Słoneczne burze: Jest się czego bać?

O kosmosie bliskim i dalekim, odkrycia, zagrożenia i zaskoczenia.
kanu
Początkujący
Posty: 5
Rejestracja: czw mar 01, 2012 7:26 am
Kontakt:

Re: Słoneczne burze: Jest się czego bać?

Post autor: kanu »

[quote name='Mysterious Lady' post='95456' date='14 marzec 2012 - 10:06']Posiłkuje się cytatem:

"Przesunięcie gwiazdy wywołane obecnością tylko jednej planety o masie Ziemi poruszającej się w odległości 1 j.a. obserwowane z odległości 3 parseków (1pc = 3,26 lat świetlnych) jest równe 1µ łuku. Obserwacje tak małych przesunięć kątowych wymagają zastosowania interferometrycznych technik."

Bogusława Ćwikła "Poszukiwania pozasłonecznych układów planetarnych"




Nasz układ słoneczny ma tych planet troszkę więcej.

Ja nie pisze tutaj o oddziaływaniu "niszczącym" - piszę tylko, że takie oddziaływanie jest.[/quote]

Nie wiem co to oddziaływanie "niszczące" (macie tu swoje koncepcje), więc się nie odnoszę do tego.

Jeśli chodzi techniki interferometryczne jak piszesz to polega to na tym, że obserwuje się przesunięcia linii widmowych w spektrum gwiazdy. Natomiast nie jest możliwe bezpośrednie zmierzenie przesunięcia gwiazdy.

Przesunięcie linii w spektrum gwiazdy jest natomiast znacznie łatwiej zaobserwować (co nie znaczy, że łatwo). Wynika ono z efektu Dopplera. Gdy gwiazda zbliża się do nas linie przesuwają się w kierunku krótszych fal (niebieskich), a gdy oddala, to przesuwają się w kierunku czerwieni (dłuższych fal), podobnie jak np.sygnał karetki pogotowia gdy się do nas zbliża lub oddala to zmienia swoją częstotliwość.

Nie obserwuje się więc bezpośrednio ani planet, ani przesunięcia gwiazdy. Domyślasz się, że z przesunięcia linii widmowych niełatwo jest wyłuskać informacje ile gwiazda ma planet i jak duże one są. Dlatego też najłatwiej wykrywa się w ten sposób planety, które najmocniej "przesuwają" gwiazdę, czyli duże i blisko gwiazdy. Takie obserwowano głównie na początku. Technika idzie do przodu, urządzenia są coraz czulsze, więc udaje się zaobserwować coraz mniejsze zmiany w przesunięciach linii. Więc w ten sposób odkrywa się i mniejsze planety. Natomiast tych planet jeszcze nikt bezpośrednio nie widział. Tylko te przesunięte linie widmowe. To wszystko się dzieje (tzn. gwiazda się przesuwa a wraz z nią te nieszczęsne linie) dlatego, że planety i gwiazda się przyciągają.

To właśnie jest grawitacja.

Nie "elektryka".

Elektryka (dokładniej oddziaływania elektrostatyczne) odpowiadają za to, że materia trzyma się w "kupie" i się nie rozpada na atomowy proszek. Oddziaływania elektryczne są niezmiernie silne. Są wręcz niewyobrażalnie potężne w stosunku do grawitacji. Nie milion razy silniejsze (jedynka i sześć zer), ani miliard. Nawet nie wiem jak ta liczba się nazywa, ale ma jedynkę i czterdzieści zer. Natomiast tego na co dzień nie doświadczamy, bowiem ta "elektryka" znosi się wzajemnie wewnątrz ciał poprzez przyciąganie i odpychanie. Poza ciałami właściwie jej nie widać (chyba, że potrzesz pałeczką ebonitową o sukno). Dlatego "elektryka" nie decyduje o ruchach planet lecz słabiuteńka grawitacja i to tylko dlatego, że wyłącznie przyciąga.

Natomiast pisanie, że silne oddziaływanie jest klasycznym oddziaływaniem newtonowskim jest nieporozumieniem. Bowiem Newton nie miał pojęcia o atomach ani jądrach atomowych w których to silne oddziaływanie występuje. A własności i zachowania jąder atomów opisać można ewentualnie metodami fizyki kwantowej, nie klasycznej.

Nie wystarczy napisać "elektryka", "elektryka" i dodać wiele wykrzykników. Trzeba umieć jeszcze to ładnie i składnie uzasadnić.



pzdr
dino_24
Homo Infranius
Posty: 406
Rejestracja: sob sie 16, 2008 12:16 am
Kontakt:

Re: Słoneczne burze: Jest się czego bać?

Post autor: dino_24 »

[quote name='kanu' post='95480' date='14 marzec 2012 - 23:22']To wszystko się dzieje (tzn. gwiazda się przesuwa a wraz z nią te nieszczęsne linie) dlatego, że planety i gwiazda się przyciągają.

To właśnie jest grawitacja.[/quote]



No , tak kolego kanu z wielkim

szacunkiem dla twojej ostrości widzenia i mądrości zrozumienia ... przyciagają

się magnetycznym ''sznureczkiem'' ... tak ???

Dalej opierasz się na przepięknych matematycznych modelach stworzonych przez

różnej maści ''akademickich'' bajtlowanych bakałarzy - fizykalistów .





Wielu znawców , mędrców , nauczycieli i wykładowców bajeruje swych słuchaczy

omawiając grawitacje i jej zależności .

Bajerowanie polega na tym ze planety mają jądra wirujące i te tworzą grawitacyjne

zależności . Poprzez swoje wirowanie oddziałują na masę planetarną . Tak ze wirujące

jadra planet maja być przyczynkiem i naczynkiem owej grawitacji .

Ale , ale ... NASA ma fotki planetoidy nazwanej Ida . Zdjęcia Idy dowodzą że ma takie

same cechy rzeźby powierzchni jak planetoida Gaspra .

Okres obrotu Idy wokół własnej osi wynosi 4 godziny 25 minut.



I co zdumiewające owa planetoida nie powstała jako zlepek innej masy planetarnej i nie

ma jądra gazowego , metalowego , węglowego , żelaznego czy molibdenowego ,

wanadowego itd., itd , ale ma Księżyc i to nie lichy więc jak wytwarza grawitacje ?

Grawitację która utrzymuje swego satelitę ?




Powinniście domagać się prawdy w temacie chociażby grawitacji a nie ściemy naukowych adwersarzy , mydlących bajkami oczy wierno – niewiernych lub wątpiących .

Można by tak długo ale to innym razem.





[quote name='kanu' post='95480' date='14 marzec 2012 - 23:22']Bowiem Newton nie miał pojęcia o atomach ani jądrach atomowych w których to silne oddziaływanie występuje.[/quote]



Dobrze czytam ?? ...

W swoim dziełku ''De motu corporum in gyrum'' , opisując korpuskularną naturę światła

... czyli , ze składa się z czasteczek ... nawiązywał do tego co przewidział Demokryt w

450 r.p.n.e.



[quote name='kanu' post='95480' date='14 marzec 2012 - 23:22']A własności i zachowania jąder atomów opisać można ewentualnie metodami fizyki kwantowej, nie klasycznej.[/quote]



Mechanikę kwantową zostawmy na bocznym torze ... jest to magia dla samych fizyków ,

o fizykalistach nie wspomnę [o sobie też].

Paru ''gostkom'' nie wychodziło cosik w fizyce klasycznej ... stworzyli kwantową .

Sprawdzalna doświadczalnie tylko na atomie Hydrogenium i to jeszcze w stanie

spoczynku ... o atomach energetycznie wielopoziomowych nie ma nawet co napominać .



Lecz my tu gadu/gadu , tworząc nowe wątki off/topowe ... a temat stoi odłogiem .



Dalej twierdzę , że za potęzne CME odpowiedzialne są zewnętrzne siły , oddziałujące

na Słońce , między innymi ''brudne kule lodu'' zwane kometami .

Szukam usilnie w sieci filmiku -widziałem go w II poł. zeszłego roku - gdzie kometka

''topi'' się w Słoneczku , a 3 minutki po fakcie dochodzi do potężnego CME , po

drugiej stronie Słoneczka .



Ostatnio zmieniony czw mar 15, 2012 8:55 am przez dino_24, łącznie zmieniany 1 raz.
kanu
Początkujący
Posty: 5
Rejestracja: czw mar 01, 2012 7:26 am
Kontakt:

Re: Słoneczne burze: Jest się czego bać?

Post autor: kanu »

[quote name='dino_24' post='95484' date='15 marzec 2012 - 10:20'] No , tak kolego kanu z wielkim

szacunkiem dla twojej ostrości widzenia i mądrości zrozumienia ... przyciagają

się magnetycznym ''sznureczkiem'' ... tak ???

Dalej opierasz się na przepięknych matematycznych modelach stworzonych przez

różnej maści ''akademickich'' bajtlowanych bakałarzy - fizykalistów .[/quote]

Opieram się na rzeczywistości, a rzeczywistość jest taka, że masy się przyciągają. I nie ma to nic wspólnego z magnetyzmem.

Trudno z Tobą dyskutować, ponieważ masz problemy z rozróżnieniem podstawowych pojęć, mieszasz oddziaływania i do tego dodajesz swoje teorie. Piszesz, że fizyka klasyczna dotyczy oddziaływań silnych a magnetyzm jest odpowiedzialny za przyciąganie planet. Wszyscy fizycy to albo idioci albo oszukują społeczeństwo. Tylko Ty nie dałeś się zwieść.



Piszesz, że wszyscy fizycy to idioci, ale część swoich tez opierasz na ich twierdzeniach. Gdzie tu logika? Newton nie odkrył jąder atomowych. Ani Demokryt. Atomiści w starożytności zastanawiali się nad problemem podzielności materii i część z nich doszła do wniosku, że istnieją cząstki niepodzielne. Nazwali je atomami. Uważali np., że atomy mają haczyki. Czy więc odkryli jądra atomowe i oddziaływania silne? Starożytni nie uprawiali fizyki w sensie dzisiejszym. Byli filozofami. Nie uznawali doświadczeń. Np. Arystoteles twierdził, że ciała cięższe spadają szybciej niż lżejsze. Do dzisiaj wiele osób tak myśli. Ale to tylko twór myślowy, nie rzeczywistość.

Czy uważasz, że cięższe ciała spadają szybciej?



Co Ci mam odpisać. W sumie i tak do niczego Cię nie przekonam, więc nie widzę sensu tego robić. Nie ufasz matematyce, fizyce. Skoro dwa plus dwa to nie cztery, a planety mają wirujące jądra, które odpowiadają za grawitację, co tylko Ty odkryłeś i to nie na podstawie badań, ale rozmyślań, to gdzie jest przestrzeń do dyskusji?

Na czym opierasz swoje hipotezy?



pzdr





Ostatnio zmieniony czw mar 15, 2012 9:34 am przez kanu, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
UFOWORLDNEWS
Weteran Infranin
Posty: 1363
Rejestracja: śr sty 28, 2009 2:27 pm
Kontakt:

Re: Słoneczne burze: Jest się czego bać?

Post autor: UFOWORLDNEWS »

<h1 align="center">Powtórka z apokalipsy</h1>Czy spodziewane w najbliższych latach burze słoneczne zrujnują zachodnią cywilizację?



Lampy naftowe i świece zamiast żarówek. Maszyny do pisania zamiast komputerów. Listy zamiast telefonów. Badania lekarskie przeprowadzane co najwyżej za pomocą stetoskopu, opukiwania i mikroskopu (ale nie elektronowego). A [url="http://"]podróże[/url] wyłącznie dyliżansem albo bryczką.



Fantazje szalonego amisza z Pensylwanii? Bynajmniej. Profesor Michio Kaku, jeden z najwybitniejszych i najbardziej znanych fizyków oraz popularyzatorów [url="http://"]nauki[/url] na świecie, twierdzi, że to całkiem prawdopodobny scenariusz. – Jeśli światowe rządy nie wezmą sobie do serca autentycznego zagrożenia, jakie czeka nas w najbliższych latach, niebawem nasza cywilizacja cofnie się w rozwoju o jakieś 200 lat – mówił w wywiadzie dla FOX News, który natychmiast stał się hitem [url="http://"]internetu[/url], linkowanym na tysiącach stron poświęconych apokaliptycznym przepowiedniom.



A wszystko, twierdzi Kaku, z powodu serii wybuchów na Słońcu. Te potężne rozpoczęły się 8 marca, a ich apogeum przypadnie na rok 2013. Jeśli spełni się najgorszy scenariusz, kompletnie zdestabilizują one technologiczną infrastrukturę, na której wspiera się współczesny świat.


<iframe width="560" height="315" src="http://www.youtube.com/embed/V-vG7o9Ioo4" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
[left] Śniadanie nocą



Słońce – ogromna gazowa kula złożona w przeważającej mierze z wodoru i helu – ma, jak mówią fizycy, cykliczne humory. Jego aktywność dzieli się na około 11-letnie okresy uśpienia
 i pobudzenia. W okresach pobudzenia 
na powierzchni Słońca dochodzi do licznych eksplozji i wybuchów, które w mniejszym lub większym stopniu zaburzają pole magnetyczne Ziemi. To zaś skutkuje zakłóceniami wszelkich urządzeń pracujących dzięki energii elektrycznej (a także ją wytwarzających) oraz emitujących fale radiowe.



Dotychczas zdarzyło się zaledwie kilka takich poważnych zaburzeń. W marcu 1989 roku w kanadyjskim Quebecu doszło do awarii, w wyniku której 9 milionów ludzi przez 9 godzin pozbawionych było prądu. Doprowadziło to do ogromnych strat ekonomicznych. W styczniu 1994 roku – także w Kanadzie – przestały działać dwa satelity telekomunikacyjne. W kraju zapanował komunikacyjny paraliż: padły systemy nawigacyjne oraz łączność radiowa i satelitarna. Po kilku godzinach udało się wprawdzie naprawić jednego satelitę, ale uruchamianie drugiego trwało prawie sześć miesięcy.

Jednak najsilniejsza burza magnetyczna spowodowana słonecznymi eksplozjami miała miejsce w nocy z 1 na 2 września 1859 roku. Na niebie widać było wówczas – z każdego miejsca na Ziemi – ogromną zorzę polarną. W niektórych częściach świata było tak jasno, że ludzie sądzili, iż jest poranek. Poszukiwacze złota z Gór Skalistych zaczęli nawet przygotowywać sobie śniadanie, choć do zwyczajowej pory pierwszego posiłku było jeszcze co najmniej kilka godzin. W całej Europie i USA przestał działać system telegraficzny. Łączność została całkowicie zerwana. Niektóre aparaty telegraficzne – nawet po odłączeniu ich od źródła zasilania – wysyłały w eter chaotyczne wiadomości. Po jakimś czasie wszystko wróciło do normy. To znaczy – telegraf znowu zaczął działać, nocą było ciemno, a za dnia jasno. Gdyby burza magnetyczna o takim nasileniu zdarzyła się w dzisiejszym świecie, skutki byłyby bez wątpienia znacznie poważniejsze. Wręcz dramatyczne. W raporcie z 2008 roku eksperci z amerykańskiej National Academy of Sciences (Krajowa Akademia Nauk) ostrzegali, że jeśli w latach 2012-2013 erupcje na Słońcu będą tak silne jak za czasów Dzikiego Zachodu, czeka nas cywilizacyjna katastrofa.[/left]

[left]Globalna awaria?[/left]

[left]Choć autorzy raportu National Academy of Sciences podkreślają, że prawdopodobieństwo generalnej awarii jest niewielkie, kreślą wizję apokaliptyczną. Jeśli zakłócenia w polu magnetycznym Ziemi będą przypominać natężeniem te z 1859 roku, przestanie działać satelitarny system łączności, a wraz z nim – wszystkie urządzenia nawigacyjne oparte na GPS (Global Positioning System), a także łączności radiowej.



Poradzimy sobie bez nawigacji w aucie czy bez radia? Jasne, ale będzie to stosunkowo najmniej dotkliwa konsekwencja słonecznej burzy. Znacznie poważniejsze skutki przyniesie wstrzymanie ruchu [url="http://"]lotniczego[/url] i – w dużym stopniu – morskiego. Samoloty zostaną w hangarach, statki nie wypłyną z portów. Zaledwie kilkanaście godzin takiego komunikacyjnego przestoju to gwarancja gigantycznego kryzysu ekonomicznego oraz społecznego, którego skutki nie sposób przewidzieć. Wystarczy przypomnieć, jak ogromne straty poniosła światowa gospodarka w 2010 roku wskutek kilkunastodniowego spowolnienia ruchu [url="http://"]lotniczego[/url] w [url="http://"]Europie[/url] z powodu chmury pyłu z islandzkiego wulkanu. A to nie wszystko. Brak dostępu do energii oraz awarie energii elektrycznej i systemu łączności satelitarnej czy radiowej oznacza także koniec telewizji oraz – co najistotniejsze – internetu. Na internecie zaś oparty jest współczesny system [url="http://"]bankowy[/url] i finansowy. Raport National Academy of Sciences wylicza: prawdopodobnie krótko po globalnej awarii stracilibyśmy dostęp do wody pitnej, jedzenia i leków. Cała infrastruktura – edukacyjna, medyczna, komunikacyjna, polityczna – przestałaby istnieć, bo opiera się w mniejszym lub większym stopniu na dwóch filarach: elektryczności i łączności, które ogromna burza magnetyczna by uszkodziła. Rozmaite anomalie pogodowe, które także potencjalnie mogłaby wywołać silna burza magnetyczna, dopełniłyby procesu zniszczenia. Czy raczej – dopełniliby go sami ludzie. Drastyczne sceny, które pamiętamy ze spustoszonego huraganem Katrina Nowego Orleanu (watahy „porządnych obywateli” rabowały dobytek niedawnych przyjaciół albo gwałciły sąsiadki), to najwyżej bajka dla niegrzecznych dzieci w porównaniu z tym, co mogłoby nas czekać teraz.[/left]

Prognoza pogody



Na szczęście – co podkreślają autorzy raportu – tego rodzaju scenariusz jest bardzo mało prawdopodobny. „Przewidywanie nasilenia słonecznych eksplozji oraz tego, jak wpływają one na ziemskie pole magnetyczne, przypomina trochę prognozowanie pogody. Nie mamy nigdy stuprocentowej pewności, ale z dość dużym prawdopodobieństwem potrafimy stwierdzić, że nie grozi nam ogólnoświatowy kataklizm” – uważa prof. David Morrison, astrobiolog z NASA. Podkreśla on, że apokaliptyczne scenariusze, rozpowszechniane także przez bardzo poważnych naukowców, takich jak Michio Kaku, są raczej dziełem fantazji niż realnej analizy danych. – Burze słoneczne zdarzają się co 11 lat i są normalnym zjawiskiem. Oczywiście, mogą spowodować szkody, ale z pewnością nie doprowadzą do globalnej zagłady ani globalnej awarii – podkreśla Morrison w licznych prasowych i telewizyjnych wypowiedziach.



I dodaje, że opowieści o dramatycznym wpływie słonecznych burz na zachodnią cywilizację przypominają mu nieco przewidywania o globalnej awarii komputerów w 2000 roku. Wówczas również rozmaici eksperci – przypomina Morrison – ogłaszali, że zmiana daty wprawi elektroniczne urządzenia w stan dezorganizacji i że świat pogrąży się w chaosie. W najnowszej historii – owszem – mieliśmy kilka pomniejszych awarii, jak choćby w Quebecu w 1989 roku, ale od tego czasu wiele się już nauczyliśmy. Poza tym z tamtą awarią, choć dotkliwą w skutkach, sobie poradziliśmy.



Na razie z ośrodków badawczych napływają optymistyczne informacje. Trwające od 8 marca erupcje na Słońcu nie odbiegały – jeśli chodzi o wpływ na pole magnetyczne Ziemi – od tego, co działo się w poprzednich latach, i nie spowodowały najmniejszych nawet zakłóceń, o awariach nie wspominając.



Świat jak domek z kart



Problem polega jednak na tym, że jeśli kiedyś faktycznie słoneczne burze osiągną natężenie przypominające to z 1859 roku, może spełnić się najczarniejszy scenariusz. I nawet jeśli nie stanie się to za pięć albo nawet sto lat, już sama świadomość, że nasz świat wspiera się na tak kruchych i ulotnych podstawach, wywołuje dreszcz przerażenia. „Zajęliśmy dzisiaj, dzięki zaawansowanej technologii – pisze w jednym z tekstów prof. Michio Kaku – praktycznie całą Ziemię. Nie chodzi o to, że natura będzie się teraz na nas mścić, chodzi o to, że to, co kiedyś nie miało żadnego wpływu na nasz świat, dzisiaj może zdmuchnąć go z powierzchni, niczym domek z kart”.



Czasami nie trzeba więc apokalipsy, żeby wpaść w panikę. Wystarczy chwilę pomyśleć i rozejrzeć się dookoła.





Źródło:newsweek
ODPOWIEDZ

Wróć do „UKŁAD SŁONECZNY i WSZECHŚWIAT”