Czy UFO jest kwestią indywidualną?
: czw lip 15, 2010 9:32 am
Czy UFO jest kwestią indywidualną?
Mariusz Fryckowski
Przez ostatnie kilka tygodni miałem przyjemność odbyć niezwykle daleką podróż, jest wysoce prawdopodobnym, że doświadczenia, które z niej wyniosłem mieć będą wpływ na moją dalszą działalność na polu ufologii polskiej. Wyzbyłem się wszelkich wątpliwości, co do kwestii podstawowej… ufologia nie ma absolutnie nic wspólnego z ruchami „ruchów wyzwolonych”, wszelkie próby łączenia jej z odczuciami pozazmysłowymi są zwyczajną konfabulacją dobrą dla wąskiej grupy wyznawców… niczego. Jestem przekonany o tym, że absolutnym błędem jest poszukiwanie jakichkolwiek związków ufologii z rejestracjami fotograficznymi (nie wiązać z filmowymi!) dostępnymi dla tzw. grupy wybrańców. Podobne doniesienia są zwyczajną nieprawdą, która jest typową dla osób niezrównoważonych psychicznie, bądź egzystujących poprzez pryzmat niezwykle silnych urazów, które są przypisane osobom, które uznały głębokich zmian w swojej psychice pod wpływem silnych emocji.
Istnieje jednak wspólny mianownik dla tych wszystkich, którzy są przekonani o tym, że nasza planeta pomimo wszystko jest odwiedzana przez gości z kosmosu – to tolerancja, i chyba tej nauczyła mnie ta niezwykła podróż, której ukoronowaniem było dotarcie poprzez inne państwa do Antananarivy. Moja monstrualna podróż nie była moim pomysłem, zostałem do niej zachęcony poprzez kontekst mojego sceptycyzmu wobec zjawisk, które przez zwolenników „kontaktu” uznano za pewnik, a które ja kwestionuję. Uznano, że przekonanie mnie, co do prawdziwości doniesień tysięcy ludzi, spowoduje, że grono zatwardziałych sceptyków zjawisk niewyjaśnionych podobnych mnie, zostanie zmniejszone o jednego pyskacza z byłego bloku wschodniego. Czy się udało? Czas i moje późniejsze publikacje zapewne to uściślą.
Organizator wyprawy – strona niemiecka oddała do dyspozycji wszystkie kontakty, które ułatwiły porozumiewanie się z osobami, do których i ja miałem przyjemność, ( choć nie we wszystkich przypadkach) dotrzeć. Chociaż udostępniono nam materiały, do których dotychczas wgląd miała ledwie garstka osób, potwierdzenie tej wiedzy stanowiło zupełnie spore wyzwanie. Wobec takiej okazji do pogłębienia wiedzy o otaczającym nas świecie, nie zawahałem się nawet chwili. To być może jedyna okazja, aby dopisać do mojej monstrualnej objętościowo książki dodatkowy rozdział, całkowicie poświęcony nazwanej prze zemnie kilka lat temu „ufologią czystą”, czyli taką, którą można potwierdzić dowodami, pozbawionymi jakiegokolwiek pierwiastka komercyjnego, i o to właśnie, przynajmniej mnie chodzi!
Wszystko zmieniło się na tyle, że dzisiaj mam pewność, jak bardzo polskie doświadczenia odstają od metod i wiedzy, którą zaprzęgnięto do pracy praktycznie wszędzie. Na własne oczy przekonałem się jak bardzo ufologowie świata, oderwali swoją specjalizację od bzdur związanych z wiarą w gusła i zabobony, tak typowe dla naszych stron.
Przekonałem się również o tym, że ufologia światowa kieruje się swoistym kodeksem, który wyklucza poza nawias wszystkich tych, którzy swoją siłę perswazji opierają o media i tworzenie grup wyznawców. Cieszę się, że moja walka z takim światopoglądem, jakże destrukcyjnym, zwłaszcza w stosunku do ludzi młodych i bardzo młodych, ma sens. Ujmując to jednym słowem, tkwimy w ufologicznym średniowieczu, wsłuchując się w wywody i dowody szarlatanów, spod różnych sztandarów.
Wysłuchałem wielu gorzkich i uszczypliwych uwag wobec ufologów polskich, których postępowanie dla naszych zagranicznych kolegów jest kompletnie niezrozumiałe. Z zadowoleniem przyjąłem również informacje o tym, jak dalece odbiegają „prawdy” znanych i uznanych na świecie grup ufologicznych, które zwyczajnie ulegają degradacji. Większość z nich stała się biernymi kronikarzami wydarzeń, których nie są nawet w stanie sprawdzić, tym bardziej udokumentować. Grupy anonimowe, często powstające z prywatnej inicjatywy są zupełnie inne, ich intencje dalekie są od haseł miłości do nieznanego, a zwyczajnie podchodzą do podobnych zagadnień, twardo stąpając po ziemi. Tak, zdecydowanie pochwalam takie postępowanie, które opiera się na konstruktywnym sceptycyzmie, który w żaden sposób nie przekreśla możliwości odwiedzin naszych krewniaków ( dokładnie to chciałem napisać – krewniaków) gdzieś z przepastnych otchłani kosmosu lub co ciekawsze odmętów czasoprzestrzennych –szalone, ale możliwe?
Usłyszałem również wiele przychylnych głosów wobec konkretnych osób z polski, które interesującymi nas zagadnieniami zajmują się prawie od zawsze. Kogo dotyczą te pochwały? To jasne, niestety, nasi koledzy nie zdają sobie sprawy jak silnie zmieniła się ufologia polska, nie mają pojęcia o tym, że kluczowe osoby, które od zawsze reprezentowały nas na arenie międzynarodowej dawno już odeszły.
Z wielka przyjemnością, która graniczyła chwilami z dumą, miałem przyjemność wręczenia głównemu sponsorowi wyprawy, zbioru tekstów, artykułów i książek, których autorami są moi znajomi, koledzy i przyjaciele i ja sam.
Miałem też niezwykłą satysfakcję z tego, że mogłem pochwalić się tym, że i w moim kraju istnieją osoby i grupy, które bez rozgłosu dostarczają tak dobre materiały, że nie musimy się absolutnie niczego wstydzić. Ba, mało tego, wielokrotnie miałem świadomość tego, że w niektórych przypadkach silnie wyprzedziliśmy „zewnętrze”.
Cóż, czasami warto wyrwać się poza nawias tylko po to, aby nie tracić czasu na bzdury, a wykorzystać go na sprawy naprawdę ciekawe.
Co dalej? Cóż, już wkrótce zaczną się chłody, nadejdzie jesień, później zima, będzie, więc czas na to, aby unieść nieco woal światowego ufołapstwa i popróbować swoich sił, aby przelać te doświadczenia na rodzimy grunt.
Podróże kształcą, i to jest fakt, tylko, czy ktoś zechce słuchać?
Bez wątpienia tak.
m.
Materiał nadesłany do redakcji serwisu Infra przez autora
Mariusz Fryckowski
Przez ostatnie kilka tygodni miałem przyjemność odbyć niezwykle daleką podróż, jest wysoce prawdopodobnym, że doświadczenia, które z niej wyniosłem mieć będą wpływ na moją dalszą działalność na polu ufologii polskiej. Wyzbyłem się wszelkich wątpliwości, co do kwestii podstawowej… ufologia nie ma absolutnie nic wspólnego z ruchami „ruchów wyzwolonych”, wszelkie próby łączenia jej z odczuciami pozazmysłowymi są zwyczajną konfabulacją dobrą dla wąskiej grupy wyznawców… niczego. Jestem przekonany o tym, że absolutnym błędem jest poszukiwanie jakichkolwiek związków ufologii z rejestracjami fotograficznymi (nie wiązać z filmowymi!) dostępnymi dla tzw. grupy wybrańców. Podobne doniesienia są zwyczajną nieprawdą, która jest typową dla osób niezrównoważonych psychicznie, bądź egzystujących poprzez pryzmat niezwykle silnych urazów, które są przypisane osobom, które uznały głębokich zmian w swojej psychice pod wpływem silnych emocji.
Istnieje jednak wspólny mianownik dla tych wszystkich, którzy są przekonani o tym, że nasza planeta pomimo wszystko jest odwiedzana przez gości z kosmosu – to tolerancja, i chyba tej nauczyła mnie ta niezwykła podróż, której ukoronowaniem było dotarcie poprzez inne państwa do Antananarivy. Moja monstrualna podróż nie była moim pomysłem, zostałem do niej zachęcony poprzez kontekst mojego sceptycyzmu wobec zjawisk, które przez zwolenników „kontaktu” uznano za pewnik, a które ja kwestionuję. Uznano, że przekonanie mnie, co do prawdziwości doniesień tysięcy ludzi, spowoduje, że grono zatwardziałych sceptyków zjawisk niewyjaśnionych podobnych mnie, zostanie zmniejszone o jednego pyskacza z byłego bloku wschodniego. Czy się udało? Czas i moje późniejsze publikacje zapewne to uściślą.
Organizator wyprawy – strona niemiecka oddała do dyspozycji wszystkie kontakty, które ułatwiły porozumiewanie się z osobami, do których i ja miałem przyjemność, ( choć nie we wszystkich przypadkach) dotrzeć. Chociaż udostępniono nam materiały, do których dotychczas wgląd miała ledwie garstka osób, potwierdzenie tej wiedzy stanowiło zupełnie spore wyzwanie. Wobec takiej okazji do pogłębienia wiedzy o otaczającym nas świecie, nie zawahałem się nawet chwili. To być może jedyna okazja, aby dopisać do mojej monstrualnej objętościowo książki dodatkowy rozdział, całkowicie poświęcony nazwanej prze zemnie kilka lat temu „ufologią czystą”, czyli taką, którą można potwierdzić dowodami, pozbawionymi jakiegokolwiek pierwiastka komercyjnego, i o to właśnie, przynajmniej mnie chodzi!
Wszystko zmieniło się na tyle, że dzisiaj mam pewność, jak bardzo polskie doświadczenia odstają od metod i wiedzy, którą zaprzęgnięto do pracy praktycznie wszędzie. Na własne oczy przekonałem się jak bardzo ufologowie świata, oderwali swoją specjalizację od bzdur związanych z wiarą w gusła i zabobony, tak typowe dla naszych stron.
Przekonałem się również o tym, że ufologia światowa kieruje się swoistym kodeksem, który wyklucza poza nawias wszystkich tych, którzy swoją siłę perswazji opierają o media i tworzenie grup wyznawców. Cieszę się, że moja walka z takim światopoglądem, jakże destrukcyjnym, zwłaszcza w stosunku do ludzi młodych i bardzo młodych, ma sens. Ujmując to jednym słowem, tkwimy w ufologicznym średniowieczu, wsłuchując się w wywody i dowody szarlatanów, spod różnych sztandarów.
Wysłuchałem wielu gorzkich i uszczypliwych uwag wobec ufologów polskich, których postępowanie dla naszych zagranicznych kolegów jest kompletnie niezrozumiałe. Z zadowoleniem przyjąłem również informacje o tym, jak dalece odbiegają „prawdy” znanych i uznanych na świecie grup ufologicznych, które zwyczajnie ulegają degradacji. Większość z nich stała się biernymi kronikarzami wydarzeń, których nie są nawet w stanie sprawdzić, tym bardziej udokumentować. Grupy anonimowe, często powstające z prywatnej inicjatywy są zupełnie inne, ich intencje dalekie są od haseł miłości do nieznanego, a zwyczajnie podchodzą do podobnych zagadnień, twardo stąpając po ziemi. Tak, zdecydowanie pochwalam takie postępowanie, które opiera się na konstruktywnym sceptycyzmie, który w żaden sposób nie przekreśla możliwości odwiedzin naszych krewniaków ( dokładnie to chciałem napisać – krewniaków) gdzieś z przepastnych otchłani kosmosu lub co ciekawsze odmętów czasoprzestrzennych –szalone, ale możliwe?
Usłyszałem również wiele przychylnych głosów wobec konkretnych osób z polski, które interesującymi nas zagadnieniami zajmują się prawie od zawsze. Kogo dotyczą te pochwały? To jasne, niestety, nasi koledzy nie zdają sobie sprawy jak silnie zmieniła się ufologia polska, nie mają pojęcia o tym, że kluczowe osoby, które od zawsze reprezentowały nas na arenie międzynarodowej dawno już odeszły.
Z wielka przyjemnością, która graniczyła chwilami z dumą, miałem przyjemność wręczenia głównemu sponsorowi wyprawy, zbioru tekstów, artykułów i książek, których autorami są moi znajomi, koledzy i przyjaciele i ja sam.
Miałem też niezwykłą satysfakcję z tego, że mogłem pochwalić się tym, że i w moim kraju istnieją osoby i grupy, które bez rozgłosu dostarczają tak dobre materiały, że nie musimy się absolutnie niczego wstydzić. Ba, mało tego, wielokrotnie miałem świadomość tego, że w niektórych przypadkach silnie wyprzedziliśmy „zewnętrze”.
Cóż, czasami warto wyrwać się poza nawias tylko po to, aby nie tracić czasu na bzdury, a wykorzystać go na sprawy naprawdę ciekawe.
Co dalej? Cóż, już wkrótce zaczną się chłody, nadejdzie jesień, później zima, będzie, więc czas na to, aby unieść nieco woal światowego ufołapstwa i popróbować swoich sił, aby przelać te doświadczenia na rodzimy grunt.
Podróże kształcą, i to jest fakt, tylko, czy ktoś zechce słuchać?
Bez wątpienia tak.
m.
Materiał nadesłany do redakcji serwisu Infra przez autora