Boryska - chłopiec z Marsa

Dyskusje o jednej z wielkich obsesji ludzkości - Apokalipsie.
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Boryska - chłopiec z Marsa

Post autor: Rysiek23 »

Kiedyś był swego rodzaju sensacją, którą nazwano nawet dzieckiem z Marsa. Wszystko z racji dziwnych opowieści, jakie mały Borys przekazywał swoim bliskim. Niektórzy widzieli w nim nawet dowód na reinkarnację, ale po drodze cudownośc dziecka jakoś zanikła. Czy Borys był przykładem niecodziennego zjawiska psychologicznego polegającego na podświadomym przyswajaniu sobie informacji, którymi potem zadziwiał innych? Jak duża była rola rodziców w wychowaniu chłopca z Marsa i co w ogóle się z nim teraz dzieje.



__________________________________



CHŁOPIEC Z MARSA



Borys do dzieciństwa zadziwiał wszystkich swymi zdolnościami intelektualnymi. Jednakże prawdziwe zdziwienie nastąpiło potem, gdy oświadczył, że w poprzednim wcieleniu był mieszkańcem Marsa. Jego wiedza na temat historii i kosmosu zadziwia. Wedle Borysa Ziemię czekają wkrótce wielkie zmiany a przetrwać mają jej pomóc tzw. Dzieci Indygo.







Giennadij Bielimow



Pierwszy raz o Borysie, niezwykłym chłopcu usłyszałem od członka ekspedycji do tajemniczego regionu położonego na północy obwodu wołgogradzkiego, znanego jako „Grzbiet Niedźwiedzicy”.



- Wyobraź sobie następującą sytuację – rozpoczął rozmowę mój kolega. Kiedy wszyscy siedzieli tego wieczora wokół ogniska, ten mały chłopiec, chyba 7-letni, niespodziewanie na głos poprosił o ciszę. Miał zamiar opowiedzieć nam o mieszkańcach Marsa i ich podróżach na Ziemię. Ktoś wciąż cicho rozmawiał a chłopiec jednoznacznie zażądał uwagi, bo inaczej nic nie powie.



Ucichły rozmowy. Wtedy chłopiec o okrągłej twarzy i dużych oczach, ubrany w koszulkę i czapkę z daszkiem, nie dbając o obecność dorosłych rozpoczął swą niezwykłą opowieść o marsjańskiej cywilizacji, jej miastach i marsjańskich statkach kosmicznych i ich lotach na inne planety, o ziemskiej krainie zwanej Lemurią i o życiu które tam wiódł po tym, jak przyleciał tam z Marsa.



Ognisko płonęło a zgromadzeni przy nim otuleni ciemnością ludzie wpatrywali się w rozgwieżdżone niebo, które zdawało się kryć wielką tajemnicę. Na opowieści upłynęło półtorej godziny.



Wielu słuchaczy było zszokowanych dwiema kwestiami. Po pierwsze, siedmiolatek posiadał nader rozległą wiedzę o Lemurii i jej mieszkańcach. Trudno szukać ludzi z podobną pamięcią. Drugą kwestią była mowa Borysa… Nie mówił on tak, jak pierwszoklasista. Posługiwał się specjalistyczną terminologią i operował danymi o przeszłości Marsa i Ziemi w ten sposób, iż wszyscy byli tym zdumieni.



- Czemu Boryska o tym opowiada? – zastanawiał się mój rozmówca. Najwyraźniej poruszyły go okoliczności ekspedycji. Zgromadzili się tam niezwykli ludzie o otwartych umysłach, starający się poszukiwać odpowiedzi na wiele sekretów Ziemi i kosmosu a Borys, słuchając przez cały dzień ich opowieści, wyraził w swym przemówieniu to, co przez długi czas chował w pamięci.



- Czy mógł to wszystko zmyślić? Może obejrzał Gwiezdne Wojny i zaczął opowiadać takie historie… - zapytałem.



- Zdaje się, że nie… Nie brzmiało to jak fantazja – twierdził mój kolega. Bardziej przypominało to wspomnienia z przeszłości, z wcześniejszych wcieleń. Takich rzeczy wymyślić nie sposób… Trzeba o tym osobiście wiedzieć…pamiętać.



Słowa o przeszłych wcieleniach zdecydowały o wszystkim. Zrozumiałem, że muszę spotkać się z Borysem. Teraz, po wielu spotkaniach z nim i jego rodzicami staram się zebrać wszystko w całość, aby zrozumieć tajemnicę owego młodego człowieka.



Ciekawe jest, iż przyszedł on na świat w mieście Wołżsk, w szpitalu położniczym, choć na akcie urodzenia czytamy, iż narodził się w Żirnowsku, w obwodzie Wołgogradzkim. Urodził się 11 stycznia 1996 o 8:30. Data ta może powiedzieć coś astrologom.



Jego rodzice to dobrzy i mili ludzie. Nadieżda Kyprianowicz, matka Borysa, jest dermatologiem w miejskiej klinice. Studiowała na Wołgogradzkim Instytucie Medycznym kończąc ją 5 lat przed narodzinami syna. Ojciec chłopca, Jurij Towstieniew jest emerytowanym oficerem pracującym obecnie w budowlance. Byliby zapewne jeszcze bardziej szczęśliwi, gdyby ktoś pomógł im rozwiązać tajemnicę ich syna, któremu bacznie się przyglądają…



- Gdy Boryska przyszedł na świat zauważyłam, że po 15 dniach już podnosił do góry głowę – wspomina Nadzieżda. Pierwsze słowo, „baba” [„babcia”], wypowiedział w wieku 4 miesięcy i można uznać, że od tego czasu zaczął mówić. Pierwsze zdanie wypowiedział w wieku 7 miesięcy, kiedy zobaczył gwóźdź wbity w ścianę. Brzmiało ono: „Chcę gwóźdź”. Zwykle dzieci zaczynają mówić znacznie później. Najbardziej niewiarygodne zdolności intelektualne wykraczały poza możliwości dziecka…



- W jaki sposób się objawiały?



- Gdy Borys miał rok zaczęłam uczyć go liter podążając systemem Nikitina. Proszę sobie wyobrazić, że już rok później był w stanie czytać gazety. Nauczył się z łatwością nazywania i rozpoznawania palety kolorów. W wieku 2 lat zaczął rysować a pół roku później malować.



Gdy Borys skończył 2 lata zaczął uczęszczać do żłobka. Wszystkie opiekunki mówiły, iż ma on dar do języków i jest niezwykle rozwinięty intelektualnie. Miał niezwykła pamięć. Rodzice zauważyli jednak, że syn nie czerpie wiedzy tylko przez obserwację otoczenia, ale też z innego, jakby „niewidzialnego” źródła.

- Nikt niczego go nie uczył – mówi matka Borysa. Jednak w jakiś sposób wszedł w nawyk siadania w pozycji kwiatu lotosu. Zaczął opowiadać niezwykle szczegółowo o Marsie, o systemach planetarnych i innych cywilizacjach… Zdumiało to nas… Ale jak dziecko może o tym wszystkim wiedzieć? Kosmos i związane z nim tematy pojawiają się w jego historiach odkąd skończył 2 lata.







W tym samym czasie Borys ogłosił, iż… w przeszłości żył na Marsie, zaś sama planeta była zamieszkała. Jednakże po najgorszej z katastrof Czerwona Planeta straciła atmosferę, zaś nieliczni jej mieszkańcy zamieszkali w podziemnych miastach. W poprzednich wcieleniach Borys często odwiedzał Ziemię jako członek misji badawczych. Zdaje się także, iż sam kierował latającą maszyną. Było to w czasach, gdy na naszej planecie istniała cywilizacja Lemurian. Miał on także przyjaciela Lemurianina, który zginął na jego oczach…



- Na Ziemi miała miejsce ogromna katastrofa… Góry eksplodowały a wielki kontynent rozpadł się i pochłonięty został przez wodę. Niespodziewanie na budynek, gdzie znajdował się mój przyjaciel spadł wielki kamień. Nie mogłem go uratować. Teraz możemy znów spotkać się gdzieś na Ziemi – stwierdził Borys.



Chłopiec wciąż przed oczyma ma wizję katastrofy Lemurii, jak gdyby wydarzyła się ona przed chwilą. Cierpi też z powodu ludzi, którzy ponieśli w niej śmierć, jak gdyby on sam był jej winien.



Kiedy spojrzał na okładkę książki pt. „Od kogo pochodzimy?” autorstwa Ernsta Muldaszewa i znajdujące się na niej rysunki Lemurian i fotografie tybetańskich pagód, wkrótce potem zaczął opowiadać ze szczegółami o rasie Lemurian a także jej osiągnięciach…



- Ale Lemura zniszczona została co najmniej 800.000 lat temu… - stwierdziłem. Sami Lemurianie mierzyli ponoć ponad 9 m. wzrostu. Ty wciąż to wszystko pamiętasz?



- Tak, pamiętam – odparł Borys. Z pewnością nikt mi o tym nie powiedział…



Po raz kolejny zaczął mówić o dawnym życiu, gdy ujrzał ilustracje w drugiej książce tego samego autora pt. „W poszukiwaniu miast bogów”. Mówił o komnatach grobowych i piramidach. Stwierdził, iż wiedza ukryta jest nie pod piramidą Cheopsa, tylko którąś z pozostałych. Nie odnaleziono jej jeszcze.



- Życie ulegnie zmianie, gdy otworzą Sfinksa – mówi dodając, że otwarty zostanie w pobliżu któregoś z uszu posągu, nie wiadomo jednak dokładnie gdzie. Z wielką pasją chłopiec opowiada także o cywilizacji Majów uważając, że ludzie nie wiedzą zbyt wiele o tym fascynującym ludzie.



Jednakże najbardziej niezwykłe jest to, iż według Borysa obecnie na Ziemi rodzą się niezwykłe dzieci co ma związek z wielkimi zmianami czekającymi planetę. Potrzeba tu dużo wiedzy, wykraczającej daleko poza mentalność Ziemian.



- Skąd wiesz o tych utalentowanych dzieciach i dlaczego to się dzieje – zapytałem go w czasie jednego ze spotkań. Czy nazywane są one Dziećmi Indygo?



- Wiem, że przychodzą na świat, ale żadnego w naszym mieście jeszcze nie spotkałem. No może poza Julią Pietrową, ona mi wierzy, tzn. czuje coś. Inni zwykle śmieją się, gdy o tym mówię. Na Ziemi coś się wydarzy, dwie katastrofy. To dlatego rodzą się te dzieci. Mają pomóc ludziom. Bieguny przemieszczą się. Do pierwszej wielkiej katastrofy na jednym z dużych kontynentów dojdzie w 2009, zaś w 2013 zdarzy się jeszcze potężniejsza…



- Nie boisz się tego nawet jeśli wpłynie ona także na twoje życie? – zapytałem.



- Nie, nie boję się – odparł. Żyjemy wiecznie. Na Marsie, gdzie wcześniej żyłem też miała miejsce katastrofa. Byli to tacy sami ludzie jak my, ale zdarzyła się wojna atomowa i wszystko spłonęło. Niektórzy przeżyli, zbudowano nowe domy i broń… Miała tam także miejsce zmiana kontynentów. Marsjanie oddychają powietrzem zawierającym niemalże tylko dwutlenek węgla. Jeśli przybyliby na naszą planetę trzymaliby się niedaleko dymu…



- A ty, jeśli jesteś z Marsa, to czy potrzebujesz dwutlenku węgla czy możesz oddychać tym powietrzem?



- Kiedy już ktoś znajdzie się w ziemskim ciele, oddycha tym powietrzem – powiedział Borys. Nie lubimy go jednak, bo powoduje starzenie się. Na Marsie ludzie są wiecznie młodzi, wyglądają na 30 – 35 lat. Nie ma ludzi starych. Z każdym rokiem na Ziemi będzie rodzić się coraz więcej i więcej tych dzieci z Marsa. W naszym mieście nie będzie ich więcej niż 20.



- Czy pamiętasz swe dawne imię albo imiona swych przyjaciół?



- Nie, nigdy nie pamiętałem żadnych imion - odparł.



- Od jakiego okresu pamiętasz poprzednie życie?



- Od 13 roku życia a tutaj pamiętam wszystko od urodzenia, ale nie zapomniałem skąd pochodzę. Tam nosimy specjalne okulary, cały czas walczymy. Na Marsie była jedna nieprzyjemna rzecz: stacja, którą należało zniszczyć. Marsa można przywrócić z powrotem do życia, ale ta stacja nam to uniemożliwiała. To sekret. Mogę ją narysować, znajdowaliśmy się blisko niej. Ta stacja jest nam wroga.



- Borys, dlaczego nasze pojazdy kosmiczne często psują się po wylądowaniu na Marsie?



- Istnieje sygnał pochodzący z Marsa i stara się on je unieszkodliwić. Ma on na nie szkodliwy wpływ.



Tłum. Infra



Niezwykły chłopiec z rosyjskiego miasta Żyrnowsk zadziwiał wszystkich opowieściami o swym poprzednim życiu na Marsie. Prezentujemy drugą część niezwykłego artykułu G.Bielimowa, z którego dowiadujemy się o dalszych niełatwych losach chłopca. Poznamy dalsze tajemnice jego wypraw, dowiemy się o katastrofie która położyła kres marsjańskiej cywilizacji a także o istotach pozaziemskich.



G. Bielimow, część 2



- Co wiesz o równoległych wymiarach? Wiesz, że aby latać nie trzeba utrzymywać wcale stałego kursu, ale przejść przez wielowymiarową przestrzeń? – zadałem to pytanie, które z punktu widzenia nauki jeszcze jakiś czas temu wydawało się czymś zgoła fantastycznym.



Boryska zaczął żywiołowo wyjaśniać wówczas konstrukcję pojazdów UFO:



- Właśnie wystartowaliśmy i byliśmy tuż przy Ziemi! – powiedział.



Po chwili wziął do ręki kawałek kredy i na tablicy narysował trójkąt.



- Istnieje sześć powłok. Pierwsza warstwa stanowi 25% i jest to wytrzymały materiał, druga stanowi 30% całości i jest niczym guma, trzecia również stanowi 30% i to także metal. 4% całości posiada właściwości magnetyczne – mówił rysując na tablicy znaki. Jeśli dostarczy się energii do powłoki magnetycznej, urządzenie może przemierzać cały Wszechświat…



My, dorośli, spojrzeliśmy się jeden na drugiego. W której klasie on uczył się o procentach?



Oczywiście nie przerabiał jeszcze tego w szkole. Jednak Borys miewał z nią problemy. Umieszczono go od razu w drugiej klasie, ale potem placówka próbowała się go pozbyć. Ale zastanówmy się, kto z nauczycieli chciałby, aby przerywało mu dziecko słowami:



- Mario Iwanowno, nie mówi pani prawdy! Nie uczy nas pani prawidłowo!



A to zdarzało się częściej niż raz na dzień. Obecnie Borysem zajmuje się nauczyciel z Akademii Sketinina, który uważa, iż powinien on uczyć się w szkole dla wybitnie uzdolnionych dzieci. Będzie miał i już ma problemy w relacjach z normalnymi dziećmi.



- Jaka jest misja Borysa na Ziemi? – spytałem jego matkę. Czy on o niej wie?



- Powiedział, że się tego domyśla – odpowiedziała Nadieżda. Wie coś o przyszłości Ziemi. Dla przykładu, wiedza będzie przekazywana zgodnie z rodzajem i poziomem świadomości. Nowa wiedza nie dotrze do niegodziwych osób: złodziei, bandytów, alkoholików a także tych, którzy nie chcą zmieniać się na lepsze. Oni będą opuszczać tą planetę. Borys uważa, że ta informacja odegra najważniejszą rolę. Na Ziemi rozpocznie się czas jedności i współpracy.



- Borys, skąd ty to wiesz?



- Ta wiedza ta pochodzi z wewnątrz – odpowiedział z powagą.



Kiedy chłopiec miał 5 lat zdumiewał swych rodziców opowieściami o Prozerpinie – planecie, którą przed setkami tysięcy, a może nawet i milionami lat, dosięgła śmierć.



Słowa „Prozerpina” (które jest także imieniem rzymskiej bogini) nie mógł słyszeć nigdzie indziej. Jego rodzice po raz pierwszy usłyszeli o niej właśnie od Borysa.



- Przeciął ją promień i rozpadła się na części – wyjaśnił Borys. Planeta fizycznie już nie istniała, ale jej mieszkańcy teleportowali się w V wymiar, które wy nazywacie równoległym wymiarem. Śmierć tej planety obserwowaliśmy z Marsa – dodał.



Niespodziewanie powiedział też o czymś jeszcze bardziej niewyobrażalnym. Powiedział, że Ziemia – jak żywa i myśląca istota, zaczęła akceptować dzieci z Prozerpiny, aby uczyć je. Dlatego też okazjonalnie rodzą się tu dzieci, które pamiętają swą rodzinną planetę i uważają siebie za „obcych” na Ziemi.



Oczywiście podobne zjawisko już przyciągnęło uwagę świata naukowego. Sam spotkałem się z Walentyną Gorszunową (Kainayą), która nie tylko pamięta Prozerpinę, ale także czasem w snach spotyka się z jej mieszkańcami. Niespodziewanie ona również pojawiła się w tym samym mieście co Borys i tak samo odwiedzała Niebieską Górę w anomalnej strefie Grzbietu Niedźwiedzicy.



Oto, co zapisała w swym dzienniku Nadieżda, matka Borysa (na zdjęciu obok):



„Jesteś zwiastunem. Przygotowujesz nam drogę. W najwyższych kręgach uważany jesteś za bohatera. Na swych barkach musisz dźwigać największy ciężar. Przybyłem w Nowe Czasy. We wszechświecie położony został i już jest widoczny holograficzny kod. Wszystko ukaże się w nowym ogniu wiedzy, bardzo szybko… Przejście z jednego świata do drugiego będzie miało miejsce przez substancję Czasu. Przyniosłem Nowy Czas, Nowe Wieści…” To właśnie powiedział jej pewnego razu Borys.



- Borys, powiedz mi czemu ludzie cierpią?



- Ponieważ nie żyją, jak należy i nie są w stanie być szczęśliwi… Musicie czekać na swe kosmiczne połówki, przestać mieszać się z losami innych, nie psuć ani niszczyć swej całości, nie cierpieć z powodu błędów współczesności, ale łączyć się ze swym przeznaczeniem… dokończyć cykl rozwoju i wznieść się bliżej nowych szczytów – brzmiała jego odpowiedź. Trzeba stać się spokojnym. Jeśli cię uderzą, obejmij ich. Jeśli cię znieważą, nie czekaj na ich przeprosiny, ale ukleknij przed oszczercami i proś ich o przebaczenie. Jeśli cię poniżają, podziękuj za to z uśmiechem. Jeśli cię nienawidzą, pokochaj ich takimi jacy są. Oto związek miłości, skromności i umiejętności przebaczania niezwykle ważny dla ludzi…



Potem dodał:



- Czy wiesz dlaczego zginęli Lemurianie? Jest w tym część mojej winy. Nie chcieli się już duchowo rozwijać, zeszli ze ścieżki i przez to zniszczyli całość swej planety. Magia zawiodła ich tam, gdzie czekała śmierć. Ale to miłość jest prawdziwą magią.



- Skąd znasz takie pojęcia jak: jedność, cykle, kosmos, magia, Lemurianie?



- Znam… Keilis…



- Co powiedziałeś? – zapytałem zmieszany.



- Powiedziałem: Witaj! To język mojej planety…



Wkrótce potem pożegnałem się z Borysem, ale obiecałem sobie, że będę śledził jego poczynania i dołożę do tego wszelkich starań.



KRONIKI MARSJAŃSKIE



Po około roku znów odwiedziłem Żyrnowsk, aby spotkać się z Borysem i dowiedzieć się najnowszych informacji. Najpierw oczywiście porozmawiałem z matką.



- Zajrzałam do pokoju, bo usłyszałam, jak Borys z kimś rozmawia, ale wiedziałam przecież, że jest sam – wspomina Nadieżda Aleksandrowna. I był sam a przed nim znajdowała się kolorowa konstrukcja z klocków ze czymś przypominającym spiralę DNA! Od razu ją rozpoznałam, pamiętam ją ze studiów medycznych. Potem powiedział on do kogoś: „Jestem pilotem statku badawczego, naukowcem, ale nigdy nie dokonam skrzyżowania DNA człowieka i gada! To przeczy regułom selekcji naturalnej…” Potem powiedział kilka słów po Łacinie. Byłam zszokowana… Zamiast słuchać dalej zaczęłam nim potrząsać, mówiąc: „Co to jest? Z kim rozmawiasz?” Borys niespodziewanie ocknął się z transu i oszołomiony wymamrotał: „Bawię się…” Jeszcze raz uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie znam mojego syna za dobrze… Zapytałam go potem a on powiedział mi, że ta informacja nie pochodzi od ludzi i że kiedy żył na Marsie miał troszkę inną budowę DNA. Było ono zbudowane trochę inaczej niż DNA rasy Lemurian. Ale zrozumiałam ogólnie, że jeśli pamięta okres, kiedy żył na Marsie, zatem powinny to być wspomnienia z różnych okresów. Ale zdawało się, że na Marsie odradzał się on wiele razy i pamiętał różne epizody z tych wcieleń, prawdopodobnie z okresu tysięcy lat!



- Więc nie uważa pani, że to tylko dziecięce fantazje? - zapytałem.



- Byłabym zadowolona, gdybym tak uważała, ale to do nich nie podobne… W tym przypadku mamy do czynienia z wiedzą zupełnie niezwykłą. Nie jest po prostu możliwe, aby zdobył ją z jakiegokolwiek źródła - odpowiedziała.



- To prawda. Nie uważam, aby pamiętał swe poprzednie wcielenia tak samo, jak pamięta się miniony dzień. Oczywiście, że nie. Jego pamięć jest rozczłonkowana a wspomnienia wyłaniają się jedynie w określonych okolicznościach. Możliwe jest też, że stopniowo będą zanikać. Tak, może on łączyć się z pewnymi zewnętrznymi źródłami wiedzy i działać jak przekaźnik, ale już po 10 minutach zapomina to, o czym mówił… Jak każde dziecko…



To prawda, że owe „połączenia” zdarzają się coraz rzadziej. Albo powoli milknie kanał komunikacyjny, albo w grę wchodzą jakieś inne powody. Dyktafon, który kupili rodzice Borysa, aby nagrywać niezwykłe opowieści syna używany jest coraz rzadziej. Jest ku temu coraz mniej okazji.



W wykonanych miesiąc wcześniej nagraniach przejawiają się interesujące informacje odnośnie marsjańskich kataklizmów. Mówi on dla przykładu, iż w ciągu ostatnich setek tysięcy czy wręcz milionów lat, zaistniały problemy z wodą. Mars zaczął tracić swą atmosferę i wodę. Borys twierdził nawet, że na najbliższą mu planetę, Ziemię, kursowały specjalne statki mające pobierać życiodajny płyn.



Mówił też wiele o swych obowiązkach i pracy w kosmosie. Chłopiec bardzo nie lubi Amerykańskich filmów o kosmicznych wojażach i gwiezdnych wojnach mówiąc, że obraz wszystkiego jest tam wykrzywiony i nieprawdziwy. Marsjańskie statki mogły podróżować po całym systemie słonecznym, zaś na wielu planetach i księżycach znajdowały się ich bazy.



Najwyraźniej w przeszłych wcieleniach nie był on złym pilotem, ponieważ w wielu opowieściach Borysa pojawiają się wątki o lotach na Saturna, gdzie największy kłopot sprawiało manewrowanie przez pas asteroid. Wielu z jego przyjaciół zginęło podczas prób zbliżania się do Saturna.



- Wiesz Mamo, właściwie nie przywoziłem na Marsa wody – powiedział pewnego dnia Borys. Zawsze „Mars to, Mars tamto…”, ale ja byłem odpowiedzialny za Jowisza… Prowadziliśmy specjalny projekt dotyczący stworzenia drugiego słońca w naszym systemie gwiezdnym. Miał to być właśnie Jowisz. Ale potrzeba było do tego tak ogromnej masy materii, że nie wystarczyłoby całej materii systemu słonecznego. Projektu nigdy nie ukończono.



Pewnego razu Borys oświadczył, iż naukowców ziemskich z pewnością zainteresowałby fakt, iż w naszym systemie gwiezdnym nie ma wcale 9 planet, ale dwie więcej. Obie leżą za orbitą Plutona. Wedle jego słów, Mars znajdował się kiedyś bliżej Jowisza. Do Czerwonej Planety należał też kiedyś nasz Księżyc. Potem jednak Mars zmienił swą orbitę po wielkiej kosmicznej katastrofie a jego satelitę przejęła Ziemia. Borys jednak nie pamięta nic z tego okresu.



Powstaje również naturalne pytanie, czy posiadał on tam rodzinę w naszym tego słowa znaczeniu. Nadieżda nic o tym nie wie. Borys nigdy nie opowiadał o swych rodzinnych związkach w czasie wcześniejszych wcieleń na Marsie. Pewnego razu w czasie oglądania programu na kanale Discovery zaczął z wielkim entuzjazmem opowiadać o „Szarych” – cywilizacji niewielkich humanoidów o wielkich oczach.



- To nie są Marsjanie – powiedział wskazując palcem na ekran. Nie jesteśmy jak oni, jesteśmy bliżej spokrewnieni z Lemurianami i Atlantami. Po pierwsze my jesteśmy wysocy, zaś oni to karły. Po drugie, Szarzy są okrutni i pozwalają sobie na przeprowadzanie eksperymentów na ludziach. Musieliśmy nawet walczyć z nimi, ponieważ są agresywni. Nasza rasa była spokojna, mniej agresywna i nastawiona raczej na intelektualizm. Mogliśmy używać także energii umysłu…



Wizerunek "Szaraka" mocno zakorzenił się w zbiorowej świadomości, stając się swoistą ikoną. Na zdjęciu charakterystyczny "Szarak" z okładki książki "Wspólnota" W.StreiberaWszystko to zamknął w zwięzłej formie, wahając się przy wypowiadaniu niektórych słow. Wspomnienie o „Szarych”, jak zapewnia jego matka, już nigdy nie wróciło. Był to pewnego rodzaju przebłysk, który nigdy może się nie powtórzyć.



Jednak współcześni badacze UFO wiedzą już co nieco o tych istotach. Uprowadzenia ludzi, eksperymenty genetyczne na wybranych osobach, okaleczenia zwierząt – wszystko to łączy się z ich działalnością. Borys wspomniał o nich niespodziewanie, ostrzegając o ich niebezpiecznej naturze…



Gdy znowu kiedykolwiek Borys powie coś o życiu w kosmosie, na Marsie czy w naszym systemie słonecznym, zawsze będą istnieć wątpliwości. Wedle opinii specjalistów chłopiec „zamyka się”. Powoduje to najprawdopodobniej nasza ziemska rzeczywistość. Są one najprawdopodobniej niekorzystne dla istot nazywanych „Dziećmi Indygo”.



NA ZIEMI



Boryska wpatruje się w ekran komputera i szybko naciska guziki na klawiaturze. Na ekranie widać bitwę o pewnego rodzaju podziemne zamczysko. Staram się rozmawiać z nim, odwrócić choć na chwilę jego uwagę od gry, ale bezskutecznie.



Zamiłowanie 9-latka do gier nie słabnie, choć gra już od 3 godzin. Przez ten czas wraz z jego matką i jej bliską przyjaciółką Walentyną Rubcowają-Gorszunową rozmawiałem o tym wszystkim, co wydarzyło się w czasie minionego roku. Borys nie odchodził od komputera i nie chciał brać udział w naszej rozmowie o życiu na Marsie.



Rok wcześniej był znacznie bardziej rozmowny i odpowiadał na moje pytania z pewnym entuzjazmem. Wtedy nie powiedziałby: „To już ostatnie pytanie” i nie słuchając żadnych próśb zaczął grać… Stałem z otwartymi ustami wciąż powtarzając sobie w myślach słowo: „było”.



Obecnie Borys nie ma czasu na wspominanie wcześniejszych wcieleń. Otwartość i szczerość chłopca odegrała negatywną rolę w jego życiu. Dzieci w jego wieku, jak i te starsze, reagują na niego z zazdrością. Lądują na nim pięści i obelgi znacznie częściej niż na kimkolwiek innym.



Sam Borys także nauczył, jak się bić, choć rok temu mówił przecież zagorzale: „Jeśli ktoś cię obrazi, uklęknij przed nim i proś o przebaczenie…” Proza ziemskiego życia nie pasuje jednak do tej deklaracji…



Ludzie zaczęli postrzegać Borysa inaczej po tym, jak ukazała się seria publikacji dotyczących jego historii. Większość była nim zaciekawiona, choć ok. 15-17% reagowało z nieporównywalną nienawiścią i wrogością. To niestety właśnie z tej części rekrutują się najzagorzalsi przeciwnicy Borysa. Przypomina to trochę historię z czasów Jezusa, który przyszedł i nauczał o tym, co dobre i złe, ale ludzie, którym się to nie spodobało krzyczeli: „Ukrzyżować go!”. I tak się stało…



Mamy XXI wiek, ale w jakiś sposób wracamy do dzikich obyczajów. Zdaje się, że w nas samych zaszło niewiele zmian. Ufolodzy jednak wciąż myślą o kontakcie z cywilizacją pozaziemską… Ale jakim, jeśli nadal jesteśmy w stanie zlinczować jednego z nas za to, że okazał się inny… Niestety, nasi goście znają nas jak się zdaje lepiej i nie śpieszą się, żeby zawrzeć bliższą znajomość.



Może gdyby nauczyciele Borysa wykazali trochę ludzkiej mądrości i uważniej zajęli się tym niezwykłym chłopcem, ale… „Więc… On jest po prostu idiotą!” – powiedziała jedna z koleżanek Nadieżdy, psychiatra, która przez kilka kolejnych dni starała się zbadać jego przypadek.



Młody człowiek niestety nie pasuje do określonego wizerunku „normalnego dziecka”. Całkiem niedawno jedna z matek napisała do szkoły list: „Zabierzcie go z tej klasy. On (Borys) uczy nasze dzieci, jak umierać…”.



W tym celu powzięto nawet specjalne kroki. Przeprowadzono śledztwo, które wykazało, że chłopiec nauczał kolegów o reinkarnacji (której jakby nie patrzeć jest przykładem i świadkiem). Okazało się jednak, że idea ta nie jest bliska wielu osobom w szkole. Ponadto poważnie rozważali oni możliwość samobójstwa wśród uczniów.



Nie mniej jednak Borys tak samo jak inne dzieci reaguje, gdy nie jest zainteresowany przedmiotami w szkole…



Kolejnym problemem w jego życiu jest rozwód rodziców i nieunikniona sprawa podziału nowo otrzymanego mieszkania w nowo powstałym budynku. W walce tej nikt nie zwrócił uwagi na problemy dziecka… Głodny Borys często zaglądał do „cioci Wali”, choć mieszkała ona daleko.



- Tak, Borys jest teraz w trudnej sytuacji – stwierdziła Walentyna Gorszunowa-Rubcowa, stały członek ekipy ekspedycji „Spacesearch” a także jedna z najbliższych przyjaciółek Borysa. Otwarł się na ludzi, stara się nauczyć nas czegoś o Ziemi i nas samych, ale nie potrafimy zrozumieć go tak, jak należy i wprowadzić tej wiedzy w życie. Proroków zawsze kamienowano, albo krzyżowano. Dziś kamienie i krzyże nie są już takie same jak wtedy, ale postawa ludzi wobec wizjonerów nie uległa zmianie. Pierwsze kamienie wymierzono w Borysa, który… zaczął się zamykać. Główną tego przyczyną jest postawa ludzi. Ale czy można zebrać dojrzałe owoce, jeśli dopiero co zakiełkowały pestki? Można tylko zgadywać, co się z nim stanie i czy to zniesie – dodała.



Innymi słowy Borys nie ma łatwego życia.



NAUKOWCY



Reprezentanci świata nauki są bardzo zainteresowani Borysem. To fakt. Prof. Władysław Ługowienko z Instytutu Ziemskiego Mangetyzmu, Jonosfery i Emisji Fal Radiowych w Rosyjskiej Akademii Nauk spotkał się z nim i zaprosił go do Moskwy, gdzie chłopiec miał zostać zbadany.



W badaniach brało udział kilku kolegów prof. Ługowienko. On sam badał zjawisko Dzieci Indygo w Rosji i wielu innych krajach odkrywając, iż od ostatnich 20 lat przychodzą one na świat z pewnego określonego powodu. Zdaje się to mieć związek z przyszłością ziemskiej cywilizacji.



Wkrótce potem Borys i jego matka zaproszeni zostali na specjalny obóz edukacyjny do obwodu tulskiego. Jest to miejsce, w którym energia Ziemi w specyficzny sposób oddziałuje na ludzi.



Czytałem naukowe raporty na temat pomiarów biopola u członków ekspedycji. Muszę stwierdzić, iż po pierwsze, Borys ma niezwykle silne biopole w porównaniu z innymi uczestnikami a po drugie, po ekspedycji rozwinęło się ono u niego w sposób znacznie większy niż u reszty.



Równie wiele mówią o nim fotografie jego aury. Zacytuję tu pewien dokument: „Przed eksperymentem przeważał w niej kolor żółty, który charakteryzuje intelektualną siłę szczęśliwej, atrakcyjnej osoby. W lewym dolnym rogu widać jasno czerwony kolor, który mówi o aktywności, miłości bliźnich i energii chłopca. Po eksperymencie zaszły względnie niewielkie zmiany – w lewym dolnym rogu pojawił się jasnozielony kolor. Mówi to o sile życia, pozytywnym nastawieniu i przyjaznej naturze chłopca.”



Ługowienko ma zamiar kontynuować obserwacje Borysa. Ostatnio wybrał się do Żyrnowska, aby przyjrzeć się jego codziennemu życiu. Udał się także do anomalnej strefy na Niebieskiej Górze, która leży kilka kilometrów od miasta.



- Byłem pewnym, że w sensie moralnym, Dzieci Indygo różnią się o wiele od swych rówieśników – wspomina Ługowienko. Są niezwykle wyczulone na wszelki fałsz, mają rozwiniętą intuicję, zdolności telepatyczne i czują związek z kosmosem. Miejmy nadzieję, że chłopiec wypełni swą zamierzoną misję na planecie, co do której tak samo on, jak i my, możemy snuć jedynie przypuszczenia.



Chciałbym wierzyć, że problemy Borysa jedynie wzmocnią go. Tak czy inaczej los nie oszczędzał nawet Alberta Einsteina! Chłopiec żył na skraju ubóstwa, był niedożywiony, ledwie skończył szkołę, ponieważ jego rodzice nie mieli na tyle pieniędzy. Jednak nie poddał się.



Wytrzymał to wszystko i dostał się na wyżyny nauki. Trudne życie wyzwoliło w nim niezwykłe zdolności do przetrwania. Miejmy nadzieję, że podobna siła obudzi się w przybyszu z Marsa, przyszedł na świat u progu Millenium gdzieś w głębi wielkiej Rosji.



Po moich rozmowach z Borysem zrozumiałem jeszcze jedno. Istnieją podstawy, aby przypuszczać, iż dzieci te pojawiają się w ziemskim społeczeństwie obdarzone mocami, które są poza jakąkolwiek kontrolą. Fenomen ten notowany jest na dużą skalę w wielu krajach.



Dzieci Indygo różnią się między sobą zakresem swych niezwykłych możliwości, szczególnie swym niezależnym spojrzeniem na świat, poczuciem misji. Ich rola i znaczenie w procesie ewolucji rodzaju ludzkiego nie jest jednak w pełni jasna, choć można powiedzieć, że ma niemałe znaczenie. Moje badania zaprowadziły mnie do innych Dzieci Indygo, które tak jak Borys czerpią swą wiedzę z nieokreślonego i niewidzialnego źródła.



Na mojej drodze spotkałem też wiele rzeczy o innym charakterze. W pismach badacza W.I. Wernackiego przeczytałem, iż duża część wielkich ludzi znajdowała się pod kontrolą nieznanych sił. Ludzie ci, z mniejszym lub większym sukcesem, wypełniali pewnego rodzaju misje na naszej planecie.



Tłum. Infra
Ostatnio zmieniony wt lis 02, 2010 9:33 am przez Rysiek23, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „KONIEC ŚWIATA”