Najnowsze technologie wojskowe
: ndz mar 27, 2011 3:40 pm
[ external image ]
Wiele faktów, które jeszcze 40 lat temu było wykorzystywanych do dyskredytacji obserwacji UFO i wiarygodności ich świadków, obecnie zdaje się sugerować, a niejednokrotnie wręcz potwierdzać, ich technologiczne pochodzenie.
Praktycznie od początku współczesnej ery badań nad UFO, główna batalia pomiędzy zwolennikami ich nieziemskiego pochodzenia, a sceptycznie nastawionymi do takich teorii naukowcami i badaczami, dotyczyła niezwykłych parametrów lotu wielu NOLi. Zaakceptowanie, że po naszym niebie przemieszczają się aparaty latające, mające zdolność do:
-osiągania olbrzymich prędkości szacowanych niejednokrotnie w granicach 5-20 Ma
-wykonywania nagłych zmian kierunku lotu
-nie dawania echa radarowego
-czy bezgłośnego lotu nawet podczas przekraczania bariery dźwięku
-byłoby dla UFO-sceptyków równoznaczne z przyznaniem, że na Ziemi dochodzi do manifestacji technologii znacznie przewyższającej naszą własną, a zatem nie będącej wytworem człowieka.
Przykładu chyba najbardziej bulwersującej próby pozbycia się tego problemu, dostarcza wydana jeszcze w 1961 roku książka Janusza Thora "Latające talerze". Jej autor, powołując się na "opinie prof. Menzla", z pozoru niemożliwą w tamtych latach do wytłumaczenia zagadkę egzotycznej awioniki UFO "wyjaśnia" następująco: "Z chwilą gdy stwierdzimy, iż żaden ze znanych nam pojazdów nie potrafi się poruszać tak jak talerze, wydaje się najlogiczniejszym rozpatrywać je wykluczywszy przypuszczenie, że są statkami lub pojazdami".Niestety prof. Menzl nie jest jedynym naukowcem, który odrzuciwszy niejako a priori ewentualność, że UFO nie należą do żadnych znanych nam pojazdów (a przecież za takie bezsprzecznie należałoby uznać pojazdy stworzone przez obcą inteligencję), buduje wygodne dla siebie hipotezy. Bardzo podobne poglądy, wyraża również polski zagorzały przeciwnik nieziemskiej hipotezy UFO prof. Andrzej Marks. "Jak już wspominano - pisze w swojej książce "W poszukiwaniu kosmitów" - często obserwowaną cechą "latających talerzy" jest zdolność do niezwykle gwałtownych ewolucji i bezszmerowego ruchu; dało do asumpt do twierdzenia, że posiadają one niekonwencjonalny napęd. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że istnieją rzeczywiste sposoby zaprezentowania na niebie gwałtownych ewolucji. Jeżeli na przykład nieboskłon jest zachmurzony i chmury zostaną oświetlone reflektorem, to skierowując reflektor szybko w różnych kierunkach można spowodować, że refleks jego światła na chmurach będzie "dokonywał" nadzwyczaj gwałtownych i dziwacznych manewrów".
O ile prof. Menzl i prof. Marks, usiłują cały problem tajemniczych parametrów lotu UFO ominąć wielkim łukiem, to część badaczy podejmuje próby jeszcze bardziej zuchwałe, na co uwagę zwraca Lucjan Znicz stwierdzając: " przeciwnicy realnego istnienia NOL mają tradycyjne już wyjaśnienie. - Radary rejestrują wszystkie obiekty materialne. Skoro NOL nie są przez nie rejestrowane - dowodzi to, iż nie są to obiekty materialne!"
A zatem ogólny obraz naszkicowany powyższymi cytatami wygląda następująco: pomimo, że UFO wykazują cechy świadczące o ich niezwykłej technologii, należy je traktować jako nierzeczywiste i niematerialne. A wszystko tylko dlatego, że technologia taka jest teoretycznie niemożliwa do osiągnięcia. Cze jednak aby na pewno?
NIEWIDZIALNOŚĆ DLA RADARÓW
W oczach UFO-sceptyków, radar jawi się bowiem jako wyjątkowo niesforna aparatura, której dokładność i wiarygodność ściśle zależy od tego, czy jego wskazania są, czy nie są im na rękę. Jeżeli np. na ekranie radaru widać obiekt poruszający się z prędkością 300 km/h, którą raptownie w ciągu dwóch sekund zwiększa do 1200 km/h, a po kolejnych trzech sekundach nieruchomieje, to znak że radar działa wadliwie, lub zarejestrował jakieś rzadkie zjawisko atmosferyczne. To nic, że ten sam obiekt obserwowany był również wzrokowo przez setki osób. Oni przecież mogli ulec zbiorowej halucynacji. Kiedy jednak w jakimś raporcie o obserwacji UFO czytamy, iż jego przelotu nie potwierdziły stacje radarowe, wtedy skuteczność radaru objawia się nam w całej okazałości, dowodząc niezbicie, iż UFO również było jakimś rzadkim fenomenem natury, a nie materialnym obiektem. Takowy, byłby przecież przez radar z pewnością wyłapany!
O tym, jak zupełnie bezzasadne były trwające bez mała 45 lat rojenia o niemożliwości stawania się "niewidzialnym" dla radarów, przekonano się 10 listopada 1988 roku, kiedy na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej rzecznik Pentagonu potwierdził posiadanie przez USAF niezwykle zaawansowanego myśliwca nocnego F-117A - pierwszego w historii samolotu niewykrywalnego dla środków radiolokacji. To zaś, że nie był to jedynie chwyt propagandowy administracji Reagana, można było ocenić podczas konfliktu w Zatoce Perskiej, gdzie F-117A wykonały 1269 lotów bojowych, spędzając łącznie 6900 godzin w powietrzu i zrzucając ponad 2000 ton bomb, nie ponosząc równocześnie żadnych strat własnych. Powód tej niezwykłej skuteczności amerykańskich samolotów był tylko jeden - podobnie jak w przypadku wielu odnotowanych w okresie 1945-1970 obserwacji "tajemniczo" nie zarejestrowanych radiolokacyjnie UFO, także myśliwców F-117A nie było widać na ekranach irackich radarów.
Jeżeli zatem niewidzialność dla radarów, zajmuje tak istotne miejsce w współczesnym wyścigu zbrojeń i stwarza precedens niezauważalnego przenikania systemu radarowego, trudno nie pokusić się o pytanie, czy gdyby nasza planeta była faktycznie od lat systematycznie "doglądana" przez przewyższającą nas technicznie inteligencję, to ta, nie zastosowała by analogicznej metody do eliminacji wykrycia własnych obiektów przez wojskowe stacje radarowe. Spostrzeżenie takie, może być o tyle istotne, że kiedy przeanalizuje się historię rozwoju technologii stealth, oraz ponownie zapozna z niektórymi doniesieniami o UFO z lat 1947-1975 - a więc z okresu kiedy jej militarne użytkowanie było o wiele mniej skuteczne niż obecnie - ufologiczna wartość tych relacji staje się znacznie większa. Wbrew sygnalizowanym przez Lucjana Znicza twierdzeniom niektórych sceptycznych co do realności UFO badaczy, fakt że jakiś Niezidentyfikowany Obiekt Latający wykazujący typowe cechy technicznej konstrukcji był obserwowany wzrokowo, a równocześnie "niewidzialny" dla radarów, nie tylko nie wyklucza jego materialności, ale wręcz sugeruje, że zastosowano w nim bardzo zaawansowaną technologię nie dostępną jeszcze na ziemi.
W swojej książce "UFO i prawdziwe latające talerze" Janusz Wojciechowski pisze: "W całym okresie rozwoju techniki radiolokacyjnej nie stwierdzono żadnego wiarygodnego echa odbitego od UFO. Tak zwane "zjawy UFO" były zawsze sygnalizowane z odległości mniejszej niż 16 000 km, a przecież już wtedy odbierano bez trudności realne echa radiolokacyjne z odbić od Księżyca i Wenus (ponad 100 mln. km)". Jednym słowem, dla autora zupełnie niepojęte jest, dlaczego skoro UFO przybywają na naszą planetę z przestrzeni kosmicznej (innych układów planetarnych, czy galaktyk), ich zbliżanie się do Ziemi, a następnie pokonywanie kolejnych warstw atmosfery, nie jest sygnalizowane przez ośrodki radarowe. Pomijając wspominaną powyżej sugestię zastosowania w nich zaawansowanej technologii Stealth, istnieje jeszcze jedno dość ciekawe i konieczne w tym miejscu do poruszenia wyjaśnienie takiej sytuacji.
Jak powszechnie wiadomo, w Stanach Zjednoczonych nadrzędną placówką koordynującą loty wszelkich obiektów zarówno wchodzących w ziemską atmosferę, jak i już w niej przebywających jest NORAD . Mało znanym jest za to fakt, że aby usprawnić śledzenie ruchu setek cywilnych i wojskowych obiektów, oraz wykrycie ewentualnego militarnego zagrożenia (obcych rakiet, czy samolotów), jego systemy i komputery zaprogramowane są jedynie na odbiór ech o ściśle określonych parametrach lotu (trajektorii, prędkości i manewrowości), przewidzianych niejako z góry dla tychże celów. Ową istotną cechę funkcjonowania sieci NORADu, mogącą tłumaczyć wytykane przez ufo-sceptyków tak rzadkie radarowe doniesienia o UFO, sygnalizował już prof. Hynek pisząc: "Cele Nieskorelowane bywają obserwowane na ekranach NORAD ( ), skoro jednak nie spełniają warunków trajektorii balistycznej, są automatycznie odrzucane bez dalszej analizy (podkreślenie moje - B. R.)". Zresztą analogiczne procedury stosowane są nie tylko w USA. Jak podają Helmut Lammer i Oliver Sidla: "Standardowo szwajcarskie radary są tak zaprogramowane, aby na ekranach cywilnej kontroli lotów przedstawiać tylko te obiekty, które operują w zakresach właściwych dla konwencjonalnych samolotów. Stąd nieprawdopodobne trasy lotów czy prędkości prowadzą zazwyczaj do tego, że niezwykłe cele nie zostają zauważone".
Błędny, a nawet zafałszowany, jest także podkreślany przez wielu ufo-sceptyków brak żadnego wiarygodnego echa odbitego od UFO. Jak podkreślano, systemy radarowe wszelkie dziwne wskazania likwidują w trybie automatycznym. Za nim to jednak nastąpi, są one przez bardzo krótki okres czasu rejestrowane i widoczne na ekranach. O tym, że ilość takich wskazań nie jest bynajmniej mała, dowodzić mogą badania organizacji MUFON-CES, która już kilka lat temu dzięki współpracy z zespołem specjalistów (wykwalifikowani radarzyści, inżynierowie i naukowcy konstruujący radiolokatory) rozpoczęła analizę owych standardowo lekceważonych obserwacji z terenów Niemiec, Szwajcarii i Austrii. Opierając się na jej wstępnych wynikach, Helmut Lamer i Oliver Sidla piszą: "W przestrzeni powietrznej tych krajów regularnie rejestruje się obiekty, które wydają się ignorować wszelkie prawa siły ciężkości. Cele radarowe osiągają niewiarygodne przyspieszenia, poruszają się lotem zygzakowatym i bez żadnych przeszkód przekraczają granice niemieckiej, szwajcarskiej i austriackiej przestrzeni powietrznej".
Pomijając już bowiem hipotezę o ich nieziemskim pochodzeniu, każdy strateg musiał liczyć się z ewentualnością, iż stanowią one zaawansowaną broń.Z pewnością więc wbrew niektórym opiniom, takowe relacje nie tylko nie były bagatelizowane jako czyjeś wymysły, lub klasyfikowane jako zjawiska naturalne, ale stanowić musiały sygnał dla NSA i innych placówek wywiadowczych(na całym świecie z odpowiednim budżetem i kompetencjami-mod), że coś dziwnego dzieje się w przestrzeni powietrznej.
Kończąc ten fragment najlepiej ponownie oddać głos Lucjanowi Zniczowi, który tak oto wypowiada się o obserwacjach radiolokacyjnych UFO: " o ile są one pozytywne - niewątpliwie to jeden dowód więcej materialnego istnienia Nieznanych Obiektów Latających. Co jednak oznacza, gdy są one negatywne? Czy jest to dowód, że NOL nie istnieją, czy też może tylko, że od dawna już swobodnie dysponują technologią, którą my dopiero w ostatnich latach zaczynamy z trudem "nadgryzać"? "
Najnowsze technologie wojskowe - dowód realności fenomenu UFO
Autor: Bartosz Rdułtowski
Warto wspomnieć także o tzw projekcie ,,tarczy plazmowej" który z pewnością prowadzony jest przez USAF albo DARPA.Projekt niczym z filmów klasy s-f wydawać by się mogło jeszcze kilka lat temu.Wszystko jednak wskazuje , że to będzie technologia która zastąpi tą znaną z F-117 itd.Na nią z pewnością należy zwrócić uwagę w nadchodzących latach z pewnością zrobią to różne agencje wywiadu ale laury pierwszeństwa mimo wszystko już teraz należą się ludziom którzy dopuszczali istnienie takich technologii właśnie w tzw obiektach UFO.
A na przykład jak niejednoznaczną technologia jest mimo wszystko obserwacja radarowa zwraca uwagę ,niedawna sprawa tzw. UFO ze Stephenville.
Pomocny cytat z artykułu INFRY ,,...MUFON otrzymał także od FAA - Federalnego Zarządu Lotnictwa (na podstawie Aktu o Wolności Informacji) obraz radarowy z 8 stycznia. Widać na nim obiekt ? nie samolot pasażerski, ale najprawdopodobniej wojskowy myśliwiec (ale może i inny niezidentyfikowany obiekt). Informacje te zawiera majowa edycja ?MUFON UFO Journal?. Obiekt ten pojawił się według informacji FAA ok. 18:35, podczas gdy obserwacja Allena miała miejsce ok. 18:15...."- KLIK W LINK
Wiele faktów, które jeszcze 40 lat temu było wykorzystywanych do dyskredytacji obserwacji UFO i wiarygodności ich świadków, obecnie zdaje się sugerować, a niejednokrotnie wręcz potwierdzać, ich technologiczne pochodzenie.
Praktycznie od początku współczesnej ery badań nad UFO, główna batalia pomiędzy zwolennikami ich nieziemskiego pochodzenia, a sceptycznie nastawionymi do takich teorii naukowcami i badaczami, dotyczyła niezwykłych parametrów lotu wielu NOLi. Zaakceptowanie, że po naszym niebie przemieszczają się aparaty latające, mające zdolność do:
-osiągania olbrzymich prędkości szacowanych niejednokrotnie w granicach 5-20 Ma
-wykonywania nagłych zmian kierunku lotu
-nie dawania echa radarowego
-czy bezgłośnego lotu nawet podczas przekraczania bariery dźwięku
-byłoby dla UFO-sceptyków równoznaczne z przyznaniem, że na Ziemi dochodzi do manifestacji technologii znacznie przewyższającej naszą własną, a zatem nie będącej wytworem człowieka.
Przykładu chyba najbardziej bulwersującej próby pozbycia się tego problemu, dostarcza wydana jeszcze w 1961 roku książka Janusza Thora "Latające talerze". Jej autor, powołując się na "opinie prof. Menzla", z pozoru niemożliwą w tamtych latach do wytłumaczenia zagadkę egzotycznej awioniki UFO "wyjaśnia" następująco: "Z chwilą gdy stwierdzimy, iż żaden ze znanych nam pojazdów nie potrafi się poruszać tak jak talerze, wydaje się najlogiczniejszym rozpatrywać je wykluczywszy przypuszczenie, że są statkami lub pojazdami".Niestety prof. Menzl nie jest jedynym naukowcem, który odrzuciwszy niejako a priori ewentualność, że UFO nie należą do żadnych znanych nam pojazdów (a przecież za takie bezsprzecznie należałoby uznać pojazdy stworzone przez obcą inteligencję), buduje wygodne dla siebie hipotezy. Bardzo podobne poglądy, wyraża również polski zagorzały przeciwnik nieziemskiej hipotezy UFO prof. Andrzej Marks. "Jak już wspominano - pisze w swojej książce "W poszukiwaniu kosmitów" - często obserwowaną cechą "latających talerzy" jest zdolność do niezwykle gwałtownych ewolucji i bezszmerowego ruchu; dało do asumpt do twierdzenia, że posiadają one niekonwencjonalny napęd. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że istnieją rzeczywiste sposoby zaprezentowania na niebie gwałtownych ewolucji. Jeżeli na przykład nieboskłon jest zachmurzony i chmury zostaną oświetlone reflektorem, to skierowując reflektor szybko w różnych kierunkach można spowodować, że refleks jego światła na chmurach będzie "dokonywał" nadzwyczaj gwałtownych i dziwacznych manewrów".
O ile prof. Menzl i prof. Marks, usiłują cały problem tajemniczych parametrów lotu UFO ominąć wielkim łukiem, to część badaczy podejmuje próby jeszcze bardziej zuchwałe, na co uwagę zwraca Lucjan Znicz stwierdzając: " przeciwnicy realnego istnienia NOL mają tradycyjne już wyjaśnienie. - Radary rejestrują wszystkie obiekty materialne. Skoro NOL nie są przez nie rejestrowane - dowodzi to, iż nie są to obiekty materialne!"
A zatem ogólny obraz naszkicowany powyższymi cytatami wygląda następująco: pomimo, że UFO wykazują cechy świadczące o ich niezwykłej technologii, należy je traktować jako nierzeczywiste i niematerialne. A wszystko tylko dlatego, że technologia taka jest teoretycznie niemożliwa do osiągnięcia. Cze jednak aby na pewno?
NIEWIDZIALNOŚĆ DLA RADARÓW
W oczach UFO-sceptyków, radar jawi się bowiem jako wyjątkowo niesforna aparatura, której dokładność i wiarygodność ściśle zależy od tego, czy jego wskazania są, czy nie są im na rękę. Jeżeli np. na ekranie radaru widać obiekt poruszający się z prędkością 300 km/h, którą raptownie w ciągu dwóch sekund zwiększa do 1200 km/h, a po kolejnych trzech sekundach nieruchomieje, to znak że radar działa wadliwie, lub zarejestrował jakieś rzadkie zjawisko atmosferyczne. To nic, że ten sam obiekt obserwowany był również wzrokowo przez setki osób. Oni przecież mogli ulec zbiorowej halucynacji. Kiedy jednak w jakimś raporcie o obserwacji UFO czytamy, iż jego przelotu nie potwierdziły stacje radarowe, wtedy skuteczność radaru objawia się nam w całej okazałości, dowodząc niezbicie, iż UFO również było jakimś rzadkim fenomenem natury, a nie materialnym obiektem. Takowy, byłby przecież przez radar z pewnością wyłapany!
O tym, jak zupełnie bezzasadne były trwające bez mała 45 lat rojenia o niemożliwości stawania się "niewidzialnym" dla radarów, przekonano się 10 listopada 1988 roku, kiedy na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej rzecznik Pentagonu potwierdził posiadanie przez USAF niezwykle zaawansowanego myśliwca nocnego F-117A - pierwszego w historii samolotu niewykrywalnego dla środków radiolokacji. To zaś, że nie był to jedynie chwyt propagandowy administracji Reagana, można było ocenić podczas konfliktu w Zatoce Perskiej, gdzie F-117A wykonały 1269 lotów bojowych, spędzając łącznie 6900 godzin w powietrzu i zrzucając ponad 2000 ton bomb, nie ponosząc równocześnie żadnych strat własnych. Powód tej niezwykłej skuteczności amerykańskich samolotów był tylko jeden - podobnie jak w przypadku wielu odnotowanych w okresie 1945-1970 obserwacji "tajemniczo" nie zarejestrowanych radiolokacyjnie UFO, także myśliwców F-117A nie było widać na ekranach irackich radarów.
Jeżeli zatem niewidzialność dla radarów, zajmuje tak istotne miejsce w współczesnym wyścigu zbrojeń i stwarza precedens niezauważalnego przenikania systemu radarowego, trudno nie pokusić się o pytanie, czy gdyby nasza planeta była faktycznie od lat systematycznie "doglądana" przez przewyższającą nas technicznie inteligencję, to ta, nie zastosowała by analogicznej metody do eliminacji wykrycia własnych obiektów przez wojskowe stacje radarowe. Spostrzeżenie takie, może być o tyle istotne, że kiedy przeanalizuje się historię rozwoju technologii stealth, oraz ponownie zapozna z niektórymi doniesieniami o UFO z lat 1947-1975 - a więc z okresu kiedy jej militarne użytkowanie było o wiele mniej skuteczne niż obecnie - ufologiczna wartość tych relacji staje się znacznie większa. Wbrew sygnalizowanym przez Lucjana Znicza twierdzeniom niektórych sceptycznych co do realności UFO badaczy, fakt że jakiś Niezidentyfikowany Obiekt Latający wykazujący typowe cechy technicznej konstrukcji był obserwowany wzrokowo, a równocześnie "niewidzialny" dla radarów, nie tylko nie wyklucza jego materialności, ale wręcz sugeruje, że zastosowano w nim bardzo zaawansowaną technologię nie dostępną jeszcze na ziemi.
W swojej książce "UFO i prawdziwe latające talerze" Janusz Wojciechowski pisze: "W całym okresie rozwoju techniki radiolokacyjnej nie stwierdzono żadnego wiarygodnego echa odbitego od UFO. Tak zwane "zjawy UFO" były zawsze sygnalizowane z odległości mniejszej niż 16 000 km, a przecież już wtedy odbierano bez trudności realne echa radiolokacyjne z odbić od Księżyca i Wenus (ponad 100 mln. km)". Jednym słowem, dla autora zupełnie niepojęte jest, dlaczego skoro UFO przybywają na naszą planetę z przestrzeni kosmicznej (innych układów planetarnych, czy galaktyk), ich zbliżanie się do Ziemi, a następnie pokonywanie kolejnych warstw atmosfery, nie jest sygnalizowane przez ośrodki radarowe. Pomijając wspominaną powyżej sugestię zastosowania w nich zaawansowanej technologii Stealth, istnieje jeszcze jedno dość ciekawe i konieczne w tym miejscu do poruszenia wyjaśnienie takiej sytuacji.
Jak powszechnie wiadomo, w Stanach Zjednoczonych nadrzędną placówką koordynującą loty wszelkich obiektów zarówno wchodzących w ziemską atmosferę, jak i już w niej przebywających jest NORAD . Mało znanym jest za to fakt, że aby usprawnić śledzenie ruchu setek cywilnych i wojskowych obiektów, oraz wykrycie ewentualnego militarnego zagrożenia (obcych rakiet, czy samolotów), jego systemy i komputery zaprogramowane są jedynie na odbiór ech o ściśle określonych parametrach lotu (trajektorii, prędkości i manewrowości), przewidzianych niejako z góry dla tychże celów. Ową istotną cechę funkcjonowania sieci NORADu, mogącą tłumaczyć wytykane przez ufo-sceptyków tak rzadkie radarowe doniesienia o UFO, sygnalizował już prof. Hynek pisząc: "Cele Nieskorelowane bywają obserwowane na ekranach NORAD ( ), skoro jednak nie spełniają warunków trajektorii balistycznej, są automatycznie odrzucane bez dalszej analizy (podkreślenie moje - B. R.)". Zresztą analogiczne procedury stosowane są nie tylko w USA. Jak podają Helmut Lammer i Oliver Sidla: "Standardowo szwajcarskie radary są tak zaprogramowane, aby na ekranach cywilnej kontroli lotów przedstawiać tylko te obiekty, które operują w zakresach właściwych dla konwencjonalnych samolotów. Stąd nieprawdopodobne trasy lotów czy prędkości prowadzą zazwyczaj do tego, że niezwykłe cele nie zostają zauważone".
Błędny, a nawet zafałszowany, jest także podkreślany przez wielu ufo-sceptyków brak żadnego wiarygodnego echa odbitego od UFO. Jak podkreślano, systemy radarowe wszelkie dziwne wskazania likwidują w trybie automatycznym. Za nim to jednak nastąpi, są one przez bardzo krótki okres czasu rejestrowane i widoczne na ekranach. O tym, że ilość takich wskazań nie jest bynajmniej mała, dowodzić mogą badania organizacji MUFON-CES, która już kilka lat temu dzięki współpracy z zespołem specjalistów (wykwalifikowani radarzyści, inżynierowie i naukowcy konstruujący radiolokatory) rozpoczęła analizę owych standardowo lekceważonych obserwacji z terenów Niemiec, Szwajcarii i Austrii. Opierając się na jej wstępnych wynikach, Helmut Lamer i Oliver Sidla piszą: "W przestrzeni powietrznej tych krajów regularnie rejestruje się obiekty, które wydają się ignorować wszelkie prawa siły ciężkości. Cele radarowe osiągają niewiarygodne przyspieszenia, poruszają się lotem zygzakowatym i bez żadnych przeszkód przekraczają granice niemieckiej, szwajcarskiej i austriackiej przestrzeni powietrznej".
Pomijając już bowiem hipotezę o ich nieziemskim pochodzeniu, każdy strateg musiał liczyć się z ewentualnością, iż stanowią one zaawansowaną broń.Z pewnością więc wbrew niektórym opiniom, takowe relacje nie tylko nie były bagatelizowane jako czyjeś wymysły, lub klasyfikowane jako zjawiska naturalne, ale stanowić musiały sygnał dla NSA i innych placówek wywiadowczych(na całym świecie z odpowiednim budżetem i kompetencjami-mod), że coś dziwnego dzieje się w przestrzeni powietrznej.
Kończąc ten fragment najlepiej ponownie oddać głos Lucjanowi Zniczowi, który tak oto wypowiada się o obserwacjach radiolokacyjnych UFO: " o ile są one pozytywne - niewątpliwie to jeden dowód więcej materialnego istnienia Nieznanych Obiektów Latających. Co jednak oznacza, gdy są one negatywne? Czy jest to dowód, że NOL nie istnieją, czy też może tylko, że od dawna już swobodnie dysponują technologią, którą my dopiero w ostatnich latach zaczynamy z trudem "nadgryzać"? "
Najnowsze technologie wojskowe - dowód realności fenomenu UFO
Autor: Bartosz Rdułtowski
Warto wspomnieć także o tzw projekcie ,,tarczy plazmowej" który z pewnością prowadzony jest przez USAF albo DARPA.Projekt niczym z filmów klasy s-f wydawać by się mogło jeszcze kilka lat temu.Wszystko jednak wskazuje , że to będzie technologia która zastąpi tą znaną z F-117 itd.Na nią z pewnością należy zwrócić uwagę w nadchodzących latach z pewnością zrobią to różne agencje wywiadu ale laury pierwszeństwa mimo wszystko już teraz należą się ludziom którzy dopuszczali istnienie takich technologii właśnie w tzw obiektach UFO.
A na przykład jak niejednoznaczną technologia jest mimo wszystko obserwacja radarowa zwraca uwagę ,niedawna sprawa tzw. UFO ze Stephenville.
Pomocny cytat z artykułu INFRY ,,...MUFON otrzymał także od FAA - Federalnego Zarządu Lotnictwa (na podstawie Aktu o Wolności Informacji) obraz radarowy z 8 stycznia. Widać na nim obiekt ? nie samolot pasażerski, ale najprawdopodobniej wojskowy myśliwiec (ale może i inny niezidentyfikowany obiekt). Informacje te zawiera majowa edycja ?MUFON UFO Journal?. Obiekt ten pojawił się według informacji FAA ok. 18:35, podczas gdy obserwacja Allena miała miejsce ok. 18:15...."- KLIK W LINK