Strona 1 z 1

Jasnowidze. Specjaliści od ściemniania

: czw lip 15, 2010 8:05 pm
autor: Rysiek23
Zaginął mi ktoś z rodziny. Policja była bezradna, więc zwróciłem się po pomoc do jasnowidza. Ten spojrzał na zdjęcia i powiedział: „Pan wyjdzie”. Wyszedłem



Moja siostra Małgosia pod koniec lutego wyjechała do pracy w Anglii – mówię. – Od marca nie daje znaków życia. Jej komórka jest wyłączona. Nigdy wcześniej nic takiego jej się nie zdarzało. Rodzina jest zrozpaczona. Co się z nią dzieje? Proszę, oto są jej zdjęcia – podaję jasnowidzowi panu Tomaszowi trzy fotografie.



Pan Tomasz reklamuje się w Internecie jako specjalista o szerokim zakresie usług. „Tarot, astrologia, jasnowidzenie, wróżby – prognozy, seanse na odległość”. W zakładce „Jasnowidzenie – poszukiwanie osób” można przeczytać, że do ustalenia miejsca pobytu zaginionej osoby potrzeba mu trzech zdjęć oraz 200 złotych za seans.



Jestem w dwupokojowym mieszkaniu w kamienicy z lat 50. na warszawskim Górnym Mokotowie. Nie da się tam trafić z ulicy, bo na zewnątrz nie ma żadnego szyldu, nawet wizytówki na domofonie. Pan Tomasz zaskakuje swoim wyglądem. Nie spodziewałem się Gargamela, ale krótkie blond włosy, granatowa klubowa dwurzędówka ze złotymi guzikami, błękitna koszula, krawat i szare spodnie to raczej obraz brokera ubezpieczeniowego lub pośrednika nieruchomości. I jeszcze ten złoty sygnet na palcu prawej dłoni.



Ale w powietrzu czai się nadprzyrodzone. Figurki, mnóstwo figurek: Konfucjusza, ojca Pio, Chrystusa Zbawiciela z Rio de Janeiro, Buddy w rozmaitych odmianach, hinduskich słoni i małp, japońskich porcelanowych lalek. Są też zwyczajne pluszaki ze sklepu z zabawkami. Stoją na szafkach, półkach, parapecie. Spowija je duszący zapach paczuli.



Jasnowidz Tomasz wprowadza do komputera dane mojej siostry, mruczy coś pod nosem, a potem poleca mi, bym wyszedł na korytarz, bo on musi popracować w samotności. – Tu leży prasa, można sobie poczytać – wskazuje stos archiwalnych czasopism.



Jasnowidze (i wróżki) uaktywniają się po każdej katastrofie czy klęsce żywiołowej. Tak było po wypadku rządowego tupolewa w Smoleńsku. Krzysztof Jackowski z Człuchowa, z wykształcenia technik tokarz, obecnie prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą pod marką „usługi paranormalne”, kilka godzin po tragicznym zdarzeniu oświadczył, że już dwa lata temu miał wizję katastrofy rządowego samolotu. Właściwie to samolotów (bo miały spaść dwa egzemplarze) i co prawda nie w Smoleńsku, ale gdzieś na Ukrainie. Ogólnie jednak wizja była prawidłowa.



WIĘCEJ