Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Nowe znaleziska i hipotezy, o których nie zawsze mówi się głośno...
Awatar użytkownika
Arek 1973
Homo Infranius Alfa
Posty: 2940
Rejestracja: śr paź 29, 2008 6:13 am
Kontakt:

Re: Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Post autor: Arek 1973 »

Lazy

a ja raczej australijskiego Yomi , czytałeś na pewno ten artykuł o nim (ten tutaj w serwisie), o nim piszą także że umie pojawiać i nagle znikać.

Przypomina mi się także dziwne "okno" z tej dziwnej farmy w USA, przez te okno manifestowały się różnojakie "cosik" które wchodziło do naszego fizycznego świata
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
 
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
Awatar użytkownika
Lazy
Full Active
Posty: 546
Rejestracja: pn paź 01, 2007 9:35 pm
Kontakt:

Re: Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Post autor: Lazy »

Arek 1973,wg. mnie to kwestia nazewnictwa.Myślę że chodzi o te same istoty
ŻYCIE JEST TYLKO GRĄ

WSZYSTKO,CZYM ONO JEST,TO ILUZJA,ALE WY,GRACZE,DOSZLIŚCIE DO PRZEKONANIA,ŻE TO JEDYNA RZECZYWISTOŚĆ
Awatar użytkownika
Arek 1973
Homo Infranius Alfa
Posty: 2940
Rejestracja: śr paź 29, 2008 6:13 am
Kontakt:

Re: Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Post autor: Arek 1973 »

Lazy

wiem że o to samo ci chodzi, tyle tych nazw, co rejonów występowania.

To teraz moje przemyślenia na ten temat:





Teoria ta pochodzi z jak najbardziej fantastycznych, ale sam przypadek w z narciarzami jest także niesamowity, no to posłuchajcie:

Faktem jest że jeszcze nigdy nikt takiego Yeti, Big Foota nie złapał. Tubylcy którzy wiele razy takie postacie widzieli opowiadają o różnych niesamowitych właściwościach tych stworzeń

(no oczywiście tubylcy, zacofani którzy do dzisiaj z włócznią biegają, wierzą w wszystko, w każdą bajkę, nie to co my lud cywilizowany).

Jedną z takich właściwości to nagłe znikanie . Ale to przecież niemożliwe!?: W Australii nazywają te stworzenia Yowi, pewnego razu osada "białych" została regularnie nachodzona przez takie cosik, Neil Frost i jego sąsiad Ian Price wybierali się często by tego małpoluda podglądać, ale zawsze był on o krok szybszy, po wielu takich wyprawach mężczyżni stwierdzają """"Mógł on prześcigać nas, unikać wzroku i ogrodzeń z drutu kolczastego. To była wielka włochata bestia. """"""""

Unikać wzroku i ogrodzeń z drutu kolczastego to to samo jak znikanie w pełnym słowa tego znaczeniu...

Przenieśmy się teraz do USA, gdzie widziano także podobne stworzenia, zacytuję artykuł z strony INFRA.pl :

"VIII rozdział książki zatytułowany „The Window” („Okno”), prezentuje serię niezwykłych obserwacji, które mogą stanowić centrum całej historii. Chodzi o pojawienie się okrągłego i unoszącego się w górze „okna”. Przytoczmy pierwsze zdania rozdziału:

„Ze wszystkich anomalnych zjawisk, jakie miały miejsce na ranczu Gormana, najpowszechniejszymi były dziwne nieziemskie struktury, które pojawiały się na wschodnim niebie. Wszyscy członkowie rodziny widywali je dziesiątki razy. Pojawiały się na niebie i zdawały się unosić nisko nad znajdującymi się w odległości mili topolami.”

Widywali je zawsze po zmierzchu, prawie zawsze o tej samej porze. Jednej nocy Tom Gorman dostrzegł w środku kręgu coś przypominające „inne niebo”: „Ujrzał on przez lornetkę wyraźnie niebieskie niebo. Owej nocy pomarańczowy obiekt wyglądał na okno prowadzące w inne miejsce, gdzie wciąż panuje dzień.” [s.63].

Inną ważną wskazówką jest obserwacja szybkiego czarnego obiektu, który niespodziewanie zwiększył swe rozmiary przebywając wewnątrz pomarańczowego „okna”. Jak mówił Gorman, zdawał się on „wychodzić” z dziury w niebie, potem zaś zniknął w mroku nocy. Przekonało to ranczera, że jest to rodzaj „międzywymiarowych wrót”, przez które te obiekty mogą przenikać do naszej rzeczywistości. Jest to centralny punkt całej historii, do którego powrócimy potem.

Oto kolejny incydent, który ukazuje wyraźne wrogie machinacje kogoś, kto zdawał się pociągać za sznurki na ranczu. Do czerwca 1996r. pogłoski o dziwnych wydarzeniach na ranczu rozeszły się, co pociągnęło za sobą przybycie gości.

Jeden z nich, wysoki, spokojny mężczyzna, który rozpoczął swego rodzaju medytacje pośrodku pola zamknął oczy i uniósł ręce. Nagle z lasu dobiegł odgłos szybko zbliżającego się zwierzęcia. Przebywający tam także Tom Gorman nie mógł powiedzieć co to, przekonany był jednakże, że to raczej znacznych rozmiarów stworzenie. Niespodziewanie wśród drzew pojawiła się rozmyta sylwetka, podążając następnie w kierunku medytującego mężczyzny. Zatrzymując się tuż naprzeciw niego „wydała głęboki zwierzęcy ryk” brzmiący jak połączenie odgłosów niedźwiedzia i lwa. Gość przeraził się i zaczął przeraźliwie krzyczeć. Opuścił miejsce w panice i nigdy się już nie pokazał.

W lecie 1996r. wydarzenia osiągnęły swą kulminację. Pewnego dnia Tom wypuścił swoje trzy ulubione psy w pogoń za „niebieską latającą kulą o rozmiarach piłki nożnej”. Psy podążyły za nią do lasu, a Gorman usłyszał wkrótce ich jęki, które niebawem zamilkły. Przerażony tym, udał się do tam rankiem, natykając się na zwęglone ciała psów.

W tym momencie Gormanowie byli tak zszokowani, że zdecydowali się sprzedać ranczo. NIDS nabyło je w sierpniu 1996 roku decydując się na przeprowadzenie tu naukowych badań. Gormanowie wyprowadzili się w miejsce oddalone o 25 mil, jednak Tom zgodził się sprawować opiekę nad ranczem i bydłem za dnia, a także pomagać grupie NIDS.



Incydenty w obecność grupy NIDS





Od końca 1996 roku do lata 2004 grupa NIDS pod kierownictwem dr Colma Kellehera, biochemika, przebywała w zainstalowanym na farmie laboratorium. Ich celem było zbieranie danych w regionach aktywności elektromagnetycznych i magnetycznych oraz jakichkolwiek świateł UFO widocznych w spektrum UV. Wśród przenośnego sprzętu znajdował się m.in. połączony z laptopem spektrometr, noktowizor, kamery video, urządzenia do analizowania częstotliwości radiowych, wykrywacze mikrofal itp. (s.100).

Zamiary uwiecznienia i udokumentowania incydentów okazały się płonne. Już w 1997 roku w amerykańskim UFO Magazine opublikowano artykuł na temat wydarzeń dziejących się na ranczu (styczeń/luty, artykuł autorstwa Zacka Van Eycka), jednakże NIDS pozostało bardzo dyskretne. Na swej stronie organizacja opublikowała kilka informacji, m.in. raport na temat okaleczeń bydła z marca 1997 roku, jednak dopiero w 2002 roku na ranczo zaproszony został dziennikarz George Knapp, którego upoważniono do przekazania dalszych informacji. Napisał on długi dwuczęściowy artykuł, który następnie opublikowany został w gazecie w Las Vegas i przedrukowany w kilku innych magazynach, m.in. brytyjskim UFO Magazine (styczeń/luty 2003), amerykańskim UFO Magazine (kwiecień/maj i czerwiec/lipiec 2003). Wraz z publikacją książki na początku 2006 roku, autorzy sporządzili również artykuł dla magazynu internetowego Sub Rosa (#4, marzec 2006).



Obserwacje NIDS



Co więc znaleziono? W ciągu kilku miesięcy od rozpoczęcia badań, badacze stanęli naprzeciw dziwnych, a czasem wręcz przerażających incydentów. Podobnie jak rodzina Gormanów, obserwowali oni te same tajemnicze powietrzne kule, nie będąc jednak w stanie wykonać dobrej jakości rejestrujących ich nagrań. Zainstalowano znaczną ilość urządzeń obserwacyjnych i rejestrujących, jednak zjawiska w ostatnim momencie zdawały się umykać rejestracji, co wyglądało na grę między podmiotem odpowiedzialnym za nie a badaczami. Jak napisano w artykule z marca 2006 roku, zdawało się, że nieuchwytny „trickster” był „zawszę parę kroków przed” nimi, „zostawiając okazjonalnie wizytówkę w postaci rozdartego brutalnie cielęcia, niezwykłych śladów w śniegu, ekscytujących obrazów w podczerwieni lub niszcząc bez powodu urządzenia obserwacyjne, pozostawiając za sobą niedostateczną ilość fizycznych śladów, które mogłyby stanowić niezbity dowód.”



Tunel



25 sierpnia 1997 roku, dwaj członkowie NIDS, Jim i Mike (imiona fikcyjne) przebywali na nocnym patrolu na skraju urwiska, na wysokości 30 m nad pastwiskiem, gdzie wcześniej miały miejsce inne dziwne zdarzenia. Około godz. 2:30 dostrzegli oni mdłe światło tuż powyżej powierzchni gruntu, niewidoczne dla oka, ale zauważalne przez noktowizyjne lornetki. Było to ciemnożółte światło, które przekształciło się następnie w pewnego rodzaju „tunel” o średnicy ok. 1.2 m. Niespodziewanie Mike dostrzegł ciemną postać, mierzącą co najmniej 1.8 m. wzrostu, która wypełzła z niego i odeszła w mrok, w czasie gdy tunel zaczął się kurczyć i wkrótce zniknął. Jim twierdził jednak, że był w stanie dostrzec jedynie światło. Choć mężczyźni posiadali specjalistyczny sprzęt m.in. do mierzenia poziomu natężenia pola magnetycznego, nie wykryli niczego niezwykłego. Wykonali zdjęcia, ale „były one rozczarowujące, na jednym bowiem znajdowało się tylko pojedyncze blade i rozmyte światło, a na pozostałych nie było nic”. Pozostali więc bez twardych dowodów, które mogłyby potwierdzić całe zdarzenie. Incydent dostarczył jednak pewnych wskazówek wraz z „otworami” widywanymi na niebie przez Gormanów (nie widzianymi z kolei przez personel NIDS), wspierając ekscytujące spekulację o „innych wymiarach”, które omówione są obszernie na końcu książki. Jedna z głównych obserwacji grupy NIDS zwraca jednakże naszą uwagę ku niepokojącemu aspektowi przypadku, jakimi były okaleczenia bydła."

Nie będę pisać o przypadkach nepalskiego Yeti gdzie także i on często znikał nagle w niewyjaśnionych okolicznościach, bo to już jest raczej omówione w innym temacie.



Wierząc w takie "okno" skąd małpoludy te wychodzą , przyszło mi na myś , czy to możliwe? że takie okno mogłoby się otworzyć dokładnie w miejscu gdzie stał ten namiot narciarzy?

Nocą w namiocie zaczyna się manifestować Yeti, (nocą to dlatego że musieli uciekać w bieliżnie) wybucha pprzerażliwa panika, kobieta z strachu odgryza sobie język, ktoś inny nożem rozcina namiot żeby wydostać się na zewnątrz, ciemno przerażliwe ryki i krzyki ludzi potęguje panikę. Uciekają na bosaka bo kto w takiej sytuacji pomyśli o ubraniach. Uciekają w pobliże lasu tam czekają , Stwór zorienotował się że cosik nie tak i wchodzi w swoje okno z powrotem. Ludzie w szoku czekają w pobliżu, jeden z nich wchodzi na drzewo (ślady połamanych gałązek) by z wyższa obserwować namiot i chociaż nic się tam nie dzieje nikt za diabła tam nie wróci, wolą rozpalić małe ognisko i ręce opali do bólu niż do namiotu wrócić. O jednym jest napisane że zmarł "jakby go ktoś za mocno przytulił". Kto wie może ten stwór?. W każdym bądż razie uciekli z namiotu nago ale żywi, a wrócić tam już nie chcieli, woleli zamarznąć.
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
 
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
Awatar użytkownika
arek
Homo Infranius Alfa
Posty: 2146
Rejestracja: śr mar 08, 2006 9:55 am
Kontakt:

Re: Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Post autor: arek »

Wiem jakie macie nastawienie do ruskich ,ja mam podobne ,moja rodzina również materialnie straciła na "wyzwoleniu" i nowych lepszych granicach ,ale :

jestem pewny ,że czerwona armia nie maczała w tym palców

jestem pewny ,że autopsje wykonano ze szczególną uwagą

, określenie przebiegu ucieczki ,zajścia było prawidłowe

jeśli zsumujemy wszystko razem ,to nie ma innego winnego jak oddziaływanie grawitacyjne spowodowane celowo i późniejsze polowanie /dobicie, rannych.

Diałtow próbował wrócić po ubrania ,nie miał wyjścia jako przywódca grupy.

Ginęli na skutek oddziaływania grawitacyjnego stąd połamane żebra a skóra bez siniaków nie ma innego rozwiązania.

Przy temperaturze -10 C wietrze i śniegu nie mogli przeżyć dłużej niz 20 minut .potem hipotermia, senność brak bólu

być może dochodziło też do pęknięć naczyń krwionośnych w gałkach ocznych lub krystalizacjii ciałka szklistego ,nie przemyślałem tego jeszcze .
<a href="http://www.wmgu-olsztyn.prv.pl">wmgu-olsztyn.prv.pl</a>
gral
Początkujący
Posty: 11
Rejestracja: pn lip 02, 2007 5:15 am
Kontakt:

Re: Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Post autor: gral »

[Historia przerażająca tym bardziej że zdarzyła się na prawdę. A najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie jest wyjątkowo makabryczne.

Żeby dojść do właściwych wniosków należy zwrócić uwagę na czasy kiedy to się działo, był to okres odwilży po śmierci Stalina kiedy to ludziom zdawało się że na więcej sobie mogą pozwolić i bliżej wolności. Jakikolwiek związek służb komunistycznych z tą głośną w tedy sprawą mógł doprowadzić do zamieszek z tond zatajanie pewnych faktów i brakujące kartki.

Kolejna rzecz to przyczyna zgonu i charakter obrażeń ofiar. Siedmioro z nich zmarło na skutek hipotermi a dwie miały śmiertelne obrażenia mechaniczne. W powyższym artykule niema nic na temat drobnych obrażeń jak siniaki otarcia zadrapania stłuczeni, które na pewno były obecne biorąc po uwagę że podróżowali przez jakiś czas w trudnym terenie,

uciekając przez las w nocy zimą bez grubych ubrań i butów jest się mocno podrapanym i poobijanym, ewentualna lawina

czy wybuch pozostawiają dużo drobnych obrażeń. Czy to niedopatrzenie autora artykułu czy informacje na temat drobnych obrażeń zostały celowo pominięte przez ówczesne władze? Przyjrzyjmy się znanym obrażeniom.

Poparzone ręce to prawie na pewno skutek gaszenia ogniska w pośpiechu kiedy to wyciąga się płonące kawałki drewna sam doświadczyłem takich kilkukrotnie.

Pęknięta czaszka to efekt bardzo pechowego upadku lub uderzenia.

Obrażenia dziewczyny są bardzo zastanawiające gdyż bardzo często tak wyglądają ofiary brutalnych gwałtów gdzie

przypadki utraty języka były efektem uderzenia lub kopnięcia kolanem kiedy ofiara klęcząc lub leżąc na ziemi rozpaczliwie prosi napastnika żeby nie robił jej krzywdy podczas wypowiadania słów język momentami wstaje poza linię zębów a mocne uderzenie może go w tedy odciąć za pośrednictwem zębów.

połamane żebra najczęściej są wynikiem kopnięć kiedy ofiara leży na plecach lub próbuje uciekać czołgając się.

"Zmiażdżona czaszka" może być efektem uderzenia bardzo ciężkim przedmiotem na przykład dużym kamieniem lub upadku z wysokości.

Mocna opalenizna czy nawet poparzenia słoneczne twarzy są normalne w górach mi nawet schodziła skóra z nosa po tygodniu wspinaczki.

Więc co się mogło stać?

Na początek zdajmy sobie sprawę kim byli ci ludzie, sądząc po opisie obozowiska i zostawionych dowodów byli to tylko zwykli studenci bez żadnego profesjonalnego przeszkolenia i z niewielkim doświadczeniem. Świadczy o tym to że w niebezpiecznym rejonie rozbili namiot na otwartej przestrzeni oraz spali bez oporządzenia a nawet butów co uniemożliwia skuteczną ewakuację w przypadku wielu zdarzeń co właśnie było przyczyną ich śmierci bez względu na to jaką hipotezę przyjmiemy.

Czy zabiło ich wojsko strzegące jakiś tajemnic z całą pewnością nie. Gdyby zrobiło to wojsko ciał albo by nie znaleziono albo ciała zostały by znalezione w okolicznościach nie budzących większych wątpliwości np. pod lawiną w ubraniach z całym wyposażeniem.

Miejscowe plemiona też nie efekt był by ten sam jak w przypadku wojska. Mniejszość etniczna bojąc się zemsty ZSRR bardzo skutecznie zatarła by ślady.

Piorun kulisty zupełna niedorzeczność.

Śnieżny człowiek prawie na pewno brak śladów stóp sierści nie odpowiedni charakter obrażeń, brak znanych podobnych przypadków, jest to scenariusz bardzo mało prawdopodobny ale teoretycznie możliwy możliwy.

Jakieś dzikie zwierze prawie na pewno nie.

UFO zupełna niedorzeczność

Lawina mało prawdopodobne.

Strażnicy z pobliskiego obozu bardzo prawdopodobne.

A jak to mogło wyglądać?



Grupa 9 osób rozbija namiot na otwartej przestrzeni nie idą od razu spać ale rozbierają się do snu gotują posiłek wewnątrz namiotu robią zapiski dobrze się bawią mają włączone latarki lub lampy, oświetlony namiot widoczny jest z dużej odległości. Zostaje on zauważony przez niewielką grupę 3 do 5 strażników z gułagu którzy byli na patrolu lub szukali zbiega, poruszają się na nartach z tond

brak śladów gdyż ślady nart szybko zatarł wiatr lub padający śnieg. Podchodzą do namiotu pewnie są pijani postanawiają się zabawić. (Należy zauważyć że strażnicy z sowieckich obozów byli niesamowicie okrutni dla więźniów znęcali się i mordowali często dla zabawy byli panami życia i śmierci, ci studenci znając opowieści ludzi którzy opuścili obozy po śmierci Stalina boją się ich pewnie bardzie niż lawiny ałmasa i stada niedźwiedzi razem wziętych ) każą wychodzić z namiotu krzyczą może wywlekają pięć osób jest na zewnątrz jedna osoba z pozostałej czwórki która najbardziej racjonalnie rozcina namiot i cała czwórka ucieka w górę zbocza strażnicy zaczynają ich ścigać ale pod górę w nartach jest ciężko więc czwórce udaje się uciec i ukryć w pobliżu.

Strażnicy zawracają.

W tym czasie piątka ucieka w dół do lasu (jest -30 pewnie jeszcze wieje w tych warunkach teoretycznie nie przyzwyczajony do warunków człowiek bez ubrania zamarza w kilka minut) dobiegają do lasu mają do wyboru rozpalić ogień lub zamarznąć, rozpalają ognisko.

W tym czasie strażnicy zawracają widzą z daleka ognisko kierują się na nie. Pozostała piątka wiedząc o zagrożeniu zmienia się na drzewie wypatrując strażników.

Strażnicy nadchodzą dwóch studentów gasi szybko ognisko licząc na to że nie zostaną zauważeni wtedy poparzyli sobie ręce strażnicy ich dopadają 3 ucieka do lasu. Prawdopodobnie jeden lub dwóch strażników pilnuje studentów przy ognisku a reszta szuka pozostałej 3.

Strażnicy doskonale wiedzą że studenci szybko umrą tak jak więźniowie na mrozie bez ubrań.

Pierwsi umierają dwaj przy ognisku pewnie są pobici i leżą nieruchomo na śniegu pod okiem strażników boją się ruszyć umierają tracą przytomność po kilku lub kilkunastu minutach.

W tym czasie pozostała czwórka nie widząc strażników decyduje się wrócić do namiotu wiedząc że to ich jedyna szansa na przeżycie. W ogromnym pośpiechu łapią co im wpadnie w ręce i jak najszybciej uciekają w kierunku lasu możliwe że po śladach poprzedniej piątki.

Nie widzą strażników na brzegu lasu strażnicy ich natomiast doskonale na otwartej przestrzeni, czekają na nich.

Kiedy studenci wchodzą do lasu strażnicy ich łapią prowadzą w kierunku rozpadliny tam zabijają jednego z nich lub zrzucają do rozpadliny dziewczynę gwałcą lub próbują zgwałcić pozostałą dwójkę zrzucają w dół lub sami skaczą licząc na to że uda im się uciec ale niestety kończą pod śniegiem.

Pozostała trójka po jakimś czasie gdy jest bezpiecznie próbuje dojść do namiotu ale hipotermia robi swoje.



To moja teoria co o tym sądzicie??
Awatar użytkownika
M4K
Infrzak
Posty: 48
Rejestracja: pt kwie 13, 2007 8:38 am
Kontakt:

Re: Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Post autor: M4K »

Teoria bardzo dobra, tylko ilu było strażników, bo na grupę 9 osób też trochę chłopa potrzeb, chyba że ci studenciaki to jakieś ćwoki były, bo ja bym wziął kija czy nóż i bym walczył, nawet jeśli mieli broń.
Ważniejsza jest sprawiedliwość niż miłość.



Krew i honor ponad wszystko.
gral
Początkujący
Posty: 11
Rejestracja: pn lip 02, 2007 5:15 am
Kontakt:

Re: Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Post autor: gral »

Jak napisałem 3 do 5 osób to byli tylko studenci a nie żołnierze nie raz widziałem jak patrol policji potrafi ustawić trzy krotnie większą grupę młodych ludzi bazują na strachu broni i pewności siebie.

Gdyby strażników było więcej rozdzielili by się i ta piątka studentów została by pod namiotem.

Człowiek w takich warunkach walczy tylko jeśli ma odpowiednie przeszkolenie lub doświadczenie bojowe.

Jest na to wiele przykładów np. strażników w obozach czy gułagach było wielokrotnie mniej niż więźniów podczas masowych egzekucji podczas II wojny oprawców było stosunkowo niewielu do ilości ofiar./ Podczas takich sytuacji ludzie bronią się bardzo rzadko.
Ostatnio zmieniony śr maja 13, 2009 11:14 am przez gral, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
M4K
Infrzak
Posty: 48
Rejestracja: pt kwie 13, 2007 8:38 am
Kontakt:

Re: Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Post autor: M4K »

A wiesz dlaczego walczą bardzo rzadko, bo boję się o własny tyłek. Jakby taka grupa W Auschwitz ruszyła na strażników to by przejęła kontrolę, wiadomo pierwsze szeregi by szybko padły, ale tłum za nim już nie. Proste. Tylko każdy trząsł portkami, ja bym wolał zginąć w walce niż w komorach śmierci. Niewolnicy.
Ważniejsza jest sprawiedliwość niż miłość.



Krew i honor ponad wszystko.
gral
Początkujący
Posty: 11
Rejestracja: pn lip 02, 2007 5:15 am
Kontakt:

Re: Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Post autor: gral »

Ostatnie słowo które napisałeś prawie wszystko tłumaczy.

To efekt wychowania i sposobu funkcjonowania w społeczeństwie, tylko jednostka uległa dla której najwyższą wartością jest własne dobro może w nim bez przeszkód funkcjonować.

Ludzie którzy przeżyli wojny walcząc na pierwszej linii mają ogromne kłopoty z powrotem do społeczeństwa.

To jest temat rzeka można by na ten temat napisać wiele książek aspekt walki o przetrwanie to tylko jeden z bardzo wielu problemów.
gral
Początkujący
Posty: 11
Rejestracja: pn lip 02, 2007 5:15 am
Kontakt:

Re: Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Post autor: gral »

Czy byli przeszkoleni z pewnością nie, napisałem dlaczego: spanie bez butów i oporządzenia to błąd podstawowy popełniany tylko przez nieprzeszkolonych ludzi z niewielkim doświadczeniem umiejscowienie obozowiska na otwartym terenie to drugi elementarny błąd. Piszę bo posiadam i przeszkolenie i doświadczenie.

Oparzenia widać że nigdy nie gasiłeś ogniska w takiej sytuacji ja niestety tak więc piszę z doświadczenia.

A okres krotko po śmierci Stalina ma bardzo duże znaczenie ale nie śnieg był inny ale ludzie a co za tym idzie sposób prowadzenia śledztwa brutalność strażników ujawniane fakty itp.

Może ty stworzysz alternatywną wersję?

Dlatego ich znaleziono że o tym co się stało wiedzieli tylko strażnicy a z początku dla śledczych też nie było to oczywiste

było to po prostu morderstwo popełnione przez ludzi których wskazanie jako morderców było nie wygodne ze względu na sytuację polityczną.
Ostatnio zmieniony pt maja 15, 2009 12:36 am przez gral, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „ARCHEOLOGIA I ODKRYCIA”