Bashobora w Warszawie
: sob lip 06, 2013 5:51 am
Na Stadionie Narodowym odprawi rekolekcje ojciec John Bashobora, charyzmatyk z Ugandy. Wierni są przekonani, że Bashobora potrafi uzdrawiać, rozwiązywać problemy osobiste i wypędzać złe duchy - bilety wykupiło ok. 40 tys. osób, a organizatorem jest kuria warszawsko-praska.
Czy spotkanie z nim może rzeczywiście komuś pomóc? Poprosiliśmy prof. Jerzego Aleksandrowicza o skomentowanie scen z filmu dokumentalnego "Duch", którego jednym z bohaterów jest właśnie ojciec Bashobora. http://youtu.be/umXmMfzCvwI
Olga Kołakowska: Oglądając nagrania kazań ojca Johna Bashobory, odniosłam wrażenie, że nie jest on wcale wyjątkowo charyzmatycznym mówcą. A jednak na sobotnie spotkanie z nim na Stadionie Narodowym przyjdzie 57 tys. osób. Co je właściwie przyciąga?
Prof. Jerzy Aleksandrowicz: Bashobora jest przedstawiany jako osoba, która może przynosić rozmaite korzyści. Ta promocja, ten PR działają dobrze. W dodatku wszystko dzieje się pod patronatem Kościoła, to dodatkowe wzmocnienie. A o jego charyzmie trudno coś powiedzieć na podstawie nagrań, trzeba by przekonać się o tym w bezpośrednim kontakcie.
Czy ten dobry PR Bashobory jest oparty wyłącznie na reklamie czy na faktach? We fragmencie filmu widzimy kobietę, która twierdzi, że uleczył jej kręgosłup. Takich świadectw jest wiele.
- Pewnie na jednym i na drugim. Ale jeśli dobrze rozumiem, chciała pani zapytać o to, czy jest możliwe, żeby jego działania faktycznie pomagały ludziom?
Właśnie. Czy takie "cudowne" uzdrowienia naprawdę się zdarzają?
- Tak, tylko w tym nie ma żadnego cudu. Uruchomienie tzw. niespecyficznych czynników terapeutycznych prowadzi do popraw samopoczucia, którymi legitymują się różni bioenergoterapeuci. Samo wyobrażenie o tym, że jakieś zaburzenie ustąpi, może doprowadzić do poprawy, a nawet do zupełnego wyleczenia. Na tym polega mechanizm efektu placebo.
W uproszczeniu takie "uzdrowienie" sprowadza się do tego, że oczekiwanie poprawy jest czynnikiem mobilizującym siły obronne organizmu. Tym posługuje się każdy uzdrowiciel, także ten z dyplomem lekarskim. Tyle że my, lekarze, na ogół wiemy, co robimy i nie ograniczamy się tylko do tych niespecyficznych oddziaływań. Sugestia dyplomów i informacji o uzyskanych nagrodach na ścianach poczekalni wzmacnia nadzieję i oczekiwania na skuteczną pomoc, ale na ogół niezbędny jest także antybiotyk czy chemioterapia.
WIĘCEJ NA GAZETA.PL
Czy spotkanie z nim może rzeczywiście komuś pomóc? Poprosiliśmy prof. Jerzego Aleksandrowicza o skomentowanie scen z filmu dokumentalnego "Duch", którego jednym z bohaterów jest właśnie ojciec Bashobora. http://youtu.be/umXmMfzCvwI
Olga Kołakowska: Oglądając nagrania kazań ojca Johna Bashobory, odniosłam wrażenie, że nie jest on wcale wyjątkowo charyzmatycznym mówcą. A jednak na sobotnie spotkanie z nim na Stadionie Narodowym przyjdzie 57 tys. osób. Co je właściwie przyciąga?
Prof. Jerzy Aleksandrowicz: Bashobora jest przedstawiany jako osoba, która może przynosić rozmaite korzyści. Ta promocja, ten PR działają dobrze. W dodatku wszystko dzieje się pod patronatem Kościoła, to dodatkowe wzmocnienie. A o jego charyzmie trudno coś powiedzieć na podstawie nagrań, trzeba by przekonać się o tym w bezpośrednim kontakcie.
Czy ten dobry PR Bashobory jest oparty wyłącznie na reklamie czy na faktach? We fragmencie filmu widzimy kobietę, która twierdzi, że uleczył jej kręgosłup. Takich świadectw jest wiele.
- Pewnie na jednym i na drugim. Ale jeśli dobrze rozumiem, chciała pani zapytać o to, czy jest możliwe, żeby jego działania faktycznie pomagały ludziom?
Właśnie. Czy takie "cudowne" uzdrowienia naprawdę się zdarzają?
- Tak, tylko w tym nie ma żadnego cudu. Uruchomienie tzw. niespecyficznych czynników terapeutycznych prowadzi do popraw samopoczucia, którymi legitymują się różni bioenergoterapeuci. Samo wyobrażenie o tym, że jakieś zaburzenie ustąpi, może doprowadzić do poprawy, a nawet do zupełnego wyleczenia. Na tym polega mechanizm efektu placebo.
W uproszczeniu takie "uzdrowienie" sprowadza się do tego, że oczekiwanie poprawy jest czynnikiem mobilizującym siły obronne organizmu. Tym posługuje się każdy uzdrowiciel, także ten z dyplomem lekarskim. Tyle że my, lekarze, na ogół wiemy, co robimy i nie ograniczamy się tylko do tych niespecyficznych oddziaływań. Sugestia dyplomów i informacji o uzyskanych nagrodach na ścianach poczekalni wzmacnia nadzieję i oczekiwania na skuteczną pomoc, ale na ogół niezbędny jest także antybiotyk czy chemioterapia.
WIĘCEJ NA GAZETA.PL