NIEBA i PIEKŁA
: czw paź 29, 2009 8:26 pm
Ten, kto zapoznał się z książkami Roberta Monroego, Bruce a Moena, Michaela Newtona, czy tekstami Emmanuela Swedenborga odnosi nieodparte wrażenie, że podróżnicy OBE wędrujący po Zaświecie znajdują się w konkretnej rzeczywistości, mając pełną świadomość miejsc, w których przebywają. Nie zostaje im pokazane wszystko, co tworzy wspomnianą rzeczywistość, ale to, co mogą zobaczyć i przeżywać, stanowi odbicie autentyczności Zaświata
Nie jest przy tym pewne, że wszyscy pełnoprawni już rezydenci Zaświata, a więc ci, którzy trwale opuścili swoje powłoki cielesne, wiedzą więcej niż podróżnicy OBE
Np. Bruce Moen wspomniał o przypadku, gdy jeden z przewodników, który go oprowadzał, poprosił, by, wracając z innego miejsca, do jakiego dotrze w swoich podróżach poza ciałem, opowiedział mu o tym, czego się tam dowie. Wynikałoby z tego pośrednio, że wybitniejsze jednostki mają prawdopodobnie dostęp do pełniejszej wiedzy o Zaświecie, natomiast dla przeciętnych bytów przeznaczone są rejony, w których mogą one realizować i kontynuować swoje działania, przemyślenia, przekonania i wierzenia, przeniesione ze świata fizycznego.
Jakże rozczarowani będą ortodoksyjni wyznawcy różnych religii, kiedy trafią do swoich nieb (zob. piąty tom wieloksięgu Bruce'a Moena), i jakże dla odmiany pozytywnie zaskoczona może poczuć się na początku swojego bytu w pozaziemskich piekła wszelka psychiczna swołocz ze światów fizycznych.
Swedenborg w swoich zapiskach stwierdza, że kto na Ziemi oddał się służbie Bogu, zrezygnował z dóbr materialnych, stłumił własną seksualność i katuje się psychicznie oraz fizycznie, nie myjąc się, nie zmieniając ubrania, żyjąc w brudnej norze i nieustannie umartwiając się -jeżeli tylko chce, bez przeszkód może kontynuować takie właśnie życie w Zaświecie po śmierci fizycznej.
Piekieł w Zaświecie jest tyle, ile rodzajów zła
Robert Monroe trafił kiedyś w swoich wędrówkach do miejsca, gdzie zebrali się wszyscy dewianci seksualni, którzy nie potrafili wyrzec się po śmierci swoich upodobań i preferencji. Patrzył na nich, jak kłębią się nadzy niczym stado robali, pełzają po sobie i dotykają obleśnie. Z jego relacji wynika, że wyciągnął z tego stosu za nogi kilka osób, mężczyzn i kobiet, ale gdy tylko ich puścił, oni - nieświadomi niczego wokół, poza swoimi erotycznymi doznaniami - wpełzali z powrotem do kłębowiska ciał.
Czy dla nich było to niebo, czy piekło? Na tak postawione pytanie musieliby odpowiedzieć sami. Można co najwyżej przypuszczać, że trwoniąc energię na tego rodzaju nieustanne igraszki - z wolna tracili ją i skazywali na nieodwracalną degradację, roztapiając się w zaświatowym niebycie. Bruce Moen mówi o jeszcze innych piekłach. Pisze on o zatracie tych dusz, które nie zdają sobie sprawy z faktu, iż postępują tak samo jak na Ziemi i nadal uprawiają swoje zbrodnie, złodziejstwa i oszustwa, tracąc przy tym własny potencjał energetyczny, aż w końcu - osłabieni - giną, podobnie jak ci z piekła erotycznego Roberta Monroego.
Na szczęście, jak pisze Moen, nieszczęśników tych nikt nie pozostawia samym sobie. Wszyscy przebywający aktualnie w jakimś piekle, są bowiem członkami określonych grup, które Moen nazywa dyskami. Przedstawiciele owych dysków - bardzo często z pozytywnym skutkiem - wyciągają z piekieł towarzyszy swoich grup, doprowadzając ich świadomość do stanu, który umożliwia wyzwolenie się z kieratu złych uczynków przyniesionych ze świata fizycznego. Nie jest możliwe wyciągnięcie z takiego piekła kogoś niezresocjalizowanego. Bruce Moen podaje, że odzyskiwacze płaczą, jeżeli konkretnej duszy nie da się uratować. Dysk traci bowiem w ten sposób jednostkę, która trwoni potencjał energetyczny, nie przyjmując kierowanej w jej stronę pozytywnej energii miłości.
W podobny sposób autor Podróży w nieznane. Podróży poza wszelkie wątpliwości Świadomych podróży w niefizyczne światy i Podróży do ojca ciekawości przedstawia zaświatowe nieba. Skąd liczba mnoga? Bo każde, nawet najmniejsze wyznanie religijne w świecie fizycznym ma swoją niebiańską niszę w Zaświecie. Jeśli relacje Moena są prawdziwe, wygląda na to, że niebo każdego wyznania wygląda tak, jak wyobrażają je sobie jego przedstawiciele. Przebywającym w tych niebach niczego nie brakuje, drzewa ciągle rodzą owoce, nie ma agresji wśród zwierząt itd. A jednak Moen
nazywa nieba pustymi.
Dlaczego? Gdyż do każdego z nich, oprócz szeregowych wyznawców, trafiają kapłani, którzy nadal w swoich niebach utrzymują religijny rygor. Istnieje tam
obowiązek uczestniczenia w obrządkach i rytuałach, takich, jakie obowiązywały na Ziemi, w dalszym ciągu wymaga się przestrzegania zasad życiowych obowiązujących w obrębie wyznawanego światopoglądu i po staremu straszy wiernych strąceniem do piekła, jeśli zaczynają oni mieć wątpliwości co do słuszności swojego postępowania. Podobnie, jak na Ziemi, nazywa się ich niewiernymi i na jakimś etapie ostrzeżeń przeprowadza rytuał strącenia do piekła, gdyż funkcjonariusze konkretnej religii w swoim niebie posiadają taką możliwość.
W każdym z owych nieb na życzenie wiernych ukazują się także ich prorocy. Oczywiście nie są to autentyczni prorocy, lecz istoty z wyższych poziomów, które przedstawiają się wiernym w taki sposób, jak chcą oni ich widzieć, zachowując się tak, jak wierni postrzegali ich jeszcze na Ziemi. Kapłanom poszczególnych wyznań nie zawsze jest to w smak, gdyż, podobnie jak na Ziemi, wyzyskują oni swoich wiernych. Tu czynią to na gruncie materialnym, tam - psychicznie, w efekcie czego zdarza się, że byty przywołane przez wiernych nazywane są przez kapłanów szatanami. Wielu odzyskiwaczy z konkretnych dysków próbuje wyrwać zakotwiczone w tego rodzaju niebach osoby, które są wykorzystywane i prześladowane przez kapłanów, przechwytując jednostki strącane do piekieł. Często przy tym okazuje się, że przebywający w owych niebach nie są w nich szczęśliwi, lecz nie wiedzą, jak się stamtąd wyrwać, a straszeni piekłem stają się bezwolni.
Strach przed piekłem wyniesiony jeszcze z Ziemi ogranicza ich wolę także po śmierci, gdyż nie wiedzą,
jak jest naprawdę.
Zaświat - wedle podróżników OBE -to wielce złożona sfera i na ogół, szczególnie w strefach specjalistycznych (niebo, piekło), dzieje się w nim to, czego ich mieszkańcy oczekują, albo co zakodowano w umysłach osób powracających ze świata fizycznego. Dlatego w swoim piekle mordercy wciąż zabijają złodzieje okradają, a oszuści nawzajem oszukują.
Czy ten obraz Zaświata - piekła i nieba - wynikający z relacji podróżników OBE, zmieniłby stosunek wiernych do wiary i kapłanów, gdyby powszechnie dotarł do ich świadomości? Relacje podróżujących poza ciałem wydają się bardziej wiarygodne, niż filozofie brane z rękawa i wygłaszane ex catedra dogmaty, wsparte nawoływaniami: daj, daj, daj... Kapłani, którzy tak właśnie postępują, nie zdają sobie sprawy z tego, że, owszem, trafią do swojego nieba, jednak, jeżeli tam nie oprzytomnieją, czeka ich los nie lepszy niż najbardziej zatwardziałych rezydentów piekieł.
W tym miejscu można, a nawet trzeba zadać pytanie: kto tego wszystkiego dogląda i z jakiego miejsca? Jeżeli świat i zaświat stanowi naczynie połączone, to gdzie odbywa się koordynacja?
A może nad Zaświatem jest jeszcze jakiś Nadświat? To bardzo prawdopodobne, choć nawet tak fundamentalne dzieła, jak Najdalsze podróże Roberta Monroego nie udzielają w tej
mierze rozstrzygającej odpowiedzi.
Wiemy, że nic nie wiemy
Teza, że niebo i piekło jest w nas, nie należy do nowych i od dawna przewija się w literaturze. Czy natomiast po tamtej stronie wszystko wygląda tak, jak przedstawia autor, pewności brak. W tym przypadku obcujemy wyłącznie z domniemaniami, spekulacjami oraz hipotezami, których trafność można zweryfikować tylko w jeden sposób - udając się w Zaświaty osobiście i, niestety, trwale. Z tego punktu widzenia nawet incydent, o jakim pisze Bruce Moen (z udziałem osób nie potrafiących uwolnić się od obsesji erotycznych) może, ale nie musi, być autentyczny w tym sensie, iż nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której autorowi (skądinąd bardzo przez nas cenionemu i szanowanemu, odbywającemu od lat systematycznie wędrówki po zaświatach), być może podsunięto po prostu określone obrazy holograficzne po to, by uznał on je za rzeczywistość, podobnie jak było to w przypadku bardzo sugestywnej, ale i wskutek jej dosłowności, budzącej uzasadnione podejrzenia, wizji piekła, do jakiego miała zostać zabrana dwójka uczestników objawień z Medjugorie, Vicka i Jakov. Generalnie zaś warto pamiętać, że w odniesieniu do tego rodzaju sytuacji w sferze wyciągania wniosków należy zachować daleko posuniętą ostrożność.
Jerzy Kałucki
Nie jest przy tym pewne, że wszyscy pełnoprawni już rezydenci Zaświata, a więc ci, którzy trwale opuścili swoje powłoki cielesne, wiedzą więcej niż podróżnicy OBE
Np. Bruce Moen wspomniał o przypadku, gdy jeden z przewodników, który go oprowadzał, poprosił, by, wracając z innego miejsca, do jakiego dotrze w swoich podróżach poza ciałem, opowiedział mu o tym, czego się tam dowie. Wynikałoby z tego pośrednio, że wybitniejsze jednostki mają prawdopodobnie dostęp do pełniejszej wiedzy o Zaświecie, natomiast dla przeciętnych bytów przeznaczone są rejony, w których mogą one realizować i kontynuować swoje działania, przemyślenia, przekonania i wierzenia, przeniesione ze świata fizycznego.
Jakże rozczarowani będą ortodoksyjni wyznawcy różnych religii, kiedy trafią do swoich nieb (zob. piąty tom wieloksięgu Bruce'a Moena), i jakże dla odmiany pozytywnie zaskoczona może poczuć się na początku swojego bytu w pozaziemskich piekła wszelka psychiczna swołocz ze światów fizycznych.
Swedenborg w swoich zapiskach stwierdza, że kto na Ziemi oddał się służbie Bogu, zrezygnował z dóbr materialnych, stłumił własną seksualność i katuje się psychicznie oraz fizycznie, nie myjąc się, nie zmieniając ubrania, żyjąc w brudnej norze i nieustannie umartwiając się -jeżeli tylko chce, bez przeszkód może kontynuować takie właśnie życie w Zaświecie po śmierci fizycznej.
Piekieł w Zaświecie jest tyle, ile rodzajów zła
Robert Monroe trafił kiedyś w swoich wędrówkach do miejsca, gdzie zebrali się wszyscy dewianci seksualni, którzy nie potrafili wyrzec się po śmierci swoich upodobań i preferencji. Patrzył na nich, jak kłębią się nadzy niczym stado robali, pełzają po sobie i dotykają obleśnie. Z jego relacji wynika, że wyciągnął z tego stosu za nogi kilka osób, mężczyzn i kobiet, ale gdy tylko ich puścił, oni - nieświadomi niczego wokół, poza swoimi erotycznymi doznaniami - wpełzali z powrotem do kłębowiska ciał.
Czy dla nich było to niebo, czy piekło? Na tak postawione pytanie musieliby odpowiedzieć sami. Można co najwyżej przypuszczać, że trwoniąc energię na tego rodzaju nieustanne igraszki - z wolna tracili ją i skazywali na nieodwracalną degradację, roztapiając się w zaświatowym niebycie. Bruce Moen mówi o jeszcze innych piekłach. Pisze on o zatracie tych dusz, które nie zdają sobie sprawy z faktu, iż postępują tak samo jak na Ziemi i nadal uprawiają swoje zbrodnie, złodziejstwa i oszustwa, tracąc przy tym własny potencjał energetyczny, aż w końcu - osłabieni - giną, podobnie jak ci z piekła erotycznego Roberta Monroego.
Na szczęście, jak pisze Moen, nieszczęśników tych nikt nie pozostawia samym sobie. Wszyscy przebywający aktualnie w jakimś piekle, są bowiem członkami określonych grup, które Moen nazywa dyskami. Przedstawiciele owych dysków - bardzo często z pozytywnym skutkiem - wyciągają z piekieł towarzyszy swoich grup, doprowadzając ich świadomość do stanu, który umożliwia wyzwolenie się z kieratu złych uczynków przyniesionych ze świata fizycznego. Nie jest możliwe wyciągnięcie z takiego piekła kogoś niezresocjalizowanego. Bruce Moen podaje, że odzyskiwacze płaczą, jeżeli konkretnej duszy nie da się uratować. Dysk traci bowiem w ten sposób jednostkę, która trwoni potencjał energetyczny, nie przyjmując kierowanej w jej stronę pozytywnej energii miłości.
W podobny sposób autor Podróży w nieznane. Podróży poza wszelkie wątpliwości Świadomych podróży w niefizyczne światy i Podróży do ojca ciekawości przedstawia zaświatowe nieba. Skąd liczba mnoga? Bo każde, nawet najmniejsze wyznanie religijne w świecie fizycznym ma swoją niebiańską niszę w Zaświecie. Jeśli relacje Moena są prawdziwe, wygląda na to, że niebo każdego wyznania wygląda tak, jak wyobrażają je sobie jego przedstawiciele. Przebywającym w tych niebach niczego nie brakuje, drzewa ciągle rodzą owoce, nie ma agresji wśród zwierząt itd. A jednak Moen
nazywa nieba pustymi.
Dlaczego? Gdyż do każdego z nich, oprócz szeregowych wyznawców, trafiają kapłani, którzy nadal w swoich niebach utrzymują religijny rygor. Istnieje tam
obowiązek uczestniczenia w obrządkach i rytuałach, takich, jakie obowiązywały na Ziemi, w dalszym ciągu wymaga się przestrzegania zasad życiowych obowiązujących w obrębie wyznawanego światopoglądu i po staremu straszy wiernych strąceniem do piekła, jeśli zaczynają oni mieć wątpliwości co do słuszności swojego postępowania. Podobnie, jak na Ziemi, nazywa się ich niewiernymi i na jakimś etapie ostrzeżeń przeprowadza rytuał strącenia do piekła, gdyż funkcjonariusze konkretnej religii w swoim niebie posiadają taką możliwość.
W każdym z owych nieb na życzenie wiernych ukazują się także ich prorocy. Oczywiście nie są to autentyczni prorocy, lecz istoty z wyższych poziomów, które przedstawiają się wiernym w taki sposób, jak chcą oni ich widzieć, zachowując się tak, jak wierni postrzegali ich jeszcze na Ziemi. Kapłanom poszczególnych wyznań nie zawsze jest to w smak, gdyż, podobnie jak na Ziemi, wyzyskują oni swoich wiernych. Tu czynią to na gruncie materialnym, tam - psychicznie, w efekcie czego zdarza się, że byty przywołane przez wiernych nazywane są przez kapłanów szatanami. Wielu odzyskiwaczy z konkretnych dysków próbuje wyrwać zakotwiczone w tego rodzaju niebach osoby, które są wykorzystywane i prześladowane przez kapłanów, przechwytując jednostki strącane do piekieł. Często przy tym okazuje się, że przebywający w owych niebach nie są w nich szczęśliwi, lecz nie wiedzą, jak się stamtąd wyrwać, a straszeni piekłem stają się bezwolni.
Strach przed piekłem wyniesiony jeszcze z Ziemi ogranicza ich wolę także po śmierci, gdyż nie wiedzą,
jak jest naprawdę.
Zaświat - wedle podróżników OBE -to wielce złożona sfera i na ogół, szczególnie w strefach specjalistycznych (niebo, piekło), dzieje się w nim to, czego ich mieszkańcy oczekują, albo co zakodowano w umysłach osób powracających ze świata fizycznego. Dlatego w swoim piekle mordercy wciąż zabijają złodzieje okradają, a oszuści nawzajem oszukują.
Czy ten obraz Zaświata - piekła i nieba - wynikający z relacji podróżników OBE, zmieniłby stosunek wiernych do wiary i kapłanów, gdyby powszechnie dotarł do ich świadomości? Relacje podróżujących poza ciałem wydają się bardziej wiarygodne, niż filozofie brane z rękawa i wygłaszane ex catedra dogmaty, wsparte nawoływaniami: daj, daj, daj... Kapłani, którzy tak właśnie postępują, nie zdają sobie sprawy z tego, że, owszem, trafią do swojego nieba, jednak, jeżeli tam nie oprzytomnieją, czeka ich los nie lepszy niż najbardziej zatwardziałych rezydentów piekieł.
W tym miejscu można, a nawet trzeba zadać pytanie: kto tego wszystkiego dogląda i z jakiego miejsca? Jeżeli świat i zaświat stanowi naczynie połączone, to gdzie odbywa się koordynacja?
A może nad Zaświatem jest jeszcze jakiś Nadświat? To bardzo prawdopodobne, choć nawet tak fundamentalne dzieła, jak Najdalsze podróże Roberta Monroego nie udzielają w tej
mierze rozstrzygającej odpowiedzi.
Wiemy, że nic nie wiemy
Teza, że niebo i piekło jest w nas, nie należy do nowych i od dawna przewija się w literaturze. Czy natomiast po tamtej stronie wszystko wygląda tak, jak przedstawia autor, pewności brak. W tym przypadku obcujemy wyłącznie z domniemaniami, spekulacjami oraz hipotezami, których trafność można zweryfikować tylko w jeden sposób - udając się w Zaświaty osobiście i, niestety, trwale. Z tego punktu widzenia nawet incydent, o jakim pisze Bruce Moen (z udziałem osób nie potrafiących uwolnić się od obsesji erotycznych) może, ale nie musi, być autentyczny w tym sensie, iż nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której autorowi (skądinąd bardzo przez nas cenionemu i szanowanemu, odbywającemu od lat systematycznie wędrówki po zaświatach), być może podsunięto po prostu określone obrazy holograficzne po to, by uznał on je za rzeczywistość, podobnie jak było to w przypadku bardzo sugestywnej, ale i wskutek jej dosłowności, budzącej uzasadnione podejrzenia, wizji piekła, do jakiego miała zostać zabrana dwójka uczestników objawień z Medjugorie, Vicka i Jakov. Generalnie zaś warto pamiętać, że w odniesieniu do tego rodzaju sytuacji w sferze wyciągania wniosków należy zachować daleko posuniętą ostrożność.
Jerzy Kałucki