Ciekawa opowieść
: wt lut 10, 2009 12:23 am
Chcialem sie z wami podzielic pewna historia, ktorej osobiscie nie przezylem, ale przytrafila sie ona osobom mi bliskim. Wiec najwazniejsza rola przypada w niej Panu R. druga osoba to Pani W.
Sa oni rodzenstwem w przedziale wieku miedzy 40 a 50 lat. Mezczyzna mieszka na stale w malej wsi w woj. Opolskim tuz przy granicy z Czechami, jego siostra byla tam akurat w odwiedzinach.
Cala sytuacja wygladala tak... Byl to listopad 2008r, zmrok zapadl dosc wczesnie, Pan R poszedl odwiedzic rodzine w drugim koncu wioski, jego siostra byla w tym czasie w domu. Minelo juz okolo 4 godzin od wyjscia R. bylo kilka minut po 20, Pani W. zajmowala sie jakimis pracami w kuchni. W trakcie rozmowy ze mna powiedziala mi, ze miala wrazenie, ze ktos jest za oknem, okna kuchenne wychodza na ogrod, ktory jest z kazdej strony otoczony plotem, szlyszala jak ujadaja psy sasiadow. Pomyslala ze to na pewno R. chce ja wystraszyc i zaraz wyskoczy do okna z krzykiem, ale nic takiego sie nie stalo. Minelo kilkanascie minut i do domu "wpadl" Pan R. Gdy siostra go zobaczyla od razu pomyslala ze stala sie jakas tragedia, ktos umarl albo cos takiego, bo na jego twarzy malowal sie strach i przerazenie, wygladal jakby byl w szoku po jakims okropnym przezyciu. Musze tu dodac ze Pan R. jest znany z tego ze lubi robic zarty, o czym sam sie przekonalem. Jednak tym razem jak twierdzi Pani W. mowiac ze dobrze go zna i wie kiedy udaje, na pewno nie zartowal. A wiec do rzeczy, wracajac do domu szedl szosa asfaltowa, ktora przebiega wzdluz wsi, odcinek okolo 1km, moze nieco wiecej. Mniej wiecej w polwie drogi znajduje sie przystanek PKS, sam przystanek wyglada raczej na jakas altanke lub maly sklepik ze spadzistym dachem, niz na normalny przystanek, no ale mniejsza o to. Szedl prawa strona drogi, a wiec gdy byl na wyskokosci przystanku dzielila go od niego odleglosc max. 2 metrow. I wlasnie gdy byl w tym miejscu cos zwrocilo jego uwage, odwrocil glowe i zobaczyl blizej nieokreslona postac stojaca i patrzaca na niego, a dokladniej mowiac, gdy na nia spojrzal, jak twierdzi z jej oczu wystrzelily dwa promienie swietlne skierowane w jego strone. Jeszcze jedna rzecz to kolor tej postaci, mianowicie byl prawdopodobnie bialy lub jasny szary, albo cos podobnego, ale czy to bylo jakies odzienie czy skora, tego nie jest w stanie stwierdzic. Po tym co sie stalo, rzucil sie do ucieczki, przebiegl cala droge do domu. Reszte napisalem wyzej w relacji siostry.
Nie bylem poczatkowo przekonany co do tej opowiesci uslyszanej od Pani W. z powodow jakie podalem wyzej, jednak w grudniu mialem okazje rozmawiac osobiscie ze swiadkiem, zazwyczaj lubi wszystkim opowiadac o swoich dowcipach po kilka razy i cieszyc sie, ze udalo mu sie kogos oszukac. Tu jednak z trudem udalo mi sie wyciagnac z niego jakiekolwiek informacje, niechetnie chcial o tym mowic i najwyrazniej nie bylo mu do smiechu, to wlasnie sklonilo mnie, aby zastanowic sie nad tym glebiej.
Moze macie jakies sygnaly o podobnych zdarzeniach, bo sam nie wiem co o tym myslec.
Pozdrawiam
Sa oni rodzenstwem w przedziale wieku miedzy 40 a 50 lat. Mezczyzna mieszka na stale w malej wsi w woj. Opolskim tuz przy granicy z Czechami, jego siostra byla tam akurat w odwiedzinach.
Cala sytuacja wygladala tak... Byl to listopad 2008r, zmrok zapadl dosc wczesnie, Pan R poszedl odwiedzic rodzine w drugim koncu wioski, jego siostra byla w tym czasie w domu. Minelo juz okolo 4 godzin od wyjscia R. bylo kilka minut po 20, Pani W. zajmowala sie jakimis pracami w kuchni. W trakcie rozmowy ze mna powiedziala mi, ze miala wrazenie, ze ktos jest za oknem, okna kuchenne wychodza na ogrod, ktory jest z kazdej strony otoczony plotem, szlyszala jak ujadaja psy sasiadow. Pomyslala ze to na pewno R. chce ja wystraszyc i zaraz wyskoczy do okna z krzykiem, ale nic takiego sie nie stalo. Minelo kilkanascie minut i do domu "wpadl" Pan R. Gdy siostra go zobaczyla od razu pomyslala ze stala sie jakas tragedia, ktos umarl albo cos takiego, bo na jego twarzy malowal sie strach i przerazenie, wygladal jakby byl w szoku po jakims okropnym przezyciu. Musze tu dodac ze Pan R. jest znany z tego ze lubi robic zarty, o czym sam sie przekonalem. Jednak tym razem jak twierdzi Pani W. mowiac ze dobrze go zna i wie kiedy udaje, na pewno nie zartowal. A wiec do rzeczy, wracajac do domu szedl szosa asfaltowa, ktora przebiega wzdluz wsi, odcinek okolo 1km, moze nieco wiecej. Mniej wiecej w polwie drogi znajduje sie przystanek PKS, sam przystanek wyglada raczej na jakas altanke lub maly sklepik ze spadzistym dachem, niz na normalny przystanek, no ale mniejsza o to. Szedl prawa strona drogi, a wiec gdy byl na wyskokosci przystanku dzielila go od niego odleglosc max. 2 metrow. I wlasnie gdy byl w tym miejscu cos zwrocilo jego uwage, odwrocil glowe i zobaczyl blizej nieokreslona postac stojaca i patrzaca na niego, a dokladniej mowiac, gdy na nia spojrzal, jak twierdzi z jej oczu wystrzelily dwa promienie swietlne skierowane w jego strone. Jeszcze jedna rzecz to kolor tej postaci, mianowicie byl prawdopodobnie bialy lub jasny szary, albo cos podobnego, ale czy to bylo jakies odzienie czy skora, tego nie jest w stanie stwierdzic. Po tym co sie stalo, rzucil sie do ucieczki, przebiegl cala droge do domu. Reszte napisalem wyzej w relacji siostry.
Nie bylem poczatkowo przekonany co do tej opowiesci uslyszanej od Pani W. z powodow jakie podalem wyzej, jednak w grudniu mialem okazje rozmawiac osobiscie ze swiadkiem, zazwyczaj lubi wszystkim opowiadac o swoich dowcipach po kilka razy i cieszyc sie, ze udalo mu sie kogos oszukac. Tu jednak z trudem udalo mi sie wyciagnac z niego jakiekolwiek informacje, niechetnie chcial o tym mowic i najwyrazniej nie bylo mu do smiechu, to wlasnie sklonilo mnie, aby zastanowic sie nad tym glebiej.
Moze macie jakies sygnaly o podobnych zdarzeniach, bo sam nie wiem co o tym myslec.
Pozdrawiam