Katastrofa KANI, czy to możliwe?

Wiadomości z kraju i ze świata
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Katastrofa KANI, czy to możliwe?

Post autor: Rysiek23 »

"Nie sztuka przeczytać to, co w liście napisano.

Sztuką jest dopiero przeczytać to, czego celowo... nie napisano"!




[right]Kardynał Richelieu[/right]

[right] [left]Do patroli przygranicznych jesteśmy przyzwyczajeni. Ale ten śmigłowiec leciał wyjątkowo nisko. Tuż nad dachami domów. Nagle skręcił na Białoruś. I już nie zawrócił ? opowiada Andrzej Pytel ze wsi Klukowicze. Zadzwonił do pograniczników, żeby sprawdzali teren po stronie białoruskiej.[/right]

[left]<object width="425" height="344"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/r1WrYUWpH2w&hl ... ram><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/r1WrYUWpH2w&hl=pl&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object>[/left]

[left] <h1 style="margin: 3.75pt 0cm;">Katastrofa śmigłowca Kania - mówi gen. Adam Rapacki</h1>


[/left]

Było pewnie wpół do szóstej. Wyszedłem na podwórko. Mgła była ogromna. Słyszałem, jak lata helikopter. Zdziwiło mnie, że nie miał świateł. W pewnej chwili warkot silnika zamilkł ? wspomina Marian Grzesiński, mieszkaniec miejscowości Klukowicze Kolonia.



Tu do granicy z Białorusią jest zaledwie kilkaset metrów. Dlatego patrole straży granicznej nikogo nie dziwią. Co jakiś czas pojawiają się śmigłowce.



? W sobotę też leciał. Pomyślałam: to niech sobie lata. Wróciłam do swoich zajęć. Do głowy mi nie przyszło, że taka tragedia będzie. Włączyłam telewizor, a tu mówią, że helikopter zaginął ? mówi nam jedna z mieszkanek Klukowicz.



Potem we wsi zaczęły pojawiać się pierwsze patrole. Mundurowi rozpytywali okolicznych mieszkańców, czy nie widzieli śmigłowca. ? Zaczęli przeczesywać okolicę. Metr po metrze. Widoczność była okropna. Tylko migały światła latarek. Pomagaliśmy, bo lepiej znamy teren ? dodaje Andrzej Pytel.



Sam też zadzwonił do straży granicznej.



? Tam pracuje wielu moich kolegów. Mówię im: może śmigłowiec poleciał na białoruską stronę? Bo już nie zawrócił stamtąd ? dodaje mężczyzna.



Poszukiwania śmigłowca trwały dziesięć godzin. Blisko 200 osób przeczesywało ponad stuhektarowy teren. Mimo nocy, gęstej mgły nikt nie myślał o przerwaniu akcji. Na początku pomagał im helikopter Nadbu­żańskiego Oddziału Straży Granicznej. Musiał przerwać lot ze względu na pogodę. W strażnicy w Czeremsze powstał sztab kryzysowy.



Nadzieja była do końca. Straż graniczna przez wiele godzin mówiła tylko o przerwaniu łączności z załogą śmigłowca. Nie padało słowo katastrofa.



? Cały czas szukamy żywych ludzi ? mówił także Marcin Janowski, rzecznik podlaskiej straży pożarnej. ? W poszukiwaniach, ze względu na pogodę, biorą udział tylko ludzie. Co dwadzieścia metrów idzie osoba z latarką. Tak, by nie tracić ze sobą kontaktu wzrokowego, by nic nie umknęło ? wyjaśniał.



Do poszukiwań przyłączali się kolejni ochotnicy. Około pierwszej w nocy z jednostki straży pożarnej w Kleszczelach wyruszyły dwa wozy pełne ludzi. Ich zadaniem było przeszukanie okolicznych łąk i lasów.



W końcu pojawił się trop. To zapach paliwa, który patrol straży granicznej wyczuł tuż przy granicy. Zwrócił na to uwagę stronie białoruskiej. Sygnał potwierdził się. Na polu wśród bali ze słomą leżał wbity w ziemię helikopter.



? Na miejsce tragedii poszło sześć osób. Wśród nich lekarz i ratownik medyczny. Po stronie polskiej czekał wypakowany z karetek sprzęt do przenoszenia rannych ? mówi nam jeden ze świadków katastrofy. ? Długo nie wracali z miejsca wypadku. A my wierzyliśmy, że załoga śmigłowca jest ranna. Do końca.



Marta Gawina


***
Zbyt dużo dzieje się w polskiej awiacji, czy mówimy o przypadkowości, czy też o prawidłowościach? Jedno jest pewne ? giną ludzie, świetni piloci z gigantycznym doświadczeniem. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego doszło do katastrofy kolejnego śmigłowca, tym razem funkcjonariuszy straży granicznej? Przyjrzyjmy się temu zdarzeniu dokładniej.



?Kania?



<object width="425" height="344"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/F9np0stysmI&hl ... ram><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/F9np0stysmI&hl=pl&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object>[/left]

[left] Jest modyfikacją śmigłowca Mi-2 (http://www.forum.spotter.pl/mil-mi-2-t1088/index.html,http://www.forum.spotter.pl/mi-2-t221/index.html). Modyfikacje polegały głównie na zabudowie nowego układu napędowego w miejsce dotychczasowego GTD-350. Inne zmiany to wprowadzenie nowoczesnego wyposażenia radiowo-nawigacyjnego, podwójna instalacja prądu stałego, nowy kształt osłon silnika i zastosowanie deflektora redukującego drgania śmigłowca; wprowadzenie nowych rozwiązań w układzie transmisji, instalacjach śmigłowcowych, sterowaniu silnika i kontroli pracy układu napędowego, które podwyższają bezpieczeństwo eksploatacji i niezawodność lotu. Pierwszy oblot śmigłowca PZL-Kania odbył się 3 czerwca 1979 roku.





Najistotniejsze cechy śmigłowca PZL-Kania to:



napęd dwoma silnikami Allison C20B o mocy 426 KM (313 kW) każdy, przegubowy trzyłopatowy wirnik nośny i dwułopatowe śmigło ogonowe (wszystkie łopaty są laminatowe i posiadają elektryczną instalację przeciwoblodzeniową), w kabinie istnieje możliwość przewozu 10 osób łącznie (8 miejsc pasażerskich + 2 miejsca w kabinie pilotów), jedne przesuwne i dwoje otwieranych drzwi zapewniają łatwy dostęp do kabiny o objętości 7,8 m3 i ładowności 1200 kg oraz przedziału bagażowego w tylnej części kabiny o objętości 0,4m3 (100 kg), ładunek na podwieszeniu 800 kg, maksymalna masa startowa 3550 kg. Może być użytkowany w dzień i w nocy, w różnych warunkach pogodowych w lotach VFR i IFR.



Dane techniczne



Wymiary:



długość kadłuba - 12,03 m

średnica wirnika nośnego - 14.56 m

średnica śmigła ogonowego - 2.70 m

długość z obracającymi się wirnikami - 17.47 m



masy:



własna - 2000 kg

startowa - 3500 kg



osiągi:



max. prędkość - 210 km/h

max. zasięg - 800 km

pułap - 4000 m

zużycie paliwa ? 196 l/h



Przewidziano produkcję następujących wersji Kani:



- pasażerska - 9 miejsc pasażerskich + 1 miejsce pilota. Kabina posiada indywidualne nawiewy powietrza oraz punkty oświetlenia. Wnętrze może być dodatkowo wyciszone oraz mogą być zainstalowane podwójne szyby w oknach.



- pasażerska vip - 5 wygodnych miejsc pasażerskich. Wnętrze wyposażone jest w indywidualne nawiewy powietrza, punkty oświetlenia; tapicerka foteli może być skórzana lub welurowa, wnętrze jest dodatkowo wyciszone, a okna posiadają podwójne szyby. Dodatkowe elementy to zestaw audio.



- medyczna - wyposażenie w zestaw dwóch noszy do przewozu pacjentów (możliwy jest także wariant z czterema noszami) oraz miejsce dla opiekuna medycznego. Wersja typowo medyczna wyposażona jest w nosze dla pacjenta wymagającego opieki medycznej podczas lotu, miejsce dla opiekuna medycznego oraz zestaw niezbędnej aparatury medycznej.



- transportowa - Kania może być łatwo przekształcona do przewozu ładunku wewnątrz kabiny do 1200 kg lub może przewozić ładunki podwieszone zewnętrznie do kadłuba o masie do 800 kg. Ładunki są zabezpieczane odpowiednimi linami i siatkami mocowanymi do uchwytów, całość znajduje sie w standardowym wyposażeniu. Jednym z wariantów jest także zastosowanie wciągarki o udźwigu 272 kg lub 120 kg.



- rolnicza - ma zastosowanie w usługach agrolotniczych poprzez możliwość użycia zestawów do opylania lub opryskiwania powierzchni uprawnych. Śmigłowiec może przewozić i stosować w ten sposób do 1000 kg środków chemicznych.



Wyprodukowano kilkanaście egzemplarzy Kani (w Internecie jest informacja o 16-tu egz., nie wiadomo jednak na ile obecnie aktualna jest ta informacja).



Omawiając Kanię nie sposób nie wspomnieć o projekcie PZL Taurus, który powstał w 1980 r. pod kierunkiem mgr. inż. S. Markisza w Ośrodku Badawczo Rozwojowym WSK PZL Świdnik jako rozwinięcie konstrukcji Kania pod kątem ewentualnego eksportu do krajów zachodnich, przede wszystkim do USA. Zastosowano nowe wzornictwo, przede wszystkim wlotów powietrza do silników i belki ogonowej. Niestety nie doszło do wyprowadzenia koncepcji doskonalenia tego projektu i po powstaniu makiety "Taurusa" temat podupadł. Obecnie makieta śmigłowca jest własnością prywatną. "Taurus" stoi na terenie posesji pod Świdnikiem.



Jeżeli spośród wielu katastrof miałbym wybrać tę najbardziej zagadkową, to wypadek z z tym śmigłowcem, w takich okolicznościach wydaje się być czymś nieprawdopodobnym i za razem bezsensownym. Dlaczego? Już wyjaśniam. Zawsze kiedy dochodzi do podobnych zdarzeń w studiach telewizyjnych pojawiają się dwie tuzy zajmujące się wyjaśnianiem absolutnie wszystkiego, są to panowie: Hypki i Fiszer. Ich wypowiedzi także można zrobić uniwersalnymi i nagrać je tylko jeden raz, a następnie puszczać w pętli przy każdej okazji, kiedy dochodzi do kolejnej tragedii. Owe wypowiedzi skupiają się zawsze według stwierdzenia, że mamy wspaniałych pilotów, którzy latają starym, zdezelowanym sprzętem. Zaraz, jak to jest, skoro rozbita Kania miała raptem trzy lata? Ich dalsze wynurzenia grzęzną zawsze w okolicach tego, co polskie lotnictwo powinno mieć i na co zasługujemy. Rozmowy zawsze kończą się tym samym stwierdzeniem ? brak środków. Czy za cenę takiego stwierdzenia warto żonglować życiem ludzi, osób o najwyższej ochrony w państwie? Zdarza się przecież, że latają również politycy, jednak ostatnio znacznie częściej używając samolotów liniowych. Inna kwestią jest to, że narażają się na śmieszność w każdym zakątku świata.



Według mnie ?Kania? to złom, którego protoplastą było biuro Michaiła Mila. I owszem w dawnych czasach Amerykanie mogli zachwycać się ta maszyną podczas lotu, przykładając dłonie do burt i wykrzykując ? ?nie ma wibracji!?. Dzisiaj jedynymi istotnymi zmianami są: dołożono lepsze silniki, odchudzono konstrukcję i dołożono stereo, jednak zapomniano zdaje się o najważniejszym: Kanią nie można latać na przyrządy! Cóż to znaczy? Otóż w razie trudnych warunków atmosferycznych z ograniczoną lub bez braku widoczności lot Kanią jest niemożliwy. W żargonie lotniczym mówimy o trybie IFR



(IFR (ang. Instrumental Flight Rules) - lot IFR oznacza lot wykonywany zgodnie z przepisami dla lotów wg wskazań przyrządów. Różni się on od VFR (Visual Flight Rules) tym, że polega się tylko na informacjach odczytywanych z kokpitu samolotu. IFR nazywany jest czasem "Lotem bez widoczności" - Wikipedia).



Mówiąc prostym językiem, maszyna pozbawiona jest sonaru, a pilot wykonuje lot polegając wyłącznie na swoich zmysłach. Przypomnijcie sobie jazdę samochodem we mgle w dodatku nocą, widzi się wtedy albo wszystko , nawet latające talerze albo nic, wtedy zwykle przeszkodą nie do pokonania jest albo drzewo albo tył samochodu, który ląduje na twojej ?masce?. Śmigłowiec nie ma takich możliwości jak samochód, zawisa w powietrzu dzięki poduszce powietrznej, którą wytwarza wirnik główny (rotor), jego pochylenie do przodu, do tyłu lub na boki powoduje zmianę kierunku. Elementem stabilizującym jest śmigło ogonowe. Kiedy to zawodzi, pozostaje autorotacja i wypróbowanie goleni zawieszenia (przekonał się o tym boleśnie były Premier RP ? Leszek Miller).



Być może dla niektórych osób stwierdzenie to zabrzmi jak herezja ale powietrze nie stanowi jednolitej masy, to nie ?kisiel? w którym zawisa wszystko i wszędzie, czasami zdarza się, że lecąc masz wrażenie, że poruszasz się po drodze gminnej, która bardziej przypomina tor przeszkód niż równy asfalt. Czasami zdarza się, że napotkana dziura ma dno aż na?ziemi. W sposób specjalny wrażliwe są na takie przeszkody ? śmigłowce. ?Kania? ma dwa silniki i nawet kiedy wyłącza się jeden, jest sporo czasu aby wyszukać dogodne miejsce do lądowania, jednak fakt jest jeden ? ten śmigłowiec w razie awarii jednego motoru, musi wylądować!



I tak dochodzimy do punktu, gdzie pojawiają się pytania, co to był za lot, dlaczego odbywał się na tak niskim pułapie, dlaczego ?Kania? wleciała w obcą strefę i to w dodatku w białoruską i kluczowe, co stało się z łącznością?



Lot w znane, czy nieznane?



Jakiś czas temu media szeroko donosiły o tym, że Łukaszenka wraz ze swoimi sowieckimi przyjaciółmi przeprowadził ćwiczenia sił zbrojnych. W scenariuszu ?stało jak byk?, że hipotetycznym agresorem była Polska. Wybrano wariant polegający na kontruderzeniu na pewien pas polskiego wybrzeża, w tym celu starannie wybrano zbliżony ukształtowaniem terenu fragment Białorusi.



Nasi kłopotliwi sąsiedzi posiadają sprzęt, którego głównym dostarczycielem jest Rosja. Mówiąc sprzęt, myślę nie tylko o sprzęcie ofensywnym ale również o urządzeniach lokacyjnych. A któż jak nie pogranicznicy wiedzą o tym, gdzie znajduje się luka w takim systemie, zwłaszcza w pasie przygranicznym? Zupełnie automatycznie otrzymujemy odpowiedź na pytanie dlaczego nasza ?Kania? leciała na tak niskim pułapie ? powodem było ukrycie się przed mikrofalami ze stacji lokacyjnych ? radarów.



Jeżeli śmigłowiec chciał pozostać niezauważony, to dlaczego? I tutaj właśnie jest problem i domniemywanie na granicy spekulacji. Jawi się nam tylko jeden powód. ?Kania? może przewieźć do 1,5 tony ładunku, co w takim razie znajdowało się na pokładzie? Czy zanim doszło do katastrofy, śmigłowiec wcześniej wylądował gdzieś w terenie po stronie polskiej, gdzie dokonano załadunku? Czego? Zdrowy rozsądek podpowiada, że być może mamy do czynienia z próbą przemycenia jakichś atrakcyjnych towarów, które na rynku białoruskim są niezwykle chodliwe. A może? po tamtej stronie załadowano np. papierosy lub narkotyki, które przewieźć miano na polską stronę? Być może to krzywdzące stwierdzenie dla ofiar, jednak nie wolno tej możliwości pominąć pod żadnym pozorem!



Jeżeli założymy, że taka operacja miała miejsce, domyślać się można, że za tym konkretnym lotem kryli się inni ludzie i było ich kilkunastu. Taki ładunek jest cenny i zawsze pod kontrolą.



Marzę o tym, aby te spekulacje zostały oddalone, a ofiary pozostały na zawsze ?czyste? i wolne od pomówień, jednak obawiam się, że dowody już dawno usunięto, a naszym służbom pozostały szczątki śmigłowca i załogi. Czasami jednak zdarzają się cuda, a takich w tej sprawie można oczekiwać, jednak nie dzisiaj.



Pozostaje współczuć rodzinom. Jedno w tej tragedii jest pewne, podobne scenariusze z ?dziwnymi? lotami już mieliśmy. Z całym szacunkiem do służb pogranicznych ale coś tu wyjątkowo śmierdzi równie mocno, jak mętne są doniesienia ze strony decydentów, którzy sprawą zajmują się w wyjątkowo niekompetentny sposób, całości wtórują media, dla których to tylko kolejny wypadek ? zbieg okoliczności. Prawda zapewne znowu nas zaskoczy.



Mariusz R. Fryckowski



Wykorzystano materiały z :



Wikipedii



Kuriera Porannego



Fotografie z witryny Airfoto



Materiały z witryny You Tube



Materiały otrzymane od pana Aleksandra L.



Materiały własne.



www.forum.spotter.pl.



[/left]

[left]

[/left]
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2009 4:14 pm przez Rysiek23, łącznie zmieniany 1 raz.
xedos
Homo Infranius
Posty: 467
Rejestracja: sob wrz 13, 2008 1:26 pm
Kontakt:

Re: Katastrofa KANI, czy to możliwe?

Post autor: xedos »

Oto komentarz oficera WOP w stanie spoczynku , mojego przyjaciela, Roberta Leśniakiewicza w tej sprawie.


Przeczytałem artykuł Mariusza Fryckowskiego i byłem zbulwersowany. Ostatecznie rzucił on hipotezę stanowiącą ciężkie oskarżenie i rzucającą cień na Straż Graniczną. Nie dziwi mnie to - płace są marne, pokusa silna no i presja ze strony mającego się dobrze i coraz lepiej podziemia przestępczego jest ogromna. Ktoś nie mógłby tego wytrzymać i przejść na "tamtą" stronę. Już tak w SG bywało, że wspomnę tylko aferę z ukraińskiej granicy, w której pierwsze skrzypce grali funkcjonariusze SG. Straż Graniczna jest formacją cywilną, to nie to, co Wojska Ochrony Pogranicza, w których przesłużyłem lwią część mojej służby na granicy. W WOP nie było ludzi z przypadku i z ogłoszenia - WOP były swego rodzaju formacją elitarną i ilość "czarnych owiec" była tam mniejsza, a i z nimi szybko sobie radzono: w najlepszym przypadku sąd koleżeński i wynocha na bruk, w najcięższych - prokurator, sankcja, sąd i wyrok. Nie było zmiłuj się. Wojskowy mundur zobowiązywał. Mam jednak nadzieję, że jednak Mariusz Fryckowski się myli.



Jest jeszcze jedna możliwość - helikopter wykonywał zadanie specjalne na rzecz którejś ze służb NATO i został zestrzelony lub uległ wypadkowi. Chodziło np. o przetestowanie białoruskiego systemu OPlot. W takim przypadku mogli zejść poniżej 200 m i lecąc tylko "na czuja" wbić się w glebę. Nie rozwijam tego wątku, bo tu obowiązuje mnie już Prawo Burdego...


***


Mam nadzieję, że mylę się w każdym elemencie tej sprawy.[Przyp.xedos]
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2009 7:54 pm przez xedos, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „WYDARZENIA I POLITYKA”