NASA: grozi nam światowa powódź

Biologia, klimat, medycyna, eksperymenty, przyroda.
Awatar użytkownika
UFOWORLDNEWS
Weteran Infranin
Posty: 1363
Rejestracja: śr sty 28, 2009 2:27 pm
Kontakt:

NASA: grozi nam światowa powódź

Post autor: UFOWORLDNEWS »

Antarktyda bez pokrywy lodowej
Jeszcze w tym wieku poziom morza napędzany globalnym ociepleniem wzrośnie o kilka metrów - przewiduje prof. James Hansen z NASA. Ograniczenie wzrostu temperatury do 2 st. C, czego domaga się m.in. Unia Europejska, nie wystarczy

Hansen to światowej sławy amerykański klimatolog, szef należącego do NASA Instytutu Badań Kosmicznych Goddarda w Nowym Jorku oraz profesor Uniwersytetu Columbia. Już pod koniec lat 80. ostrzegał Kongres USA przed niebezpieczeństwami związanymi ze zmianami klimatu. Te ostrzeżenia poszły na marne - przyzwyczajeni do taniej energii Amerykanie nie palą się do redukowania emisji gazów cieplarnianych odpowiedzialnych za globalne ocieplenie. Ludzkość wysyła je w powietrze na masową skalę od czasu wybuchu rewolucji przemysłowej, spalając paliwa kopalne - węgiel, ropę, gaz. Stężenie najgroźniejszego, tzw. antropogenicznego gazu cieplarnianego, czyli dwutlenku węgla, wzrosło w ostatnich 160 latach prawie o połowę.

Globalne ocieplenie zagraża oczywiście nie tylko Amerykanom, ale całemu światu. Dlatego nie powinniśmy ostrzeżeń prof. Jamesa Hansena lekceważyć.

Powódź

Co to znaczy "o kilka metrów"? Czy średni poziom morza wzrośnie o 2 m, czy o 9 m? Dlaczego jeden z najbardziej znanych klimatologów jest tak niedokładny?

Naukowcy raczej nie udają wszystko wiedzących (no dobrze, czasami im się to zdarza), ale swoje wnioski opierają na dowodach oraz obliczeniach i mówią tyle, ile dzięki nim wiedzą. Prof. Hansen, który wygłosił wykład na temat ocieplenia podczas zakończonego właśnie w San Francisco zjazdu Amerykańskiej Unii Geofizycznej (AGU), przeanalizował dane paleoklimatyczne dotyczące jednego z poprzednich interglacjałów - eemskiego, czyli okresu pomiędzy zlodowaceniami, który zaczął się ok. 130 tys. lat temu i trwał przez 15 tys. lat.

Badając rdzenie wywiercone z lodowców grenlandzkich i antarktycznych oraz z dna morskiego, uczony doszedł do wniosku, że średnia temperatura interglacjału eemskiego była o niecały stopień wyższa od obecnej. Natomiast średni globalny poziom morza był o 4-6 m wyższy niż dziś.

Od 1880 r. temperatura wzrosła o 0,8 st. C. Unia Europejska, Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu i inne ciała polityczno-urzędnicze zaangażowane w walkę z globalnym ociepleniem domagają się, by do końca wieku łączny wzrost temperatury nie przekroczył 2 st. Trzymanie ocieplenia w takich ryzach to główny cel przyszłego traktatu o ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych, który zgodnie z zapisami szczytu klimatycznego zakończonego niedawno w Durbanie ma obowiązywać od 2020 r. - Niestety, te 2 st. C to przepis na katastrofę - ostrzegał w San Francisco prof. Hansen.

Według naukowca, jeśli do końca wieku średnia temperatura podniesie się o 2 st. C w porównaniu z erą przedprzemysłową, warunki panujące na naszej planecie będą przypominać te z epoki pliocenu kilka milionów lat temu. Poziom morza był wówczas aż o 25 m wyższy od dzisiejszego

Z badań paleoklimatycznych przeprowadzonych przez amerykańskiego uczonego wynika, że każdy stopień ocieplenia oznacza ostateczny wzrost średniego poziomu morza aż o 20 m. Natomiast nie wiadomo, jak długo proces podnoszenia się oceanu miałby trwać - prawdopodobnie kilka wieków.

Lód

Skąd ta dodatkowa woda? Głównie z czap lodowych topniejących w rejonach polarnych. Gdyby rozpłynęły się wszystkie lodowce "siedzące" na Grenlandii, morza urosłyby o 7 m. Antarktyda może natomiast im "dołożyć" aż 60 m.

Badania pokazują, że obie czapy lodowe coraz szybciej przeciekają. Z obserwacji wykonanych przez amerykańskiego satelitę GRACE wynika, że szybkość topnienia lodowców na Grenlandii i zachodniej Antarktydzie co 10 lat się podwaja. Według NASA Grenlandia - położona w Arktyce, gdzie ocieplenie jest kilkakrotnie silniejsze od średniej globalnej - traci rocznie 100 mld ton lodu (można by nim wypełnić ponad 100 tys. warszawskich Stadionów Narodowych). - A dodatkowe drugie tyle zrzuciła w zeszłym, najcieplejszym w historii pomiarów roku południowa część wyspy - mówił w San Francisco Michael Bevis z Uniwersytetu Stanowego w Ohio. Naukowcy zaobserwowali to za pomocą blisko 50 czujników GPS rozmieszczonych na jej wybrzeżach - z powodu pozbycia się lodowego garbu, który wgniatał ją w Ziemię, południowa Grenlandia urosła o 0,5-2 cm.

Według specjalnego raportu dotyczącego Arktyki opublikowanego na początku grudnia przez amerykańską Narodową Agencję Badania Oceanu i Atmosfery rejon ten nieuchronnie wkracza w ciepły okres. Temperatury mórz i powietrza będą tam rosnąć, pokrywa lodowa i śnieżna mają się zmniejszać, zmieni się też chemia oceanu (m.in. z powodu dostaw słodkiej wody z lodowców i zakwaszenia dwutlenkiem węgla). To wszystko dotknie oczywiście żyjące w Arktyce organizmy (np. zależne od morskich pól lodowych foki, na które polują z kolei niedźwiedzie polarne). Dotknie także ludzi, a wzrost średniego globalnego poziomu morza - nawet tych, którzy żyją daleko od Arktyki.

Podczas zjazdu AGU w San Francisco francuscy glacjolodzy mówili też o ustępowaniu lodowców w Alpach. Te w ich części gór w ciągu ostatnich 40 lat straciły aż jedną czwartą powierzchni.

Podobne, choć mniej zbadane zmiany zachodzą na Antarktydzie. Szczególnie narażona na ocieplenie jest jej zachodnia część, która w istocie jest ukrytym pod lodem archipelagiem wysepek. Jej lodowce są bowiem sukcesywnie podmywane przez coraz cieplejszy ocean.

Gorączka

Niedawno w "Nature" 41 ekspertów z całego świata ostrzegało też, że na Dalekiej Północy rozmarza wieczna zmarzlina - warstwa gruntu, która od lat utrzymuje temperaturę niższą od zera. Dzisiaj pokrywa ona aż jedną czwartą lądów półkuli północnej. Od ostatniego zlodowacenia mrozi też część dna Oceanu Arktycznego, głównie na północ od Syberii i Alaski - czasem na głębokość nawet 100 m. W swym zimnym wnętrzu kryje olbrzymie pokłady związków organicznych - szczątków roślin i zwierząt.

Teraz w wielu miejscach zmienia się w mokradła, powala drzewa, drogi i domy oraz wypuszcza w powietrze bąble dwutlenku węgla i metanu. Ten ostatni powstaje w wyniku beztlenowego rozkładu szczątków organicznych przez bakterie. Jest gazem cieplarnianym kilkadziesiąt razy silniejszym od CO2. Dlatego klimatolodzy boją się, że kiedy ocieplenie przekroczy punkt krytyczny (a nie wiemy, na której kresce termometru miałby on się znajdować), nie będzie już można zatrzymać tajania zmarzliny i ulatujący z niej metan zgotuje nam klimatyczną hekatombę.

Najnowsze szacunki mówią, że zmrożone lądy Dalekiej Północy i dno Oceanu Arktycznego skrywają 1,7 tys. mld ton organicznego węgla, czyli cztery razy więcej, niż wypuściliśmy do atmosfery od wybuchu rewolucji przemysłowej, i dwa razy więcej, niż dziś się w nim utrzymuje.

Mimo nieśmiałych prób ograniczenia emisji gazów cieplarnianych ich ilość w powietrzu stale rośnie. Jeśli będziemy spalać paliwa kopalne w takim tempie jak dziś (choć według niedawnego raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu nawet 80 proc. energii moglibyśmy uzyskiwać ze źródeł odnawialnych), to w połowie wieku stężenie dwutlenku węgla w atmosferze będzie dwa razy większe niż przed rewolucją przemysłową. - Oznacza to skok średniej temperatury o kilka stopni - mówił w San Francisco prof. Hansen. Zwracał uwagę, że obecne tempo wzrostu CO2 w powietrzu - 20 tys. razy szybsze niż kiedyś - to rzecz bez precedensu w ciągu ostatnich 65 mln lat.

- Ludzkość rozchwiała naturalne, powolne wahania stężenia dwutlenku węgla - mówił prof. Hansen. - Dlatego tak ciężko dokładnie przewidzieć tempo obecnych zmian klimatycznych.

Z prognoz innych amerykańskich klimatologów wynika jednak, że choćbyśmy już dziś obcięli emisję gazów cieplarnianych do zera, to gorączki Ziemi nie zbijemy jeszcze przez kilkaset lat.



Źródło:GW
Awatar użytkownika
arek
Homo Infranius Alfa
Posty: 2146
Rejestracja: śr mar 08, 2006 9:55 am
Kontakt:

Re: NASA: grozi nam światowa powódź

Post autor: arek »

to jest poważny problem ,zwłaszcza ,że kolejne konferencje klimatyczne niczego nie dają i ewentualne ograniczenia w emisji gazów cieplarnianych odkładane są na następne sesje.Zdaje się że słono nam przyjdzie zapłacic za tą opieszałość polityków.I to w przewidywalnym czasie.
<a href="http://www.wmgu-olsztyn.prv.pl">wmgu-olsztyn.prv.pl</a>
Awatar użytkownika
Arek 1973
Homo Infranius Alfa
Posty: 2940
Rejestracja: śr paź 29, 2008 6:13 am
Kontakt:

Re: NASA: grozi nam światowa powódź

Post autor: Arek 1973 »

Między innymi człowiek do tego doprowadził to i jego spotka kara. Chyba musi najpierw mocno zatrząsnąć światem żeby politycy się w końcu obudzili
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
 
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
valdemar99
Infranin
Posty: 288
Rejestracja: wt mar 08, 2011 6:58 pm
Kontakt:

Re: NASA: grozi nam światowa powódź

Post autor: valdemar99 »

A daj Pan spokój Panie Arku 1973 , no jaka kara : zwyczajne życie ...

Jest pytanie : czy zapobiegać , co dla najbliższych pokoleń jest obciążeniem czy przygotować się maksymalnie na nadejście zmian

I tu jest dylemat.
Ostatnio zmieniony pn gru 19, 2011 4:47 pm przez valdemar99, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Arek 1973
Homo Infranius Alfa
Posty: 2940
Rejestracja: śr paź 29, 2008 6:13 am
Kontakt:

Re: NASA: grozi nam światowa powódź

Post autor: Arek 1973 »

no jaka kara : zwyczajne życie ...
Panie Valdemarze, nie napisałem że to kara boska. Chodzi o to że ktoś siedzący na gałęzi nie powinien jej podcinać
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
 
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
TrueLobo
Infranin
Posty: 226
Rejestracja: pt wrz 16, 2011 10:58 am
Kontakt:

Re: NASA: grozi nam światowa powódź

Post autor: TrueLobo »

jak dla mnie to już nas spotyka kara. Kraje wysoce uprzemysłowione i z nowoczesnymi technologiami chcą żerować na takich państwach jak nasz, żeby się nie wybijały. Czemu jak ich energetyka opierała się na węglu to nie wprowadzali ograniczeń emisji gazów? Wtedy się im nie opłacało, ale nam za to opłacają się teraz ostre podwyżki węgla i co za tym idzie prądu(czyli tak jak z paliwem, podwyżki wszystkiego) no bo przecież elektrownie tak trują środowisko.



Czasem ma wrażenie, że zieloni potrafią być bardziej upierdliwi niż świadkowie jehowy pukający ci do domu.



Skoro tak wszystkim zależy na zapobiegnięciu globalnemu ociepleniu to niech nas i podobne państwa wspomogą finansowo i pomogą rozwijać mniej szkodliwe technologie.(przynajmniej kasa nie poszła by w błoto tak jak np. w Grecje). Nie chcą pomóc? To widać tak bardzo im nie zależy.



A tak na marginesie to ograniczenia emisji gazów i tak niczemu nie zapobiegają ani nie zapobiegną.
ODPOWIEDZ

Wróć do „CZŁOWIEK i NATURA”