Czyżby przylatywali do nas na złomie?

Ufologia, badania, obcy, kontakt i inne kontrowersyjne tematy.
marian85
Początkujący
Posty: 7
Rejestracja: czw mar 20, 2014 10:56 am

Czyżby przylatywali do nas na złomie?

Post autor: marian85 »

<div>
Artykuł znaleziony na stronie www.alternatywneterapie.pl
 
Od lat napły­wają donie­sie­nia o kata­stro­fach poza­ziem­skich pojaz­dów UFO, które roz­bi­jają się o naszą pla­netę? Ilość tych donie­sień zmu­sza do zadumy nad nie­spraw­nym sprzę­tem kosmi­tów.
Od wielu lat ludzi nur­tuje pyta­nie, czy istoty z Kosmosu odwie­dzają naszą pla­netę? Cho­ciaż dzi­siaj już nikt nie neguje ist­nie­nia zja­wisk UFO, to spór doty­czący pocho­dze­nia tego feno­menu cią­gle trwa. Ofi­cjal­nie nauka nie wiąże tego zja­wi­ska z dzia­łal­no­ścią cywi­li­za­cji poza­ziem­skich, cho­ciaż nadal nie potrafi jed­no­znacz­nie wyja­śnić jego pocho­dze­nia. Pomimo nie­ustan­nego roz­woju nauki i tech­niki dotych­cza­sowe poważne bada­nia nie przy­nio­sły roz­wią­za­nia tej zagadki.

Zdezelowany sprzęt kosmitów
Od końca dru­giej wojny świa­to­wej, kiedy to masowo zaczęły poja­wiać się donie­sie­nia o obser­wa­cjach UFO, prasę obie­gają sen­sa­cyjne infor­ma­cje o zna­le­zie­niu roz­bi­tych pojaz­dów poza­ziem­skich, a także ciał pilo­tu­ją­cych je obcych istot. Tere­nami szcze­gól­nie pecho­wymi dla UFO są USA, Argen­tyna i Bra­zy­lia. Donie­sie­nia o krak­sach docho­dzą także z Rosji, RPA, a nawet z Pol­ski. Ludzie zaj­mu­jący się tro­pie­niem lata­ją­cych spodków dys­po­nują ponad trzy­dzie­stoma udo­ku­men­to­wa­nymi rela­cjami o kata­stro­fach pojaz­dów z kosmosu. W opi­nii nie­któ­rych jest to podej­rza­nie za dużo. Czyżby kosmici przy­la­ty­wali do nas z odle­głych gwiazd na zde­ze­lo­wa­nym sprzę­cie, który bez prze­rwy się psuje i spada? Poko­nują odle­gło­ści mie­rzone w set­kach lat świetl­nych tylko po to, żeby roz­wa­lić się na małej pla­ne­cie gdzieś na pery­fe­riach jed­nej z miliar­dów galak­tyk? Mało praw­do­po­dobne. Dla­tego rewe­la­cyjne wia­do­mo­ści o spa­da­niu poza­ziem­skiej tech­no­lo­gii przyj­mo­wane są przez więk­szość ludzi z nie­do­wie­rza­niem i scep­tycz­nym roz­ba­wie­niem. Jed­nakże w myśl zasady, że „w każ­dej plotce jest część prawdy”, nie­stru­dzeni bada­cze tajem­nic UFO z upo­rem drążą ten temat. Twier­dzą oni, że ist­nieją poważne dowody: raporty, zezna­nia woj­sko­wych, naukow­ców i wielu przy­pad­ko­wych świad­ków wska­zu­jące na to, że jakieś kata­strofy jed­nak miały miej­sce, a infor­ma­cje o tym celowo ukrywa się przed opi­nią publiczną nie chcąc wywo­ły­wać maso­wej histe­rii. Rządy państw, na któ­rych tery­to­riach miały miej­sce rze­kome kata­strofy, kate­go­rycz­nie temu zaprze­czają, bądź też mil­czą, zasła­nia­jąc się tajem­nicą pań­stwową.

Katastrofa w Roswell
Spo­śród kil­ku­dzie­się­ciu donie­sień o kata­stro­fach UFO naj­bar­dziej znane jest zda­rze­nie okre­ślane jako „kata­strofa w Roswell”. Miała ona mieć miej­sce 2 lipca 1947 roku w USA w sta­nie Nowy Mek­syk nie­opo­dal mia­steczka Roswell. Miej­scowy ran­czer poin­for­mo­wał sze­ryfa, że zna­lazł na swoim polu szczątki tajem­ni­czego obiektu. Wyka­zy­wały one dziwne wła­ści­wo­ści fizyczne. Były wyko­nane z cien­kiego i lek­kiego jak piórko mate­riału o nie­zwy­kłej wytrzy­ma­ło­ści. Nie można go było niczym prze­ciąć, pod­pa­lić i zary­so­wać. Paski dziw­nego two­rzywa łatwo dały się zgnia­tać, po chwili jed­nak samo­czyn­nie powra­cały do pier­wot­nej postaci. Pokryte były dziw­nymi zna­kami i rysun­kami. Sze­ryf natych­miast powia­do­mił o zna­le­zi­sku pobli­ską jed­nostkę wojsk lot­ni­czych. W ciągu paru godzin teren oto­czyło woj­sko. Nie­opo­dal miej­sca, w któ­rym obiekt runął na zie­mię zna­le­ziono cztery mar­twe ciała małych człe­ko­kształt­nych istot praw­do­po­dob­nie wyrzu­cone na zewnątrz statku tuż przed jego eks­plo­zją. Woj­sko roz­po­częło akcję zabez­pie­cze­nia wraku oraz ciał kosmi­tów dla potrzeb nauko­wych. Ran­kiem 8 lipca dowódca jed­nostki z Roswell poin­for­mo­wał prasę o zna­le­zie­niu szcząt­ków poza­ziem­skiego pojazdu. Wia­do­mość ta szybko obie­gła całą Ame­rykę. Jed­nak w parę godzin póź­niej gene­rał Roger Ramey prze­ka­zał opi­nii publicz­nej spro­sto­wa­nie. Stwier­dził, że ofi­ce­ro­wie z Roswell popeł­nili ogromną pomyłkę bio­rąc balon mete­oro­lo­giczny za wrak lata­ją­cego spodka. Pozo­sta­ło­ści po rze­komo roz­bi­tym balo­nie zostały prze­trans­por­to­wane dwoma cię­ża­rów­kami do bazy lot­ni­czej Wri­ght Pat­ter­son w sta­nie Ohio. Nigdy ofi­cjal­nie nie potwier­dzono, że były to szczątki pojazdu UFO.

Opo­wieść o kata­stro­fie można by śmiało wło­żyć mię­dzy bajki, gdyby nie fakt, że nie­za­leż­nym bada­czom udało się odna­leźć aż 92 wia­ry­god­nych świad­ków, któ­rych wypo­wie­dzi wyraź­nie prze­czyły ofi­cjal­nej wer­sji zda­rzeń z Roswell. Wszy­scy oni zgod­nie twier­dzili, że odna­le­zione szczątki na pewno nie były balo­nem mete­oro­lo­gicz­nym. Obiekt, który zwa­lił się na zie­mię w Nowym Mek­syku miał kształt spodka o śred­nicy kil­ku­na­stu metrów. Ciała zna­le­zione w jego pobliżu nie były cia­łami ludzi. Histo­ria ta do dziś budzi wiele kon­tro­wer­sji i bul­wer­suje opi­nię publiczną. Docze­kała się nawet inter­pe­la­cji senac­kiej.

Na UFO można nieźle zarobić
W 1995 roku kon­gres­man Sti­ven H. Schiff zażą­dał ofi­cjal­nego raportu w tej spra­wie. Odpo­wiedź, którą otrzy­mał była nie­ja­sna i zagma­twana, utwier­dza­jąc tylko opi­nię publiczną w prze­ko­na­niu, że coś się przed nią ukrywa. Jed­nak z dru­giej strony można podej­rze­wać, że jak zwy­kle w spra­wach nie­ja­snych może cho­dzić o pie­nią­dze. Nie­któ­rym wpły­wo­wym oso­bom mogło zależy na tym, by sprawę Roswell trak­to­wano poważ­nie, gdyż robili na tym nie­zły inte­res. Na temat tej kata­strofy napi­sano setki ksią­żek, nakrę­cono kilka fil­mów fabu­lar­nych i mnó­stwo pro­gra­mów tele­wi­zyj­nych. Sprze­dano tysiące kaset video i gadże­tów przy­po­mi­na­ją­cych to wyda­rze­nie. Mia­steczko Roswell jest dzi­siaj typo­wym mia­stem tury­stycz­nym nasta­wio­nym na ufo-fanów. Na każ­dym kroku można tu spo­tkać echa wyda­rzeń z przed lat. Podo­bi­zny fuolud­ków i makiety lata­ją­cych spodków wabią tury­stów z więk­szo­ści wystaw skle­po­wych i reklam. Są tu także dwa muzea UFO, w któ­rych znaj­duje się wiele nie­zwy­kłych eks­po­na­tów mają­cych świad­czyć o praw­dzi­wo­ści kata­strofy. Wła­ści­ciel działki, na któ­rej rze­komo miał się roz­bić pojazd obcych pobiera opłatę w wyso­ko­ści 14 dola­rów za zwie­dza­nie tego miej­sca. Przed­się­bior­czy ame­ry­ka­nie na wszyst­kim potra­fią zara­biać pie­nią­dze.

Kolejne lata, to jesz­cze bar­dziej fatalny okres dla kosmi­tów, a dla miesz­kań­ców naszej pla­nety praw­dziwe żniwo polo­wań na dyski po kata­stro­fach. W samej tylko Ame­ryce kil­ka­na­ście razy obca tech­no­lo­gia spa­dała z hukiem na zie­mię. Prze­chwy­cono kil­ka­na­ście lata­ją­cych spodków i odna­le­ziono kil­ka­dzie­siąt ciał obcych. Owo­cem badań tech­no­lo­gii poza­ziem­skiej ma być wiele nowo­cze­snych tzw. „cudow­nych odkryć”. Roz­mon­to­wy­wa­nie sprzętu kosmi­tów i jego adap­ta­cja do potrzeb ziem­skich stała się znana jako „inży­nie­ria wsteczna”. Świa­tło­wody, lasery, układy sca­lone, super wytrzy­małe two­rzywa i wiele innych urzą­dzeń to rze­komo czę­ściowo lub w pełni sko­pio­wane roz­wią­za­nia tech­niczne obcych.

Polska ma również swoje Roswell
21 stycz­nia 1959 roku w por­cie gdyń­skim doszło do tajem­ni­czej kata­strofy. Nad mia­stem prze­le­ciał dziwny obiekt, który po chwili runął do jed­nego z base­nów por­to­wych. Zda­rze­nie to widziało wielu pra­cow­ni­ków portu. Ogni­sty obiekt dłu­go­ści około 3 metrów i sze­ro­ko­ści 1,5 metra miał jajo­waty kształt i świe­cił kolo­rem poma­rań­czo­wym. Nad­le­ciał z pół­noc­nego zachodu wyda­jąc prze­raź­liwy meta­liczny dźwięk. Cią­gnął za sobą ogni­stą smugę i z szu­mem wpadł do wody. Siła ude­rze­nia musiała być ogromna, gdyż odczuli ją ludzie pra­cu­jący w ładowni zacu­mo­wa­nego nie­opo­dal statku, któ­rym mocno zako­ły­sało. Fon­tanna wody wytry­snęła na wyso­kość kilku metrów. Wspo­mina się także o póź­niej­szych pró­bach wydo­by­cia przez nur­ków tajem­ni­czego przed­miotu, która zakoń­czyła się nie­po­wo­dze­niem. Świad­ko­wie mówią, że bez­po­śred­nio po upadku i potem w cza­sie prób jego wydo­by­cia nad por­tem na nie­bie przez kilka dni wisiał inny obiekt. Był sre­brzy­stego koloru i miał kształt trój­kąta.

Na tym mogłaby się zakoń­czyć histo­ria „incy­dentu gdyń­skiego”, gdyby nie praw­dzi­wie sen­sa­cyjna wia­do­mość, która poja­wiła się kilka dni po kata­stro­fie. Według niej na plaży Portu Mary­narki Wojen­nej odda­lo­nej o kil­ka­set metrów od miej­sca upadku tajem­ni­czego obiektu odna­le­ziono dziwną poza­ziem­ską istotę. Obcy peł­zał po plaży i był w sta­nie skraj­nego wyczer­pa­nia. Miał spa­loną część twa­rzy i wyda­wał z sie­bie nie­zro­zu­miałe dźwięki. Stwo­rze­nie prze­wie­ziono do jed­nego z gdań­skich szpi­tali, gdzie prze­pro­wa­dzono na nim bada­nia medyczne. Stwier­dzono inne niż u czło­wieka organy wewnętrzne oraz inny sys­tem krą­że­nia. Dziwny uni­form, w który był ubrany obcy był tak twardy, że trzeba było prze­ci­nać go noży­cami. Po kilku dniach, gdy zdjęto bran­so­letkę, jaką miał na nad­garstku, nie­co­dzienny pacjent nagle zmarł. Zwłoki zapa­ko­wano w kon­te­ner i pil­nie strze­żoną cię­ża­rówką odtran­spor­to­wano do insty­tutu badaw­czego w ZSRR. Świad­ków wyda­rze­nia zastra­szono i naka­zano mil­cze­nie.

Wszyst­kie oko­licz­no­ści i aspekty „incy­dentu gdyń­skiego” były badane przez czo­ło­wych pol­skich ufo­lo­gów. Odna­le­ziono kilku świad­ków wyda­rzeń z przed lat, któ­rzy nawet dziś nie­chęt­nie chcą o tym mówić. Usta­lono, że bez wąt­pie­nia coś wpa­dło stycz­nio­wego ranka 1959 roku do basenu por­to­wego nr 4. Na pewno nie był to mete­oryt. Nie­wy­klu­czone, że była to część radziec­kiego sput­nika lub resztka członu jakiejś rakiety. W owym cza­sie pro­wa­dzono już próby z wystrze­li­wa­niem sate­li­tów w prze­strzeń kosmiczną. Nie udało się jed­nak potwier­dzić infor­ma­cji o zna­le­zie­niu obcej istoty. W żad­nym z gdań­skich szpi­tali nie ma wzmianki na ten temat. Być może w archi­wach woj­sko­wych ist­nieją jakieś poufne doku­menty odno­to­wu­jące ten fakt, ale na razie nic nie wska­zuje na to, że zostaną odtaj­nione.

W przy­padku „incy­dentu gdyń­skiego” trudno podej­rze­wać kogoś o to, że wymy­ślił całą tę histo­rię z chęci zysku. Jak dotąd nikt nie sprze­daje bile­tów za zwie­dza­nie tego miej­sca. Bada­cze zja­wisk UFO w Pol­sce nie pro­wa­dzą badań dla pie­nię­dzy. Powo­duje nimi raczej cie­ka­wość, pasja i chęć pozna­nia. Więk­szość z nich pra­cuje zawo­dowo, a bada­nia wyko­nują w ramach wol­nego czasu. Pro­fity, jakie mają z pisa­nia ksią­żek czy arty­ku­łów są tak małe, że nie star­czają nawet na pokry­cie kosz­tów podróży po kraju, celem doku­men­to­wa­nia obser­wa­cji UFO.

Spadają od zawsze
Jeśli spoj­rzymy na dzieje ludz­ko­ści, to doj­dziemy do wnio­sku, że kosmici spa­dają na naszą pla­netę od dawna. W 1938 roku chiń­ski arche­olog Czi Pu Tei odkrył w pie­cza­rach na gra­nicy chińsko-tybetańskiej groby nie­zwy­kłych istot ludz­kich. Były to małe, 130 cm szkie­lety o dużych gło­wach. Na ścia­nach pie­czar wid­niały rysunki istot w ska­fan­drach, a w pobliżu odna­le­ziono sie­dem­set szes­na­ście gra­ni­to­wych płyt z otwo­rem w środku i spi­ral­nym rytem na powierzchni. Bada­nia wyka­zały, że płyty były kie­dyś pod­dane sil­nemu napię­ciu elek­trycz­nemu. W 1962 roku podano do publicz­nej wia­do­mo­ści, że zawarty jest w nich zako­do­wany prze­kaz, i że chiń­skim uczo­nym udało się go odczy­tać. Był to opis tra­gicz­nej histo­rii, kata­strofy UFO z przed tysięcy lat, spi­sany przez uwię­zio­nych na Ziemi kosmi­tów. Nie­stety wyniki dal­szych badań nad tą sprawa zostały utaj­nione.

W oko­licy, w któ­rej zna­le­ziono szkie­lety, legenda o małych isto­tach, które spa­dły z nieba, jest znana do dzi­siaj.
Sprawa kata­strof poza­ziem­skich stat­ków należy do naj­bar­dziej kon­tro­wer­syj­nych aspek­tów zja­wi­ska UFO. Spe­ku­la­cje na ten temat cią­gle trwają. Więk­szość donie­sień o krak­sach to ewi­dentne oszu­stwa i celowa dez­in­for­ma­cja. Część można wytłu­ma­czyć w spo­sób natu­ralny. Za pojazdy UFO mogą być wzięte spa­da­jące mete­oryty, szczątki rakiet, sate­lity, kata­strofy taj­nych pro­to­ty­pów broni itp. Ist­nieje jed­nak kilka przy­pad­ków, kiedy każdą z tych moż­li­wość można wyklu­czyć, a wia­ry­god­ność świad­ków nie budzi żad­nej wąt­pli­wo­ści.

Ludziom zaj­mu­ją­cym się bada­niem donie­sień o kosmi­tach kata­strofa UFO mogłaby wresz­cie dostar­czyć nie­zbi­tego dowodu na to, że jed­nak odwie­dzają nas obcy. Czy takie kata­strofy rze­czy­wi­ście miały miej­sce, nie wiemy i pew­nie długo nie będziemy wie­dzieć. Jedno jest pewne: pod­bój kosmosu jest dla wszyst­kich nie­bez­pieczny i ryzy­kowny, a może UFO mają pecha tylko do naszej pla­nety.
</div>
 
Awatar użytkownika
Arek 1973
Homo Infranius Alfa
Posty: 2940
Rejestracja: śr paź 29, 2008 6:13 am
Kontakt:

Re: Czyżby przylatywali do nas na złomie?

Post autor: Arek 1973 »

Mogę sobie  wyobrazić że  w USA by ukryć jakiś ściśle tajny projekt mogli by nawet zmanipulować  informacje  żeby ukryć swojego prototypa i puścić w świat informacje  że niby się ufo  rozbiło. Albo było by im  na rękę  że ludzie wierzą  że  to  jakiś nazistowski  haunebu niż się przyznać do  swoich projektów...........oczywiście to  tylko moje gdybanie.
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
 
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
Ronin
Zaangażowany Infranin
Posty: 349
Rejestracja: pt mar 15, 2013 2:53 pm
Kontakt:

Re: Czyżby przylatywali do nas na złomie?

Post autor: Ronin »

Podobnie jak Arek myślę, że jeżeli coś się rozbija to raczej jakieś ziemskie próby...
Awatar użytkownika
Arek 1973
Homo Infranius Alfa
Posty: 2940
Rejestracja: śr paź 29, 2008 6:13 am
Kontakt:

Re: Czyżby przylatywali do nas na złomie?

Post autor: Arek 1973 »

Ogólnie to się nie czepiam awarii ufo bo jak wszystko  co jest związane z jakąś techniką  może się przecież popsuć. Ale jak na zaawansowaną technikę która wytrzymała lot przez Kosmos (  o ile wogóle stamtąt przylecieli????) to jednak za często się psują.
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
 
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
Ronin
Zaangażowany Infranin
Posty: 349
Rejestracja: pt mar 15, 2013 2:53 pm
Kontakt:

Re: Czyżby przylatywali do nas na złomie?

Post autor: Ronin »

Dodatkowo najczęściej po takich awariach, zaraz pojawia się wojsko, lub jakieś inne służby. Często wygląda to tak jakby takie loty były monitorowane i spodziewano się, że może dojść do awarii, co przy jakichś nowych, eksperymentalnych technologiach nie dziwi... Stąd też min. mój wniosek, że jak się coś dziwnego rozdupczy, to najpewniej ma to ziemskie pochodzenie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „UFOLOGIA I INNE ZAGADNIENIA”