Re: Słoneczne burze: Jest się czego bać?
: śr mar 14, 2012 9:22 pm
[quote name='Mysterious Lady' post='95456' date='14 marzec 2012 - 10:06']Posiłkuje się cytatem:
"Przesunięcie gwiazdy wywołane obecnością tylko jednej planety o masie Ziemi poruszającej się w odległości 1 j.a. obserwowane z odległości 3 parseków (1pc = 3,26 lat świetlnych) jest równe 1µ łuku. Obserwacje tak małych przesunięć kątowych wymagają zastosowania interferometrycznych technik."
Bogusława Ćwikła "Poszukiwania pozasłonecznych układów planetarnych"
Nasz układ słoneczny ma tych planet troszkę więcej.
Ja nie pisze tutaj o oddziaływaniu "niszczącym" - piszę tylko, że takie oddziaływanie jest.[/quote]
Nie wiem co to oddziaływanie "niszczące" (macie tu swoje koncepcje), więc się nie odnoszę do tego.
Jeśli chodzi techniki interferometryczne jak piszesz to polega to na tym, że obserwuje się przesunięcia linii widmowych w spektrum gwiazdy. Natomiast nie jest możliwe bezpośrednie zmierzenie przesunięcia gwiazdy.
Przesunięcie linii w spektrum gwiazdy jest natomiast znacznie łatwiej zaobserwować (co nie znaczy, że łatwo). Wynika ono z efektu Dopplera. Gdy gwiazda zbliża się do nas linie przesuwają się w kierunku krótszych fal (niebieskich), a gdy oddala, to przesuwają się w kierunku czerwieni (dłuższych fal), podobnie jak np.sygnał karetki pogotowia gdy się do nas zbliża lub oddala to zmienia swoją częstotliwość.
Nie obserwuje się więc bezpośrednio ani planet, ani przesunięcia gwiazdy. Domyślasz się, że z przesunięcia linii widmowych niełatwo jest wyłuskać informacje ile gwiazda ma planet i jak duże one są. Dlatego też najłatwiej wykrywa się w ten sposób planety, które najmocniej "przesuwają" gwiazdę, czyli duże i blisko gwiazdy. Takie obserwowano głównie na początku. Technika idzie do przodu, urządzenia są coraz czulsze, więc udaje się zaobserwować coraz mniejsze zmiany w przesunięciach linii. Więc w ten sposób odkrywa się i mniejsze planety. Natomiast tych planet jeszcze nikt bezpośrednio nie widział. Tylko te przesunięte linie widmowe. To wszystko się dzieje (tzn. gwiazda się przesuwa a wraz z nią te nieszczęsne linie) dlatego, że planety i gwiazda się przyciągają.
To właśnie jest grawitacja.
Nie "elektryka".
Elektryka (dokładniej oddziaływania elektrostatyczne) odpowiadają za to, że materia trzyma się w "kupie" i się nie rozpada na atomowy proszek. Oddziaływania elektryczne są niezmiernie silne. Są wręcz niewyobrażalnie potężne w stosunku do grawitacji. Nie milion razy silniejsze (jedynka i sześć zer), ani miliard. Nawet nie wiem jak ta liczba się nazywa, ale ma jedynkę i czterdzieści zer. Natomiast tego na co dzień nie doświadczamy, bowiem ta "elektryka" znosi się wzajemnie wewnątrz ciał poprzez przyciąganie i odpychanie. Poza ciałami właściwie jej nie widać (chyba, że potrzesz pałeczką ebonitową o sukno). Dlatego "elektryka" nie decyduje o ruchach planet lecz słabiuteńka grawitacja i to tylko dlatego, że wyłącznie przyciąga.
Natomiast pisanie, że silne oddziaływanie jest klasycznym oddziaływaniem newtonowskim jest nieporozumieniem. Bowiem Newton nie miał pojęcia o atomach ani jądrach atomowych w których to silne oddziaływanie występuje. A własności i zachowania jąder atomów opisać można ewentualnie metodami fizyki kwantowej, nie klasycznej.
Nie wystarczy napisać "elektryka", "elektryka" i dodać wiele wykrzykników. Trzeba umieć jeszcze to ładnie i składnie uzasadnić.
pzdr
"Przesunięcie gwiazdy wywołane obecnością tylko jednej planety o masie Ziemi poruszającej się w odległości 1 j.a. obserwowane z odległości 3 parseków (1pc = 3,26 lat świetlnych) jest równe 1µ łuku. Obserwacje tak małych przesunięć kątowych wymagają zastosowania interferometrycznych technik."
Bogusława Ćwikła "Poszukiwania pozasłonecznych układów planetarnych"
Nasz układ słoneczny ma tych planet troszkę więcej.
Ja nie pisze tutaj o oddziaływaniu "niszczącym" - piszę tylko, że takie oddziaływanie jest.[/quote]
Nie wiem co to oddziaływanie "niszczące" (macie tu swoje koncepcje), więc się nie odnoszę do tego.
Jeśli chodzi techniki interferometryczne jak piszesz to polega to na tym, że obserwuje się przesunięcia linii widmowych w spektrum gwiazdy. Natomiast nie jest możliwe bezpośrednie zmierzenie przesunięcia gwiazdy.
Przesunięcie linii w spektrum gwiazdy jest natomiast znacznie łatwiej zaobserwować (co nie znaczy, że łatwo). Wynika ono z efektu Dopplera. Gdy gwiazda zbliża się do nas linie przesuwają się w kierunku krótszych fal (niebieskich), a gdy oddala, to przesuwają się w kierunku czerwieni (dłuższych fal), podobnie jak np.sygnał karetki pogotowia gdy się do nas zbliża lub oddala to zmienia swoją częstotliwość.
Nie obserwuje się więc bezpośrednio ani planet, ani przesunięcia gwiazdy. Domyślasz się, że z przesunięcia linii widmowych niełatwo jest wyłuskać informacje ile gwiazda ma planet i jak duże one są. Dlatego też najłatwiej wykrywa się w ten sposób planety, które najmocniej "przesuwają" gwiazdę, czyli duże i blisko gwiazdy. Takie obserwowano głównie na początku. Technika idzie do przodu, urządzenia są coraz czulsze, więc udaje się zaobserwować coraz mniejsze zmiany w przesunięciach linii. Więc w ten sposób odkrywa się i mniejsze planety. Natomiast tych planet jeszcze nikt bezpośrednio nie widział. Tylko te przesunięte linie widmowe. To wszystko się dzieje (tzn. gwiazda się przesuwa a wraz z nią te nieszczęsne linie) dlatego, że planety i gwiazda się przyciągają.
To właśnie jest grawitacja.
Nie "elektryka".
Elektryka (dokładniej oddziaływania elektrostatyczne) odpowiadają za to, że materia trzyma się w "kupie" i się nie rozpada na atomowy proszek. Oddziaływania elektryczne są niezmiernie silne. Są wręcz niewyobrażalnie potężne w stosunku do grawitacji. Nie milion razy silniejsze (jedynka i sześć zer), ani miliard. Nawet nie wiem jak ta liczba się nazywa, ale ma jedynkę i czterdzieści zer. Natomiast tego na co dzień nie doświadczamy, bowiem ta "elektryka" znosi się wzajemnie wewnątrz ciał poprzez przyciąganie i odpychanie. Poza ciałami właściwie jej nie widać (chyba, że potrzesz pałeczką ebonitową o sukno). Dlatego "elektryka" nie decyduje o ruchach planet lecz słabiuteńka grawitacja i to tylko dlatego, że wyłącznie przyciąga.
Natomiast pisanie, że silne oddziaływanie jest klasycznym oddziaływaniem newtonowskim jest nieporozumieniem. Bowiem Newton nie miał pojęcia o atomach ani jądrach atomowych w których to silne oddziaływanie występuje. A własności i zachowania jąder atomów opisać można ewentualnie metodami fizyki kwantowej, nie klasycznej.
Nie wystarczy napisać "elektryka", "elektryka" i dodać wiele wykrzykników. Trzeba umieć jeszcze to ładnie i składnie uzasadnić.
pzdr