UFO nad Świeciem. - Relacja Juliana B.
: śr sie 18, 2010 6:19 pm
A, co tam, dzisiaj jakoś mam mało pracy. Przeglądam właśnie stare notatki i jakoś wpadło mi to... w ręce. Kurczę, tyle już lat minęło od tamtej chwili. Aż dziwnie mi to mówić, ale dzięki temu zdarzeniu pierwszy raz korespondencyjnie skrzyżowały się drogi moja i pana Znicza.
Kiedyś Arek jasno dał mi do zrozumienia, że wie o tym, że i mnie coś, kiedyś się przytrafiło, a o czym niechętnie mówiłem. Cóż, o czym tutaj mówić? Zaraz, tak, jako pierwszy poznał tę historię Robert L., gdzieś to zaginęło w setkach Jego tekstów. Szukam bezskutecznie jakiegoś zdjęcia Lucjana Znicza, to niemożliwe, ale wyparowały, albo załadowałem je na którąś z kolekcji płyt - pojęcia nie mam, szkoda, innym razem.
Dobra, zaczynam tę dość chaotyczna opowieść, kiedyś opracuję ją od nowa.
„W dniu 20.08.1979 r. O godzinie 19: 30 obserwowałem, co następuje:
Byłem na polowaniu na kaczki, stąd obserwowałem niebo. Był piękny wieczór, widoczność doskonała, tuz po zachodzie słońca. Stałem nad bagnem między wioskami Dziki i Ernestowo 5 km na północ od Świecia nad Wisłą. O godzinie 19: 30 zauważyłem zbliżające się od strony Laskowic Pomorskich światło pomarańczowe na wysokości około 2000 m. Światło zbliżało się powoli, aż zauważyłem, że jest to przód wielkiego obiektu w kształcie cygara, który obserwowałem z boku z niewielkiej odległości.
Przy obserwacji przez lornetkę 7x50: długość 250 – 300 m, szerokość 4 – 5 m, bez skrzydeł, 4/5 długości jednolita barwa stalowa i jednolity cygarowaty kształt. 5 okien dużych, z których 3 pierwsze oświetlone tym samym pomarańczowym światłem. Dwa pozostałe okna zasłonięte, kształt widoczny, a więc zasłona od wewnątrz. Kontury wszystkich okien, i oświetlonych, i nieoświetlonych, widoczne bardzo dokładnie gołym okiem, gdyż stojąca obok moja żona tak samo je zaobserwowała.
Oglądaliśmy prawy bok. Pozostała 1/5 statku to urządzenia przypominające lotki bomby lub rakiety. Lotki nie wystawały poza średnicę statku. Z dysz równomiernie strzelały płomienie i tu skojarzenie: tak jakby strzelało kilka k-mów amunicją świetlną, kolor pocisków pomarańczowy. W pewnym momencie „szybkostrzelność” wyraźnie wzrosła i statek pomknął z olbrzymią szybkością w kierunku Grudziądza. Szybkość nieprawdopodobna, zniknął w ciągu ułamków sekundy. Reakcja otoczenia: głos z gospodarstwa, które miałem za plecami: „Patrzcie, co to za cholera”. Linia energetyczna, którą miałem w polu widzenia, nie iskrzyła. Światła w domach nie przygasły. Pojazd nie wydawał żadnego głosu, nawet szumu. Jako żołnierz zawodowy zdałem dokładną relację. Ten sam obiekt obserwowali:
Chor. Sztab. Stanislaw Ciebień nad Bukowcem, prawie stojący,
Alojzy Pawlik obserwował przede mną (był bliżej Laskowic Pomorskich), wiedział, ze to „coś dziwnego”, ale się nie przyglądał.
Dyr. PGR Jastrzębie pan Szczęsny. Widział i twierdzi, że to jakiś dziwny samolot, który musiał spaść – kierunek Grudziądz”.
Autor chciał zachować anonimowość.
Pan Julian odkrył jeszcze dwóch dalszych świadków, a mianowicie mieszkających we wsi Dziki rolników Kazimierza Sasa (to on krzyczał o cholerze) i mieszkającego w odległości około 400 m odeń Zygmunta Bielskiego. Tak, więc niezwykłe cygaro oglądało niezależnie od siebie 7 świadków.
Chorąży nie wiedział o tym, że to samo zjawisko było obserwowane przez pracowników największego zakładu w Świeciu, a mianowicie celulozy świeckiej (ok. 200 osób). Owi świadkowie twierdzili, że obiekt otoczył się wielokolorową poświatą i powoli oddalił się w kierunku ... Bydgoszczy!!! Nagła zmiana kursu? Być może, ale jest jeszcze jedna możliwość może w tym rejonie znalazły się dwa takie obiekty!
Pamiętam w tym czasie znajdowałem się w maleńkiej miejscowości pod Bydgoszczą – Maksymilianowie.
Film
XXXXXXXXXXX spędzałem właśnie tam, w ulubionym miejscu, tuż przy zabudowaniach XXXXX, bardzo blisko jednej z największych (w tym czasie) w Europie stacji rozrządowej PKP. Miejsce to charakteryzowało się tym, że w obserwacjach nieba nie przeszkadzały żadne światła miast ani obiektów przemysłowych. Jak zawsze o tej porze obserwowałem przez teleskop ( właściwie teleskopik) niebo. I nagle ok. XX:XX pojawił się identyczny z opisanym obiekt, który jednak powodował lekkie wibracje powietrza przypominające drgania jakie wywoływały kiedyś samoloty przekraczające barierę dźwięku ale huku nie było. W pewnym momencie zgasły lampy nielicznych semaforów świetlnych oraz oświetlenie dwóch okolicznych nastawni kolejowych.
Obiekt bardzo wolno przemieszczał się nad moja głową na wysokości około 70 – 100 metrów lekko oświetlony na obu burtach światłem koloru czerwonego. Po chwili usłyszałem warkot włączanego generatora w pierwszej nastawni – oświetlenie semaforów zostało przywrócone. Obiekt w dalszym ciągu bardzo wolno przemieszczał się w stronę Bydgoszczy i na wysokości miejscowości (przystanek wojskowy) Rynkowo – Wiadukt zatrzymał się i po chwili oddzieliły się od niego trzy mniejsze obiekty przypominające kształtem jaskrawo oświetlone kule (światło białe). Obserwując jeden z oddzielonych obiektów zauważyłem, ze światło było tak intensywne, ze raziło oczy. Przelot kul był wyjątkowo krótki trwał około X minut, a następnie wszystkie oddzielone obiekty zniknęły jednocześnie lub ich światła zostały wygaszone. Statek – matka tkwił jeszcze w tym samym miejscu przez chwilę, a następnie bardzo wolno przemieszczał się w kierunku Bydgoszczy. Po chwili umilknął generator prądotwórczy i zrobiło się przejmująco...cicho.
Minęło kilka lat od tamtego zdarzenia i ze zdziwieniem dowiedziałem się, że historia ta została bardzo szczegółowo opisana przez jednego z najbardziej znanych polskich ufologów. Nigdy nie zapomnę tego widoku, jeżeli był to jakiś obiekt wojskowy to z całą pewnością wyprzedzał wszystko, co wtedy latało, o całą epokę.
Właśnie wtedy zainteresowałem się Maksymilianowem, Rynkowem oraz Bydgoszczą, a ściśle jej dzielnicą, – Łęgnowem ale to już zupełnie inna, chociaż wiążąca się ze zjawiskami przelotów NOL historia.
Fragmenty tekstu - LZ i MF
MIłego wieczoru:)
Kiedyś Arek jasno dał mi do zrozumienia, że wie o tym, że i mnie coś, kiedyś się przytrafiło, a o czym niechętnie mówiłem. Cóż, o czym tutaj mówić? Zaraz, tak, jako pierwszy poznał tę historię Robert L., gdzieś to zaginęło w setkach Jego tekstów. Szukam bezskutecznie jakiegoś zdjęcia Lucjana Znicza, to niemożliwe, ale wyparowały, albo załadowałem je na którąś z kolekcji płyt - pojęcia nie mam, szkoda, innym razem.
Dobra, zaczynam tę dość chaotyczna opowieść, kiedyś opracuję ją od nowa.
„W dniu 20.08.1979 r. O godzinie 19: 30 obserwowałem, co następuje:
Byłem na polowaniu na kaczki, stąd obserwowałem niebo. Był piękny wieczór, widoczność doskonała, tuz po zachodzie słońca. Stałem nad bagnem między wioskami Dziki i Ernestowo 5 km na północ od Świecia nad Wisłą. O godzinie 19: 30 zauważyłem zbliżające się od strony Laskowic Pomorskich światło pomarańczowe na wysokości około 2000 m. Światło zbliżało się powoli, aż zauważyłem, że jest to przód wielkiego obiektu w kształcie cygara, który obserwowałem z boku z niewielkiej odległości.
Przy obserwacji przez lornetkę 7x50: długość 250 – 300 m, szerokość 4 – 5 m, bez skrzydeł, 4/5 długości jednolita barwa stalowa i jednolity cygarowaty kształt. 5 okien dużych, z których 3 pierwsze oświetlone tym samym pomarańczowym światłem. Dwa pozostałe okna zasłonięte, kształt widoczny, a więc zasłona od wewnątrz. Kontury wszystkich okien, i oświetlonych, i nieoświetlonych, widoczne bardzo dokładnie gołym okiem, gdyż stojąca obok moja żona tak samo je zaobserwowała.
Oglądaliśmy prawy bok. Pozostała 1/5 statku to urządzenia przypominające lotki bomby lub rakiety. Lotki nie wystawały poza średnicę statku. Z dysz równomiernie strzelały płomienie i tu skojarzenie: tak jakby strzelało kilka k-mów amunicją świetlną, kolor pocisków pomarańczowy. W pewnym momencie „szybkostrzelność” wyraźnie wzrosła i statek pomknął z olbrzymią szybkością w kierunku Grudziądza. Szybkość nieprawdopodobna, zniknął w ciągu ułamków sekundy. Reakcja otoczenia: głos z gospodarstwa, które miałem za plecami: „Patrzcie, co to za cholera”. Linia energetyczna, którą miałem w polu widzenia, nie iskrzyła. Światła w domach nie przygasły. Pojazd nie wydawał żadnego głosu, nawet szumu. Jako żołnierz zawodowy zdałem dokładną relację. Ten sam obiekt obserwowali:
Chor. Sztab. Stanislaw Ciebień nad Bukowcem, prawie stojący,
Alojzy Pawlik obserwował przede mną (był bliżej Laskowic Pomorskich), wiedział, ze to „coś dziwnego”, ale się nie przyglądał.
Dyr. PGR Jastrzębie pan Szczęsny. Widział i twierdzi, że to jakiś dziwny samolot, który musiał spaść – kierunek Grudziądz”.
Autor chciał zachować anonimowość.
Pan Julian odkrył jeszcze dwóch dalszych świadków, a mianowicie mieszkających we wsi Dziki rolników Kazimierza Sasa (to on krzyczał o cholerze) i mieszkającego w odległości około 400 m odeń Zygmunta Bielskiego. Tak, więc niezwykłe cygaro oglądało niezależnie od siebie 7 świadków.
Chorąży nie wiedział o tym, że to samo zjawisko było obserwowane przez pracowników największego zakładu w Świeciu, a mianowicie celulozy świeckiej (ok. 200 osób). Owi świadkowie twierdzili, że obiekt otoczył się wielokolorową poświatą i powoli oddalił się w kierunku ... Bydgoszczy!!! Nagła zmiana kursu? Być może, ale jest jeszcze jedna możliwość może w tym rejonie znalazły się dwa takie obiekty!
Pamiętam w tym czasie znajdowałem się w maleńkiej miejscowości pod Bydgoszczą – Maksymilianowie.
Film
XXXXXXXXXXX spędzałem właśnie tam, w ulubionym miejscu, tuż przy zabudowaniach XXXXX, bardzo blisko jednej z największych (w tym czasie) w Europie stacji rozrządowej PKP. Miejsce to charakteryzowało się tym, że w obserwacjach nieba nie przeszkadzały żadne światła miast ani obiektów przemysłowych. Jak zawsze o tej porze obserwowałem przez teleskop ( właściwie teleskopik) niebo. I nagle ok. XX:XX pojawił się identyczny z opisanym obiekt, który jednak powodował lekkie wibracje powietrza przypominające drgania jakie wywoływały kiedyś samoloty przekraczające barierę dźwięku ale huku nie było. W pewnym momencie zgasły lampy nielicznych semaforów świetlnych oraz oświetlenie dwóch okolicznych nastawni kolejowych.
Obiekt bardzo wolno przemieszczał się nad moja głową na wysokości około 70 – 100 metrów lekko oświetlony na obu burtach światłem koloru czerwonego. Po chwili usłyszałem warkot włączanego generatora w pierwszej nastawni – oświetlenie semaforów zostało przywrócone. Obiekt w dalszym ciągu bardzo wolno przemieszczał się w stronę Bydgoszczy i na wysokości miejscowości (przystanek wojskowy) Rynkowo – Wiadukt zatrzymał się i po chwili oddzieliły się od niego trzy mniejsze obiekty przypominające kształtem jaskrawo oświetlone kule (światło białe). Obserwując jeden z oddzielonych obiektów zauważyłem, ze światło było tak intensywne, ze raziło oczy. Przelot kul był wyjątkowo krótki trwał około X minut, a następnie wszystkie oddzielone obiekty zniknęły jednocześnie lub ich światła zostały wygaszone. Statek – matka tkwił jeszcze w tym samym miejscu przez chwilę, a następnie bardzo wolno przemieszczał się w kierunku Bydgoszczy. Po chwili umilknął generator prądotwórczy i zrobiło się przejmująco...cicho.
Minęło kilka lat od tamtego zdarzenia i ze zdziwieniem dowiedziałem się, że historia ta została bardzo szczegółowo opisana przez jednego z najbardziej znanych polskich ufologów. Nigdy nie zapomnę tego widoku, jeżeli był to jakiś obiekt wojskowy to z całą pewnością wyprzedzał wszystko, co wtedy latało, o całą epokę.
Właśnie wtedy zainteresowałem się Maksymilianowem, Rynkowem oraz Bydgoszczą, a ściśle jej dzielnicą, – Łęgnowem ale to już zupełnie inna, chociaż wiążąca się ze zjawiskami przelotów NOL historia.
Fragmenty tekstu - LZ i MF
MIłego wieczoru:)