"Horyzont zdarzeń" - powieść (sic!) o Wylatowie
: ndz gru 05, 2010 9:10 am
Z poczty do nas:
Szanowni Państwo,
Serdecznie zachęcam do lektury i recenzowania książki "Horyzont zdarzeń". Jest to powieść sensacyjna, z domieszką SF, będąca powieściowym debiutem. Znaczna część akcji ma miejsce w Toruniu. Głównym bohaterem zaś jest fizyk, profesor UMK. Wiele zdarzeń tam przedstawionych miało miejsce w rzeczywistości.
A oto kilka fragmentów "©hory-zontu":
(...) Nowicki kontynuował, zupełnie jakby nic nie zauważył:
- Równo, co do dnia, dokładnie dziewięć lat przed kręgiem wylatowskim, na polach w pobliżu Grasdorfu w Niemczech pojawił się ogromny, stumetrowy znak w zbożu. Wzór składał się z szeregu kręgów, pomiędzy którymi figurował także symbol celtyckiego krzyża. Podobnie, jak to ma miejsce w Wylatowie, czy niektórych innych rejonach.
- To częsty motyw. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
- Zgadza się. Lecz w tamtym okresie było – wytknął mu uprzejmym tonem dżentelmen. - Piktogram przyciągnął, rzecz jasna, prawdziwe tłumy ludzi. Tak się złożyło, że jeden z nich posiadał wykrywacz metalu. Przechadzał się z nim kilka godzin, nie szukając niczego konkretnego. A jednak – mówiącemu spoważniał głos - urządzenie zasygnalizowało na głębokości pół metra coś, co po wydobyciu na powierzchnię zdało się być ściśle związane z agroglifem.
Na tym przerwał, oczekując na reakcję. Zoll milczał przez chwilę, po czym wbił w niego niecierpliwy wzrok:
- A więc? Co to było?
Na ustach prominenta zarysował się cień uśmiechu:
- Były to trzy, okrągłe, pięciokilogramowe płyty: jedna wykonana z brązu, druga ze srebra, a kolejna - ze szczerego złota. Co ciekawe, znajdował się na nich pewien rysunek. Czy pan wie, co przedstawiał?
***
(…) - Jest.
Aleks poczuł, jak serce zabiło mu mocniej, gdy składał litery wstępu: "Wylatowo: Japończycy badają ślady UFO. Ufolodzy w całym kraju głowią się, kto "wyrysował" tajemnicze piktogramy w podmogileńskim Wylatowie. Pola, na których odciśnięto zagadkowe znaki, są teraz atrakcją turystyczną dla setek odwiedzających je osób. Kilka dni temu...".
- Mój Boże.
Wyobraźnia niemal natychmiast przywołała inteligentną twarz staroświeckiego człowieka, rzekomego bankiera i antykwariusza, który w ubiegłym tygodniu otworzył przed nim skarbiec z komplementami i osobliwymi historiami:
- Zupełnie niedaleko stąd, w pobliżu Gniezna - Ksawery Nowicki snuł opowieść, która trwała niespełna dziesięć minut, a która miała zmienić wszystko - znajduje się niewielka wieś. Dziś rano, na tamtejszych polach okoliczna ludność odkryła duże połacie zboża wygniecione w regularne kręgi i inne kształty o wielkiej precyzji. Odkrycie poprzedziły zakłócenia w odbiorze telewizji, niepokój wśród zwierząt i nietypowe efekty świetlne na niebie. Od razu przypomniały mi się pańskie publikacje.
- Proszę mówić dalej.
Nowicki kładł słowa uważnie, z ostrożnością kroków stawianych na świeżo zamarzniętym lodzie.
- Podobnie jak pana, choć może z innych pobudek, interesuje mnie zagadnienie piktogramów. Dlatego dość szybko w moje ręce trafiły zdjęcia tych formacji - odchylił klapę marynarki i wyciągnął kilka, wykonanych z dużej wysokości, fotografii. Naukowiec wyciągnął szyję z ciekawością, lecz nie wziął ich do ręki. - Wyglądają a tyle wiarygodnie - ciągnął, prezentując je przy tym - iż uznałem, że należałoby pochylić się nad tym przypadkiem. Bardzo przypominają analogiczne obiekty angielskie - dodał.
__________________________________
Zapraszamy do komentowania. Więcej - tutaj-
Szanowni Państwo,
Serdecznie zachęcam do lektury i recenzowania książki "Horyzont zdarzeń". Jest to powieść sensacyjna, z domieszką SF, będąca powieściowym debiutem. Znaczna część akcji ma miejsce w Toruniu. Głównym bohaterem zaś jest fizyk, profesor UMK. Wiele zdarzeń tam przedstawionych miało miejsce w rzeczywistości.
A oto kilka fragmentów "©hory-zontu":
(...) Nowicki kontynuował, zupełnie jakby nic nie zauważył:
- Równo, co do dnia, dokładnie dziewięć lat przed kręgiem wylatowskim, na polach w pobliżu Grasdorfu w Niemczech pojawił się ogromny, stumetrowy znak w zbożu. Wzór składał się z szeregu kręgów, pomiędzy którymi figurował także symbol celtyckiego krzyża. Podobnie, jak to ma miejsce w Wylatowie, czy niektórych innych rejonach.
- To częsty motyw. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
- Zgadza się. Lecz w tamtym okresie było – wytknął mu uprzejmym tonem dżentelmen. - Piktogram przyciągnął, rzecz jasna, prawdziwe tłumy ludzi. Tak się złożyło, że jeden z nich posiadał wykrywacz metalu. Przechadzał się z nim kilka godzin, nie szukając niczego konkretnego. A jednak – mówiącemu spoważniał głos - urządzenie zasygnalizowało na głębokości pół metra coś, co po wydobyciu na powierzchnię zdało się być ściśle związane z agroglifem.
Na tym przerwał, oczekując na reakcję. Zoll milczał przez chwilę, po czym wbił w niego niecierpliwy wzrok:
- A więc? Co to było?
Na ustach prominenta zarysował się cień uśmiechu:
- Były to trzy, okrągłe, pięciokilogramowe płyty: jedna wykonana z brązu, druga ze srebra, a kolejna - ze szczerego złota. Co ciekawe, znajdował się na nich pewien rysunek. Czy pan wie, co przedstawiał?
***
(…) - Jest.
Aleks poczuł, jak serce zabiło mu mocniej, gdy składał litery wstępu: "Wylatowo: Japończycy badają ślady UFO. Ufolodzy w całym kraju głowią się, kto "wyrysował" tajemnicze piktogramy w podmogileńskim Wylatowie. Pola, na których odciśnięto zagadkowe znaki, są teraz atrakcją turystyczną dla setek odwiedzających je osób. Kilka dni temu...".
- Mój Boże.
Wyobraźnia niemal natychmiast przywołała inteligentną twarz staroświeckiego człowieka, rzekomego bankiera i antykwariusza, który w ubiegłym tygodniu otworzył przed nim skarbiec z komplementami i osobliwymi historiami:
- Zupełnie niedaleko stąd, w pobliżu Gniezna - Ksawery Nowicki snuł opowieść, która trwała niespełna dziesięć minut, a która miała zmienić wszystko - znajduje się niewielka wieś. Dziś rano, na tamtejszych polach okoliczna ludność odkryła duże połacie zboża wygniecione w regularne kręgi i inne kształty o wielkiej precyzji. Odkrycie poprzedziły zakłócenia w odbiorze telewizji, niepokój wśród zwierząt i nietypowe efekty świetlne na niebie. Od razu przypomniały mi się pańskie publikacje.
- Proszę mówić dalej.
Nowicki kładł słowa uważnie, z ostrożnością kroków stawianych na świeżo zamarzniętym lodzie.
- Podobnie jak pana, choć może z innych pobudek, interesuje mnie zagadnienie piktogramów. Dlatego dość szybko w moje ręce trafiły zdjęcia tych formacji - odchylił klapę marynarki i wyciągnął kilka, wykonanych z dużej wysokości, fotografii. Naukowiec wyciągnął szyję z ciekawością, lecz nie wziął ich do ręki. - Wyglądają a tyle wiarygodnie - ciągnął, prezentując je przy tym - iż uznałem, że należałoby pochylić się nad tym przypadkiem. Bardzo przypominają analogiczne obiekty angielskie - dodał.
__________________________________
Zapraszamy do komentowania. Więcej - tutaj-