Strona 11 z 14

Re: Strach...

: pt gru 03, 2010 10:07 pm
autor: jasny punkt
moj pobyt w Polsce tego ,lata wniosl duzo wiele nowego w rozumienie moich przezyc.

Spotkalam sie z moja kuzynka,byla zona mojego przyjaciela,chcialysmy sie na nowo poznac..mialysmy przeciez wspolnych dziadkow,opowiadala mi o zyciu mojej rodziny w ktorej przez wiekszosc mojego zycia mnie nie bylo.Tu zaczynalo jakby rozjasniac moj umysl i zaczelam widziec pewien schemat w tym co mnie spotkalo do tej pory....

Moja babka ze strony ojca kiedys probowala odnalesc mnie i mojego brata...nie udalo jej sie to na wlasna reke...nikt z mojej rodziny ze strony matki nie chcial jej pomoc.Kiedy w roku 1980 byla juz bardzo schorowana i nie miala sily szukac dalej....kazala mojej kuzynce starac sie za wszelka cene odnalesc mnie i mojego brata....Wtedy moj przyjaciel i moja kuzynka byli swierzo po slubie..oboje pomagali mojej babce w jej chorobie...Darek bardzo czesto slyszal moje imie i bardzo czesto pytal kim my jestesmy,jedyna pamiatka jaka moja babka wtedy posiadala,bylo moje komunijne zdjecie..

moja kuzynka nie wiedziala sama kim jestem i gdzie jestem..kiedy moja babka byla juz tak slaba ze mogla odejsc w kazdej chwili,moja kuzynka jakby obiecala babce ze nas znajdzie.Na tym sie skonczylo,umarla moja babka obietnica zostala zapomniana,nie bylo to zreszta latwe zadanie..wiadomo lata 80 nie byl to najlatwiejszy czas na tak wzniosle zadania jak szukanie igly w stogu siana...zaniechala,w miedzyczasie moj brat zginal a ja emigrowalam do Norwegii,wyszlam za maz,zmienilam nazwisko i nie utrzymywalam kontaktow z wiekszoscia rodziny z pewnych powodow.Mijaja lata...w 2009 roku odzywa sie do mnie nieznajomy czlowiek z prosba o pomoc w przetlumaczeniu dokumentow....tym nieznajomym wtedy czlowiekiem okazal sie byc ....maz mojej kuzynki,ktora obiecala babce ze odnajdzie mnie i mojego brata,znalazl mnie on....i tu jakby sytuacje sie lacza,ktos zadbal o to by jego kroki skierowac wlasnie w moja strone..sposrod 40 tlumaczy wybral mnie...to nie jest przypadek...nie wierze w przypadki...

Po tej rozmowie z kuzynka,widzialam wszystko jakby w innych perspektywach,to co do tej pory zadwalo sie byc dziwne,teraz wydaje sie oczywiste,ale do tego musialam dojrzec.

Zabralam corke przyjaciela i pojechalysmy do mamy mojego przyjaciela,rozmawialysmy duzo po drodze miedzy innymi o jej tacie...S...w dalszym ciagu zadawala pytanie...ciociu,dlaczego tata nas zaostawil....kiedy padlo to pytanie,zatrzymalam auto i zlapalam ja za reke,poprosilam zeby patrzyla mi w oczy kiedy do niej mowie i........nie wiem kto mi wkladal te slowa w usta,ale gadalam jak najeta i to nie byly moje slowa....S...nikt cie nie zostawil,tata jest z toba nawet kiedy jego nie ma,nie wolno ci myslec ze cie zostawil......ona mi przerywa i mowi ciociu,dlaczego tata nie powiedzial nam ze jest chory a powiedzial to tobie?!!!......i znow poczucie ze nie sa to moje slowa...kochanie,nie powiedzial wam bo nie chial wam przedluzac cierpienia o okres oczekiwania,wiedzial ze bedzie wam ciezko po jego odejsciu i w ten sposob skrocil wam cierpienie ....wyszla z samochodu a ja zostalam sama z mysla...co ja powiedzialam?!!,przeciez mi tez nie mowil ze jest chory!!!!!,w ogole co to bylo skad mi sie wziely te slowa....musze przyznac ze bylam w szoku i nie widzialam czy przeprosic ja za to co powiedzialam czy zostawic to tak jak jest...kiedy wrocila do auta spytalam tylko czy zrozumiala co do niej powiedzialam...kiwnela potakujaco glowa i przytulila sie do mnie mowiac ze mozemy jechac.....

Nastepnego dnia zapakowalam mojego 12 letniego siostrzenca i pojechalismy we dwoje na obiecane tygodniowe wakacje do Ciechocinka....ciche spokojne miasteczko,zecie toczy sie tam wolnym trybem i chcialam odpoczac...byl upal jechalismy ok 5 godzin..po dotarciu do hotelu moj siostrzeniec zasnal w biegu,mialam troche czasu na analize....myslalam jakie atrakcje moge zoferowac mojemu pupilkowi i myslalam tez o S....nie moglam sobie jakos wpasowac tych zdan,ktore powiedzialam jej poprzedniego dnia w aucie....moje mysli zaczely wertowac rozmowy z jej ojcem....czyzbym wiedziala ze jest chory??,slowami nigdy mi o tym nie mowil...przypomnial mi sie ten jego dziwnie wtedy brzmiacy list.......Wiesz Grazyna,szukalem cie cale zycie a kiedy cie juz znalazlem jest juz za pozno,to juz nie ma sensu....to w ten sposob powiedzial mi ze jest chory!!!,inne zwroty ktore przytaczalam wczesniej....kazdy w zyciu ma jakas misje i chyba ja jestem twoja misja....wtedy nie wiedzialam o czym pisze...teraz moge polaczyc te ogniwa w jedem coraz to dluzszy lancuch...jego misja bylo polaczyc mine z rodzina za sprawa mojej babki,moja misja jest prowadzic jego corke....takie byly moje analizy.....zaczelam bezglosnie mowic .....Darek,moze teraz nie rozumie co sie dzieje ale kiedys napisales mi ze ....kiedys to wszystko zrozumie...wiec prosze pomoz mi poukladac to wszystko tak bym mogla poprowadzic twoja corke tak jak ty sam chcialbys to zrobic...nie pozwol mi zbladzic....i pozwol mi zrozumiec dlaczego tak bardzo jestesmy zwiazani ze soba,przeciez nie tworzylismy zadnego zwiazku....to co nastapilo w tamtej chwili bylo wrecz szokujace....nie jestem stanie powiedziec czy nastapilo to w stanie snu czy jawy..po prostu luka w pamieci.....poczulam ze unosze sie w powietrzu i moje cialo jakby cos wypluwalo,chcialam krzyczec lecz nie wydawalam zadnego glosu,dzielilam sie na pol,bylo cialo i bylo cos innego co chcialo ze mnie wyjsc...jakby moja dusza chciala mie opuscic..nie wiem co czuja ludzie w momencie smierci ale ja mialam strach w sobie ze umieram..widzialam mojego przyjaciela,siedzial obok i patrzyl na to co sie dzieje ze mna....nagle tym samym bezglosnym glosem zaczelam mowic.....przepraszam,to byl zwiazek,kocham cie ,przepraszam......wrocilam do siebie...usiadlam na lozku,serce bilo mi tak jakbym wrocila z jogiingu,bylam spocona i wystraszona...uderzylam sie sama w twarz zeby sie ocknac...pierwsza mysl jaka mie naszla byla......jejku,wkurzylam cie ale czym?...dalej do niego mowilam czyli moj umysl jeszcze rejstrowal obecnosc mojego przyjaciela!!!!!

To wydarzenie bylo tak mocne ze nie moge nawet opisac by oddac to co przezylam..

Re: Strach...

: sob gru 04, 2010 11:06 am
autor: jasny punkt
[quote name='tlrfaktor' post='77164' date='04 grudzień 2010 - 00:38']Jasny punkcie chcialbym poznać twą opowieść do końca jest to bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.[/quote]





Ta historia ma koniec niestety,bardzo wyrazny i konkretny ale z obietnica nawrotu kiedy przyjdzie na to czas.....





ORSONIE

Co do średniowiecza, jest to dosyć głupie porównanie: Ci co dzisiaj bajają o OOBE, ufoludkach porywających dzieci, duchach i proroczych wizjach, stoją po stronie tych, co rozważali ,,ilem aniołów w jednym miejscu stać może", oskarżali ludzi o czarostwo, lub sami je uprawiali, czy poszukiwali sposobu na stworzenie golema, kamienia filozoficznego, albo lustra przejść. Zatem tak, jak niegdyś uczeni walczyli z ciemnotą i zabobonem, tak i dzisiaj to robią, mając gdzieś New Age, wróżbitów, lewitów i eremitów.

Nie wiem co to jest indywid, tak przy okazji.





slowo indywid jest odpowiednikiem slowa indywidualny.....a znaczenie tego slowa mam nadzieje znasz.....przyjales pozycje atakujacego z tobie znanych powodow i pewnie trzymasz sie kurczowo swoich pogladow...dla ciebie jest to logiczne.Wspominasz o sredniowieczu i zacofaniu...hmm...moim zdaniem dales sie zbytnio poniesc wynalazkom technicznym,postepom technoligii i swiata maszyn...gdzie to one mysla za nas i jezeli zbytnio ulegniesz tym wynalazkom zatracisz zupelnie zdolnosc do samodzielnego myslenia i co gorsza odczuwania swiata takiego jaki jest.Oczywiscie chwala za to ulatwianie nam zycia codziennego ale trzymajmy sie na bacznosci..Nie zapominaj o tym ze wszystkie nowoczesne maszyny,leki itp pochodza ze zrodla wywodzacego sie ze starych nauk i nazywane nowymi,powracamy czesciej do lekow alternatywnych i dochodzimy do tego ze ktos przed nami juz to robil i tak naprawde nie sa to odkrycia nowych generacji..nie wiem czy znasz historie np.piramid egipskich lub czy ostatniego komunikatu NASA o Marsie i znalezionych tam fosilach...zastanow sie skad przyszlismy i dokad zmierzamy!!!!!!przestan myslec jak maszyna!!!

Re: Strach...

: sob gru 04, 2010 11:22 am
autor: soudak040771
Jasny punkt napisała :


Zabralam corke przyjaciela i pojechalysmy do mamy mojego przyjaciela,rozmawialysmy duzo po drodze miedzy innymi o jej tacie...S...w dalszym ciagu zadawala pytanie...ciociu,dlaczego tata nas zaostawil....kiedy padlo to pytanie,zatrzymalam auto i zlapalam ja za reke,poprosilam zeby patrzyla mi w oczy kiedy do niej mowie i........nie wiem kto mi wkladal te slowa w usta,ale gadalam jak najeta i to nie byly moje slowa....S...nikt cie nie zostawil,tata jest z toba nawet kiedy jego nie ma,nie wolno ci myslec ze cie zostawil......ona mi przerywa i mowi ciociu,dlaczego tata nie powiedzial nam ze jest chory a powiedzial to tobie?!!!......i znow poczucie ze nie sa to moje slowa...kochanie,nie powiedzial wam bo nie chial wam przedluzac cierpienia o okres oczekiwania,wiedzial ze bedzie wam ciezko po jego odejsciu i w ten sposob skrocil wam cierpienie ....wyszla z samochodu a ja zostalam sama z mysla...co ja powiedzialam?!!,przeciez mi tez nie mowil ze jest chory!!!!!,w ogole co to bylo skad mi sie wziely te slowa....


Tak jak Ci napisałem wcześniej, a chyba nie zwróciłaś na to uwagi.... zadawaj pytania.

Z pewnych powodów, łatwiej jest im odpowiadać niż opowiadać.

Gdy ktoś Cię spyta o niego, wtedy możesz otrzymać telepatyczną odpowiedź. Gdy z kolei Ty spytasz o niego osobę z pewnego rodzaju wrażliwością, osobę otwartą na kontakt , wówczas ta osoba dostanie dla Ciebie odpowiedź od niego...

I jeszcze jedno tym razem to podkreślę... Ty nie szukasz żadnych odpowiedzi, ale szukasz potwierdzenia na to, co już wiesz....

Co do powyższego Twojego postu...

Niektórym osobom będziesz palcem wskazywać księżyc, a one będą się patrzeć na Twój palec...

Według mnie nie warto wdawać się z takimi osobami w dysputy, szkoda na to czasu,ale oczywiście rób jak chcesz....

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że takie osoby rozumiem bardzo dobrze, bo sam kiedyś taki właśnie byłem i sam musiałem czegoś doświadczyć, żeby zrozumieć....

Re: Strach...

: sob gru 04, 2010 12:21 pm
autor: jasny punkt
[quote name='soudak' post='77176' date='04 grudzień 2010 - 13:22']Jasny punkt napisała :







Tak jak Ci napisałem wcześniej, a chyba nie zwróciłaś na to uwagi.... zadawaj pytania.

Z pewnych powodów, łatwiej jest im odpowiadać niż opowiadać.

Gdy ktoś Cię spyta o niego, wtedy możesz otrzymać telepatyczną odpowiedź. Gdy z kolei Ty spytasz o niego osobę z pewnego rodzaju wrażliwością, osobę otwartą na kontakt , wówczas ta osoba dostanie dla Ciebie odpowiedź od niego...

I jeszcze jedno tym razem to podkreślę... Ty nie szukasz żadnych odpowiedzi, ale szukasz potwierdzenia na to, co już wiesz....

Co do powyższego Twojego postu...

Niektórym osobom będziesz palcem wskazywać księżyc, a one będą się patrzeć na Twój palec...

Według mnie nie warto wdawać się z takimi osobami w dysputy, szkoda na to czasu,ale oczywiście rób jak chcesz....

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że takie osoby rozumiem bardzo dobrze, bo sam kiedyś taki właśnie byłem i sam musiałem czegoś doświadczyć, żeby zrozumieć....[/quote]





wiem o czym mowisz piszac ostatnie zdanie....ja tak jak ty musialam odczuc na wslasnej skorze zeby zaczac glebiej szukac i tak jak wczesniej podkreslalam nic nie jest w zyciu przypadkiem i to o czym pisala wczesniej Danut....rzeczywistosc ...prawdziwa i rzeczywistosc tworzona przez nas...zaczynam rozumiec o czym pisala...

Re: Strach...

: sob gru 04, 2010 2:22 pm
autor: soudak040771
wiem o czym mowisz piszac ostatnie zdanie....ja tak jak ty musialam odczuc na wslasnej skorze zeby zaczac glebiej szukac i tak jak wczesniej podkreslalam nic nie jest w zyciu przypadkiem i to o czym pisala wczesniej Danut....rzeczywistosc ...prawdziwa i rzeczywistosc tworzona przez nas...zaczynam rozumiec o czym pisala...


Myślę, że w tym wszystkim chodzi też o to, że gdy się ,,otwieramy'' na tego rodzaju zjawiska, to nasze związane z tym doświadczenia, nie będą tylko dotyczyć pożądanych przez nas ,,kontaktów''. To nie koncert życzeń i możemy doświadczać kontaktów z wszelkiego rodzaju złymi, energiami, bytami. Myślę sobie, że to jest też jeden z powodów, dla którego Twój przyjaciel jest w Twoim pobliżu...

Re: Strach...

: sob gru 04, 2010 3:47 pm
autor: jasny punkt
[quote name='soudak' post='77194' date='04 grudzień 2010 - 16:22']Myślę, że w tym wszystkim chodzi też o to, że gdy się ,,otwieramy'' na tego rodzaju zjawiska, to nasze związane z tym doświadczenia, nie będą tylko dotyczyć pożądanych przez nas ,,kontaktów''. To nie koncert życzeń i możemy doświadczać kontaktów z wszelkiego rodzaju złymi, energiami, bytami. Myślę sobie, że to jest też jeden z powodów, dla którego Twój przyjaciel jest w Twoim pobliżu...[/quote]





piszesz jakbys to wiedzial i masz calkowita racje...tak jest.....

NB..wroc do mojego wczesniejszego wpisu w ktorym opisuje jak moj przyjaciel obudzil muzyka caly dom i za pomoca tego utworu mowi mi dlaczego tu jest i jak dlugo zostanie...jezeli znasz jezyk angielski...posluchaj calego utworu Demisa Russosa....wedding song....i pisalam o tej zlej energii,ktora jest energia mojego dziadka....opisze o tym kiedy dojde do konca.

Tak na marginesie moj przyjaciel wiele komunikatow przesylal mi wlasnie za pomoca jakis utworow...

Re: Strach...

: sob gru 04, 2010 4:30 pm
autor: soudak040771
,,Tak na marginesie moj przyjaciel wiele komunikatow przesylal mi wlasnie za pomoca jakis utworow...''

[quote name='soudak' post='76882' date='27 listopad 2010 - 13:17']I jeszcze jedno Jasny punkcie... Jeżeli ostatnio się dużo modliłaś i prosiłaś o coś, to jest to odpowiedź..



http://www.youtube.com/watch?v=sLhtcWlobi4[/quote]



Tłumaczenie:



The Wedding Song



Będę kochać cię na zawsze

Będę cię kochał od tej pory aż do końca

I obiecuję zawsze

oddam wszystko dla Ciebie

spełnię wszystkie Twoje marzenia dla Ciebie

Chciałbym zrezygnować z życia dla Ciebie

Zostanę po twojej stronie

Będę chronić Cię przed bólem

To mężczyzna i kobieta musi ukryć

Będę po twojej stronie.



Chciałbym zrezygnować z życia dla Ciebie

Wystarczy zrobić dobrze dla Ciebie

Będziesz wiedział, kim jestem

Tylko należy zrozumieć

Chciałbym zrezygnować z życia dla Ciebie



() Będę tam gdy będziesz mnie potrzebować

() Przysięgam na Boga, że część jest we mnie

Będę o to dbać

Tak długo, jak trzeba

Zostanę po twojej stronie.



Będę kochać cię na zawsze

Będę cię kochał od tej pory aż do końca czasu

Zostanę po twojej stronie.



Będę kochać cię na zawsze

Będę cię kochał od tej pory aż do końca czasu.

I obiecuję zawsze

Będę kochać cię na zawsze

Aż do końca czasu

Re: Strach...

: sob gru 04, 2010 8:39 pm
autor: jasny punkt
[quote name='soudak' post='77200' date='04 grudzień 2010 - 18:30'],,Tak na marginesie moj przyjaciel wiele komunikatow przesylal mi wlasnie za pomoca jakis utworow...''





Tłumaczenie:



The Wedding Song



Będę kochać cię na zawsze

Będę cię kochał od tej pory aż do końca

I obiecuję zawsze

oddam wszystko dla Ciebie

spełnię wszystkie Twoje marzenia dla Ciebie

Chciałbym zrezygnować z życia dla Ciebie

Zostanę po twojej stronie

Będę chronić Cię przed bólem

To mężczyzna i kobieta musi ukryć

Będę po twojej stronie.



Chciałbym zrezygnować z życia dla Ciebie

Wystarczy zrobić dobrze dla Ciebie

Będziesz wiedział, kim jestem

Tylko należy zrozumieć

Chciałbym zrezygnować z życia dla Ciebie



() Będę tam gdy będziesz mnie potrzebować

() Przysięgam na Boga, że część jest we mnie

Będę o to dbać

Tak długo, jak trzeba

Zostanę po twojej stronie.



Będę kochać cię na zawsze

Będę cię kochał od tej pory aż do końca czasu

Zostanę po twojej stronie.



Będę kochać cię na zawsze

Będę cię kochał od tej pory aż do końca czasu.

I obiecuję zawsze

Będę kochać cię na zawsze

Aż do końca czasu[/quote]





Przetlumaczenie doslowne slowo po slowie oddaje najwazniejsze momenty przekazu

nie musze juz chyba tlumaczyc ze tekst tego utworu niosl w sobie przeslanie po ktorym nie moglam miec watpliwosci dodajac jeszcze ze na budynku fabryki w meiscie gdzie mieszkal moj przyjaciel przywital mie napis........na zawsze, do konca zycia..wtedy ogarnela mnie jakas radosc i smialam sie w glos bedac sama w aucie...glosno mowiac....prosiles zebym nigdy o tobie nie zapominala...to niemozliwe....





Po tym przezyciu w hotelowym pokoju,zastanawialam sie czym moglam sprowokowac takie doznanie..doszlam do wniosku ze mowiac o zwiazku,mialam na mysli zwiazek jaki my doczesni wiazemy z tym slowem...dla mojego niezyjacego przyjaciela zwiazek polegal na czyms innym...zwiazkiem duchowym...momo wszystko doznanie bylo tak silne ze slowami nie oddam jego mocy.

Bylam zajeta moim siostrzencem i staralam sie nie analizowac tego co przezylam,jak do tej pory doznania byly coraz silniejsze i przekazy coraz wyrazniejsze...moj przyjaciel przestal przekazywac mi symbole,po ktorych musialam sie doszukiwac ich znaczenia...znalazl do mnie droge...nie slyszalam jego glosu...mowil do mnie za pomoca tekstow....

Minal tydzien wczasow,nie wydarzylo sie nic wiecej procz dwuch sennych spotkan..normalnych bez przekazow...Zawioslam siostreznca do domu i spedzilam noc u siostry....tam znow zdarzylo sie cos nowego.....po dlugiej rozmowie z siostra poszlam do sypialni......zasnelam......sen jaki mialam tamtej nocy byl podroza w swiat mi nieznany.....bylam gdzies,gdzie bylo kolorowo...kolory teczy...bylo cieplo i milo..bylo szczesliwie...tak moge to okreslic....nie bylo gor ani drzew,nie bylo wody ani ziemi...nie poruszalam sie za pomoca nog..fruwalam choc nie mialam skrzydel...nie mialam wagi....bylo tam duzo ludzi,nie wiem kim byli ale oni stali gdzies zawieszeni w przestrzeni a ja frunelam...rozgladalam sie....nagle zobaczylam postac mojego przyjaciela...podfrunelam w jego strone ale nie moglam go dotknac..nie zdziwil sie widzac mnie tam...usmiechnal sie,nie mowiac nic...fruwalam dalej zwiedzalam...kiedy moje cialo mialo sie obudzic....wracalam na jawe w spirali teczy.....budzac sie bylo mi zle..chcialam tam zostac na dluzej...

Byl juz ranek,nie wiem jak dlugo snilam ale ten sen byl za krotki....chcialam tam wrocic...staralam sie zasnac raz jeszcze ale nie moglam..slyszalam jak moja siostra krzata sie juz na dole wiec zeszlam do niej..na moj widok moja siostra krzyknela prawie....o ojcze i matko!!!Grazka gdzies ty byla..spojrzalam w lustro i nie dziwilam sie jej reakcji...wlosy mialam jak po wichurze,oczy podkrazone jakbym nie spala w ogole i mialam na ustach grymas niezadowolenia..

Re: Strach...

: ndz gru 05, 2010 12:13 am
autor: jasny punkt
Nastepnego dnia wyjechalam od siostry,wracajac do miasta gdzie bazowalam,po drodze wstapilam do mamy mojego przyjaciela i razem pojechalysmy na cmentarz.Atmosfera miedzy nami byla mila,kobieta traktuje mnie jak czlonka rodziny,siedzac tam rozmawialysmy o wszystkim..mama Darka opowiedziala mi o swojej historii z odwiedzin jej ojca....Kiedy zmarl miala 7 lat i wtedy trumna z cialem stala gdzies w jakims pokoju domu,w ktorym mieszkali..byla wtedy mala i bala sie wejsc do tego pomieszczenia...minelo chyba 17 lat,kiedy jej ojciec przysnil sie jej po raz pierwszy w ogole...usiadl w tej trumnie a ona stala tam jako juz 24 letnia kobieta....jej ojciec przemowil do niej swoim wlasnym glosem...J,,,,teraz jestes juz dojrzala ale dla mnie jestes wciaz dzieckiem...tu gdzie jestem nie ma pojecia czasu,przyszedlem sie z toba pozegnac i odejde....kobieta opowiadajac mi to miala lzy w oczach,powiedzial mi rowniez o dziwnych wydarzeniach w ich domu kiedy przygotowywali sie do pogrzebu mojego przyjaciela....

Darek mial mlodsza siostre,pewnego ranka kiedy lezala w lozku,zmeczona placzem i przegadana noca o naglej smierci brata..poczula reke na swoim policzku..zimna reke swego brata...po pewnej chwili z komody spadl swiecznik,ktory stal daleko od rantu....jakby podkreslenie obecnosci kogos, kogo nie widac....

Przyjelam juz te wiadomosci jako normalne....nie opowiadalam o wszystkich swoich doznaniach,bo zdaje sobie sprawe i szanuje zalobe tej rodziny...zawsze im powtarzalam ze on jest mimo ze go nie ma i nie pytajcie mnie skad wiem...

Pani J....zapytala mnie wprost czy Darek do mnie przychodzi...odpowiedzialam jej pytaniem...a jak pani mysli?....odpowiedziala mi w zupelnie zwyczajny sposob....wiem ze on jest,snil mi sie tylko raz ale byl bardzo smutny....siedzial w kuchni na tym miejscu gdzie zawsze siadal i byl bardzo smutny ale nie chcial mi powiedziec dlaczego......pogladzilam ja po ramieniu i zapytalam czy chce wiedziec co ja mysle...pokoiwala glowa ze tak................opowiedzialam jej wtedy moj sen gdzie jeszcze wtedy symbolami dostalam przekaz o relacjach miedzy jej synem,bratem mojego przyjaciela a drugim mezem pani J....macie w domu konflikt w ktorym pani stoi przed wyborem miedzy synem a mezem.....ta kobieta nawet na mnie nie spojrzala,powiedziala mi tylko jaka jest historia tego konfliktu i prosila zeby nie mowic o tym nikomu bo to jest cicha wojna i nikt nie moze sie o tym dowiedziec...ciagnela dalej nie patrzac na mnie ze wierzy ze istnieje cos takiego jak kontakt ze zmarlymi i ze nie dziwi jej fakt ze ja wiem o tym ze cos w jej domu jest nie tak,powtorzyla mi tez slowa,ktore w jakiejs wczesniejszej rozmowie juz padly...Grazynka,nawet nie wiesz jak dziekuje Bogu za ciebie,zaluje tylko tego ze nie mogliscie byc razem,ale jak widac po smierci moj syn zostawil mi ciebie...wtedy plakalam,nie slyszalam co dalej mowila,bylam bardzo wzruszona tymi slowami,nie zauwazylam nawet ze przyszla ciotka mojego przyjaciela ze zniczem...

Po jakims czasie pojechalam dalej w droge....na drugi dzien po przyjezdzie wraz z moja kuzynka i chrzesniakami,poszlismy do babci...byla bardzo chora,byla kobieta 82 letnia,cierpiala kompleksowy zespol chorob i na dodatek od 3 lat cierpiala na zespol Alscheimera,ciezko bylo sie z nia porozumiec.Po smierci dziadka stan sie bardzo pogorszyl i wymagala opieki 24 godziny na dobe.Miala jednak momenty w ktorych poznawala ludzi.Kiedy tam siedzielismy i babcia popadla w drzemki,rozmawialysmy z kuzynka o ostatnich problemach w tej rozdinie.Nie bylam zbyt zorientowana bo nie interesowaly mnie sprawy moich ciotek ani kuzynek...mieli swoje zycie a ja mialam gdzies swoje.Po tym jak przekonalam dziadka w 2007 roku zeby oddal mieszkanie jednej z moich kuzynek,dom dziadkow nie byl juz domem dla calej rodziny,bylo duzo klotni i problemow,ktore stwarzala rodzina miedzy soba..wolalam trzymac dystans od ich zachowan,teraz opowiadala mi kuzynka co sie dzialo w przeciagu tego czasu kiedy w maju dziadek zmarl..minelo zaledwie 3 miesiace.....i tu znow zaczynaly puzle tworzyc coraz to nowe kawalki calosci...

Moj dziadek nie byl lubianym czlowiekiem przez wlasne dzieci,kiedy zaczal byc juz wymagajacym opieki 84 latkiem,corki jakby odplacaly mu pieknym za nadobne.....kierowaly sie nienawiscia i zemsta..Nie bade opisywac szczegolow bo to nie o tym mowa.w kazdym razie wyjasnila sie zla energia mojego dziadka po jego smierci..umiarl w swoim fotelu,nigdy nie pogodzil sie ze swoim potomstwem,byl zgorzknialym starszym panem....w te noc kiedy umarl przyszedl do mnie pozegnac sie....ale o tym juz pisalam.

Byla juz polowa sierpnia,moja babcia lezala w szpitalu,byla bardzo chora,ktoregos dnia,kiedy ja odwiedzilam babcia jakby byla w lepszej formie..poznawala kim jestem,nie trwalo to dlugo bo znow zaczela odplywac w swoj wasny swiat...widzac ze babcia sie meczy,zebralam sie w sobie i dalam sobie takie prawo zeby pozwolic babci odejsc...siedzialam tam na jej lozku,nachylilam sie nad nis pocalowalam ja kilka razy w policzek,przytulilam sie do niej i na ucho szptalam jej.....babciu,nie musisz sie meczyc dla nas,jestes schorowana i jezeli chcesz juz odejsc,to odejdz kiedy ja jeszcze bede w Polsce,chce cie odprowadzic w ostatnia droge....mowilam to szeptem i nikt tego nie slyszal,procz mnie i babci..pozegnalam sie z nia i wyszlam.

Bylam w szpitalu codziennie,babcia jakby znow poczula sie lepiej...czwartego dnia kiedy znow ja odwiedzilam..lezala w bezruchu..taka bardziej nieobecna niz kiedykolwiek.....

Pmietam jej wzrok wbity w moja twarz...patrzyla na mnie oczyma w ktorych nie bylo juz nic,,,ani bolu ani strachu ani radosci...pustka....po dluzszej chwili ten jej wzrok wydal mi sie straszny,i nawet powiedzialam na glos....babciu nie patrz na mnie w ten sposob...moja babcia wtedy zlozyla niezgrabnie usta i poslala mi buziaka....ruchami ust zapytalam ja ...babciu,odchodzisz?..a moja babinka poruszyla powiekami potwierdzajaco...moja ciotka zjechala mnie za to niesamowicie...wychodzac z sali szpitalnej umylam rece i stojac w drzwiach,wrocilam sie po ty by pocalowac ja jeszcze raz...wyszlam z lekkim sercem i sumieniem.....Nastepnego ranka babcia odeszla