Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Raporty, zdjęcia i nagrania UFO ze świata.
h17
Początkujący
Posty: 23
Rejestracja: sob lip 17, 2010 11:41 am
Kontakt:

Re: Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Post autor: h17 »

[quote name='Reaper' post='71439' date='19 lipiec 2010 - 11:13']Nie bądź za cwany,[/quote]





Oj przyjacielu mylisz cwaniactwo z logiką prawidłowych sformułowań i inteligentną umiejętnością wyrażania myśli, a nadto ze zdolnością do czytania ze zrozumieniem.
Reaper
Infrańczyk
Posty: 198
Rejestracja: czw lis 08, 2007 11:31 am
Kontakt:

Re: Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Post autor: Reaper »

[quote name='h17' post='71452' date='19 lipiec 2010 - 17:59']Oj przyjacielu mylisz cwaniactwo z logiką prawidłowych sformułowań i inteligentną umiejętnością wyrażania myśli, a nadto ze zdolnością do czytania ze zrozumieniem.[/quote]





cokolwiek mylę lub nie co do cwaniactwa, nie zmienia to faktu że mam rację w poruszonej kwestii.



I nie myl logiki prawidłowych sformułowań i inteligentnej umiejętności wyrażania myśli i zdolności czytania ze zrozumieniem ZE ZWYKŁYM CWANIACTWEM :lol:
Ostatnio zmieniony pn lip 19, 2010 4:43 pm przez Reaper, łącznie zmieniany 1 raz.
h17
Początkujący
Posty: 23
Rejestracja: sob lip 17, 2010 11:41 am
Kontakt:

Re: Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Post autor: h17 »

[quote name='Reaper' post='71455' date='19 lipiec 2010 - 19:22']cokolwiek mylę lub nie co do cwaniactwa, nie zmienia to faktu że mam rację w poruszonej kwestii.



I nie myl logiki prawidłowych sformułowań i inteligentnej umiejętności wyrażania myśli i zdolności czytania ze zrozumieniem ZE ZWYKŁYM CWANIACTWEM :lol:[/quote]





Jaaaaaasneee. Grunt to umieć przyznać się do błędu no nie? Niemniej, że może być wszystkim ów obiekt to nie ulega kwestii.
Ostatnio zmieniony pn lip 19, 2010 4:51 pm przez h17, łącznie zmieniany 1 raz.
Reaper
Infrańczyk
Posty: 198
Rejestracja: czw lis 08, 2007 11:31 am
Kontakt:

Re: Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Post autor: Reaper »

[quote name='h17' post='71459' date='19 lipiec 2010 - 20:50']Jaaaaaasneee. Grunt to umieć przyznać się do błędu no nie? Niemniej, że może być wszystkim ów obiekt to nie ulega kwestii.[/quote]



kolo udowodnij że to prawdziwy film i że jest na nim choćby jakikolwiek prawdziwy obiekt to wtedy możesz sobie gadać o pomyłkach, bo oceniasz tylko po własnej intuicji i twoim widzi mi się tylko dlatego że film nie wygląda jak nakręcony w 1080p. kamerą 3d od avatara to od razu musi to być prawdziwy i z bliżej nieuzasadnionych przyczyn obiekty na tym filmie muszą być prawdziwe. Jak na razie to jest na tyle prawdziwy co potwór cloverfield ! Udowodnij że ten statek nie jest naniesiony komputerowo to osobiście przyznam ci rację, a jak na razie twoje opinie że jest inaczej mam daleko i nie dają ci żadnej obligacji do oceniania tego co powiedziałem. Więc przestań gadać puste nie dające się zweryfikować opinie tylko udowodnij że to video jest prawdziwe i nikt nie naniósł obrazu komputerowo.



Kto usłyszy "to ufo" i uwierzy od razu to jego sprawa, ja wolę aby jednak udowodnić że można mieć jakiekolwiek podstawy aby tak twierdzić.





Oszołomstwo skomentuję tym oto filmem który jest filmem orginalnym skąd wycięto te scenę.



http://www.youtube.com/watch?v=tOyizlAngFE



Pytanie dlaczego udało im się w tak prosty sposób potwierdzić zjawisko UFO i tajnych samolotów rządowych, kiedy mamy tysiące obserwatorów jeszcze bardziej zapalonych w poszukiwaniach którzy nawet nie uzyskali jednej setnej tego rezultatu a często mają znacznie bardziej profesjonalny sprzęt, mimo iż jedna z kobiet mówi w nagraniu że widzi obiekt gołym okiem.

Dlaczego ?

Odpowiedź pierwsza jaka się nasuwa to oczywiście propaganda, auto-reklama mająca na celu dostarczenie sensacyjnych nie wiadomo jakich filmów aby wylansować swoją bądź czyjąś historię, w tym przypadku Mckinnona. Sam fakt że odkrycia tego dokonali jacyś tam badacze UFO już dostarcza kontrowersji, gdyż badaczy ufo są tysiące a ci po prostu wyszli sobie w pole sfilmować trochę "uf". Podobny schemat prezentują w filmie ze śmieciami z roswell, ja też moge wziąść kawałek metalu i porównać go do folii aluminiowej, to jest po prostu śmieszne jak łatwo da się nabrać na numer w stylu otwierania butelki powieką (przykładasz do oka i mówisz tssst tsst :lol: )
Ostatnio zmieniony pn lip 19, 2010 5:34 pm przez Reaper, łącznie zmieniany 1 raz.
h17
Początkujący
Posty: 23
Rejestracja: sob lip 17, 2010 11:41 am
Kontakt:

Re: Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Post autor: h17 »

[quote name='Reaper' post='71460' date='19 lipiec 2010 - 20:01']kolo udowodnij że to prawdziwy film i że jest na nim choćby jakikolwiek prawdziwy obiekt[/quote]





Kolo hehe przecież do pioruna gadamy o tym samym, przecież właśnie to wcześniej Ci napisałem, że to może być wszystkim również i montażem! Cofnij się do pierwszej mojej odpowiedzi i dokładnie ją przeczytaj i zrozum co w niej jasno wyraziłem. Dobra napiszę to łopatologicznie: na filmie może być wszystko tak samolot jak zwykły montaż a skoro nikt nie jest pewnym co to jest i nie potrafi ustalić pochodzenia obiektu to jest to UFO / unidentified flying object / w polskim tłumaczeniu NOL/niezidentyfikowany obiekt latający/ lub nie jest żadnym niezidentyfikowanym obiektem latającym tylko ewentualnie montażem.



Przytoczę raz jeszcze Twoje pierwsze zdanie cytuję: Miał być dowód ufo a w zasadzie może być wszystkim.



I z tym, że może być wszystkim ZGADZAM się od samiuśkiego początku! Ale, Twoje zdanie w kontekście zapodanego filmu przez Ryszarda i jego treści w, której wyraża, że nie ma zastrzeżeń co do prawdziwości przedstawionego na filmie obiektu obcej cywilizacji, jest wyrazem zawodu i rozczarowania. Mówiąc ostatecznie i poprawiając merytorykę znaczeniową Twojego pierwszego zdania to obiekt na filmie NIE miał być UFO tylko miał być niby obiektem obcej cywilizacji. A więc skoro nie wiemy czym jest to jest czym? No jest UFO ! Ale w kontekście drugiej części Twojej wypowiedzi to jeśli jest to edycja komputerowa to ani nie jest to UFO, ani Obcy Obiekt.



Kumasz?
Ostatnio zmieniony pn lip 19, 2010 6:40 pm przez h17, łącznie zmieniany 1 raz.
dino_24
Homo Infranius
Posty: 406
Rejestracja: sob sie 16, 2008 12:16 am
Kontakt:

Re: Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Post autor: dino_24 »

[quote name='h17' post='71435' date='19 lipiec 2010 - 02:05']Za pewne w Twoim i nie tylko jak widzę pojęciu, pojęcie UFO odnosi się do obiektów obcej cywilizacji, ale to błąd logiczny, znaczeniowy i jak mi się zdaje uwarunkowany przez innych, którzy nadużywają tego określenia w stosunku do obcych obiektów latających/OOL/ Gdybyś napisał: miał być OOL a jest to UFO to byłoby i logicznie i każdy, a przynajmniej Ci co wiedzą co to jest UFO, wiedzieli by ło cscho chodcii :)



I żebyś zrozumiał co napisałeś i nie wchodził/li ze mną w niepotrzebną dyskusję napiszę Twoimi słowami jak to wyszło:



Miał być dowód ufo /unidentified flying object/ po Polsku /Niezidentyfikowany Obiekt Latający/a w zasadzie może być wszystkim.



Kompletne masło maślane.[/quote]



@ h 17

Witam !

Jesteś '' h 17 '' w bardzo dużym BŁĘDZIE . Zajrzyj z łaski swojej do ETYMOLOGII słowa ''UFO'' , odsyłam do ''Pana Literki'' i do stron Pana profesora Miodka , a być może będziesz wtedy wiedział gdzie TY popełniłeś ''gafę'' i w przyszłości nie będziesz WYTYKAŁ czekokolwiek INNYM , Panie ''mądry'' ! ! .

Chciałbym Ci przypomnieć , że termin '' UFO '' został ''ukuty'' w latach 40 - stych , byłego stulecia na podstawie obserwacji Pana K . Arnolda , a dotyczy li tylko istnienia ISTOT POZAZIEMSKICH , zajmuje się również gromadzeniem danych odnośnie tych ISTOT oraz zbieraniem artefaktów w powyższej kwestii .

Do Polski trafiło to za wielką propagacją Pana Amdrzeja Trepki w latach 50 - tych i przyjęło formę '' NOL '' .

Nie mieszaj '' LOGIKI '' do tego , gdyż nią rządzi matematyka .

Pamiętaj sobie na przyszłość , słowo : '' UFO '' i '' NOL '' dotyczy tylko i wyłącznie '' technologi '' pozaziemskich .

Bez urazy , pozdrawiam .
h17
Początkujący
Posty: 23
Rejestracja: sob lip 17, 2010 11:41 am
Kontakt:

Re: Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Post autor: h17 »

[quote name='dino_24' post='71469' date='19 lipiec 2010 - 23:22']'' UFO '' i '' NOL '' dotyczy tylko i wyłącznie '' technologi '' pozaziemskich .[/quote]



Tylko technologii pozaziemskich? W dobie naszego rozwoju technologicznego kiedy to już pewne samoloty mogą przypominać OOL/obce obiekty latające/?



To było dobre w czasach gdy latały po niebie tylko nasz dwupłatowce i „oni”, a nie dzisiaj kiedy i jedni i drudzy zaczynają być do siebie podobni z wglądu. Dla tego Przyjacielu nie żywię urazy bo rozumiem do czego zmierzasz, ale na gwiazdę Syriusza czasy się zmieniły nasza technologia również, puszczamy w niebo balony meteorologiczne, satelity, wahadłowce, bezzałogowe szybowce i samoloty szpiegowskie i stara terminologia jest już kompletnie nieadekwatna do dzisiejszego stanu rzeczy. Jak więc nazwiesz obiekt, który może być naszym sprzętem lub „ich” obiektem, a nie będziesz pewny czym jest? Kiedyś mogłeś go nazwać UFem :) lub Nolem bo wszystko co nie przypominało dwupłatowca pewnie było Obcym obiektem i te określenie od biedy wtedy można było używać wobec Obcych Obiektów latających. Dzisiaj mówienie na obcy obiekt latający UFO lub NOL jest totalnym nieporozumieniem. A nawet na obiekty, które w domyśle się ma, że są obiektami obcej cywilizacji. Poza tym jeśli kilka setek ludzi obserwuje jakieś obiekty na raz i widać gołym okiem, że to nie nasze obiekty to nie można ich nazwać niezidentyfikowanymi obiektami latającymi! To są jak najbardziej zidentyfikowane obiekty latające obcej cywilizacji i w skrócie dla porządku i poprawności można je określić jako ZOLOC.



UFO '' i '' NOL '' nie dotyczy już tylko i wyłącznie '' technologii '' pozaziemskich, bo czasy się zmieniły i pojęcie o niezidentyfikowanych obiektach się poszerzyło i zmieniło również.



za dwadzieścia lat jak ktoś na OOL/obcy obiekt latający? Powie UFO lub NOL to będzie nie zrozumiany, a nawet wyśmiany tak jak ja dzisiaj za OOL/obcy obiekt latający/
Ostatnio zmieniony pn lip 19, 2010 9:43 pm przez h17, łącznie zmieniany 1 raz.
xedos
Homo Infranius
Posty: 467
Rejestracja: sob wrz 13, 2008 1:26 pm
Kontakt:

Re: Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Post autor: xedos »

Drogi h17, albo lepiej panie Tomaszu vel PrestissimoLIVE z uwagą wysłuchałem i przeczytałem Pańską twórczość i w zasadzie z przykrością stwierdzić muszę, że jest interesująca. W swoich tekstach (wszystkich dostępnych) kieruje się Pan dość specyficznym tokiem rozumowania, który wbrew pozorom w mojej opinii jest prawidłowy. Nie rażą mnie Pańskie pomysły, rewolucje, riposty i dywagacje, problem leży w czymś zupełnie innym. Ma Pan niewątpliwą zdolność do poruszania się w tłumie z wdziękiem walca drogowego, który spłaszcza nie tylko ludzi, ale również ich poglądy. Proszę tego nie robić, to przynosi wyłącznie problemy, no chyba , że jest Pan osobą, która w zamyśle ma wprowadzić bałagan w szeregach Infry, co zdarzało się już wcześniej, jednak bez powodzenia. Lubię tę grupę i wiem, że jest jedyną, której postępowanie jest godne szacunku, a nie negacji. Pańskie wojownicze nastawienie w większości jak sądzę słuszne, bawi czytelników, jednak w efekcie boją się ( i słusznie) zabierać głos, aby nie narazić się Panu, który jakże dosadnie potrafi zmieszać z błotną breją praktycznie każdego, działając na granicy prawa.



Miałem nieprzyjemność wczytać się w Pańskie blogowe akapity, gdzie ze zgrozą dopatrzyłem się wyjątkowego potraktowania mojego przyjaciela p. Roberta Leśniakiewicza, który w mojej ocenie zasługuje na szacunek równy Lucjanowi Zniczowi z którym przed laty miałem przyjemność korespondować.



W swoich tekstach w sposób wyjątkowy odnosi się Pan do osoby Pana Arka M., którego jeszcze kilka miesięcy temu miałem ochotę skrócić o głowę, jednak po chwili refleksji i zastanowienia doszedłem do wniosku, że ten chłopak ma pasje. I nie jest to wyłącznie kwestia UFO ( które w większości przypadków jest wyjątkowym idiotyzmem), a innych, które w pełni podzielam. Arkadiusz to "chodząca historia Polski", którą kultywuje się z pietyzmem w Jego rodzinie od lat. Pomimo wielu przywar ( a któż ich nie ma), na swój sposób jest człowiekiem wyjątkowym. Znamy go i lubimy, Pana również próbujemy zrozumieć i polubić, czy uda się to, chciałbym tak, zależy to od Pana.



Dzisiejsza ufologia polska to długie pasmo nieszczęść, które delikatnie mówiąc rozsadziłem od środka, narażając się znanym i uznanym, jednak zawsze miałem i mam jeden cel, odizolowanie ufologicznych informacji - śmieci od zdarzeń ciekawych. Od lat staram się, aby oddzielono ufologię od ruchów i osób, które z premedytacją wykorzystując ufologię realizują swoje cele bliższe ruchom sekciarskim niż " czysto" ufologicznym.



Miałem przyjemność wprowadzić do nomenklatury ufologicznej kilka nowych terminów, które charakteryzowałyby dzisiejszą pasję poznania genezy zdarzeń niezwykłych. Częściowo weszły w życie, to, co Pan proponuje jest ciekawe i cholernie polskie, jednak proszę mieć na względzie tradycję i przyzwyczajenia, słowa-"dziwotwory" przynoszą więcej zamieszania niż pożytku. Po co zmieniać coś, co świetnie funkcjonuje i sprawdza się w pracy? Prawda?



Był Pan łaskawy użyć w jednym ze swoich tekstów sformułowania - "kronikarze", chciałbym zaoponować, jest wśród nas sporo osób, które od lat poświęcają swój cenny czas na podróże, którym przyświeca jeden cel - próba wyjaśnienia pewnych zdarzeń. Co ciekawe, w części przypadków odnosimy sukcesy!



Być może nie wie Pan o tym, ale są wśród nas osoby, które dysponują sprzętem, który śmiało uznać można za badawczy. Wystarczy poczytać, pomyśleć i dopiero ferować wyroki.



To chyba wszystko. Na zakończenie, chcę Pana zachęcić do współpracy na zasadach przyjętych w dobrym towarzystwie, które dzięki irracjonalnym polemikom poznaje pan kompletnie na opak. Proszę uszanować wolę innych i nabrać umiejętności łagodniejszej konwersacji, wszak nie jest Pan wśród wrogów.



Pozdrawiam wszystkich.
Ostatnio zmieniony pn lip 19, 2010 10:26 pm przez xedos, łącznie zmieniany 1 raz.
h17
Początkujący
Posty: 23
Rejestracja: sob lip 17, 2010 11:41 am
Kontakt:

Re: Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Post autor: h17 »

[quote name='xedos' post='71473' date='20 lipiec 2010 - 01:21']Drogi h17,[/quote]



Jest rok 1992 upalne sierpniowe popołudnie. Okna balkonu rozchylone na oścież niczym wrota do innego czasu i przestrzeni. Chłodny powiew wiatru porusza leniwie grubą pluszową kotarą w kolorze starej zieleni. Na sosnowym stoliku leży stertka czasopism z ostatnich miesięcy w, których jeszcze wiele artykułów czeka nieodkrytych. Spoglądam na nagłówki „UFO” „Nie z Tej Ziemi” „Inny Wymiar” i kilka innych, których dziś tytułów nie pamiętam, a nawet bym już pomylił. Sięgam po któryś i czytam: /…zaobserwował nad niewielkim miastem w Niemczech 119 lądowań i startów UFO…/ Brew mi się uniosła odruchowo, ale bez cienia ironii. Co było dalej tego dnia nie pamiętam. Minęło kilka dni, może tygodni, a ja pewnego wieczora stojąc na balkonie myślę sobie, że skoro w tak małym miasteczku można coś podobnego zaobserwować to czemu nie tu w Warszawie? Jeśli i mnie uda się to zobaczyć, to moje przypuszczenia co do istnienia obcych staną się pewnikiem. A byłem zawsze człowiekiem, który jeśli czegoś nie zobaczył to nie wierzył i tak jest do dzisiaj. Jeszcze tej samej nocy zobaczyłem na niebie pionowo w górze maleńkie światełka na tle gwieździstego czystego nieba, pomykające jednostajnie z południa na północ. Jedno pojawiło się w środku nieba przelatując zaledwie w widoczny sposób może z 10-20 stopni kątowych i zniknęło, drugie później takie samo nieco w inną stronę widać było już znacznie dłużej niemal po horyzont, a trzecie pojawiło się nagle w zenicie dość mocno świecąc by zgasnąć jak zdmuchnięta zapałka. Nie zgasnąć jak przygasające światło w kinie lub satelita niknący w tle atmosfery tylko jak zapałka. Pomyślałem o tym wtedy nic. Nic bo kompletnie nawet nie wiedziałem jak to wytłumaczyć. Nie miałem pojęcia o satelitach, ale za to miałem już pojęcie o meteorytach bo nimi się dość mocno interesowałem i wiedziałem, że tak nie lecą. Mijały dni, a ja niemal każdego wieczora i nocy stawałem na balkonie wypatrując tych małych światełek latających w kosmosie jak mi się zdawało. Z biegiem dni dowiedziałem się, że niektóre satelity widać. Ale coś mi podpowiadało, że to nie były satelity. Niemniej miałem świadomość, że mogę błędnie te światła pojmować mając w domyśle to czego wypatrywałem… Z resztą w tamtych latach ilość satelitów można było policzyć na palcach i to mi nie pasowało w porównaniu z zaobserwowaną ilością tych świateł niemal każdej nocy. Było ich po 5, po 8 i więcej nieraz, a niekiedy tylko jedna, albo wcale. Naoglądałem się przy okazji dziesiątków samolotów lecących na wszelkich wysokościach, helikopterów, które w nocy wzbudzały z daleka swym światłem stałym euforie i podniecenie, które mijało gdy w końcu dostrzegałem czym są. Dwa razy a może i trzy widziałem po raz pierwszy w życiu błysk wpadającego w atmosferę meteorytu. W końcu sama obserwacja gołym okiem mi nie wystarczyła. Zaczęła się szaleńcza gonitwa za sprzętem. Lornetka 30x już była, kamera analogowa ręczna SONY doszła z biegiem dni, a po kilku tygodniach zdobyłem teleskop zwierciadlany z potężną soczewką Barlowa umożliwiającą widzenie w sześćset krotnym powiększeniu! Jakaż to była radocha zobaczyć to co mało kto widzi gołym okiem! Pierwsze dni wpatrywałem się w te gwiazdy zapominając o całym świecie i o tym po co to wszystko zgromadziłem, zarywając do samiuśkiego rana noce. Ta nieprzenikniona czerń nieba niemal hipnotyzowała pozwalając jednak zachować świadomość, a właściwie budzić ją… Księżyc stał się nagle bliskim kolegą z, którym chwilami czułem się bardziej za pan brat niż z miejscami w, których się wychowałem. Wenus swym magicznym blaskiem zadziwiała mnie wprawiając w zdumienie i zachwyt. Za to Jowisz i jego księżyce wyzwalały pragnienie zobaczenia tego innego świata w realnym wydaniu, z bliska na wyciągniętą dłoń. Mówię wam co za fantastyczny widok tego maleńkiego Olbrzyma wokół którego tkwi kilka ledwo dostrzegalnych światełek zmieniających co jakiś czas swe pozycje! Saturn srogi nauczyciel, ze swymi wyraźnie widocznymi pierścieniami snuł się po tym czarnym niebie zdając się tańczyć w złudzeniu falującej atmosfery. Eh… ciarki mi nie raz przechodziły ze wzruszenia, którego nie zrozumie ten kto w samotności nie pukał do nieba bram. I czasem przemożna siła wyobraźni podpowiadała plan ucieczki w te otchłanie jakąś cząstką siebie nie cielesną. Tak bardzo chciałem zobaczyć więcej, cały wszechświat, że gdy zamykałem przed snem oczy mijałem tysiące gwiazd zmierzając swym wehikułem wyobraźni ku jego krańcom. Przepastne otchłanie kosmosu były jednak zbyt rozległe, a jego krańce zawsze wyznaczał sen… Mijały miesiące, a ja nauczyłem się widoku samolotów, helikopterów nielicznych satelitów i tych kilku meteorytów. Światła sobie pomykały jakby były nie z tego świata. Co ciekawe gdy kierowałem na nie swój potężny teleskop zawsze jawiły się jako złocisto pomarańczowe obiekciki pulsujące wewnątrz tą intensywną złocistością, a wokół nich było widać czerwonawą aureolkę ściśle przylegającą do ich owalnych sylwetek. Biorąc pod uwagę siłę teleskopu mogłem absolutnie wykluczyć samoloty i satelity. Nie raz takie światełko zatrzymywało się, albo zwalniało by po zwolnieniu rozbłysnąć i zniknąć jak zdmuchnięty płomień w samym środku czystego nieba. Różne rzeczy widziałem wtedy. Przyszedł czas, że kupiłem kamerę czarno białą specjalnie do filmowania gwiazd. Spory wydatek jak na owe czasy, ale i kamera z możliwością dokładania na okular teleskopu była na owy czas niespotykanym i rzadkim sprzętem. Miałem ją podłączoną do wideo i odtąd filmowałem wszystko co złapało się w teleskopie. W sumie na te półtora roku-bite półtora roku stania w oknie na 11 piętrze niemal każdej nocy sfilmowałem tych światełek około setki. Kilka razy co również mam na VHS udało mi się trafić obiekt równie mały jak inne, ale wyraźnie przypominający jakby dwie połączone fasolki lecący poziomo. Mówiąc bardziej obrazowo coś w rodzaju ósemki przewróconej, która w środkach była pomarańczowa i miała zanikającą i pojawiającą się czerwono żółtą aureolkę. I tak to wyglądało to moje polowanie na obcych. W tym samym czasie za dnia stawiałem analoga na parapecie podłączonego do wideo, włączałem nagrywanie na kilka godzin, a po powrocie przeglądałem materiał na przyśpieszonych obrotach na telewizorze. Jak coś się złapało jajowatego i owalnego, dyskoidalnego i nietypowego to zapisywałem czas na taśmie i kaseta wędrowała na półkę do archiwum. Wiecie ile kasy wtedy wydałem na same kasety? Średnio co drugi dzień miałem na taśmie coś co warto było zachować w archiwum, a bywały dni, że codziennie zachowywałem nawet trzy kasety na półkę bo na każdej coś było. Zgrywanie na inną kasetę i drugie wideo nie wchodziło w grę bo strata na jakości byłaby niepowetowana, a cięcie nożyczkami i nawijanie wartościowych odcinków na szpulki przekraczało moje wtedy techniczne możliwości. Tak więc w sumie nazbierało się tych kaset około 500/pięćset/. I były to kaset z nic nie znaczącymi światełkami, które ja wtedy traktowałem jako bezcenny skarb i dowód na istnienie obcej cywilizacji. Materiały dzienne były równie wartościowe a w kilku przypadkach wręcz porażające jak dla mnie. I to one stały się owego czasu sensacją w programie NIE DO WIARY.







Jakaż była moja radość kiedy pewnego dnia zadzwonili do mnie z TVN i zaproponowali nakręcenie programu. Zgodziłem się bez wahania. Ktoś przyjechał po kasetę na, której miałem sfilmowany obiekt w postaci połączonych dwóch piramid lądujący na… tak, tak na jednej z centralnych ulic Warszawy w środku dnia. Obiekt prawie przeźroczysty wolno zsuwający się lekkimi skokami w dół i niknący za jednym z bloków ul. Królewskiej. Dzisiaj dokładnie takie same obiekty widzę na YT. Technicy z TVN obrobili ten film, skontrastowali i wydobyli wyraźną jego sylwetkę tak by widzowie nie musieli się wpatrywać co to jest. Nakręciliśmy program, a ja miałem okazję oficjalnie i odważnie powiedzieć, że OBCA CYWILIZACJA istnieje czego dowodem jest ten materiał i odwiedza nas każdego dnia. Ówcześni spece od tych rzeczy nie dopatrzyli się w tym materiale fałszerstwa, a nawet więcej poznałem w tamtym czasie kilka ważnych osób ze świata UFOlogii, których ten materiał bardzo zainteresował…





Wyczekiwany dzwonek domofonu rozległ się i po chwili w drzwiach stanął starszy siwy jegomość w błękitnej wiatrówce, jasno beżowych spodniach i aparatem fotograficznym na szyi. Mocny uścisk dłoni, zdecydowany z obu stron zapowiadał dobry kontakt, i tak się stało. Przedstawiłem się, a w odpowiedzi usłyszałem Bzowski w typowym zdecydowanym i pewnym siebie stylu przedwojennego warszawiaka. Aura autorytetu i wiedzy rozniosła się po pokoju już przy pierwszej wymianie zdań. Jego zasób słów i pojęć, które nie były mi przecież wcale tak obce imponował i kazał słuchać, słuchać i słuchać, nieśmiało co chwila wtrącałem dopowiedzenia na znak, że wiem o czym mówi i, że mam o tym również pewne pojęcie. No nie, oczywiście nie takie jak on, byłbym samochwałą gdybym tego nie napisał. Niemniej rozumiałem co mówi i z zaciekawieniem słuchałem. Opowiadał mnóstwo przeciekawych rzeczy. Obejrzał część moich filmów od czasu do czasu zbliżając swego zenitha do ekranu telewizora pstrykając zdjęcie jakiegoś prezentowanego obiektu. Wiedziałem, że nic z takich zdjęć nie będzie bo przecież od lat siedziałem w fotografice i robienie zdjęć i wywoływanie ich w ciemni na wszelkie sposoby miałem w jednym palcu. Ale uznałem to za przejaw zainteresowania moimi materiałami i uznanie ich jako ciekawe i warte zarejestrowania. Moje zdziwienie jednak wzbudziło nie robienie zdjęć z ekranu telewizora, ale badanie zatrzymanych w kadrze na telewizorze niektórych z tych obiektów- wahadełkiem. Słowem się na to co usiłował robić nie odezwałem, ale jako wyedukowany i praktyczny różdżkarz i wahadlarz byłem wręcz zdumiony. Miałem wtedy za sobą wszelkie poziomy różdżkarstwa i wahadlarstwa, kilka kursów bioenergoterapeutycznych za sobą i całą masę wszystkich modeli różdżek i wahadeł dostępnych na rynku, oraz kilkadziesiąt zrobionych przez siebie z, których to najczęściej korzystałem. Tak więc wiedza i doświadczenie mówiły mi, że badanie czegoś na ekranie telewizora jest całkowicie skazane na niepowodzenie i musi być obarczone auto sugestią, która jest podstawową zmorą nawet największych mistrzów tej profesji. Kiedy się zorientował, że mam równie duże pojęcie o radiestezji co on o kosmitach, których bezpardonowo tak nazywał, schował wahadełko do kieszeni mówiąc, że najlepiej badać takie rzeczy w terenie dozymetrem. I tu opowiedział mi masę przypadków jakie badał przy okazji wplatając w nie teorię sieci Wilka i, że odkrywca tej sieci pan Wilk odkrył ją właśnie metodami radiestezyjnymi jako jedyny na świecie. Jako praktykujący radiesteta wiedziałem, że coś jest na rzeczy z tą siecią, ale bynajmniej nie jest to nic nowego co odkrył bo podobna sieć nazywa się siatką geopatyczną wokół całej kuli ziemskiej, którą to siatkę co rusz jakiś radiesteta rzekomo wyczuwał. Dziś wiemy, że ową siatką jest najprawdopodobniej układ kręgów pola magnetycznego ziemi, ale wtedy niektórzy sądzili inaczej doszukując się w tych pasach wykrywanych różdżką i wahadłem tuneli czasoprzestrzennych i czort wie czego tam jeszcze włącznie z wrotami do innych wymiarów. Już wtedy wiedziałem, że to bajdy niegroźnych mitomanów i nieszkodliwych szajbusów, których można traktować z przymrużeniem oka, a nawet czerpać od nich wiedzę w tych tematach w jakich byli oblatani na wszystkie strony. Radiestezja ma to do siebie, że gdy przejdzie się etap pokonania autosugestii i nieudanych wskazań czegokolwiek, przychodzi moment gdy okazuje się, że z zadziwiającą łatwością dzięki zapanowaniu nad auto sugestią można dokonać rzeczy spektakularnych. Na przykład mnie wiele razy udało się tele-radiestezyjnie odnaleźć schowany przedmiot w czyimś domu posiadając jedynie plan tego domu narysowany na kartce papieru, ku zdumieniu osoby ukrywającej dany przedmiot jak i memu samemu. Kiedyś wielokrotnie kazałem znajomym położyć na podłodze gazetę i schować w dowolne pod nią miejsce monetę lub klucz. Wychodziłem wtedy do innego zamkniętego pomieszczenia by nie widzieć gdzie ukrywają monetę i po powrocie szukałem jej wahadełkiem pod tą gazetą. Wyglądało to tak, że wiodłem wahadłem wzdłuż jednej krawędzi gazety i gdy wahadło drgnęło powodowane mimowolnym skurczem mięśni, zaznaczałem na krawędzi punkt. Potem robiłem to samo na kolejnej krawędzi. Zaznaczone punkty stanowiły miejsca z, których kreśliłem wirtualnie palcem linie i tam gdzie się przecinały była moneta lub klucz. Ludzi wbijało w fotel, a ja udając skromność przepał nony byłem dumą i satysfakcją. Na kilkaset takich pokazów pomyliłem się dwa razy zaledwie o 10 centymetrów co i tak wzbudzało podziw. W końcu udoskonaliłem te metodę i zamiast szukać punktów na krawędziach gazety od razu wyznaczałem kierunek ukrytej monety z dwóch różnych rogów tej gazety by było szybciej. Powiecie mistrz? To błąd bo już przy poszukiwaniach innego typu wkradała się auto sugestia tak wk….jąca, że sobie nie wyobrażacie i nijak sobie z nią na dłużej nie dało się poradzić. To samo miał każdy radiesteta tylko nie każdy się do tego przyznawał. I tak na przykład gdy kilku radiestetów poszukiwało cieku wodnego to każdy wskazywał jego miejsce gdzie indziej i na innej głębokości, albo co jeszcze ciekawsze wskazywali wszyscy to samo miejsce i głębokość co ten pierwszy, który uległszy sugestii po prostu się pieprznął i pomylił. I tak niestety jest w radiestezji. Wiedząc o tym uznałem, że sieć Wilka nie jest żadnym dowodem na istnienie tuneli czasoprzestrzennych, ani wrót do innych wymiarów tym bardziej, że mniemanie Wilka o jej istnieniu może wynikać z czystej autosugestii. Dozymetr i podobne urządzenia jak magnetometry jedynie mogły wskazywać na istnienie naturalnych ziemskich pól czegoś tam, a wahadło Wilka wskazywało to co potem on sobie sam sugerował i dopowiadał. Dzisiaj gromadka współczesnych badaczy śladów obcej cywilizacji opiera się bez kompletnego zrozumienia tematu i wiedzy na tych Wilczych para-dogmatach tkwiąc zwyczajnie w błędnym przekonaniu tak mocno tkwiącym i zakorzenionym w ich pojęciach, że boją się teraz przyznać do błędu w obawie przed utratą pieczołowicie budowanego autorytetu przez długie lata w oczach jeszcze bardziej niezorientowanych fanów i wyznawców. Ale wracając do wizyty Bzowskiego. Jego opowieści o sieci Wilka potraktowałem więc jako niegroźną mitomanię czy raczej zabawę, ale już to co opowiadał na temat badań dozymetrem nie. Te historie były naprawdę ciekawe i wiarygodne. Opowieści o promieniowaniu w środku różnych kręgów, o jakimś wyczuwalnym negatywnym oddziaływaniu w miejscach lądowań kosmitów, wcale nie wydawały się takie nieprawdziwe. Po jakimś czasie Bzowski wyjął kilka swoich fotografii i pokazał mi to co zna już cały świat ufologiczny. Popatrzyłem w skupieniu i grzecznościowo i z wyrazem szacunku powiedziałem - niezłe, mmm. Coś mi tu nie grało. Zastanawiałem się jak ten przeuroczy szajbus z tak rozległą i niekwestionowaną wiedzą może prezentować mi zdjęcia, które dzieciak w ciemni byłby w stanie zmontować na maskownicy? Jedno z tych zdjęć przedstawiające światła nad jeziorkiem czerniakowskim zdawały się być prawdziwe, ale reszta… budziła wątpliwość. Pomyślałem sobie wtedy tak: Człowiek włożył ogromny wysiłek w wyjaśnienie i udowodnienie istnienia obcych cywilizacji to niewątpliwe, ale czy te niektóre zdjęcia nie są jednak rozpaczliwą próbą dokonania niegroźnego oszustwa w celu poparcia swej tytanicznej pracy? Jeśli tak to chwała mu za to bo nawet jeśli niektóre z tych zdjęć były wybrykiem dorosłego chłopca to i tak przyczyniły się do zainspirowania setek innych ludzi do badania i poszukiwania prawdy. I o to chodzi i mnie dzisiaj również, co nie oznacza, że jestem zwolennikiem robienia fałszywek w takich celach. Tak więc uznałem Pana Bzowskiego za pożytecznego człowieka szukającego prawdy wszelkimi środkami nawet takimi, których sam nie do końca rozumiał. Jedno co mnie w nim wzruszało, bo wzruszało, to jego zdecydowanie i determinacja z jaką ścigał wręcz każdy ślad pozostawiony przez obcych tak na ziemi jak w umysłach ludzi. Pod tym względem był niedościgniony. I chociaż jawił mi się jako taki duży chłopiec z dziwnymi zabawkami, którego naukowa wiedza mieszała się z uroczo mitomańskim wyobrażeniem świata, to miałem i mam do dzisiaj dla niego wielki szacun, mimo, że wiele z jego poglądów i teorii wzbudzały i wzbudzają we mnie do dzisiaj rzewny uśmiech na Twarzy. Lecz ten rzewny i pobłażliwy uśmiech mam tylko i wyłącznie dla niego. Dla współczesnych wyznawców teorii Wilka i teorii tego typu, nie mam już takiej wyrozumiałości tylko cięty i nieoheblowany język wsparty argumentem dowodem, a tym bardziej jeśli się udowadnia absurdalność i fałszywość danej teorii. Z Panem Bzowskim jakiś czas utrzymywałem kontakt. W końcu się urwał gdy zaczął chorować. Nie mógł już wychodzić z domu, pisać, czytać i nawet rozmawiać przez telefon. Ja odszedłem w swoje życie z wiedzą o istnieniu kosmitów, a jego pozostawiając w tym jego nie do końca odkrytym i udowodnionym świecie…



O jego śmierci dowiedziałem się dopiero po latach, ale dotarło to do mnie w tym roku kiedy to po tak długiej przerwie wróciłem do tematu obcych. Wyłuskane z Internetu artykuły, które napisał, jego relacje, zbiory i zdjęcia stały się tym razem jego inspiracją by chwycić za aparat i iść jego harcerskim szlakiem w ślad za obcymi. Polowałem na nich w mieście i za miastem. Również nie obyło się bez odwiedzenia tych samych kątów i ścieżek jakimi podążał za życia Bzowski. Pewnego razu zatrzymałem auto pod jego domem. Spojrzałem na niebo, na chodniki, na czarny asfalt po, którym zapewne zmierzał w poszukiwaniu nieznanego i przypomniały mi się jego historie i opowieści. I wtedy zrobiło się jakoś pusto. Jakoś bezsensownie. Tak beznadziejnie obco i wrednie niewdzięcznie. Pomyślałem sobie, że cały jego trud i idea ujawnienia prawdy o kosmitach zniknęła w otchłani niedowiarstwa, sceptycyzmu i nadętej bufonadzie jego nawiedzonych naśladowców, a nadto w ślepocie następnych pokoleń, które dzisiaj nic nie wiedzą o prawdziwych intencjach jego działań i zmagań. Dotarło do mnie, że te kolejne pokolenia podzielą jego los, a prawda nigdy nie ujrzy światła dziennego w szerszej skali. Ogarnęła mnie złość, wściekłość i bezradność. Przyszła mi wtedy jeszcze jedna zasmucająca myśl…… pewnie mimo tego wielkiego pragnienia dojścia do prawdy i jej ujawnienia, nigdy nie było mu dane choć na chwile zobaczyć „ich” na własne oczy? Pewnie nigdy nie mógł popatrzeć z bliska na „ich” pojazdy, których tak mocno wypatrywał na niebie. Odszedł pozostając jedynie oczami wyobraźni tam gdzie ja niegdyś pragnąłem uciec patrząc przez teleskop i zamknął oczy widząc „ich” obraz zbudowany na podstawie relacji jakie zbierał całe życie. Bzowski udowodnił wszystkim jedną najważniejszą rzecz. Niczym pies gończy wytropił niekwestionowane ślady „obcych” jakie pozostawiali na ziemi i w umysłach ludzi. Nie udowodnił skąd są bo nie mógł, ale pokazał nam wszystkim, że „oni” są zbierając skrupulatnie na to dowody na ziemi. Dla tego wzbudza we mnie najwyższe obrzydzenie i wściekłość jak widzę gdy ktoś nieudolnie naśladuje Bzowskiego budując na jego autorytecie swój autorytet obliczony na chwałę i uznanie, a jednocześnie posługuje się całym wachlarzem kłamstw, dogmatów i wprowadzających w błąd i niesprawdzalnych twierdzeń. Wzbudza we mnie wściekłość gdy widzę jak ktoś powołuje się na autorytet Bzowskiego przy jednoczesnym mieszaniu autorytetu Bzowskiego ze swymi paranoicznymi i kretyńskimi teoriami, które de facto zaśmiecają całkowicie rzeczywisty obraz faktu pojawień się „obcych” spychając go jednocześnie na drugi plan! Tak właśnie, bo rozważania skąd „obcy” przybywają jest tematem drugoplanowym, który nie powinien przeważać u prawdziwego autorytetu. A tak się niestety dzieje co sprawia, że temat jawi się w oczach zwykłych śmiertelników jak jakiś film science fiction przesłaniając rzeczywisty problem pojawień się „obcych” REALNIE. Taki zwykły czytelnik naczyta się o innych wymiarach o sieciach Wilka i podobnych teoriach i w ogóle uzna temat za abstrakcyjny. Zrozumcie, że tak jest ze szkodą dla idei ujawnienia obecności „obcych” szerokiemu ogółowi do czego przecież Bzowski dążył. Bzowski również tonął w teoriach potencjalnie mających wyjaśnić skąd „obcy” przybywają, rozważając inne wymiary i czasoprzestrzenie, ale zachowywał przy tym zdrowy rozsądek i właściwe proporcje tematów stawiając na pierwszym planie pokazanie ludziom wpierw faktu „ich” istnienia i obecności na ziemi. Tego nie widzę u współczesnych naśladowców Bzowskiego. Widzę zaś prawdziwe oszołomstwo, utajone paranoiczne maniactwo, mitomanię, skłonność do opierania się na częściowo poprawnych obliczeniach matematycznych pomieszanych z jakimiś niebywale idiotycznymi podteoriami, a nadto ze skłonnością do powoływania się na rzekome autorytety, które w istocie same w dużej mierze są OSZOŁOMAMI głoszącymi bzdury pomieszane z naukowymi sprawdzonymi teoriami. Umarł Bzowski, a wraz z nim idea powszechnego propagowania faktu istnienia „obcych” Światek ludzi zgłębiających tajemnice kosmitów zawęził się do garstki oszołomów chcących mienić się badaczami UFO i garstki czytelników, których z czasem od tematu odstręcza galimatias teorii tych oszołomów i niesprawdzalnych hipotez. Dzisiaj przez takie działania tych nawiedzonych naśladowców Bzowskiego nie przybywa zapaleńców z aparatami w rękach polujących na „obcych” Dzisiaj temat „obcych” został przez nich zepchnięty do tematu innego wymiaru co w oczach zwykłych ludzi jest paranoją daleką od ich rzeczywistości. Miną dziesięciolecia, a temat „obcych” nadal będzie tajemnicą jeśli wszyscy będą szukać „ich” w innych wymiarach. A przecież „im” pewnie właśnie o to chodzi. Dla tego jedynym sposobem na szersze ujawnienie faktu istnienia „obcych” jest inspirowanie i zachęcanie nowych ludzi do rejestracji i obserwacji, a nie do rozważań czy to zjawiska nadprzyrodzone, z innego wymiaru i czy to istoty materialne czy niematerialne/mógłbym wymieniać więcej/. Jeśli wszyscy chcecie tak bardzo dociec i dowiedzieć się skąd „obcy” są to wpierw walczcie o oficjalne uznanie faktu „ich” istnienia, a to bez pozyskania jak największej rzeszy obserwatorów i kronikarzy nie jest możliwe. Dopiero gdy będzie więcej ludzi mających pewność ”ich” istnienia można liczyć na ujawnienie tajemnicy skąd są, co tu robią i jacy są. Ale najpierw powtarzam trzeba zachęcić innych do szukania prawdy na własną rękę poprzez obserwacje i rejestracje!



Drogi xedos



Teraz już wiesz dla czego dla niektórych jestem jak to określiłeś walcem drogowym spłaszczającym ich autorytet. Pozwalam sobie mówić per Ty dla zatarcie podziałów mogących się jednak kryć pod słowem Pan, a które jak widzę wcale nie są takie bardzo nas różniące. Tak jak Ty z determinacją jak widzę rozdzieliłeś prawdziwą ufologię od sekciarskich ruchów i informacji śmieci, tak ja robię to samo oddzielając prawdziwą ufologię od teorii i hipotez śmieci, a nadto chorych subiektywnych przekonań. Mało tego staram się przy okazji oddzielić prawdziwą ufologię od ludzi, którzy chcą za zasłoną prawdziwych autorytetów zbić swój kapitał autorytatywny wnosząc do prawdziwej ufologii chaos pojęciowy, teoretyczny i znaczeniowy przy jednoczesnym sprytnym wplataniu swych chorych i subiektywnych teorii. Wystarczy uważnie poczytać treści tych znanych i mniej znanych autorytetów by się przekonać jak bardzo niektórzy z nich głoszą zwykłą fantasmagorię dyktowaną komercyjnym zyskiem! Tych do prawdziwych badaczy na pewno nie można zaliczyć mimo, że oficjalnie się za takich uważają. Ba, inni ich za takich mają! I co z tym zrobić? Co zrobić jak kilku pseudo badaczy powołując się na siebie nawzajem buduje wokół siebie krąg zwolenników tym samym wyroguwując, tfu, wyrugowywując, cholera, wyrugowując, inaczej, są w stanie wyrugować z kręgów ufologicznych prawdziwych badaczy lub prawdziwych badaczy zniechęcić do wstąpienia w szeregi ufologów. No co z tym zrobić? Ja myślę, że jest na nich sposób. Nie kłótnia na jaką ja sobie mogę pozwolić i pewnie nie raz jeszcze do niej z niejednym takim dojdzie, ale cicha dezaprobata i powolne pozwalanie dochodzić do głosu PRAWDZIWYM znawcom tematu za jakiego się nie uważam żeby była jasność i ludziom o zdrowym rozsądku nie wzorujących się na prawdziwych autorytetach i nie bazujących na nich z jednoczesnym wypaczaniem idei głoszonych przez prawdziwe autorytety. Mnie nie trzeba się wcale bać. Mnie można wszystko powiedzieć i o wszystko zapytać, a nawet poddać w wątpliwość moje twierdzenia i wytknąć mi moje błędy byle pytania i krytyka była racjonalnie konstruktywna. Dziękuje xedos za pierwsze normalne przyjęcie mnie na tym forum.



Serdecznie pozdrawiam
Ostatnio zmieniony wt lip 20, 2010 7:31 pm przez h17, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
ADAX
Weteran Infranin
Posty: 1147
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 5:54 pm
Kontakt:

Re: Jest wreszcie materiał filmowy, którego nie mogę skrytykować!

Post autor: ADAX »

Zamiast kłócić się o to, czy wyraz a raczej skrót UFO jest ufem, napisalibyście coś ciekawszego :rolleyes:
ODPOWIEDZ

Wróć do „RELACJE ZE ŚWIATA”