Pomocne duchy z Glastonbury

Duchy, Zjawy, Klątwy
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Pomocne duchy z Glastonbury

Post autor: Rysiek23 »

Glastonbury to bezspornie jedno z najstarszych i najświętszych miejsc w Anglii. Archeologiczne znaleziska pozwalają przypuszczać że od czasów Druzów znajdowało się tutaj ważne religijne miejsce. Inne ślady mówią że zanim w 6 lub 7 wieku p.n.e Celtowie przybyli do Anglii góra ta była świętym miejscem. Niedaleko góry leży opactwo Glastonbury które w 5 wieku założył św. Patryk zanim udał się do Irlandii w roli misjonarza.
Według Giraldusa Cambrensisa został tutaj pogrzebany król Artur. W 1191 roku znaleziono trumnę z napisem ?Tutaj spoczywa Artur, król przeszłości i przyszłości" To było przyczyną dlaczego opactwo stało się najbogatszym i władczym klasztorem w całej Anglii. W 1539 z rozkazu króla Henryka VIII opactwo zostało zniszczone a ostatniego przełożonego mnicha Richarda Whytinga stracono, przez następne 400 lat stało się opuszczoną ruiną. W 1907r. kościół angielski wykupił owe tereny za kwotę 36 000 funtów. Czas i wandalizm zrobiły swoje, nikt już nie wiedział gdzie dokładnie mieszkali mnisi. Trzeba było dokonać wykopalisk żeby się więcej czegoś dowiedzieć. Zadanie to otrzymał 43-letni architekt Frederyk Bligh Bond.

Bond był wyśmienitym ekspertem jeśli chodzi o gotycką architekturę. Ludzie, którzy zlecili mu to zadanie na pewno byliby mniej zachwyceni gdyby wiedzieli o przeszłości Bonda. Posiadał on wiedzę o okultyzmie i zjawiskach paranormalnych. Jako dziecko był marzycielem i molem książkowym. Przeczytawszy książkę Katherine Crowe pt. ?The night side of nature" stał się zwolennikiem parapsychologii. W 1907r. uznawany był za jednego z najlepszych architektów Anglii, jednak spotkanie z opactwem Glastonbury miało położyć temu kres.

W 15 wieku opat Richart Bere miał wybudować 2 kaplice, Loretta i Edgara które zostały później zburzone przez Henryka VIII. W 19 wieku nie wiedziano nic na temat gdzie te kaplice mogłyby się znajdować, ich odnalezienie należało także do zadań naszego architekta. Jednym z problemów było to, że nie starczyło pieniędzy żeby wykonać profesjonalne wykopaliska archeologiczne na dużą skalę. Bond musiał polegać na swojej intuicji oraz szczęściu, jednak okazało się, że miał rywala któremu zależało żeby ruiny pozostały ruinami a wykopaliska przerwano. Bond wiedział, żeby do tego nie doszło trzeba otrzymać szybko wyniki, dlatego postanowił zapytać ?duchy".

Tak oczywiście nie powiedział, oświadczył tylko że planuje przeprowadzić ?eksperyment psychologiczny", miał przyjaciela o nazwisku John Alleyne Bartlett który zajmował się tzw. ?automatycznym pismem" i jego wyniki były już zawsze bardzo interesujące. Popołudniem 7 listopada 1907r. w Bristolu Bartlett i Bond postanowili rozpocząć eksperyment.

Sposób był bardzo łatwy, przy zwyczajnym drewnianym stoliku siedział Bartlett a naprzeciwko niego przyjaciel. Bond swoimi palcami ręki dotykał rękę Bartletta która trzymała ołówek nad kartką papieru. Bond kilka razy odchrząknął aż zapytał - czy możecie nam coś powiedzieć o opactwie Glastonbury? - ręka Bartlettsa zaczęła pisać. Po nagryzmoleniu kilku słów obaj panowie odczytali tekst: ?cała wiedza jest wieczna i w duchowej jedności dostępna, nie znajduję się w jedności z mnichami, nie potrafię żadnego mnicha znaleźć?. Wyglądało obiecująco, Bond powiedział, że zna parę żyjących mnichów i może takiego sprowadzić, na to ręka znów zaczęła pisać a raczej rysować. Domyślili się, że był to zarys murów opactwa, tylko że we wschodniej jego części pojawił się długi prostokąt a pod nim podpis ?Gulielmus Monachus" - mnich Wilhelm. Prostokąt wydawał się jednak za duży jak na kaplicę, tak że Bond poprosił o dokładniejszy rysunek. Ręka usłuchała i narysowała dokładniejszy plan a ponadto 2 małe kaplice w części północnej. Następnie zapytano kto je zbudował, odpowiedź przyszła po łacinie, że chodzi o opata Bere, kaplicę Edgara a także, że opat Whyting powiększył ją oraz, że podczas jego panowania zburzono wszystko. Na koniec zapytano o imię, z kim mają przyjemność, ołówek napisał: Ego Johannes Bryant mnich i kamieniarz.

Mężczyźni byli podekscytowani a jednocześnie zawiedzeni, ktoś kto wiedział odpowiadał im na pytania, ale te odpowiedzi były po prostu za piękne żeby były prawdziwe, zadali więc sobie pytanie czy te odpowiedzi nie pochodziły przypadkiem z ich własnej podświadomości? Cztery dni później zasiedli znowu do seansu, ich komunikator oświadczył, że mnisi są gotowi do rozmowy - mówią że nadszedł czas by usunąć przekleństwo - potem pojawił się nowy styl pisma, napisano - Idź wkrótce do Glaston... - chwilę później ręka dopisała - nazwy budynków po łacinie bardzo trudne... mój synu nie zrozumiesz. Będziemy komunikować się po angielsku... zmarłem w roku 1533, byłem kustoszem kaplicy.
Od tego momentu Bond i Bartlett regularnie uczestniczyli w seansach. W końcu rok 1908 przyniósł dobre wiadomości, zdobyto pieniądze na wykopaliska i parę miesięcy później można było zaczynać.

Ku zaskoczeniu Bonda i jego radości okazało się że duchy miały rację. Zrozumiałe jest to, że chciał na początek wiedzieć czy na wschód od kościoła znajdowała się owa kaplica. Johanes Bryant zapewniał go, że na zachodnim końcu znajdzie resztki dwóch wież. W maju 1909r. wykopano próbne dołki. Gdy rywal Bonda Caroe przybył na miejsce by zapoznać się z postępującymi pracami musiał z zdumieniem kręcić głową gdy zobaczył dziwnie wykopane dołki. Zdumienie musiało być jeszcze większe kiedy pracownicy natknęli się na pokaźną ścianę która biegła z północy na południe. W innym miejscu odkopano zarysy dwóch wież, których się tutaj nie spodziewano. Caroe musiał pomyśleć, że to wyjątkowe szczęście pozwoliło Bondowi na takie odkrycia. Ten znów zadawał sobie pytanie czy może zdradzić tajemnicę jego informatorów. Jego rozsądek kazał mu się jeszcze wstrzymać, w końcu zleceniodawcą był kościół, a ten niezbyt przychylnie patrzy na kontakty z duchami. Jak miał wytłumaczyć, że rozmawia z Towarzystwem z Avalonu - bo tak brzmi stara nazwa Glastonbury, a jeszcze gorzej bo duchy kazały mu się nazywać: ?Obserwatorami z drugiej strony". Na razie postąpił mądrze i wiadomości te zachował dla siebie.

Wykopaliska szły dalej i nowe odkrycia mnożyły się, sława Bonda rosła, wskazówki mnichów były fenomenalne. Powiedziano mu, że w wschodnim murze znajdują się drzwi które prowadzą na ulicę, to było bardzo nietypowe, drzwi na wschód bardzo rzadko występowały przy kościelnych budowlach, ale tak się i stało drzwi te znaleziono. Powiedziano, że kaplica ma 28 metrów, odkpano mur mierzący 27 metrów, cokół zajmował dalszy metr, inna informacja to to, że znajdzie niebieskie resztki szyb okiennych, i znów niespodzianka bo takie wydobyto chociaż w tamtych czasach używano raczej tylko szkła o kolorze białym i złotym. Jeden z duchów opat Bere powiedział że dach był pomalowany na złoto i purpurowo, wykopaliska pokazały złote i purpurowe łuki które prawdopodobnie należały do dachu.

W roku 1918, 10 lat od początku prac Bond zdobył się na to by wyjawić prawdę, myślał że jego sukces pozwoli mu żeby mu ten występek wybaczono. Oczywiście, dokonał wspaniałych odkryć, jego biograf pan William Kenawell jednak nie bez powodu pisze, że Bond widział wszędzie spiski przeciwko sobie, jego rywal W.D. Caroe i dziekan J.A. Robinson uważali go za ekscentryka i najchętniej pracowaliby dalej bez niego. Na pewno oszałamiało ich to jak precyzyjnie Bond znajdywał resztki ruin. Jeszcze jedną ciekawostką było to, że podczas wykopalisk odkryto zwłoki dwumetrowego mężczyzny pochowanego bez trumny z ludzką czaszką pomiędzy nogami. Przyjazne duchy opowiedziały kto to był i co się wtedy stało, Bond postanowił sprawdzić w starych źródłach czy takie osoby w ogóle istniały. W kronice autora Fabiusa Ethelwerda znalazł pośrednie dowody, że ludzie o tych nazwiskach żyli w tamtych czasach, a dokładnie cytat z tej kroniki brzmi ?...w tym roku zmarł Eanulf, możny człowiek z prowincji Somerset... jego ciało spoczywa w klasztorze w Glastinhabyrig" dzisiejsze Glastonbury. Wszystko co Bond robił było usiane powodzeniem, aż za dobrze mu się szło. W jednej z sesji powiedziano mu że klasztor posiada tajemnicę, że jest tutaj numeryczny kod, którym oznaczano kościoły i katedry. Zafascynowany tym że może taką tajemnicę odkryć zaczął intensywnie zajmować się gematrią.

W 1916r. prowadził wykład przed archeologami Towarzystwa Somerset pt: ?Kaplica naszej panny dziewicy w Glastonbury - badania nad wymiarami i proporcjami ". Między słuchaczami znajdował się jego szef dziekan Robinson któremu takie wywody w ogóle nie odpowiadały. Niedługo po tym Bond przyznał się skąd te wszystkie informacje posiadał, reakcja były natychmiastowa, skreślono pieniądze na wykopaliska, powołano drugiego dyrektora.
W 1921r. praca Bonda polegała już tylko na czyszczeniu i katalogowaniu wcześniejszych znalezisk, za co płacono mu 10 funtów miesięcznie. W 1922r. otrzymał list w którym oświadczono, że nie jest już odpowiedzialny za wykopaliska a jego komitet zostaje rozwiązany. Kościół nie tylko go wyrzucił ale nawet kazał usunąć wszystkie jego książki z księgarni opactwa Glastonbury, także te o tematyce czysto architektonicznej. Bond udał się do Ameryki gdzie prowadził badania na temat parapsychologii, w swoim sercu jednak żył cały czas wykopaliskami w Glastonbury, jednak na teren opactwa nie miał prawa wstępu. W 1937r. grupa przyjaciół Bonda uzbierała pieniądze by prowadzić dalsze wykopaliska, uzyskano pozwolenie, jednakże gdy kościół dowiedział się że Bond jest w to zamieszany pozwolenie cofnięto. Zmarł zapomniany w 1945r.

Co się wydarzyło to absurdalne i godne politowania, poprzez 11lat udowodnił, że jego niecodzienna praca przyniosła wyśmienite wyniki, a kto wie co jeszcze się tam kryło? Według Bonda były tam jeszcze inne ciekawostki, przynajmniej tak mówili jego pomocnicy z zaświatów. Trudno zrozumieć tą całą sprawę, automatyczne pismo ukazało różne charaktery pisma, także duchy przedstawiały się i nie zawszy był to ta sama osoba, np. Cellerar Ambrosius lubił opowiadać śmieszne opowieści o pociągu mnichów do alkoholu, Peter Leichtfuss zegarmistrz, który opowiadał jak budowano zegar klasztorny, Johannes Bryant który kochał ogrody opactwa, opat Bere. Gdy czytamy szczegółowe opisy mnichów o życiu na terenach opactwa z tamtych czasów, nasuwają się nam myśli skąd te wszystkie informacje? z opowiadań i zapisów ludzi? Może to podświadomość Bonda podsunęła mu takie historyjki, a może relacja osoby która naprawdę tam kiedyś żyła?



Tłumaczenie: Arkadiusz Czaja (INFRA)

źródło Pabel-Moewig "Geheimnisvolle Erscheinungen"
Ostatnio zmieniony ndz lut 14, 2010 2:48 pm przez Rysiek23, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „DUCHY”