Strach...

Listy forumowiczów i czytelników. Podziel się swoim niezwykłym przeżyciem!
jasny punkt
Infrańczyk
Posty: 165
Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
Kontakt:

Re: Strach...

Post autor: jasny punkt »

przepraszam pospieszylam sie z klawiatura





Zadbał o przedłuzenie mojego zycia tutaj?Chyba tak.



napisalas cos bardzo waznego,i ja rowniez mam takie odczucie ze to sie stalo w moim przypadku ale pozwol ze dojde do tego opowiadajac po kolei wazniejsze wydarzenia z mojej historii.

W kwietniu pojechalam do Polski,mialam potrzebe pojechac na grob przyjaciela,mieszkalam w mieszkaniu sama,przyszla do mnie ekszona Darka czyli moja kuzynka i corka..siedzialaysmy i plakalysmy razem,kiedy corka juz poszla i zostalysmy tylko my dwie rozmawialysmy o roznych sprawach ale oczywiscie temat zszedl na smierc przyjaciela i teraz nastepuje rozwiklanie zagadki o kontynuacji dziela mojego przyjaciela......posluchajcie............................

Jego corka konczyla 18 lat w ubieglym roku,byla tam cala rodzina na czele z zyjacym jeszcze wtedy ojcem.Ja ta rodzine poznalam dopiero przez mojego przyjaciela poniewaz od 25 lat mieszkam za granica a po rozwodzie rodzicow nasze rodziny byly poroznione wiec kontaktu miedzy nami nie bylo...az wlasnie do wtedy kiedy poznalam mojego przyjaciela i okazlo sie ze ON MNIE PO COS ODNALAZL nie wiedzac o tym...ale nic nie dzieje sie bez przyczyny tak wiec mysle ze to nie byl przypadek.

Wracam teraz do tych urodzin....jak juz mowilam...na urodzinach corki byl moj przyjaciel,wprowadzil ja w doroslosc tak jak tego pragnal...byla jedynaczka,jego oczkiem w glowie...

Kiedy moja kuzynka przygotowywala cos tam w kuchni syszala rozmowe miedzy ojcem a corka...

Wtedy kiedy zostalysmy juz same moja kuzynka powiedziala mi cos dziwnego



WIESZ CO DAREK MOWIL DO S....NA JEJ 18 URODZINY....wtedy nie wiedzialam wiec kiwnelam przeczaco glowa,a ona mowila dalej...Darek powiedzial jej tak.....PAMIETAJ DZIECKO,SLUCHAJ SIE CIOCI I BARDZO JA SZANUJ BO TO JEST SZLACHETNY CZLOWIEK I W RAZIE POTRZEBY ZAWSZE CI POMOZE.....jak uslyszalam te slowa z ust mojej kuzynki,wydalam dzwiek tak z wewnatrz,powodem tego bylo moje zdziwienie bo....moj kochany przyjaciel na ok 3 tyg przed smiercia powiedzial mi cos bardzo waznego,ale wtedy mialo to inne znaczenie...moj przyjaciel powiedzial mi takie doslownie slowa...na moje pytanie czy mi ufa,powiedzial mi tak NIKOMU NIE UFAM JAK TOBIE,WIERZE CI TAK BARDZO ZE ODDLABYM CI POD OPIEKE MOJE WLASNE DZIECKO!!!!



Pytaliscie co moj przyjaciel chcial zebym za niego dokonczyla?????.......moj przyjaciel oddal mi pod opieke swoja corke wtedy kiedy jego juz nie bedzie miedzy nami....powoli zaczynalo miec to jakis sens,te moje odczucia i ta jego obecnosc wsrod nas po smierci..



I po raz drugi osoby w moim otoczeniu poczuly ze nie jestesmy sami....w tym pokoju w ktorym rozmaiwlam z moja kuzynka na wlasnie ten temat...zaczelo gasnac i zapalac sie swiatlo....tylko i wylacznie w tym jednym pokoju,,,nie w przedpokoju i nie w kuchni tylko wlasnie tam gdzie bylysmy obydwie....moja kuzynka zbladla i po prostu uciekla a ja zostalam sama..to nie byl koniec...tego wieczoru stal sie cud...jakbym do tej pory nie uwierzyla ze Darek jest to po tym incydencie musialabym uwierzyc......

Jak wczesniej wspominalam w tym mieszkaniu w Polsce BYLAM SAMA PO TYM JAK MOJA KUZYNKA UCIEKLA.....zawsze spie z wlaczony,m telewizorem kiedy jestem w tym domu....mam wrazenie ze tam jest jeszcze ta pani,ktora juz nie zyje ale jest tam gospodynia...nigdy nie bylysmy przyjaciolkami i stad ten sceptyzm na ten dom.....no ale tam mieszkam kiedy jestem w kraju..

Tak wiec.....

telewizor jak zawsze towarzyszyl mi przez cala noc.........nagle ktos mnie budzi,delikatnie i bez dotykowo..czuje nakaz OBUDZ SIE.....budze sie i slysze.......

W telewizji w jakims tam programie slysze pierwsze klangi do piosenki Kijanskiego pt,PROCZ CIEBIE......to jest piosenka,jaka ja dodalam do wraz ze zdjeciami Darka na jego pozegnanie YOUTUBE..!!!!!!!!......wstaje z lozka,juz nie spie i czuje cos czego nie potrafie opisac...w kazdym razie czuje jego tak blisko jakby siedzial w fotelu i nawet wychodzac na balkon zrobilam taki krok jakbym podnosila nogi przekraczajac jakas przeszkode...nie wiem czy widzialam ze on tam siedzi..nie wiem!!!!!!wiem tylko ze wyszlam na balkon,zapalilam papierosa i sluchalam tej piosenki placzac,godzina byla okolo 03 w nocy...kiedy juz sie skonczyla weszlam do mieszkania i glosno powiedzialam DARECZKU,BIEDAKU TY MOJ....i w tym momencie CUD...dla mojej osoby to byl CUD!!!!!!!!lampka,ktora palila sie na lawie zarowka w tej lampce WYBUCHLA ale nie pekla SLYSZALAM TYLKO WYBUCH.....zero starchu..polozylam sie do lozka wtulilam sie w koszule przyjaciela jak dostalam od jego corki i zasnelam...lampka kiedy sie obudzilam dalej palila....

JUZ 3 PRZYPADEK GDZIE SLYSZALAM

1.....STRZAL Z BATA POD MOIMI NOGAMI

2.....OKRAGLY TURLAJACY SIE PRZDMIOT,KTOREGO NIE BYLO

3.....WYBUCH ZAROWKI ,KTORA WCIAZ SWIECI



TAMTEGO RANKA BYLA KATASTROFA POD SMOLENSKIEM......ale ja nie wiaze tego razem...taka tylko refleksja

OD tamtego momentu zaczelam slyszec to co normalnie jest nieslyszlne i ........moje doznania byly coraz bardziej obrazowe choc mijal czas i smierc mojego przyjaciela nie byla juz taka swierza a ja zamiast odczuwac mniej odczuwalam wiecej...

cdn
jasny punkt
Infrańczyk
Posty: 165
Rejestracja: pt lis 19, 2010 8:58 pm
Kontakt:

Re: Strach...

Post autor: jasny punkt »

[quote name='jasny punkt' date='26 listopad 2010 - 00:31' post='76822']







http://www.youtube.com/watch?v=z4mmxQ_Yp_I
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: Strach...

Post autor: danut »

Takie przeżycia są bardzo realne, i jest w nich pewien powtarzający się schemat- jest to odczucie tej łączności, w każdym momencie swojego życia i wsparcie, autentyczne wyrażane przez wskazówki wiadome tylko nam ..Dlatego niestety nie zgodzę się z Soudakiem, który nakazuje zerwanie tych łączności, tłumacząc to pokrętnie jakimiś trudnościami w przejściach, pozostanie tutaj w jakiejś niecielesnej formie, bo trzymają ich tutaj nasze uczucia...Odciąc to można się od ataków swoich natrętnych myśli lub czyichś co ingerują w nasze życia i zdarza się nawet, ze atakują, od zła, od jakichś nazwanych potocznie opętań, nie zaś w takich przypadkach, co ja tez usilnie próbowałam mu kiedyś tłumaczyc..trzeba byc ostrożnym, aby nie doprowadzic się do takich stanów, które powodują takie opętania, lecz nigdy nie odcinac się od więzi, pamięci o osobach nam bliskich, zmarłych którzy otaczają nas nawet swoja opieką..Pochopne egzorcyzmy, jakieś ingerencje w zjawiska na tak czułym punkcie to grzech, może spowodowac odwrotne skutki od zamierzonych, bywa, ze znawcy zaczynają zabawę z duchami, których nawet nie rozpoznają kiedy i kim lub czym bo i tak się zdarza- są, co też może byc możliwym, a tymczasem..Czy to nic nie mówi, że pokazują, przecież my tam już jesteśmy, wy tu, jeszcze nie teraz możecie wejsc- a dalej ktoś wymyśli, ze trzeba ich przeprowadzac- a gdzie?... czy ktoś zna tą drogę, wie gdzie mają się udac??..Na pogrzebie mojej mamy poczułam się źle, czułam, że ktoś podtrzymuje mnie, aby nie upaśc, nie odwracałam się, pomyślałam, że to mój brat stojący za mną, sprawa wyjaśniła się po pamiętnej opisywanej rozmowie, autentycznej rozmowie z ( dla innych duchem)- "byłem podtrzymałem cię, abyś nie wpadła do tego dołu..",czy mogłam to sama wymyslic- nie -ponieważ wytłumaczyłam to sobie inaczej, co potem zostało potwierdzone przez brata, ze niesłusznie...nie szukałam tez wcześniej takiego, ani innego tłumaczenia..
Ostatnio zmieniony czw lis 25, 2010 11:47 pm przez danut, łącznie zmieniany 1 raz.
soudak040771
Homo Infranius Plus
Posty: 702
Rejestracja: ndz sty 31, 2010 4:19 pm
Kontakt:

Re: Strach...

Post autor: soudak040771 »

Zmierzchało. Siedziała sama w kuchni, gdy usłyszała, że ktoś schodzi po schodach. Podniosła głowę znad książki, pewna, że to kot, jednak Sasza leżał koło niej na krześle i też patrzył w stronę schodów. Po chwili wszystko ucichło. Nikt nie zszedł, ale od tego dnia w domu Alicji zaczęły się dziać nieprawdopodobne rzeczy.



Słyszała o domach nawiedzonych przez duchy, ale nawet przez myśl jej nie przemknęło, że jej samej przydarzy się podobna historia.

Mąż zmarł, gdy miała 43 lata. Stało się to niespodziewanie, we śnie. – Obudziłam się i zapytałam go, czy jedziemy na zakupy. Nie odpowiedział. Poruszyłam go za ramię… Ciało było bezwładne – wspomina Alicja.



W tamtej chwili świat się jej zawalił. Wszystko straciło sens. – Nie będę umiała bez niego żyć! Nie dam rady! – powtarzała nieustannie przez dwa dni. Potem się wyciszyła. Przygotowała pogrzeb. Siostra oferowała pomoc, ale Alicja wolała wszystko robić sama. Zachowywała się przy tym bardzo tajemniczo. Oświadczyła, że zgodnie z wolą męża, podda jego ciało kremacji. Siostrę to zdziwiło, bo nie przypominała sobie, aby szwagier kiedykolwiek wspominał o tym, jak ma być pogrzebany.



Trzy dni później urna z prochami spoczęła na cmentarzu komunalnym. Po uroczystości żałobnej wdowa wróciła do domu. I wtedy się zaczęło.



Ktoś tu jest



Każdy dzień przynosił doznania, na wspomnienie których jeszcze dziś Alicja dostaje gęsiej skórki. Słyszała w domu dziwne odgłosy. Choć zamykała szuflady, znajdowała je potem otwarte. Same przesuwały się drzwi w szafie. Na początku zdarzało się to sporadycznie, potem – coraz częściej.



–- Byłam wtedy zrozpaczona, rozkojarzona, nieobecna. Myślałam, że to właśnie z tego powodu zapominam na przykład domknąć lodówkę czy szufladę. Bliscy pocieszali mnie, że w moim stanie to normalne. Mówili: „Dojdziesz do siebie i wszystko wróci do normy. Daj sobie tylko trochę czasu”.



Tymczasem niepokojące zdarzenia przybierały na sile. Któregoś ranka Alicja zauważyła, że zdjęcia na komodzie są poprzestawiane. Nie wierzyła własnym oczom: – Te, na których był mój mąż, ktoś odwrócił tyłem – opowiada. – Rozpłakałam się. To właśnie tamtego dnia po raz pierwszy pomyślałam, że mój dom jest nawiedzony. Czułam, że już dłużej nie dam rady tego znosić. Byłam wykończona.



Poszła do psychologa. Zasugerował, że cierpi na depresję po stracie męża. Pocieszył, że da się z tego wyjść. Jego zdaniem sytuacje, o których mu opowiadała, choć w jej oczach urastały do rangi niewytłumaczalnych, w rzeczywistości wynikały z roztargnienia i rozbicia po stracie bliskiej osoby. Podobnie jak rodzina twierdził, że to minie. – Kiedy wychodziłam od niego, pomyślałam jednak, że przecież nigdy nie byłam roztargniona. Jestem cybernetykiem, wszystko w moim życiu zawsze było zaplanowane i poukładane, a teraz miałabym uwierzyć, że na skutek traumatycznego przeżycia zaczęłam się nagle zachowywać irracjonalnie?! Nie byłam w stanie! – opowiada Alicja.



Chodziła jednak do psychologa cztery miesiące, wzięła w pracy urlop zdrowotny, brała leki, ale to wszystko nie pomogło. Festiwal niepokojących zdarzeń trwał nadal: z wieszaka na ubranie ginęły kluczyki do samochodu i po jakimś czasie odnajdywały się w szafce na buty; płaszcz, zamiast na wieszaku, wisiał czasami na klamce u drzwi wejściowych. Alicja znajdowała porozrzucane na podłodze gazety, czasem z półki spadła jakaś książka, ale najgorsze przyszło później.



– Odgłosu pierwszej roztrzaskiwanej szklanki nie zapomnę nigdy. Niewiele szkła, a ja miałam wrażenie, jakby tłukła się cała zastawa. Potem rozbijały się inne naczynia. Zaczęłam też słyszeć głosy: ktoś mnie wołał, kazał się ubierać i iść przed siebie. Któregoś dnia kroiłam ser, gdy do moich uszu dobiegł delikatny świst, a potem usłyszałam swoje imię. Z wrażenia przecięłam sobie palec. Miałam dosyć.



Czas na egzorcyzmy



Alicja zdecydowała się pójść do psychiatry. Najpierw przez kilka miesięcy przychylał się do opinii psychologa, potem zaproponował, aby leczyła się na oddziale zamkniętym. Sugerował, że popada w obłęd i potrzebna jest jej izolacja. Nie zgodziła się, mimo że bliscy i rodzina niemal już z nią nie rozmawiali, ponieważ podejrzewali ją o szaleństwo. Samotna i opuszczona, szukała pomocy u księdza. Przyszedł, odmówił modlitwę, skropił mieszkanie święconą wodą, ale od tamtego dnia zaczął jej unikać.



– Zastanawiałam się już, czy pozostało mi jedynie przyzwyczaić do tego, co się dzieje w moim domu – wspomina kobieta. – Nagle jednak zaświtało mi w głowie, że być może moje problemy pomoże rozwikłać egzorcysta. Uczepiłam się tej myśli.



– Życie fizyczne od życia po śmierci różni się tylko tym, że w jednym mamy ciało fizyczne, a w drugim – nie. Dusza może nie chcieć zauważyć tej drobnej różnicy i próbować żyć tak, jakby śmierć niczego nie zmieniła. Może wrócić do swojego mieszkania, do krewnych i starać się robić wszystko tak, jak za życia – powiedział mi, nawiązując do śmierci mojego męża. Ja jednak nie byłam w stanie uwierzyć, że to duch Zbyszka zakłóca mój spokój i im bardziej egzorcysta usiłował mnie o tym przekonać, tym bardziej mnie to irytowało. Jednak chłonęłam to, co do mnie mówił. Cieszyłam się, że znalazłam u tego człowieka zrozumienie. Opowiedziałam mu, jak któregoś dnia zobaczyłam przechodzącą przez sypialnię postać, która nieoczekiwanie rozsypała się w migocący pył, i wcale go to nie zdziwiło. Powiedział, że parapsychologia zna podobne przypadki – opowiada Alicja.



Od egzorcysty Alicja dowiedziała się, że gdy człowiek umiera, przechodzenie na tamtą stronę odbywa się stopniowo przez czterdzieści dni; że duch zmarłego korzysta z pomocy przewodników – duchów zmarłych krewnych, którzy towarzyszą mu od momentu śmierci. Wyjaśnił jej wiele sytuacji, które spędzały jej sen z powiek. Cierpliwie odpowiadał na zadawane pytania. Nie potrafił jedynie wytłumaczyć, dlaczego duch w domu Alicji próbował jej szkodzić.



– Z perspektywy czasu stwierdzam, że nie miał dużego doświadczenia w praktykowaniu egzorcyzmów. Co prawda po jego wizycie przez cztery tygodnie miałam spokój, ale potem wszystko wróciło. Znowu słyszałam głosy i kroki. Zdarzało się, że czułam dotyk rąk. Doszło do tego, że, choć mieszkałam sama, wchodziłam do domu i głośno mówiłam dzień dobry. Zasypiałam przeświadczona o tym, że jest ktoś obok mnie.



On chce odejść



Pewnego razu u Alicji nocowała koleżanka. Rano pośpiesznie zaczęła zbierać swoje rzeczy. Twierdziła, że ze snu wybudził ją chłód, a potem poczuła ciężar na nogach. Chwilę później nie mogła się ruszyć ani wydobyć z siebie głosu. – Ala, to musi być duch twojego męża – powiedziała przestraszona. Ale nawet wtedy Alicja nie była w stanie w to uwierzyć. – Zbyszek był cudownym człowiekiem. Nigdy w życiu by mnie nie straszył – oponowała.



Powoli przyzwyczaiła się do sytuacji w swoim domu, do tego, że sąsiedzi patrzyli na nią przez palce, że rodzina się od niej odsunęła. Trwało to niemal trzy lata, aż któregoś dnia koleżanka w pracy opowiedziała jej o wizycie u wróżki. Wówczas przez głowę kobiety przemknęła myśl: tam jeszcze nie szukałam pomocy. Wróżka cierpliwie jej wysłuchała, a potem zaproponowała, że odwiedzi nawiedzony dom. Aleksandra Zalas uchodziła w okolicy za dobre medium.



– Przekroczyła próg mojego domu i powiedziała, że atmosfera, istotnie, jest ciężka i że, faktycznie, sama tutaj nie mieszkam. – Rozejrzę się najpierw, a potem spróbujemy coś zaradzić – powiedziała Alicji. Chwilę później jej uwagę przykuły odwrócone tyłem fotografie. – Ktoś chce od pani odejść i nie może. Kogoś pani zatrzymuje wbrew jego woli – powiedziała.



Alicja znieruchomiała. Nagle wszystko zaczęło jej się układać w logiczną całość. – Na odwróconych zdjęciach jest mąż? – zapytała wróżka, ale Alicja nie mogła wydobyć z siebie głosu, by jej odpowiedzieć. Otworzyła drzwi do kolejnego pokoju i gestem zaprosiła tam swojego gościa.



Pokój, jak pokój, niczym się nie wyróżniał, jedynie przy lustrze na toaletce stała gustowna szkatuła ręcznej roboty. Przypominała nieco urnę. – Nie pochowała pani męża, prawda? – zapytała wróżka. – Pochowałam. W tej szkatule zatrzymałam część prochów. Chciałam mieć jakąś jego cząstkę. Nie mieliśmy dzieci. Nie umiałam się z nim rozstać, zmarł tak nagle. To wszystko mnie przerosło. Nie chciałam zostać sama. Tak bardzo go kochałam! – wyrzuciła z siebie Alicja, a z jej oczu popłynęły łzy, wielkie jak groch.



Za radą wróżki szkatułę z prochami męża kobieta umieściła w grobowcu. Po trzech latach nieustannych udręk jej nawiedzony dom na powrót stał się normalny. Alicja jednak do dzisiaj nie rozumie, dlaczego podczas pogrzebu postąpiła tak nieroztropnie. – Gdybym kiedyś usłyszała, że ktoś zatrzymał w domu prochy zmarłej osoby, uznałabym tę osobę za niespełna rozumu – mówi. – A jednak sama tak zrobiłam.



Alicja długo się zastanawiała, czy podzielić się swoją historią z innymi. W końcu postanowiła ją opowiedzieć – ku przestrodze, bo, jak widać, bez względu na to, gdzie mieszkamy, jakie mamy wykształcenie i w co wierzymy, w jednej chwili możemy wywrócić swoje życie do góry nogami. I nie jest ważne, że u podstaw naszych czynów leży bezgraniczna miłość do kogoś, kogo tracimy


Źródło - Wirtualna Polska



Powyższą historię specjalnie tutaj wkleiłem. Jasny punkcie, wiem, że to dla Ciebie bardzo trudne, ale pozwól mu odejść i przejść dalej. Twoja rozpacz, Twoje uczucia, które żywisz do niego go tutaj trzymają. On wie, że zaopiekujesz się jego córką. Zdążył Cię już poznać na tyle, że wie, że masz duże serce...
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: Strach...

Post autor: danut »

Możesz się Soudak upierac przy swoim, ile chcesz, ale tu na pewno nie chodzi o duchy i ich odsyłanie..W takich przypadkach równie dobrze może pomóc psycholog, ksiądz co i jakas wróżka, bo to jest problem człowieka jego mysli, jego emocji i ogólnie psychiki, oddziaływan energetycznych, telepatii- tego typu sprawy..Ja tez radzę nie zagłębiac się w to zbyt mozno, nie tworzyc myslokształtów, nie poddawac sie temu, nie tworzyc samemu sztucznej łączności, bo ta prawdziwa w razie potrzeby będzie i wtedy nic nie straszy, nie wywołuje dziwnych stanów, nie szkodzi zdrowiu- po prostu trwa i jest...
Awatar użytkownika
Sandra
Homo Infranius
Posty: 429
Rejestracja: pt lut 12, 2010 2:05 pm
Kontakt:

Re: Strach...

Post autor: Sandra »

Też, jestem za tym żeby jednak pogodzić się z odejściem ukochanej osoby i pozwolić jej odejść, tam gdzie jej miejsce.





Po śmierci mojego ojca, rozmówiłam się z nim podczas snu, powiedziałam, że nie mam do niego urazu, ani żadnego żalu, i jak będzie chciał coś ode mnie, to może przyjść i mi powiedzieć.

Przed śmiercią nie miałam z nim kontaktu.



Więcej już mi się nie przyśnił.
soudak040771
Homo Infranius Plus
Posty: 702
Rejestracja: ndz sty 31, 2010 4:19 pm
Kontakt:

Re: Strach...

Post autor: soudak040771 »

Możesz się Soudak upierac przy swoim, ile chcesz, ale tu na pewno nie chodzi o duchy i ich odsyłanie..W takich przypadkach równie dobrze może pomóc psycholog, ksiądz co i jakas wróżka, bo to jest problem człowieka jego mysli, jego emocji i ogólnie psychiki, oddziaływan energetycznych, telepatii- tego typu sprawy..Ja tez radzę nie zagłębiac się w to zbyt mozno, nie tworzyc myslokształtów, nie poddawac sie temu, nie tworzyc samemu sztucznej łączności, bo ta prawdziwa w razie potrzeby będzie i wtedy nic nie straszy, nie wywołuje dziwnych stanów, nie szkodzi zdrowiu- po prostu trwa i jest...


Od upierania się to Ty jesteś.

Bardziej upartej kobitki od Ciebie nie znałem i nie znam.

To o co w tym chodzi wie najbardziej Jasny Punkt...

Rozumiem, że chcesz ją odesłać do psychologa, księdza a potem do wróżki... To przykre, że akurat Ty to napisałaś...
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: Strach...

Post autor: danut »

A pewnie, ze jestem uparta.. :rolleyes: i nie daję sobie wmawiac rzeczy, które nie zgadzają się z moim pojmowaniem, nie w koło Macieju to samo, tak jak to, że to ja kogoś gdzieś odsyłam, no przecież to-to akurat sugeruje ten tekst, który tu wkleiłeś..Fajnie, że napisałes , że to będzie najlepiej wiedziec Jasny punkt, bo z tym się zgadzam, przecież jeśli dostatecznie znało się człowieka za życia to i pozna się jego po śmierci.. a jeśli zaczyna się dziac coś niepokojącego to nie przypisujmy to jemu, zastanówmy się co może naprawdę to powodowac...
Ostatnio zmieniony pt lis 26, 2010 2:09 pm przez danut, łącznie zmieniany 1 raz.
soudak040771
Homo Infranius Plus
Posty: 702
Rejestracja: ndz sty 31, 2010 4:19 pm
Kontakt:

Re: Strach...

Post autor: soudak040771 »

A pewnie, ze jestem uparta.. rolleyes.gif i nie daję sobie wmawiac rzeczy, które nie zgadzają się z moim pojmowaniem, nie w koło Macieju to samo, tak jak to, że to ja kogoś gdzieś odsyłam, no przecież to-to akurat sugeruje ten tekst, który tu wkleiłeś..Fajnie, że napisałes , że to będzie najlepiej wiedziec Jasny punkt, bo z tym się zgadzam, przecież jeśli dostatecznie znało się człowieka za życia to i pozna się jego po śmierci.. a jeśli zaczyna się dziac coś niepokojącego to nie przypisujmy to jemu, zastanówmy się co może naprawdę to powodowac...


Tak dla porządku... To nie Twój temat i nie pisałem tego do Ciebie...

Wydaje mi się, że za długo ślęczysz przed komputerem i stąd takie gafy w tym temacie i w Twoim... robisz je jedna za drugą. Mylisz fakty i to kto do kogo pisze i o czym...

Tak jak Ci napisałem nie będę z Tobą pisać i to jest ostatni do Ciebie skierowany mój post...

Będę pisać do innych osób i proszę nie myśl, że pisząc z kimś innym piszę do Ciebie...
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: Strach...

Post autor: danut »

A ja chciałam tylko zwrócic uwagę, że sama autorka tych wyznań pisze, że taka łącznośc, oddziaływania jednego na drugie trwała już przed smiercią tej osoby i jest to najlepsza wskazówka do tego, aby pojąć co ją tworzyło- a więc myśli, ich zabarwienie emocjonale, przekazywanie ich, oddziaływanie myslą i czasami łączenie się ich ze sobą ..I Tu samo ukierunkowanie takie- on tu przy mnie jest, jest wysyłaniem tych mysli do swojego otoczenia, przedtem były kierowane pod dany adres, a teraz..? no nie wiadomo,a więc wysyła się je na chybił trafił..,a niektórzy ślą je do urny z prochami, a inni do grobu jakiejś osoby..dlatego warto nastawic się na odbieranie a nie na wysyłanie i na to zwracam szczególną uwagę..Podany przykład- ustąpiło, gdy odniosła częśc prochów- a bo juz na nie nie patrzy, nie kieruje się w ich stronę..No i jeszcze nalezy zwrócic uwagę , ze bezgraniczna milośc - nie powinna byc milościa zaborczą, bo taka nawet w tym zyciu czasami wyrządza krzywdy. Podobnie zdarza się przeciez, że myślą zyjący- zyjącemu stworzy podobne zjawiska, choc sam jest tam gdzie jest i nigdzie się nie zawiesił, tzw. oddziaływanie na odleglośc..Tylko, oby się nie odbijało od pustej przestrzeni i nie wracało do nas w zmienionej formie... Do tego potrzebne jest wyciszenie emocji, brak użalania, pogodzenie się, czasami sami ze sobą...Duch z takiej materii- czyli takich mysli- no to jest tworem niematerialnym, no ale co go wytwarza, warto dać to porównanie do zjawisk między osobami zyjącymi, bo moze w tym cały szkopuł..
ODPOWIEDZ

Wróć do „RELACJE I HISTORIE CZYTELNIKÓW”