Źródła Twojego twierdzenia oczywiście nie ma, praktycznie to zacytowałeś całość. Żadnych konkretnych liczb, nazwy gazety, która miała artykuł na ten temat, firmy, która przeprowadziła ankietę... nic. Gdybym wierzył w takie rzeczy na słowo, to chyba nie pytałbym o źródła, prawda? Byłoby wówczas obojętne czy popierasz to swoim autorytetem Ty czy "dr nauk technicznych, geodeta, podróżnik, dziennikarz", w obu przypadkach są one żadne w kwestii onkologii.
Szkoda, że nie posłuchałem, bo masz rację. 2,5 strony bzdur i cały raz pada nazwa jakiegoś źródła (szkoda tylko, że w tym samym miejscu angielski trylion trylionem pozostał, zamiast w nasz bilion się zamienić, bo co to tam walnąć się 1 000 000 razy). Do tego jakieś bajki w stylu wypisujący papierki lekarz rodzinny w Australii zarabia 250 tys. dolarów rocznie, chociaż
tyle to zarabia
specjalista i nie jest to szokująca pensja w tym kraju czy w ogóle na Zachodzie dla człowieka, który kształci się lat naście czy jest lekarzem, czy inżynierem.
Jedyna zahaczająca o rzeczywistość teza artykułu to fakt, że lekarzom zdarza się przesadzać i przypisywać leki, kiedy są niepotrzebne (oczywiście według autora to nie "zdarza się", a jest zupełną normą). Większość dolegliwości nie jest czymś, z czym sobie nasz organizm nie poradzi i można na nie spokojnie przypisać placebo (homeopatyczne, akupunkturę, masaż czy co kto woli, oczywiście, jak pisał
Orson coś regulowanego, a nie spod lady). Z drugiej strony, póki ludzie praktykujący takie terapie utrzymują, wbrew wszelkim wynikom porządnie przeprowadzonych badań, że są one czymś więcej, niż placebo, to kwestią dyskusyjną pozostaje czy więcej szkody przyniesie kierowanie do nich pacjentów czy podawanie im niepotrzebnych leków.