Bóg w naszych głowach

Różne religie, Biblia, własne interpretacje pisma, cuda, etc.
Awatar użytkownika
Rysiek23
Homo Infranius Alfa
Posty: 3237
Rejestracja: sob cze 02, 2007 11:25 am
Kontakt:

Bóg w naszych głowach

Post autor: Rysiek23 »

[ external image ]„Gdyby Boga nie było, należałoby Go wymyślić” - twierdził Voltaire. Współczesna neurologia zaglądając w głąb ludzkich umysłów pozwala odkryć, że dzięki odpowiednim stymulantom można pobudzić mózg do doznań mistycznych, a nawet wywołać odczucie „obecności Stwórcy”. Czy zatem w pojęcie Boga wyposażyła nas natura? Próbę odpowiedzi na to kontrowersyjne pytanie podjęli naukowcy. Czy znajdą satysfakcjonującą odpowiedź?



ARTYKUŁ W. CHUDZIŃSKIEGO W SERWISIE INFRA
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: Bóg w naszych głowach

Post autor: danut »

Powtórzę, za tym naukowcem:"Powiedzieć, że mózg tworzy religię, to tak jakby powiedzieć, że pianino tworzy muzykę". Odkrycia są bardzo ciekawe, jednak nie rozumiem uparcia i klapek na oczach u niektórych. Skoro przyznaje się, że odnaleziono obszary odpowiedzialne za przetwarzanie informacji dotyczących czasu, przestrzeni i orientacji związanej z umiejscowieniem naszego ciała w obszarze ograniczonym, to dlaczego nadal poszukuje się emisji i wytwarzania tych informacji przez organ, przez owy mózg, część tego ciała ? Czy pianino samo od siebie wygra jakąkolwiek melodię?
Ostatnio zmieniony pt wrz 14, 2012 5:16 pm przez danut, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
esco_bar
Infrańczyk
Posty: 171
Rejestracja: pn sie 08, 2011 11:49 am
Kontakt:

Re: Bóg w naszych głowach

Post autor: esco_bar »

Danut, to człowiek stworzył pianino.
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: Bóg w naszych głowach

Post autor: danut »

Zgadza się człowiek stworzył pianino, ale człowieka stworzyły kosmiczne siły i ciągle go tworzą malując go jak obraz. Człowiek stworzył pianino by na nim grał, wygrywał sekwencje, całkiem to podobne i tak można skojarzyć cel naszego istnienia. Ludzkie próby wygrywania ich na drugim człowieku, choć zachodzą, to zawsze będą nieudolne, dorwał się do instrumentu ktoś bez talentu i umiejętności - tak będą wyglądać :).
Ostatnio zmieniony pt wrz 14, 2012 5:31 pm przez danut, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Zbyszek
Homo Infranius Plus
Posty: 901
Rejestracja: wt cze 01, 2010 6:49 am
Kontakt:

Re: Bóg w naszych głowach

Post autor: Zbyszek »

W sumie potrafie tez zrobic tak jak naukowcy, wzniecic w sobie uczucie obecnosci Boga i takie tam,

Zobaczcie jak przebiegaly walki w 16 wieku i jak spierano sie o podstawy, o to co mozna teraz wzniecac.))) Gdyby nie oni, siedzielibysmy z rozdziawiona na niemo geba, nie majac zadnego tematu do sprzeczek, nie wiedzac nawet co mozna wzniecic.

http://www.seminare.pl/23/Bartoszewski.pdf
Ostatnio zmieniony pn wrz 17, 2012 7:15 am przez Zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Arek 1973
Homo Infranius Alfa
Posty: 2940
Rejestracja: śr paź 29, 2008 6:13 am
Kontakt:

Re: Bóg w naszych głowach

Post autor: Arek 1973 »

Cóż, może jest w tym prawda?, a może to to samo co "nieznajomy towarzysz"?

Wielu ludzi znajdując się w ekstremalnych sytuacjach doznało uczucia że ktoś przy nich jest i czuwa.... poniżej materiały z różnych źródeł o tym fenomenie, miał to być art. ale opuściła mnie tymczasowo chęć :D więc nie jest to wszystko.



Henry Hugh Stoker był człowiekiem znanym i lubianym, grał w tenisa i krokieta, był także znanym aktorem. W 1916r podczas wojny był komendantem łodzi podwodnej "AE2" która dostała się w ręce przeciwnika, Stoker dostał się do tureckiej niewoli skąd po krótkim czasie udaje mu się zbiec. Wraz z dwoma współwiężniami udaje się w 480-kilometrową pieszą drogę bez jedzenia i w ubraniach więziennych. Po 11 dniach zbiegowie są u końca sił, przedzierają się poprzez góry w kierunku wybrzeża kiedy Stoker kogoś zauważa.

--Podczas nocy miałem uczucie że nie jest nas troje ale czterech, na końcu naszej grupy szedł czwarty człowiek, szedł w tą stroną gdzie czwarty towarzysz był potrzebny. Tajemniczy "Nr.4" nie szuka bliskości grupy, nie odzywa się do nikogo i zawsze trzyma się zdala, nawet podczas przerw na odpoczynek. Gdy jednak ruszaliśmy w dalszą drogę zajmował swoje miejsce na końcu grupy i szedł dalej--

Nie tylko Stoker go zauważył, także inni zbiegowie

--Oni też czuli jego obecność, to było uspokajające, z niego czerpaliśmy siłę i pocieszenie, myślę że przyniósł nam szczęście--

Po wojnie Stoker niechętnie o tym mówił, dopiero z czasem wyjawił swoją tajemnicę Arthurowi Conan, który bardzo był zainteresowany przypadkami paranormalnymi.

Coś podobnego przytrafiło się załodze Shackleton'a podczas epoki badań biegunowych.

Ernest Henry Shackelton był wielkim bohaterem, świat łaknął jego raportów podróż, nawet król Edward VII mianował go rycerzem. W 1914r. rusza on w antarktyczną ekspedycję , ma jako pierwszy człowiek przebyć całą Antarktydę, jednak niespodziewane trudności związane z warunkami atmosferycznymi uwięziły statek "Endurance" oraz 28 członków załogi (5000 ludzi złożyło podanie by brać udział w tej przygodzie) w lodzie.

Przez 10 miesięcy statek jest zakuty w lód, 27 pażdziernika załoga obserwuje z pobliskiej kry jak "Endurance" pęka i tonie. Załoga przez następne 5 miesięcy ciągnie po lodzie szalupy aż dociera do otwartej wody gdzie można je zwodować i zacząć wiosłować w kierunku Ameryki Płd. Prądy morskie oraz wiatry kierują ich na Elephant Island, Shackleton postanawia pozostawić załogę z prowiantem a sam z trójką mężczyzn przebić się żeby sprowadzić pomoc, ich celem miała być brytyjska stacja połowu waleni na wyspie Południowa Georgia w odległości 1100km.

Po 17 szturmowych dniach lądują na złej stronie wyspy w zatoce King Haakon, mają do przebycia jeszcze 38km.w lini powietrznej ale dzieli ich masyw górski o wysokości 2000 metrów.To co się podczas tego marszu wydarzyło jest do dzisiaj wielką mysterią.

--Są sprawy które nie można zdefiniować-- powiedział póżniej Shackleton. Po latach zwierzył się przyjacielowi.

--Na krawędzi śmierci miałem uczucie że było nas o jednego więcej, on jakby był centralą naszego marszu, ja go odczułem jako postać z krwi i kości , która dawała nam siłę by przeżyć i dotrzeć do celu--

Gdy po 36-ciu godzinach docierają do stacji, ich nieznajomy znika, wypełnił swój cel więc nie jest dalej potrzebny.

Reakcje na raport Shackletona są podzielone, świat medycyny uważa że postać o której mówią rozbitkowie powstała podczas wspólnej halucynacji, byli skrajnie wycieńczeni, bez wody i jedzenia, w świecie cieni, duchów o krok by oszaleć.

Ostatnio w kinie był film o prawdziwym przypadku Arona Ralston, alpinisty który wpadł w szczelinę w kanionie "Blue John", żeby się uwolnić musiał odciąć sobie ramię, po 5 dniach i nieudanych próbach wyzwolenia się , zrobił to scyzorykiem . Póżniej powiedział:..

--Wiem że była tam jakaś siła, jakieś coś co trudno nazwać, jakaś obecność......bez niej nie miałbym nigdy takiej mocy żeby powziąć decyzję o odcięciu ramienia--

Reinhold Messner znany alpinista w swojej książce "Der nackte Berg" opisuje dramatyczne godziny 27 czerwca 1970r. kiedy podczas wspinaczki na Nanga Parbat jego brat stracił życie podczas wypadku

--Nagle był tam trzeci alpinista który spuszczał się razem z nami.... po mojej prawej stronie, ale tak odwrócony że nie mogłem spojrzeć mu w twarz.--

Dla Messnera nie było to czymś wyjątkowo niezwykłym, miał raczej odczucie że w tak ekstremalnych warunkach fantomiczni pomocnicy są czymś normalnym.

Z literatury można wyłowić więcej takich przypadków, wiele dotyczy marynarzy jak na przykład takim był Joshua Slocum który chciał samotnie opłynąć świat, niedaleko Gibraltaru wpadł w szturm który porządnie potrząsł jego drewnianą łodzią "Spray". On sam stracił przytomność.

--Gdy się ocknąłem, widziałem stojącego za sterem rosłego mężczyznę.--

Zjawa wyglądała jakby była marynarzem dawniejszej epoki pisano póżniej w gazecie "Boston Globe", zjawa miała powiedzieć że przyszła by pomóc i dzisiejszej nocy będzie sterować łódż.........





Być może tacy pomocnicy i sam Bóg jest jakimś wytworem naszego mózgu, ale widocznie jest to wytwór nam potrzebny ponieważ sprawdza się. Sama wiara w Boga tak samo dużo daje , oczywiśnie nie materialnie ale na płaszczyżnie duchowej
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
 
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
Awatar użytkownika
Zbyszek
Homo Infranius Plus
Posty: 901
Rejestracja: wt cze 01, 2010 6:49 am
Kontakt:

Re: Bóg w naszych głowach

Post autor: Zbyszek »

To mamy wzniecanie wrazenia jedzenia szarlotki i samo jedzenie szarlotki. Czym sie one od siebie roznia. Jedzac szarlotke , mozemy ja odlozyc na chwilke,zapalic faje i potem popijajac kawe znowu zaczac wcianac ciastko. Wiekszy wybor i wachlarz niewymuszanych doznan. A jak porownac wzniecone wrazenie Obecnosc Boga do odczutego wrazenia obecnosci Boga. Wbrew natretnym zapewnieniom, iz to jest to samo, bedzie roznica. Zjawiska meta da sie rowniez wzbudzic, hm, nawet wywolac w kims obecnosc zmarlych osob. Chce spotkac tego specialiste wyciagajacego takie wnioski. Jako pierwsze nasuwa sie pytanie czy w tych wznieceniach mowa o zmarylch co przychodza, czy jedynie mowa o wznieconiu wrazenia ich obecnosci lub przychodzenia. Jesc szarlotke lub wzniecic wrazenie jedzenia szarlotki,- co byscie woleli? Sam potrafie wzniecac w sobie wiele wrazen i wiem, iz sa takie stany swiadomosci, w ktorych nie bede widzial roznicy miedzy fizycznym doznaniem a jedynie wyobrazaniem sobie jakiejs czynnosci.

Do czego pije?

A do tego, iz ten watek czeka na nieznane nikomu skojarzenia i pytania, z ktorych rozwina sie w przyszlosci odpowiedzi, ktorych chwilowo nie da sie jeszcze przewidziec.

pozdro badacze
Ostatnio zmieniony wt wrz 18, 2012 9:44 am przez Zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Konstantina
Infrzak
Posty: 87
Rejestracja: czw gru 22, 2011 8:33 pm
Kontakt:

Re: Bóg w naszych głowach

Post autor: Konstantina »

Na świecie jest zdecydowanie więcej tych, których Bóg opuścił. Jeśli rzeczywiście miałby istnieć Bóg stworzony przez kościół, byłby bardzo złym Bogiem, który nie zważa na historie ani statystyki. Gdyby stworzył dziwną grę, w której doświadcza ludzi złem i nęka świat nieustannymi turbulencjami, sam byłby bardzo niedoskonały. Więc coś na tej linii nie gra - albo sam jest niedoskonały, albo my wymyśliliśmy go wiele tysięcy lat temu, aby ten cały chaos, który nazywa się wszechświatem, uczynić bardziej zrozumiałym...
Awatar użytkownika
Konstantina
Infrzak
Posty: 87
Rejestracja: czw gru 22, 2011 8:33 pm
Kontakt:

Re: Bóg w naszych głowach

Post autor: Konstantina »

Ale Valdemarze, czy to był ten sam Bóg, o którym mówię? Ten, który wygnał z Raju swoje dzieci, zakładał przymierze z narodem wybranym, a wreszcie, dziś, ewoluował w Dobrego Ojca z posępnego i nieprzewidywalnego Jahwe? Czy raczej mówisz o Bogu, właściwie demiurgu, nieokreślonym, niepojętym, ale istniejącym - ukrywającym się między stronami podręcznika biochemii i genetyki?
Ostatnio zmieniony wt sty 15, 2013 7:49 pm przez Konstantina, łącznie zmieniany 1 raz.
valdemar99
Infranin
Posty: 288
Rejestracja: wt mar 08, 2011 6:58 pm
Kontakt:

Re: Bóg w naszych głowach

Post autor: valdemar99 »

Jeżeli Bóg stworzył wszystko to stworzył także neurony , synapsy...cykl Krebsa i tym podobne więc nie rozumiem dlaczego ośrodek nerwowy wywołujący doznania religijne miałby być tworem nieboskim ......
ODPOWIEDZ

Wróć do „ZAGADNIENIA RELIGIJNE”