Strona 1 z 1

duchy w Szwecji

: śr cze 10, 2009 11:06 am
autor: asiatko31
statek

Dryfując po lodowatych wodach północy, lód otoczył i przypieczętował los okrętu Baychimo. Baychimo był solidnym stalowym parowcem o wyporności 1,322 ton, wybudowanym w Szwecji w 1914 roku. Znajdował się w posiadaniu Przedsiębiorstwa Handlowego Hudson. Miał jeden wysoki komin, okrągły mostek, długi, wysoki dziób i był przystosowany do pływania w trudnych warunkach panujących na wodach północnych. Baychimo pierwotnie wykorzystywany był do zbierania futer od eskimoskich traperów wzdłuż Wyspy Wiktorii (północno-zachodnie wybrzeża terenów Kanady). Torował szlak handlowy futer z eskimoskimi osadami dookoła morza Beaufort, przemierzając go wiele razy przez najbardziej zdradzieckie i niebezpieczne morza na świecie na przestrzeni 2,000 mil. Każdego roku wypływał na regularne rejsy, dostarczając jedzenie, paliwo i inne zapasy do samotnych placówek w zamian za futra. Zawsze odważnie i do przodu stawiając wyzwania ciężkim i trudnym warunkom, jakie napotykał na swojej drodze. 6 lipca 1931 roku, Baychimo opuścił Vancouver, z kapitanem John`em Cornwell`em i 36 osobową załogą na pokładzie. Spodziewali się, jak zwykle, ciężkiej i trudnej podróży ... każda z ich wypraw była trudna. Dnie i noce pod przymglonymi promieniami słońca, parowiec odważnie płynął ku wschodowi. W każdym porcie, do którego zawinął okręt, załoga pracowała w pocie czoła rozładowując ciężkie zapasy i ładując na pokład cenne futra. Gdy Baychimo dotarł do końca swej stałej drogi handlowej, kapitan z ulgą wydał polecenie powrotu i okręt został zawrócony do Vancouver. Niestety w tych ponurych, północnych pustkowiach zima w tym roku przyszła bardzo wcześnie. 1 października lód otoczył i przypieczętował los parowca na zawsze. Silnik zatrzymał się. Słychać było tylko przeraźliwe skrzypienie kadłuba okrętu. Stwierdzono, że zbliża się olbrzymia zamieć śnieżna, a że okręt znajdował się niedaleko wioski, której Przedsiębiorstwo miało schronienia w postaci drewnianych chatek, zbudowanych na lądzie, kapitan nakazał niezwłocznie udać się do nich idąc po lodzie. Załoga pozostała tam przez dwa dni. Wtedy pierwszy raz w dziwnej historii Baychimo, lód zaczął powoli pękać i rozluźniać się, uwalniając tym samym unieruchomiony okręt. Z tego też względu załoga niezwłocznie pobiegła na pokład. Przez 3 okrągłe godziny parowiec płynął w kierunku zachodnim na pełnych obrotach. Wydawało się, że katastrofę udało się uniknąć. Niestety lód raz jeszcze chwycił i ponownie unieruchomił Baychimo. Załoga wysłała przez radio sygnał SOS. Desperacja załogi trwała do 15 października, aż Przedsiębiorstwo Handlowe zdecydowało się wysłać dwa samoloty z bazy w Nome w odległości 600 mil od miejsca zdarzenia. Uratowano 22 członków z całej załogi, pozostawiając kapitana parowca i 14-tu ludzi. Mieli oni czekać na moment, kiedy lód odpuści i uwolni statek wraz z jego cennym ładunkiem. Zakładając, że musieliby czekać nawet rok, zbudowali małe schronienie na lodzie około jednej mili od brzegu. Ich pobyt okazał się krótki i wstrząsający. Podczas ciemnej nocy 24 listopada, rozpętała się potworna zamieć śnieżna, która złapała w pułapkę ludzi w ich schronieniu. Kiedy burza ustała, załoga wybiegła na zewnątrz zimowego mroku i zauważyli, że Baychimo zniknął. Doszli do wniosku, że okręt został roztrzaskany i zatopiony. Po kilku dniach eskimoski myśliwy oznajmił zadziwiającą wiadomość. Twierdził on, że widział parowiec w odległości 45 mil w kierunku północno-zachodnim. Okręt widmo? miotany niczym marionetka przez siły natury, wodę, wiatr, lodowce. 15 osób załogi Baychimo udała się w miejsce wskazane przez Eskimosa. Dla kapitana Corn`wella było już oczywiste, że szanse ocalenia okrętu są znikome. Wszyscy wrócili do domu porzucając parowiec na zawsze. Minęły miesiące, kiedy to baza przedsiębiorstwa w Vancouverze otrzymała dziwne sprawozdania Eskimosów, którzy twierdzili, że ich zagubiony statek znów został zauważony ok. 100 mil na wschód. Pewnej grupie Eskimosów udało się podpłynąć pod burtę parowca i dostać na pokład, ale po chwili rozpętała się gwałtowna burza i zamieć śnieżna. Eskimosi zostali schwytani w pułapkę na pokładzie statku widma. Byli uwięzieni bez jedzenia przez 10 dni zanim udało im się wydostać. Do dnia dzisiejszego legenda statku widma, parowca Baychimo jest dobrze znana wśród Eskimosów zamieszkujących tamte tereny. Dużo z nich widuje okręt podczas swych koczowniczych podróży. We wrześniu 1935, był widziany u wybrzeży Alaski. Zawsze unikał rozgniatających sił lodu i przeżył najgorsze burze polarne. Natura okazała się niezdolna by unicestwić okręt, ale i człowiek był jednocześnie bezradny, by przejąć nad nim kontrolę. W listopadzie 1939 roku, pewien kapitan Hugh Polson dostrzegł okręt Baychimo w znacznej odległości od jego statku. Kry lodowe jednak nie pozwoliły mu na podjęcie czynności ratunkowych. Po roku 1939, Baychimo był widywany wiele razy, głównie przez Eskimosów, ale czasami przez białych odkrywców, kupców i pilotów. Zawsze zdołał ujść jakimkolwiek interwencjom, dryfując samotnie i bez załogi. W marcu 1962 roku, mała grupa Eskimosów zauważyła go ponownie podczas połowów. Płynął odważnie daleko od wyludnionej linii brzegowej morza Beafort. Jeszcze raz nie było żadnego sposobu schwytania go, więc pozostawili rdzewiejący, bezzałogowy okręt dryfujący ku nieznanemu. Ostatnie zarejestrowane widzenie wydarzyło się w 1969 roku, 38 lat od kiedy pozostał opuszczony. Na początku lat 90 -tych, przedstawiciel Przedsiębiorstwa Handlowego Hudson z centralą w Winnipeg, oznajmił, iż nie można jednoznacznie określić, czy Baychimo nadal unosi się na wodach. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że parowiec nadal żegluje, niczym szary duch, który odmawia wejścia na pokład i nie chce wrócić pod kontrolę człowieka.

Niewyjaśnione 2006-12-07



Dokładnie o dwunastej w nocy, na pola koło zamku Bäckaskog, wpada z impetem duch Karola XV. Duch widywany jest na czarnym koniu i nie wzbudza zbytniej trwogi. Karol był władcą lubianym i liberalnym, żył stosunkowo niedawno. Bäckaskog dzierżawił aż do swojej śmierci w 1872 roku...

To z jego osobą pracownicy zamku wiążą dziwną historię, która powtarza się codziennie rano. Otóż w jednej z nieużywanych komnat, ktoś zostawia zawsze nie pościelone łóżko. Jak to możliwe, skoro komnata jest zamknięta? Ale to nie wszystkie tajemnice starej siedziby. Dziś wspaniała, położona pomiędzy dwoma jeziorami, posiadłość zamieniona została w luksusowy hotel. Niekiedy goście widują w lustrach twarz młodej kobiety, która pojawia się na chwilę, po czym znowu znika. Jeśli jednak turysta czy gość hotelowy nie będzie miał akurat szczęścia, i na ducha nie trafi, może sobie zamówić specjalne zwiedzanie, podczas którego pracownicy zamku zaaranżują coś ekstra. Szwedzkie duchy są jednak bardzo spokojne. I zdyscyplinowane. Podczas zwiedzania nie trzeba łapać się za serce.

Onet.pl podróże



Tyle razy słyszałam o szwedzkich duchach ze postanowiłam opisać. Większość Szwedów opowiada ze duchy u nich są spokojne. Nawet większość Szwedów mieszka razem z duszyczkami. Ale jaka jest prawda to tylko oni sami wiedza

Re: duchy w Szwecji

: śr cze 10, 2009 12:02 pm
autor: Bardock
Co kraj, to obyczaj, wszędzie znajdziesz wiele opowiastek na temat duchów. ;)

Re: duchy w Szwecji

: śr cze 10, 2009 12:23 pm
autor: asiatko31
Tak w każdym kraju znajdę wiele opowiastek ale podoba mi się to ze oni nie uciekają z takich mieszkań/domów , nie panikują..... Sami zaczyna działać aby taka duszyczka poszła w stronę „ światła „ lub nadal mieszkają z taka duszyczką no pod warunkiem ze jest dobra.

Re: duchy w Szwecji

: pt cze 12, 2009 11:07 am
autor: Konrad666
Fajna opowieść. Zgadzam się z przedmówcami, że każdy kraj ma swoje opowieści-legendy na temat duchów. I różnią się nieco od siebie. Tak jak Asia napisała opowieści o szwedzkich duchach są wyjątkowe, bo ludzie podchodzą do nich inaczej, nie sieją od razu paniki i propagandy.

Fajne są też opowieści o duchach z wysp brytyjskich...z resztą to miejsce jest pełne tajemniczości...