Migający czerwony punkcik
: wt lip 05, 2011 12:02 pm
Kiedy logowałam się do serwisu napisałam, że w życiu nie przydarzyło mi się nic dziwnego, że nie widziałam i nie byłam świadkiem żadnego nadnaturalnego zjawiska. W pewnym sensie chciałabym ten stan utrzymać, czyli racjonalnie wyjaśnić to, co wczoraj widziałam. Sama siebie uważam za sceptyka i chciałabym najpierw „odhaczyć” wszystkie „przyziemne” hipotezy. Problem w tym, że w temacie szeroko rozumianej awiacji się gubię. I jedyne, co przychodzi mi na myśl z tych „normalnych” rzeczy to gwałtownie (inaczej tego ująć nie umiem) nawracający helikopter. Ale po kolei.
Wczorajszego wieczoru (dokładniej około 22:30) niebo było zachmurzone. Chmury były dość nisko, co wydaje mi się dość ważne. Akurat coś czytałam i oderwałam się od lektury, chciałam sobie wziąć herbatkę i przypadkiem wyjrzałam przez okno. Wtedy zobaczyłam punkcik czerwonego światła. Początkowo wzięłam go za odblask w oknie, bo punkciki o podobnej wielkości i kolorze odbijają się w moim oknie od masztu. Po chwili zauważyłam, że punkcik pulsuje nieregularnie i leci ze wschodu na zachód. Ok., pomyślałam, samolot. Fajnie. W pewnym momencie punkcik się zatrzymał, na jakąś sekundę, na pewno nie więcej, bo po pierwszej fazie zaskoczenia zaczęłam tym postojom mierzyć czas (a ponieważ robiłam to starym sposobem tj. powtarzając w myślach „21”, to pomiar jest raczej niedokładny). I zaczął lecieć w przeciwnym kierunku. Przeleciał kawałek, potem znów się zatrzymał, zawrócił i tak kilka razy. Po jednym takim „kółeczku” punkcik odbił na zachód. I zniknął za kopcem Kościuszki (Kraków), który jest około 2 km od miejsca w którym akurat się znajdowałam. Innymi słowy na pewno punkcik był dalej. Ja znajdowałam się na wysokości około 30-35 metrów na ostatnim piętrze bloku. Zaraz potem jak punkcik zniknął mi z oczu, zobaczyłam samolot (najprawdopodobniej) pasażerski, który leciał powyżej najniższej zawieszonych chmur (raz się pojawiał, raz znikał). Czyli punkcik był najprawdopodobniej niżej.
Po całym zdarzeniu pomyślałam tak:
1) To Kraków, mamy lotnisko, a tego dnia (4.VII) na Balicach była nieciekawa sytuacja z dźwigiem, który uniemożliwiał lądowania na lotnisku i samoloty były kierowane gdzie indziej. Problem rozwiązano około godziny siedemnastej, kiedy pan „dźwigowy” łaskawie skończył pracę.
2) Jak już wspomniałam mógł to być helikopter, na pewno nie duży samolot, bo jak mi się zdaje manewr kołowania większych maszyn wymaga określmy to „więcej miejsca”. Poza tym samoloty posiadają dość silny „reflektor” świecący bardzo jasnym, białym światłem. W nocy, (zwłaszcza jeśli leci prosto na obserwatora) wydaje się, że na niebie pojawia się bardzo jasna gwiazda, dopiero potem dostrzega się migające światełka i słyszy huk silników. W tym przypadku białego światła nie było. Gdyby to był nawracający samolot w pewnym momencie musiałabym to światło zauważyć na jednym z „postojów”. Zważywszy na to, że nawet jeśli dla mnie, jako dla obserwatora, zatrzymał się w miejscu, to wcale nie znaczy, że tak było w istocie.
W tym momencie nic więcej nie przychodzi mi do głowy.
Wczorajszego wieczoru (dokładniej około 22:30) niebo było zachmurzone. Chmury były dość nisko, co wydaje mi się dość ważne. Akurat coś czytałam i oderwałam się od lektury, chciałam sobie wziąć herbatkę i przypadkiem wyjrzałam przez okno. Wtedy zobaczyłam punkcik czerwonego światła. Początkowo wzięłam go za odblask w oknie, bo punkciki o podobnej wielkości i kolorze odbijają się w moim oknie od masztu. Po chwili zauważyłam, że punkcik pulsuje nieregularnie i leci ze wschodu na zachód. Ok., pomyślałam, samolot. Fajnie. W pewnym momencie punkcik się zatrzymał, na jakąś sekundę, na pewno nie więcej, bo po pierwszej fazie zaskoczenia zaczęłam tym postojom mierzyć czas (a ponieważ robiłam to starym sposobem tj. powtarzając w myślach „21”, to pomiar jest raczej niedokładny). I zaczął lecieć w przeciwnym kierunku. Przeleciał kawałek, potem znów się zatrzymał, zawrócił i tak kilka razy. Po jednym takim „kółeczku” punkcik odbił na zachód. I zniknął za kopcem Kościuszki (Kraków), który jest około 2 km od miejsca w którym akurat się znajdowałam. Innymi słowy na pewno punkcik był dalej. Ja znajdowałam się na wysokości około 30-35 metrów na ostatnim piętrze bloku. Zaraz potem jak punkcik zniknął mi z oczu, zobaczyłam samolot (najprawdopodobniej) pasażerski, który leciał powyżej najniższej zawieszonych chmur (raz się pojawiał, raz znikał). Czyli punkcik był najprawdopodobniej niżej.
Po całym zdarzeniu pomyślałam tak:
1) To Kraków, mamy lotnisko, a tego dnia (4.VII) na Balicach była nieciekawa sytuacja z dźwigiem, który uniemożliwiał lądowania na lotnisku i samoloty były kierowane gdzie indziej. Problem rozwiązano około godziny siedemnastej, kiedy pan „dźwigowy” łaskawie skończył pracę.
2) Jak już wspomniałam mógł to być helikopter, na pewno nie duży samolot, bo jak mi się zdaje manewr kołowania większych maszyn wymaga określmy to „więcej miejsca”. Poza tym samoloty posiadają dość silny „reflektor” świecący bardzo jasnym, białym światłem. W nocy, (zwłaszcza jeśli leci prosto na obserwatora) wydaje się, że na niebie pojawia się bardzo jasna gwiazda, dopiero potem dostrzega się migające światełka i słyszy huk silników. W tym przypadku białego światła nie było. Gdyby to był nawracający samolot w pewnym momencie musiałabym to światło zauważyć na jednym z „postojów”. Zważywszy na to, że nawet jeśli dla mnie, jako dla obserwatora, zatrzymał się w miejscu, to wcale nie znaczy, że tak było w istocie.
W tym momencie nic więcej nie przychodzi mi do głowy.