Ale fajne!
Piszesz Dźery, co następuje...
Wsiedli i polecieli, jakie to tanie, proste tym bardziej po nie dawno zakończonej, nic nie znaczącej wojnie po której naród tak silny jak ZSRR wcale się nie musiał po niczym zbierać...
Zapewne pamiętasz tamte czasy dokładnie i wiesz o tym, jak potęgę ZSRR wspierały kraje, które nazywano satelitami. Dla idei Politbiuro (nazwę sprawdzić - zadanie domowe!) potrafiło wystrzelić w kosmos nawet kobietę, aby sprawdzić, czy można ją tam zapłodnić. To chyba był najdroższy sex świata!:)
A co do tych wyższych z wykształceniem to poczytaj lektury bo w większości to nie byli rodowici Rosjanie... (wnioski sam sobie wyciągnij z tej Historii).
Tak, masz rację, ja kompletnie nic nie czytałem z wyjątkiem komiksów o Batmanie, a to chyba nie wystarczy - prawda?
Więc kto dla kogo pracował i w czym się prześcigał nie mówiąc już o nieistniejącym wywiadzie...
O kim myślisz? O Goauldach? "Gwiezdne wrota", są przecie (to forma przestarzała, tak jak ja) nakręcone w oparciu o fakty! Wszak kompleks Cheyenne Montain nie jest wymysłem!
A myślisz że nawet NKWD na terenie Polski to nowinki inżynierskie gdzie wysyłał?
Nie mogę zrozumieć pytania, możesz zmienić formę pytania na zwięzłą? Według porzekadła, którego autorem był Bartłomiej Nowodworski: "Aby język giętki powiedział to, co pomyśli głowa". (Zadanie domowe - sprawdzić, czy Xedos mówi prawdę, czy łże jak sekciarz).
A loty w kosmos to co? CocaCola sponsorowała?
Otóż pewnie Cię zadziwię, ale tak! Coca Cola była jednym ze sponsorów lotów w przestrzeń kosmiczną! fajnie prawda?
I na zakończenie moja historyjka sprzed lat o Górze Cheyenne. Zachęcam wszystkich do lektury.
Zagadka Cheyenne Montain?
Autor - m., 15-05-2007 rok.
W miejscowości Cheyenne Montain w pobliżu Colorado Springs tylko raz w roku, w dniu 4 lipca, działo się coś naprawdę. Barwny korowód przeciągał ulicami miasteczka, a wieczorem w różnych jego punktach, trwały festyny. Później miasto wracało jednak do normy, a jego mieszkańcy zajęci swoimi sprawami nie przeczuwali, że ich życie już wkrótce ulegnie gwałtownej zmianie.
Tak było do roku 1961, zanim do Cheyenne Montain nie przyjechała duża ekipa wojskowa. Przybyli oficerowie nie budzili większego zainteresowania i właściwie ich przeciągający się pobyt przeszedłby bez echa, gdyby nie to, ze wśród wojskowych było kilkunastu cywili. Kiedy jednak okazało się, że głównym obiektem zainteresowanie przybyszów nie jest wcale miasto, lecz pobliska góra Cheyenne (1800 m.n.p.m.) – zatrzęsło się od plotek i domysłów. Według jednych – wojskowi poszukują skarbu ukrytego przed laty przez poszukiwaczy złota, drudzy zaś twierdzili, ze nie chodzi o złoto lecz o URAN. Zresztą każdy z „doskonale poinformowanych” podawał swoją, jedynie prawdziwa wersję.
Już wkrótce plotki ucichły. Było bowiem oczywiste, że na górze Cheyenne buduje się coś niezwykłego. Nie tylko zresztą na górze. W miasteczku – budowano osiedle wojskowe. Mieszkańcy Cheyenne Montain dziwili się bardzo, kiedy po roku i po trzech latach, a nawet wówczas, gdy prace zostały zakończone, góra Cheyenne i jej okolice nie zmieniły swojego wyglądu. Okazało się, że budowano nie na górze, lecz w jej wnętrzu.
W roku 1965 został oddany do użytku podziemny, przeciwatomowy, całkowicie zautomatyzowany ośrodek dowodzenia i kierowania systemu NORAD. Koszt jego budowy wyniósł 142,4 miliona dolarów, a koszty eksploatacji skalkulowano na około 15 milionów dolarów rocznie.
We wnętrzu góry zbudowano 8 bunkrów trzykondygnacyjnych i 3 bunkry dwukondygnacyjne. Każdy z nich wykonany jest z żelbetonu, a ponadto ściany budowli wyłożone są spawanymi płytami stalowymi grubości 9,5 mm, co ma chronić przed falami elektromagnetycznymi. Poszczególne bloki spoczywają na spiralnych, ważących około tony, amortyzatorach. Bunkry te są połączone systemem korytarzy i przejść o łącznej długości 4,5 km. Bloki i korytarze mają dodatkowo system amortyzatorów hydraulicznych. Główne włazy do podziemnych tuneli i wszystkie otwory wentylacyjne zamykane są hermetycznie, potężnymi podwójnymi, rozmieszczonymi w odległości 15 m od siebie stalowanymi zasuwami, o wadze 30 ton każda. Specjalne urządzenie elektryczne uniemożliwia jednoczesne otwarcie obu zasuw, dzięki czemu powstają tzw. Śluzy izolujące.
To samo urządzenie zamyka i otwiera włazy. Czas otwierania i zamykania wynosi 30sekund. Stalowe zasuwy osadzone są w żelbetowej ścianie grubości 5 metrów. Nawet bezpośrednie trafienie bombą wodorową o wielkiej mocy nie może ponoć – tak przynajmniej sądzą konstruktorzy – uszkodzić tego swoistego „Wolfschanze”. Ośrodek przygotowany jest do funkcjonowania nawet po wybuchu jądrowym – a więc bez kontaktów ze światem zewnętrznym – przez osiem miesięcy. Wyposażony jest w urządzenia filtrowentylacyjne i własna elektrownię o mocy 956 kW (sześć prądnic Diesla). W magazynach znajduje się 1,2 mln litrów oleju gazowego, 5,2 mln litrów wody do picia i 15,6 mln litrów wody do innych celów, a także odpowiednia ilość żywności, części zamiennych i urządzeń zapasowych. Nie zapomniano oczywiście o miejscach wypoczynku i rozrywki, dla 425 osób w czasie pokoju i 900 – w okresie wojny. Łączność ze światem zewnętrznym po ataku jądrowym zapewniają cztery podziemne kable rozchodzące się w cztery strony świata oraz dwie mikrofalowe radiostacje wbudowane w skaliste zbocza z dwóch stron góry i zabezpieczone stalowo – betonowymi kopułami. Na ich budowę zużyto 120 ton stali i ponad 100 ton betonu.
W tym podziemnym mieście, oprócz NORAD i ośrodka wykrywania i śledzenia obiektów w przestrzeni kosmicznej (SPADATS) mieszczą się ponadto:
ośrodek agencji łączności wojskowej DCA Defense Comunications Agency),
ośrodek służby meto sił powietrznych AWS (Air Wejher Sernice),
urząd bezpieczeństwa specjalnego sił powietrznych AFSSO (Air Force Special Security Office),
ośrodek przetwarzania danych wywiadowczych IDHS (Inteligence Data Handling System),
narodowe centrum powiadamiania cywilnej obrony przeciwlotniczej i inne.
Te „inne” są nie mniej ważne, a może ważniejsze od tych, o których w Stanach Zjednoczonych mówi się otwarcie. Cały NORAD, podobnie jak i zintegrowane w nim systemy, ma charakter „obronny”. Dziwi co prawda, że w takim obronnym ośrodku znalazł swoje miejsce IDHS i chociażby AFSSO.
Mieszkańcy małego miasteczka tureckiego o wdzięcznej nazwie Diyarbakir zimą 1954 roku zelektryzowani zostali wiadomością o przybyciu grupy amerykańskich techników. Większość z nich paradowała w uniformach U.S. Army. Kiedy rozeszła się wieść, że sojusznicy atlantyccy będą tu coś budować, tubylcy nie posiadali się z radości i oczami wyobraźni widzieli już wpływające do ich kieszeni „zielone papierki”. Nic z tego. Sojusznicy sami – w ogromnej tajemnicy – zaczęli wznosić dziwną jakąś konstrukcję.
Potomkowie Kara Mustafy, nieliczni którym udało się zmylić silne straże i podejść do dziwoląga – opowiadali , że Amerykanie wykonują stalowy szkielet wielkości prawie boiska do piłki nożnej, oplatany niezliczoną ilością zwojów drutu i drucików. Amerykanie mają zawsze dziwne pomysły – myśleli rozczarowani mieszkańcy Diyarbakir – miejscowości polożonej o 10 kilometrów od granicy z dawnym Związkiem Sowieckim. Żaden z nich wówczas nie wiedział, że ich miasteczko przejdzie do historii amerykańskiego szpiegostwa radioelektronicznego. Dziwne druty i druciki tworzyły bowiem pierwszą antenę radarową do obserwacji, podsłuchu i rejestracji każdego szmeru, każdej zmiany w eterze nad południową częścią Związku Sowieckiego.
Wywiad amerykański – on to był bowiem inwestorem tego urządzenia – był przekonany, że właśnie w tej części Związku Sowieckiego znajduje się baza międzykontynentalnych rakiet balistycznych.
Baza, o którą chodziło, nie została zlokalizowana. Pierwszy krok w dziedzinie szpiegostwa radioelektronicznego został jednak zrobiony.
Jak widać, w NORAD nie rezygnuje się z dobrodziejstw dalszych kroków poczynionych w tej „pokojowej dziedzinie”. Różne więc informacje docierają do NORAD i różne z niego wychodzą, Między „obronnym” systemem NORAD, a dowództwem sił strategicznych zbudowano całkowicie zautomatyzowaną wielokanałową łączność o wielkiej wydajności. Dzięki temu alarm w NORAD – nawet gdyby był następstwem pomyłki w dowolnym ogniwie – stawia na nogi siły strategiczne, a więc międzykontynentalne pociski balistyczne i bombowce strategiczne.
Nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni, aby zdawać sobie sprawę z następstw takich alarmów.
Link
Miłego popołudnia