Edith vs. Orson, rozmowa

Walka na argumenty. Tematyka do uzgodnienia z moderatorami
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Edith vs. Orson, rozmowa

Post autor: Rysiek23 »

Poniżej prezentuję rozmowę (za zgodą obu stron) dotyczącą filozofii życia i wiary, mam nadzieję że stanie się przyczynkiem do interesującej dyskusji oraz do kolejnych takich rozmów.
Orson (A.Z): Witam Ciebie Edyto bardzo serdecznie, cieszę się, że zgodziłaś się na tę rozmowę.



Edyta: Ja również witam Adrianie i również jest mi miło.



Orson: Poruszymy tematykę religii, ezoteryzmu i mistycyzmu od dwóch stron- naukowej i duchowej. Możemy zacząć?



Edyta: Tak, oczywiście.



Orson: Znasz moje zdanie na temat wierzeń: istnieją sekty i religie, oraz religie, których niektóre środowiska są sekciarskie. Przed religiami należy ludzi ostrzegać, ale je szanować, gdyż w większości przypadków nie stanowią zagrożenia, poza kreowaniem pewnej iluzji. Środowiska sekciarskie i sekty krytykować i niszczyć. Dla przykładu: za religię uznaję lamaizm, za religię z niektórymi środowiskami sekciarskimi Kościół Katolicki, a za sektę spirytyzm, czy też New Age. Ludzie kościoła, ludzie religii, jak jestem nauczony doświadczeniem, albo mówią, że nie odpowiedzą na niektóre pytania, bo nie są merytorycznie przygotowani, albo odsyłają do wyższej instancji w ich instytucjach po odpowiedź. Takie reakcje są najczęstsze. Wszystko jest ok, póki ludziom wierzącym nie zadajesz pytań.



Edyta: Jeśli chodzi o religie mam podobne zdanie. Ja zawsze staram się tak rozmawiać, by podchodzić do innych z miłością. Tak, żeby nie poczuli się urażeni. Czasem mi to się nie udaje, ale staram się. Ale uważam jeszcze, że religie i ich instytucje często manipulują ludźmi, wiernymi.



Orson: Zmierzam do tego, że kiedy domagam się odpowiedzi na fundamentalne pytania, ludzie wiary uciekają w to, co opisałem wcześniej. Zaczyna się agresja z ich strony, która zastępuje argumenty i odpowiedzi.



Edyta: Ja nie jestem agresywna (śmiech).



Orson: Bo masz pewien dystans do wiary, mimo swojej duchowości, co bardzo szanuję. I to jest zdrowe. Niestety, w tych środowiskach dosyć rzadko spotykane.



Edyta: Dziękuję. Myślę, że posiadam ten dystans nie mimo, a dzięki swojej duchowości.



Orson: Richard Dawkins miał kiedyś okazję czytać zaadresowane do niego e-maile od chrześcijan. W większości określali go ,,jebanym bluźniercą?, czy ,,wypierdem bożym?.
Edyta: To nie są osoby duchowe.... A jeśli Dawkins tak to postrzega, to źle to widzi. To zwykli hipokryci. Pełno takich u Tadeusza Rydzyka. Uważam, że prędzej czy później, każdy z nas poczuje potrzebę duchowości.



Orson: Widzisz, dla mnie, pewnym autorytetem jest Matka Teresa z Kalkuty. I to jest ewenement na skalę światową, nawet w oczach wielu ateistów. Kobieta, która poświęciła własne życie, by ratować ludzi, niekiedy nawet tych, którzy chcieli ją zabić. Moim zdaniem w tym się realizuje duchowość. W miłości i szacunku do innych, bez względu na to, co preferują, co wyznają i kim są, jeśli nie zagrażają tym innym ludziom.



Edyta: To prawda, ale wyobraź sobie, że do nie końca się zgodzę.



Orson: A z czym się nie zgodzisz?



Edyta: Ze strony Matki Teresy to było pełne poświęcenie, ale myślę, że nie do końca o to chodzi w codziennym życiu. Powinna być zachowana równowaga dawania i brania. Miłość i szacunek- oczywiście. Ale też do samego siebie, nie tylko poświęcenie. Chodzi o to, że ludzie albo kochają tylko siebie, albo poświęcają się dla innych. Trzeba to połączyć.



Orson: A jeśli się nie połączy, to co?



Edyta: To nie ma równowagi duchowej.



Orson: W Biblii Szatana jest napisane, że bezwarunkowa miłość dla każdego jest szaleństwem i blokuje negatywne emocje. Musimy jednych nienawidzić, po to, aby kochać innych. Nie da się kochać wszystkich. To Utopia, która prowadzi do wyniszczenia i iluzji miłosierdzia, które nie istnieje. Co o tym myślisz?



Edyta: Ja uważam, że to bzdura. Mrok istnieje tylko dlatego, że lęk przysłania nasze światło . Mrok to złudzenie. To tak, jak wejdziesz do ciemnego pokoju, ale jeśli tylko zapalisz światło, mrok znika. Istniał tylko z powodu braku światła, dlatego należy rozświetlać swoje wnętrze pozbywać się lęków, negatywizmu, by mrok nie stwarzał iluzji i byśmy byli wolni.



Orson: Dobrze, co robisz więc z negatywnymi emocjami? I powiedz mi, skoro nienawiść jest drogą na skróty, ale wielu znajduje w niej rozkosz, czemu nie mają tego praktykować? Co im za to grozi, według Ciebie?



Edyta: Pracuje ze swoimi negatywnymi emocjami i staram się panować nad nimi. Uświadamiać sobie, że nic i nikt nie może sprawić, żebym je poczuła, oprócz mnie. To zależy ode mnie, na co wyrażę zgodę. Na ile dam pozwolenie swojemu ego, by się manifestowało. Rozkosz nienawiści to uwielbienie niskich energii. Jeśli komuś sprawia to przyjemność, ma wolną wolę, ale tylko oddala się od swojej prawdziwej natury.



Orson: Ale co grozi komuś takiemu?



Edyta: Co mu grozi? Pogrążanie się w ciemności, w ego. Sami sobie to fundują. Mają wolną wolę. To jest jak wybór między wyższym i niższym smakiem.



Orson: Ale czym jest to pogrążenie się w ciemności? Jak ono się objawia i co złego robi tym ludziom? Bo nadal nie widzę kary w systemie, który kreujesz. Ja, jako człowiek kierujący się twoimi słowami, wybrałbym pogrążanie się w ciemności, jeśli dawałoby mi nieskrępowaną satysfakcje. To tylko ciemność, a ile radochy i jak prosto! Czym są te ciemności, jak się objawiają i czemu nie miałbym się w nich pogrążać, jeśli sprawiałoby mi to szczęście, jeślibym się w tym spełniał?



Edyta: Tu nie chodzi o karę, tylko o wibrację. Im wyższe, tym lepiej. Chodzi o Prawdę.



Orson: Ale zakładam, że mnie Prawda nie interesuje. Mnie interesuje tylko kasa, sex i władza. I co jeśli to wybiorę? Zero kary?



Edyta: Ależ możesz dokonać takiego wyboru, masz wolną wolę. Jeśli podświadomie spróbujesz smaku Prawdy, już nigdy go nie zapomnisz i nawet podświadomie będziesz szedł w jego stronę.



Orson: Dobrze, ale załóżmy, że ktoś nie wierzy w to, co mówisz. Interesuje go, jak to opisujesz, ciemność, czyli materialne dobra i niskie emocje, wibracje. I co dalej? Jeśli się w tym spełnia, a według Ciebie jest to dalekie od Prawdy, czy Wyższej Prawdy, jakie spotkają go za to konsekwencje? Co będzie z nim po śmierci?
Edyta: Będzie dalej się inkarnował. Trwał na takiej pozycji, póki go to nie znudzi. Ludzie inkarnują się tam, gdzie będą mogli się dalej rozwijać według własnego planu.



Orson: Czyli, według Ciebie, ludzie zwracają się ku Prawdzie, o której mówisz, bo: a) zaufają jej od razu b) znudzą się wszystkim innym, z czym mieli wcześniej do czynienia?



Edyta: Nie spłycaj tego w ten sposób.



Orson: Ale tak właśnie stwierdziłaś.



Edyta: Ludzie nie ufają Prawdzie od razu. Ten proces dokonuje się na przestrzeni wielu wcieleń. Tylko ludzie są na różnych miejscach swojej drogi. Po prostu pewne rzeczy tracą sens, przestają być interesujące. Już nas to nie kręci.



Orson: Więc co decyduje o tym, że w końcu wpadają na Prawdę, po którymś tam wcieleniu? Znudzenie, o którym pisałaś wcześniej? Czyli, trafiamy do Prawdy, poprzez znudzenie, tak?



Edyta: Nie- poprzez ukończenie lekcji i zrozumienie jej.



Orson: Jest sobie, dajmy na to, polityk. Ma pieniądze, władzę, tyle rozkoszy fizycznej, ile sobie zażyczy. Dąży do tego w pierwszym, drugim, trzecim, czwartym, piątym wcieleniu. W szóstym znudził się, ale nadal jest tym samym, bezkompromisowym hedonistą. Spotyka się z Tobą i myśli sobie ,,Ok, spróbuje tej sztuczki, o której mówi Edyta.?. Robi to z czystego znudzenia, bez przekonania. W końcu odkrywa, że to mu daje radość, ale ta miłość i szacunek są w gruncie rzeczy interesowne. Czyli, reasumując: dociera do Prawdy na drodze poszukiwania przyjemności, na drodze znudzenia. I co jeśli, trafi się ktoś taki? Bo widzisz, jeśli to, o czym piszesz, byłoby prawdą, to Ja już dziś zacząłbym napadać na dyliżanse. Może za trzydzieści wcieleń zwróciłbym się ku Prawdzie, ale skoro nie czekają mnie żadne przykre konsekwencje, tylko ewentualnie dalsze przyjemności i kolejne życia, a zawsze, w którymś z nich mogę się zwrócić ku Prawdzie, to cudownie!



Edyta: Żeby to zrozumieć, należy spojrzeć z wyższej perspektywy, jako na przemianę, nie jednostkowe życie. Karą jest bycie tutaj, w złudzeniu i mroku, że są choroby, że jest ostateczna śmierć. Żądza jest tylko chwilowym pragnieniem, a potem pragniesz więcej i więcej. To samonapędzający się kołowrotek przyczyn i skutków. W końcu załapujesz, że to nie ma sensu. Zaczynasz poszukiwać dalej, zaczynasz szukać innych smaków. To musi być silne i wewnętrzne pragnienie, inaczej nie ma postępu.



Orson: Czyli twierdzisz, że prędzej czy później taki człowiek trafi na ścieżkę Prawdy, a nuda jest tylko impulsem? I co jeśli on sobie nie zdaje sprawy z tego, że tkwi w mroku? Jeśli mu jest z tym dobrze i w każdej inkarnacji, całkowicie nieświadomie, ale za to z przyjemnością, popełnia te same błędy?



Edyta: Znudzenie to nie jest najlepsze słowo, to raczej chodzi o zrealizowanie tego, co do tej

pory i rozglądanie się co dalej, jak po ukończeniu szkoły. Zapisuje się to w chromosomach, DNA i RNA, to nasze wytyczne.



Orson: Co zatem ze zbrodniarzami wojennymi, którzy żyją tutaj, dzisiaj, w naszych czasach? Przecież, jeśli teraz dokonują takich okropieństw, to opierając się na tym, co mówisz, wcześniej mieli doświadczenia po przeciwnej stronie i zetknęli się z Prawdą.
Edyta: Wybrali co innego, mamy wolną wolę.



Orson: Jak to co innego? Czyli jednak można popełniać te same błędy?



Edyta: To zależy od inteligencji.



Orson: Czyli można popełniać te same błędy?



Edyta: Można. Nie każdy potrafi szybko uczyć się na błędach.



Orson: Czyli są tacy, którzy mają małą inteligencję (i nie zależy to od nich, bo inteligencja w dużej mierze nie zależy od nas samych) i będą się inkarnować po wieki wieków? Czyli istnieje pojęcie wiecznej inkarnacji, w przypadku wyjątkowo nieinteligentnych osób?



Edyta: Nie. Ja nie mówię o inteligencji postrzeganej przez psychologów. Tą inteligencję, o której mówię, nabiera się wraz z odkrywaniem duchowej esencji w nas. Zdobywamy ją dzięki doświadczeniom.



Orson: A co z ludźmi, którzy odrzucają ten rozwój?



Edyta: Nie robią postępu. Ale w końcu zrobią.



Orson: Przyznasz, że brzmi to niemalże jak hasło z lat pięćdziesiątych XX wieku w PRL-u: ,,Bez rozwoju, nie ma postępu. Proletariusze myśli ezoterycznej, do pracy!? (śmiech). Co więc decyduje o tym, że człowiek rozwinie się?



Edyta: Rozwinie się bo taka już nasza boska natura.



Orson: Z tego co mówisz, nie ma różnicy, czy dokonałbym jakiś okrucieństw, czy nie - kiedyś, prędzej, czy później spotka mnie nagroda w postaci poznania Światłości, a do tej pory mogę się świetnie bawić, tu na ziemi.



Edyta: Możesz, ale musisz, liczyć się z konsekwencjami życia tutaj. Ciągle i wciąż. W bólu narodzin i śmierci.



Orson: Ale mi bycie tutaj odpowiada.



Edyta: Mi też życie tutaj odpowiada, ale mam ochotę na coś więcej.



Orson: Czyli, wbrew pozorom, uważasz, że przebyte na nowo życie jest monotonna udręką?



Edyta: Nie. Jest tylko poligonem, szkołą, uczeniem się jak być CZŁOWIEKIEM. Ludzie, którzy nie chcą się tego nauczyć, zezwierzęcają się. Można nauczyć się pięknie żyć i wtedy można zrozumieć... poznać się jeszcze bardziej.



Orson: Wiemy już o boskiej istocie ludzkiej, wiemy już o inkarnacjach, o potrzebie miłości i szacunku, o potrzebie równowagi, o tym, że prędzej czy później każdy pozna Prawdę, o tym, że można pozytywnie nastawić się do życia, wyczuć swoje doświadczenie, które jest zapisane, według Ciebie, w duszy. I teraz, kiedy już o tym wszystkim i o wielu innych rzeczach wiemy, powiedz mi proszę, skąd o tym wiesz? Wiedziałaś o tym wcześniej przed tym, kiedy to poszłaś na kursy Reiki? Skąd wiesz o tym całym, złożonym systemie duchowości, który rządzi się swoimi prawami, a o którym, chociażby statystycznie, nie wie nawet 1/20 mieszkańców Ziemi? Łączy on pewne elementy buddyzmu, mistyki hinduskiej, ale to nadal jest zupełnie inna myśl, owita oczyszczaniem z bytów pozaziemskich, czy uwalnianiem ludzi od myślokształtów, czym także się zajmujesz.



Edyta: Od dawna czułam potrzebę rozwoju duszy. Czułam więź łączącą mnie z Bogiem. Chciałam się dowiedzieć jak to wszystko działa. Miałam momenty zrozumienia podczas medytacji, które były dla mnie samej zaskoczeniem. Zaczęłam tę więź zacieśniać, potrzeć całościowo, ogarniać te doświadczenia, co dawało mi iluminacje. Momenty, gdy czułam, że to właśnie jest tak.



Orson: O jakim Bogu mówisz i skąd wiesz, że on istnieje? Czułaś go, ale skąd wiesz, że to jest Bóg, a nie Różowy Jednorożec?



Edyta: Bo go czułam. W sobie i na zewnątrz siebie, otworzyłam się na ten odbiór.



Orson: Czyli ten system wiary wynika z Twojego przeczucia, plus pewnych prawd i wskazówek jakie dostałaś od innych ezoteryków, plus Twojego doświadczenia życiowego?



Edyta: To wszystko składa się na moje doświadczenia w tym zakresie.



Orson: Ale czy dzięki temu wszystkiemu wiesz o tym, o czym wiesz? Bo tak napisałaś: o odczuciu, doświadczeniu i wiedzy, wskazówkach.



Edyta: Teraz czuję to mocno w sobie.



Orson: Jeśli to wszystko masz dzięki odczuciom, albo odczuciom innych osób (bo inni dali Ci wskazówki na przykładzie własnego subiektywnego odczucia), jakie masz prawdopodobieństwo, że ten cały, jakże złożony system wierzeń, opierający się tylko na tym, co czułaś, co Ci się wydawało i na tym co odczuli inni, na tym jak zinterpretowałaś pewne wydarzenia w swoim życiu, nie jest zwykłą iluzją, urojeniem, subiektywnym odczuciem? To, co ,,poczułaś? z pewnością różni się jeszcze w niektórych aspektach od odczuć tych, którzy dawali Ci wskazówki. Skąd masz pewność, opierając się na tym, na czym mi przyznałaś, a co jest tak kruche i niepewne jak ludzki system interpretacji bodźców, że nie jest to iluzją?



Edyta: Bo ja tego doświadczyłam. Przeszłam tę drogę.



Orson: A skąd wiesz, że dobrze to zinterpretowałaś? Skąd wiesz, że nie jest to pewna mieszanina Twojej wiedzy dotyczącej innych systemów religijnych z tym, co chciałabyś, żeby było?



Edyta: Dokonałam wyboru. Na pewnym etapie już to wiesz, widzisz jak zmienia się Twoje życie.



Orson: Czyli ostatecznie, jedynym pewnikiem tego, o czym tutaj mówiłaś, jesteś Ty, twoja osoba? Chodzi mi o pewnik.



Edyta: Ja mogę mówić tylko za siebie.



Orson: I Ciebie się też pytam.



Edyta: To ja Ci odpowiadam, że to, co powiedziałam wynika z moich doświadczeń. Zmienia się moja świadomość i dzieją się cuda.



Orson: A co masz do powiedzenia wszystkim ludziom, którzy wyznają inne prawdy duchowe, inne systemy religijne? Co masz do powiedzenia mi, jeśli doznam podobnej iluminacji do twojej, a opierać ja będę dokładnie na tym samym, co ty- na doświadczeniu, medytacji, rozmowie z Bogiem, a będzie ona jednak inna- bez reinkarnacji, jednak z jakimś Bogiem i odkupieniem?



Edyta: Będę się cieszyła Adrianie, że poszukujesz.



Orson: Ale ostatecznie i tak będzie czekała mnie inkarnacja a nie Bóg?



Edyta: Według mojej wiedzy tak.



Orson: Czyli się mylę, mówiąc krótko?



Edyta: Nie, masz to, co wybierasz. Niebo to ostateczność, od Ciebie zależy, jak szybko do niego trafisz.



Orson: Załóżmy, że uważam, tak jak wyznają, czy tez wyznawali, członkowie kilkunastu kultów tego typu, że jeśli kogoś zabiję z zimną krwią, to mój Bóg zapewni mi szczęście w niebie. Ty mówiłaś, że za to czeka mnie inkarnacja. Czyli ja się mylę, tak? Obecni fundamentaliści Mrocznej Khali, czy dawniej Bhaala, albo Molocha, byli w błędzie?




Edyta: Nie chcę używać określenia ?mylisz się? nie o to tu chodzi.



Orson: Konfrontujemy Moje doświadczenia i Twoje doświadczenia i wychodzi na to, że Twoja iluminacja była jednak prawdziwa, a moja nie. Czemu, skoro u mnie jak i u Ciebie odbył się ten sam proces, za pomocą tych samych narzędzi duchowych? Czemu Ty masz rację, a ja nie?



Edyta: Ja nie uważam, że Ty się mylisz. To jest Twoja prawda, Ja wierzę w działanie prawa przyczyny i skutku.



Orson: Edyta, odpowiedz mi proszę na pytanie wprost.



Edyta: Nie zrozumiałeś jednej rzeczy- ja nie chce oceniać Ciebie. Ja nie wydaję wyroków. Według mnie osoba, która zabija z zimna krwią jest w niskim cyklu inkarnacyjnym.



Orson: A według mnie jest w bardzo wysokim i należy jej się nagroda w postaci nieba i wszelkich słodyczy. I nie potrzebuje żadnej drogi, bo ten mord jest ostatnim przystankiem na jej drodze do spełnienia. Mam rację?



Edyta: Wytłumacz mi, dlaczego tak myślisz?



Orson: Załóżmy, że to poczułem. Takie jest moje odczucie. To wynika z moich doświadczeń, medytacji. Poczułem to. Bóg powiedział mi, że z tego wynika moje spełnienie, a wszystko inne jest iluzją. Wszystko inne jest mrokiem, które rozjaśni światło mordu. To oczywiście tyko założenie, ale są kulty, sekty, religie, myśli religijne, które opierają się dosłownie na takim założeniu. Są oraz były. Mylą się, czy nie?



Edyta: Jesteś bystry i masz łatwość logicznego operowania zagadnieniami, ale to nie jest test. To jest życie.



Orson: Kochana, dziękuję za komplement, ale nie odpowiadasz mi na pytanie. I uwierz mi, że Ciebie nie testuję, bo niby na co i po co? Ja tylko pytam. Więc mylą się, czy nie?



Edyta: nie wiem?



Orson: Czyli mogą mieć rację?



Edyta: To, co ja czuję i wiem, to jest moja prawda. Oni mają swoją.



Orson: Edyta, ale Ty nadal uciekasz od prostej odpowiedzi: czy wierzysz w to, co wierzą Ci ludzie? Bo jeśli nie wierzysz, uważasz, że nie jest to prawdą. To naturalne i logiczne.



Edyta: Nie wierzę, że tak może być, ale nie mam monopolu na prawdę. Bo nie jestem doskonała, ani oświecona.



Orson: Czyli dopuszczasz wahanie?



Edyta: Dopuszczam.



Orson: Czyli, wracając do tego co mówiłaś wcześniej, to wahanie jest spowodowane tym, że twoja wiara opiera się na Twoim odczuciu?



Edyta: To co czuję zgadza się ze mną i w doświadczeniu i w wiedzy.



Orson: Gdybyś doznała iluminacji pełnej, to nie miałabyś wątpliwości.



Edyta: Zapewne tak.



Orson: Czyli Twoja iluminacja była pół-pełna?



Edyta: Moja iluminacja była pełna na ten moment moich możliwości zrozumienia.



Orson: A co z tymi, którzy doznali tej iluminacji tak jak Ty, dzięki tej samej ścieżce, ale wyznają rytualny mord I SĄ PEWNI, że tak jest i nie mają zawahań. Może ich iluminacja jest pełną wersja, o której Ty jeszcze nie wiesz?



Edyta: Ja wierze ze jesteśmy nieograniczeni. Moja iluminacja nie polega na tych wartościach co ich. Zaznałam wyższego smaku.



Orson: Czyli uważasz, że gdybyś miała inne wartości, Twoja iluminacja przebiegłaby zupełnie inaczej?



Edyta: Mogłoby jej wcale nie być.



Orson: Czyli, ostatecznie, jest to wszystko bardzo subiektywnym odczuciem i personalnym, prawda?



Edyta: Oczywiście.



Orson: Zatem, jeśli jest to subiektywne względem twojej osoby, czemu ma się tyczyć wszystkich innych istot na ziemi? No bo chyba przewidujesz reinkarnacje i całą Twoją myśl dla wszystkich.



Edyta: To nie wyklucza by inni mieli takie samo subiektywne odczucie jak ja. Znam wiele osób, co mają podobne odczucia. Wierzę też, że na innych planetach, gdzie żyją emanacje Boga, mogą one mieć podobne odczucia.



Orson: Podsumowując: wyznajesz cały ten system, który opiera się na twojej iluminacji, która z kolei według Ciebie wypływa z twojego doświadczenia. Jednak zakładasz możliwość tego, iż się mylisz, czyli rację mogą mieć wyznawcy mordu rytualnego, czy inni, co jednak by Ciebie mocno zasmuciło, gdyby tak było. Co więcej, uważasz, że nie jesteś w tej wierze osamotniona- wiele innych istot, niekoniecznie tych na ziemi np.: emanacje Boga , doznało podobnych iluminacji do Twojej. Czy tak? I zakładasz wahanie.



Edyta: Trochę pobieżnie, ale tak. Jeden procent mam zakładki na wszelkie inne ewentualności.

Orson: Po co zostawiasz sobie ten 1%?



Edyta: Bo nie jestem wszystkowiedząca.



Orson: Czyli nie ufasz w pełni swojej iluminacji? W pełni, bez wahania w 100%?



Edyta: Ufam.



Orson: Czyli twoja pula wiary to 101 % a nie 100%?



Edyta: Niech tak będzie. Ten, kto się nie waha jest fanatykiem, przestaje myśleć, a ja chcę być wolna w swoim myśleniu, otwarta.



Orson: Zarówno oni, jak i Ty bazujecie na odczuciu. A nasz mózg jest tak skonstruowany, by te odczucia tworzyć. Porządkować przestrzeń wyobrażeń. Dzięki nim przeżyliśmy bez kłów, pazurów i jadu w kolcu. W gruncie rzeczy masz niewielki wpływ na to, w co wierzysz. Wpływ na to ma to jak zostałaś wychowana, gdzie dorastałaś, co pobudzało Twoją wyobraźnię, jakie masz skojarzenia, kto ci je przekazał. Jak sama powiedziałaś: Twoja wiara wpływa stąd, że masz takie, a nie inne wartości. Mogłyby być inne, inna byłaby wiara.



Edyta: Możliwe, ale takie właśnie jest moje zrozumienie, nie inne. Uważam, że mam duży wpływ na to w co wierzę, bo wciąż się rozwijam. Ale chciałabym poznać Twoje odczucia.



Orson: Może Cię to zaskoczy, ale to jest właśnie to, co sądzę. Jeśli chcesz poznać moje zdanie: nie kieruję się odczuciami w tej materii, a tym, co jest i tym, czego nie ma, co można obiektywnie sprawdzić i zbadać, a co nie. Nie ma żadnych dowodów na to, jak wygląda życie po śmierci, ale jest mnóstwo jak nie wygląda. Nie wiem, jaki Bóg istnieje i czy istnieje, ale wiem z pewnością, jaki nie istnieje. W każdym razie- podzielam Twój światopogląd, czy nie, a wiadomo, że całkowicie nie i go krytykuję, ale z całą pewnością go szanuję. Bardzo dziękuję Ci za rozmowę.
Edyta: Właśnie, chodzi o miłość i szacunek. Dziękuję również.
Ostatnio zmieniony sob wrz 05, 2009 9:26 pm przez Rysiek23, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
asiatko31
Full Active
Posty: 511
Rejestracja: pt sie 17, 2007 5:13 pm
Kontakt:

Re: Edith vs. Orson, rozmowa

Post autor: asiatko31 »

Bardzo podoba mi się wasza rozmowa. Wszystkie rozmowy tak powinny wyglądać.....
Prawda jest pochodnią olbrzymią zbliżamy się do niej tylko na chwilę w obawie, by nie spłonąć.

Nie wystarczy zdobywać mądrości, trzeba jeszcze z niej korzystać

Należy się bać istotki czerpiącego wiedzę z jednej książki

:D :P :D
xedos
Homo Infranius
Posty: 467
Rejestracja: sob wrz 13, 2008 1:26 pm
Kontakt:

Re: Edith vs. Orson, rozmowa

Post autor: xedos »

Interesujące poglądy, brak mi tu tylko wątków dotyczących śmierci i jej traktowania w kontekście filozofii religijnych i sekciarskich. To dość ważny element którym można zmanipulować wiernego lub wierną. Warto też rozważyć czym tak naprawdę jest śmierć w różnych kontekstach i w różnych pojęciach. Jedno jest pewne, to boli, przeraża i budzi wątpliwości co do istnienie drugiej strony. NIESTETY nie ma tam nic, to jak zgasić światło włącznikiem w ścianie - pstryk, koniec, a po dwudziestu pięciu latach pozostają resztki i zapewniam, że ciało w takim stanie nie zostanie wskrzeszone, no chyba że w łożu Goauldów ale to już inna opowiastka. Słowo pociechy jest takie, że mogę się mylić, być może...:)
Awatar użytkownika
Lazy
Full Active
Posty: 546
Rejestracja: pn paź 01, 2007 9:35 pm
Kontakt:

Re: Edith vs. Orson, rozmowa

Post autor: Lazy »

xedos
(...)NIESTETY nie ma tam nic, to jak zgasić światło włącznikiem w ścianie - pstryk, koniec,(...)
Skąd ta pewność.
(...)a po dwudziestu pięciu latach pozostają resztki i zapewniam, że ciało w takim stanie nie zostanie wskrzeszone,(...)
Czy ktoś pisał o wskrzeszeniu? Tutaj przyznam Ci rację (oczywiście nie dotyczy to ludzi w stanie samandhi,lecz to już najwyższa półka)
ŻYCIE JEST TYLKO GRĄ

WSZYSTKO,CZYM ONO JEST,TO ILUZJA,ALE WY,GRACZE,DOSZLIŚCIE DO PRZEKONANIA,ŻE TO JEDYNA RZECZYWISTOŚĆ
xedos
Homo Infranius
Posty: 467
Rejestracja: sob wrz 13, 2008 1:26 pm
Kontakt:

Re: Edith vs. Orson, rozmowa

Post autor: xedos »

Apropo's duszy.



Jeden z portali paraufologicznych, który od długich lat zadziwia mnie traktowaniem swoich czytelników pokazał film. Ów film przedstawiał egzekucję bodaj Kurdów. Otóż oprawcy ustawili w szeregu grupę Kurdów, a następnie rozstrzelali ich przed obiektywem kamery. Film wstrząsający, widziałem w swoim długim życiu różne skrajne sytuacje , łącznie z tymi najgorszymi i to nie przez pryzmat szklanego ekranu, a w sposób bezpośredni, jednak ten film zaszokował mnie swoją brutalnością. Szok ustąpił uczuciu wściekłości, kiedy ów portal zanalizował kadr filmu, gdzie rzekomo z ciała mordowanego człowieka wydobywa się jasna kula (przez ludzi zajmujących się ufologią nazywana zwykle orbsem, orbem itd) - dusza człowieka.



Jeżeli tak wygląda moja dusza, to ja przepraszam ale zapiszę ją kumplom z piekła, niech się cieszą. Oczywiście poczucie humoru jest tutaj nie na miejscu, jednak po tamtym wydarzeniu wiem jedno - dziennikarze, którzy wykonują tę wspaniałą pracę w taki jak opisany wcześniej przeze mnie sposób, powinni zostać natychmiast zwolnieni. jeżeli nie wszyscy to przynajmniej jeden, wywalony dyscyplinarnie pohamowałby innych żerujących na tragedii ludzkiej.



W sprawie tego filmu bardzo mocno zaprotestowałem i poinformowałem o tym zdarzeniu ufologów, którzy jeszcze w tamtych czasach nie byli zastraszeni i zniechęceni do pracy tak, jak dzisiaj. Przyniosło to dobry skutek, film został wycofany, a portal znienawidził mnie tak mocno jak to tylko możliwe. gdzieś tu zdaje się bywa jego przedstawicielka, jakoś kojarzy mi się z nazwą jednego z największych i "opasłych" dział II Wojny Światowej, czy to fakt, czy przypadek? Tej pani zdrowia życzę:)
ODPOWIEDZ

Wróć do „DEBATY”