[quote name='danut' post='81966' date='05 marzec 2011 - 01:19']Jasny punkcie - ciągle na tych forach spotykam ludzi, którzy wrzeszczą o etapach i osiągnięciu zrozumienia, wiele takich osób- czyżby uznających się za Oświeconych?..Jeśli tak to chciałabym dowiedziec się, wreszcie co jest według Was tym zrozumieniem i oświeceniem, bo jak na razie , podobnie jak od Soudaka, tez pomimo tak długich rozmów nie dowiedziałam się- czego ja nie rozumiem, a on rozumie. Tak samo nie mam pojęcia na jakim etapie ustawiłaś mnie a na jakim siebie w tej układance..?

Prawdy muszą byc żywe, prawdy trzeba dotknąc, zrozumiec, przełożyc na fakty, na postępowanie, na czyny, na odnalezienie się w życiu, na sprostanie zadaniom, na utrzymanie twarzy i człowieczeństwa, a wiara musi stac się pewnością..Głoszenie zaś prawd ostatecznych nie jest, przecież przynależne, nam ludziom, ponieważ to co zachodzi wymaga na nas to, ze sami ciągle musimy wybierac co jest tą prawdą, co iluzją, co fałszem, mało z tego nie możemy oceniac innych, nie możemy stawiac się ponad nimi, bo w końcu ma okazac się i tak, ze to ci pierwsi, właśnie będą ostatnimi.."Dużo będzie powołanych, ale mało wybranych"- i ważne jest to, że to nie my będziemy ich ani się wybierac..Dlatego uczenie innych jest zwykle pustą gadką, dobrze jest świecic przykładem, aby wszystko co mówisz że zrozumiałeś miało poparcie w czynach i faktach, ale sama pisałaś o pewnym księdzu czego nauczał, a co pokazywał swoja postawą, a tu ciągle słyszę, tylko o samym "trzeba uświadamiac innych"..Dobrze jest opowiedziec jak to się dzieje i kiedy zachodzi, dobrze zwrócic uwagę na pewne rzeczy które są i dzieją się a nie wszyscy je dostrzegają, tak bardzo zajęci doczesnością, ale samo tłumaczenie musi przyjśc z ich własnej duszy i świadomości, bo nikt nikomu do niej nie zajrzy, bo nawet nie może i nie powinien..i nikt nikogo nie uświadomi..Cóż zaś można więcej zrozumiec przez ogół i dla ogółu z takich doświadczeń niż to, ze nasze życie nie toczy się tylko tu i teraz i nie kończy wraz z śmiercią ??Tylko, że to można wiedziec też przez samą wiarę bez zrozumienia..A rozpatrzenie doświadczeń jest właśnie osobiste bo dotyczy naszych powiązań, naszych uczuc i naszych spraw z tym związanych, aby to "co rozwiążecie na ziemi, było i rozwiązane w Niebie"..[/quote]
Kochana Danusiu,skoro jak piszesz wszyscy trabia o etapach,czyli dostrzegli te etapy.Ja nie moge porownywac na jakim etapie kto sie znajduje,bo akurat takie sprawy wylaniaja sie w trakcie zycia doczesnego.Nie uwazam ze ci,ktorzy jak to nazwalas wrzeszcza o etapach uwazaja sie za Oswieconych ale za poinformowanych.Ja nie umiejscawiam nikogo nigdzie,bo nie taka jest moja rola by sadzac kogos na wlasciwym miejscu,moja rola sprowadzila sie do tego by dostrezc,zrozumiec i przelozyc.
Jak sama zauwazylas,gloszenie prawd ostatecznych nie jest przynalezne nam,ludziom,ale naszym zadaniem jest odzielenie falszu i prawdy iluzji od rzeczywistosci,a tego mozna dokonac kiedy sie rozumie kim sie jest-takie jest moje zdanie.Pisalam o ksiedzu,ktory nauczal religii,wbijajac nam wiedze uderzajac biblia po glowie,pisalam o <wierzacych>,ktorzy mowia ze sa wierzacy ale nie praktykujacy,ktorzy chodza do kosciola i spowiedzi po to by po <odrobieniu panszczyzny>popelniac to samo co przed pojsciem,pisalam tez o sobie samej,ze przeklinalam Boga na glos,kiedy odebral mi dziecko...To wszystko jest przykladem na to kim jestesmy MY ze swoim malym JA na pewnych etapach dojrzewania duchowego.
Nie moge odpowiadac za kogos ale powiem ci na swoim przykladzie,jakie etapy ja przechodzilam i przechodze i przechodzic bede az do momentu zejscia...
Najpierw byl bunt na wiare...bo mnie bili by ta wiare mi zaszczepic...wiara bolala,wiec jej nie chcialam,patrzac na swoich najblizszych widzialam ile w nich nienawisci i zla...efekt byl taki ze nie chcialam takiego Boga,ktorego oni mi pokazywali..
Odeszlam od rodziny,od klamstwa,zla i nienawisci..zaczelam szukac wiary na wlasna reke.
Znalazlam ja,kiedy stworzylam odwrotnosc tego w czym wyrastalam..moja wlasna rodzina jest rodzina solidna,otwarta i kochajaca sie,nie ma tu przemocy,klamstw i nienawisci...nie chodze do kosciola po to by pokazac innym ze jestem wierzaca.Kiedys napisalam ze moja wiara jest inna..wewnetrzna,nie na pokaz.
Co sie okazalo po latach,ja,ktora kazdy uwazal za ateistke-jestem bardziej religijna niz wszyscy,ktorzy o swojej wierze krzyczeli glosno.Jestem wierzaca a moja wiara przeklada sie na to co robie w stosunku do siebie i do innych.
Drugi etap to ten,gdzie dane mi bylo odczuwac rzeczy nieodczuwalne,na tym etapie zatrzymalam sie na 30 lat,nie chcialam zaakceptowac...
Trzeci etap..odkrycie innej milosci,takiej ktora jest ponad wszystko,milosci wychodzacej z glebi i choc bolala niosla ze soba wiele piekna i szczescia
Czwarty etap...otworzenie mojej duszy na doznania duchowe i obcowanie z tamta strona
i w tym etapie pojaiwly sie postrzeganie tego co jest w zyciu wazne.
Jestem w dalszym rozwoju..odbieram,rozumie i przekazuje..,,,kiedy odbywa sie to na poziomie duchowym i wie sie kim sie jest,co jest dla czlowieka wazne....nie ma mowy o tym by poddac sie falszowi ani manipulacji..tam gdzie w sercu sa czyste intencje i bezinteresownosc podparta miloscia do blizniego..nie ma mozliwosci na ugiecie sie.Napisalam w twoim temacie o 10 przkazaniach,grzechach glownych i cnotach boskich...te ostatnie brzmia..wiara..nadzieja..milosc....i to pamietajmy podpierajac sie kodeksem wiary w postaci przykazan i pamietajmy o grzechach jakich nie wolno nam popelniac...
Mam wrazenie ze wiekszosc ludzi,nie zdaje sobie sprawy jaka moc w sobie posiada,skoro stworzeni jestesmy na podobienstwo Boga,otrzymalismy wiele w darze z zyciem,zacznijmy odkrywac siebie zamiast koncentrowac sie na jakie sukcesy odnosi sasiad i zazdroscic mu tego....
Wiem ze dla niektorych brzmi to jak bzdury,ale jak nigdy nie prosilam o wiare w moje doswiadczenia,tak teraz was prosze uwierzcie w to ze czlowiek jest cudownym stworem wyposazoznym w moc i potencjal..