Jako że jestem nowy na forum, a swego czasu dość mocno interesowałem się tą sprawą, wznowię temat dorzucając swoje trzy grosze. Na początek powiem, co mnie zdziwiło już na starcie zapoznawania się z tym tematem. Otóż wyprawa miała być częścią przygotowań do podróży do Arktyki, którą planował Diatłow. Zapewne do wyprawy pod Otorten cała ekipa przygotowywała się dość długo, bowiem wypad ten miał III kat. trudności (najwyższą). Dlatego zdziwiłem się bardzo, że tak łatwo zrezygnował z niej Jurij Judin, jedyny ocalały (dla przypomnienia Judin miał zachorować i nie podjąć dalszej wyprawy, kiedy grupa wyruszyła na szlak z Wiżaju, gdzie zawrócił Judin). Potem jednak stwierdziłem, że Judin nie mógł kontynuować wyprawy z powodu kontuzji, a grupa nie mogła czekać. Zostawmy jednak to, a zajmijmy się próbą wytłumaczenia panicznej ucieczki.
Osobiście przyjmuję trzy teorie i pierwszą z nich (najlogicznejszą i najbardziej realną dla racjonalisty) jest po prostu zejście lawiny (tak, miejsce teoretycznie nie zagrożone lawiną, ale nie jest to niemożliwe). Nagła ucieczka z namiotu, nie chcieli wychodzić wyjściem (długo zeszło by przy rozsznurowaniu namiotu), więc rozcięli go, w pośpiechu nie zabrali niczego. Kiedy lawina opadła na zbocze, studenci chcieli wrócić do namiotu jednak nie mogli go odnaleźć (namiot został przysypany i nie było go widać z ich pozycji). Rozpalili więc ognisko, żeby się ogrzać (z zimna przystawiali dłonie blisko ognia, stąd poparzenia) i wspięli się na drzewa, aby spróbować odszukać namiot, ktoś mógł spaść (obrażenia czaszki). Kriwoniszczenko i Doroszenko zmarli z wyziębienia, Diatłow, Kołmogorowa i Słobodin być może odnaleźli namiot z drzew i próbowali się do niego dostać (lub nie odnaleźli i szli na ślepo), zmarli z wyziębienia po drodze. Pozostali (wsród nich był przewodnik - Zołotariow) stwierdzili, że nie ma szans odnaleźć namiotu i trzeba szukać schronienia głębiej w lesie. Zabrali więc ubrania z ciał zmarłych przy ognisku i ruszyli, w ciemnościach wpadli do jaru, wskutek czego zamarzli lub zmarli wskutek odniesionych ran. Obrażenia (np. twarz i język Dubininy) mogły poczynić dzikie zwierzęta. Całości dodano nutę tajemniczości, po odnalezieniu ciał (a było to troszkę po wydarzeniu). Wiadomo ten kraj lubi sensacje (przykłady UFO). Ot, cała tajemnica.
Drugą teorią, którą biorę pod uwagę są testy rakiet R-7. W niektórych źródłach wspomniane jest, że przez obszar gdzie rozbili obóz studenci, przebiegała powietrzna droga pomiędzy kosmodromem Bajkonur a Chyornaya Guba, na archipelagu Nowej Ziemi (poligon nuklearny). Sowieci jak wiadomo niedługo potem wysłali w kosmos Jurija Gagarina. Mogły w tym czasie odbywać się testy rakiety, a niespodziewanie w okolicach obozowiska rakieta mogła zgubić jakąś część, którą członkowie wyprawy zidentyfikowali jako niebezpieczeństwo i w popłochu uciekli z namiotu. Światła na niebie były ponoć widziane wtedy przez innych ludzi w niedalekiej odległości. Dalej podobnie jak w powyższej teorii z lawiną. Oczywiście później nie było wskazań, żeby przeprowadzano jakieś testy, ale po co rząd miał to odtajniać?
Ostatnią moją teorią są infradzwięki.
Usłyszeli coś niesłyszalnego dla ucha człowieka, generowane przez wiatr pomiędzy szczelinami. Infradzwięki mają ponoć to do siebie, że nie słyszy się ich, ale wywołują panikę.
"Wiele opracowań wskazuje, że przy narażeniu na wysokie poziomy infradźwięków mogą wystąpić: poczucie ucisku w uszach, dyskomfortu, nadmiernego zmęczenia, senności oraz zaburzenia sprawności psychomotorycznej i funkcji fizjologicznych, a nawet apatii i depresji. Badania prowadzone na zwierzętach wykazały, że infradźwięki o bardzo dużym natężeniu mogą doprowadzić do poważnego uszkodzenia struktur ucha." Za Wikipedia. Dalsze wydarzenia jak wcześniej.
Ciekawą teorię przedstawił tutaj na forum @gral. Z tym że strażnicy z jakiegoś gułagu (mógł być gdzieś w pobliżu, choć nie potwierdzono), mogli ich wziąć za zbiegów z obozu (być może ktoś uciekł) i po prostu się przestraszyli.
Niedawno natknąłem się gdzieś z kolei na informację (nie pamiętam gdzie), że członkowie wyprawy Diatłowa, opuścili namiot nie w popłochu i biegiem, ale maszerując powoli i spokojnie. Trochę to dziwne, ale wspominam, bo czego to ludzie nie wymyślą. Odniosę się jeszcze do filmu fabularnego, oglądałem go jakiś czas temu i tak jak ktoś wspomniał, że mimo iż nie jest najlepszy, to w pewien sposób przybliża tragedię. Pomijając oczywiście wątek podróży w czasie i mutantów

Prawdy się pewnie nie dowiemy (chyba że ktoś wpadnie na to jak podróżować w czasie

) i możemy tylko spekulować, ale znając życie wyjaśnienie jest BANALNE.