Powstał film o "Ranczu Skinwalkera"
: wt lis 26, 2013 9:21 am
Powstał film o Ranczu Skinwalkera. Warto obejrzeć? "Skinwalker Ranch" to nowy twór Devina McGinna nawiązujący luźno do historii słynnego rancza w Utah nękanego przez zagadkową falę manifestacji paranormalnych - od UFO po opętania i dziwne istoty przypominające owłosione hominidy. W książce "Hunt for Skinwalker" pojawiło się kilka hipotez odnośnie tego, co mogło odpowiadać za ten stan rzeczy. Hipotezy wahały się od eksperymentu wojskowego po bazę obcych w pobliżu rancza a nawet rodzaj międzywymiarowego "przejścia", które sprawiało, że posiadłość Shermanów była nękana przez zagadkową inteligencję (inteligencję, gdyż w tych działaniach był pewien cel). W drugiej połowie lat 90-tych ranczo nabyła organizacja NIDS, którą kierował Robert Bigelow - miliarder, który postanowił zgłębić tajemnicę zjawisk paranormalnych w sposób naukowy. Zatrudnił do tego sztab specjalistów, z których część osadził na ranczu. Co ciekawe, NIDS, który zajmował się też badaniem zagadki okaleczeń bydła i latających trójkątów.... został rozwiązany, a jego właściciel otrzymał rządowe kontrakty. Większość raportów, bardzo rzeczowych i profesjonalnych, zniknęła z sieci. To nie przypadek. Powróćmy jednak do filmu, który zaczyna się od sceny, gdzie latająca kula porywa syna Hoyta Millera - właściciela rancza. Ma on to na nagraniu, jednak miejscowi mu nie wierzą. Wkrótce na ranczu zjawia się grupa badawcza składająca się z kilku osób (wzorowana na NIDS) i zaczyna badania. Pojawia się też Cameron Murphy - postać wzorowana na George'u Knappie - dziennikarzu z Los Angeles, który odwiedził ranczo i jest współautorem książki "Skinwalker ranch". Od razu na ranczu zaczynają dziać się dziwne rzeczy: pojawia się nieznośny dźwięk, w dach uderzają nietoperze, kule latają po polach, a na nagraniach pojawia się dzieciak, który zniknął, a w rzeczywistości mógł zostać teleportowany do innego wymiaru. Z czasem zaczyna być coraz gorzej. Nieznana siła atakuje ludzi, zabija psa, demoluje samochód, a w końcu zmusza człowieka do samobójstwa. Pojawia się wielki wilk, który atakuje bohaterów, a Indianin, który przychodzi im pomóc ucieka z tego miejsca. Członkowie grupy odnajdują wkrótce kasetę pozostawioną na miejscu w latach 70-tych, kiedy ich organizacja, o czym wcześniej nie wiedzieli, gościła w tym miejscu badając... nie wiadomo do końca co. Prawdopodobnie był to obszar skażony "czymś", bo na kasecie nagrano scenę wymordowania zespołu... przez "coś". Potem dzieją się jeszcze dziwniejsze rzeczy, a na koniec do domku na ranczu wpada kosmita. Ogólnie, film jest żenujący, a dla kogoś kto nie czytał książki, wyda się zupełnym gniotem: UFO, przerośnięty wilk, dziwna siła, opętania itp. Wszystko dla przeciętnego odbiorcy nie będzie trzymać się kupy. To dowód na to, jak trudno wytłumaczyć niektóre teorie na temat pochodzenia UFO i dziwnych zjawisk. Sam film wykonany jest niezwykle słabo, dlatego trudno go polecić, mimo że cześć wątków rzeczywiście opiera się na wydarzeniach, które relacjonowali Shermanowie. Gdyby scenarzyści bardziej się na nich skupili, film wyszedłby zdecydowanie ciekawszy. Ocena: 1/5