Poznałam go dopiero kiedy umarł
-
- Infrańczyk
- Posty: 165
- Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
- Kontakt:
Re: Poznałam go dopiero kiedy umarł
[quote name='Orson' post='81403' date='18 luty 2011 - 00:54']Jasny punkcie, ale przecież to jest przezabawne, a zarazem łączy w sobie wątki ,,danse macabre" z ,,szóstym zmysłem".
Przecież napisałaś, że we snach odwiedzał Cię Twój przyjaciel, którego wcześniej nie znałaś, a który to w pewnym momencie przemienił się w Twojego narzeczonego (z tekstu wynika, że już po swojej śmierci...), co wywołało u Ciebie lęk o opętanie, a teraz masz wątpliwości, czy to wszystko nie jest wynikiem jakiejś dewiacji. W dodatku wykazujesz się dużym dysonansem poznawczym bo z jednej strony jesteś przekonana, że Twój nieznajomy-przyjaciel-wybranek po śmierci Ciebie odwiedzał, a z drugiej strony boisz się, że jest to ,,coś nie tak".
To wydaje mi się całkiem zabawne.[/quote]
kompletny brak rozeznania w temacie i blad w przelozeniu :angry
Przecież napisałaś, że we snach odwiedzał Cię Twój przyjaciel, którego wcześniej nie znałaś, a który to w pewnym momencie przemienił się w Twojego narzeczonego (z tekstu wynika, że już po swojej śmierci...), co wywołało u Ciebie lęk o opętanie, a teraz masz wątpliwości, czy to wszystko nie jest wynikiem jakiejś dewiacji. W dodatku wykazujesz się dużym dysonansem poznawczym bo z jednej strony jesteś przekonana, że Twój nieznajomy-przyjaciel-wybranek po śmierci Ciebie odwiedzał, a z drugiej strony boisz się, że jest to ,,coś nie tak".
To wydaje mi się całkiem zabawne.[/quote]
kompletny brak rozeznania w temacie i blad w przelozeniu :angry
-
- Infrańczyk
- Posty: 165
- Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
- Kontakt:
Re: Poznałam go dopiero kiedy umarł
Meritum sprawy jest to, że ktoś celowo niszczy prawdziwą miłośc na tej planecie poddając nam w zamian byle jaką..Zastanówcie się proszę, czy nie jest to główny cel nasz w odnajdywaniu prawdy i wyzbycia się iluzji.
-
- Infrańczyk
- Posty: 165
- Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
- Kontakt:
Re: Poznałam go dopiero kiedy umarł
[quote name='danut' post='81439' date='18 luty 2011 - 23:12']Meritum sprawy jest to, że ktoś celowo niszczy prawdziwą miłośc na tej planecie poddając nam w zamian byle jaką..Zastanówcie się proszę, czy nie jest to główny cel nasz w odnajdywaniu prawdy i wyzbycia się iluzji.[/quote]
Celem naszego zycia jest szukanie i oddzielanie prawdy od falszu, iluzji od rzeczywistosci i poszukiwanie wlasnego ja.Mysle ze to jest jak kiedys napisalas,odzielanie ziarna od plew.Patrzac z perspektywy czasu na to co mnie spotkalo,mysle ze poznalam prawde o milosci wlasciwej,takiej,w ktorej cielesnosc i fizycznosc nie stanowia zadnych elementow towarzyszacych.Poznalam go dopiero kiedy umarl,taka jest prawda.Przed jego smiercia znalismy sie ponad rok,byly niekonczace sie rozmowy,dzielenie sie doswiadczeniami i wielkie zaufanie,byla obietnica obydwu stron ze nie bedzie nic wiecej procz przyjazni,zadnego spotkania,obietnica ktora na krotko przed smiercia zostala zlamanaze.
Od pierwszej rozmowy,jak sie szybko okazalo bylismy identyczni,bratnie dusze bylo czestym naszym stwierdzeniem.Po jego smierci poznalam jego tajemnice o ktorych w jego rodzinie zanala tylko jego mama i znal on,temat tabu.Kiedy pytalam o to czy tamto,jego mama byla wrecz zaszokowana,historia smierci jego mlodszego brata np.byla jedna z najdziwniejszych i poproszono mnie bym zatrzymala dla siebie.Przekazy i informacje przychodzily w snach,byly prawdziwe,prawdziwe byly tez gesty mojego przyjaciela,ktore ja w niektorych sytuacjach wykonywalam a ktore nie byly moimi ale wlasnie jego,kiedy jego corka byla ze mna,budzac ja lapalam ja z nos mowiac..wstawaj brzdacu..ja tak nie mowie ale mowil tak moj przyjaciel,tego wiedziec nie moglam samoistnie.Dowod przynajmniej dla mnie i dla wielu innych o podobnych doswiadczeniach ze jest ta druga strona,jest zycie po zyciu choc nie latwo w to uwierzyc.Ja osobiscie wdzieczna jestem mojemu przyjacielowi za to ze potrafil do mnie dotrzec stamtad,ze pokazal mi to co zobaczylam i powiedzial mi to co uslyszalam,bo bol i zal po jego smierci minal a zostalo mi cos wiecej ,cos co jest ponad wszysko...
Celem naszego zycia jest szukanie i oddzielanie prawdy od falszu, iluzji od rzeczywistosci i poszukiwanie wlasnego ja.Mysle ze to jest jak kiedys napisalas,odzielanie ziarna od plew.Patrzac z perspektywy czasu na to co mnie spotkalo,mysle ze poznalam prawde o milosci wlasciwej,takiej,w ktorej cielesnosc i fizycznosc nie stanowia zadnych elementow towarzyszacych.Poznalam go dopiero kiedy umarl,taka jest prawda.Przed jego smiercia znalismy sie ponad rok,byly niekonczace sie rozmowy,dzielenie sie doswiadczeniami i wielkie zaufanie,byla obietnica obydwu stron ze nie bedzie nic wiecej procz przyjazni,zadnego spotkania,obietnica ktora na krotko przed smiercia zostala zlamanaze.
Od pierwszej rozmowy,jak sie szybko okazalo bylismy identyczni,bratnie dusze bylo czestym naszym stwierdzeniem.Po jego smierci poznalam jego tajemnice o ktorych w jego rodzinie zanala tylko jego mama i znal on,temat tabu.Kiedy pytalam o to czy tamto,jego mama byla wrecz zaszokowana,historia smierci jego mlodszego brata np.byla jedna z najdziwniejszych i poproszono mnie bym zatrzymala dla siebie.Przekazy i informacje przychodzily w snach,byly prawdziwe,prawdziwe byly tez gesty mojego przyjaciela,ktore ja w niektorych sytuacjach wykonywalam a ktore nie byly moimi ale wlasnie jego,kiedy jego corka byla ze mna,budzac ja lapalam ja z nos mowiac..wstawaj brzdacu..ja tak nie mowie ale mowil tak moj przyjaciel,tego wiedziec nie moglam samoistnie.Dowod przynajmniej dla mnie i dla wielu innych o podobnych doswiadczeniach ze jest ta druga strona,jest zycie po zyciu choc nie latwo w to uwierzyc.Ja osobiscie wdzieczna jestem mojemu przyjacielowi za to ze potrafil do mnie dotrzec stamtad,ze pokazal mi to co zobaczylam i powiedzial mi to co uslyszalam,bo bol i zal po jego smierci minal a zostalo mi cos wiecej ,cos co jest ponad wszysko...
Re: Poznałam go dopiero kiedy umarł
Nie napisałam, że ma się wypaczone w sensie złe, bo złem jest właśnie to co nie pozwala, co fałszuje co przeszkadza nam w dotarciu do tych nawyższych uczuc i osiągnięcia ich..Natomiast samo szukanie tej drogi nie moze byc złe samo w sobie, bo jest pragnieniem osiągnięcia tego celu, nie mniej spoczęcie na laurach i okrzyknięcie zbyt pośpieszne i zachwycenie się byle czym jest niewłaściwe..a daje się to zaobserwowac w naszych życiach..Ps. A to niewłaściwe może miec takie znaczenie jak napisałeś, malo sprawiedliwe, mało poznawcze, nie konkretne, niewyraźne, przez nie dotarcie do celu i pytanie "czy to juz to?" powinno się zdawac a nie twierdzic na pewno w takich sytacjach, gdy tej pewności nie ma, a tylko sie wydaje..
Ostatnio zmieniony sob lut 19, 2011 10:49 am przez danut, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Infrańczyk
- Posty: 165
- Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
- Kontakt:
Re: Poznałam go dopiero kiedy umarł
milosc jest pojeciem bardzo wzglednym w dzisiejszym pojmowaniu i tak jak widac z poprzednich wpisow kazdy pojmuje ja inaczej.Mysle jednak ze samo slowo nie okresla niczego bo dla kazdego milosc oznacza co innego.Uczucie milosci jest jednak reakcja chemiczna zachodzaca w naszym organizmie,wydzielajaca roznego rodzaju hormony,ktore robia z indywidem rozne rzeczy,milosc czyni cuda,takie jest powiedzenie i jakze prawdziwe.Czymze jest moja historia???-wlasnie przykladem na milosc czysto duchowa,zachodzaca gdzies w glebi mojej duszy,otwierajaca mi mozliwosc odbioru czystego uczucia,bez udzialu fizycznego..milosc,ktora wlasnie dla mojej osoby jest taka,ktora dokonala cudu.
Re: Poznałam go dopiero kiedy umarł
Tak, gdy się człowiek zbliży do tego czystego uczucia- dzieją się cuda...
-
- Infrańczyk
- Posty: 165
- Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
- Kontakt:
Re: Poznałam go dopiero kiedy umarł
[quote name='Orson' post='81461' date='19 luty 2011 - 14:55']A jednak mamy jakieś punkty wspólne, jasny punkcie
.[/quote]
Oczywiscie ze mamy wspolny punkt, :rolleyes: Jasny punkt :rolleyes: ,tam wszyscy zmierzamy,nawet nie bedac tego swiadomi i obojetnie czy tego chcemy czy nie spotkamy sie w jednym przejsciu.
Napisalam ze milosc jest pojeciem wzglednym,bo przeciez kazdy kocha inaczej i co innego,jest jednak inny rodzaj milosci,tej ktora nie ma nic wspolnego z ta pojmowana przez wiekszosc.
Ostatnio obilo mi sie o uszy naukowa wypowiedz jednego pana z Norsk Forsknigsinstytut,czyli norweskiego instytutu badawczego,ktory przedstawil stanowisko na zjawiska jakie beda zachodzic w 2012 roku i tu moi drodzy jest jakby szansa dla tych,ktorzy twierdza ze nie posiadamy zadnych mocy w sobie.Otoz ten pan naukowiec
opowiedzial m.i.n o tym ze energie kosmiczne w okresie od grudnia 2011 i dalej w rok 2012 beda odzialowywac na prawa polkule mozgu,ktora jak wiemy odpowiada ze nasze zycie duchowe,doznania i odczucia.Powiedzial rowniez ze bardziej wrazliwi.moga sie spodziewac ze beda odczuwac towarzyszace zawroty glowy i dostrzegac rzeczy z pogranicza.Czy ktos z was slyszal o tym?
A tak w ogole to od siebie dodam ze warto kochac,warto kochac dla samego kochania,nie za cos lub po cos,dawc to co chcialoby sie otrzymywac a przedewszystkim nauczyc sie kochac samego siebie,bo wymagajac zmian zaczynajmy zmiany od samego siebie zamiast oczekiwac by wszyscy inni zmieniali sie na nasze zyczenie.Po prostu kochajmy.

Oczywiscie ze mamy wspolny punkt, :rolleyes: Jasny punkt :rolleyes: ,tam wszyscy zmierzamy,nawet nie bedac tego swiadomi i obojetnie czy tego chcemy czy nie spotkamy sie w jednym przejsciu.
Napisalam ze milosc jest pojeciem wzglednym,bo przeciez kazdy kocha inaczej i co innego,jest jednak inny rodzaj milosci,tej ktora nie ma nic wspolnego z ta pojmowana przez wiekszosc.
Ostatnio obilo mi sie o uszy naukowa wypowiedz jednego pana z Norsk Forsknigsinstytut,czyli norweskiego instytutu badawczego,ktory przedstawil stanowisko na zjawiska jakie beda zachodzic w 2012 roku i tu moi drodzy jest jakby szansa dla tych,ktorzy twierdza ze nie posiadamy zadnych mocy w sobie.Otoz ten pan naukowiec
opowiedzial m.i.n o tym ze energie kosmiczne w okresie od grudnia 2011 i dalej w rok 2012 beda odzialowywac na prawa polkule mozgu,ktora jak wiemy odpowiada ze nasze zycie duchowe,doznania i odczucia.Powiedzial rowniez ze bardziej wrazliwi.moga sie spodziewac ze beda odczuwac towarzyszace zawroty glowy i dostrzegac rzeczy z pogranicza.Czy ktos z was slyszal o tym?
A tak w ogole to od siebie dodam ze warto kochac,warto kochac dla samego kochania,nie za cos lub po cos,dawc to co chcialoby sie otrzymywac a przedewszystkim nauczyc sie kochac samego siebie,bo wymagajac zmian zaczynajmy zmiany od samego siebie zamiast oczekiwac by wszyscy inni zmieniali sie na nasze zyczenie.Po prostu kochajmy.