Wykańczam swoich znajomych???
: wt lip 06, 2010 8:42 pm
Cała moja historyjka zaczyna się od kwietnia 2010. W ciągu tych kilku miesięcy kilku moich znajomych zaczęło podejrzewać, że rzucam na nich klątwy. Ja chyba zresztą też zaczynam w to wierzyć, ale jakoś na to nie mam wpływu.Wszystkie te dziwne rzeczy dzieją się w moim miejscu pracy.
1. Zaczęło się od lidera mojego działu. Miałem z nim dosyć ostre spięcie. I mimo, że ta sprawa była tylko zwykłym głupstwem, następnego dnia został odsunięty z naszego działu i przeniesiony na inny. Kilka tygodni później został zwolniony z pracy.
2. W międzyczasie miałem leciutkie starcie z innym kolegą - powiedzieliśmy sobie kilka słów i tyle. Przez trzy kolejne dni starałem się go jak najbardziej unikać i nie wchodzić mu w drogę. Po tym czasie podszedł do mnie i powiedział, że odchodzi z pracy, ponieważ znalazł coś innego. Jak powiedział, tak zrobił - zwolnił się z pracy, ale z tego co słyszałem, to nigdzie nowej pracy nie dostał i nigdzie nie pracuje.
3. Mniej więcej w tym samym czasie jeden z moich najlepszych kolegów stał się dla mnie śmiertelnym wrogiem. Poszło o małe nieporozumienie. Jest osobą bardzo upartą, więc postanowiłem go przeprosić i wziąć całą winę za to wszystko na siebie. Okazał się jednak osobą trudniejszą niż przypuszczałem - powiedział że z byle ****** nie gada. Postanowiłem nie zawracać sobie tym wszystkim głowy i dałem sobie spokój. On jednak starał się jak najbardziej uprzykrzyć i życie i opowiadał jakieś dziwne historyjki innym osobom na mój temat (tak na marginesie - totalne bzdury). Po dwóch tygodniach doznał kontuzji kolana. Po 6 tygodniach zwolnienia lekarskiego chciał wrócić do pracy jednak lekarz medycyny pracy nie chciał go do tego dopuścić. Chyba czeka go dłuższa rehabilitacja.
4. Kolejny przypadek jest podobny do poprzedniego - znowu głupstwo, kilka dni później (po obrobieniu mi dosyć ostro tyłka jeden z kolegów miał lekki wypadek, czego efektem było 2 tygodniowe zwolnienie lekarskie.
5. Dzisiejszy przypadek. Inny kolega, który zawsze mógł na mnie liczyć w każdej sytuacji w oststni czwartek zachował się w stosunku do mnie po prostu tragicznie. Powiedziałem mu: 'zawsze stałem murem za tobą, pomagałem Ci kiedy była taka potrzeba, a Ty mi się teraz tak odwdzięczasz. Nie licz na mnie już nigdy więcej.' Piątek tradycyjnie - pogróżki, co mi nie zrobi jak mnie dorwie. Wczorajszy poniedziałek - wrak człowieka. Dzisiejszy wtorek - odesłany do domu z podejrzeniem choroby psychicznej.
Bądź tu teraz człowieku mądry i zrozum o co tutaj chodzi. Dodam tylko, że we wszystkich przypadkach chciałem o tych sprawach jak najszybciej zapomnieć. Nie żywiłem żadnej urazy do nikogo, natomiast reakcj drugiej strony była zawsze odwrotna. Od jakiegoś czasu bawię się sztuczkami parapsychologicznymi (np. kokon ochronny), medytuję itp. Kiedy dochodziło do tych sytuacji wyczuwałem zawsze niesamowity napływ jakiejś energii (nie była ona negatywna, ale bardziej "nijaka"). Wszystkie te osoby wydawały mi się z czasem bardzo "małe" i niegroźne, śmieszne.
Czy jest jakieś racjonalne wyjaśnienie tego zjawiska? Z góry dzięki.
1. Zaczęło się od lidera mojego działu. Miałem z nim dosyć ostre spięcie. I mimo, że ta sprawa była tylko zwykłym głupstwem, następnego dnia został odsunięty z naszego działu i przeniesiony na inny. Kilka tygodni później został zwolniony z pracy.
2. W międzyczasie miałem leciutkie starcie z innym kolegą - powiedzieliśmy sobie kilka słów i tyle. Przez trzy kolejne dni starałem się go jak najbardziej unikać i nie wchodzić mu w drogę. Po tym czasie podszedł do mnie i powiedział, że odchodzi z pracy, ponieważ znalazł coś innego. Jak powiedział, tak zrobił - zwolnił się z pracy, ale z tego co słyszałem, to nigdzie nowej pracy nie dostał i nigdzie nie pracuje.
3. Mniej więcej w tym samym czasie jeden z moich najlepszych kolegów stał się dla mnie śmiertelnym wrogiem. Poszło o małe nieporozumienie. Jest osobą bardzo upartą, więc postanowiłem go przeprosić i wziąć całą winę za to wszystko na siebie. Okazał się jednak osobą trudniejszą niż przypuszczałem - powiedział że z byle ****** nie gada. Postanowiłem nie zawracać sobie tym wszystkim głowy i dałem sobie spokój. On jednak starał się jak najbardziej uprzykrzyć i życie i opowiadał jakieś dziwne historyjki innym osobom na mój temat (tak na marginesie - totalne bzdury). Po dwóch tygodniach doznał kontuzji kolana. Po 6 tygodniach zwolnienia lekarskiego chciał wrócić do pracy jednak lekarz medycyny pracy nie chciał go do tego dopuścić. Chyba czeka go dłuższa rehabilitacja.
4. Kolejny przypadek jest podobny do poprzedniego - znowu głupstwo, kilka dni później (po obrobieniu mi dosyć ostro tyłka jeden z kolegów miał lekki wypadek, czego efektem było 2 tygodniowe zwolnienie lekarskie.
5. Dzisiejszy przypadek. Inny kolega, który zawsze mógł na mnie liczyć w każdej sytuacji w oststni czwartek zachował się w stosunku do mnie po prostu tragicznie. Powiedziałem mu: 'zawsze stałem murem za tobą, pomagałem Ci kiedy była taka potrzeba, a Ty mi się teraz tak odwdzięczasz. Nie licz na mnie już nigdy więcej.' Piątek tradycyjnie - pogróżki, co mi nie zrobi jak mnie dorwie. Wczorajszy poniedziałek - wrak człowieka. Dzisiejszy wtorek - odesłany do domu z podejrzeniem choroby psychicznej.
Bądź tu teraz człowieku mądry i zrozum o co tutaj chodzi. Dodam tylko, że we wszystkich przypadkach chciałem o tych sprawach jak najszybciej zapomnieć. Nie żywiłem żadnej urazy do nikogo, natomiast reakcj drugiej strony była zawsze odwrotna. Od jakiegoś czasu bawię się sztuczkami parapsychologicznymi (np. kokon ochronny), medytuję itp. Kiedy dochodziło do tych sytuacji wyczuwałem zawsze niesamowity napływ jakiejś energii (nie była ona negatywna, ale bardziej "nijaka"). Wszystkie te osoby wydawały mi się z czasem bardzo "małe" i niegroźne, śmieszne.
Czy jest jakieś racjonalne wyjaśnienie tego zjawiska? Z góry dzięki.