Onet jest jak echo, powtarza bzdury?
: ndz sie 22, 2010 9:17 am
Wybaczcie, ale uważam, że to ważne...
[ external image ]
Onet jest jak echo, powtarza bzdury?
Za namową kolegi wszedłem do witryny pt. „Niewiarygodne”, już po sekundzie wiedziałem wszystko o tym miejscu. Jako żywo przypomina ona znany szmatławiec z kolorowymi zdjęciami, łatwo dostępny w okolicznych kioskach i sklepach handlującymi papierem toaletowym i kiełbasą. Owszem, szata graficzna jest atrakcyjna, teksty krótkie, czyli idealne medium dla inteligencji wchłaniającej takie produkcje jak „Taniec z gwiazdami” lub „Szymon Majewski Shaw”. Osobliwie, moja uwagę przykuł zbiór znaków graficznych zwanych literami, które wysmarowano w sprawie: Tajemniczych chmur i świateł na niebie tuż przed trzęsieniem ziemi w Chile”. Tytuł jak tytuł, zdarzenie wiadomo, zakończone tragicznymi skutkami, ale ta „zajawka”, ta groza! Nagłówek mówi wszystko, czego się spodziewałem?
Dokładnie takiej jak przytoczona treści:
„Temat dziwacznych chmur czy innych fenomenów meteorologicznych powraca ostatnio jak bumerang. Obłoki wiszące nad wielkimi miastami rozsianymi na całej kuli ziemskiej mogły obserwować tysiące osób. Świadkowie tego typu zjawisk dzielą się z reguły na dwie grupy - część z nich doszukuje się w nich spisku sądząc, że są one wynikiem manipulowania naturą przez wojsko lub rząd; inni wierzą w ich przypadkowość i działanie sił natury. Wielu obserwatorów zafrapowanych jest ostatnio niezwykłym zjawiskiem poprzedzającym wielkie trzęsienia ziemi, Okazuje się, że przed katastrofami, w miejscu ich wystąpienia, świadkowie widzieli dziwaczne światła pojawiające się na niebie. Fenomen można było dostrzec przed trzęsieniem ziemi w Chile. Wcześniej rejestrowano go także przed tragedią na Haiti oraz chińskiej prowincji Syczuan w 2008 r. Mimo tego, że odnotowywano go już w starożytności, nikomu jednoznacznie nie udało się wyjaśnić jego przyczyn.
Tajemnicze światła, które zauważyć można było przed ostatnimi wielkimi trzęsieniami ziemi, ale także wcześniej, wielu obserwatorom kojarzą się z zorzą polarną. Częstotliwość ich pojawiania się jest zróżnicowana. Niejednokrotnie efekt widoczny był nie tylko przed trzęsieniem ziemi, ale też w jego trakcie i tuż po nim.
Nie ma żadnej zależności pomiędzy epicentrum trzęsienia ziemi a miejscem, w którym obserwowane są światła. Zdarzało się, że pojawiały się one nawet 400 km od epicentrum. Zróżnicowany jest też czas trwania "spektaklu" - z dotychczasowych relacji wynika, że może on trwać od kilku sekund do nawet pół godziny.
Jedno z bardziej pamiętnych wydarzeń tego typu miało miejsce w 1975 r. na Hawajach. Krótko przed wstrząsami mieszkańcy ujrzeli na niebie widowisko świetlne. Potem, kiedy wstrząsy już minęły, światła uległy rozproszeniu.
Chwilę przed trzęsieniem ziemi w Chile, wiele różnych osób także widziało tajemnicze światła. Jedna z dziennikarek napisała, że ok. godziny 3 rano obudziły ją wdzierające się do pokoju promienie. Kiedy wyjrzała przez okno, dostrzegła mieniące się różnymi barwami jaśniejące niebo. "To wyglądało tak, jakby miała miejsce jakaś apokalipsa" - powiedziała cytowana przez serwis unexplainable.net dziennikarka.
Próbom wyjaśnienia tego zjawiska towarzyszą jak zwykle teorie spiskowe. Wiele osób zrzuca odpowiedzialność za występowanie osobliwości na barki programu HAARP. Projekt HAARP polega na oddziaływaniu różnymi czynnikami na jonosferę. Amerykanie badają w ten sposób ich wpływ na tę warstwę atmosfery. Wraz z rozwojem programu pojawiły się teorie spiskowe sugerujące, że pod przykrywką badań zgłębiających wpływ różnych źródeł promieniowania na jonosferę, amerykańskie wojsko testuje nowe rodzaje uzbrojenia, w tym broń elektromagnetyczną, która na niewielkiej przestrzeni potrafi skupić energię elektromagnetyczną. Według innej z teorii, HAARP to niebezpieczna broń odpowiedzialna właśnie za kataklizmy występujące w różnych zakątkach świata. Problem polega na tym, że zjawisko odnotowywano jeszcze zanim ruszył program HAARP.
Nie brakuje też teorii, wedle których efekt świetlny poprzedzający kataklizmy jest związany ze zjawiskiem UFO”.
Pomijam milczeniem błędy ortograficzne i literówki (bo to normalnie, nienormalne), ale autorem podobnej treści mógł być tylko cymbał, albo psychopata. Ponieważ oba epitety niosą mniej więcej podobny ładunek emocjonalny, warto skupić się nad tym skąd te „zaszczyty” z mojej strony.
Otóż jakoś słabo trafia do świadomości poszukiwaczy niesamowitości fakt, że instalacja HAARP, choć istniejąca w rzeczywistości służy do zupełnie innych celów niż manipulacja katastrofami w Chinach, na Marsie i w okolicach gwiazdozbioru, Aldebarana. I nawet wtedy, gdy założymy, że treść przytoczonego artykułu stworzył cymbał, a odbiorcą jest baran, należy się im wyjaśnienie, aby nie tworzyli kolejnych mitów. Owoż, instalacja HAARP służy głównie łączności, i choć armia amerykańska dawno nabrała „wody w usta”, tajemnicą poliszynela jest, to, że służy ona jako przekaźnik lub jak kto woli wzmacniacz sygnału dla dowództwa, które ma akurat ochotę pogadać sobie ze swoim okrętem podwodnym, który akurat operuje na Morzu Południowo – Chińskim lub u wejścia do Bałtyku. Być może, że za jej pośrednictwem będzie można także pogadać sobie z krążącym nad naszymi głowami złomem, który przewrotnie nazywa się „stacją kosmiczną” (ciekawe czy działa w niej toaleta? Jeżeli nie, to czeka podatnika amerykańskiego kolejny wydatek – misja kosmiczna z deską klozetową, którą zapewne Chińczycy sknocili podczas dokonywania odlewu z tworzywa sztucznego, z którego budują swoje samochody).
Zgadza się fakt, że HAARP działa jak mikrofalówka i rzeczywiście podgrzeje odrobinę górne warstwy atmosfery, jednak nie przeceniajmy tego urządzenia na tyle, by od razu mieć pewność, że właśnie przed chwilą zmieniła nam klimat i rozpuściła lody wokół Grenlandii.
To dokładnie tak, jakbyśmy oskarżyli Sowietów o to, że wykorzystują swojego „Dzięcioła” (powiedzmy bardzo oględnie … instalacja, która rzekomo jest analogiczną do HAARPA z tym, że pracuje jak radar, i od lat wygląda na to, że jest już tylko kupą rdzewiejącego szmelcu).
Jakiś czas temu dziennikarze Programu 1 PR przeprowadzili obszerny wywiad z jednym z polskich naukowców, który przepięknie zinterpretował, porównał fakty z bzdurami.
Jak widać, piszący cytowany tekst z wiedzą są na bakier, a o wyjaśnieniu wszelkich kwestii co do działania Harpii można tylko pomarzyć. I powielają jak stare ksero głupoty roztrąbione każdego dnia przez światowych i rodzimych poszukiwaczy sensacji, których profil działania przypomina ten znany z tabloidów.
Czy tak ciężko poszukać i wyjaśnić wszelkie kwestie sporne w tej sprawie? No tak, rzeczywistość jest zapewne mniej atrakcyjna, a tak sprzeda się głupolom każdą sensację, sprawiając im nie lada przyjemność.
O ile witryna „Niewiarygodne” jest zwyczajnie durna, tak dziwię się Onetowi, że zachowuje się dokładnie jak HAARP – wzmacnia idiotyzmy i wpuszcza do głów tych, którzy podobne bzdury czytają. Pogratulować, wiedza jest bez znaczenia, liczy się tylko mamona, ja jej Wam z pewnością nie dostarczę.
[ external image ]
Onet jest jak echo, powtarza bzdury?
Za namową kolegi wszedłem do witryny pt. „Niewiarygodne”, już po sekundzie wiedziałem wszystko o tym miejscu. Jako żywo przypomina ona znany szmatławiec z kolorowymi zdjęciami, łatwo dostępny w okolicznych kioskach i sklepach handlującymi papierem toaletowym i kiełbasą. Owszem, szata graficzna jest atrakcyjna, teksty krótkie, czyli idealne medium dla inteligencji wchłaniającej takie produkcje jak „Taniec z gwiazdami” lub „Szymon Majewski Shaw”. Osobliwie, moja uwagę przykuł zbiór znaków graficznych zwanych literami, które wysmarowano w sprawie: Tajemniczych chmur i świateł na niebie tuż przed trzęsieniem ziemi w Chile”. Tytuł jak tytuł, zdarzenie wiadomo, zakończone tragicznymi skutkami, ale ta „zajawka”, ta groza! Nagłówek mówi wszystko, czego się spodziewałem?
Dokładnie takiej jak przytoczona treści:
„Temat dziwacznych chmur czy innych fenomenów meteorologicznych powraca ostatnio jak bumerang. Obłoki wiszące nad wielkimi miastami rozsianymi na całej kuli ziemskiej mogły obserwować tysiące osób. Świadkowie tego typu zjawisk dzielą się z reguły na dwie grupy - część z nich doszukuje się w nich spisku sądząc, że są one wynikiem manipulowania naturą przez wojsko lub rząd; inni wierzą w ich przypadkowość i działanie sił natury. Wielu obserwatorów zafrapowanych jest ostatnio niezwykłym zjawiskiem poprzedzającym wielkie trzęsienia ziemi, Okazuje się, że przed katastrofami, w miejscu ich wystąpienia, świadkowie widzieli dziwaczne światła pojawiające się na niebie. Fenomen można było dostrzec przed trzęsieniem ziemi w Chile. Wcześniej rejestrowano go także przed tragedią na Haiti oraz chińskiej prowincji Syczuan w 2008 r. Mimo tego, że odnotowywano go już w starożytności, nikomu jednoznacznie nie udało się wyjaśnić jego przyczyn.
Tajemnicze światła, które zauważyć można było przed ostatnimi wielkimi trzęsieniami ziemi, ale także wcześniej, wielu obserwatorom kojarzą się z zorzą polarną. Częstotliwość ich pojawiania się jest zróżnicowana. Niejednokrotnie efekt widoczny był nie tylko przed trzęsieniem ziemi, ale też w jego trakcie i tuż po nim.
Nie ma żadnej zależności pomiędzy epicentrum trzęsienia ziemi a miejscem, w którym obserwowane są światła. Zdarzało się, że pojawiały się one nawet 400 km od epicentrum. Zróżnicowany jest też czas trwania "spektaklu" - z dotychczasowych relacji wynika, że może on trwać od kilku sekund do nawet pół godziny.
Jedno z bardziej pamiętnych wydarzeń tego typu miało miejsce w 1975 r. na Hawajach. Krótko przed wstrząsami mieszkańcy ujrzeli na niebie widowisko świetlne. Potem, kiedy wstrząsy już minęły, światła uległy rozproszeniu.
Chwilę przed trzęsieniem ziemi w Chile, wiele różnych osób także widziało tajemnicze światła. Jedna z dziennikarek napisała, że ok. godziny 3 rano obudziły ją wdzierające się do pokoju promienie. Kiedy wyjrzała przez okno, dostrzegła mieniące się różnymi barwami jaśniejące niebo. "To wyglądało tak, jakby miała miejsce jakaś apokalipsa" - powiedziała cytowana przez serwis unexplainable.net dziennikarka.
Próbom wyjaśnienia tego zjawiska towarzyszą jak zwykle teorie spiskowe. Wiele osób zrzuca odpowiedzialność za występowanie osobliwości na barki programu HAARP. Projekt HAARP polega na oddziaływaniu różnymi czynnikami na jonosferę. Amerykanie badają w ten sposób ich wpływ na tę warstwę atmosfery. Wraz z rozwojem programu pojawiły się teorie spiskowe sugerujące, że pod przykrywką badań zgłębiających wpływ różnych źródeł promieniowania na jonosferę, amerykańskie wojsko testuje nowe rodzaje uzbrojenia, w tym broń elektromagnetyczną, która na niewielkiej przestrzeni potrafi skupić energię elektromagnetyczną. Według innej z teorii, HAARP to niebezpieczna broń odpowiedzialna właśnie za kataklizmy występujące w różnych zakątkach świata. Problem polega na tym, że zjawisko odnotowywano jeszcze zanim ruszył program HAARP.
Nie brakuje też teorii, wedle których efekt świetlny poprzedzający kataklizmy jest związany ze zjawiskiem UFO”.
Pomijam milczeniem błędy ortograficzne i literówki (bo to normalnie, nienormalne), ale autorem podobnej treści mógł być tylko cymbał, albo psychopata. Ponieważ oba epitety niosą mniej więcej podobny ładunek emocjonalny, warto skupić się nad tym skąd te „zaszczyty” z mojej strony.
Otóż jakoś słabo trafia do świadomości poszukiwaczy niesamowitości fakt, że instalacja HAARP, choć istniejąca w rzeczywistości służy do zupełnie innych celów niż manipulacja katastrofami w Chinach, na Marsie i w okolicach gwiazdozbioru, Aldebarana. I nawet wtedy, gdy założymy, że treść przytoczonego artykułu stworzył cymbał, a odbiorcą jest baran, należy się im wyjaśnienie, aby nie tworzyli kolejnych mitów. Owoż, instalacja HAARP służy głównie łączności, i choć armia amerykańska dawno nabrała „wody w usta”, tajemnicą poliszynela jest, to, że służy ona jako przekaźnik lub jak kto woli wzmacniacz sygnału dla dowództwa, które ma akurat ochotę pogadać sobie ze swoim okrętem podwodnym, który akurat operuje na Morzu Południowo – Chińskim lub u wejścia do Bałtyku. Być może, że za jej pośrednictwem będzie można także pogadać sobie z krążącym nad naszymi głowami złomem, który przewrotnie nazywa się „stacją kosmiczną” (ciekawe czy działa w niej toaleta? Jeżeli nie, to czeka podatnika amerykańskiego kolejny wydatek – misja kosmiczna z deską klozetową, którą zapewne Chińczycy sknocili podczas dokonywania odlewu z tworzywa sztucznego, z którego budują swoje samochody).
Zgadza się fakt, że HAARP działa jak mikrofalówka i rzeczywiście podgrzeje odrobinę górne warstwy atmosfery, jednak nie przeceniajmy tego urządzenia na tyle, by od razu mieć pewność, że właśnie przed chwilą zmieniła nam klimat i rozpuściła lody wokół Grenlandii.
To dokładnie tak, jakbyśmy oskarżyli Sowietów o to, że wykorzystują swojego „Dzięcioła” (powiedzmy bardzo oględnie … instalacja, która rzekomo jest analogiczną do HAARPA z tym, że pracuje jak radar, i od lat wygląda na to, że jest już tylko kupą rdzewiejącego szmelcu).
Jakiś czas temu dziennikarze Programu 1 PR przeprowadzili obszerny wywiad z jednym z polskich naukowców, który przepięknie zinterpretował, porównał fakty z bzdurami.
Jak widać, piszący cytowany tekst z wiedzą są na bakier, a o wyjaśnieniu wszelkich kwestii co do działania Harpii można tylko pomarzyć. I powielają jak stare ksero głupoty roztrąbione każdego dnia przez światowych i rodzimych poszukiwaczy sensacji, których profil działania przypomina ten znany z tabloidów.
Czy tak ciężko poszukać i wyjaśnić wszelkie kwestie sporne w tej sprawie? No tak, rzeczywistość jest zapewne mniej atrakcyjna, a tak sprzeda się głupolom każdą sensację, sprawiając im nie lada przyjemność.
O ile witryna „Niewiarygodne” jest zwyczajnie durna, tak dziwię się Onetowi, że zachowuje się dokładnie jak HAARP – wzmacnia idiotyzmy i wpuszcza do głów tych, którzy podobne bzdury czytają. Pogratulować, wiedza jest bez znaczenia, liczy się tylko mamona, ja jej Wam z pewnością nie dostarczę.