HEIDEKRAUT – ocena sytuacji

Nowe znaleziska i hipotezy, o których nie zawsze mówi się głośno...
xedos
Homo Infranius
Posty: 467
Rejestracja: sob wrz 13, 2008 1:26 pm
Kontakt:

HEIDEKRAUT – ocena sytuacji

Post autor: xedos »

No to co? Czas chyba opowiedzieć kilka słów o mojej ostatniej robótce...



HEIDEKRAUT – ocena sytuacji



[ external image ]



Śmiem wyrazić pewność, że tajny poligon niemieckiej Wunderwaffe w Borach Tucholskich był jednym z trzech największych w Polsce! To, czego dokonywano tutaj pod osłoną lasów, burzy wiele mitów, które narastały wokół „cudownej broni” Hitlera. Musimy mieć świadomość tego, że mamy do czynienia z gigantycznym obszarem, który zagospodarowano w wyjątkowy sposób. Zaplecze poligonu nie było czymś przypadkowym, skleconym naprędce, Niemcy dokonali tutaj niemożliwego w warunkach zachowania tajemnicy na niespotykaną skalę. Jeżeli w Kompleksie Osówka zatrudniono i mordowano niewolników, po wykonaniu tajnych prac budowlanych, to w Borach Tucholskich wszelkich prac dokonały ręce okupanta.



Pośród niewielu mitów, które krążą wśród miejscowej ludności, są te, od których rozpoczęły się moje prace dokumentujące absolutnie wszystko, co miało choćby cień podejrzenia o związek z poligonem Heidekraut – Wrzos.



Początek moich poszukiwań sięga lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku i pomimo mojego młodego wieku w tamtych latach, na stałe utkwiło mi w pamięci wiele szczegółów, które przydały mi się współcześnie. Do chwili obecnej zdziwiony jestem faktem, że żyjący na tych terenach potomkowie dawnych mieszkańców, tak niewiele wiedzą o przeszłości swojej „małej Ojczyzny”. Doprawdy, to zadziwiające, jednak pomimo wielu kłopotów udało się ustalić szczegóły, które nie istnieją w jakiejkolwiek literaturze. Woal tajemnicy zdaje się otaczać absolutnie wszystko. Kilka miesięcy temu miałem przyjemność wzięcia udziału w niezwykle ciekawym sympozjum, które po części poświęcone było sprawie tajnego poligonu „Heidekraut – Wrzos”. Nie ma, co ukrywać, wypowiedzi prelegentów zbulwersowały mnie do tego stopnia, że zdecydowałem się przedstawić swoje zdanie w tej sprawie w sposób bardzo zdecydowany. Poruszyła mnie niezwykle wybiórcza ocena zdarzeń, które i owszem były bardzo ciekawe, jednak zbyt mocno najeżone spekulacjami. Oczywiście, takie podejście do tej niezwykle trudnej sprawy jest wskazane, jednak należy sobie zadać trud, aby wiele wątków połączyć w logiczną i spójną całość. Nie jest to proste, ale jak najbardziej możliwe, pod warunkiem, że prace dokumentacyjne prowadzi się w sposób systematyczny z udziałem wszelkich dostępnych źródeł. Tutaj rodzi się kolejny problem.



Społeczność zamieszkująca tereny przyległe do dawnego poligonu jest wyjątkowo nieufna i nie ma się, czemu dziwić, kiedy pozna się powody, sprawy wydają się przybierać różne formy, w tym te najważniejsze – współpracy.



Nie ma szans poznania niektórych faktów osoba, która jest z „zewnątrz”, ludzie – świadkowie mówią, jednak nawet dzisiaj, po tak wielu latach, pewne wątki zostają przemilczane, to chyba sprawiało najwięcej kłopotów. Cieszę się, ze mogę wypowiedzieć to słowo w czasie przeszłym.



Kluczowe prace przy ustalaniu faktów przypadły na końcówkę roku 2008, dokładnie w czasie, kiedy wraz z przyjaciółmi założyliśmy stowarzyszenie. Rok 2009 stał pod znakiem jego szybkiego rozwoju i prac dokumentacyjnych na terenie HK (takim kryptonimem oznaczono to miejsce w dokumentacji niemieckiej). Wszystko zmierzało w prawidłowym kierunku aż do do początków 2010 roku. Członkowie stowarzyszenia zadecydowali o zmianie profilu działania, co w efekcie zaowocowało cenną inicjatywą odtwarzania faktów historycznych współcześnie, podczas inscenizacji w różnych rejonach Polski. Niestety, na prace dokumentacyjne zabrakło czasu i środków. Nie było wyjścia, postanowiłem kontynuować dalsze prace samodzielnie, kosztem rezygnacji z wiceprezesury i członkostwa w tej kapitalnej grupie.



W trakcie przygotowań do prac eksploracyjnych odwiedziliśmy wiele osób i placówek instytucji państwowych. Część z nich odniosła się do naszego przedsięwzięcia z wielkim entuzjazmem, jednak była ich raptem garstka. Niestety kluczowe instytucje nie były zainteresowane jakąkolwiek współpracą, było wręcz przeciwnie – ignorowały nasze wysiłki, pomimo tego, że deklarowaliśmy pełną samowystarczalność w kwestiach finansowych.



To wzbudziło nasze zdziwienie, znając sytuację ekonomiczną społeczeństwa zamieszkującego teren, którym się interesowaliśmy, powinniśmy być przyjmowani z otwartymi rękoma, z co najmniej dwóch powodów. Dajemy pracę i możliwość rozwoju turystyki historycznej na jednym z najbardziej tajemniczych zakątków Polski. O reszcie pomysłów nawet nie wspominam, na to przyjdzie czas nieco później.



Tylko dzięki okolicznym władzom samorządowym i wspaniałym mieszkańcom okolicznych wsi udało się ustalić bezcenne fakty z tamtych dni i odkryć je, pierwszy raz od zakończenia Drugiej Wojny Światowej.



Kiedy ustaliliśmy i odkryliśmy pierwsze obiekty, czymś naturalnym stało się zalegalizowanie wszelkich działań odkrywkowych, które według prawa musza zostać wykonane pod nadzorem i przy współudziale konserwatora zabytków i historyków. Oczywiście skuteczną zaporą jest ta najgorsza z możliwych – finansowa. Jednak i z tym mogliśmy sobie poradzić, dzięki partycypacji w kosztach instytucji europejskich. Chyba właśnie ta perspektywa wystraszyła tak wiele osób zarówno w naszych szeregach, jak i wśród bezdusznych historycznie urzędników. Zwykle przychylne nam media lokalne w pewnym momencie także „nabrały wody w usta”, wręcz bojkotując nasze dokonania. Kto tak skutecznie wyhamował nasze działania i dlaczego? Wtedy nie wiedzieliśmy tego.



O poligonie zrobiło się głośno, nie tylko w powiecie, ale także w województwie, a nawet w Polsce i jeszcze dalej. Nie przypuszczałem, jak bardzo temat zainteresował tych, którzy mieli zdecydowanie lepsze preferencje organizacyjne po temu, aby zwyczajnie ukraść nasz pomysł. Jak z tego łatwo wywnioskować, otwartość nie jest dobrą metodą na współpracę. Powód jest oczywisty, chodzi wyłącznie o pieniądze, które w postaci dotacji przydadzą się każdej organizacji z rozbudowanym aparatem administracji. Pozostaje tylko jeden kłopot, w naszym przypadku za dokumentami wędrowały czyny, czyli ciężkie prace odkrywkowe w wyjątkowo niekorzystnym terenie. Byliśmy jedną z nielicznych w Polsce, która dysponowała najbardziej doświadczonymi nurkami, pracującymi w ekstremalnych warunkach, bez kłopotu mogliśmy dokonać zwiadu z powietrza, dzięki naszym przyjaciołom z zaprzyjaźnionych aeroklubów, niebiorących za to żadnych gratyfikacji. Jako jedyna grupa o tak nietypowym profilu działania, mieliśmy możliwość wykorzystania miniaturowej łodzi podwodnej, idealnej do zlokalizowania i podjęcia dowolnego artefaktu. Bez poszukiwań dodatkowych źródeł finansowania w instytucjach dla nas nadrzędnych, byliśmy wydawałoby się idealną partią do długoletniej współpracy z absolutnie każdym. Prócz tego, prowadziliśmy zakrojoną na szeroką skalę działalność polegającą na popularyzacji historycznych wydarzeń w najwierniejszej z możliwych formie wśród dzieci, młodzieży i dorosłych, poprzez rekonstrukcje.



Film


Fantastyczna współpraca przynosiła nam jedno wielkie pasmo sukcesów.


Nie ma, co ukrywać, rozruszaliśmy lokalną społeczność na tyle, że staliśmy się rozpoznawalni i powszechnie szanowani przez mieszkańców, niestety, nie przez władze.



Dzisiaj jest inaczej, chyba znacznie ciekawiej, bez świateł jupiterów, można wreszcie skupić się wyłącznie na najważniejszym – ustaleniu wszystkich faktów, które dotyczą czegoś znacznie ważniejszego, czegoś, co przekreśla praktycznie połowę wiedzy, która okazała się zwyczajną, historyczną konfabulacją osób, które przenigdy nie powinny mówić o tym publicznie. Doszedł jeszcze jeden problem, z którym nie sposób sobie poradzić w pojedynkę, naszymi śladami wędrują rabusie, którzy są wyposażeni w niezwykle wyrafinowany sprzęt. Dysponują oni znakomitą bazą sprzętową i środkami „sponsorowanymi”, które dają im przewagę w każdej chwili. Czymś oczywistym staje się fakt, że w tej publikacji nie pojawią się opisy i dane dotyczące miejsc, które stanowią o wartości wielkiego obiektu HK. Czymś oczywistym stanie się także wprowadzenie drobnych korekt, które „przekierują” osoby trudniące się nielegalną eksploatacją terenów historycznych. Takich ludzi zwykłem nazywać hienami, a w naszym wspólnym interesie będzie ujęcie rabusiów na gorącym uczynku i skuteczne ich ukaranie.



Założyłem, że sprawę HK zakończę w ciągu roku, efektem tych prac będzie książka z dołączoną płytą DVD, która stanie się dowodem na to, że Heidekraut był czymś bardziej znaczącym, niż nam się wszystkim wydawało.



Cdn.



ps. doczekaliście się, "UFO? To tylko pretekst" (wypisy) pojawią się niedługo w Internecie.



Pozdrawiam
ODPOWIEDZ

Wróć do „ARCHEOLOGIA I ODKRYCIA”