Paranormalne.eu

Wirtualna Polska wczoraj podała wiadomość, że obok ziemi przeleciała kilkudziesięciometrowa asteroida...Nie powiem wp jak prędkość światła zdobywa takie informacje.

Oczywiście Jerry że się z tobą zgadzam. Jednak na orbicie znajdują się też latające muzea i kosmiczne śmieci (niektóre naprawdę duże). Asteroidzie o średnicy kilkudziesięciu metrów niewiele potrzeba aby spaść.

Masz rację. Z tym że małym szczegółem że większość tych "ważnych" śmieci jest wypuszczana w takie części kosmosu by nie zawracały już nigdy nam du..py. Część jest planowana i dalej obserwowana co do stanu położenia. A część bryka w naszą przestrzeń i jest przyciągana przez ziemię i spalana w atmosferze. Spoko maroko panowie z USA wiedzą co robią ale sie zmęczą w końcu tym całym gów...nem co stworzyli bo za dużo już tego jest i nie zdziwie się jak w końcu popełnią jakiś bład. I kto nas wtedy uratuje?



Rosja czy Chiny bo na pewno nie Kubica.

Małe sprostowanie co do pytania, które zadał jerry.



Nie jest prawdą, że stare satelity nie mają systemów sterowania. Właściwie, to większość satelitów nie posiada możliwości swobodnego przemieszczania się. Satelity są umieszczane na odpowiednich orbitach, wprawia się je w stosowny, powolny ruch, który sprawia np, że jak Księżyc są cały czas zwrócone w stronę Ziemi.



Jeżeli satelita posiada już jakieś systemy umożliwiające mu ruch jest to najczęściej system stosowany np w teleskopach kosmicznych, który pozwala im obracać się, a nie zmieniać orbity, choć niewielkich jej korekt za pomocą tego typu napędów na pewno dałoby się dokonać.



Co do stwierdzenia, że po orbicie krążą też starocie i śmieci. Racja. Śmieci kosmiczne to części rakiet i zużytych już satelitów, których nie udało się sprowadzić w ziemską atmosferę. Sas twierdząc to mógł pewnie mieć na myśli, ze w starych satelitach paliwo - najczęściej jakiś gaz szlachetny, już się wyczerpało i nie mają one możliwości manewrów.



Nie wiem czy Was dobrze zrozumiałem, ale chyba myślicie, że zderzenie asteroidy z satelitą mogłoby spowodować zmianę orbity planetoid i w konsekwencji zderzenie z Ziemią.

Otóż NIC bardziej mylnego.

Satelita, choćby nie wiem jak duży roztrzaska się na drobne kawałki i zasili kosmiczny śmietnik, ale w żadnym wypadku nie wpłynie na orbitę asteroidy, która sama z siebie nie leciałaby na Ziemię, aż tak znacząco, by ta spadła nam na głowy (jakaś zmiana by nastąpiła, ale nie diametralna - to jest zależne od różnic masy). Jeśli by tak sie stało - to tylko z malutkimi asteroidkami, które spaliłyby się w naszej atmosferze. A nie z obiektami kilkunastometrowymi - te po prostu taranują wszystko, co od nich lżejsze na swojej drodze... i lecą dalej

Podziękował...

Dziwi mnie że jeszcze nic w nas nie trafiło od czasów Tunguski

Może jednak posiadamy jakąs tajną technologię zmieniającą tor asteroid A może chronią nas przedstawiciele pozaziemskiej cywilizacji?

Żeby to pierwszy raz takie zagrożenie było..



No niestety nie ma żadnego wzoru na czas uderzenia, lecz co wiadomo i czego każdy jest pewny - prędzej czy później i tak nas zdmuchnie.

Nasa wyliczyło, że Asteroida ma nas ominąc.



Wiec po co mieli siać panike i ogłaszać to? Bo wy chcecie o tym wiedzieć? Co by wam to dało? Schowalibyście się w piwnicy? Jakby tak NASA ostrzegała nas przed każdym kamykiem, który przelatuje obok nas i nie ma nas uszkodzić, to byśmy chyba nie wyrobili psychicznie.



Wiec się nie dziwcie, że nie powiedzieli, bo wywołało by to panikę.

Już to widzę: "CNN NASA24". - "Proszę państwa proszę zwrócić uwagę na nadlatującą asteroidę, ale bez obaw, z pewnością nas minie... Jakie piękne zjawisko. Ale cóż to? Proszę Państwa jak podają źródła NASA w przyszłym tygodniu o tej samej porze będziemy meli podobną sytuację i już dziś zapraszamy na transmisje na żywo..."



Ale mam dekiel walnięty, niech mnie.... hihihi

[quote name='Jacmu' post='49901' date='wto, 03 mar 2009 - 22:14']Kosmiczna kolizja Ziemi i asteroidy o rozmiarach mogących wywołać katastrofalne skutki to... tylko kwestia czasu [/quote]

Zatem rodacy, zróbmy sobie wszyscy harakiri.



Fakt faktem, że dowiadujemy się o czymś podobnym dopiero po fakcie już któryś raz...