Wielkie obce koty - zjawisko ABC

Kryptydy, Loch Ness, Chupacabra i inne
Awatar użytkownika
aelreda
Homo Infranius Plus
Posty: 761
Rejestracja: wt sie 19, 2008 6:46 am
Kontakt:

Re: Wielkie obce koty - zjawisko ABC

Post autor: aelreda »

[quote name='Lazy' post='52981' date='nie, 10 maj 2009 - 22:48']Kiciuś jest zbyt dostojny by "zwąchać" się z psiakiem.Chyba, że chodzi o skromne śniadanko ;)[/quote]



Wiesz, jak już kicia ma się przystosować do polskich warunków, no to musi jakoś swój gatunek utrzymać. No i jakie tam śniadanko, niech nie zgapia od Chińczyków, no nam tego nie potrzeba ;p

Awatar użytkownika
Konrad666
Infrańczyk
Posty: 152
Rejestracja: śr maja 13, 2009 9:15 am
Kontakt:

Re: Wielkie obce koty - zjawisko ABC

Post autor: Konrad666 »

W ostatnich dniach ( dokładnie 16 maja 2009) miejscowa policja dała ogłoszenie o "wielkim kocie" w rejonach świętokrzyskiego... w mojej miejscowości chodziło zawiadomienie o niebezpiecznej panterze, która widziana była w pobliskich lasach. Ludzie, którzy widzieli to zwierzę mówili o kolorze rudym, chociaż chodzą plotki, że niektórzy widzieli właśnie dużego, czarnego kota... co do tego, że był on czarny mam wątpliwości, gdyż na zawiadomieniu opisano jednak zwierzę w kolorze rudym. Nie wiadomo skąd uciekło, wielu ludziom zginęły zwierzęta gospodarskie, a niektórzy z nich widzieli to zwierzę na swoich podwórkach. Najprawdopodobniej przebywa w tej chwili w świętokrzyskich lasach.
Awatar użytkownika
aelreda
Homo Infranius Plus
Posty: 761
Rejestracja: wt sie 19, 2008 6:46 am
Kontakt:

Re: Wielkie obce koty - zjawisko ABC

Post autor: aelreda »

Zagadka wielkiego kota rozwiązana!!!


"Puma" okazała się wyrośniętym kotem



Mieszkańcy Cieszyna przekonani, że zauważyli legendarnego drapieżnika grasującego po Polsce zaalarmowali policję. Ci go złapali. Okazało się jednak, że "drapieżnik" nie jest pumą czy rysiem, lecz jedynie "wyrośniętym" kotem.

Wielkiego drapieżnego kota, w okolicach Bażanowic, zauważył w czwartek rano zastępca wójta gminy Goleszów, Henryk Odias. Zwierzę przypominało mu pumę lub rysia.



W stan gotowości zostały postawione lokalne służby, a powiatowy Zespół Zarządzania Kryzysowego w Cieszynie przed potencjalnym zagrożeniem ostrzegał mieszkańców. Do gmin powiatu cieszyńskiego rozesłano specjalne ostrzeżenie, które pojawiło się między innymi na stronie internetowej miasta Wisła.



Nie puma, nie ryś, a kot



Wieczorem, jak wynika z relacji cieszyńskich policjantów, zwierzę ponownie pojawiło się w okolicach Bażanowic.



Okazało się, że jednak strach ma wielkie oczy. - To był tylko wyrośnięty kot - powiedział zastępca oficera prasowego cieszyńskiej, policji Mariusz Tomica.


[ external image ]



źródło
Ostatnio zmieniony pt cze 26, 2009 9:52 am przez aelreda, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
DarkMonk
Infrzak
Posty: 43
Rejestracja: śr sie 29, 2007 5:53 am
Kontakt:

Re: Wielkie obce koty - zjawisko ABC

Post autor: DarkMonk »

To chyba jednak nie jest rozwiązanie zagadki. Sporo jest kotów i tych wyrośniętych też parę się znajdzie.Wątpię by taki kiciuś umiał zabić sarnę bądź świnię. Na tamtych zwierzętach było widać wyraźnie ślady po pazurach. Taka kocinka nie była by w stanie zranić sarny.

Złapali dużego kota i tyle.
Awatar użytkownika
Zit
Zaangażowany Infranin
Posty: 394
Rejestracja: pt sty 12, 2007 11:18 am
Kontakt:

Re: Wielkie obce koty - zjawisko ABC

Post autor: Zit »

Dla mnie to totalna ściema, która miała na celu pokazanie, że władze, policja jednak swoje umieją i potrafią i są skuteczni.

Wyrośnięty kot?

Może zmutował pod promieniowaniem z Czernobyla? xD
[ external image ]

,, Veni Vidi Vici" - przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem



Timeo Danaos Et Dona Ferentes ;)



**********Sol Omnibus Lucet!!!**********
Awatar użytkownika
asiatko31
Full Active
Posty: 511
Rejestracja: pt sie 17, 2007 5:13 pm
Kontakt:

Re: Wielkie obce koty - zjawisko ABC

Post autor: asiatko31 »

Chcieli uspokoić mieszkańców wiec złapali kota największego jakiego mieli. Przecież taki kot dachowiec nie jest wstanie zabić takie duże zwierze. Niestety tylko oni znaja prawdę my możemy tylko gdybać/komentować .

Mój kolega ma kota czarnego dachowca. Tylko ze jak na dachowca jest duży i ogon ma jak koty perskie……
Prawda jest pochodnią olbrzymią zbliżamy się do niej tylko na chwilę w obawie, by nie spłonąć.

Nie wystarczy zdobywać mądrości, trzeba jeszcze z niej korzystać

Należy się bać istotki czerpiącego wiedzę z jednej książki

:D :P :D
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Re: Wielkie obce koty - zjawisko ABC

Post autor: Rysiek23 »

"Koty były, ale same zniknęły. Nikt ich nie zabił" - mówi DZIENNIKOWI Janusz Zaleski, główny konserwator przyrody. To odpowiedź na doniesienia mediów, jakoby trzy pumy zastrzelono w polskich lasach. Konserwator potwierdza jednak, że minister środowiska wydał zgodę na użycie broni palnej.



Dzikie koty, które pojawiały się w różnych częściach Polski, to pumy, które uciekły z nielegalnej czeskiej hodowli - twierdzi "Dziennik Zachodni". Dwa koty miały krążyć po lasach u naszych południowych sąsiadów, trzy dostały się do Polski. Według anonimowego informatora zostały u nas zastrzelone przez myśliwych.



O te rewelacje spytaliśmy Janusza Zaleskiego, Głównego Konserwatora Przyrody w randze podsekretarza stanu, który od początku pilotuje ze strony rządowej sprawę tajemniczych "bestii".



Jakub Chełmiński: Czy koty grasujące po polskich lasach, to pumy które uciekły w Czechach?



Janusz Zaleski*: Historia o pumach, które uciekły z hodowli, jest tylko jedną z zakładanych przez nas wersji. Nielegalne hodowle dzikich zwierząt zdarzają się w całej Europie, zdarzają się też ucieczki z nich. Pytaliśmy o taką sytuację stronę czeską, ale tamtejsze władze nic o tym nie wiedzą.



W takim razie jakie zwierze widują ludzie w całej Polsce?

Wybuchła panika, ludzie widzieli to co chcieli. Mamy jednak także wiarygodne doniesienia od leśniczych i myśliwych, czyli osób które znają się na dzikich zwierzętach. Przedstawiane przez nich opisy faktycznie najbardziej pasują do pumy, ale nawet to nie jest pewne.



Dlaczego zatem minister środowiska Maciej Nowicki wydał pozwolenie na odstrzał kotów?

Faktycznie w piśmie wysłanym do Polskiego Związku Łowieckiego przyjmujemy możliwość odstrzału w przypadku narażenia życia lub zdrowia ludzi. Takie pismo było konieczne, bo prawo nie przewiduje sytuacji, w której egzotyczne zwierzę chodzi po polskich lasach. Pumy nie są u nas zwierzętami łownymi. W pierwszej kolejności rekomendowaliśmy jednak podanie środka usypiającego, następnie odłowienie zwierzęcia, a dopiero w ostatniej kolejności odstrzał. Choć pierwsze dwie możliwości z praktycznego punktu widzenia są niemal niemożliwe.



Może ktoś skorzystał z tej możliwości i wybrał sie na egzotyczne polowanie na Opolszczyźnie?

Każdy myśliwy polujący na danym terenie musi wpisać każde ustrzelone zwierzę do specjalnej księgi w miejscowym Kole Łowieckim. Nikt takiego wpisu w Polsce nie zrobił.



Bo chce sprzedać cenne futro na czarnym rynku?

To już byłoby przestępstwo. Mimo tego trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś nie zgłosił takiego trofeum.



Czyli pumy nadal biegają po lasach?

Nie możemy tego wykluczyć, choć liczba wiarygodnych doniesień ostatnio wyraźnie zmalała. Nikt jednak nie zabił zwierząt, więc cały czas mogą żyć na wolności.



*Janusz Zaleski jest głównym konserwatorem przyrody i podsekretarzem stanu w Ministerstwie Środowiska



www.dziennik.pl
Awatar użytkownika
boyka
Infrzak
Posty: 69
Rejestracja: śr maja 13, 2009 12:20 pm
Kontakt:

Re: Wielkie obce koty - zjawisko ABC

Post autor: boyka »

Zostawcie te koty !! :-)



Chociaż będzie więcej turystów.



Kotek zostanie bo smakują mu nasze sarny <lol2>
Wojownik Chrystusa zabija spokojnie, a umiera jeszcze spokojniej. Umierając wyświadcza przysługę sobie, a zabijając - Chrystusowi! ...
Awatar użytkownika
boyka
Infrzak
Posty: 69
Rejestracja: śr maja 13, 2009 12:20 pm
Kontakt:

Re: Wielkie obce koty - zjawisko ABC

Post autor: boyka »

***Zagadka wyjaśniona ***







Pumy naprawdę grasowały pod Opolem, ale je wybito

dziś [ external image ] Trzy lub pięć drapieżników uciekło z hodowli w Czechach. Nasi myśliwi zastrzelili je w tajemnicy



Nie ma już tajemniczego kota, który wiosną w różnych częściach kraju zagryzał duże leśne zwierzęta i wzbudzał popłoch, podchodząc pod płoty gospodarstw. Jak ustaliliśmy, wyśmiewane przez niektórych pumy naprawdę istniały. Uciekły z nielegalnej hodowli w Czechach, a w Polsce zostały zastrzelone. W wielkiej tajemnicy.



Według naszych informacji, pumy były co najmniej trzy, choć niektóre źródła mówią nawet o pięciu. Dopiero teraz przedstawiciele służb antykryzysowych potwierdzają, że bestie nie były tylko wytworem ludzkiej wyobraźni. Zagrożenie było więc realne. By nie siać paniki, komunikaty na temat dzikich zwierząt ograniczano do minimum. Dowiadywaliśmy się z nich tylko o tajemniczym kocie, który może biegać po okolicy. Tymczasem ludzie odpowiedzialni za nasze bezpieczeństwo dobrze wiedzieli, że drapieżników jest więcej.



::: Reklama ::: [ external image ] [ external image ] if (typeof adserver_emissions == 'object' && adserver_emissions['Rectangle 300x250'] == true) { document.getElementById('adocean_adv_njhtqvsiad_top').style.visibility = "visible"; document.getElementById('adocean_adv_njhtqvsiad_bottom').style.visibility = "visible"; } - Najważniejsze, że zniknęły - mówią przedstawiciele służb kryzysowych. Nie chcą jednak oficjalnie powiedzieć, co się z nimi stało. Centra kryzysowe na Śląsku i Opolszczyźnie odwołały już alarm. - Nie mamy już zgłoszeń związanych z kotami. Mieszkańcy mogą wchodzić do lasu - mówi Jerzy Szydłowski, szef Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Raciborzu.



Także Andrzej Szczeponek, zastępca dyrektora Wydziału Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, zapewnia, że mieszkańcom nic już nie grozi. - Ostatnie ślady pochodzą z Kochanowic, ale odkryto je dość dawno temu. Nie ma sensu dalej ostrzegać ludzi - mówi Szczeponek.



W podobnym tonie wypowiadają się w wydziałach kryzysowych na Opolszczyźnie, mimo że kilka dni temu odebrano tam informację o pojawieniu się dzikiego kota w Dylakach koło miasteczka Ozimek. - Sprawdziliśmy ten sygnał, ale niczego tam nie stwierdzono - mówi Edward Ambicki, zastępca dyrektora Wydziału Kryzysowego w Urzędzie Wojewódzkim w Opolu.



Skąd ten nagły spokój wśród służb kryzysowych? Stąd, że drapieżniki zostały po prostu zastrzelone. - Kotów było w sumie pięć. Trzy grasowały na terytorium Polski, dwa w Czechach - opowiada anonimowo nasz informator z Lasów Państwowych. - To były pumy, które uciekły z nielegalnej hodowli za naszą południową granicą. Młode zwierzęta, ważące około 50 kilogramów - zdradza urzędnik. - Zostały zlikwidowane po cichu, bez powiadamiania mediów. To było jedyne wyjście - zapewnia i zaraz uzasadnia: - Nie ma w Polsce ustawy dotyczącej postępowania z takimi zwierzętami. Przecież puma nie jest u nas zwierzyną łowną. Mimo to trzeba było podjąć jakieś kroki, więc zapadła decyzja o odstrzale. Dla tropicieli z odpowiednim sprzętem, który umożliwiał polowania w nocy, to była bułka z masłem - mówi nasz informator. Gdzie zostały zastrzelone? - Trzeba pytać w Opolu - ucina rozmowę.



Zdzisław Dzwonnik, nadleśniczy z Opola, zarzeka się, że nic nie wie o sprawie. - Mogę tylko potwierdzić, że alarm już nie obowiązuje. Nawet gdybym coś wiedział, nie jestem upoważniony do udzielania informacji. Zresztą kotami - od momentu, gdy się pojawiły - zajmował się łowczy wojewódzki - odbija piłeczkę Dzwonnik.



Tymczasem Wojciech Plewka, łowczy wojewódzki z Opola, tłumaczy, że specjalna klatka na pumę nadal stoi w Grabówce. - Została postawiona w miejscu, gdzie pojawiały się zwierzęta. Pumę widziałem w Grabówce dwukrotnie. Żerowała przy torach kolejowych. Miała tam dużo świeżego mięsa, bo zjadała to, co potrąciły pociągi. Postawiliśmy tam klatkę, ale nic się nie złapało - dodaje Plewka.



Dlaczego pum nie spróbowano uśpić i złapać? - Trzeba by było podejść do kota na 20 metrów. A narkoza zaczęłaby działać dopiero po 40 minutach. Puma zdążyłaby uciec, wyspać się w bezpiecznym miejscu i znów wrócić. Nie było mowy o usypianiu - mówi Plewka.



Ale gdy pytamy o odstrzał - zaprzecza: - Na terenie województwa opolskiego do pum nie strzelano.



Jednak podczas kolejnej rozmowy Plewka przyznaje, że dostał od Ministerstwa Ochrony Środowiska zgodę na odstrzał dzikich kotów. Ale zapewnia, że nie skorzystał.



- Każdy z moich podwładnych mógł strzelać, ale chcieliśmy rozwiązać sprawę inaczej - przekonuje.



Co ciekawe, w Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska tłumaczą, że zgody na odstrzał pum nie wydawano, bo... nie była potrzebna. Po prostu na pumy w Polsce nie ma paragrafu. - One nie są u nas pod ochroną. A artykuł 125 ustawy o ochronie przyrody mówi wyraźnie, że zwierzęta nieobjęte ochroną mogą być zabijane, gdy zachodzi zagrożenie dla bezpieczeństwa powszechnego - tłumaczy Lidia Sternik z GDOŚ.



Takie zagrożenie było. Żyjąca na wolności puma (według naszego informatora na Opolszczyźnie grasowały reprezentantki gatunku żyjącego w Ameryce Środkowej) unika ludzi. Jednak może zaatakować, gdy poczuje się zagrożona. Gdyby np. w oborze, z której nie ma drugiego wyjścia, zaskoczył ją przypadkiem rolnik, mogłaby się rzucić do ataku.



O tajemniczym wielkim kocie zrobiło się głośno zimą. Po raz pierwszy był widziany 5 lutego w Mokrym na Opolszczyźnie. Zwierzę zaatakowało kilka gospodarstw rolnych w powiatach prudnickim, głubczyckim i kędzierzyńskim. Jego ofiarą padło kilkanaście zwierząt hodowlanych. W kwietniu nie było dnia, by na Śląsku i Opolszczyźnie nie pojawiały się nowe informacje o tajemniczym kocie, który grasuje w naszych lasach. Służby wojewódzkie odebrały kilkadziesiąt zgłoszeń. Później sygnały ucichły.



Przedwczoraj do opolskiego centrum kryzysowego zadzwoniła zaniepokojona kobieta z Boguszyc, wsi pod Prószkowem. Podobno widziała czarne zwierzę wydające "dźwięki podobne do szczekania". Ale ślady, które odkryto w tym miejscu, należą do nieznanego zwierzęcia...
Wojownik Chrystusa zabija spokojnie, a umiera jeszcze spokojniej. Umierając wyświadcza przysługę sobie, a zabijając - Chrystusowi! ...
ODPOWIEDZ

Wróć do „INNE”