Wywiad z Geoffreyem W. Marcym

O kosmosie bliskim i dalekim, odkrycia, zagrożenia i zaskoczenia.
Awatar użytkownika
sasquatch
Homo Infranius
Posty: 430
Rejestracja: śr mar 07, 2007 11:30 am
Kontakt:

Wywiad z Geoffreyem W. Marcym

Post autor: sasquatch »

Rozmowa z najsłynniejszym łowcą planet prof. Geoffreyem W. Marcym z University of California w Berkeley:






Piotr Majewski: - Znamy już ponad 300 planet poza Układem Słonecznym. Astronomowie ekscytują się odkryciami kolejnych, ale przeciętny zjadacz chleba zadaje sobie pytanie: i cóż z tego wynika?




Prof. Geoffrey Marcy: - Pewnie każdy myślący człowiek przynajmniej raz w życiu zastanawiał się, czy wokół innych gwiazd są planety podobne do tych, które tworzą nasz system planetarny. Do niedawna mogliśmy uważać, że Układ Słoneczny jest czymś wyjątkowym we Wszechświecie. Odkrycie, iż tak nie jest, uważam za jedno z najdonioślejszych osiągnięć astronomii. Dziś zatem stawiamy sobie pytanie: czy we Wszechświecie są miejsca, gdzie może istnieć życie, jakie znamy na Ziemi? Odpowiedź twierdząca mogłaby wiele zmienić w naszym życiu.



Jest pan światowym liderem pod względem liczby znalezionych planet pozasłonecznych. Które odkrycie uznaje pan za najważniejsze?



Najciekawszy wydaje mi się system zwany 55 Cancri. Jego nazwa pochodzi od gwiazdy w konstelacji Raka, w sprzyjających warunkach widocznej nawet gołym okiem. Większość pozasłonecznych planet występuje pojedynczo, a w tym wypadku mamy ich pięć - okrążających macierzystą gwiazdę, której wielkość, masa i temperatura są bardzo zbliżone do naszego Słońca. Pierwsza planeta obiega gwiazdę w zaledwie dwa dni - tamtejszy rok trwa więc 48 godzin! Z kolei najdalsza jest jak nasz Jowisz - to gazowy olbrzym, złożony głównie z helu i wodoru. Wszystkie one podążają w tę samą stronę.



Nasze ostatnie odkrycie związane z 55 Cancri jeszcze bardziej upodobnia ten system do tego, co znamy z naszego podwórka: otóż między planetami czwartą i piątą istnieje duża przerwa, do złudzenia przypominająca przestrzeń między Marsem a Jowiszem. Wiemy, że w Układzie Słonecznym w tym miejscu występują liczne planetoidy. Wprawdzie na razie nie potrafimy zweryfikować naszych przypuszczeń, ale wyobraźnia podpowiada, że również w systemie 55 Cancri mogą być drobne skaliste ciała. Niewykluczone też, że wspomniany pas zajmuje jeden skalisty glob wielkości Ziemi. Możliwe także, iż zamiast jednej planety mamy do czynienia z kilkoma mniejszymi - wielkości naszego Księżyca. Zbadanie tej zagadki będzie prawdziwym wyzwaniem dla kolejnych generacji uczonych oraz konstruktorów teleskopów. Poszukujemy przecież drugiej Ziemi, a 55 Cancri wygląda pod tym względem całkiem obiecująco.



W 1995 r. pan i Paul Butler, pański przyjaciel, odkryliście waszą pierwszą ekstrasolarną planetę. Do tego momentu wasze poszukiwania były traktowane przez astronomów jako hobby z pogranicza science fiction.



Gdy w latach 80. postanowiłem szukać planet, moi starsi koledzy znacząco pukali się w czoło, pytając: jak chcesz dostrzec małe obiekty, leżące w odległości dziesiątek i setek lat świetlnych od nas, skoro nie świecą samoistnie, a na dodatek odbijane przez nie światło ginie w oślepiającym blasku ich własnych słońc? Z Paulem Butlerem uparliśmy się jednak i zaczęliśmy od doskonalenia technik obserwacyjnych. Z naszym programem wystartowaliśmy w 1986 r., zatem na sukces przyszło nam długo czekać. Pamiętam doskonale ten dzień - to był sobotni poranek, 30 grudnia 1995 r. Zadzwonił Paul - wówczas jeszcze mój student - i wykrztusił tylko jedno zdanie: Natychmiast przyjedź do instytutu. Kiedy dotarłem na miejsce, blady z przejęcia Paul wpatrywał się w monitor, na którym widniał rodzaj odcisku palca dalekiej planety. Wyśledziliśmy ją wokół gwiazdy 70 Virginis. Odkrycia dokonaliśmy na podstawie jej dziwnego zachowania: mówiąc kolokwialnie - chwiała się. Wysnuliśmy z tego wniosek, że musi mieć masywnego towarzysza, który zaburza jej stabilność. To była planeta okrążająca swe słońce w 116 dni. Okazało się, że mieliśmy rację.



Większość znanych planet pozasłonecznych okrąża swe gwiazdy w zaledwie kilka dni, zatem nie ma możliwości, żeby powstało tam życie w postaci znanej na Ziemi. Jednak planeta wokół 70 Virginis krąży dużo dalej od swego słońca. Czy na niej mogą panować warunki sprzyjające życiu?



Krótko po ogłoszeniu odkrycia w euforii kreśliłem wizję planety, na której panuje temperatura nieco poniżej punktu wrzenia wody. Brzmiało to optymistycznie, bo na Ziemi znamy przecież bakterie termofilne żyjące w gorących źródłach. Teraz muszę dodać, że mamy do czynienia z planetą jak nasz Jowisz, ale ponad siedem razy od niego większą! To gigantyczna kula helu i wodoru, prawdopodobnie bez stałej powierzchni. W takich warunkach woda może wprawdzie występować w postaci chmur i mgły, ale trudno wyobrazić sobie istnienie tam jezior czy oceanów. Jeżeli zakładamy, że trwałe zbiorniki wody są najlepszym środowiskiem dla narodzin i rozwoju żywych organizmów, to planeta 70 Virginis b do tego się nie nadaje.



W 1999 r. odkrył pan pierwszy system złożony z kilku planet, a w 2005 r. Polak Maciej Konacki zadziwił świat znalezieniem planety w potrójnym układzie gwiazd - tam, gdzie teoretycy wykluczali jej istnienie.




Kiedy patrzymy na rozgwieżdżone niebo, na Drogę Mleczną, musimy mieć świadomość, że dwie trzecie z obserwowanych przez nas gwiazd występuje w parach lub większej liczbie. Zatem prawdopodobnie tylko w naszej Galaktyce istnieją setki miliardów planet! To ogromnie zwiększa szansę natrafienia na glob podobny do Ziemi.



Po pierwszych odkryciach sądziliśmy, że pozasłoneczne planety są czymś wyjątkowym. Znalezienie w 1992 r. przez prof. Aleksandra Wolszczana skalistych ciał krążących wokół pulsara przekonało nas, że nawet w sąsiedztwie martwej gwiazdy może istnieć układ planetarny. Myślę, że czeka nas jeszcze wiele niespodzianek. Spodziewam się, że przyjdą one wraz z udoskonaleniem teleskopów, które pozwolą obserwować planety typu ziemskiego.



Ile czasu zajmie ich zbudowanie?



Właściwie już się pojawiają. Dla przykładu: Francja wystrzeliła niedawno orbitalny teleskop zwany COROT. Jednym z jego zadań jest obserwowanie światła gwiazd za pomocą precyzyjnych instrumentów, zdolnych do wykrycia nawet nieznacznego spadku jasności gwiazdy. Takie zjawisko może wywołać niewielki skalisty obiekt przechodzący na tle swego słońca. Na podobnej zasadzie działać będzie sonda Kepler, przygotowywana do wysłania na orbitę w marcu przyszłego roku. Ma obserwować 100 tys. gwiazd, podczas gdy COROT zaledwie kilka tysięcy. Niewykluczone zatem, że na pierwszą planetę podobną do Ziemi natrafimy już za dwa-trzy lata. W planach mamy już kolejne projekty instrumentów orbitalnych, dzięki którym mamy nadzieję uzyskać zdjęcia planet poza Układem Słonecznym.



Czy planowana w najbliższej dekadzie Space Interferometry Mission podoła temu wyzwaniu?



Sama misja jest już wyzwaniem. Pierwszy raz w dziejach poślemy w kosmos nie jeden, lecz dwa teleskopy. Będą one jednocześnie obserwować ten sam obiekt - tak jak my naszymi oczami. Taki sposób prowadzenia obserwacji daje obrazy znacznie dokładniejsze niż pojedynczy instrument. Teleskop SIM będzie mógł wykrywać obecność planet typu ziemskiego na podstawie wspomnianego już chwiania się gwiazd. Nie sądzę jednak, by był w stanie bezpośrednio uzyskiwać obrazy takich planet. To będzie wyzwanie dla kolejnych misji.



Obrazowo mówiąc, gdybyśmy potrafili przenieść największe ziemskie teleskopy poza atmosferę, byłyby w stanie dostrzec obrazy drugiej Ziemi już teraz. Na to musimy poczekać zapewne 10-15 lat, kiedy na orbitę trafi instrument przynajmniej 10-metrowej średnicy. Jest to jednak przedsięwzięcie kosztowne, na które musiałyby się złożyć Stany Zjednoczone, Japonia, Chiny i Unia Europejska. Oceniam, że tak wielki teleskop kosztowałby nawet 10 mld euro.



Czy możliwe jest istnienie życia w środowisku diametralnie różnym od ziemskiego?



Wyobraźnia podpowiada nam rozmaite scenariusze, których wyrazem są liczne książki i filmy science fiction. Uważam jednak, że życie w kosmosie nie jest tak powszechne, jak myślą ich autorzy. Podejrzewam, że związki węgla stanowią jedyny sensowny budulec organizmów żywych. Powołanie do istnienia nawet najprostszych organizmów to wielce skomplikowany proces, wymagający szczególnych warunków. Liczba znanych nam związków węgla jest ponad 10 razy większa niż wszystkich innych związków chemicznych. Mój pogląd, że życie oparte jest na węglu, brzmi może trochę staroświecko i - prawdę mówiąc - byłbym szczęśliwy, gdybym się mylił, ale na razie nic nie przekonało mnie do jego zmiany. Inną kwestią jest natomiast pytanie: jak bardzo rozpowszechnione może być we Wszechświecie takie życie?



Może pan wyobrazić sobie ten moment, w którym prezenter wiadomości ogłasza, że odkryto obcych?



Jeżeli doszłoby do tego, to najpewniej dzięki sygnałowi od obcej cywilizacji, bardziej rozwiniętej od naszej. Wiele dałbym, by poznać ich bliżej. Taka wiadomość wywołałaby zapewne niepokój u wielu z nas. Nie wiedzielibyśmy, co może nas spotkać z ich strony. Z pewnością musielibyśmy opracować racjonalny plan zachowania wobec obcych i zaprezentować się jako dojrzała społeczność planety Ziemia. Musielibyśmy przemówić jednym głosem w imieniu całej ludzkości, a zarazem pokazać całą jej różnorodność. Byłoby to największe wyzwanie dla międzynarodowych organizacji politycznych i najważniejszy test na naszą inteligencję.



Nie obawia się pan powtórki ze scenariusza znanego z historii naszej cywilizacji, według którego społeczeństwa mające przewagę po prostu unicestwiały słabszych? Tak stało się np. z Indianami i Aborygenami podczas podboju obu Ameryk i Australii przez Europejczyków.




Nie sądzę. Podejrzewałbym raczej, iż jesteśmy pod dyskretną obserwacją innej cywilizacji. Jeśli przyjmiemy, że czas wojen i wszelkich kryzysów oni mają już za sobą, można wysnuć optymistyczny wniosek, iż taka ścieżka postępu jest im obca. Oznaczałoby to, że Ziemia jest czymś w rodzaju kosmicznego rezerwatu i pozostanie nim tak długo, dopóki nie uznają, że jesteśmy gotowi na przyjęcie wiadomości o ich istnieniu. Gdyby nam dali znać o sobie, byłby to rodzaj świadectwa dojrzałości wystawionego Ziemianom razem z zaproszeniem do świadomego uczestnictwa w galaktycznej społeczności.



Źródło,

Awatar użytkownika
Niekwestionowany96
Infranin
Posty: 276
Rejestracja: śr mar 12, 2008 8:43 pm
Kontakt:

Re: Wywiad z Geoffreyem W. Marcym

Post autor: Niekwestionowany96 »

Yhy ten typek chyba nie wie co mówi... albo poprostu boi się przyznać do tego że wierzy w istnienie życia poza ziemskiego. Pewnie podczas tej rozmowy jeden czarnuch w okularach trzymał mu pistole u skroni i kazał pieprzyć coś innego... haha
Zmiany Dla Niekwestionowanych

<div align='center'>[ external image ]
</div>
Awatar użytkownika
sasquatch
Homo Infranius
Posty: 430
Rejestracja: śr mar 07, 2007 11:30 am
Kontakt:

Re: Wywiad z Geoffreyem W. Marcym

Post autor: sasquatch »

Wierzyć to sobie może. Ale mówi zgodnie z faktami i wiedzą jaką posiada.

ODPOWIEDZ

Wróć do „UKŁAD SŁONECZNY i WSZECHŚWIAT”