Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Awatar użytkownika
arek
Homo Infranius Alfa
Posty: 2146
Rejestracja: śr mar 08, 2006 9:55 am
Kontakt:

Re: Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Post autor: arek »

Chciałbym przypomnieć to opracowanie ,ze względu na upadek kolejnego mitu .Tym razem sygnowanego przez innego badacza tajemnic III Rzeszy Igora W. A dotyczy on słynnej "muchołapki" .

Wszedłem na stronę F.N. i na jej forum gdzie temat odżył ,z pewna jedną różnicą . Jeden z userów zamieścił linki do zdjęć takich samych podstaw konstrukcji jaką jest rzeczona "muchołapka".



[ external image ]



-zdjęcie z Ludwikowic Śląskich



[ external image ]



-elektrociepłownia Czechlice



elektrownia w Miłkowie ,w sumie lepiej podam cały link



[ external image ]



http://wroclaw.hydral.com.pl/photo.action?...idEntity=550525



Podobieństwo jest uderzające i jak się wydaje, nie jest to muchołapka służąca do utrzymywania Die Glocka w powietrzu ,tylko podstawa konstrukcji wymiennika pary .

Brawo userzy Nautilusa .

Za bezsensem tłumaczeń pana W. jest jeszcze jedno cosik ,on uważał ,że die Glocke był trzymany na uwięzi z łańcuchów ,skoro jego napędem miała stać elektrostatyka ,to nie można było trzymać go na smyczy z przewodnika .Nie po to pokrywali go ceramiką .



Zapewne temat ten był już kiedyś wałkowany ,ale w napływie nowychstarych newsów publikowanych na niektórych stronach - nie dajmy się zwariować.
Ostatnio zmieniony pn lip 30, 2012 7:23 pm przez arek, łącznie zmieniany 1 raz.
<a href="http://www.wmgu-olsztyn.prv.pl">wmgu-olsztyn.prv.pl</a>
CRH
Infrzak
Posty: 54
Rejestracja: pt cze 24, 2011 7:30 am
Kontakt:

Re: Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Post autor: CRH »

Rzeczywiście, podobieństwo jest oszałamiające. Za tym odkryciem (jeśli tak można to nazwać :NotDoneCare: ) kryje się wobec tego pytanie: Po co wymiennik pary w tamtym miejscu?
Awatar użytkownika
arek
Homo Infranius Alfa
Posty: 2146
Rejestracja: śr mar 08, 2006 9:55 am
Kontakt:

Re: Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Post autor: arek »

kryje się wobec tego pytanie: Po co wymiennik pary w tamtym miejscu?


Rozwiązanie tej zagadki jest bardzo proste ,dziwie sie wiec ,że kogokolwiek zadziwiaja te fundamenty .Mozna pisać ,że właśnie pry elektrowni bo tam testowano die Glocke ,ale bardziej prawdopodobne jest to ,że planowano rozbudowe elektrowni . Że zacytuje usera z Forum F.N.


zaciekawiony

Offline

Orbita Jowisza



Nie było elektrowni? Przecież krąg znajduje się na terenie dawnej fabryki dynamitu z elektrownią Miłkowice, która pracowała do lat 60.

Tak to miejsce wyglądało przed wojną:

http://wroclaw.hydral.com.pl/photo.acti ... ity=550525

chłodnie są.

A tak z satelity:

https://maps.google.pl/maps?q=Ludwikowi ... e&t=h&z=17



Tuż obok są budynki elektrowni.

Bywa i tak...
Ostatnio zmieniony śr sie 01, 2012 6:28 am przez arek, łącznie zmieniany 1 raz.
<a href="http://www.wmgu-olsztyn.prv.pl">wmgu-olsztyn.prv.pl</a>
Awatar użytkownika
Konstantina
Infrzak
Posty: 87
Rejestracja: czw gru 22, 2011 8:33 pm
Kontakt:

Re: Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Post autor: Konstantina »

Ludzie myśląc o wojnie światowej mają głównie w głowach obraz tragedii i żołnierzy. Zapomina się jednak o społeczeństwach, a to bardzo ciekawe studium. Otóż, w okresie reglamentowanych informacji i ogólnej niepewności rodziło się mnóstwo mitów. Jak ustalono, mito o nazistowskiej super broni, którą dopiero potem przeobrażono w latające spodki, utrzymywał się od dawna. Był wyrazem tendencji do utożsamiania nazistów z siłami demonicznymi. Wystarczyło, żeby po wojnie, w równie niepewnych czasach, wybuchła w prasie brukowej iskierka i już mieliśmy nową gładką legendę.
Awatar użytkownika
MarcinAdk
Infrańczyk
Posty: 196
Rejestracja: sob paź 22, 2011 11:23 am
Kontakt:

Re: Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Post autor: MarcinAdk »

Mity, mitami ale SS to nie mit a jak najbardziej znana organizacja, co więcej organizacja której wielu historyków i nie tylko napisało tysiące stron, a mimo to nadal nie znamy tego istniejącego niegdyś państwa w państwie, a już prawie wcale po za małymi wyjątkami badacze nie podejmują się wyjaśnienia sektora naukowo-technologicznego SS poprzestając jedynie na szeroko zakrojonych eksperymentach na więźniach obozów koncentracyjnych, zresztą jak się potem okazało wielu specjalistów z SS zostało objętych słynnym już Projektem Spinacz, na którym jak wiadomo zyskały potem sektory naukowo - technologiczne państw -zwycięzców II Wojny, to są fakty nie żadne mity, wiec czy pomimo takiego niedowierzania jeden z tych tzw. mitów nie miał przypadkiem bardzo racjonalnych podstaw, oczywiście cały czas mam na myśli ten wycinek sektora badawczego III Rzeszy który podlegał od samego początku SS, jak wiadomo zarówno Wehrmacht, Luftwaffe czy Kriegsmarine od samego początku ostro miedzy sobą konkurowały , szczególnie to było widać właśnie na poziomie badawczo - technologicznym.

Myślę ze w miarę upływu czasu jak i zdejmowania kolejnych klauzuli tajności z wydarzeń czasu II Wojny a jest ich jeszcze wiele, kiedyś dowiemy się jak naprawdę było z wieloma kwestiami omawianymi na forum Infry w tym też ze słynnymi latającymi spodkami.Ja wiem jedno. mianowicie ze istnieje niesamowita tendencja do skreślania pozornie nieprawdopodobnych niezaistniałych wydarzeń, odkryć i to tylko dlatego iż pozornie nie miały prawa zaistnieć w takim lub innym czasie, stąd całe to powątpiewanie, wyśmiewanie, ignorowanie i w konsekwencji odrzucanie co powoduje zapomnienie, to częsty błąd przeważającej liczby badaczy.

Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony pt sie 03, 2012 8:47 pm przez MarcinAdk, łącznie zmieniany 1 raz.
Per Ardua Ad Astra
Awatar użytkownika
arek
Homo Infranius Alfa
Posty: 2146
Rejestracja: śr mar 08, 2006 9:55 am
Kontakt:

Re: Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Post autor: arek »

Osobiście sądzę, że zaistniało coś takiego jak nazi-ufo. Należy tylko oddzielić ziarno od plew . Takie naciąganie jakie ,w przypadku "muchołapki" stworzył Witkowski ,nie przybliża nikogo do rozwiązania czy ujednolicenia wiedzy . To jest kwestia podania informacji .W tym konkretnie przypadku mamy zdjęcie i komentarz Witkowskiego publikowany na Discovery ,że jest to niespotykany obiekt, z dala od innych urządzeń przemysłowych ,a tak nie jest. Gdyby obok tych fundamentów były hangary ,to można by dociekać , dlaczego w tak bliskiej odległości od elektrowni i fabryki materiałów wybuchowych ,powstała tego typu konstrukcja . Mamy bowiem ,sztywne fundamenty ,które zwykle stanowiły oparcie dla konstrukcji o znanym przeznaczeniu ,schładzalnika pary .Jest ona zlokalizowana właśnie w pobliżu fabryki materiałów wybuchowych i zasilającej ja elektrowni i jest bardziej prawdopodobnie ,ze stanowiła fundamenty rozbudowy tego kompleksu ,niż uprząż "die Glocke"

Całkiem innym zagadnieniem jest działalność towarzystw ezoterycznych ,ich przekształcenie w organizacje elitarno-militarne .Taki rodowód ma między innymi SS . Tak przekształciły sie WRILL i TOTT (TODT?), THULE .

Nie bez powodu Rudolf Hess przesiedział w więzieniu całe życie ,mimo ,że nie można mu przypisać zbrodni wojennych . Zanim ,wojna zaczęła sie na dobre, już był w niewoli u anglików . Kierujacy ubotami jak i całą marynarka wojenna Denitz przesiedział tylko 15 lat .

Są fotografie np. z Pragi gdzie oblatywano konstrukcje latajacych spodków ,zrobione przez Niemców.

Nigdy nie udało się złapać szefa NSDAP Bormana ,nigdy nie udalo sie odnaleźć szefa odpowiedzialnego za budowę Rise .Nie ma żadnych dokumentów technicznych ,dotyczacych planów budowy Rise .

Ale jest zawsze inna strona zagadek historii ,zobaczcie do jakich wniosków dochodzi Dariusz Kwiecień . I racjonalna ocena : kota nie mozna skrzyżować z psem ,a pan Dariusz usiłuje wmówić ,że Niemcy ,owładnięci szałem krzyżowania gatunków ,planowali i stworzyli wilkołaka.

Wystarczy 1 rok ukrywać sie w lesie w ciągłym zagrożeniu ,bez ognia , by śmierdzieć ,być zarośnietym i mieć pazury jak wilkołak .A tak przecież mieli żołnierze niemieccy .

Ale ma w swym dorobku pan Dariusz, bardzo ciekawą relacje dotyczącą gadziopodobnej istoty ,to może świadczyć, o istnieniu kontaktu nazi-ufole.

Jesli chodzi o rakiety Wernera von Brauna ,to przez prawie dwa lata ,Hitler ,prawie całkowicie odciął mu finansowanie dlatego ,że - "ta technologia jest przestarzała".

Stad sądzę ,że Werner von Braun nie miał zielonego pojęcia ,o pracach nad latajacymi spodkami .

Byc moze dochodzily do niego plotki ,ale rozwój awioniki ,Lipisz ,Meserchmidt ,Foker ,Dornier i inni działali niezależnie od siebie .Odkrywajac odkryte juz przez kolegów drogi.Tajemnica i konkurencja w sumie charakterystyczne dla totalitaryzmu .

Wystarczyłoby przecież skrzyżować silniki odrzutowe z avionika Lipisza i Niemcy pokonaliby barierę dźwięku.
Ostatnio zmieniony sob sie 04, 2012 6:16 am przez arek, łącznie zmieniany 1 raz.
<a href="http://www.wmgu-olsztyn.prv.pl">wmgu-olsztyn.prv.pl</a>
CRH
Infrzak
Posty: 54
Rejestracja: pt cze 24, 2011 7:30 am
Kontakt:

Re: Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Post autor: CRH »

Poniżej list jaki napisałem dwa lata temu do Dariusza Kwietnia. Może Was zainteresuje ;)



"Witam!



Postanowiłem do Pana napisać tegoż maila z powodu intrygującego wpisu, jakiego Pan dokonał na swym blogu w odpowiedzi na mój zapis odnoszący się do powiązania historii Gór Sowich a admirałem Byrdem i misją HIGH JUMP.





Treść teoretyczna i hipotetyczna zarazem:



Przed rozpoczęciem Drugiej wojny światowej, na terenie Europy kwitły i rosły jak grzyby po deszczu, najróżniejszej maści ugrupowania o charakterze ezoterycznym. Sama tego typu tematyka była bardzo popularna i przyciągała całe tłumy na wykłady i do półek z książkami w bibliotekach (podobnie jak dziś). Młody Adolf Hitler także nie oparł się pokusie szukania ezoterycznych korzeni pochodzenia człowieka. Czytał, uczęszczał na wykłady min. Heleny Bławatskiej, poznawał ludzi… Wtedy to właśnie dowiedział się o podziemnych miastach, gdzie zamieszkiwali doskonali ludzie wygnani przed tysiącami lat do głębokich jaskiń, gdzie założyli swe Państwa o charakterze politycznym zbliżonym do tego, jaki obecny był na Atlantydzie - ich ojczyźnie. Miasta te, powstały w szczególności w rejonie Azji oraz te bardziej wymarłe w Ameryce Południowej. Hitler uważnie studiował książki, które opowiadały o niemalże boskich istotach, ich statkach powietrznych, genezie pochodzenia, a także o relacjach ludzi, którzy dopiero co powrócili z przeróżnych ekspedycji i wojaży po pewnych częściach Azji (Mikołaj Rerich, Ferdynand Osendowski, itd.) opowiadając o spotkaniu z „nieznanym” (Rerich i jego ekspedycja była świadkiem przelotu ciemnego dysku w czasie swojej wyprawy. Przewodnicy i zarazem tubylcy powiedzieli, iż to co widzą, to statek powietrzny wysłany od Władcy świata wprost z wnętrza ziemi.). Fascynacja sięgała zenitu, gdy poznał ludzi/okultystów, podzielających jego zainteresowania i tym samym snujących plany założenia stowarzyszenia, co w konsekwencji rzeczywiście się udało i przyjęło nazwę Thule. Dojścia do władzy opisywać nie będę, ponieważ jest to znane zagadnienie. Ważnym punktem jest rozwinięcie się ideologii Thule wraz ze wzrostem III Rzeszy. Hitler opętany stworzeniem własnej Agarthy wraz ze wszystkimi jej cechami, obejmuje w posiadanie Antarktydę, wysyła ekspedycje naukowe do Tybetu i Mongolii, nakazuje wnikliwe przestudiowanie świętych pism starożytnych Indii naukowcom, którzy na podstawie własnej wiedzy i instrukcji zawartych w świętych księgach mają za zadanie skonstruowanie Vimanów, czyli statków znanych dziś jako UFO. Między czasie usilnie próbuje dotrzeć do zaginionych podziemnych światów i wejść w komitywę z jej mieszkańcami, na co Ci ostatni nie wyrażają zgody ani chęci. Próby nawiązania kontaktu trwają do mniej więcej 42 roku, nie przynosząc żadnych skutków. Hitler niechcący się poddać, rozpoczyna własne prace nad stworzeniem swego Państwa podziemnego. Prace "budowlane" trwają już wtedy na Antarktydzie, gdzie znalazł oazy gotowe do zasiedlenia,oraz na terenie Argentyny. Polska i Czechosłowacja w tym czasie w Sudetach są "rozkopywane".

Potrzebni byli także nadludzie do stworzenia zupełnie nowej rasy Panów. W to przedsięwzięcie zaangażowani zostali wysokiej rangi SS-mani (którzy musieli być wegetarianami i bezwzględnie oddani ideologii, której przywódcą był Himmler). Hitler dysponował w tamtym okresie, w zasadzie nieograniczonym materiałem genetycznym (min. dlatego największe – choć może bardziej trafne: najliczniejsze - obozy koncentracyjne powstały na terenie naszego kraju), na którym mógł przeprowadzać bardzo zaawansowane eksperymenty genetyczne, czego przykładem są relacje z Pańskiego bloga.



Prace na Antarktydzie trwały i zmierzały już ku końcowi – dowodem na to są transporty U-botów i innych statków w rejon Argentyny i samego bieguna południowego (warto rozważyć tu kwestie podziemnych tuneli, które mogą łączyć oba kontynenty. Samych tuneli jest w Ameryce południowej mnóstwo, wystarczyło je na nowo przystosować do użytku). W Polsce i Czechosłowacji, prace były bardzo daleko posunięte. To tu tworzono nowe gatunki ludzi, nowe hybrydy, nową rasę. Udawało się to z powodzeniem, a „ładunki” z nową cywilizacją przerzucano na biegun południowy, gdzie miały stworzyć zupełnie nową cywilizacje, co także zostało zwieńczone sukcesem. Jakie są dowody na to, przedstawię w dalszej części.



Wojna w Europie dobiegała końca, prace przyspieszano we wszelkich jej aspektach, jednakże wiadomym było, że szansy na wygranie tejże bitwy (nie wojny) nie było możliwe Wszelkie dowody na działalność nazistów były tuszowane, zarówno przez nich samych, jak i wojska aliantów na zachodzie Europy oraz Armie Czerwoną w jej wschodniej części. Państwa sprzymierzone wiedziały, iż w 1945 roku wojna wcale się nie zakończyła, przeniosła się jedynie w sferę, gdzie konwencjonalne zasady walki nie miały najmniejszych szans. „Wygranym” wpadły w ręce dokumenty, naukowcy, świadkowie zdarzeń, i najważniejsze: Pojazdy latające nowego typu opisywane dotychczas przez pilotów koalicji, jako FOO FIGHTERS oraz wyniki eksperymentów genetycznych znanych dzisiaj w literaturze ufologicznej jako Szaraki (choć nie tylko one). Alianci byli zszokowani i bezradni. Większość w/w ludzi, pojazdów, dokumentów, humanoidów, zdobytych na wyzwolonych ziemiach przerzucono do USA i ZSRR, gdzie prace wszczęto od początku, ale tym razem pod inną banderą. Proszę zauważyć, iż incydent z Rosswell oraz obserwacja Kennetha Arnolda z 1947 roku, wydarzyły się na tym samym terenie Stanów i w sumie są to pierwsze oficjalne przypadki znane Ufologii ( nie licząc wspomnianych wcześniej FOO FIGHTERS.). Amerykanie dowiedziawszy się o cywilizacji pod lodem, o Nowej Szwabii, postanowili zaatakować i zniszczyć jeden z ostatnich bastionów nazistów, jednakże wiedząc już w co zaangażowani byli Niemcy i jak daleko posunęli się w stworzeniu nowej cywilizacji, bali się podać prawdziwych przyczyn wybuchu wojny i tym samym powstania III Rzeszy, do wymęczonej wojną, światowej opinii publicznej. Wyprawa Byrda musiała działać pod przykrywką z takich właśnie przyczyn. Niespodzianką, było „wykurzenie” wojsk amerykańskich z rejonu Antarktydy dla samych dowódców Pentagonu, jak i ich zwierzchników, ale równocześnie potwierdziło to zaawansowane działania Niemców w wykreowaniu Rasy Panów. Amerykanie wiedząc o przegranej w każdym aspekcie zetknięcia z siłami znacznie ich przewyższającymi, zaczęli drążyć własne podziemne bazy i tym samym prowadzić wspomniane już, eksperymenty ze spuścizną po III Rzeszy. Dowodami niech tu będą:



-Relacje świadków, którzy w obecnych czasach twierdzą, iż nie byli uprowadzani tylko przez Szaraków, ale także przez tzw. MiBy i personel armii amerykańskiej, która traktowała ich jako „mięso armatnie” i wypytywała w każdy możliwy sposób o szczegóły ze spotkań z obcymi.



-Kwestia Strefy 51 i dających się tam zauważyć testów pojazdów latających nowego typu, zwanych powszechnie UFO.



-Wydaje się – także popierając się relacjami świadków - iż wojna pomiędzy „obcymi” a utajnionymi komórkami armii amerykańskiej jest faktem realnym.



-Usilne poszukiwanie nowych baz „obcych”



-Utajnienie całego procederu.



Ważnymi kwestiami faktologicznymi w całym tym temacie są:



-Brak jakichkolwiek danych i opisów zaciągniętych z historii, o tak wzmożonym ruchu powietrznym jak w teraźniejszych czasach, tego co dziś nazywamy UFO i ich załoganci. Oczywiście, są sporadyczne relacje i malowidła, jednakże wedle mojego mniemania, to co widzieli nasi przodkowie w różnych okresach historii, to statki powietrzne „pierwszego typu”, że je tak nazwę, których właścicielami były (i są!) istoty z wewnętrznych światów, tych samych z którymi Hitler chciał zawrzeć pakt. Dlatego - raz jeszcze to powtórzę – są one nieliczne, a opowieści o nich najwięcej można odnaleźć właśnie na terenie Azji i sięgają one wiele pokoleń wstecz. Proszę zauważyć także, iż w kontekście tamtych opowieści nie ma mowy o czymś przykrym i złym ze spotkaniem z boskimi istotami (którzy zawsze wyglądają jak ludzie i mieszkańcy tamtych ziem, a nie „pozaziemsko”). Nie przekreślam tu odwiedzin z innych planet – te na pewno także istnieją, ale są one sporadyczne i nie dotyczą badań przeprowadzanych podczas tzw. Wzięć, ani spotkaniem ze zwykłym „KOWALSKIM” jak chcieliby tego dzisiejsi Ufolodzy. Jeśli jesteśmy odwiedzani przez istoty z kosmosu, to bardziej w charakterze odwiedzin mieszkańców wartych i odwiedzenia, czyli prawdziwych ludzi z Agarthy, a nie pomyleńców na powierzchni naszej planety – tych już znają i wiedzą, że nie ma z nimi o czym rozmawiać…



-Spotkania z obcymi to spotkania z „blondynami” i szarakami. Opis idealnie dopasowany do rasy Panów Nowej Szwabii i ich "sług", robotów (jak często nazywają je ofiary wzięć), czyli Szarych.



-W bazach amerykańskich widziane są istoty podobne do Szaraków, a także zupełnie inne hybrydy, które są konsekwencją badań genetycznych amerykanów, a nie istotami pozaziemskimi mieszkających w podziemnej bazie Armii USA….



-Świadkowie spotkań z Blondynami, często opisują ich akcent słyszany wewnątrz lub zewnątrz, jako ciężki i podobny do niemieckiego.



- Jeśli „obcy” zabierają postronnych ludzi do swojej bazy/domu, często dzieje się to pod ziemią.



-Statki powietrzne te widziane obecnie, jak i te sprzed wielu lat są takie same lub niesłychanie podobne w opisach na różnych kontynentach – co nie dowodzi wcale ich wspólnego pochodzenia.



-aby wziąć pod rozwagę całe powyższe przemyślenia, należy odrzucić teorie Danikena i Sitchina, które dowodzą tylko temu, iż zaawansowana technika była już na naszej planecie, ale nie była to zasługa istot pozaziemskich, jak by tego chcieli w/w Panowie, a jedynie nasza rodzima wysoko postawiona cywilizacja ziemian (tożsamych z tymi, którzy dziś zamieszkują podziemne krainy i tak samo jak w zamierzchłych czasach, nadal są odwiedzani przez przyjaciół z kosmosu – a nie przezeń tworzeni…).



Wiele mógłbym jeszcze przykładów wymieniać, a i całą historie opisaną powyżej rozłożyć bardziej szczegółowo, ale zauważyłem właśnie, że mój mail przyjął już w tej chwili kolosalne rozmiary…;-)"
Awatar użytkownika
arek
Homo Infranius Alfa
Posty: 2146
Rejestracja: śr mar 08, 2006 9:55 am
Kontakt:

Re: Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Post autor: arek »

Nowa Szwabia to nadinterpretacja, po prostu z tłuszczu wielorybiego robiono mydło ,kupowano to w ogromnych ilościach z Norwegii .Dlatego wysłano , trwajacą 2 lata, ekspedycje której celem było stworzenie Niemieckiej misji wielorybniczej na Antarktydzie .Ekspedycja ta trwała 1936-38 roku. Jej efektem było oznaczenie flagami miejsca .Wypłynał tylko jeden statek .Niestety wojna uniemozliwiła rozwinięcie tego przedsięwzięcia .Niemniej w atlasach szkolnych z tego okresu jest zaznaczona Nowa Schwabia jako Niemieckie terytorium 1938-39 . Dysponuje altlasem z 1943 roku .zaraz zamieszczę zdjęcie .



[ external image ]



Dochodze do wniosku ,że ekspedycje gen. Byrda pokonała pogoda a nie "nazi".Jest tez zaznaczona misja Byrda z 1929 roku.



Czy zatem twierdzisz ,że ukierunkowałeś badania Dariusza Kwietnia ?
Ostatnio zmieniony sob sie 04, 2012 7:24 am przez arek, łącznie zmieniany 1 raz.
<a href="http://www.wmgu-olsztyn.prv.pl">wmgu-olsztyn.prv.pl</a>
Awatar użytkownika
arek
Homo Infranius Alfa
Posty: 2146
Rejestracja: śr mar 08, 2006 9:55 am
Kontakt:

Re: Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Post autor: arek »

Jest faktem ,że Hitler był aktywnym uczestnikiem spotkań kilku stowarzyszeń . A współpraca z medium panią Orkisz (Orkisch) lub raczej Orkizs odbywały sie prawie do końca istnienia III Rzeszy.(od końca lat 20 i "okresu Monachijskiego" życia Hitlera.

Szambala to epizod ,niewiele znaczył .Ekspedycje na daleki wschód i do Tybetu ,nie przyniosły spodziewanego wyniku ,jakim było by odkrycie wejścia do podziemnego świata .

Natomiast seanse z medium ,przynosiły informacje na tyle precyzyjne ,ze dało sie na ich podstawie ukierunkować badania nad napedami antygrawitacyjnymi .Musiały one mieć jedną poważną "wadę" ,zapewne w pobliżu nie mogły sie znajdować ferromagnetyki a byc moze i aluminium i miedź.Zatem nie mogły przenosić broni . To dlatego próbowano rozwiazać sprawę napędu w konwencjonalny sposób ,jakieś repulsiny, ,śmigła itp.
<a href="http://www.wmgu-olsztyn.prv.pl">wmgu-olsztyn.prv.pl</a>
CRH
Infrzak
Posty: 54
Rejestracja: pt cze 24, 2011 7:30 am
Kontakt:

Re: Niemieckie talerze latające: Niebezpieczny mit

Post autor: CRH »

[quote name='arek' post='99552' date='04 sierpień 2012 - 11:03']Czy zatem twierdzisz ,że ukierunkowałeś badania Dariusza Kwietnia ?[/quote]

Nic nie wiem na ten temat :D . Całokształt wniosku jaki ukazuje nam list, to nic innego jak hipotetyczna wersja zdarzeń, która poskładała mi się do kupy...

Chciałbym umieć udowodnić wszystko co tam napisałem, ale niestety nie mam możliwości fizycznego kontaktu z dowodami na poparcie szeregu hipotez wypływających z maila, a fotelowym badaczem jakoś nie chciałbym być.. ;) .

Z Darkiem Kwietniem wymieniłam dwa może trzy maile - to wszystko.

Podziwiam go za to, że ma kontakt z faktami, że nie przestaje szukać, że zna historie terenu który eksploruje; ale wnioski jakie wyciąga to już zupełnie inna kwestia i to jego prywatne analizy. Czy naciąga historie? Może, ale liczą się fakty, a nie jego osobiste wnioski, czyli identycznie jak w moim mailu do Kwietnia: zgromadziłem fakty, ułożyłem je wedle mego mniemania i wyciągnąłem swoją hipotezę :D .
ODPOWIEDZ

Wróć do „AREA 51, TAJNE PROJEKTY”