Konwent Avangarda 6

Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Konwent Avangarda 6

Post autor: Rysiek23 »

[ external image ]



KONWENT AVANGARDA 6 - TREKSFERA 22 - 25 LIPCA 2010


INFRA została zaproszona do udziału w konwencie miłośników fantastyki naukowej, literatury fantasy, horroru i serialu Star Trek, który odbędzie się w dniach 22 - 25 lipca 2010 w Warszawie. Wystąpimy tam z prelekcją "Emilcin 32 lata później - refleksje nad ufologią", która będzie miała miejsce w sobotę 24 lipca o godz. 16.00. Zapraszamy do udziału.



Szczegóły - TUTAJ -



Program imprezy - TUTAJ -



Informacje o uczestnikach podam niedługo bo nic jeszcze nie jest pewnie :)
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Re: Konwent Avangarda 6

Post autor: Rysiek23 »

Niestety z przyczyn obiektywnych nie udało nam się dotrzeć na konwent aczkolwiek przygotowaliśmy ciekawe wystąpienie, które niedługo opublikujemy.
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Re: Konwent Avangarda 6

Post autor: Rysiek23 »

Oto wystąpienie przygotowane na konwent. Z tego co wiem zostało opublikowane w specjalnej broszurze przygotowanej przez organizatorów.


EMILCIN 32 LATA PÓŹNIEJ REFLEKSJE NAD UFOLOGIĄ


10 maja 1978 roku nic nie zapowiadało nadzwyczajnych wydarzeń. 71-letni Jan Wolski wracał do domu leśną drogą, kiedy wydarzyło się coś, co stanowić będzie punkt wyjścia do naszych rozważań. Słuchając Jana Wolskiego można dojść do wniosku, że nie kłamie. W to również wierzyli ci, którzy zajmowali się jego przypadkiem, ze Zbigniewem Blanią Bolnarem na czele. Zbigniew Blania Bolnar, jeden z najwybitniejszych polskich badaczy UFO uwierzył w to jednak dopiero po serii badań przeprowadzonym na świadku tego wydarzenia.

Dziś w Emilcinie wystawiono pomnik mający upamiętniać spotkanie. Organizuje się tam także kiczowate festyny, na których dzieci z okolicznej podstawówki pokazują swe rysunkowe wyobrażenia kosmitów. Co jednak zostało z przypadku emilcińskiego po tylu latach, a właściwie, czy wiadomo, co tam się w ogóle stało?

Wszystko związane było z tym, że pewnego dnia rolnik z okolic Opola Lubelskiego całkiem przypadkiem natknął się w lesie na dwie istoty. Do końca mówił o nich jako o „ludziach”, choć tymi oni z pewnością nie byli. Jan Wolski nie znał po prostu słów „ufonauta”, „humanoid”, „ET” czy wielu innych, jakimi można opisać istoty, które wtedy zobaczył. Kiedy te wskoczyły na jego wóz, był w stanie im się przyjrzeć po raz pierwszy dostrzegając, że mają skórę o oliwkowej barwie, skośne oczy i porozumiewają się językiem, którego Wolski zupełnie nie rozumie, rzucając słowa „drobno i gęsto”, jak mówił.




Wkrótce Wolski znalazł się na polanie, nad którą zawieszony był dziwny obiekt, w środku którego znajdowały się kolejne istoty, bardzo podobne do pary, którą spotkał na leśnej drodze, a właściwie identyczne. Wewnątrz dość oryginalnego pojazdu, który on sam nazwał „autobusem”, poddano Wolskiego, rodzajowi „badań”, ale w przeciwieństwie do wielu innych przypadków nie zostało unieruchomiony, kosmici nie wymazali mu pamięci ani też nie wyniósł z tego spotkania nieprzyjemnych doznań. Emilcin jest po prostu „inny” od reszty przypadków. Cała sprawa wiąże się z tym, co właściwie w Emilcinie zaszło. Darujemy sobie to, jak Blania i jego towarzysze doszli do swoich ustaleń i jak ustalili, że Wolski coś widział. Nie powtarzajmy po raz kolejny relacji Wolskiego. O wszystkim tym przeczytać można w książce „Wydarzenie w Emilcinie”, a dla tych którzy chcą bardziej szczegółowych informacji, niezwykle ciekawy będzie raport, jaki umieścił w niej autor. Trudno jednak mówić o inności, skoro właściwie każdy przypadek różni się znacznie od drugiego. Emilcin jest zatem wysoce oryginalny i wyłamuje się pewnym schematom, które istnieją w opowieściach o UFO i jego pasażerach. Ufolodzy chcieli widzieć w nich stałe elementy. Nawet Zbigniew Blania Bolnar, który podchodził do większości spraw ze zdrowym krytycyzmem zauważył w Emilcinie pewne „ufologiczne niezmiennki”. Czy tam były w rzeczywistości? Być może tak. Na przykładzie Emilcina postaramy się odpowiedzieć na kilka pytań, które dręczy dzisiejszą ufologię. Znalazła się ona bowiem w dość dużym impasie, a to wszystko przez samych ufoentuzjastów i zwolenników wszelkiego rodzaju teorii spiskowych.



Czego dowiedzieliśmy się o zjawisku UFO po kilkudziesięciu latach mniej czy niekiedy bardziej intensywnych badań? Najbardziej szczera odpowiedź mówi, że nie dowiedzieliśmy się właściwie niczego. Pewne jest tylko jedno – istnieją przypadki ciekawe i mniej ciekawe. Wielką rolę odgrywają w ufologii czynniki społeczne i psychologiczne. Nie da się także zaprzeczyć, że wiele z przypadków, często bardzo niezwykłych, rzeczywiście się zdarzyło. Nikt nie jest jednak w stanie powiedzieć, jak wygląda całościowy obraz. Z pewnością jest zawikłany, a sama prawda o UFO przysypana jest dużą warstwą legend, mitów i niepotrzebnego gruzu. Ponieważ najprościej i najłatwiej wyjaśnić jest sprawę, jeśli pewne kwestie zaprezentuje się jasno, wypunktowaliśmy kilka charakterystycznych elementów, które pozwolą udzielić odpowiedzi na najbardziej intrygujące pytania. Na samym początku należy jednak zauważyć, że UFO zrosło się bardzo z hipotezą o przybyszach z kosmosu. Właściwie był to skutek poszerzenia naszej wiedzy o wszechświecie, jednak gdy okazało się, że Mars ani Wenus nie mają mieszkańców, zaczęliśmy spoglądać coraz dalej. Dziś okazuje się, że teoria o przybyszach z innych planet pokonujących wielkie odległości niekoniecznie musi być trafna. Co stoi zatem za bliskimi spotkaniami? Co właściwie wiemy dziś o UFO? Czy jest to inteligencja ziemska, czy może nie do końca? Ufologia zapędziła się sama w pewien kozi róg, a wielu z tych, którzy dawniej nie chcieli dostrzegać pewnych trudnych spraw, przeszli do wiary w teorie spiskowe czy też zbliżyli do formy UFO-kultu.



1) Po pierwsze: Co dziś wiemy o UFO?

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna. Nie wiemy bowiem nic poza tym, że dziewięćdziesiąt parę procent przypadków da się wyjaśnić, podczas gdy inne nie. Nie będziemy zanudzać jednak słuchaczy teoriami o zjawiskach atmosferycznych, piorunach kulistych, nieznanych technologiach itp. Przez szereg lat zaszło jednak w zjawisku UFO tyle, że stwierdzenie, że przybywają do nas istoty z kosmosu w niewiadomych celach jest pójściem na łatwiznę. Zwykle kiedy pojawiają się historię o zjawiskach bardziej charakterystycznych a niekiedy nawet drastycznych, ludzie zaczynają zastanawiać się nad filozofią i celami obcych. Najciekawsze wydają się jednak te bliskie spotkania, po których pozostają fizyczne ślady. Nie jest ich wcale tak mało. Znany ufolog, Jacques Vallee stwierdził nawet, że fenomen bliskich spotkań z nieznaną nam do końca formą inteligencji jest jak najbardziej realny, przy czym przedstawiciele tej inteligencji mają formę nie tylko jak najbardziej fizyczną, ale również są w stanie oddziaływać na świadków, głównie na ich psychikę.

Weźmy na przykład sprawę abdukcji (czyli inaczej uprowadzeń przez kosmitów). Odejmując od tego przypadki zaburzeń sennych i innych podobnych wyjaśnień, otrzymujemy mroczny obraz ludzi przymuszanych do uczestniczenia w bolesnych i drastycznych przedsięwzięciach. Zaraz potem pojawiają się historie o celach obcych, o rzekomo tworzonych hybrydach i tym podobnych. Dlaczego jednak nikt nie spyta, o to, dlaczego tak wysoce rozwinięta cywilizacja nie jest w stanie założyć sobie własnej hodowli ludzi, skoro jej możliwości sądząc po opisach świadków są nieograniczone? Po co tyle kłopotu i zachodu? Podobnie jest zresztą ze słynnymi okaleczeniami zwierząt. Dlaczego dokonuje się ich w taki sposób i w takich miejscach, aby relacje szybko rozchodziły się wśród lokalnej społeczności i w mediach? Dlaczego mówi się o precyzyjnych cięciach i chirurgicznej precyzji, a nie zwraca się uwagi na pewnie absurd związany z tym, że kosmici z odległej planety zdolni do budowania statków pozwalających na podróże międzygwiezdne, lecą na trzecią planetę od słońca tylko po to, aby przywieźć z niej wargi czy kopyta krowy. Nie łatwiej byłoby im założyć własną hodowlę?




Hipoteza o UFO jako pojazdach obcej cywilizacji z kosmosu nieco się przeżyła. Dziś kosmitów uważa się za coś bardziej egzotycznego, a żeby o tym opowiedzieć trzeba wejść w najnowsze fizyczne odkrycia. Jacques Vallee zaprezentował nawet kilka punktów, w których wyjaśnia, dlaczego hipoteza o pozaziemskim pochodzeniu kosmitów jest tak naprawdę nieco nietrafna. Wskazał tam m.in. na fakt, że większość istot, które widuje się w czasie bliskich spotkań ma tak naprawdę formę humanoidalną. Ba, często są to również nawet ludzie niczym nie różniący się od nas. Czy możliwe jest to, że ewolucja wszędzie w kosmosie biegnie tą samą drogą?

Oficjalne badania nad UFO też nie przyniosły jasnych rezultatów. To, że na polu tym istnieje rozgardiasz informacyjny jest faktem. Przez wiele lat było tak, że z jednej strony próbowano podsunąć badaczom pod nos niby unikalne materiały na temat UFO, a z drugiej strony zwodzono ich i prowadzono na manowce. Okazało się, że wszyscy domniemani informatorzy, którzy dysponowali tajnymi informacjami lub widzieli coś na własne oczy okazywali się najczęściej mocno podejrzani. Dawno zauważono już, że UFO wykorzystywane jest do pewnej gry, ale nikt nie wie o co i po co. Możliwe jest nawet, że wbrew temu, co się mówi, nadal UFO stanowi oficjalny przedmiot zainteresowania, ale po 60 latach naprzemiennego zdumiewania opinii publicznej ciekawymi przypadkami, straszenia inwazją z kosmosu i wyszydzania tych, którzy doświadczyli bliskiego spotkania, problem UFO sam się rozwiązał. Nikt nic nie wie, a ufolodzy są wszystkim znużeni. Jeśli w zamiarze miał być to socjologiczny eksperyment polegający na zaszczepieniu w świadomości ludzi kwestii istnienia innych istot inteligentnych, to jego cel jest co najmniej zastanawiający.

Człowiek to taka istota, że we wszystkim doszukuje się sensu i celu. Tak samo było ze zjawiskiem UFO i wielokrotnie pytania nad celem, motywami czy filozofią istot przybywających na Ziemię w UFO górowała nad bardziej prostymi pytaniami, w typie: „po co im to?” lub „czy opłaci się im przybyć na Ziemię na 5 minut i wylądować na polanie, gdzie nikt ich nie widzi?”

Domniemani goście z latających spodków nie zawsze interesują się także czymś w rodzaju otwartego kontaktu. Niektórzy twierdzą, że ludzkość nie jest na niego jeszcze gotowa, ale przeglądając tysiące relacji o bliskich spotkaniach III stopnia dojść można do wniosku, że i druga strona, jeśli w ogóle istnieje, też nie za bardzo wie co robić. Reasumując, możemy dojść do wniosku, że o UFO nie wiadomo tak naprawdę nic oprócz tego, że za częścią obserwacji stoją technologie jak najbardziej ziemskie lub też, że są to źle zinterpretowane przez świadków naturalne zjawiska. Na polu tym pojawił się bowiem spory chaos informacyjny, stworzono także liczne teorie czy kulty, które zamiast odwracać uwagę od zjawiska, jeszcze bardziej kuszą ludzi swoją fantastycznością. Z jednej strony istnieje oficjalne zaprzeczenie, że nikt się UFO nie zajmuje, ale z drugiej nie przeszkadzało to licznym informatorom kusić badaczy sekretną wiedzą.



2) Jak wyglądają kosmici?

To dobre pytanie, właściwie opinie wytrawnego ufologa, wielkiego naukowca i szarego człowieka mają taką samą wagę. Nikt tego nie wie. Trudno uszeregować czy ustalić jakiś obowiązujący wzorzec. Wiadome jest jedno – istnieje cała masa zróżnicowanych doniesień napływających od świadków bliskich spotkań trzeciego stopnia, jak też istnieje coś w rodzaju „popkulturowego” kosmity – wizerunku, który ukształtował się na podstawie po części pewnej grupy relacji, a po drugie wyrósł na podstawie dzieł gatunku science fiction.




Wszyscy zapewne wiedzą, o co chodzi. To wizerunek mizernej istoty o szarej skórze i wielkich zwykle czarnych oczach w kształcie migdałów, pozbawionych powiek. Dlaczego wizerunek ten zadomowił się w kulturze i świadomości tak dobrze, że dziś rozpoznawany jest nawet przez małe dzieci? Powodów może być kilka. Po pierwsze, tradycja i wierzenia – to one w głównej mierze wpływają na to, jak wyglądają istoty z latających spodków. Okazuje się, że w wielu przypadkach przypominają one legendarnych mieszkańców nadprzyrodzonego świata, a więc wszelkiego rodzaju gobliny, chochliki, krasnale, karły. Po drugie, sukces wizerunku szaraka w kulturze polega na jego prostocie. Po trzecie wreszcie, istnieje tu pewien ciekawy element, a mianowicie pewne przekonanie i przeświadczenie, że łysy i chudy szarak to ostateczny wynik ewolucji i kto wie, czy za bardzo wiele wieków ludzie nie będą wyglądać właśnie tak.

Najciekawsze jest jednak to, że pasażerowie UFO nie tylko przypominają mitologiczne istoty, ale są w większości humanoidami, tj. budową ciała zbliżeni są do człowieka. Biorąc pod uwagę fakt, że ewolucja na innych planetach mogła przebiegać zupełnie inaczej niż na Ziemi, jest to co najmniej zastanawiające. Całkiem prawdopodobna wydaje się tu zatem teoria o wizualizowaniu sobie wyglądu kosmitów na podstawie tego, co wiemy o wyglądzie istot nie z tego świata choćby na podstawie mitów i legend. Istnieje jednak coś jeszcze – a mianowicie kwestia komunikacji. Kosmici zwykle porozumiewają się ze świadkiem za pomocą „telepatii”, jednak zdarzają się zupełnie inne przypadki, w których mówią swoim… a czasem nawet którymś z ziemskich języków. Jak to wytłumaczyć? Oczywiście każdy, kto przysłuchuje się podobnym dywagacjom może uznać, że to jak próba ustalenia, ile Diabłów mieści się na główce od zapałki. Nie – to kwestia poważna, szczególnie jeśli będziemy rozpatrywać zjawisko UFO pod względem kulturowym i społecznym.

A jak w tej kwestii wygląda Emilcin? Istoty, które widział Jan Wolski miały formę humanoidalną i plasowały się gdzieś między ziemskim Azjatą a typowym popkulturowym wizerunkiem kosmity. Zbigniew Blania Bolnar uznał dość optymistycznie, że w przypadku emilcińskim pojawiają się pewne ufologiczne niezmienniki odnoszące się m.in. do cech wyglądu zewnętrznego obserwowanych przez Wolskiego istot. Tak naprawdę jednak rozstrzał między poszczególnymi incydentami jest tak duży, że w każdym spotykamy istoty różniące się od siebie diametralnie, nawet mimo pozornego podobieństwa. Wniosek? Albo w tym przypadku najwięcej zależy od świadka i jego ustalonego i osobistego wizerunku kosmity, albo ziemia odwiedzana jest przez przybyszów z dziesiątków tysięcy planet, którzy zwykle nie mają jednak chęci na kontakt i zwykle pozostają nieuchwytni. Ważne jest także to, że istoty, które widział Jan Wolski zdawały się być niewzruszone panującymi na Ziemi, a dokładnie w Emilcinie warunkami, tj. oddychały naszym powietrzem i nie miały większych problemów z poruszaniem się w naszym środowisku. Ale nie był to odosobniony przypadek. Jeśli przeanalizujemy relacje z bliskich spotkań III stopnia dojdziemy do wniosku, że podczas gdy nasi astronauci muszą nosić skafandry, ufonauci robią to niezmiernie rzadko.

Bardziej napaleni ufoentuzjaści tworzą nawet zestawienia dotyczące zróżnicowania kosmicznych ras, bowiem oprócz typowych popkulturowych szaraków, którzy również wyglądają w każdej relacji inaczej, wymieniane są m.in. typy humanoidalnych kosmitów pewnymi cechami przypominające stworzenia jak najbardziej ziemskie. Mamy zatem opowieści o kosmitach w formie gadów (tzw. reptoidach, których widziano nawet w Polsce, w Komorowie), płazów (słynni kosmici z domniemanego przypadku katastrofy UFO w brazylijskiej Vargihi), owady (zwykle modliszki, w Polsce doniesienie o takiej pochodzi z początku obecnego wieku), czasami także małp (lub małpoludów) itp. Skąd zatem takie jak najbardziej ziemskie akcenty u przedstawicieli ras, które ewoluowały gdzie indziej? Dlaczego czują się one na Ziemi tak dobrze? To trudne pytanie, a wielu ufologów przez szereg lat unikało odpowiedzi na trudne pytania.




Uznać możemy bliskie spotkania III stopnia za wyraz współczesnej mitologii łączącej dawne elementy wiary w demony i półbogów z nowymi naukowymi faktami nt. pochodzenia człowieka i kosmosu. Tezę taką postawił wspominany już wcześniej Jacques Vallee w swej słynnej książce „Passport to Magonia”, w której wskazuje na wiele elementów wspólnych występujących w relacjach o bliskich spotkaniach z ludowymi opowieściami opisującymi istnienie pewnego tajemniczego, równoległego świata elfów, gnomów, skrzatów czy chochlików. Świat ten co jakiś czas wchodzi w interakcję z naszym, ludzkim, a może jest po prostu elementem naszej rzeczywistości? Tak czy inaczej postaci, o których mówimy, sposób naszego ich postrzegania może być związany z ludzką zbiorową świadomością. Dlaczego prosty rolnik z Lubelszczyzny spotkał zamiast skrzatów typowych ufonautów, o których przecież wiedzieć nie mógł bowiem nie czytał specjalistycznej literatury na ten temat, w ogóle mało czytał a telewizję oglądał niechętnie?

Jeśli uwierzymy Blani Bolnarowi, że spotkanie w Emilcinie rzeczywiście miało miejsce, to dlaczego ci, którzy zaprosili zaskoczonego Wolskiego na pokład swojego statku nie potrzebowali masek do oddychania? Dlaczego jeśli byli przedstawicielami zaawansowanej cywilizacji, nie wybrali bardziej dogodnego miejsca, niż polana w Emilcinie? Dlaczego nie bali się reakcji Wolskiego, który przecież był od nich większy? Te pytania można mnożyć w nieskończoność. Zbigniew Blania Bolnar nie udzielił nam na szczęście jednoznacznej odpowiedzi. Uznał tylko, że Wolski coś spotkał, a nad tym co to było zastanawiać będziemy się jeszcze pewnie przez bardzo długo. Wobec tych kilku spraw, takich choćby jak wygląd domniemanych kosmitów i to, że czują się zwykle na Ziemi jak u siebie, nie potrzebując ani ochrony, ani skafandrów, trzeba zastanowić się, czy hipoteza o pozaziemskim pochodzeniu UFO jest prawidłowa. Nie da się oczywiście wykluczyć, że istnieją sprawy niezwykle ciekawe, mogące rzeczywiście wskazywać na takie możliwości, jednakże czy odległa cywilizacja nawet wysoce zaawansowana wysyłałaby na Ziemię swych przedstawicieli tylko po to, aby w odludnym miejscu nastraszyć świadka lub świadków obserwacji, a następnie się ulotnić? Czy tak mają wyglądać wyprawy badawcze kosmitów?

Problem w tym, że nie jesteśmy sobie nawet w stanie wyobrazić, jak mogłaby wyglądać inteligentna forma życia z obcej planety, ba, i to taka, która stworzyła cywilizację znajdującą się obecnie na znacznie wyższym stopniu rozwoju niż nasza. Czy koniecznie musieliby to być drobni humanoidzi albo przerośnięte modliszki, tudzież jaszczury? Nie. I dobrze to wiemy. Tylko czym jest wizerunek kosmity, który straszy i fascynuje ludzkość? Czy jest odbiciem jakiejś tam rzeczywistości wypływającej z bliskich spotkań i relacji świadków, czy jest może czymś, co próbuje się zaszczepić mieszkańcom naszej planety, wraz z typowym schematem jego działania, celów a także przeświadczenia, że prawdę o UFO wiecznie się ukrywa.



3) Dlaczego kosmici się kryją?

Gdyby nie Jan Wolski, kosmici idący leśną dróżką z pewnością nigdy nie mieliby możliwości przejażdżki wozem. Okazuje się, że niewiele brakowało, aby Wolski nigdy ich nie spotkał. Wystarczyło, że wybrałby inną drogę, albo nieco dłużej tego dnia załatwiał swoje sprawy. Skoro wszystko stało się przypadkiem, to co domniemani kosmici robili na polanie w miejscu, w którym nikt ich raczej nie mógł zobaczyć? Wydaje się, jakby nie był to pierwszy raz. Dzieje się tak zawsze. Ulotność zjawiska UFO i nieco dziwne zachowanie jego pasażerów wskazują, że nie są oni zainteresowani ani oficjalnym kontaktem, ani badaniem planety. UFO i jego pasażerowie pojawiają się nagle, w miejscach, w których nikt by się go nie spodziewał. Unika w dziwny sposób centrów miast, choć od czasu do czasu zdarzają się obserwacje „masowe”. Najciekawszy pod tym względem incydent miał miejsce w rosyjskim Woroneżu w 1989 r. kiedy to zaczęto donosić o obserwacjach niezidentyfikowanych obiektów latających, których pasażerowie mieli nawet spacerować po miejskim parku w poszukiwaniu próbek. Sprawa ta stała się bardzo głośna, choć dziś nie wiadomo, co właściwie w Woroneżu zaszło.




W ufologii istniej coś, co można nazwać „syndromem niewykorzystanej szansy”. Wyobraźmy sobie, co stałoby się, gdyby nagle w pobliżu miejsca lądowania przejeżdżał nie Wolski, a milicyjny patrol. Albo co by było, gdyby w słynnym przypadku z Ruwa z Zimbabwe, gdzie UFO i jego pasażerowie widziani byli przez grupę bawiących się na podwórzu dzieci, na placu znalazł się choć jeden nauczyciel mogący to potwierdzić.

Dzieje się tak, że nawet najbardziej niezwykłe przypadki spotkań z UFO posiadają pewne luki i niedopowiedzenia. Często okazuje się, że świadkowie tych wydarzeń, nie przekonują do końca. Są z jednej strony wiarygodni, ale z drugiej niewiarygodni. Tak było choćby w przypadku uprowadzenia małżeństwa Hillów w 1961 r. Byli to typowi przedstawiciele klasy średniej, ludzie dojrzali, nie mający pretekstu by kłamać, ale z drugiej strony opowiadający historię o kosmitach, którzy poruszają się po gwiezdnych szlakach handlowych. Z drugiej strony mamy np. słynny przypadek Franka Fontaine’a z Pontoise, który zniknął na kilka dni rzekomo uprowadzony przez UFO, po czym odnalazł się na polu kapusty. Wokół historii tej również narosło wiele legend, jednak okazało się, że na pozór wiarygodna relacja dostarczona była przez człowieka o nieciekawej przeszłości i przyszłości, jaka czekała Fontanie’a. Tak samo było w przypadku Wolskiego. Z jednej strony mamy do czynienia z prostą i szczerą opowieścią, ale z drugiej pojawiają się obawy o to, czy Wolski rzeczywiście widział to co widział, czy nie był pijany i czy przedstawiciele spółdzielni rolniczej nie wycięli mu przysłowiowego numeru przebierając się w kostium do oprysków. Jakiś czas po incydencie emilcińskim pojawiło się nawet wyznanie domniemanego pilota, który brał udział w „nabieraniu” Wolskiego, jednak według Zbigniewa Blani Bolnara był to w rzeczywistości primaaprilisowy żart na temat sławnego wówczas incydentu. Co do zdolności Wolskiego w zakresie spostrzegania, również nie zauważono, aby był zdolny do konfabulacji czy tez wymyślania historii o ludziach z kosmosu. Teoria o alkoholu była najbardziej nietrafna ze wszystkich. Ale mimo to, dla wielu Jan Wolski to człowiek wiarygodnie-niewiarygodny.

Istnieje cała masa innych przypadków, gdzie do domniemanych bliskich spotkań dochodziło w miejscach odludnych, skazujących świadka na osamotnienie. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę ilość relacji o UFO nie da się zahamować pytania o to, dlaczego ukazuje się ono zawsze tam, gdzie nie trzeba, lub też w miejscu, gdzie nikt by się tego nie spodziewał. Czy to rozmyślna gra? Z drugiej strony uznać można, że UFO i jego pasażerowie, jako odpowiedniki dawnych demonów i innego rodzaju mieszkańców świata nadprzyrodzonego, zamieszkują miejsca niedostępne i takie, gdzie człowiek nie powinien stawiać nogi. Czy to jednak dobre wytłumaczenie?

Jeśli pójdziemy tropem myślenia tych ufologów, którzy stwierdzają jasno, że kosmitów wcale nie interesuje coś w rodzaju nawiązywania bliższego kontaktu, możemy odnieść wrażenie, że Ziemianie nie są zbyt ciekawi. Co jednak z problemem abdukcji, czyli uprowadzeń przez rzekomych obcych pozostawiających u ludzi, którzy zostali nimi dotknięci psychiczną traumę? Abdukcje to temat rzeka. Główny problem sprowadza się do następującej kwestii – do abdukcji rzadko dochodzi w normalnym stanie świadomości. Potrzeba użycia hipnozy, żeby wyciągnąć od świadka rzekomo ukryte wspomnienia. Wesołe zabawy z hipnozą, jakim poddawani byli liczni świadkowie bliskich spotkań zbudowały całą ich legendę. Wykorzystanie hipnozy do odzyskiwania wspomnień z uprowadzenia okazało się jednak największym błędem. Jeszcze bardziej błędne jest dosłowne interpretowanie uzyskiwanych wtedy informacji. Ktoś jednak dokonał kilku abdukcji, np. dość przedmiotowo obszedł się z małżeństwem Hillów, co sprawiło, że zaczęto podejrzewać, że ich przypadek miał stać się wzorcem dla pewnego zjawiska – być może eksperymentu służb polegającego na wykorzystaniu takich technik, jak hipnoza do manipulacji świadkami lub kreowania zdarzeń, których nie było. Winę można potem zrzucić na kosmitów, których i tak nie da się złapać. Częściowo to się nawet udało. Pojawiło się wkrótce wiele innych relacji, jakie w niektórych punktach były podobne do przeżycia Hillów. Dziś, głównie w USA, istnieje cały zorganizowany ruch ludzi wierzących święcie w to, że zostali uprowadzeni przez kosmitów mających wobec nich jakieś wyższe zamiary. Często ludzie ci odczuwają psychiczny dyskomfort, bardzo często też szukają wsparcia u specjalistów (często samozwańczych) albo u grup osób, które mają podobne przeżycia. Oczywiście i tu można dopatrzeć się pewnego mitologicznego śladu. Abdukcje mogą być współczesnym rodzajem szamańskiego lotu, dokonywanego przez nowy rodzaj bogów i dzięki ich latającym maszynom.

A czy Jana Wolskiego można uznać za osobę uprowadzoną przez obcych? Być może i tak, choć w przeciwieństwie do całej masy tych, którzy stracili w wyniku podobnych incydentów pamięć, Wolski nie tylko zachował ją do końca, ale nie zdawał się łączyć z incydentem z 1978 r. żadnych niemiłych wspomnień. Jego doświadczenie było zatem diametralnie odmienne, można powiedzieć nawet, że ufologicznie egzotyczne. Wolskiego nie trzeba było poddawać wątpliwej hipnozie, nie ubarwiono jego incydentu nowymi elementami z regresji, innymi słowy, nie zamerykanizowano jego opowieści. To dlatego ma ona tak dużą wartość. W rzeczywistości decydowanie się na hipnozę przez osoby przekonane, że zostały uprowadzone przez UFO jest dość ryzykowne i wcale nie przynosi ulgi, ani nie dostarcza wiedzy. Osoba wprowadzona w trans, której zasugeruje się powrót do wnętrza UFO, niekoniecznie dostarczy nam bowiem szczegółowych danych.

No, ale co z wieloma innymi przypadkami, w których zasugerowano prawdomówność osób rzekomo uprowadzonych przez kosmitów? Co z przypadkami implantów usuniętych z ciała takich osób? W oparciu o przerażające doniesienia z przebiegu wielu tego typu incydentów, w których świadkowie widzieli na pokładzie domniemane hybrydy człowieka i kosmity czy też zauważyli kontenery z pływającymi w nich ciałami, tudzież ich częściami, powstała teoria mówiąca o wykorzystywaniu osób uprowadzanych w celach pozyskania materiału genetycznego. Inni widzą w tym jeszcze rodzaj systemu nadzoru nad rozwojem naszej cywilizacji. Tylko dlaczego ludzie w czasie domniemanych abdukcji otrzymują także niejasne, często dwuznaczne i zwykle różniące się od siebie diametralnie przekazy czy informacje o intencjach i zamiarach domniemanych kosmitów wobec Ziemi. To kolejny rodzaj gry i doskonały przykład dwuznaczności w ufologicznym świecie. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia ze zjawiskiem, które dla świadka jest nie tyle realne, ale i często dramatyczne. Z drugiej nie jest do końca realne, bowiem dochodzi do niego w zmienionym stanie świadomości. Z trzeciej kolei strony, świadek traktowany jest przedmiotowo, ale ma poczucie „wyższego” celu. Po czwarte wreszcie, okazuje się, że mamy zjawisko, o którym nie da się powiedzieć wiele, ale wiele osób, w tym dr John Mack, doszło do wniosku, że jest jak najbardziej realne, tylko my wydajemy się być wobec niego intelektualnie bezsilni. Ponadto ono wcale nie musi wiązać się z pozaziemską inteligencją. Może być to rodzaj całkiem ziemskiego eksperymentu przeprowadzanego pod przykrywką, ale nikt do końca nie wie po co i przez kogo.

Istnieje kilka rodzajów rozwiązania zagadki bliskich spotkań i przybywania obcych na naszą planetę. Właściwie żaden z nich nie jest do końca dobry, bo być może w rzeczywistości nie ma jednego rozwiązania. Wydaje się, że zjawisko UFO jest połączeniem tych wszystkich teorii po trochu, zaś najgorszym z możliwych wyjść jest przyleganie do jednej i określonej teorii. Gorsze od tego jest jedynie traktowanie ufologii jako nowej formy kultu blisko związanej z New Age. Tak się niestety właśnie stało. Po jakimś czasie ufologia stała się domeną wszelkiego rodzaju szarlatanów, a nawet i szaleńców, którzy chcieli za jej pomocą wizualizować swoje niespełnione ambicje. Tego rodzaju UFO prorocy istnieją nadal. Często są nadal popularni, choćby słynny szwajcarski jednoręki łącznik Ziemi z Plejadami, Billy Meier.

Pojawiły się także głosy, że często za pośrednictwem UFO-incydentów próbuje się maskować i tuszować inne bardziej ważkie sprawy. Innymi słowy, że UFO incydentami palikotyzuje się problemy, którymi opinia publiczna powinna przejmować się znacznie mniej. W poruszonym powyżej przypadku Franka Fontaine miało chodzić o aferę z prezydentem Francji. A co w związku z Janem Wolskim? Czy rzeczywiście mógł on służyć jako sprawdzony gdzie indziej mechanizm wyciszania przez historie o kosmitach bardziej niewygodnych spraw? Trudno powiedzieć. Z drugiej strony zainteresowanie Emilcinem było spore, a skoro ta technika działała tak dobrze, można było się spodziewać wielu takich spraw, a policzyć je można na palcach jednej ręki (przypadek w Golinie i kilka innych już z lat 80-tych nie były nagłaśniane w mediach i w zasadzie znają je tylko osoby szczególnie interesujące się zjawiskiem UFO). Wolski nie nadawał się jednak ani na agenta, ani na konspiratora. Więcej na tej sprawie zdawał się stracić niż zyskać, choć to już zupełnie inna historia.

Widzimy zatem kolejny ważny problem. Rzekomi kosmici, choć nie wiadomo skąd właściwie pochodzą, nie są zainteresowani wcale kontaktem z nami. Przypominają ponadto właściwie istoty znane z mitologii i legend wielu kultur. Jaki z tego wniosek? Możliwości są dwie: albo to rodzaj inteligencji, który towarzyszy nam od zawsze i jest źródłem relacji o tajemniczych istotach i zjawiskach, na które od czasu do czasu napotykają świadkowie lub też jest na odwrót – jest po prostu współczesnym rodzajem mitologii, a kosmici zastąpili wróżki, skrzaty i nimfy.

Na pewno klasyczna hipoteza o pozaziemskim pochodzeniu prowodyrów bliskich spotkań nieco się przeżyła. Trzeba ją będzie zmodyfikować być może dzięki najnowszym odkryciom, a także wciąż nieco egzotycznej gałęzi fizyki, która mówi nam o innych wymiarach. Czy obcy mogą być zatem istotami międzywymiarowymi lub pochodzącymi z innych nieznanych nam szerzej stref? Jeden z ufologów powołał się kiedyś na ciekawy przykład. W jego modelu nasza rzeczywistość to staw. Ryba, która w nim pływa widzi tylko to, co w nim zawarte, ale widzi także słońce. Jeśli tak jest rzeczywiście, to kim dla nas będą ci, którzy stoją na brzegu stawu? Być może wszelkie relacje o bliskich spotkaniach mają swe źródło gdzieś właśnie na tym obszarze.



4) Co dalej z ufologią?

Dzisiejsza ufologia nie zajmuje się już latającymi spodkami. One zniknęły chyba już na zawsze. Zapamięta się je z dawnych fotografii. Dziś kiedy niemal każdy wyposażony jest na Zachodzie w komórkę z aparatem, pojawia się cała masa zdjęć, niestety nic nie wartych. Internet, który stał się z jednej strony bazą do wymiany informacji i pozwolił na zacieśnienie kontaktów między badaczami i entuzjastami, pozwolił również na szerzenie dezinformacji, bzdurnych teorii oraz podrabianych filmów czy zdjęć. Okazuje się, że dostęp do książek jest dziś nieco utrudniony, wielu ufoentuzjastów zdaje się zatem na swoje własne, często bardzo fantastyczne domysły. Zresztą żyjemy w wieku, w którym następne pokolenia czytać będą jedynie skróty i bryki. W ufologii też to widać.

Dziś większość osób zdaje sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, zjawisko UFO jest realne. Nie wchodząc w szczegóły dotyczące definicji uznać można, że nawet to, jaki ślad odcisnęło w kulturze i świadomości warte jest zbadania. Realne jest chociażby pod tym względem. Po drugie, istnieją przypadki, w których obiekty te oraz ich pasażerowie pozostawili po sobie intrygujące ślady. Cały czas omijamy bowiem, to o czym również wiadomo – czyli przypadki wyjaśniane. Niestety ów pozostały mały odsetek sprawia wiele kłopotu.




Ufologia zainteresowała nie tylko tych, którzy chcieli dowiedzieć się nieco więcej na temat otaczającej nas rzeczywistości oraz wszechświata. Przyciągnęła także tych, którzy na pierwszym miejscu stawiali czucie, wiarę i doświadczanie. Tak powstały wszelkiego rodzaju UFO-kulty oraz łączona z filozofią New Age wiara w ścisły związek ufologii, ezoteryki i duchowości pociągająca za sobą wiarę w braci z kosmosu, którzy uczynią ziemię lepszą. Niestety ufologia postrzegana jest często przez pryzmat podobnych szarlatanów, a oryginalne i ciekawe wnioski schodzą na drugi plan.

Gdzie zatem szukać obcych? Kiedy zorientowaliśmy, że większość relacji o bliskich spotkaniach ma nieco podejrzany charakter i z naszego punktu widzenia wiele kosmicznych wojaży pasażerów UFO nie jest zwyczajnie warta ich krótkiego i często ekscentrycznego pobytu na Ziemi, trzeba poszukać korzeni tego zjawiska gdzie indziej. Te drzemią w mitologii i wierzeniach. Gdzie jednak szukać tych kosmitów, o których mówi nam astrobiologia i których chcemy znaleźć dzięki programowi SETI?

Być może taki kontakt będzie kiedyś miał miejsce. Jeśli tak się stanie, to co będzie z setkami tysięcy relacji odnośnie spotkań z dziwnymi obiektami i istotami, których domu niegdyś upatrywano w sąsiednich systemach gwiezdnych? Czy tego typu historie przejdą na drugi plan? Otwiera się nam tutaj jednak całe szerokie spektrum możliwości, bo nie możemy wiedzieć, na co kogo w kosmosie natrafimy. Niektórzy naukowcy zwracają nawet uwagę na ujemne strony obwieszczania o swojej obecności w kosmosie, bo prawdą jest, że niczego nie da się przewidzieć.

Ponieważ ufologowie domagali się odpowiedzi i chcieli widzieć powtarzające się formy i schematy, przeszli do tworzenia teorii, które przerodziły się w teorie spiskowe. Domniemani obcy mają według nich wedle nas bardzo dobrze i od dawna określone zamiary. Wśród nich znajdują się m.in. teorie o nadzorze nad naszą cywilizacją, o naszym współistnieniu, wreszcie o międzyplanetarnej wymianie technologii. Wszystko to jest jednak szyte grubymi nićmi przez desperatów, którzy dobrze wiedzą, że w ufologii wszystko niby się ze sobą łączy, ale nie do końca. Bezsilność człowieka wobec tego zjawiska, jak i to, że domniemani kosmici zdają się być zawsze o krok przed nami i właściwie nie są zainteresowani ludzkością sprawia także, że stawia się ich w teoriach spiskowych w roli „nieruchomych poruszycieli” ukrytej rzeczywistości.

A może już jesteśmy w niebezpośrednim kontakcie z przedstawicielami innej inteligencji? Może oni byli tu zawsze? Może ktoś zwyczajnie zwodzi nas przyjmując fantastyczne formy? Po co jednak to ekscentryczne zachowanie i dlaczego zawsze owa druga strona znika bez słowa? Wielki mistrz science fiction Philip K. Dick pisał przecież o VALIS’ie (Vast Active Living Intelligence System), skutki działania którego odczuł na sobie co wielce zaważyło na jego twórczości. Czy to coś tworzy czasem absurdalne scenariusze bliskich spotkań z dziwacznymi pojazdami i jeszcze dziwniejszymi ich załogantami? W jakim celu?

Problem leży również w tym, że dopóki nie zrozumiemy siebie, nie będziemy wiedzieć, jak podchodzić do rzeczy, których nie da się objąć na chwilę obecną jednolitą teorią, chyba że wyjdziemy z założenia, że wszystkie opowieści świadków to zwyczajne bzdury. Tylko dlaczego wpisujące się w jeden kanon?



Piotr Cielebiaś

Michał Kuśnierz

www.infra.org.pl

___________

Bibliografia:

Vallee J., Revelations – Alien Contact and Human Deception, Nowy Jork 1991.

Blania-Bolnar Z., Zdarzenie w Emilcinie, Białystok 1996.
Awatar użytkownika
Katarzyna_1
Homo Infranius Alfa
Posty: 1969
Rejestracja: sob lut 06, 2010 4:22 pm
Kontakt:

Re: Konwent Avangarda 6

Post autor: Katarzyna_1 »

Świetny przekonywujący tekst. Sadzę, że nawet pan Robert po przeczytaniu się "nawróci" :rolleyes:
"Balbus melius balbi verba cognoscit"
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: Konwent Avangarda 6

Post autor: danut »

Kasiu za długi nie chciało mi się przczytac w całości, :), ja tam nie kryje jesli piszę cos na szybko..:)...znam dużo takich legend.. jedzie chłop przez las, az tutaj nagle na wóz wskakuje czort jakiś... itp...A bacie mówiły, że w każdej plotce kryje się jakas prawda..Nie jest całkiem bez sensu powiazywanie legend z Ufologią, religiami...tak gdzies diabeł czai się w szczegółach...Może całkiem ludzki eksperyment..?.. A może tak, tylko nie z tego wymiaru biorąc pod uwagę jak dawno sięgaja te wskazówki i opowieści o podobnej treści...Co jest jeszcze bardzo istotne i nalezy koniecznie wziąśc pod uwagę to ludzkie postrzeganie rzeczywistości, nie mozna ufac szkiełku i oku...bo to co widzisz może byc odebrane nieprawidłowo, to swiadomośc nasza tworzy te obrazy i jesli się zmienia z biegiem czasu to i zmieniac się będzie obraz ukazywany, przetworzony przez nia ibędzie on taki jak swiadomośc danego człowieka, w jaki sposób jest w nim utrwalona i wykształcona...Zielone ludziki...myslę, ze wcale nie, a ze tak je widział , no i cóż...:)
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Re: Konwent Avangarda 6

Post autor: Rysiek23 »

Materiał ukazał się w e-zinie TrekSfery "Pathfinder".



Do pobrania w formacie PDF -TUTAJ-
ODPOWIEDZ

Wróć do „INFORMACJE ADMINISTRATORÓW I REDAKCJI SERWISU INFRA”