Aura czy pomieszanie zmysłów?
Aura czy pomieszanie zmysłów?
[ external image ]Zgodnie z ustaleniami hiszpańskich uczonych, u wielu osób, które twierdzą, iż są w stanie widzieć ludzką aurę, dochodzi do tzw. zjawiska synestezji – stanu „pomieszania zmysłów”...
WIĘCEJ W SERWISIE INFRA
WIĘCEJ W SERWISIE INFRA
Re: Aura czy pomieszanie zmysłów?
Ale termin wymyślili "pomieszanie zmysłów", mogli od razu napisać, że to ludzie psychicznie chorzy, bo nazwa tak mi się kojarzy.
Są ludzie wrażliwi i empatyczni którzy potrafią dostrzegać aurę i nie uważam ich wcale za kogoś o pomieszanych zmysłach.
Ale widać uczeni musieli jakoś ich nazwać, żeby lepiej to wyglądało i bardziej naukowo.
Są ludzie wrażliwi i empatyczni którzy potrafią dostrzegać aurę i nie uważam ich wcale za kogoś o pomieszanych zmysłach.
Ale widać uczeni musieli jakoś ich nazwać, żeby lepiej to wyglądało i bardziej naukowo.
Ostatnio zmieniony śr maja 09, 2012 12:03 pm przez Sandra, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Aura czy pomieszanie zmysłów?
Definicja aury ciagle sie przeksztalca, co rusz ktos ja rozbudowuje, doklejajac kolejne opisy. Ludzie widza kolory calego ciala, widza kolory nawet roznych cial czlowieka. Postrzegaja barwy i zjawiska, ktore nie daja sie przeniesc na jezyk zmyslow. Jesli patrze na drzewo to furkocza u mnie neurony patrzenia i kojarzenia i jakies tam. No i dobrze, latwo bedzie udowodnic , ze patrze na drzewo a nie na opalajaca sie malolate pod drzewem. Mozna udowodnic, iz cos widze i nikt sie nie spiera, ze nie ma samego drzewa!!! Nikt go nie podwarza, bo za ciezkie i tkwi korzeniami gleboko w realnej zeimi.
Fajczenie sie neuronow swiadczy iz cos postrzegam lub cos wspominam a nie odwrotnie, iz fajczenie robi mi patrzenie drzewa a nawet samo drzewo. Dlaczego wiec nie mozna widziec innych rzeczy skrytych dla pozostalych i sie nie moze cos jednoczesnie jarzyc w mozgu?
Fajczenie sie neuronow swiadczy iz cos postrzegam lub cos wspominam a nie odwrotnie, iz fajczenie robi mi patrzenie drzewa a nawet samo drzewo. Dlaczego wiec nie mozna widziec innych rzeczy skrytych dla pozostalych i sie nie moze cos jednoczesnie jarzyc w mozgu?
Ostatnio zmieniony śr maja 09, 2012 12:24 pm przez Zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Katarzyna_1
- Homo Infranius Alfa
- Posty: 1969
- Rejestracja: sob lut 06, 2010 4:22 pm
- Kontakt:
Re: Aura czy pomieszanie zmysłów?
[quote name='Sandra' post='97043' date='09 maj 2012 - 16:01']Ale termin wymyślili "pomieszanie zmysłów", mogli od razu napisać, że to ludzie psychicznie chorzy, bo nazwa tak mi się kojarzy.
Są ludzie wrażliwi i empatyczni którzy potrafią dostrzegać aurę i nie uważam ich wcale za kogoś o pomieszanych zmysłach.
Ale widać uczeni musieli jakoś ich nazwać, żeby lepiej to wyglądało i bardziej naukowo.[/quote]
Uczonym zwykle mieszają się zmysły. Maluczkim bardzo rzadko.
A co by było z ludźmi, którzy dostrzegają aurę nie koniecznie u innych, a u siebie?
Wiadomo! dożywotnio Tworki albo Kobierzyna
Są ludzie wrażliwi i empatyczni którzy potrafią dostrzegać aurę i nie uważam ich wcale za kogoś o pomieszanych zmysłach.
Ale widać uczeni musieli jakoś ich nazwać, żeby lepiej to wyglądało i bardziej naukowo.[/quote]
Uczonym zwykle mieszają się zmysły. Maluczkim bardzo rzadko.
A co by było z ludźmi, którzy dostrzegają aurę nie koniecznie u innych, a u siebie?
Wiadomo! dożywotnio Tworki albo Kobierzyna

"Balbus melius balbi verba cognoscit"
Re: Aura czy pomieszanie zmysłów?
W przypadku tego artykułu termin "pomieszanie zmysłów" jest użyty celowo jako gra słów
W żadnym wypadku nie sugeruje się, że osoby doświadczające synestezji są szaleńcami.

Re: Aura czy pomieszanie zmysłów?
Oj Rysieńku kochany to mnie pocieszyłeś....
Bo już myślałam ,że mogę się do tych szaleńców zaliczyć.
W art. wspomina się o ,,odczuwaniu" bólu. Mnie pare razy przytrafiło się coś takiego:
Wchodzę sobie do pracy jak skowronek.. w wyśmienitym nastroju i w super kondycji fizycznej. W pok. naucz. witam się z koleżanką... która jęczy i syczy z bólu...
No pokręciło dziewczynę. Załamana mówi,że nie wie jak dziś przepracuje i że lepiej by zrobiła idąc do lekarza. Chwilę rozmawiamy. Ona wychodzi a ja jeszcze wieszam kurtkę do szafy... Zamykam drzwi... robię dwa kroki.... i jak mnie zabolało ! W tym samym biodrze co ową koleżankę. Ledwo doczłapałam do swojej sali... Bolało do wieczora
Wciągu dnia jeszcze się spotkałyśmy z koleżanką.. Pytam - no jak tam się czujesz?
- A wiesz ,że mi jakoś przechodzi... Za to mnie bolało cholernie.. ale nic nikomu nie mówiłam. Znaczy się ... szalona jestem
Przypadek drugi:
Inna koleżanka na koniec swej pracy przychodzi do mojej sali. Wygląda jak truposzczak i pyta czy mam coś od bólu głowy bo ma cholerną migrenę ..a jak ją już złapie.. to bez procha nie przejdzie. Nie mam tabletki mówię... a dziś Ci nie będzie potrzebna. Siadaj. Przykładam jej rękę na głowę metodą BSM W pOZYCJI NR 1. Eee mnie nic nie pomoże to bo ja tak już mam,że na migrenę tylko tabletka... Następnego dnia przylatuje do mnie i dziękuje mi.. Ty wiesz, że nim dojechałam do domu to ten ból głowy minął.....
Nie byłam zdziwiona,że minął.... bo BSM JEST SKUTECZNĄ metodą..
Byłam zdziwiona tym, że mnie baniak rozsadzało cały wieczór i noc ( I NIC NIE POMAGAŁO nawet BSM)
Przypadek trzeci:
Mamy szkolenie po pracy. Pani prowadząca szkolenie skarży się..że zaczyna się jej zapalenie okostnej... a ona ma jutro z samego rana wyjazd do warszawy służbowy...
Do lekarza już nie zdąży nie ma mowy...
Podczas przerwy tłumaczę kobicie jak ma położyć rękę na głowę gdyby ją ból w tej Warszawie gnębił.. dotykam jej ręki i pokazuje określone miejsca....
Jej ból nie gnębił... Rano ze spuchniętą buzią poszłam do pracy.. a po niej do stomatologa
No kurcze .. jestem szalona!
Po tym trzecim przypadku zrozumiałam.. że mam cholerną przypadłość... biorę na siebie co kogo boli.. I od tej pory spieprzam jak najszybciej gdy ktoś zaczyna o swoich chorobach... i nie dotykam już tej osoby choćbym jej baaaardzo żałowała.
Unikam szpitali i jego pochodnych.. chyba się kropce nie dziwicie. Całego świata sie nie uzdrowi... Nie wiem czy jeszcze to mam.. Nie chce mi sie sprawdzać.
Bo już myślałam ,że mogę się do tych szaleńców zaliczyć.
W art. wspomina się o ,,odczuwaniu" bólu. Mnie pare razy przytrafiło się coś takiego:
Wchodzę sobie do pracy jak skowronek.. w wyśmienitym nastroju i w super kondycji fizycznej. W pok. naucz. witam się z koleżanką... która jęczy i syczy z bólu...
No pokręciło dziewczynę. Załamana mówi,że nie wie jak dziś przepracuje i że lepiej by zrobiła idąc do lekarza. Chwilę rozmawiamy. Ona wychodzi a ja jeszcze wieszam kurtkę do szafy... Zamykam drzwi... robię dwa kroki.... i jak mnie zabolało ! W tym samym biodrze co ową koleżankę. Ledwo doczłapałam do swojej sali... Bolało do wieczora
Wciągu dnia jeszcze się spotkałyśmy z koleżanką.. Pytam - no jak tam się czujesz?
- A wiesz ,że mi jakoś przechodzi... Za to mnie bolało cholernie.. ale nic nikomu nie mówiłam. Znaczy się ... szalona jestem
Przypadek drugi:
Inna koleżanka na koniec swej pracy przychodzi do mojej sali. Wygląda jak truposzczak i pyta czy mam coś od bólu głowy bo ma cholerną migrenę ..a jak ją już złapie.. to bez procha nie przejdzie. Nie mam tabletki mówię... a dziś Ci nie będzie potrzebna. Siadaj. Przykładam jej rękę na głowę metodą BSM W pOZYCJI NR 1. Eee mnie nic nie pomoże to bo ja tak już mam,że na migrenę tylko tabletka... Następnego dnia przylatuje do mnie i dziękuje mi.. Ty wiesz, że nim dojechałam do domu to ten ból głowy minął.....
Nie byłam zdziwiona,że minął.... bo BSM JEST SKUTECZNĄ metodą..
Byłam zdziwiona tym, że mnie baniak rozsadzało cały wieczór i noc ( I NIC NIE POMAGAŁO nawet BSM)
Przypadek trzeci:
Mamy szkolenie po pracy. Pani prowadząca szkolenie skarży się..że zaczyna się jej zapalenie okostnej... a ona ma jutro z samego rana wyjazd do warszawy służbowy...
Do lekarza już nie zdąży nie ma mowy...
Podczas przerwy tłumaczę kobicie jak ma położyć rękę na głowę gdyby ją ból w tej Warszawie gnębił.. dotykam jej ręki i pokazuje określone miejsca....
Jej ból nie gnębił... Rano ze spuchniętą buzią poszłam do pracy.. a po niej do stomatologa
No kurcze .. jestem szalona!
Po tym trzecim przypadku zrozumiałam.. że mam cholerną przypadłość... biorę na siebie co kogo boli.. I od tej pory spieprzam jak najszybciej gdy ktoś zaczyna o swoich chorobach... i nie dotykam już tej osoby choćbym jej baaaardzo żałowała.
Unikam szpitali i jego pochodnych.. chyba się kropce nie dziwicie. Całego świata sie nie uzdrowi... Nie wiem czy jeszcze to mam.. Nie chce mi sie sprawdzać.
- Katarzyna_1
- Homo Infranius Alfa
- Posty: 1969
- Rejestracja: sob lut 06, 2010 4:22 pm
- Kontakt:
Re: Aura czy pomieszanie zmysłów?
Panie Ryśku, jasne, jasne i broń Boże...
Ale o co chodzi z tym ostatnim postem naszej Kropki? "Oj.. Rysieńku kochany"
..i o co chodzi w tym teatrze nauczycielek? Kropka albo odwlekasz od tematu, albo sama nie wiem co? Odpowiedz!
Ale o co chodzi z tym ostatnim postem naszej Kropki? "Oj.. Rysieńku kochany"

"Balbus melius balbi verba cognoscit"
Re: Aura czy pomieszanie zmysłów?
Jeśli Pana Ryśka obraziłam zbytnim spoufaleniem to przepraszam bardzo. Często tak zwracam się do ludzi ale rzeczywiście może sobie ktoś tego nie życzy.. Bardzo ..bardzo przepraszam
Co do dalszej Twojej wypowiedzi Kasiu.. nie rozumiem jaki ,,teatr nauczycielek"
W art. była mowa otym że co poniektórzy odczuwają ,,ból" innych więc opisałam swoje własne doświadczenia w tym względzie.. I TYLKO TYLE

Co do dalszej Twojej wypowiedzi Kasiu.. nie rozumiem jaki ,,teatr nauczycielek"
W art. była mowa otym że co poniektórzy odczuwają ,,ból" innych więc opisałam swoje własne doświadczenia w tym względzie.. I TYLKO TYLE
Ostatnio zmieniony śr maja 09, 2012 6:42 pm przez kropka, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Aura czy pomieszanie zmysłów?
System nerwowy najlepiej znają rehabilitanci i masażyści, ot kropko np. na wspomniany ból zęba- ucisk dłoni nacisk u górnej podstawy dużego palca- i mija. Empatia i współodczuwanie np. matka i dziecko- nie wiem czy wiecie, ze w razie gorączki skuteczna jest pomoc w zbijaniu temperatury przez pocieranie palcem, ruchy wzdłuż czółka małego dziecka przez matkę. No a przejmowanie chorób od kogoś, a bo też to samo boli- to to jest schorzenie określane inaczej, spotykam takie osoby,..Natomiast istnieje pewna wymiana energii i wpływ jej nie raz aż tak silny na samopoczucie, zależy to od naszej własnej i jej siły przebicia się. Co do widzenia kolorów.. ciężka sprawa, bo to też może mieć coś wspólnego i z systemem nerwowym, ale także z samym zmysłem wzroku..
Ostatnio zmieniony śr maja 09, 2012 11:11 pm przez danut, łącznie zmieniany 1 raz.
- Konstantina
- Infrzak
- Posty: 87
- Rejestracja: czw gru 22, 2011 8:33 pm
- Kontakt:
Re: Aura czy pomieszanie zmysłów?
Zauważcie jak zmienia się filozofia bólu. Przypomnijcie sobie naszych dziadków - jak oni byli na niego odporni, bo wiedzieli, że minie. A dziś? Nie możemy obejść się bez środków przeciwbólowych. Każda chwila z bólem to męczarnie. Uważam, że dawniej ludzie znali lepiej swoje ciało i możliwości, ale dzisiaj większość tych doświadczeń w nas zabito - choćby intuicję. Neurolodzy mówią o aurze czy empatii jako o jakiejś anomalii, ale tak naprawdę to przecucia często pomagały przetrwać człowiekowi, kiedy nie było ani książek, ani komputerów ani psychologów!!!