Strona 8 z 14

Re: Strach...

: śr gru 01, 2010 8:04 am
autor: soudak040771
.DAREK JEST ZE MNA,JEST ZE MNA MOJ DZIADEK I MOJA BABCIA I NA DOMIAR TEGO POWIEM CI ZE SPOTKALAM DUCHA JEDNEJ Z MOICH KLIJENTEK I MEZA MOJEJ PRZYJACILOKI..ALE TE DWIE OSTATNIE OSOBY JESZCZE ZYJA....A JA SPOTKALAM JE JAKO DUCHY .....OSOBY Z KTORYMI NIE LACZA MNIE ZADNE WIEZI EMOCJONALNE


Niekoniecznie mogłaś spotkać te dwie ostatnie osoby , które żyją, jako duchy. Duch mógł Ci coś przekazywać i na chwile mógł przybrać ich wizerunek, żebyś zrozumiała przekaz...

Postaraj się zinterpretować wszystko to, co towarzyszyło ujrzeniu tych osób. Przeważnie to nie jest zwyczajna rozmowa. Jest wiele symboli i znaków, a to, że widziałaś te żyjące osoby, może być symboliczne.

Re: Strach...

: śr gru 01, 2010 5:03 pm
autor: jasny punkt
zgadzam sie w zupelnosci z MARIA,trzeba czuc sercem i nim sie kierowac niewazne sa wymiary i przenikanie.

Sudak ..odnosnie tych jeszcze zyjacych ludzi spotkanych przeze mnie we snie...byc moze byly jakies przekazy ale ja ich nie moge przetlumaczyc...widzialam ich w nizej opisanych okolicznosciach



Ta pani,ktorej ducha spotkalam we snie...lezalaw swoim lozku,byla chora.W rzeczywistosci,odwiedzam ich raz lub dwa razy w miesiacu,sa samotni i potrzebuja czasem pogadac i pozartowac,czasem im pomoge jak jest taka potrzeba.Wiec,ta pani byla chora i lezala w swoim lozku,weszlam do jej pokoju a jej maz krzatal sie po nim,ja w tym snie powiedzialam do jej meza ze nie chce tu byc,ze musze wyjsc....i wychodzac do kuchni w drzwiach prowadzacych do pralni zobaczylam biala postac tej pani unoszaca sie w powietrzu,,,byla jak z mgly,wisiala tam w przestrzeni i nie mowila nic..sen sie skonczyl ale podkreslam ta pani zyje i ja nadal ja odwiedzam



Kiedy widzialam meza mojej przyjaciloki,bylo to gdzies ale nie potrafie okreslic miejsca,nigdy tam nie bylam ale skas je znam????......byla tam tez moja przyjaciolka i wielu innych ludzi,ktorych nie znam....bylo tloczno i widzac go bardzo sie zdziwilam mowiac do niego...CO TY TU ROBISZ,PRZECIEZ TY NIE ZYJESZ!!!!...maz przyjaciolki nakazal mi w milczeniu nic nie mowic nakladajac sobie palec na usta i kiwajac glowa w gescie NIE.....nie wiem jak mam odczytac takie przejawienia...



Zadnej z powyzszych osob nie powiedzialam o moich snach,obawiam sie ich reakcji a nie chcialabym im wprowadzac zadnych sugestii...



Chce podkreslic ze nie wiaza mnie z tymi ludzmi wieksze wiezy emocjonalne niz z innymi moimi znajomymi.

Jedynym wytlumaczeniem dla mnie jest to ze jestem jak magnes....przyciagam do siebie ludzi obydwu plci i niezaleznie od statusu spolecznego..moja corka nazywa to takim fajnym okresleniem,ze mam dobra karme...Mam moze zbyt odwazne mysli ale nie ukrywam ze one nie raz przyszly mi do glowy ze,skoro przyciagam ludzi w naszym wymiarze to dziala to rowniez poza nim.



Danut,tknela mnie taka mala refleksj.....z twojej odpowiedzi wywnioskowalam ze podejrzewasz ze nastapila autosugestia w te noc kiedy caly dom zbudzila muzyka z tekstem takim jakim podalam wczesniej....nie moglo to nastapic z takiej przyczyny ze nie myslalam o moim przyjacielu w tym kierunku i na tyle intensywnie zeby moc wywolac takie zjawisko,poza tym ....Cd ...zaczelo grac w srodku plyty i ten tekst..... I TY TO ZROZUMIESZ I TYLKO TY BEDZIESZ WIEDZIALA KIM JESTEM....to nie sa puste slowa wywolane moca mojej mysli ale wyrazny przekaz.Duchy jezeli chca nam cos przekazac a przez nasza<tepote> nie rozumiemy tego,znajda sposob na to by do nas dotrzec,swiadczy to rowniez o naszym postepujacym rozwoju duchowym.

Re: Strach...

: śr gru 01, 2010 6:56 pm
autor: soudak040771
Jedynym wytlumaczeniem dla mnie jest to ze jestem jak magnes....przyciagam do siebie ludzi obydwu plci i niezaleznie od statusu spolecznego..moja corka nazywa to takim fajnym okresleniem,ze mam dobra karme...Mam moze zbyt odwazne mysli ale nie ukrywam ze one nie raz przyszly mi do glowy ze,skoro przyciagam ludzi w naszym wymiarze to dziala to rowniez poza nim.


Myślę, że te dwie osoby nie są ateistami i są rozwinięte duchowo. To wyraźne wskazanie z pewnych względów na te dwie osoby, że one zwracają uwagę na sprawy duchowe, są rozwinięte i możesz znaleźć z nimi wspólny język, możesz u nich znaleźć wsparcie w zrozumieniu tego co duchowe, a co nie możesz jeszcze do końca zrozumieć i zinterpretować.

Jeżeli ten duch chce Cię poprowadzić, to będzie szukał dla Ciebie otoczenia osób, które będą Ci mogły ,,podciągnąć'' wyżej Twoją duchową świadomość.

Myślę też, że nie jest także przypadkiem, że piszesz na tym forum i jest to jego małą zasługą...

Re: Strach...

: śr gru 01, 2010 7:23 pm
autor: danut
Oj! "Nie ważne są wymiary i przenikanie"??..Mario i jasny punkcie- jesli chcecie naprawdę ułozyc to co Was spotyka przez pominięcie tych innych wymiarów nie dacie rady- to jest moja rada.Widzisz jestes "gdzieś" i pytasz się człowieka" co ty tu robisz, przeciez nie zyjesz"- jego gesty wskazują na to, ze chocby chciał ci odpowiedziec to ty tego nie zrozumiesz..Co ja miałam na mysli- też podobne, przypisujesz wszystko co zachodzi tej płaszczyźnie, temu wymiarowi, to tak jak podchodzic, krzyczec a łapac echo...I niebezpieczne iśc za echem bo zamiast się zbliżac podążasz w przeciwnym kierunku...

Re: Strach...

: śr gru 01, 2010 8:56 pm
autor: jasny punkt
[quote name='danut' post='77051' date='01 grudzień 2010 - 21:23']Oj! "Nie ważne są wymiary i przenikanie"??..Mario i jasny punkcie- jesli chcecie naprawdę ułozyc to co Was spotyka przez pominięcie tych innych wymiarów nie dacie rady- to jest moja rada.Widzisz jestes "gdzieś" i pytasz się człowieka" co ty tu robisz, przeciez nie zyjesz"- jego gesty wskazują na to, ze chocby chciał ci odpowiedziec to ty tego nie zrozumiesz..Co ja miałam na mysli- też podobne, przypisujesz wszystko co zachodzi tej płaszczyźnie, temu wymiarowi, to tak jak podchodzic, krzyczec a łapac echo...I niebezpieczne iśc za echem bo zamiast się zbliżac podążasz w przeciwnym kierunku...[/quote]



Juz wczesniej pisalam ze nie czuje sie kompetentna zeby poruszac sie w tematach o ktorych nie mam lub mam bardzo male pojecie..dlatego nie chce zbytnio bladzic....jak napislam rozwijam sie duchowo i skoro dano mi juz ten przywilej odczuwania to napewno w odpowiednim czasie dojde do punktu w ktorym dzisiejsze doswiadczenia bede mogla chronologicznie ulozyc w jedna calosc...ale nic na sile,nie poddaje sie sugestiom innych bo moja doswiadczenia sa moimi i tylko ja moge odnalesc glos,ktory powoduje to echo...Danut,choc nie zawsze rozumiem co masz na mysli piszac o roznych sprawach,to nie znaczy ze to ignoruje tresc...nie jestem osoba,ktora ulega wplywa i opinia innych dlatego tez pozwalam sobie na kontrowersje..ale dziekuje za twoje spostrezzenia i uwagi i zreszta nie tylko tobie..dziekuje wszystkim



SOUDAK....ja nie wierze w przypadki i mysle ze najdrobniejsza rzecz jaka dzieje sie w naszym zyciu ma jakis sens i nie dzieje sie bez powodu..dlatego moja obecnosc na wlasnie takim forum usprawiedliwiona...wciaz SZUKAM DROGI I PTAM A KTO PYTA NIE BLADZI.....moej przezycia byly tak silne i tak dlugotrwale i tak polaczone ze soba ze nie moge zostawic tego w martwym punkcie..WIEC SZUKAM I WIEM ZE ZNAJDE TO CZEGO SZUKAM...



Po tej nocy,kiedy muzykla obudzila caly dom,,,,moj syn szukal wytlumaczenia jakgdyby tego przypadku...jego pierwsza teoria byl zastoj w dostawie pradu po ktorym niektore urzadzenia samoistnie sie wlaczaja...ale ta teoriz zostala obalona w minute pozniej...jest wiele urzadzen elektronicznych w domu i w przypadku braku pradu wszystkie digitalne mechanizmy zeruja sie a tak nie bylo...wszystko funkcjonowalo tak jak powinno...zadzwonil nawet do elektrowni odpowiedzialnej za nasze okolice....nie bylo przerwy w dostawie pradu..widzialam ze nie dawalo mu to spokoju ale chyba nie chcial dalej drazyc w dochodzenie przyczyn bo jego zona nie chciala tu zostac..bala sie.Zostawili mi wnusia i wyjechali.

Mijaly dni,bylo spokojnie...moj przyjaciel nie snil mi sie juz co noc ale z malymi przerwami i kazdy sen cos mi mowil..teraz nie byly to symbole..byly to jego rozmowy z roznymi ludzmi z jego otaoczenia,ktorych ja nie znalam ale moglam byc swiadkiem rozmow...Darek wciaz byl bez twarzy..nie zastanawialam sie nad tymi snami bo mialam odczucie ze <WPROWADZA MNIE W KREGI SWOICH ZNAJOMYCH>....przeciez to dopiero po jego smierci go poznalam wiec nie bylo innego sposobu zebym mogla poznac czastke jego bytu tu na ziemi.Pewnej nocy pod koniec czerwca,obudzilam sie samoistnie i pierwsza mysl i obraz jaki mi sie pojawil po wyrwaniu ze snu,byl grob ..jego grob....byl to obraz jakby negatywu kliszy fotograficznej..po krotkiej chwili zasnelam.Nastepna noca snil mi sie moj przyjaciel,ale i wtedy bylam swiadkiem rozmowy a raczej klotni,miedzy moim przyjacielem jego ojcem i tesciem...slyszalam podniesione glosy..Drek byl bardzo zly na swojego ojca...w kacie tego pomieszczenia siedzialo jakies malutkie dziecko,skulone i jakby zapomiane..w pewnym momencie SLYSZE DOKLADNIE KIEDY MOJ PRZYJACIEL MOWI GLOSNO DO SWOJEGO OJCA......TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE!!!!!!!!!....obudzilam sie i probowalam odtworzyc te rozme i zastanawialam sie kim byl ten maly chlopiec skulony w kacie....

Nastepnego dnia zadzwonilam do mamy mojego przyjaciela...rozmawialysmy troche o codziennosci i jak sie czuje i tak w ogole...sprowadzilam rozmowe na przeszlosc mojego przyjaciela i chociaz wiedzialam ze nie byli w komitywie za zycia,to uwazalam ze ten sen mowiel mi wiecej niz juz wiedzialam.....i nie pomylilam sie....mama mojego przyjaciela,powiedziala mi w sekrecie tajemnice rodzinna o ktorej sie w ich domu glosno nie mowilo....o tym malutkim chlopcu....BYL TO MLODSZY BRAT DARKA,KTORY ZMARL I DAREK NIGDY OJCU NIE MOGL WYBACZYC TEJ TRAGEDII....nie moge napisac co to bylo bo to nie jest relewantne do tematu....o istnieni mldszego barta i ojego smierci wiedzialam od mojego przyjaciela ale nigdy nie chcial mowic nic wiecej,wiec ja nigdy nie pytalam skoro tak go to bolalo...teraz dowiedzialam sie prawdy i ten sen mial jaknajbardziej jasna informacje.Nie moglam wytlumaczyc sobie dlaczego snil mi sie jego grob w negatywie....ale odczuwalam jakas potrzebe bycia tam,nie moglam tam byc osobiscie bo wiadomo ze odleglosc jest kolosalna ale poprosilam o to moja kochana siostre.Mieszka o 40 km od rodzinnej miejscowosci mojego przyjaciela wiec moglam ja prosic o przysluge.Powiedzialam ze mialam taki sen i mam potrzebe zapalenia juemu swiatelka i czy moglaby tam pojechac i zrobic to w moim imieniu...moja siostra jest jak juz gdzies wspomnialam pieknym i kochanym czlowiekiem i to dotyczy rowniez mojego szwagra...Pojechali tam cala rodzina wraz z sostrzenicami i siostrzencem,ktory nb jest moim pupilkiem...Zapalili znicze,modlili sie nad grobem,uporzadkowali co bylo trzeba...moja siostra zrobila zdjecie tego miejsca...wydawaloby sie ze od bardzo dawna nikogo tam nie bylo...moj wieniec jaki zrobilam dla mojego przyjaciela z bialych zywych roz w ksztalcie serca,wciaz tam lezal...znicze byly w nieladzie i panowal rozgardiasz....wiem ze mama mojego przyjaciela jest osoba schorowana i nie ma mozliwosci na odwiedziny cmentarza bo jest dosc daleko za miastem,jest zalezna od syna jezeli chodzi o transport,tak wiec moje podejrzenia ze nikt tam nie byl potwierdzily sie...

Minal czerwiec,byla juz polowa lipca i czas na moj urlop...zapakowalam samochod a do niego portret,ktory namalowalam na prezent dla corki przyjaciela.....w drodze do Polski,pojechalam po rzeczy jakie zostawil moj przyjaciel na stancji,ktorej mieszkal w Norwegii....mieszkal o 700 km od mojego miasta...tak blisko i tak daleko za razem!!!!!.....Dojezdzajac na miejsce i przywitaniu gospodarza domu,musialam przepakowac samochod...wyjelam portret zeby go nie uszkodzic jest to duza praca 60x80 wiec potrzeba mu miejsca,postawilam go opierajac o bok samochodu,ten starszy pan,gospodarz stancji popatrzyl na portret i oczy zaszly mu lzami,probowal je ukryc ale widzialam zal i smutek...Ten pan zaprosil mnie na kawe ale ja chcialam pojsc jak najpredzej tam gdzie mieszkal moj przyjaciel....w pomieszczeniu bylo zimno i obco...rozgladlam sie jakby sledzac wszystko w kolo...w kacie zaobaczylam gitare.....jakos smiesznie musialo to brzmiec kiedy nagle z moich ust padlo zdanie OOOOO...GITARA TATY....sama sie zawstydzilam bo jakos smiesznie to musialo zabrzmiec....nie bylo mi latwo ale chcialam to zrobic,bo to bylo poniekad konczenie jego spraw...moja misja..

Kiedy po tym weszlam do domu z gospodarzem,opowiadadal mi o moim przyjacielu,,,,i powiedzial cos co musze zacytowac....

DZIWNA TA SPRAWA,BYLEM NA MORZU DO 20 LUTEGO...DOSTALEM SMSA OD DARKA 9 LUTEGO..WIDZIALEM NADAWCE ALE KIEDY OTWIERALEM WIADOMOSC UDERZYLA FALA I ZABRALA MI KOMORKE,NIE WIEM CZY TO BYL JAKIS ZNAK CZY JAKIE LICHO?!!!!...to byly slowa tego pana..

ten straszy czlowiek byl bardzo zwiazany z moim przyjacielem i wspominal jak Darek strofowal go mowiac NIE JESTES MOIM OJCEM I SPOKOJ MI TU....

Re: Strach...

: śr gru 01, 2010 9:14 pm
autor: jasny punkt
ZAPOMNIALAM O BARDZO WAZNYM SZCZEGOLE!!!!!



Przy wjezdzie do miasta,gdzie mieszkal moj przyjaciel miesci sie fabryka,bardzo duzy budynek na ktorym jest ogromny napis z neonowek





NA ZAWSZE.....DO KONCA ZYCIA......kiedy zobaczylam ten napis ogarnal mnie smiech,byl to jakis napad radosci dlaczego????



Przypomniala mi sie ostatnia nasza rozmowa kiedy padlo zdanie Owsiaka





DO KONCA SWIATA I JEDEN DZIEN DLUZEJ.......

przez smiech mowilam sama do siebie...prosiles mnie zebym nigdy o tobie nie zapominala...to jest niemozliwe....

Re: Strach...

: czw gru 02, 2010 8:08 am
autor: soudak040771
SOUDAK....ja nie wierze w przypadki i mysle ze najdrobniejsza rzecz jaka dzieje sie w naszym zyciu ma jakis sens i nie dzieje sie bez powodu..dlatego moja obecnosc na wlasnie takim forum usprawiedliwiona...wciaz SZUKAM DROGI I PTAM A KTO PYTA NIE BLADZI.....moej przezycia byly tak silne i tak dlugotrwale i tak polaczone ze soba ze nie moge zostawic tego w martwym punkcie..WIEC SZUKAM I WIEM ZE ZNAJDE TO CZEGO SZUKAM...


To dobrze że nie wierzysz w przypadki, bo ich po prostu nie ma... Główne wydarzenia są planowane i zawsze zaistnieją. My mamy wolną wole i jest ona związana z decyzjami, które musimy podjąć, gdy te główne wydarzenia zaistnieją.

Myślę, że nie szukasz, a już znalazłaś to czego szukałaś...


Nie moglam wytlumaczyc sobie dlaczego snil mi sie jego grob w negatywie....


To symboliczne widzenie jego oczami swojego grobu.


NA ZAWSZE.....DO KONCA ZYCIA......kiedy zobaczylam ten napis ogarnal mnie smiech,byl to jakis napad radosci dlaczego????


To telepatyczny przekaz, który zwrócił Twoją uwagę . Ten napis jest odpowiedzią gdzie w tej chwili jest i gdzie będzie w przyszłości...



PS. Zadawaj więcej pytań...

Re: Strach...

: czw gru 02, 2010 9:59 am
autor: danut
Negatyw jest bardzo ważnym symbolem..Ten grób , ta śmierc jest wrzuconym obrazem w rzeczywistośc, tak nie wygląda ten obraz w pozytywie, wiesz że w negatywie czarne jest białym i odwrotnie...i połącz to z tym znajomym, który jeszcze zyje, a ty go pytasz.."Co tu robisz skoro nie żyjesz?"...

Re: Strach...

: czw gru 02, 2010 2:53 pm
autor: jasny punkt
[quote name='danut' post='77066' date='02 grudzień 2010 - 11:59']Negatyw jest bardzo ważnym symbolem..Ten grób , ta śmierc jest wrzuconym obrazem w rzeczywistośc, tak nie wygląda ten obraz w pozytywie, wiesz że w negatywie czarne jest białym i odwrotnie...i połącz to z tym znajomym, który jeszcze zyje, a ty go pytasz.."Co tu robisz skoro nie żyjesz?"...



To dobrze że nie wierzysz w przypadki, bo ich po prostu nie ma... Główne wydarzenia są planowane i zawsze zaistnieją. My mamy wolną wole i jest ona związana z decyzjami, które musimy podjąć, gdy te główne wydarzenia zaistnieją.

Myślę, że nie szukasz, a już znalazłaś to czego szukałaś...[/quote]



Kochani,jak wczesniej pisalam czulam, jakbym dostala pudelko z puzlami i moim zadaniem jest je poukladac w jeden obraz...zaczelam wiec wracac do mojego pamietnika w ktorym zapisywalam wszystkie doznania lacznie z datami i innymi szczegolami...robilam to po to zeby nie umknal mi pamieci zaden szczegol....bo wtedy nie bardzo wiedzialam czy to czego doaswiadczam jest w ogole mozliwe..chcialam jakby patrezc na to z perspektywy...

Kiedy wracalam do zapisanych stron,wracalam do wydarzen,ktorych tu nie opisywalam bo byly to drobne szczegoly ale teraz widze ze byly bardzo wazne w tej calej historii...

Rozwijalam sie duchowo i z czasem wicej rozumialam i tym samym zaczelam bezblednie odczytywac to co zostalo mi przekazane...Kostki puzli zaczely tworzyc zarys calosci....





Po wypiciu kawy z gospodarzem mojego przyjaciela,rzucilam sie w droge do Ystad...cala podroz ok 1200 km,myslalam nad naszymi rozmowami za zycia mojego przyjaciela...kazda jedna rozmowa z nim a szczegolnie ostatnie trzy miesiace z jego zycia ziemskiego..byla jego spowiedzia ale zamiast ksiedza moj przyjaciel wybral mnie na spowiednika,ni ebyla to spowiedz z grzechow ale spowiedz z zycia....Wtedy,kiedy jeszcze moglam z nim rozmawiac,wydawalo mi sie ze niektore zdania byly gornolotne ale teraz mam pewnosc ze moj przyjaciel podswiadomie czul ze zbliza sie do konca jakiegos etapu...zblizal sie do swojej smierci..nie wiem czy o tym wiedzial ale w kazdym razie tak sie zachowywal....

Kiedy w grudniu 2009 roku pojechal do Polski na swieta,zachowywal sie dziwnie wg relacji jego rodziny,byl podenerwowany i jakby zmeczony wszystkim,byl posmutnialy....poklocil sie ze swoja corka...wyjechal....w wigilje poslal jej smsa...PAMIETAJ ZE CIE KOCHAM I BADZ GRZECZNA...nie byloby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt ze moj przyjaciel byl bardzo skrytym czlowiekiem i malo wylewnym...mowil o sobie niewiele..i nie pisal nigdy w ten sposob do corki...jego mama z ojczymem byli u nigo na kolacji wigilijnej i kiedy po tym odwozil ich na dworzec jego mama miala poczucie jakby bylo to ich pozegnanie na zawsze i kiedy spytala...synku co sie dzieje,moze jestes chory?....odpowiedzial jej tylko ze jest zmeczony....to byl jego ostatni kontakt z rodzina..Nie przerwal jednak kontaktu ze mna...mielismy kontakt codziennie,ja oczywiscie o niczym nie wiedzialam dlatego nie moglam go namawiac do kontaktow z rodzina.

Znalam go wtedy juz rok i wiem ze nie oklamal mnie w jednym szczegoliku,dlatego ze kiedy jeszcze nie wiedzielismy ze on i moja kuzynka byli kiedys malzenstwem opowiadal mi duzo o nich i jak sie pozniej okazalo wszystko co mowil bylo prawda.Kiedy po jego smierci poznalam jego mame,siostre i brata....wszystko co moj przyjaciel opowiadal mi o swoim zyciu bylo prawda...MOJ WNIOSEK

JA I MOJ PRZYJACIEL BYLISMY TACY SAMI.....DWIE TAKIE SAME ISTOTY....TAKA SAMA PRZESZLOSC I SPOSOB ZYCIA.....NIESIENIE I DAWANIE Z SIEBIE WSZYSTKIEGO DLA INNYCH.

Dlatego nadawalismy na tych samych falach,dlatego rozumielismy sie bez slow i dlatego czulam to co on czul...rozumielismy sie bez slow i gestow.Nie dane nam bylo spotkac sie fizycznie nigdy nie laczylo nas nic procz zadziwjajacej glebokiej przyjazni.ktora przeistoczyla sie w platoniczna milosc,uczucie ktorym darzylismy siebie wzajemnie ale zadne z nas nie mowilo o tym..kazde z nas to wiedzialo wiec slowa byly zbedne...

W styczniu,moj przyjaciel zaczal sie zmieniac...wspomnialam juz wczesniej o tym ze powiedzialam mojej recepcjonistce ze bardzo sie o nigo boje bo zachowuje sie tak jakby umieral...teraz wytlumacze dlaczego...

Otoz na poczatku naszej znajomosci,postawilam jemu warunek...oczywiscie nie mam nic przeciwko korespondencji ale jezeli chodzi ojakies flirty to ni jestem zainteresowana..moj przyjaciel oczywiscie powiedzial mi ze nie chodzi tu o zadne flirty ale o zwykly kontakt i dodal jeszcze....NIE MAM POJECIA DLACZEGO NAPIOSALEM AKURAT DO PANI,NA SERWISIE NORWESKIEJ POLONI BYLO PONAD 40 OSOB A WYBRALEM WLASNIE PANIA.....tak zaczela sie nasza znajomosc....TO NIE BYL PRZYPADEK!!!!!!!!!

Wracajac do stycznia.....zaczelam obawiac sie o mojego przyjaciela i mowilam to glosno osobom ktore wiedzialy o naszej znajomosci...mowilam to tez mojej corce,ktora w tamtym czasie byla na studiach w Meksyku,kiedy rozmawialam z nia na skypie padlo zdanie ....NIE WIM CO SIE DZIEJE ALE CHYBA POJADE DO POLSKI....moj przyjaciel jak sie domyslacie nie wrocil do Norwegii z urlopu swiatecznego choc mial taki zamiar..

Moje obawy spowodowaly te jego rozmowy i wyznania,jakby sie gdzies spieszyl,jakby nie chcial zeby cokolwiek bylo zapomniane..to bylo bardzo wzruszajace ale jak sie okazuje tylko jemu wiadome ze nadchodzi moment w ktorym musi powiedziec mi wszystko bo nie chce zabierac tego ze soba.....przytocze tylko najbardziej znaczace....



WIESZ GRAZYNA,SZUKALEM CIE CALE ZEYCIE A KIEDY W KONCU CIE ZNALAZLEM OKAZUJE SIE ZE JEST ZA POZNO....JUZ NIC NIE MA SENSU......zapytalam co mial na mysli ale odpowiedz jego byla dziwna.......KIEDYS TO ZROZUMIESZ



2)JESTES JASNYM PUNKTEM W MOIM ZYCIU A SERCE MASZ TAK WIELKIE ZE CZASAMI CI TEGO ZAZZROSZCE



3)MYSLE O TOBIE NAWET KIEDY NIE MYSLE



4)NIE CHCIALBYM ZEBYS PRZEZEMNIE URONILA ANI JEDNEJ LZY,NIE CHCE ZEBYS CIERPIALA



5)CZASMI ZYCIE PISZE NAM INNE SCENARIUSZE NIZ DYKTUJE SERCE



6)KAZDY MA NA ZIEMI JAKS MISJE I JA CHYBA JESTEM TWOJA MISJA



Sami przyznacie ze otrzymujac takie wyznania od kogos kto nie mowi nic,obawa o ta osobe melduje sie natychmiast



17 stycznia moj przyjaciel zdecydowal sie na krok co do ktorego nigdy zadne z nas sie nie posunie,kiedy rozmawialismy tak o naszych dzieciach nagle ni stad ni z owad,duzymi drukowanymi literami napisla mi



KOCHAM CIE.....przepraszam,

moja odpowiedz byla taka sama ale bez przepraszam,zapytalam dlaczego zdecydowal sie powiedziec mi o tym skoro umowilismy sie na cos innego a on mi na to powiedzial...



WIESZ NIGDY NIC NIE WIADOMO CO SIE MOZE STAC A CHCIALBYM ZEBYS WIEDZIALA ZE NIE JESTES MI OBOJETNA I CALYM SWOIM JESTESTWEM ZASLUGUJESZ NA KAZDA MILOSC NAWET TAKIEGO KOGOS JAK JA.....



Po tym nie mowilismy juz wiecej na ten temat .....minely trzy tygodnie i wtedy moj przyjaciel zaczal budzic mnie za pomoca swoich mysli...tydzien przed swoja smiercia



Dalej opisze dlaczego fakt ze napisal wlasnie do mnie sposrod 40 innych osob,ktore tlumacza j.polski na norweski...nie jest przypadkiem....



NIC W ZYCIU NIE JEST PRZYPADKIEM CHOC NAJLATWIEJSZYM DLA NAS STWIERDZENIEM JEST WLASNIE POWIEDZENIE ZE .....PRZYPADKOWO TO CZY PRZYPADKOWO TAMTO.....