Ano Orsonie to z tego ,że ludzie posiadają uczucia,bez których życie staje się jałowym traceniem czasu.Z tego co napisałeś wynika,że to doświadczenie jest Ci obce.Potrafisz Ty, jako Adrian określić ,czym jest miłość dwojga ludzi.Tylko nie podpieraj się stwierdzeniami typu: jak twierdzi ten czy tamten w takim a takim oparacowaniu.Powiedz coś od siebie,tak jak Grażyna w swojej pięknej opowieści. Nie napiszemy Ci ,żebyś pisał do pisma "Murator".Grażyno mówisz o puzzlach.Tak,to trzeba poukładać .W tym widzę sens.Wielu z nas robi to w samotności.Czasem dochodzimy to jakiś wniosków.Nie kiedy błędnych,czasem trafnych.W dyskusji opartej na wielu doświadczeniach jest łatwiej.
Pozdrawiam.
Strach...
- Andrzej 58
- Weteran Infranin
- Posty: 1041
- Rejestracja: sob maja 09, 2009 4:20 pm
- Kontakt:
-
- Infrańczyk
- Posty: 165
- Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
- Kontakt:
Re: Strach...
[quote name='Orson' date='02 grudzień 2010 - 22:00' post='77099']
Ok, ale nadal nie widzę związku między czymś paranormalnym, a odczuciami, jakie towarzyszyły jasnemu punktowi. Jeśli przeczucie klasyfikujecie jako zjawisko paranormalne, to znaczy, że na serio zaczął się ,,kryzys w branży szarlatanów"
Opowieść może i wzruszająca, tylko co z tego wynika dla tematyki paranormalnej?
Nie mogles przeczytac calosci Orsonie bo moja historia tak naprawde nie jest opowiescia romantyczna a doznaniami jakie mialam przywilej przezyc na wlasnej skorze,a ze te doznania bazowane sa wlasnie na uczuciu milosci dwojga dusz,dlatego osmielam sie twierdzic ze albo nie umiesz czytac albo to co cztasz umyka ci zaraz z pamieci.Powiem tylko ze masz prawo widziec to w twoim swietle ale skoro twierdzisz ze przeczytales moje wpisy od pierwszej strony i nie widzisz w tym nic co ma zwiazek z silami wyzszymi niz nasze ziemskie,to moim zdaniem nie powinienes w ogole czytac tego typu wpisow,bo gdyby stanal przed toba duch we wlasnej osobie i tak twierdzilbys ze go nie ma...
Moja historia zaczyna sie od strony pierwszej a nie piatej....to tak dla porzdku!!!
Ok, ale nadal nie widzę związku między czymś paranormalnym, a odczuciami, jakie towarzyszyły jasnemu punktowi. Jeśli przeczucie klasyfikujecie jako zjawisko paranormalne, to znaczy, że na serio zaczął się ,,kryzys w branży szarlatanów"
Opowieść może i wzruszająca, tylko co z tego wynika dla tematyki paranormalnej?
Nie mogles przeczytac calosci Orsonie bo moja historia tak naprawde nie jest opowiescia romantyczna a doznaniami jakie mialam przywilej przezyc na wlasnej skorze,a ze te doznania bazowane sa wlasnie na uczuciu milosci dwojga dusz,dlatego osmielam sie twierdzic ze albo nie umiesz czytac albo to co cztasz umyka ci zaraz z pamieci.Powiem tylko ze masz prawo widziec to w twoim swietle ale skoro twierdzisz ze przeczytales moje wpisy od pierwszej strony i nie widzisz w tym nic co ma zwiazek z silami wyzszymi niz nasze ziemskie,to moim zdaniem nie powinienes w ogole czytac tego typu wpisow,bo gdyby stanal przed toba duch we wlasnej osobie i tak twierdzilbys ze go nie ma...
Moja historia zaczyna sie od strony pierwszej a nie piatej....to tak dla porzdku!!!
-
- Infrańczyk
- Posty: 165
- Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
- Kontakt:
Re: Strach...
[quote name='Orson' post='77102' date='02 grudzień 2010 - 22:38']Do siły wyższej vis maior należy katastrofa powodowana przez pogodę, zmienne i nagłe skutki społeczne oraz zmiany wprowadzone przez ustawodawcę i władzę wykonawczą. Ani słowa o przeczuciach.
A na serio, pomijając fakt, że piszesz bardzo nieskładnie, jasny punkcie, moim zdaniem powinnaś skonsultować się z psychoterapeutą, zamiast wmawiać sobie paranormalne konotacje. Uproszczając: nadal uważam, że Twoja opowieść nadaje się do ,,Pani domu", a nie na to forum.
Nie wiem jak innych, mogę wypowiadać się tylko za siebie, ale moim zdaniem Twoja opowieść to romantyczna historia pomieszana z wątkami ezoterycznymi. Aż strach, że musiałbym uzasadniać to twierdzenie.[/quote]
no coz nie bede wplywac na twoje odczucia,bo na szczescie sa one twoimi a nie moimi i niech tak zostanie.Podejrzewam ze chcesz mnie sprowokowac do dyskusji prowadzacej do nikad,ale niestety nie wdaje sie w takie dysputy...i ze pisze nieskladnie to moge sie zgodzic,bo to nie jest opowiesc ze scenariusza ale staram sie przekazac to tak jak to odebralam.Nie wiem kim jestes i czym sie zajmujesz ale skoro dajesz sobie przywilej oceniania innych w taki sposob to musisz byc bardzo <nieskazitelnym>indywidem.. :rolleyes:
Traktuj moja historie tak jak umiesz ale to nie zmieni faktu ze jest ona prawdziwa i moim celem nie jest to by ktos w nia uwierzyl tylko podzielic sie nia z innymi.
Znow odsylasz mnie do psychoterapeuty....wiesz,twoj cynizm jest wrecz razacy i z calym szcunkiem kiedy zajdzie taka potrzeba bym odwiedzila jakiegos terapeute to zabiore tam rowniez ciebie...
A na serio, pomijając fakt, że piszesz bardzo nieskładnie, jasny punkcie, moim zdaniem powinnaś skonsultować się z psychoterapeutą, zamiast wmawiać sobie paranormalne konotacje. Uproszczając: nadal uważam, że Twoja opowieść nadaje się do ,,Pani domu", a nie na to forum.
Nie wiem jak innych, mogę wypowiadać się tylko za siebie, ale moim zdaniem Twoja opowieść to romantyczna historia pomieszana z wątkami ezoterycznymi. Aż strach, że musiałbym uzasadniać to twierdzenie.[/quote]
no coz nie bede wplywac na twoje odczucia,bo na szczescie sa one twoimi a nie moimi i niech tak zostanie.Podejrzewam ze chcesz mnie sprowokowac do dyskusji prowadzacej do nikad,ale niestety nie wdaje sie w takie dysputy...i ze pisze nieskladnie to moge sie zgodzic,bo to nie jest opowiesc ze scenariusza ale staram sie przekazac to tak jak to odebralam.Nie wiem kim jestes i czym sie zajmujesz ale skoro dajesz sobie przywilej oceniania innych w taki sposob to musisz byc bardzo <nieskazitelnym>indywidem.. :rolleyes:
Traktuj moja historie tak jak umiesz ale to nie zmieni faktu ze jest ona prawdziwa i moim celem nie jest to by ktos w nia uwierzyl tylko podzielic sie nia z innymi.
Znow odsylasz mnie do psychoterapeuty....wiesz,twoj cynizm jest wrecz razacy i z calym szcunkiem kiedy zajdzie taka potrzeba bym odwiedzila jakiegos terapeute to zabiore tam rowniez ciebie...
- Andrzej 58
- Weteran Infranin
- Posty: 1041
- Rejestracja: sob maja 09, 2009 4:20 pm
- Kontakt:
Re: Strach...
Co dla Ciebie jest paranormalne?.Czy dyskusje typu Nazi ufo?,lipny program Apollo,Ufo spodki ,Akcelatory cząstek elementarnych, odkrycia astronomiczne itp.Co do szarlatanerii ,to mniemam ,że jest nią wyrażanie opinii ,które stoją w sprzeczności z powszechnym wyobrażeniem panującym w danej sferze rozpatrywań.Gdzie w postach dotyczacych podobnych spraw ,jak w tym temacie ,widzisz oznaki szarlatanerii.Zauważ ,że ludzie przeżywają własne doświadczenia w sposób bardzo emocjonalny.Pragną podzielić się z innymi,szukając odpowiedzi na nurtujące ich pytania.Składają swoje puzzle,które w wielu przypadkach podobne są do innych.Szukamy prawidłowości .Co do poezji ,to wolę "Wspomnienie "Tuwima czy też "Miłość" Baczyńskiego.-Fizyka ,biologia,astronomia i wiele nauk ścisłych to podstawa do zerwania z podziałem :normalne a paranormalne.Potrzeba tylko zerwać z przyzwyczajeniami i obowiązującymi dogmatami,bo można tak, jak w wiekach średnich uważać ,że Ziemia jest płaska, Tak wywnioskował jakiś osioł w oparciu o to, co widział i pociągnął za sobą innych.Spróbuj Adrianie włączyć się do dyskusji nie jako oceniający a uczestnik.
-
- Infrańczyk
- Posty: 165
- Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
- Kontakt:
Re: Strach...
Zauważ ,że ludzie przeżywają własne doświadczenia w sposób bardzo emocjonalny.Pragną podzielić się z innymi,szukając odpowiedzi na nurtujące ich pytania.Składają swoje puzzle,które w wielu przypadkach podobne są do innych.Szukamy prawidłowości
Bardzo wlasciwie pojete...dziekuje Anrzeju 58
Wyglad przedmiotu zalezy od oka,ktory na niego patrzy a brzmienie glosu od ucha,ktore go slucha...motto warte do zapamietania
Bardzo wlasciwie pojete...dziekuje Anrzeju 58
Wyglad przedmiotu zalezy od oka,ktory na niego patrzy a brzmienie glosu od ucha,ktore go slucha...motto warte do zapamietania
Re: Strach...
Orsonie może rzeczywiście czas, aby nie określac rzeczy i problemów istniejących realnie i tak jak piszesz dotyczących tysięcy ludzi, jako paranormalne , ale przyjrzec się im z uwagą i wyciągnąc stosowne wnioski..Ja wiem, że łatwiejszym kęskiem są opowieści z krypty, czy horrory na ekranie, ale może krok do przodu, o tym co tak naprawdę zachodzi, ukazują takie przeżycia i relacje...
Ostatnio zmieniony czw gru 02, 2010 10:55 pm przez danut, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Infrańczyk
- Posty: 165
- Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
- Kontakt:
Re: Strach...
[quote name='danut' post='77110' date='03 grudzień 2010 - 00:53']Orsonie może rzeczywiście czas, aby nie określac rzeczy i problemów istniejących realnie i tak jak piszesz dotyczących tysięcy ludzi, jako paranormalne , ale przyjrzec się im z uwagą i wyciągnąc stosowne wnioski..Ja wiem, że łatwiejszym kęskiem są opowieści z krypty, czy horrory na ekranie, ale może krok do przodu, o tym co tak naprawdę zachodzi, ukazują takie przeżycia i relacje...[/quote]
Bardzo madrze ujete....dziekuje...
Sadzac po komentarzach do ostatniego mojego wpisu,sadze ze wprowadzilam troche zamiesznia i rezczywiscie moglo to wygladac na zwykle wyznania ale chcialam tym podkreslic inny sens tych slow...
Sledzacy moje wpisy pamietaja zapewne ze przed smiercia mojego przyjaciela cierpialam na nekrofobie..byla to niesamowita i meczaca przypadlosc ponieaz jak kazda fobia wiaze sie ona ze strachem spowodowanym czyms..Dla wyjasnienia podam moze przyklady jak bardzo balam sie wszystkiego co ma zwiazek ze smiercia...
Kiedy umierala moja matka,bylam wtedy w Polsce i siedzialam przy niej...umierala bardzo dlugo i w niesamowitych cierpieniach...choc nie laczyly nas wiezi jakie powinny byc miedzy matka a corka to jednak byla to moja rodzicielka...siedzac na jej lozku,trzymalam ja za reke,widzialam dokladnie jak przebiegal jej kalejdoskop zycia..jej zycia....normalnie nie bylo z nia kontaktu bo od kilkunastu tygodni lezala z pompa z morfina,nie reagowala na nic..ale byly oznaki zycia,wiec zyla...momentami jednak chyba przebiegalo jej zycie jakby szybki film..wzywala kogos do siebie,to znow kazala komus grac na akordeonie,wzywala po kloei ludzi dobrze mi znanych,to sie smiala to znow w kacikach oczu pojawialy sie lzy...trwalo to z przerwami okolo godziny...kiedy w pewnym momencie jej reka stala sie dziwnie wiotka,ucichla zupelnie...wpadla w agonie.....kiedy poczulam jej stan zemdlalam i nie skonczylo sie tylko na omdleniu....pojawily sie potem problemy z mowa,minelo to po jakims miesiacu...
Kiedy po roku czasu nagle umarl moj 47 letni wujek....w swojej szklarni,pojechalismy tam taksowka i wysiadajac z taksowki zlapal mnie paraliz nog..na szczescie tez minal po jakiejs chwili kiedy taksowkarz doslownie odplatal mi nogi....Jak widzicie moja fobia byla klosalnym problemem..
Cytaujac slowa mojego przyjaciela w poprzednim poscie,nie chodzilo mi o przekazanie doslownie pojetych wyznan zakochanego czlowieka ale bardziej glebokie znaczenie tych slow...
Jak pamietacie,odczuwalam jego nastroje wtedy kiedy jeszcze zyl,jakims sposobem przekazywal mi swoje mysli budzac mn ie przy tym przez 5 dni o 5 rano i szostego dnia o piatej rano sam dzwoni po pogotowie ...potem odczuwam sam moment jego odejscia w postaci niewylumaczalnego wtedy napadu placzu,paniki i bezdechu...
Potem czytajac koresondencje i przypomniajac sobie to co mowil do mnie w ostatnich dniach swojego zycia i na kilka godzin wczesniej...doczytuje sie tego ze moj przyjaciel tak naprawde mowil mi ze umiera....
wtedy bylam slepa i glucha ale teraz wszystko zaczelo byc jasne.....Moj przyjaciel doskonale wiedzial ze cierpie na te brzydka fobie i wg mojego zdania moze nieswiadomie nawet przygotowywal mnie na swoja smierc,dlatego zebym sie jego nie bala po jego smierci...bojac sie zamknelabym wtedy dostep do siebie,a przeciez bylam mu do czegos potrzebna ,kiedy jego juz nie bedzie....i teraz kiedy te przyslowiowe puzle zaczynaja tworzyc jedna calosc,ma to sens....
W noc kiedy zmarl objawia mi sie jasnym punktem,tak zebym wiedziala ze to on bo tylko on mnie tak nazywal ,ten jasny punkt okazuje sie byc guzikiem...moim symbolem i ulubionym powiedzeniem ....zamykaj wszystkie sprawy na ostatni guzik....po tym przezyciu zrobilam sie spokojna i bylo mi lzej i nie czulam strachu...fobia zniknela.Poprawcie mnie jezeli sie myle..
Bardzo madrze ujete....dziekuje...
Sadzac po komentarzach do ostatniego mojego wpisu,sadze ze wprowadzilam troche zamiesznia i rezczywiscie moglo to wygladac na zwykle wyznania ale chcialam tym podkreslic inny sens tych slow...
Sledzacy moje wpisy pamietaja zapewne ze przed smiercia mojego przyjaciela cierpialam na nekrofobie..byla to niesamowita i meczaca przypadlosc ponieaz jak kazda fobia wiaze sie ona ze strachem spowodowanym czyms..Dla wyjasnienia podam moze przyklady jak bardzo balam sie wszystkiego co ma zwiazek ze smiercia...
Kiedy umierala moja matka,bylam wtedy w Polsce i siedzialam przy niej...umierala bardzo dlugo i w niesamowitych cierpieniach...choc nie laczyly nas wiezi jakie powinny byc miedzy matka a corka to jednak byla to moja rodzicielka...siedzac na jej lozku,trzymalam ja za reke,widzialam dokladnie jak przebiegal jej kalejdoskop zycia..jej zycia....normalnie nie bylo z nia kontaktu bo od kilkunastu tygodni lezala z pompa z morfina,nie reagowala na nic..ale byly oznaki zycia,wiec zyla...momentami jednak chyba przebiegalo jej zycie jakby szybki film..wzywala kogos do siebie,to znow kazala komus grac na akordeonie,wzywala po kloei ludzi dobrze mi znanych,to sie smiala to znow w kacikach oczu pojawialy sie lzy...trwalo to z przerwami okolo godziny...kiedy w pewnym momencie jej reka stala sie dziwnie wiotka,ucichla zupelnie...wpadla w agonie.....kiedy poczulam jej stan zemdlalam i nie skonczylo sie tylko na omdleniu....pojawily sie potem problemy z mowa,minelo to po jakims miesiacu...
Kiedy po roku czasu nagle umarl moj 47 letni wujek....w swojej szklarni,pojechalismy tam taksowka i wysiadajac z taksowki zlapal mnie paraliz nog..na szczescie tez minal po jakiejs chwili kiedy taksowkarz doslownie odplatal mi nogi....Jak widzicie moja fobia byla klosalnym problemem..
Cytaujac slowa mojego przyjaciela w poprzednim poscie,nie chodzilo mi o przekazanie doslownie pojetych wyznan zakochanego czlowieka ale bardziej glebokie znaczenie tych slow...
Jak pamietacie,odczuwalam jego nastroje wtedy kiedy jeszcze zyl,jakims sposobem przekazywal mi swoje mysli budzac mn ie przy tym przez 5 dni o 5 rano i szostego dnia o piatej rano sam dzwoni po pogotowie ...potem odczuwam sam moment jego odejscia w postaci niewylumaczalnego wtedy napadu placzu,paniki i bezdechu...
Potem czytajac koresondencje i przypomniajac sobie to co mowil do mnie w ostatnich dniach swojego zycia i na kilka godzin wczesniej...doczytuje sie tego ze moj przyjaciel tak naprawde mowil mi ze umiera....
wtedy bylam slepa i glucha ale teraz wszystko zaczelo byc jasne.....Moj przyjaciel doskonale wiedzial ze cierpie na te brzydka fobie i wg mojego zdania moze nieswiadomie nawet przygotowywal mnie na swoja smierc,dlatego zebym sie jego nie bala po jego smierci...bojac sie zamknelabym wtedy dostep do siebie,a przeciez bylam mu do czegos potrzebna ,kiedy jego juz nie bedzie....i teraz kiedy te przyslowiowe puzle zaczynaja tworzyc jedna calosc,ma to sens....
W noc kiedy zmarl objawia mi sie jasnym punktem,tak zebym wiedziala ze to on bo tylko on mnie tak nazywal ,ten jasny punkt okazuje sie byc guzikiem...moim symbolem i ulubionym powiedzeniem ....zamykaj wszystkie sprawy na ostatni guzik....po tym przezyciu zrobilam sie spokojna i bylo mi lzej i nie czulam strachu...fobia zniknela.Poprawcie mnie jezeli sie myle..