Cud w Białymstoku
: śr wrz 30, 2009 10:53 am
Uwaga! Tekst czytelny wyłącznie dla osób zalogowanych.
"W miejscowości Sokółka (PODLASKIE) kapłan upuścił komunikant, czyli hostię przeznaczoną dla wiernych. Nie można go było podać wiernym, został więc umieszczony w naczyniu liturgicznym z wodą, gdzie miał się rozpuścić. Po kilku dniach woda zmieniła kolor na czerwony - opisuje lokalny "Kurier Poranny". W dodatku okazało się, że w naczyniu znajdowało się coś jeszcze. Po zbadaniu przez niezależnych specjalistów okazało się, że jest to kawałek ludzkiego mięśnia sercowego".
Pomijam milczeniem formę jaką przyjął piszące powyżej słowa dziennikarz, no chyba, że jest niewierzący ale zastanawia mnie inny fakt.
Breję, którą badało dwóch niezależnych lekarzy zastanowił fakt stwierdzenia fragmentu mięśnia sercowego człowieka w agonii. Sprawa kwalifikuje się do postępowania kryminalnego POLICJI , ciekawe co z tym zrobią. Ponieważ nie wierzę aby w tej miejscowości dokonał się cud, śledźmy uważnie tę sprawę, Kościół potrzebuje zwłaszcza teraz mocnego wsparcia, wierni zaczęli robić gwałtowny odwrót.
Nie dalej jak wczoraj doznałem lekkiego szoku. Owszem wiem o tym, że urzędnicy kościelni - księża zmuszeni są znowu "liczyć jajca na ołtarzu", a to za sprawą zmniejszonych wpływów, ale to co widziałem było już przesadą.
Uwaga! Tekst czytelny wyłącznie dla osób zalogowanych.
A ty ośle… wierz i płać
Dojechałem do celu podróży, automatyczna brama otwiera się bezszelestnie, tuż za nią duży parking wyłożony nowoczesną kostką brukową – wjeżdżam. Szpaler kolorowych aut przeróżnych marek błyszczy w słonecznej poświacie. Wprawnym okiem oceniam, że przeciętna wieku samochodów to 2008 rok.
Powoli wtaczam mojego „dwutonowca” na jedno z wolnych miejsc, haniebnie wystający, przeszklony „kuper” blokuje swobodny wyjazd, cóż, trudno, w tym miejscu nikt nie zwróci mi uwagi, nikt nie przeklnie, jestem na terenie należącym do księży Werbistów z Laskowic Pomorskich.
Dzisiaj dzień wyjątkowy, rozpoczynają się uroczystości pogrzebowe jednego z księży tam mieszkających. Z każdą chwilą przybywa duchownych, przyjaciół, ludzi świeckich i głębokiej wiary. Na ich twarzach jawi się wyraz niezwykłego skupienia i zadumy. Kątem oka spoglądam w górę oczekując, że zza chmur niespodziewanie pojawi się „oko opatrzności”, a głos w niebiesiech zapyta: a ty cholero, czemu znowu ubrany jesteś w sposób nieodpowiedni i jeszcze w szybie masz wystawiony napis „PRESS”? Jak nie z TVN-u to z jakich mediów los prowadzi? Gdyby miało to „coś” wgląd w moją duszę widziałoby to, że pojawił się niezależny – czyli ktoś nieobliczalny ale szczery. Niestety, opatrzność miała to wszystko w nosie i zrobiła to, co mogła - „odkręciła kurki” w efekcie lunęło jak na koniec lata przystało.
Ile osób pomyślało w podobny sposób…, że nawet niebo płacze nad duchownym, który opuścił ten padół pełen łez , nie wiem ale wszystko wyglądało jakoś dziwnie.
Wokół mnie wielki budynek utrzymany w formie prostokąta o gigantycznej powierzchni, wszystko jako żywo przypomina zabudowę z lat siedemdziesiątych, ot późny Gierek ale to tylko wrażenie. Kompleks jest bardzo zadbany, mam wrażenie, że „wpompowano” tutaj gigantyczne kwoty. Przed tylnym wyjściem stoi wielka popielniczka i właśnie wokół niej skupia się coraz większe grono osób ubranych na czarno, ludzie w różnym wieku, atmosfera ulega rozluźnieniu. Śmiejąc się i paląc papierosy opowiadają różne historie - dawno się nie spotkali. Tłum rośnie, moją uwagę przykuwa nienaturalność gestów i mimika twarzy, są jak aktorzy, którzy za chwilę wyjdą na scenę, jednak jeszcze w ostatniej chwili powtarzają role. Starsze kobiety i mężczyźni – „działacze parafialni” są zachwyceni, tyle nabożnej czci skupionej na kilku metrach kwadratowych. Zaczynam powoli rozumieć fenomen pewnego księdza z miasta słynącego z pierników.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tłum rzednie i znika, by po chwili pojawić się ponownie, tym razem „uzbrojony” w „barwne kostiumy”. Kawalkada rusza do świątyni. Zostałem sam, skorzystałem z tej chwili i „bez nabożnej czci” wyciągnąłem z paczki ulubionego „Marsa”, wreszcie mam czas aby rozejrzeć się po okolicy.
Zewsząd dochodzą do mnie namacalne dowody tego, że pojęcie - „dobra kościelne” znaczą tylko jedno – przepych. Absolutnie nie ma tutaj możliwości jakiegokolwiek porównania tej nieruchomości z np. Pelplinem, jednak i to miejsce robi wrażenie. Wielki budynek w którym mieści się kuchnia i zapewne stołówka, gigantyczna jak na miejscowe warunki księgarnia, dziesiątki pomieszczeń i wszechobecne krzyże.
Najbardziej naturalnie w tym miejscu wyglądają chyba tylko… kasztanowce.
Stare porzekadło mówi: „kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie” – jest absolutnie prawdziwe! Wiara, to chyba najlepszy interes i firma świata, i to z jakimi tradycjami! Nawet „SKOK” Stelczyka wysiada. Kościół ma ponad dwa tysiące lat doświadczenia i problemy, przybywa mu konkurentów, którzy również chcą się „załapać” na wdowi grosz. Ten ostatni płynie szerokim strumieniem. Niestety, dawna rzeka wymarła wraz z pokoleniem pamiętającym wojnę. Czy za kilka lat ów strumień zamieni się w strużkę? Zapewne tak, jednak agonię można przedłużyć, sprzedając dobra kościelne, a te są równie wielkie jak pola naftowe w Kuwejcie.
To tylko kwestia czasu, gigant zachwiał się w posadach, a alternatywy nie widać – odeszła wraz z Wojtyłłą.
Po tej wizycie najbardziej w pamięci utkwią mi chyba …brzuchy, tak wielkich jak księża nie ma chyba nikt, nawet Amerykanie odżywiający się śmieciami.
Pozdrawiam
"W miejscowości Sokółka (PODLASKIE) kapłan upuścił komunikant, czyli hostię przeznaczoną dla wiernych. Nie można go było podać wiernym, został więc umieszczony w naczyniu liturgicznym z wodą, gdzie miał się rozpuścić. Po kilku dniach woda zmieniła kolor na czerwony - opisuje lokalny "Kurier Poranny". W dodatku okazało się, że w naczyniu znajdowało się coś jeszcze. Po zbadaniu przez niezależnych specjalistów okazało się, że jest to kawałek ludzkiego mięśnia sercowego".
Pomijam milczeniem formę jaką przyjął piszące powyżej słowa dziennikarz, no chyba, że jest niewierzący ale zastanawia mnie inny fakt.
Breję, którą badało dwóch niezależnych lekarzy zastanowił fakt stwierdzenia fragmentu mięśnia sercowego człowieka w agonii. Sprawa kwalifikuje się do postępowania kryminalnego POLICJI , ciekawe co z tym zrobią. Ponieważ nie wierzę aby w tej miejscowości dokonał się cud, śledźmy uważnie tę sprawę, Kościół potrzebuje zwłaszcza teraz mocnego wsparcia, wierni zaczęli robić gwałtowny odwrót.
Nie dalej jak wczoraj doznałem lekkiego szoku. Owszem wiem o tym, że urzędnicy kościelni - księża zmuszeni są znowu "liczyć jajca na ołtarzu", a to za sprawą zmniejszonych wpływów, ale to co widziałem było już przesadą.
Uwaga! Tekst czytelny wyłącznie dla osób zalogowanych.
A ty ośle… wierz i płać
Dojechałem do celu podróży, automatyczna brama otwiera się bezszelestnie, tuż za nią duży parking wyłożony nowoczesną kostką brukową – wjeżdżam. Szpaler kolorowych aut przeróżnych marek błyszczy w słonecznej poświacie. Wprawnym okiem oceniam, że przeciętna wieku samochodów to 2008 rok.
Powoli wtaczam mojego „dwutonowca” na jedno z wolnych miejsc, haniebnie wystający, przeszklony „kuper” blokuje swobodny wyjazd, cóż, trudno, w tym miejscu nikt nie zwróci mi uwagi, nikt nie przeklnie, jestem na terenie należącym do księży Werbistów z Laskowic Pomorskich.
Dzisiaj dzień wyjątkowy, rozpoczynają się uroczystości pogrzebowe jednego z księży tam mieszkających. Z każdą chwilą przybywa duchownych, przyjaciół, ludzi świeckich i głębokiej wiary. Na ich twarzach jawi się wyraz niezwykłego skupienia i zadumy. Kątem oka spoglądam w górę oczekując, że zza chmur niespodziewanie pojawi się „oko opatrzności”, a głos w niebiesiech zapyta: a ty cholero, czemu znowu ubrany jesteś w sposób nieodpowiedni i jeszcze w szybie masz wystawiony napis „PRESS”? Jak nie z TVN-u to z jakich mediów los prowadzi? Gdyby miało to „coś” wgląd w moją duszę widziałoby to, że pojawił się niezależny – czyli ktoś nieobliczalny ale szczery. Niestety, opatrzność miała to wszystko w nosie i zrobiła to, co mogła - „odkręciła kurki” w efekcie lunęło jak na koniec lata przystało.
Ile osób pomyślało w podobny sposób…, że nawet niebo płacze nad duchownym, który opuścił ten padół pełen łez , nie wiem ale wszystko wyglądało jakoś dziwnie.
Wokół mnie wielki budynek utrzymany w formie prostokąta o gigantycznej powierzchni, wszystko jako żywo przypomina zabudowę z lat siedemdziesiątych, ot późny Gierek ale to tylko wrażenie. Kompleks jest bardzo zadbany, mam wrażenie, że „wpompowano” tutaj gigantyczne kwoty. Przed tylnym wyjściem stoi wielka popielniczka i właśnie wokół niej skupia się coraz większe grono osób ubranych na czarno, ludzie w różnym wieku, atmosfera ulega rozluźnieniu. Śmiejąc się i paląc papierosy opowiadają różne historie - dawno się nie spotkali. Tłum rośnie, moją uwagę przykuwa nienaturalność gestów i mimika twarzy, są jak aktorzy, którzy za chwilę wyjdą na scenę, jednak jeszcze w ostatniej chwili powtarzają role. Starsze kobiety i mężczyźni – „działacze parafialni” są zachwyceni, tyle nabożnej czci skupionej na kilku metrach kwadratowych. Zaczynam powoli rozumieć fenomen pewnego księdza z miasta słynącego z pierników.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki tłum rzednie i znika, by po chwili pojawić się ponownie, tym razem „uzbrojony” w „barwne kostiumy”. Kawalkada rusza do świątyni. Zostałem sam, skorzystałem z tej chwili i „bez nabożnej czci” wyciągnąłem z paczki ulubionego „Marsa”, wreszcie mam czas aby rozejrzeć się po okolicy.
Zewsząd dochodzą do mnie namacalne dowody tego, że pojęcie - „dobra kościelne” znaczą tylko jedno – przepych. Absolutnie nie ma tutaj możliwości jakiegokolwiek porównania tej nieruchomości z np. Pelplinem, jednak i to miejsce robi wrażenie. Wielki budynek w którym mieści się kuchnia i zapewne stołówka, gigantyczna jak na miejscowe warunki księgarnia, dziesiątki pomieszczeń i wszechobecne krzyże.
Najbardziej naturalnie w tym miejscu wyglądają chyba tylko… kasztanowce.
Stare porzekadło mówi: „kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie” – jest absolutnie prawdziwe! Wiara, to chyba najlepszy interes i firma świata, i to z jakimi tradycjami! Nawet „SKOK” Stelczyka wysiada. Kościół ma ponad dwa tysiące lat doświadczenia i problemy, przybywa mu konkurentów, którzy również chcą się „załapać” na wdowi grosz. Ten ostatni płynie szerokim strumieniem. Niestety, dawna rzeka wymarła wraz z pokoleniem pamiętającym wojnę. Czy za kilka lat ów strumień zamieni się w strużkę? Zapewne tak, jednak agonię można przedłużyć, sprzedając dobra kościelne, a te są równie wielkie jak pola naftowe w Kuwejcie.
To tylko kwestia czasu, gigant zachwiał się w posadach, a alternatywy nie widać – odeszła wraz z Wojtyłłą.
Po tej wizycie najbardziej w pamięci utkwią mi chyba …brzuchy, tak wielkich jak księża nie ma chyba nikt, nawet Amerykanie odżywiający się śmieciami.
Pozdrawiam