Cud w Białymstoku

Różne religie, Biblia, własne interpretacje pisma, cuda, etc.
xedos
Homo Infranius
Posty: 467
Rejestracja: sob wrz 13, 2008 1:26 pm
Kontakt:

Re: Cud w Białymstoku

Post autor: xedos »

Jest coś jeszcze na co chciałem zwrócić Wasza uwagę.



Ludzie potrzebują cudów, pamiętacie te straszne chwile kiedy konał Nasz Papież i nie jest to kokieteria, że piszę wielkimi literami. Był wielki, bo pierwszy i zapewne ostatni na wiele wieków Polak. Do rzeczy, kiedy zabrakło Wojtyłły zaczęła się masowa histeria. Papieża widywano wszędzie, w szybach, w dymach, w ogniu, Nautilus również opowiadał różne banialuki, które podchwytywali dziennikarze albo odwrotnie. Jednak ten fakt, to było już kompletne szaleństwo.



Przypomnę tekst z tamtych dni:



Cud z urzędu




Krystalicznie czysta woda wypływa spod pastorału Jana Pawła II na jego pomniku w Wadowicach. – Cud – szepczą pielgrzymi, nabierają wodę do butelek i wiozą do domu. Na pomysł cudu wpadła w lipcu pani burmistrz, a jej pomysł poparli miejscowi duchowni.



Ksiądz Marek zbiera wokół siebie grupę pielgrzymów. – Teraz pójdziemy obejrzeć nowy pomnik Jana Pawła II. Tam będzie można wziąć sobie trochę świętej wody. O 13.15 zbierzemy się ponownie i pójdziemy na kremówki – opisuje typową trasę wiernych zwiedzających Wadowice.

Pielgrzymi – dzieci, ludzie młodzi i starsi – przechodzą w stronę odsłoniętego 30 czerwca pomnika. – No, ładny. Zupełnie taki, jaki był nasz papież – przyglądają się spiżowej postaci.

Z kamiennego cokołu, wprost spod pastorału papieża, wypływa woda.

Pierwsza do pomnika podchodzi pani Regina, która do Wadowic przyjechała z mężem i sześcioletnią wnuczką. W wodzie zanurza dłoń. – Mój Boże. Jaka chłodna, jaka przejrzysta – wzdycha z zadowoleniem. Rękę umoczoną w wodzie podnosi do czoła, do ust.



Reszta pielgrzymów natychmiast pochyla się nad cokołem. W dłoniach butelki po napojach, część wyciąga – najwyraźniej przygotowane wcześniej – brązowe buteleczki po lekarstwach. Te ostatnie wyglądają identycznie jak buteleczki, do których wierni nabierają święconą wodę w Wielką Sobotę. – Zawiozę synowi na Śląsk, ma straszne kłopoty z nerkami. Na pewno pomoże! – pohukuje jedna z kobiet.



Woda z najbliższej studni



– Rozmawiać o cudzie? O którym cudzie? – pyta ksiądz Artur Chrostek z katedry w Wadowicach.

– To ile jest tych cudów w Wadowicach? – pytam zaskoczona.

– Jak na razie to chyba jeszcze żaden. Ale wszystko przed nami. Bo ta woda to nie cud. Miasto ją doprowadziło, by pomnik ładniej wyglądał.

– Tak, to my – bez bicia przyznaje się Stanisław Kotarba, sekretarz miasta. – Gdy odsłanialiśmy pomnik, spadł deszcz. Pani burmistrz zauważyła, jak pięknie wygląda ten granitowy cokół obmywany przez wodę. Przypomniało nam się, że ledwie kilkanaście metrów od pomnika jest studnia i moglibyśmy od niej poprowadzić pod rynkiem wodociąg do pomnika, aby woda zaczęła wypływać spod pastorału Ojca Świętego.



Miasto najpierw przebadało wodę. – Przewidywaliśmy, że ludzie zechcą ją pić – tłumaczy sekretarz Kotarba. Zapewnia, że sanepid cały czas kontroluje jej czystość. I choć ta nie ma żadnych leczniczych właściwości, jest jak najbardziej zdatna do spożycia.



– Pomysł z wodą wyszedł od pani burmistrz. Ale i naszemu księdzu prałatowi bardzo się spodobał, więc go poparliśmy – mówi ksiądz Artur. – Woda to piękny symbol: czystości, odnowienia. Spływająca po skale, czyli po kolejnym symbolu, do tego spod nóg papieża pielgrzyma, nabiera dodatkowych znaczeń.

Źródełko, z którego gdzieś pod ulicą wypływa woda, zasilało wadowicką studnię już w średniowieczu. W XVI wieku kuny, czyli małopolskie dyby, ustawiono właśnie obok niej. Z czasem jednak studnia znikła, odkryto ją ponownie w roku 1999, podczas remontu rynku.

Odkryta wówczas studnia zalana była żelbetonem. – To sprawka komunistów – twierdzi sekretarz Kotarba. – Kilka dni temu okazało się, że przed wojną studnia normalnie działała. Powiedział nam to Eugeniusz Mróz.



Kremówki budzą pragnienie



Pan Mróz, kolega z ławy szkolnej Karola Wojtyły, stał w tłumie otaczającym pomnik podczas jednego z wielu spotkań władz Wadowic z dziennikarzami. Pan Mróz wystąpił z tłumu i wyznał, że z tej oto właśnie studni przynosili z Karolem wodę do swoich domów. – To kolejny ślad obecności w mieście Ojca Świętego – cieszy się sekretarz.

– Ludzie mają w sobie głód cudów – wyjaśnia ksiądz Artur Chrostek. – Szczególnie teraz, kiedy żyjemy tylko w dwóch wymiarach (czyli materii i kultury) i coraz rzadziej dostrzegamy duchowe aspekty życia. A nagła wiara w cud ujawnia podświadomą potrzebę doświadczania zewnętrznej ingerencji Boga. Dodatkowo ten cud stać się może ważnym elementem w hagiografii Ojca Świętego, bo przecież wszyscy byśmy chcieli, aby został jak najszybciej beatyfikowany.

Wadowiczanie cud oceniają racjonalnie. – Widzieliśmy, że jakieś roboty były przy pomniku – opowiada pan Edward z jednej z kilkunastu miejscowych cukierni z kremówkami. – Ale dwa tygodnie temu się skończyły. Nikt nie mówił nic o wodzie. Pierwszego ranka, jak szedłem do pracy i jak zawsze przystanąłem, by przeżegnać się pod pomnikiem, to mało mnie z nóg nie zwaliło, gdy wodę zobaczyłem. Pewnie, że pomyślałem, że to cud.



Cudu jednak nie było, co trochę zmartwiło przedsiębiorców. – Ale jedno mnie pociesza – mówi pan Edward. – Turyści się na to nakręcili, więc pewnie będzie ich jeszcze więcej. A jak już się wody napiją, to nachodzi ich ochota na kremówki.

W związku z pomnikowym cudem hydrauliki dziś hitem Wadowic są białe buteleczki z niebieskimi korkiem i z wizerunkiem świętego Krzysztofa oraz Matki Boskiej (cena około czterech złotych). Kilku sprzedawców w Wadowicach szybko wyczuło koniunkturę i sprowadziło je z Lichenia, gdzie pielgrzymi już od lat zabierają ze sobą wodę z sanktuarium.



– Mam nadzieję, że nowa dostawa butelek to będzie ze 250 sztuk, czyli drugie tyle co tydzień temu. Dziś Włosi kupili moje ostatnie 12 sztuk – cieszy się sprzedawczyni ze stoiska z pamiątkami ustawiona jakieś 40 metrów od pomnika. – Trzeba nasze własne, z wizerunkiem Ojca Świętego, wyprodukować – dorzuca. – A na razie to może pani kubek z Janem Pawłem kupić, piękna porcelanowa robota. Bo butelkę to najlepiej ze sklepu, tam, w spożywczaku, jest mineralna po 49 groszy.



Kupić, wylać i nabrać tej świętej.





Chciałby abyście zapamiętali to, że od zdarzenia poprzez fakt do cudu włącznie istnieje milion poszlak i dwa miliony pytań i jeżeli nie będzie na nie wyczerpujących i potwierdzających zdarzenie wyjaśnień tak długo znosić trzeba będzie wypowiedzi sceptyków.



Wielu nazywa mnie demaskatorem i tym mówię krótko - to głupota, jestem tylko trochę mniej dociekliwy od tych, których określa się mianem przedstawicieli świata naukowego. Niech lepiej wpadki uprzedza amator.



Pozdrawiam




Aż cholera, zapomniałem o najważniejszym. Autorką tekstu o cudzie z urzędu jest oczywiście pani Sylwia Czubkowska, którą pozdrawiam serdecznie.
Ostatnio zmieniony czw paź 15, 2009 10:03 pm przez xedos, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Re: Cud w Białymstoku

Post autor: Rysiek23 »

- To nie cud, to czysta biologia - stwierdził dr Paweł Grzesiowski z Zakładu Profilaktyki Zakażeń i Zakażeń Szpitalnych Narodowego Instytutu Leków. Czy to koniec "cudu w Sokółce"?



Przypomnijmy pokrótce wydarzenia: w Sokółce na Podlasiu podczas mszy hostia upadła na podłogę. Zgodnie z procedurami umieszczono ją w naczyniu z wodą, żeby się rozpuściła. Po kilku dniach odkryto, że w naczyniu pojawiła się czerwona substancja. Według ekspertyz profesor Marii Sobaniec - Łotowskiej z Białostockiego Uniwersytetu Medycznego był to fragment ludzkiego serca. Gdy napisał o tym "Fakt", na niedzielnych mszach w Sokółce zaczęły pojawiać się tłumy. Natomiast Stowarzyszenie Racjonalistów złożyło doniesienie do prokuratury.



Tymczasem okazało się, że badania nie były rzetelne. Nie dawały żadnej pewności, że tkanka jest ludzkiego pochodzenia. - Aby wykluczyć wątpliwości należało przeprowadzić badanie genetyczno- molekularne - mówi prof. Lech Chyczewski Zakładu Patomorfologi BUM dla Faktu. - Pani profesor zobaczyła na hostii to, co chciała zobaczyć. To osoba bardzo emocjonalnie traktująca religię - dodaje.



Dlaczego w takim razie hostia zabarwiła się na czerwono? Winna jest cudowna... bakteria.

Dokładnie pałeczka krwawa zwana też cudowną. - Rośnie ona na podłożu węglowodanowym, czyli np. na pieczywie, stąd przypisywane jej te wszystkie niesamowite właściwości - tłumaczy na łamach "Faktu" dr Paweł Grzesiowski z Zakładu Zakażeń i Zakażeń Szpitalnych Narodowego Instytutu Leków



deser.pl
Ostatnio zmieniony czw paź 29, 2009 8:17 am przez Rysiek23, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Re: Cud w Białymstoku

Post autor: Rysiek23 »

Kolejny cud na Podlasiu! Tym razem w Korycinie!



Są nie tylko rodzonymi braćmi, ale też proboszczami parafii, gdzie doszło do cudownych zdarzeń. Jeden mieszka w Sokółce, drugi w Korycinie.



Pochodzą z kolonii Bogu Dzięki koło Kamiennej Starej w gminie Dąbrowa Białostocka. Wprawdzie kolonii o takiej nazwie próżno szukać na mapie, ale mieszkańcy dąbrowskiej gminy bez problemu wskażą, jak tam dojechać. Tutaj wszyscy znają rodzonych braci – Stanisława i Andrzeja Gniedziejków, którzy postanowili "iść na księdza”.



Dwie cudowne historie



O tym, co wydarzyło się w sokólskiej parafii pw. św. Antoniego Padewskiego, gdzie proboszczem jest starszy z braci – Stanisław, słyszał z pewnością każdy. Od miesiąca rozpisują się na ten temat gazety lokalne, krajowe i zagraniczne. Chodzi o cud eucharystyczny. Rok temu upuszczona na ziemię hostia przemieniła się we fragment mięśnia sercowego człowieka. Kiedy o tym fakcie dowiedziały się media, o sokólskim kościele zaczęło być głośno. Chociaż do uznania tego zjawiska przez Watykan jest jeszcze daleko, to jednak wiele osób nie ma najmniejszych wątpliwości, że w Sokółce rzeczywiście doszło do cudu eucharystycznego.



O cudownym zjawisku opowiadają też mieszkańcy korycińskiej gminy. I nie chodzi im bynajmniej o zdarzenie z Sokółki. Oni mają swój własny cud. To historia, która przytrafiła się młodszemu z braci Gniedziejków – Andrzejowi, proboszczowi miejscowej parafii pw. Znalezienia i Podwyższenia Krzyża Świętego.



– Matka Boża Korycińska ocaliła naszego proboszcza. W moim przekonaniu jest to oczywisty cud – stwierdził Mirosław Lech, wójt Korycina.



Co takiego przytrafiło się ks. Andrzejowi Gniedziejko? Był początek września br. Proboszcz, który bardzo rzadko wyjeżdża gdzieś na dłużej, udał się z grupą młodzieży do Częstochowy na ogólnopolskie dożynki. W tym czasie w jego mieszkaniu urządzonym na plebanii obok kościoła wybuchł pożar. Ogień zniszczył dwa pomieszczenia, a potem... sam zagasł. Ci, którzy szacowali straty po pożarze, nie mieli wątpliwości, że gdyby proboszcz był na plebanii, nie wyszedłby z tego żywy.



Ponieważ w korycińskim kościele znajduje się obraz Matki Bożej Korycińskiej, zatem parafianie zaczęli właśnie jej przypisywać ocalenie proboszcza. Zdarzenie szybko okrzyknięto cudem.



Co by było, gdyby...



Kiedy w Korycinie rozprawiano o niezwykłym ocaleniu proboszcza, w mediach ukazała się informacja o cudzie eucharystycznym w Sokółce.



– Co prawda nasz cud nie jest taki jak sokólski, ale to też cud – podkreślił mieszkaniec Korycina.

A co na to wszystko ks. proboszcz Andrzej Gniedziejko?

– Każdy ma prawo do własnej interpretacji tego typu zdarzeń i dobrze, że tak jest. Trudno powiedzieć, co by było, gdybym nie pojechał do Częstochowy. Może wtedy nie mielibyśmy pożaru? Z pewnością nie łączyłbym zdarzenia z Sokółki z tym, co zaszło w Korycinie – przyznał proboszcz Andrzej Gniedziejko. – W swoim osobistym rozumieniu mogę uznać za cud to, co mnie spotkało, ale nie mogę narzucić takiej interpretacji innym. Jednocześnie każdy ma prawo widzieć w tym wyraźny dowód działania Boga – dodał duchowny.



Obraz skrywał tajemnicę



Według relacji parafian z Korycina, pożar na plebanii "dał ludziom dużo do myślenia”. Po pierwsze – ogień oszczędził parafialne archiwum, po drugie – płomienie nie zajęły drewnianego stropu budynku i po trzecie – pożar sam zgasł. Akurat ta ostatnia rzecz ma racjonalne wytłumaczenie, a mianowicie ogień przestał się rozprzestrzeniać, bo w budynku zabrakło tlenu.



– My tam wiemy swoje. Był cud i już – podkreśliła starsza mieszkanka Korycina.

Parafianie zestawiają ocalenie proboszcza z odkryciem, jakiego niedawno dokonano w obrazie Matki Bożej Korycińskiej. Otóż po oddaniu go do renowacji okazało się, że pierwsza warstwa farby zasłaniała zupełnie inną, znacznie piękniejszą twarz Madonny. Teraz obraz z nowym obliczem można zobaczyć w korycińskim kościele.



Gazeta Współczesna
Przemek
Homo Infranius
Posty: 425
Rejestracja: pn lip 09, 2007 2:11 pm
Kontakt:

Re: Cud w Białymstoku

Post autor: Przemek »

Dopiero po paru latach sprawa może wrócić jeśli zajmuje się bądz bedzie zajmował nią Watykan. Tak naprawdę to w takich przypadkach zawsze będzie grono zwolenników i przeciwników. Ci co wierzą w Boga bedą szukali oficjalnego potwierdzenia cudu. Ci co nie wierzą będą na swój sposób mówili, że to bzdury do takich żadne fakty nie dotrą bo duma i pycha nie pozwala na uznanie tego rodzaju wydarzenia. I będą tacy co racjonalnie do tego podejdą czyli z dystansem ale i rozwagą. Takie sprawy zawsze są delikatne i trzeba je dokładnie zbadać wykluczyć podejrzanych swiadków i tak dalej.
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Re: Cud w Białymstoku

Post autor: Rysiek23 »

[quote name='Przemek' post='63246' date='nie, 08 lis 2009 - 15:11']Takie sprawy zawsze są delikatne i trzeba je dokładnie zbadać wykluczyć podejrzanych swiadków i tak dalej.[/quote]



Święte słowa.
Ostatnio zmieniony ndz lis 08, 2009 2:52 pm przez Rysiek23, łącznie zmieniany 1 raz.
Przemek
Homo Infranius
Posty: 425
Rejestracja: pn lip 09, 2007 2:11 pm
Kontakt:

Re: Cud w Białymstoku

Post autor: Przemek »

Jeśli jest ktoś zainteresowany to dzisiaj na Polsacie o godz. 19:30 będzie o cudzie w Sokółce.
dino_24
Homo Infranius
Posty: 406
Rejestracja: sob sie 16, 2008 12:16 am
Kontakt:

Re: Cud w Białymstoku

Post autor: dino_24 »

[quote name='Przemek' post='62175' date='02 październik 2009 - 17:57']Ten skrzep został przekazany do dwóch niezależnych lekarzy w Akademii Medycznej w Białymstoku i medycy nie wiedzieli skąd pochodzi próbka. Medycy po przeprowadzeniu badań określili ją jaką tkankę ludzką pochodzącą z okolicy lub samego mięsnia sercowego. Sami księża podchodzą do sprawy ostrożnie narazie została powołana komisja składająca sie z teologów. Jeśli okaże się, że jest to zjawisko niewytłumaczalne sprawe przejmie Stolica Apostolska. Jednak to wszystko może potrwać pare lat jak to w takich przypadkach bywa. Dawno nie było tego rodzaju cudów. Choć o cudzie jeszcze za wcześniej mówić. Wcześniej ale to dawno temu zdarzenie podobnej rangi zdarzyło się we włoskim Orvieto.[/quote]



Witam .



Z całym szcunkiem do ciebie ; nie jest tak jak napisałeś .

Pozwolę sobie ''poprawić'' cię z lekka .



''Kieckowi'' z kościoła św. Antoniego ''wiedzieli'' komu przekazują hostię ( to fakt niezaprzeczalny ) .

Pani prof. Maria Sobaniec - Łotowska , patomorfolog z A.M. w Białymstoku ( zagorzała zwolenniczka

koloru czarnego ) z pominięciem procedur naukowych ( nielegalnie ) przeprowadziła ''badania'' hostii ,

nie dość tego to ''wciągnęła w powyższe'' nic niewiedzącego prof. Stanisława Sulkowskiego ( swojego kolegę i

pracownika naukowego A.M. ) , co jest wysoce nieetyczne w ''świecie nauki'' .

Mijasz się już tu z prawdą pisząc (...) dwuch niezależnych lekarzy (...) . Pani prof. jak najbardziej była

świadoma skąd pochodzi ''próbka'' a Pan prof. ; trudno wyczuć .




Pan prof. Lech Chyczewski ; szef zakładu patomorfologii , tejże A.M.

...Pani profesor zobaczyła na hostii to co chciała zobaczyć . To osoba bardzo ''emocjonalnie'' traktująca

religię . Została już ''ukarana'' za nierzetelne i nielegalne ''badania'' (...) Nie przeprowadziła badania

genetyczno - molekularnego , co by wyjaśniło czy badana ''tkanka'' ( ?? ) jest ludzką czy też

pochodzi od innego ssaka , np. świni ...




Na jakiej zasadzie mogli ją określić jako tkankę ludzką ?



''Kieckowi'' mają ''orzeczenie naukowe P. prof.'' i oto chodzi . W tej chwili działają a co im z tego wyjdzie ,

''Najwyższy'' raczy wiedzieć .

Nasuwa mi się takie pytanie , czy było to zamierzone ( ''uknute'' ) , czy też rzeczywiście był to ''przypadek'' ,

który ''kiecki'' chciały przekuć na swój sukces .



Jeżeli uraziłem czyjeś uczucia religijne , przeprzaszam , nie było to moim celem

Kiedy to pisałeś , nie znałeś tych faktów które mi są wiadome , dlatego jestem ''mądry'' ;)



Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony pn lut 08, 2010 12:31 pm przez dino_24, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
arek
Homo Infranius Alfa
Posty: 2146
Rejestracja: śr mar 08, 2006 9:55 am
Kontakt:

Re: Cud w Białymstoku

Post autor: arek »

ciąg dalszy nastąpił :
W kościele świętego Antoniego w Sokółce (woj. podlaskie) trwają ostatnie przygotowania do wielkich uroczystości. W niedzielę, 2 października, po raz pierwszy zostanie pokazana hostia, która zamieniła się w ludzkie serce. - Nie mam wątpliwości, że był to nadzwyczajny znak od Boga - mówi ks. Stanisław Gniedziejko, proboszcz z Sokółki.



Na razie cudowna hostia jest pilnie strzeżona. Znajduje się na terenie plebanii, w jednej z kaplic. To mała, skromna kapliczka. W jej centrum jest tabernakulum, a w nim biały korporał (tkanina liturgiczna – przyp. red.) z fragmentem włókien mięśnia sercowego, w które przemieniła się hostia.



Teraz te zasuszone już włókna zostaną wycięte z płótna i umieszczone w specjalnym relikwiarzu. W niedzielę, 2 października ten relikwiarz zostanie przeniesiony przez arcybiskupa białostockiego Edwarda Ozorowskiego do kościoła. Zostaną na stałe umieszczone w nowo wyremontowanej kaplicy - dodaje ks. Gniedziejko. - Umieściliśmy tam specjalne zabezpieczenia,alarmy i kraty. Do Sokółki przez ostanie kilkanaście miesięcy pielgrzymowało tłumy wiernych. Każdy z własną intencją. -



Zdarzały się cudowne uzdrowienia - zdradza ks. Gniedziejko.



Nikt jednak z modlących się hostii nie widział. - Dlatego będzie to niesamowite wydarzenie dla wiernych - podkreśla proboszcz.



Zenobia Majka, wierna z Tucholi dodaje:



Od dawna chciałam tu przyjechać, pomodlić się w intencji mojej rodziny. To wspaniałe być w takim miejscu, gdzie dzieją się tak niesamowite rzeczy. Dziękuję Bogu, że mi się udało i że dał nam tak ogromny znak na to, że istnieje.



Ks. Stanisław Gniedziejko, proboszcz mówi:



To, co się stało w naszym kościele, to nadzwyczajny znak od Boga. Nie mam co do tego wątpliwości. Trudno znaleźć w Polsce tak wyjątkowe wydarzenie. Dlatego chcemy, aby wystawienie relikwii było wielkim świętem. Na przyjęcie Chrystusa do naszych serc będziemy się przygotowywać przez cały tydzień podczas spotkań misyjnych.
link do artykułu (wp.pl)



więc będą misje ,pielgrzymki ,pewnie i trza będzie największy Jezusowy pomnik postawić ,taki najwiekszy na świecie ,może z hotelami w środku dla pielgrzymów .

I oczywiście skarbonki z brązu lub mosiądzu w kształcie serca ,żeby każdy pątnik oddawał swe dutki od serca(portfela) do serca.
Ostatnio zmieniony czw wrz 22, 2011 7:13 am przez arek, łącznie zmieniany 1 raz.
<a href="http://www.wmgu-olsztyn.prv.pl">wmgu-olsztyn.prv.pl</a>
Awatar użytkownika
arek
Homo Infranius Alfa
Posty: 2146
Rejestracja: śr mar 08, 2006 9:55 am
Kontakt:

Re: Cud w Białymstoku

Post autor: arek »

tak jak wcześniej napisałeś Pantanalu ,poczekają aż przycichna kontrowersje i zrobią swoje ,-Magia pieniądza ,po prostu turystyka religijna.
<a href="http://www.wmgu-olsztyn.prv.pl">wmgu-olsztyn.prv.pl</a>
valdemar99
Infranin
Posty: 288
Rejestracja: wt mar 08, 2011 6:58 pm
Kontakt:

Re: Cud w Białymstoku

Post autor: valdemar99 »

Panowie z cudów w kościele katolickim zejdżmy na ziemię , bo podobne cuda tworzą analitycy giełdowi , bankowi ...ekonomiczni i polityczni ...i też to przynajmniej niektórych ostro bije po kieszeni ....i o dziwo te cuda są tworzone bez udziału babć moherowych.. :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „ZAGADNIENIA RELIGIJNE”