"Zagadka tunguska" - wywiad z dr W. Rubcowem

Tajemnice zaginionych cywilizacji i zagadki współczesności. Kontrowersyjne odkrycia, hipotezy i rzeczy, o których milczą podręczniki
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

"Zagadka tunguska" - wywiad z dr W. Rubcowem

Post autor: Rysiek23 »

30 czerwca 1908 r. Syberią wstrząsnął wybuch, który słyszany był w promieniu kilkuset kilometrów, a wstrząsy sejsmiczne odnotowano na całej kuli ziemskiej. Eksplozja powaliła kilkadziesiąt milionów drzew. Dlaczego do tej pory nie ustalono, co się wtedy stało?



O tajemniczych wydarzeniach z dr Władimirem Rubcowem (ukraińskim badaczem wydarzeń z 1908 r.) rozmawia Piotr Cielebiaś (INFRA).




Wywiad został opublikowany przez portal Onet - Strefa Tajemnic



To niezwykłe móc rozmawiać z kimś, kogo uznać można za jednego z głównych ekspertów odnośnie najbardziej tajemniczego zjawiska XX wieku, tj. eksplozji tunguskiej. Wielokrotnie odwiedzał pan miejsce, gdzie do niej doszło. Większość z nas zna je z fotografii, na których widać ogromny obszar zniszczonego lasu. Jak od tej pory zmienił się krajobraz nad Podkamienną Tunguską?



Obszar tajgi zniszczony w wyniku eksplozji tunguskiej to centrum tej zagadki. Gdyby nie było powalonych drzew (a mogłoby tak być, jeśli tunguskie ciało kosmiczne eksplodowałoby na wysokości 50 lub więcej kilometrów), nikt nie pokusiłby się o badanie czegokolwiek w epicentrum wybuchu. Oczywiście do dziś zaszło tam wiele zmian, a zniszczone w 1908 r. drzewa spróchniały. W 1927 r., na kilkanaście lat po eksplozji, pionier badań nad zagadką tunguską, dr Leonid Kulik, pisał: „Z naszego punktu obserwacyjnego nie sposób dostrzec w tym lesie żadnych znaków życia. Wszystko zostało powalone i spalone… To przerażające, wiedzieć jak olbrzymie drzewa o średnicy metra połamały się jak cieniuteńkie trzciny, a ich korony zostały oderwane i odrzucone wiele metrów dalej, na południe.” Jeszcze dziś można natknąć się na powalone wtedy drzewa, jednak zdewastowany krajobraz odszedł do przeszłości. Minęło przecież ponad sto lat…




30 czerwca 1908 r. Syberią wstrząsnął wybuch, który słyszany był w promieniu kilkuset kilometrów, a wstrząsy sejsmiczne odnotowano na całej kuli ziemskiej. Eksplozja powaliła kilkadziesiąt milionów drzew. Czy uczonym udało się znaleźć szczątki obiektu, który spowodował tą katastrofę?



Nie, i to należy podkreślić. Prof. Nikołaj Wasiliew tak podsumował 40 lat pracy nad zagadką tunguską: "Głównym paradoksem obecnej sytuacji jest to, że na miejscu nie odnaleziono jeszcze żadnej kosmicznej substancji, którą można jednoznacznie zidentyfikować jako fragment meteorytu tunguskiego."



Prawdą jest jednak, że na miejscu eksplozji odnaleziono metaliczne i krzemowe kuleczki pochodzenia kosmicznego, jednak ich liczba jest zdecydowanie zbyt mała, aby uznać je za pochodne np. jądra komety lub ogromnego kamiennego meteorytu. Całościowa masa materii kosmicznej rozpylonej nad obszarem eksplozji w 1908 r. wynosiła ok. 200-1000 kg, jednak według wiarygodnych wyliczeń akademika Wasilija Fesenkowa, masa hipotetycznej "komety tunguskiej" musiałaby wynosić nieco mniej niż milion ton. My mamy tymczasem tylko kilkaset kilogramów.



Z tej racji wielu naukowców zaczęło wysuwać hipotezę mówiącą, że jądro domniemanej "komety tunguskiej" składało się z czystego lodu, który po eksplozji stopniał i dlatego nie możemy odnaleźć żadnych jego śladów. Brzmi to nawet nieźle, jednak ostatnie badania sond kosmicznych wykazały ponad wszelką wątpliwość, że jądra komet zawierają do 50% stałych substancji, takich jak pyły czy skały. Zatem jeśli za wybuch odpowiadałaby kometa, w tunguskiej ziemi pozostałyby znaczne ich ilości. Skoro ich tam nie ma, tunguskie ciało kosmiczne nie mogło być kometą.



Nasza cywilizacja nigdy jeszcze nie musiała zmierzyć się z katastrofą na skalę kosmiczną. Niektórzy twierdza, że zagrożenie ze strony asteroidy czy komety to jedynie kwestia czasu. Co jednak stałoby się, gdyby obiekt tunguski uderzył nie w tajgę, lecz miasto? Czy możemy wyobrazić sobie skalę zniszczeń?



Dość łatwo wyobrazić sobie rozmiary takiej katastrofy. Wybuch tunguskiego ciała kosmicznego miał siłę 40-50 megaton trotylu, tj. trzy tysiące razy tyle, co bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę w 1945 r. Najpotężniejsza bomba wodorowa, jaką kiedykolwiek testowano na Ziemi miała podobną siłę, tj. 50 megaton. Jej detonacja odbyła się 30 października 1961 r. na należącej do ZSRR Nowej Ziemi. Oczywiście każde większe miasto, które znalazłoby się w centrum podobnego zdarzenia zostałoby w całości zniszczone. Pamiętajmy, że obszar zdewastowanej tajgi w rejonie wybuchu Tunguskiego miał rozmiar dwa razy większy od miasta Nowy Jork.




"Drugie słońce", "słup ognia", "koniec świata" to słowa, które bodaj najczęściej padają w relacjach naocznych świadków wydarzenia tunguskiego. Podczas swojej pracy spotykał się pan z wieloma innymi opowieściami ludzi, którzy widzieli to zdarzenie na własne oczy. Jak wyglądał ów spektakl?



Relacje ludzi, którzy obserwowali to zjawisko z różnych punktów tej części Syberii nie są jednakowe. Dla przykładu we wsi Keżma nad Angarą jeden z zesłańców obserwował podłużny biały "obłok" kierujący się na północ. Był on, według jego relacji, "jaśniejszy niż dysk słoneczny, jednak niemal tak samo rażący jak promienie słońca". W tym samym czasie mieszkaniec wsi Kondraszino leżącej na prawym brzegu Leny zauważył "ogniste ciało latające", które przypominało kształtem samolot bez skrzydeł lub latający "liść". Świadek mówił: "Było ono tak długie jak samolot i leciało tak samo wysoko, tyle że bardziej płynnie. Obiekt był czerwony jak ogień lub pomidor. Leciał lotem poziomym, ale nie spadał i przeleciał nad klifem Cimbały na ok. dwóch-trzecich jego wysokości. Potem przeleciał jeszcze dwa kilometry i wykonał gwałtowny zwrot na prawo, pod bardzo ostrym kątem". W pobliżu epicentrum eksplozji znajdowali się z kolei dwaj ewenkijscy bracia, Czuczancza i Czekaren, którzy zaobserwowali kilka świetlnych błysków i eksplozji. "Widzieliśmy jeszcze jeden błysk a nad naszymi głowami rozległ się grzmot, po którym przyszła wichura, która powaliła nas na ziemię. Czekaren krzyczał: Patrz w górę! i wskazywał ręką na niebo. Spojrzałem i ujrzałem jeszcze więcej piorunów, którym towarzyszyły grzmoty." Opisy te wskazują, że zjawisko tunguskie miało wbrew wszystkiemu bardzo skomplikowany przebieg.



Istnieje ogrom teorii próbujących wyjaśnić wybuch z 1908 r. Najbardziej popularna mówi nam o "meteorycie tunguskim", jednak badania radzieckich naukowców wykazały, że nie była to przyczyna katastrofy tunguskiej. Jakie są inne teorie?



W popularnej prasie a nawet w telewizji, pojawiło się wiele dziwacznych teorii. Nawet dziś można usłyszeć, że zagadka meteorytu tunguskiego została ostatecznie rozwiązana. Inni próbują tłumaczyć to działaniem "mikroskopijnej czarnej dziury", "elektrodynamicznego meteorytu", "wielkiego pioruna kulistego", trzęsienia ziemi i Bóg wie czego jeszcze. Poważni specjaliści, którzy poświęcili tej zagadce wiele lat badając ślady eksplozji tunguskiej na miejscu i to w najdrobniejszych szczegółach, uważają to za nonsens.



Wśród głównych racjonalnych hipotez wybuchu tunguskiego można wymienić: przelot ogromnego kamiennego meteorytu przez atmosferę, którego fala uderzyła w ziemię zanim on sam został rozerwany przez opór powietrza, termalną eksplozję jądra komety, szybki rozpad kamiennej asteroidy lub jądra komety, chemiczny wybuch jądra komety lub jej naturalna termonuklearna eksplozja albo nuklearny wybuch obcego pojazdu kosmicznego.



Pierwszy problem z konwencjonalną interpretacją zjawiska tunguskiego wiąże się z tym, że na miejscu nie znaleziono śladów asteroidy lub komety. Ponadto przed zbudowaniem jakiegokolwiek całościowego modelu przebiegu katastrofy, trzeba ująć razem wszystkie dane, o czym się zapomina. Konsekwencje samej eksplozji były bowiem bardzo zróżnicowane.



Tuż po drugiej wojnie światowej, radziecki pisarz science-fiction, Aleksander Kazancew, wysunął teorię według której meteoryt tunguski mógł być pozaziemskim pojazdem kosmicznym. W swojej książce, która miejmy nadzieję, niedługo ukaże się w Polsce mówi pan, że były pewne momenty w historii badań zagadki tunguskiej, kiedy wizja Kazancewa wydawała się bardzo wiarygodna.



Hipoteza o statku pozaziemskim, którą stworzył w 1946 r. Aleksander Kazancew może być uznana za kluczową w zagadce meteorytu tunguskiego. Przyznawali to, czasem z wielką niechęcią, nawet jej przeciwnicy. Gdyby nie ona, specjaliści od meteorytów nigdy nie zaczęliby poszukiwań subtelnych śladów radioaktywności lub efektów geomagnetycznych. Nie zajęliby się także studiowaniem genetycznych mutacji organizmów żywych w miejscu wybuchu tunguskiego i pewnie o wielu z tych zjawisk do dziś byśmy nie wiedzieli.



Co bardzo ważne, hipoteza o statku kosmicznym zakładała pewne fakty (powietrzny charakter eksplozji obiektu, brak jakichkolwiek jego pozostałości itp.), które potem starali się wyjaśniać zwolennicy "naturalnych" koncepcji pochodzenia tunguskiego ciała kosmicznego. Jest to zatem uznawana hipoteza, a nie jedynie fantastyczna spekulacja. Ale czy możemy uznać ją za potwierdzoną? Oczywiście nie. Specjaliści od meteorytów stworzyli pewne modele, jednak nie mogą wyjaśnić wszystkich aspektów zjawiska tunguskiego, a w szczególności efektów geomagnetycznych, które wystąpiły przed, jak i po wybuchu ciała kosmicznego, nie mówiąc już nic o śladach wskazujących na istnienie dwóch tunguskich obiektów. Tutaj znacznie lepiej pasuje hipoteza o statku kosmicznym.



W wydanej w 2004 r. książce prof. Nikołaj Wasiliew pisze o niej tak: "Nazywając rzeczy po imieniu i bez politycznej poprawności, chciałbym podkreślić, że zdarzenie tunguskie jest jedynym, w którym można zakładać kontakt z pozaziemskim inteligentnym życiem." W innej książce czytamy: "Myślę, że rozumiecie dobrze, że jako uczony zdaje sobie sprawę, że to co mówię jest raczej ryzykowne. Ale muszę to stwierdzić."



W internecie możemy natknąć się na sporo niezwykłych twierdzeń na temat ubocznych efektów wydarzenia tunguskiego, w tym niezwykłych śladów ognia na ciałach świadków i drzewach. Czy to prawda?



Ślady ognia rzeczywiście pojawiły się w rejonie wybuchu, ale na drzewach, nie na skórze świadków. Nietypowe ślady ognia odnalazł w 1927 r. Leonid Kulik, który kierował pierwszą naukową ekspedycją w ten region. Pisał: "Cała roślinność w dolinie i na pobliskich wzgórzach nosi w pasie kilku kilometrów ślady ognia, które nie przypominają pozostałości po pożarze lasu. Zachowały się one zarówno na rosnących i powalonych drzewach, jak i na resztkach krzewów i mchu." Wkrótce stało się jasne, że spalenizna była wynikiem potężnego rozbłysku światła w czasie eksplozji tunguskiej. W latach 60-tych, po jej bliższym przebadaniu, naukowcom udało się wyliczyć, że stosunek wyemitowanego światła w stosunku do całej energii wybuchu był dość wysoki. Eksplozja miała zatem nie tylko nadziemny charakter, ale także przypominała wybuch jądrowy.




Niektórzy mówią, że to genialny wynalazca Nikola Tesla wywołał eksplozję tunguską, eksperymentując ze swą "promienistą bronią", z której wystrzał uderzył w tajgę. Czy to prawdopodobne?



Nie da się zaprzeczyć, że Tesla był wyjątkowym inżynierem i pionierem w dziedzinie radiofonii i elektryki, ale z eksplozją tunguską nie miał nic wspólnego. Podobne koncepcje wysuwane są zwykle przez teoretyków-amatorów, którzy nie mają pojęcia o problemie tunguskim. Wysuwano też wiele innych dziwacznych teorii, które wspominały np. o gigantycznym wybuchu gazów bagiennych, erupcji wulkanu, bardzo nietypowym trzęsieniu ziemi itd.. Choć nie wniosły one nic nowego do wyjaśnienia tunguskiej zagadki, ich zwolennicy stale doszukiwali się dziur w istniejących teoriach, co z kolei przyczyniało się do opracowywania coraz to bardziej szczegółowych modeli katastrofy.



Powróćmy do Kazancewa i innych tajemnic 1908 roku. W swej książce wspomina pan o przedziwnych "zapowiedziach" wydarzenia tunguskiego, takich jak obserwowane w Europie "białe noce" i dziwne zjawiska w atmosferze, które pojawiły się, co intrygujące, przed wybuchem. Czy zawierają one jakieś istotne wskazówki?



Tak, co dziwne naukowcy rejestrowali nietypowe zjawiska już od 27 czerwca 1908 r., tj. na trzy dni przed eksplozją. Były to m.in. optyczne anomalie w atmosferze (dziwne srebrzyste obłoki, jasne zmierzchy i intensywne słoneczne aureole), które obserwowano w zachodniej części Europy, europejskiej części Rosji i w Zachodniej Syberii. Najdalej wysunięty na zachód punkt, w którym odnotowano te zjawiska to angielski Bristol. W późniejszych latach pojawiło się wiele innych relacji na temat tego, co widziano w tym czasie nad Europą i Syberią. Dla przykładu, polski inżynier, Janisław Haciewicz, obserwował w pobliżu Lublina 29 czerwca 1908 r. dziwnie zachowujący się meteor.



Pojawiły się także inne "magnetyczne" zapowiedzi zdarzenia tunguskiego w postaci tzw. efektu Webera. Prof. Weber, który pracował wówczas w laboratorium przy Uniwersytecie Kiel w Niemczech, zaobserwował między 27 a 30 czerwca 1908 r. niewielkie regularne oscylacje w polu geomagnetycznym, którym brakowało jasnych przyczyn. Zniknęły one 16 minut po eksplozji tunguskiej.



Relacje naocznych świadków wspominają niekiedy o dwóch obiektach obserwowanych przed eksplozją tunguską. Co może to oznaczać? Czy wielki kosmiczny bolid podzielił się na dwie części, a może rzeczywiście była to para obiektów?



Generalny scenariusz wydarzenia tunguskiego, o którym wspomina większość badaczy jest prosty: pojedynczy kosmiczny obiekt przelatuje nad Środkową Syberią i eksploduje nad bagnem nad Podkamienną Tunguską, wywołując falę uderzeniową. Kiedy jednak śledzimy relacje świadków, a jest ich ponad 700, otrzymujemy całkiem inny obraz. Wskazuje on na istnienie albo jednego obiektu wykonującego różne manewry albo dwóch poruszających się po różnych trajektoriach.



Co więcej, nawet wzór powalonych drzew jest nieco skomplikowany i sugeruje pojawienie się fali uderzeniowej i dwóch fal dziobowych. Sądząc po tym dochodzimy do wniosku, że istniały dwa obiekty tunguskie - jeden lecący z południowego-wschodu na północny-zachód, drugi, ze wschodu na zachód.



Czy w 2011 r. jesteśmy w stanie dokładnie określić, co zaszło w odległej tajdze w 1908 r.? Czy fizyka, posługując się niekiedy dość dziwacznymi teoriami sprawi, że zbliżymy się do rozwiązania tej zagadki?



Istnieje egzotyczna hipoteza mówiąca, że tunguski obiekt kosmiczny był asteroidą składającą się z "lustrzanej materii" [hipotetycznej odmiany materii, będącej jej przeciwieństwem na podobieństwo lustrzanego odbicia - przy.tłum.]. Jednakże astronomowie, a szczególnie specjaliści od meteorytów, przyzwyczajeni są do mniej skomplikowanych teorii i często podchodzą do tych nowości niezwykle ostrożnie. Wydaje się zatem, że model zakładający istnienie "lustrzanej materii" nie stanie się wiodącym w sprawie tunguskiej, nawet jeśli wydaje się interesujący.



Legendy związane z katastrofą tunguską pełne są często przedziwnych opowieści. Czy to prawda, że Ewenkowie opuścili ten obszar na rozkaz swych szamanów, a dzikie zwierzęta również uciekły stamtąd w popłochu?



Z tego co wiem, nie jest to prawdą. Te i inne podobne sensacje nie mają zwykle naukowego potwierdzenia i można je zaliczyć do "tunguskich bajek". Wiadomo, że jeszcze wiele lat po eksplozji zwierzęta w tym rejonie były bardzo rzadkie. Także Ewenkowie unikali miejsca zniszczonego w czasie wybuchu, ponieważ zostało uznane za zakazane przez szamanów. W sprawie tunguskiej istnieje aż nadto tajemniczych historii i naprawdę nie trzeba do nich dodawać żadnych fantastycznych wątków.


[ external image ]

Tunguska dzisiaj


Proszę powiedzieć nam, jak znalazł się pan na gruncie badań nad Tunguską? I co skłoniło pana do napisania książki tak odmiennej od innych opublikowanych na ten temat?



Na początku lat 70., po skończeniu Politechniki Charkowskiej, zacząłem pracę w mieście Kalinin (dziś Twer) w laboratorium dr Aleksieja Zołotowa. Wspierał on hipotezę Kazancewa nt. obiektu kosmicznego i starał się nawet znaleźć na to naukowe dowody. Była to niewielka jednostka w dużym instytucie geofizyki nazywana "Laboratorium Geofizyki Anomalnej". Liczyła cztery osoby: Zołotowa, Sokrata Golenieckiego, Witalija Stiepanoka i mnie. Goleniecki i Stiepanok poszukiwali materialnych pozostałości i śladów radioaktywności w miejscu eksplozji z 1908, podczas gdy ja zajmowałem się komputerowym przetwarzaniem danych.



Nasza praca trwała 3 lata, po czym rozpocząłem pisanie mojej pracy doktorskiej z zakresu filozofii nauki. Nosiła ona tytuł "Filozoficzne i metodologiczne aspekty problemu pozaziemskich cywilizacji" i była pierwszą na terenie ZSRR pracą doktorską tego typu napisaną w Instytucie Filozofii Sowieckiej Akademii Nauk w Moskwie. Obroniłem ją w 1980 i później wydano ją w postaci książkowej.



Po powrocie do Charkowa kontynuowałem pracę nad problemem tunguskim, współpracując blisko z rosyjskimi kolegami, a szczególnie ze wspominanym Nikołajem Wasiliewem. Trwające kilka dekad badania skłoniły mnie, mówiąc krótko, do napisania relacji na temat wydarzenia tunguskiego w pełni przystępny i obiektywny sposób.



Czy w przyszłości możemy się spodziewać powtórki wydarzeń z 1908 r.?



Jeśli była to rzeczywiście katastrofa pojazdu kosmicznego (albo bitwa między dwoma obiektami pozaziemskimi), szanse na powtórkę katastrofy tunguskiej są raczej nikłe. Jeśli jednak wydarzenie tunguskie nie miało nic wspólnego z pozaziemskimi cywilizacjami, sprawa staje się bardziej niebezpieczna. Astronomowie rozróżniają jedynie dwa typy groźnych obiektów kosmicznych: komety i asteroidy. Jeśli tunguskie ciało kosmiczne było obiektem naturalnym oznacza to, że istnieje jeszcze jeden typ o bliżej nieznanej naturze. W tym przypadku nikt nie może zagwarantować nam, że podobne zdarzenie nie powtórzy się w przyszłości. Prof. Igor Astapowicz, ukraiński uczony, który zajmował się badaniem problemu tunguskiego, pisał przed wojną: "Jeśli meteoryt tunguski spadłby 4 godziny, 48 minut później, wówczas w centrum eksplozji znalazłby się Sankt Petersburg i z pewnością zostałby zrujnowany".



Czy ludzkość kiedykolwiek zdoła zrozumieć to, co wydarzyło się w 1908 r., w odludnej części Rosyjskiego Imperium?



Tak, mamy możliwość rozwiązania tego problemu. Jednak na samym początku powinniśmy przestać przymykać oczy na empiryczne fakty i dostosowywać je na siłę do utartych schematów. Musimy także objąć wszystkie zjawiska w celu zbudowania jednego, interdyscyplinarnego obrazu zdarzeń tunguskich. Oczywiście brak będzie wciąż niektórych empirycznych danych, jednak liczba zgromadzonych dotąd informacji jest i tak ogromna, gdyż drogę do zrozumienia tajemnicy tunguskiej stworzyły przeszłe pokolenia badaczy.
Ostatnio zmieniony czw cze 30, 2011 10:20 am przez Rysiek23, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
arek
Homo Infranius Alfa
Posty: 2146
Rejestracja: śr mar 08, 2006 9:55 am
Kontakt:

Re: "Zagadka tunguska" - wywiad z dr W. Rubcowem

Post autor: arek »

Nalezałoby dodac ,że drzewa powalone były na kształt motyla a te na środku stały pionowo.Stad wniosek ,że obiekt całkowicie został zniszczony na wysokości i nigdy nie dotarł do ziemi ,dotarła tylko fala uderzeniowa. U rdzennych mieszkańców pojawiły sie podobno efekty choroby popromiennej ,a roślinnosc wewnątrz strefy zniszczeń wykazuje zmiany genetyczne.

Podejrzewam ,że gdyby dokładnie przeszukac obszar kilku kilometrów kwadratowych tez byśmy znaleźli kilkaset kg meteorytów .Należy tez dodac ,czy wspomniec o "dolinie smierci" i jej artefaktach - żelaznych kopułach .
<a href="http://www.wmgu-olsztyn.prv.pl">wmgu-olsztyn.prv.pl</a>
Jendrek
Infrzak
Posty: 81
Rejestracja: pt lip 16, 2010 10:03 am
Kontakt:

Re: "Zagadka tunguska" - wywiad z dr W. Rubcowem

Post autor: Jendrek »

Zagadka moze być rozwiazana przez P. Jacowskiego. Ale chyba brak "motywacji" :NotDoneCare:

A tak na serio to gdyby meteor lub asteroid wybuchł w wyniku tarcia, to i tak zachowane cząstki by się spaliły z powodu temperatury, dowodem mogą być nawet kuleczki ze stopionej masy które zostały znalezione. Raczej na pojazd kosmiczny to nie wygląda, gdyż była widoczna z kondensowana smuga za przelatującym obiekcie.
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Re: "Zagadka tunguska" - wywiad z dr W. Rubcowem

Post autor: Rysiek23 »

Zmarł Władimir Rubcow



6 maja w wieku 64 lat zmarł Władimir Wasiliewicz Rubcow - badacz zjawisk paranormalnych, autor kilkudziesięciu publikacji, w tym o tematyce ufologicznej. Był również zaangażowany w badania nad eksplozją tunguską. W 2009 r. opublikowana została książka „Tunguska Mystery" - jedno z najlepszych opracowań stanu badań nad tym zjawiskiem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „ZAGADKI HISTORII”