Cóż, może jest w tym prawda?, a może to to samo co "nieznajomy towarzysz"?
Wielu ludzi znajdując się w ekstremalnych sytuacjach doznało uczucia że ktoś przy nich jest i czuwa.... poniżej materiały z różnych źródeł o tym fenomenie, miał to być art. ale opuściła mnie tymczasowo chęć

więc nie jest to wszystko.
Henry Hugh Stoker był człowiekiem znanym i lubianym, grał w tenisa i krokieta, był także znanym aktorem. W 1916r podczas wojny był komendantem łodzi podwodnej "AE2" która dostała się w ręce przeciwnika, Stoker dostał się do tureckiej niewoli skąd po krótkim czasie udaje mu się zbiec. Wraz z dwoma współwiężniami udaje się w 480-kilometrową pieszą drogę bez jedzenia i w ubraniach więziennych. Po 11 dniach zbiegowie są u końca sił, przedzierają się poprzez góry w kierunku wybrzeża kiedy Stoker kogoś zauważa.
--Podczas nocy miałem uczucie że nie jest nas troje ale czterech, na końcu naszej grupy szedł czwarty człowiek, szedł w tą stroną gdzie czwarty towarzysz był potrzebny. Tajemniczy "Nr.4" nie szuka bliskości grupy, nie odzywa się do nikogo i zawsze trzyma się zdala, nawet podczas przerw na odpoczynek. Gdy jednak ruszaliśmy w dalszą drogę zajmował swoje miejsce na końcu grupy i szedł dalej--
Nie tylko Stoker go zauważył, także inni zbiegowie
--Oni też czuli jego obecność, to było uspokajające, z niego czerpaliśmy siłę i pocieszenie, myślę że przyniósł nam szczęście--
Po wojnie Stoker niechętnie o tym mówił, dopiero z czasem wyjawił swoją tajemnicę Arthurowi Conan, który bardzo był zainteresowany przypadkami paranormalnymi.
Coś podobnego przytrafiło się załodze Shackleton'a podczas epoki badań biegunowych.
Ernest Henry Shackelton był wielkim bohaterem, świat łaknął jego raportów podróż, nawet król Edward VII mianował go rycerzem. W 1914r. rusza on w antarktyczną ekspedycję , ma jako pierwszy człowiek przebyć całą Antarktydę, jednak niespodziewane trudności związane z warunkami atmosferycznymi uwięziły statek "Endurance" oraz 28 członków załogi (5000 ludzi złożyło podanie by brać udział w tej przygodzie) w lodzie.
Przez 10 miesięcy statek jest zakuty w lód, 27 pażdziernika załoga obserwuje z pobliskiej kry jak "Endurance" pęka i tonie. Załoga przez następne 5 miesięcy ciągnie po lodzie szalupy aż dociera do otwartej wody gdzie można je zwodować i zacząć wiosłować w kierunku Ameryki Płd. Prądy morskie oraz wiatry kierują ich na Elephant Island, Shackleton postanawia pozostawić załogę z prowiantem a sam z trójką mężczyzn przebić się żeby sprowadzić pomoc, ich celem miała być brytyjska stacja połowu waleni na wyspie Południowa Georgia w odległości 1100km.
Po 17 szturmowych dniach lądują na złej stronie wyspy w zatoce King Haakon, mają do przebycia jeszcze 38km.w lini powietrznej ale dzieli ich masyw górski o wysokości 2000 metrów.To co się podczas tego marszu wydarzyło jest do dzisiaj wielką mysterią.
--Są sprawy które nie można zdefiniować-- powiedział póżniej Shackleton. Po latach zwierzył się przyjacielowi.
--Na krawędzi śmierci miałem uczucie że było nas o jednego więcej, on jakby był centralą naszego marszu, ja go odczułem jako postać z krwi i kości , która dawała nam siłę by przeżyć i dotrzeć do celu--
Gdy po 36-ciu godzinach docierają do stacji, ich nieznajomy znika, wypełnił swój cel więc nie jest dalej potrzebny.
Reakcje na raport Shackletona są podzielone, świat medycyny uważa że postać o której mówią rozbitkowie powstała podczas wspólnej halucynacji, byli skrajnie wycieńczeni, bez wody i jedzenia, w świecie cieni, duchów o krok by oszaleć.
Ostatnio w kinie był film o prawdziwym przypadku Arona Ralston, alpinisty który wpadł w szczelinę w kanionie "Blue John", żeby się uwolnić musiał odciąć sobie ramię, po 5 dniach i nieudanych próbach wyzwolenia się , zrobił to scyzorykiem . Póżniej powiedział:..
--Wiem że była tam jakaś siła, jakieś coś co trudno nazwać, jakaś obecność......bez niej nie miałbym nigdy takiej mocy żeby powziąć decyzję o odcięciu ramienia--
Reinhold Messner znany alpinista w swojej książce "Der nackte Berg" opisuje dramatyczne godziny 27 czerwca 1970r. kiedy podczas wspinaczki na Nanga Parbat jego brat stracił życie podczas wypadku
--Nagle był tam trzeci alpinista który spuszczał się razem z nami.... po mojej prawej stronie, ale tak odwrócony że nie mogłem spojrzeć mu w twarz.--
Dla Messnera nie było to czymś wyjątkowo niezwykłym, miał raczej odczucie że w tak ekstremalnych warunkach fantomiczni pomocnicy są czymś normalnym.
Z literatury można wyłowić więcej takich przypadków, wiele dotyczy marynarzy jak na przykład takim był Joshua Slocum który chciał samotnie opłynąć świat, niedaleko Gibraltaru wpadł w szturm który porządnie potrząsł jego drewnianą łodzią "Spray". On sam stracił przytomność.
--Gdy się ocknąłem, widziałem stojącego za sterem rosłego mężczyznę.--
Zjawa wyglądała jakby była marynarzem dawniejszej epoki pisano póżniej w gazecie "Boston Globe", zjawa miała powiedzieć że przyszła by pomóc i dzisiejszej nocy będzie sterować łódż.........
Być może tacy pomocnicy i sam Bóg jest jakimś wytworem naszego mózgu, ale widocznie jest to wytwór nam potrzebny ponieważ sprawdza się. Sama wiara w Boga tak samo dużo daje , oczywiśnie nie materialnie ale na płaszczyżnie duchowej