NL nad Sosnowcem jesienią 1989
: czw lip 19, 2012 9:03 am
Witajcie, ponieważ moja historia jest raczej ogólnikowa, wrzucam ja do działu RELACJE I HISTORIE CZYTELNIKÓW.
Obserwacja miała miejsce w 1989 roku. Miesiąca nie pamiętam - był to prawdopodobnie październik, lub listopad, niedziela około godziny 21, może 22. Blok, trzecie piętro. Oglądałem z rodzicami w telewizji film. W pewnej chwili przez dość grube zasłony (okna naszego pokoju wychodzą na południowy zachód) dostrzegłem mocne czerwone światło. Podszedłem do okna i ujrzałem kulę czerwonego światła. Byłem tak osłupiały, że nawet nie zawołałem rodziców. Mama zauważyła światło, ale już na sam koniec zjawiska. Kula była wielkości księżyca w pełni, przesuwała się powoli na wschód, znajdowała się na wysokości jakichś 20 stopni. Po pokonaniu około 30 stopni kątowych w poziomie nagle zgasła, pozostał po niej jedynie drgający punkt wielkości średniej gwiazdy, który po kilkunastu sekundach zniknął. Nie przypominam sobie, by oświetlała obiekty nad którymi się przemieszczała.
Niestety, minęło już sporo czasu od obserwacji (zastanawiałem się nawet czy jest sens ją opisywać), nie jestem w stanie podać czasu trwania obserwacji. Na upartego, można by dojść jaki to był miesiąc, bo pamiętam jaki wówczas film oglądaliśmy. W tym okresie UFO było dla mnie czymś, co po prostu sobie jest, dlatego też nie sporządziłem żadnych notatek. Następnego dnia w szkole pytałem kolegów, czy widzieli coś na niebie, ale tylko zostałem obśmiany.
Gdy kilka lat później, przyjaciel zaszczepił mi poznawanie nieznanego, wielokrotnie zastanawiałem się co to mogło być, a raczej czym nie mogła być świecąca kula. O lampionach wówczas nikt jeszcze nawet nie słyszał, zresztą wielkość i tor lotu jaki zapamiętałem raczej je wyklucza. Nie mogła być to raca, płonący balon. Ot, po prostu zwykłe NL.
Jeśli ma to sens, to mogę naszkicować i zamieścić przybliżony tor lotu obiektu.
Pozdrawiam.
Obserwacja miała miejsce w 1989 roku. Miesiąca nie pamiętam - był to prawdopodobnie październik, lub listopad, niedziela około godziny 21, może 22. Blok, trzecie piętro. Oglądałem z rodzicami w telewizji film. W pewnej chwili przez dość grube zasłony (okna naszego pokoju wychodzą na południowy zachód) dostrzegłem mocne czerwone światło. Podszedłem do okna i ujrzałem kulę czerwonego światła. Byłem tak osłupiały, że nawet nie zawołałem rodziców. Mama zauważyła światło, ale już na sam koniec zjawiska. Kula była wielkości księżyca w pełni, przesuwała się powoli na wschód, znajdowała się na wysokości jakichś 20 stopni. Po pokonaniu około 30 stopni kątowych w poziomie nagle zgasła, pozostał po niej jedynie drgający punkt wielkości średniej gwiazdy, który po kilkunastu sekundach zniknął. Nie przypominam sobie, by oświetlała obiekty nad którymi się przemieszczała.
Niestety, minęło już sporo czasu od obserwacji (zastanawiałem się nawet czy jest sens ją opisywać), nie jestem w stanie podać czasu trwania obserwacji. Na upartego, można by dojść jaki to był miesiąc, bo pamiętam jaki wówczas film oglądaliśmy. W tym okresie UFO było dla mnie czymś, co po prostu sobie jest, dlatego też nie sporządziłem żadnych notatek. Następnego dnia w szkole pytałem kolegów, czy widzieli coś na niebie, ale tylko zostałem obśmiany.
Gdy kilka lat później, przyjaciel zaszczepił mi poznawanie nieznanego, wielokrotnie zastanawiałem się co to mogło być, a raczej czym nie mogła być świecąca kula. O lampionach wówczas nikt jeszcze nawet nie słyszał, zresztą wielkość i tor lotu jaki zapamiętałem raczej je wyklucza. Nie mogła być to raca, płonący balon. Ot, po prostu zwykłe NL.
Jeśli ma to sens, to mogę naszkicować i zamieścić przybliżony tor lotu obiektu.
Pozdrawiam.