Nadchodzi era lodu?
: wt lis 17, 2009 9:12 pm
Za sprawą amerykańskiej produkcji filmowej „2012" wróciły obawy związane z rychłym nadejściem końca świata. Wielu naukowców wskazuje, że ryzyko upadku cywilizacji faktycznie istnieje, jednak przyczyna tego jest inna. Koniec świata nadejdzie za sprawą nowej epoki lodowcowej.
Badania międzynarodowego zespołu naukowców, w tym klimatologów z krajów Unii Europejskiej, wykazały, że narastanie efektu cieplarnianego może przynieść gwałtowne, dramatyczne skutki wszystkim mieszkańcom Europy.
Hipotezę o możliwości gwałtownego ochłodzenia na północnej półkuli postawiono już przed kilkoma laty, co zainspirowało filmowców i pisarzy. Teraz naukowcy wrócili do tej koncepcji, wskazując konkretne zagrożenia.
Eksperci przeanalizowali zebrane w minionych latach dane dotyczące wielu zagadnień, począwszy od tempa topnienia lodowców, a skończywszy na trasach okresowych przelotów ptaków i przepływów ryb. Wyniki badań wskazują, że istnieje realne zagrożenie, iż w krótkim czasie wystąpi efekt zwany przełącznikiem klimatycznym, skutkujący gwałtowną zmianą klimatu. Wniosek ów wynika z faktu, iż wzrost temperatury powietrza prowadzi do szybszego topienia lodowców. Ten proces, badany na bieżąco, postępuje
w zastraszającym tempie. Jego bezpośrednim skutkiem - w związku z przedostawaniem się do Atlantyku wielkich mas zimnej słodkiej wody - może być
zatrzymanie przepływu Golfsztromu,
gigantycznego prądu oceanicznego, który ogrzewa północny obszar kontynentu europejskiego. Gdyby do tego doszło, procesy klimatyczne przebiegałyby lawinowo, a temperatura w Europie spadłaby nawet o 10 stopni Celsjusza, i to w ciągu zaledwie kilku tygodni!
Nasz kontynent doświadczyłby kolejnej ery lodu. Jej zasięg i skutki mogłyby być takie, jak 20 tys. lat temu, co dokumentuje sporządzona przez uczonych mapa Europy z tamtej epoki. Taki hipotetyczny rozwój sytuacji nie wróży Polsce niczego dobrego - lodowiec sięgnąłby ze Skandynawii do Warszawy i Wrocławia, a reszta kraju stałaby się polarną tundrą. Pozostaje mieć nadzieję, iż natura nigdy nie zrealizuje owego scenariusza, niestety jednak nauka dobrze zna przypadki szybkich zmian klimatycznych.
Przykładowo, około 8200 lat temu doszło do gwałtownego ochłodzenia klimatu na półkuli północnej. Zespół badawczy dr. Donalda Barbera z Uniwersytetu Colorado odkrył, że przyczynę stanowiło przelanie się do Zatoki Hudsona wód, istniejących wówczas, gigantycznych jezior. Wywołało to dosłownie
błyskawiczne ochłodzenie klimatu na całej półkuli.
Proces ten trwał zaledwie rok!
Inną jeszcze przyczynę rychłego nastania ery lodu podaje dr William Livingston z National Solar Observatory w Tucson. Ten amerykański naukowiec na początku września 2008 r. upublicznił dane wskazujące, że na klimat wpływa głównie pole magnetyczne Słońca i ma ono wkrótce doprowadzić do radykalnego obniżenia temperatury. Sugerują to plamy na Słońcu, a raczej ich brak.
Sierpień 2008 r. okazał się miesiącem niepokojących anomalii, bo na naszej gwieździe nie zaobserwowano ani jednej plamy.
To pierwszy taki przypadek od „bezplamnego" czerwca 1913 r. (obserwacja i badanie plam na Słońcu trwa w Europie nieprzerwanie od połowy XVIII w). Brak plam oznacza silny spadek aktywności Słońca, a zatem i intensywności pola magnetycznego. W okresach silnej aktywności słonecznej takich plam pojawia się około setki w ciągu miesiąca.
Dr Livingston twierdzi, że sytuacja z sierpnia 2008 r. wskazuje, iż
pojawianie się plam na Słońcu
może zaniknąć, a skutki owego stanu rzeczy odczujemy w skali całej planety. Scenariusz jest ponury - czeka nas epoka lodowcowa. Na pocieszenie można dodać, że to jedna z tak zwanych „małych epok lodowcowych", które trwają po kilkadziesiąt lat, a nie tysiącleci. Amerykański badacz podkreśla, że jego hipoteza nie polega na wróżeniu potencjalnych zdarzeń, które mogą dotknąć ludzkość w odległej przyszłości.
- Analizy danych na temat klimatu i aktywności słonecznej z ostatnich kilkuset lat wskazują, że efekty zaniku plam na Słońcu bardzo szybko dadzą o sobie znać - twierdzi dr William Livingston.
Naukowcy dawno temu ustalili już, że takie „mini ice age", czyli
małe epoki lodowcowe
pojawiają się stosunkowo często. Ostatnio odnotowane to minimum Sporera (1420-1570), minimum Maundera (1645-1715) oraz minimum Daltona (1790-1830). Dr William Livingston łączy wystąpienie tych okresów znacznego ochłodzenia właśnie z obniżeniem intensywności pola magnetycznego naszej gwiazdy, czego objawem jest brak plam.
Amerykanin uważa, że siły natury potencjalnie okażą się skutecznym regulatorem klimatycznej sytuacji na Ziemi. Obniżenie aktywności pola magnetycznego Słońca może powstrzymać proces globalnego ocieplenia i odwrócić skutki efektu cieplarnianego.
Wnioski międzynarodowego zespołu klimatologów i dr. Livingstona jasno wskazują, że nie mamy radosnej perspektywy. Dla ludzkości, a szczególnie mieszkańców Europy, mogą nadejść ciężkie czasy. Tyle że zamiast skutków upadku asteroidy lub potopu wynikłego z topnienia lodowców, czeka nas nowa epoka lodowcowa.
Tadeusz Oszubski
Pozdrawiam
Badania międzynarodowego zespołu naukowców, w tym klimatologów z krajów Unii Europejskiej, wykazały, że narastanie efektu cieplarnianego może przynieść gwałtowne, dramatyczne skutki wszystkim mieszkańcom Europy.
Hipotezę o możliwości gwałtownego ochłodzenia na północnej półkuli postawiono już przed kilkoma laty, co zainspirowało filmowców i pisarzy. Teraz naukowcy wrócili do tej koncepcji, wskazując konkretne zagrożenia.
Eksperci przeanalizowali zebrane w minionych latach dane dotyczące wielu zagadnień, począwszy od tempa topnienia lodowców, a skończywszy na trasach okresowych przelotów ptaków i przepływów ryb. Wyniki badań wskazują, że istnieje realne zagrożenie, iż w krótkim czasie wystąpi efekt zwany przełącznikiem klimatycznym, skutkujący gwałtowną zmianą klimatu. Wniosek ów wynika z faktu, iż wzrost temperatury powietrza prowadzi do szybszego topienia lodowców. Ten proces, badany na bieżąco, postępuje
w zastraszającym tempie. Jego bezpośrednim skutkiem - w związku z przedostawaniem się do Atlantyku wielkich mas zimnej słodkiej wody - może być
zatrzymanie przepływu Golfsztromu,
gigantycznego prądu oceanicznego, który ogrzewa północny obszar kontynentu europejskiego. Gdyby do tego doszło, procesy klimatyczne przebiegałyby lawinowo, a temperatura w Europie spadłaby nawet o 10 stopni Celsjusza, i to w ciągu zaledwie kilku tygodni!
Nasz kontynent doświadczyłby kolejnej ery lodu. Jej zasięg i skutki mogłyby być takie, jak 20 tys. lat temu, co dokumentuje sporządzona przez uczonych mapa Europy z tamtej epoki. Taki hipotetyczny rozwój sytuacji nie wróży Polsce niczego dobrego - lodowiec sięgnąłby ze Skandynawii do Warszawy i Wrocławia, a reszta kraju stałaby się polarną tundrą. Pozostaje mieć nadzieję, iż natura nigdy nie zrealizuje owego scenariusza, niestety jednak nauka dobrze zna przypadki szybkich zmian klimatycznych.
Przykładowo, około 8200 lat temu doszło do gwałtownego ochłodzenia klimatu na półkuli północnej. Zespół badawczy dr. Donalda Barbera z Uniwersytetu Colorado odkrył, że przyczynę stanowiło przelanie się do Zatoki Hudsona wód, istniejących wówczas, gigantycznych jezior. Wywołało to dosłownie
błyskawiczne ochłodzenie klimatu na całej półkuli.
Proces ten trwał zaledwie rok!
Inną jeszcze przyczynę rychłego nastania ery lodu podaje dr William Livingston z National Solar Observatory w Tucson. Ten amerykański naukowiec na początku września 2008 r. upublicznił dane wskazujące, że na klimat wpływa głównie pole magnetyczne Słońca i ma ono wkrótce doprowadzić do radykalnego obniżenia temperatury. Sugerują to plamy na Słońcu, a raczej ich brak.
Sierpień 2008 r. okazał się miesiącem niepokojących anomalii, bo na naszej gwieździe nie zaobserwowano ani jednej plamy.
To pierwszy taki przypadek od „bezplamnego" czerwca 1913 r. (obserwacja i badanie plam na Słońcu trwa w Europie nieprzerwanie od połowy XVIII w). Brak plam oznacza silny spadek aktywności Słońca, a zatem i intensywności pola magnetycznego. W okresach silnej aktywności słonecznej takich plam pojawia się około setki w ciągu miesiąca.
Dr Livingston twierdzi, że sytuacja z sierpnia 2008 r. wskazuje, iż
pojawianie się plam na Słońcu
może zaniknąć, a skutki owego stanu rzeczy odczujemy w skali całej planety. Scenariusz jest ponury - czeka nas epoka lodowcowa. Na pocieszenie można dodać, że to jedna z tak zwanych „małych epok lodowcowych", które trwają po kilkadziesiąt lat, a nie tysiącleci. Amerykański badacz podkreśla, że jego hipoteza nie polega na wróżeniu potencjalnych zdarzeń, które mogą dotknąć ludzkość w odległej przyszłości.
- Analizy danych na temat klimatu i aktywności słonecznej z ostatnich kilkuset lat wskazują, że efekty zaniku plam na Słońcu bardzo szybko dadzą o sobie znać - twierdzi dr William Livingston.
Naukowcy dawno temu ustalili już, że takie „mini ice age", czyli
małe epoki lodowcowe
pojawiają się stosunkowo często. Ostatnio odnotowane to minimum Sporera (1420-1570), minimum Maundera (1645-1715) oraz minimum Daltona (1790-1830). Dr William Livingston łączy wystąpienie tych okresów znacznego ochłodzenia właśnie z obniżeniem intensywności pola magnetycznego naszej gwiazdy, czego objawem jest brak plam.
Amerykanin uważa, że siły natury potencjalnie okażą się skutecznym regulatorem klimatycznej sytuacji na Ziemi. Obniżenie aktywności pola magnetycznego Słońca może powstrzymać proces globalnego ocieplenia i odwrócić skutki efektu cieplarnianego.
Wnioski międzynarodowego zespołu klimatologów i dr. Livingstona jasno wskazują, że nie mamy radosnej perspektywy. Dla ludzkości, a szczególnie mieszkańców Europy, mogą nadejść ciężkie czasy. Tyle że zamiast skutków upadku asteroidy lub potopu wynikłego z topnienia lodowców, czeka nas nowa epoka lodowcowa.
Tadeusz Oszubski
Pozdrawiam