UFO nad polskimi bazami wojskowymi - list do R. Hastingsa
: wt mar 08, 2011 6:42 am
Przy okazji przeprowadzania wywiadu z Robertem Hastingsem, autorem książki poświęconej obserwacjom UFO nad stanowiskami z bronią jądrową, otrzymałem od niego poniższą relację. Pochodzi ona od czytelnika z Polski i przekazał mu on ją w czerwcu 2010 r.
Swój komentarz odnośnie tej sprawy i reakcji innych, a także tego, co jeszcze się dowiedziałem, dodam niebawem...
_____________________________
Drogi Panie Hastings,
Proszę mi wybaczyć moją nieco zastaną angielszczyznę. Piszę do pana z Polski po przeczytaniu pańskiej książki o UFO i broni jądrowej. Powodem jest to, że przypomina to nieco wydarzenia z drugiej strony oceanu.
Po pierwsze, jestem 70-letnim emerytowanym oficerem LWP, służącym w okresie polskiego socjalizmu. Byłem pułkownikiem i członkiem Wojskowej Służby Wewnętrznej, która była wojskową jednostką wywiadowczą. WSW było odpowiednikiem radzieckiego GRU i współpracowała z nią blisko, gdyż trzeba pamiętać, że Polska była jednym z najważniejszych państw Układu Warszawskiego? Miałem zatem możliwość dowiedzenia się o kilku sprawach.
Po II Wojnie Światowej na terenie Polski, z przyczyn politycznych i taktycznych, stacjonowało sporo jednostek sowieckich. Na podstawie dyrektywy 11097 wydanej przez Sowieckie Dowództwo Naczelne, która wzywała do przegrupowania i rozproszenia istniejących jednostek wojskowych po terytorium całego Bloku wschodniego, cała Północna Grupa Wojsk (Armii Czerwonej) pozostała na terytorium Polski. Była to 43., 65. i 42. Armia. Wszystko to stanowi dziś jawną wiedzę historyczną.
Dziś wiadomo również powszechnie, że na terytorium Polski znajdowało się kilka baz, w których miały być przetrzymywane pociski jądrowe, jeśli tylko pojawiłaby się konieczność użycia ich przeciwko siłom państw Zachodnich. Ze wszystkich 63 baz w kraju, tylko kilka przeznaczono do tego celu. Były to m.in. baza nr 3001 w Podborsku, 3002 w Brzeźnicy Kolonii oraz 3003 w Templewie. Wszystko to stało się na przełomie lat 50-tych i 60-tych, dokładnie wtedy, kiedy Ameryka i ZSRR zaczęły odchodzić od koncepcji zmasowanego przeciwuderzenia bombowego i zaczęły wypracowywać technologię rakietowych pocisków balistycznych międzykontynentalnego zasięgu (ICBM), a także pocisków tego typu przystosowanych do wystrzeliwania z pokładu łodzi podwodnych (SLBM).
W Polsce nie składowano pocisków dalekiego zasięgu. Wszystkie polskie ? lub bardziej dokładnie, sowieckie jednostki, posiadały rakiety taktyczne 8k11 (Scud) oraz 3r10, z których większość montowano na mobilnych wyrzutniach typu TEL, takich jak MAZ-543. Były one niecelne i miały krótki zasięg. Niemożliwe było np. trafienie Scudem w szeroką ścianę stodoły z odległości ponad 100 km, zaś absolutnie efektywny zasięg pocisku przenoszącego głowicę nuklearną ograniczony był do 150 km. Zasięg rakiety 3r10 był jeszcze mniejszy i zatrzymywał się na 30 km. Założenie taktyczne polegało na ?pocałowaniu? wrogich jednostek przy pomocy tej ?super-broni? a następnie, jeśli byłoby to konieczne, przypuszczenie kolejnego ataku na Berlin, tym razem przy pomocy broni jądrowej.
Sprawiło to, że zacząłem interesować się UFO. Musi pan zdawać sobie sprawę, że wiedzieliśmy o nich dość dużo. Blok Wschodni rozpatrywał ten problem ?kolektywnie?, ale to Rosjanie decydowali o ewentualnym otworzeniu ognia. Oficjalnie byliśmy im silnie podporządkowany, ale pozostaliśmy i tak najbardziej ?niezależną? organizacją wywiadowczą w całym Układzie Warszawskim. Przeprowadzaliśmy zatem dodatkowe badania nad tym zjawiskiem, których wyników nie znam i które pozostały utajnione. Tak jednak prezentowały się zarysy tematyki UFO, które dostarczone były przez GRU i z którymi mnie zapoznano:
1) Szansa, iż obiekty te zostały wyprodukowane w USA lub innych krajach zachodnich jest bardzo niska i wynosi ok. procenta. 2) Obiekty te dokonują manewrów z prędkościami, które zabiłyby każdego pilota. Są albo zdalnie sterowane, albo pilotowane przez istoty nie będące ludźmi. 3) Dające się obserwować zjawiska powietrzne da się równocześnie śledzić na radarach, jednak w niektórych przypadkach obiekty te wykazały zdolność ?usuwania się? z ich ekranów. 4) Obiekty te wykazywały nietypowe i regularne zainteresowanie obszarami, na których składowano broń jądrową.
To właśnie dlatego pańska książka wydała mi się tak uderzająca. Ale jest coś jeszcze. W przypadku obejmującym obserwację tego typu obiektu na terenie lub wokół placówki, cały personel (poza wyszczególnionymi osobami) miał przejść do pod- lub naziemnych instalacji, gdzie czekać miał na dalsze rozkazy. Żołnierzom nakazano natychmiastowo przejść do podziemnego bunkra, podczas gdy specjalnie przeszkolona osoba pozostawała na górze w celu obserwacji i przekazywania danych odnośnie pozycji i innych szczegółów obiektu. Co najzabawniejsze, o podobnej procedurze w przypadku USAF przeczytałem w pańskiej książce.
Wyjaśnimy jeszcze jedno ? w Polsce nikt spoza rządzących nie wypowiadał się w ten sposób o UFO. Żołnierzom nakazano (jeśli im w ogóle cokolwiek mówiono), aby nie mówili o UFO, lecz o mglistej koncepcji ?prawdopodobnej aktywności szpiegowskich samolotów?, a biorąc pod uwagę realia Zimnej Wojny, kiedy wszystko to się działo, każdy bał się imperialistycznego amerykańskiego oka na niebie. Były to czasy, kiedy wy baliście się komunistycznych szpiegów a nasi bali się waszych. Histeria ta przyczyniała się do utajniania sprawy. Jestem całkiem pewien, że dowódcy zdawali sobie sprawę, że obiekty UFO nie były amerykańskimi samolotami szpiegowskimi (i musieli wiedzieć, że takowe poruszają się na wysokościach, na których niemożliwe jest ich wyśledzenie przez personel naziemny i systemy namierzania pocisków).
Zastanawialiśmy się wówczas wszyscy, czy Rosjanie zdają sobie sprawę z intencji tego niezaprzeczalnie inteligentnego zjawiska. Pamiętam rozmowę z przyjacielem, który spędził wiele czasu w Moskwie. Powiedział: ?Rosjanie znają sprawę i wiedzą o tym dość dużo. Nie wiem dokładnie, o co chodzi, ale lepiej o tym nie mówić. Może to cię kosztować karierę, a nawet zdrowie.?
Pojawiło się wiele incydentów, w których obiekty UFO obserwowano w bliskiej odległości od baz, w których składowano głowice jądrowe. Z informacji, które słyszałem, lub przeczytałem wynikało, że nie doszło do żadnych przypadków ich wylądowania. W jednym z przypadków, obiekt przeleciał ukośnie nad prostokątnym obszarem, gdzie składowano pociski, wystrzeliwując w dół bardzo jasny stożkowaty snop stałego światła, przypominający ogromny szukacz. Obiekt zdawał się wykorzystywać to światło, albo cokolwiek to było, w regularnym cyklu, który polegał na oświetlaniu terenu poniżej, znikaniu światła, a następnie jego pojawianiu się nieco dalej.
O wszystkim tym usłyszałem od jednego z oficerów stacjonujących w Brzeźnicy, gdzie doszło do obserwacji. Stwierdził on, że wszyscy uważali obiekt za amerykański bezgłośny helikopter. Nie zarejestrowano jednak żadnych zakłóceń w pracy urządzeń elektronicznych, a obiekt nie pojawił się na radarze. Wojskowe kanały były jednak zakłócane trzykrotnie tego wieczora oraz nocy. Najpierw pojawiła się przerwa w komunikacji radiowej, a dwukrotnie zakodowane informacje, które otrzymano z Warszawy nadeszły w złej kolejności (ta, która została nadesłana później, przyszła jako pierwsza).
To wszystko, o czym chciałem panu powiedzieć. Byłem tylko trybikiem w wielkiej wojskowej maszynie, ale i tak jestem zadowolony, że miałem możliwość poznania tak wielu informacji. Większość z moich rówieśników nigdy nie dowiedziała się, albo nadal nie wie, czym jest UFO. Piszę o tym, ponieważ ZSRR i PRL już nie istnieją, a ja 25 lat temu zrzuciłem mundur. Mogę mówić o wszystkim wprost i nie obejmują mnie żadne dokumenty, ani regulacje. Jestem starszym człowiekiem i moja pamięć jest już nadwyrężona, a niektóre z rzeczy, jakie przekazałem, mogą nie być tak szczegółowe, jak powinny.
Pozdrowienia,
XYZ
20 czerwca 2010
Swój komentarz odnośnie tej sprawy i reakcji innych, a także tego, co jeszcze się dowiedziałem, dodam niebawem...
_____________________________
Drogi Panie Hastings,
Proszę mi wybaczyć moją nieco zastaną angielszczyznę. Piszę do pana z Polski po przeczytaniu pańskiej książki o UFO i broni jądrowej. Powodem jest to, że przypomina to nieco wydarzenia z drugiej strony oceanu.
Po pierwsze, jestem 70-letnim emerytowanym oficerem LWP, służącym w okresie polskiego socjalizmu. Byłem pułkownikiem i członkiem Wojskowej Służby Wewnętrznej, która była wojskową jednostką wywiadowczą. WSW było odpowiednikiem radzieckiego GRU i współpracowała z nią blisko, gdyż trzeba pamiętać, że Polska była jednym z najważniejszych państw Układu Warszawskiego? Miałem zatem możliwość dowiedzenia się o kilku sprawach.
Po II Wojnie Światowej na terenie Polski, z przyczyn politycznych i taktycznych, stacjonowało sporo jednostek sowieckich. Na podstawie dyrektywy 11097 wydanej przez Sowieckie Dowództwo Naczelne, która wzywała do przegrupowania i rozproszenia istniejących jednostek wojskowych po terytorium całego Bloku wschodniego, cała Północna Grupa Wojsk (Armii Czerwonej) pozostała na terytorium Polski. Była to 43., 65. i 42. Armia. Wszystko to stanowi dziś jawną wiedzę historyczną.
Dziś wiadomo również powszechnie, że na terytorium Polski znajdowało się kilka baz, w których miały być przetrzymywane pociski jądrowe, jeśli tylko pojawiłaby się konieczność użycia ich przeciwko siłom państw Zachodnich. Ze wszystkich 63 baz w kraju, tylko kilka przeznaczono do tego celu. Były to m.in. baza nr 3001 w Podborsku, 3002 w Brzeźnicy Kolonii oraz 3003 w Templewie. Wszystko to stało się na przełomie lat 50-tych i 60-tych, dokładnie wtedy, kiedy Ameryka i ZSRR zaczęły odchodzić od koncepcji zmasowanego przeciwuderzenia bombowego i zaczęły wypracowywać technologię rakietowych pocisków balistycznych międzykontynentalnego zasięgu (ICBM), a także pocisków tego typu przystosowanych do wystrzeliwania z pokładu łodzi podwodnych (SLBM).
W Polsce nie składowano pocisków dalekiego zasięgu. Wszystkie polskie ? lub bardziej dokładnie, sowieckie jednostki, posiadały rakiety taktyczne 8k11 (Scud) oraz 3r10, z których większość montowano na mobilnych wyrzutniach typu TEL, takich jak MAZ-543. Były one niecelne i miały krótki zasięg. Niemożliwe było np. trafienie Scudem w szeroką ścianę stodoły z odległości ponad 100 km, zaś absolutnie efektywny zasięg pocisku przenoszącego głowicę nuklearną ograniczony był do 150 km. Zasięg rakiety 3r10 był jeszcze mniejszy i zatrzymywał się na 30 km. Założenie taktyczne polegało na ?pocałowaniu? wrogich jednostek przy pomocy tej ?super-broni? a następnie, jeśli byłoby to konieczne, przypuszczenie kolejnego ataku na Berlin, tym razem przy pomocy broni jądrowej.
Sprawiło to, że zacząłem interesować się UFO. Musi pan zdawać sobie sprawę, że wiedzieliśmy o nich dość dużo. Blok Wschodni rozpatrywał ten problem ?kolektywnie?, ale to Rosjanie decydowali o ewentualnym otworzeniu ognia. Oficjalnie byliśmy im silnie podporządkowany, ale pozostaliśmy i tak najbardziej ?niezależną? organizacją wywiadowczą w całym Układzie Warszawskim. Przeprowadzaliśmy zatem dodatkowe badania nad tym zjawiskiem, których wyników nie znam i które pozostały utajnione. Tak jednak prezentowały się zarysy tematyki UFO, które dostarczone były przez GRU i z którymi mnie zapoznano:
1) Szansa, iż obiekty te zostały wyprodukowane w USA lub innych krajach zachodnich jest bardzo niska i wynosi ok. procenta. 2) Obiekty te dokonują manewrów z prędkościami, które zabiłyby każdego pilota. Są albo zdalnie sterowane, albo pilotowane przez istoty nie będące ludźmi. 3) Dające się obserwować zjawiska powietrzne da się równocześnie śledzić na radarach, jednak w niektórych przypadkach obiekty te wykazały zdolność ?usuwania się? z ich ekranów. 4) Obiekty te wykazywały nietypowe i regularne zainteresowanie obszarami, na których składowano broń jądrową.
To właśnie dlatego pańska książka wydała mi się tak uderzająca. Ale jest coś jeszcze. W przypadku obejmującym obserwację tego typu obiektu na terenie lub wokół placówki, cały personel (poza wyszczególnionymi osobami) miał przejść do pod- lub naziemnych instalacji, gdzie czekać miał na dalsze rozkazy. Żołnierzom nakazano natychmiastowo przejść do podziemnego bunkra, podczas gdy specjalnie przeszkolona osoba pozostawała na górze w celu obserwacji i przekazywania danych odnośnie pozycji i innych szczegółów obiektu. Co najzabawniejsze, o podobnej procedurze w przypadku USAF przeczytałem w pańskiej książce.
Wyjaśnimy jeszcze jedno ? w Polsce nikt spoza rządzących nie wypowiadał się w ten sposób o UFO. Żołnierzom nakazano (jeśli im w ogóle cokolwiek mówiono), aby nie mówili o UFO, lecz o mglistej koncepcji ?prawdopodobnej aktywności szpiegowskich samolotów?, a biorąc pod uwagę realia Zimnej Wojny, kiedy wszystko to się działo, każdy bał się imperialistycznego amerykańskiego oka na niebie. Były to czasy, kiedy wy baliście się komunistycznych szpiegów a nasi bali się waszych. Histeria ta przyczyniała się do utajniania sprawy. Jestem całkiem pewien, że dowódcy zdawali sobie sprawę, że obiekty UFO nie były amerykańskimi samolotami szpiegowskimi (i musieli wiedzieć, że takowe poruszają się na wysokościach, na których niemożliwe jest ich wyśledzenie przez personel naziemny i systemy namierzania pocisków).
Zastanawialiśmy się wówczas wszyscy, czy Rosjanie zdają sobie sprawę z intencji tego niezaprzeczalnie inteligentnego zjawiska. Pamiętam rozmowę z przyjacielem, który spędził wiele czasu w Moskwie. Powiedział: ?Rosjanie znają sprawę i wiedzą o tym dość dużo. Nie wiem dokładnie, o co chodzi, ale lepiej o tym nie mówić. Może to cię kosztować karierę, a nawet zdrowie.?
Pojawiło się wiele incydentów, w których obiekty UFO obserwowano w bliskiej odległości od baz, w których składowano głowice jądrowe. Z informacji, które słyszałem, lub przeczytałem wynikało, że nie doszło do żadnych przypadków ich wylądowania. W jednym z przypadków, obiekt przeleciał ukośnie nad prostokątnym obszarem, gdzie składowano pociski, wystrzeliwując w dół bardzo jasny stożkowaty snop stałego światła, przypominający ogromny szukacz. Obiekt zdawał się wykorzystywać to światło, albo cokolwiek to było, w regularnym cyklu, który polegał na oświetlaniu terenu poniżej, znikaniu światła, a następnie jego pojawianiu się nieco dalej.
O wszystkim tym usłyszałem od jednego z oficerów stacjonujących w Brzeźnicy, gdzie doszło do obserwacji. Stwierdził on, że wszyscy uważali obiekt za amerykański bezgłośny helikopter. Nie zarejestrowano jednak żadnych zakłóceń w pracy urządzeń elektronicznych, a obiekt nie pojawił się na radarze. Wojskowe kanały były jednak zakłócane trzykrotnie tego wieczora oraz nocy. Najpierw pojawiła się przerwa w komunikacji radiowej, a dwukrotnie zakodowane informacje, które otrzymano z Warszawy nadeszły w złej kolejności (ta, która została nadesłana później, przyszła jako pierwsza).
To wszystko, o czym chciałem panu powiedzieć. Byłem tylko trybikiem w wielkiej wojskowej maszynie, ale i tak jestem zadowolony, że miałem możliwość poznania tak wielu informacji. Większość z moich rówieśników nigdy nie dowiedziała się, albo nadal nie wie, czym jest UFO. Piszę o tym, ponieważ ZSRR i PRL już nie istnieją, a ja 25 lat temu zrzuciłem mundur. Mogę mówić o wszystkim wprost i nie obejmują mnie żadne dokumenty, ani regulacje. Jestem starszym człowiekiem i moja pamięć jest już nadwyrężona, a niektóre z rzeczy, jakie przekazałem, mogą nie być tak szczegółowe, jak powinny.
Pozdrowienia,
XYZ
20 czerwca 2010