Niebezpieczne związki...

Magia i kulty magiczne
robrep
Zaangażowany Infranin
Posty: 302
Rejestracja: sob kwie 27, 2013 10:25 am

Re: Niebezpieczne związki...

Post autor: robrep »

ten teks jest za długi dla mnie jak na dzień dzisiejszy. Jak będę miał urlop to może zajrzę, ale wygląda dość ciekawie.
Awatar użytkownika
Zbyszek
Homo Infranius Plus
Posty: 901
Rejestracja: wt cze 01, 2010 6:49 am
Kontakt:

Re: Niebezpieczne związki...

Post autor: Zbyszek »

Z rytualami zetknalem sie po raz pierwszy,  tak na ostro u Franza Bardona, goscia co opuszczal rozne ciala dla relaksu. W samych jego rytualach bylo sporo gledzenia, by osiagnac magiczne efekty. JAko , ze sam osiagam podobne efekty koncentracja, to stwierdzilem iz w tym gledzeniu chodzi o wywolanie reakcji w poziomie , w ktorym mamy mala kontrole. Cos jak programowanie z opoznionym zaplonem. Nasze spiace cialo daje sie programowac.Sa tez spoleczne mysloksztalty, te reaguja na takie gledzenie napelnione wiara w wypowiadane slowa.Zamiast tego recytowania , to mozna sie z nimi natychmiast polaczyc, pogadac i obedzie sie bez klepania wierszy, ktore rzadko kiedy dzialaja, gdyz sa uazleznione od osobistego zaangazowania recytujacego.W rytualach chodzi glownie o wywolanie , wzbudzenie energi w duchowym planie,- no tych dymensjach jak astralne, mentalne  i takie tam.A wiec forma rytualu, to teatrzyk, spektakl, cyrk dla gawiedzi. Wazne jest co dzieje sie w psychice i o czym mysli zaangazowany w czasie rytualu czlowiek.
Ostatnio zmieniony pt mar 21, 2014 8:44 am przez Zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: Niebezpieczne związki...

Post autor: danut »

Tak to teatrzyk bo sedno tkwi w zupełnie czymś innym towarzyszącym mu. Możecie mnie bić, że biję brawa Zbyszkowi, ale on ma rację i już. :InLove:
Awatar użytkownika
ADAX
Weteran Infranin
Posty: 1147
Rejestracja: ndz sty 13, 2008 5:54 pm
Kontakt:

Re: Niebezpieczne związki...

Post autor: ADAX »

<blockquote class="ipsBlockquote">Po co wypowiadać słowa w rytuałach czy w czasie mszy? Przecież to Bóg czy inna istota nadprzyrodzona zna myśli i wypowiadanie słów kompletnie nie wpływa na komunikację.</blockquote> Możliwe, a wręcz prawdziwie, że  prawie wszystkie religie oparły się na czymś, co kiedyś było pewną wiedzą. Zostało to prawdopodobnie przeinaczone (celowo lub nie), tworząc coś tak pogiętego i poplątanego, że w zasadzie nie wiadomo czemu to służy. Stąd takie a nie inne rytuały. Natomiast jeśli chodzi o samą sensowność wypowiadania słów, czy też tworzeniu dźwięków w czasie "modlitwy" (którą nazwałbym medytacją), to z pewnością ma to dwa zastosowania. Pierwsze, to takie,  że wypowiadanie słów, w uporządkowanym i jednolitym ciągu, pomaga się skupić, zachować spokój umysłu. Czasami nawet dodaje to otuchy, czuć, że energia przepływa. Drugie zastosowanie, to zapewne powiązanie z falami dźwiękowymi, które w jakiś sposób oddziaływają wspólnie z "myślą" jak i także z całym ciałem. Można oczywiście medytować, czy jak kto woli "modlić się" w ciszy jak i również na głos i w ogóle robić to w domu. Tylko, że są to dwie różne jak mniemam formy medytacji.  Tak wracając do wątku okultyzmu... Z pewnością, wszelkie modlitwy, należy kierować z rozwagą, bo nigdy nie wiadomo, co przez nie przekazujemy i komu je przekazujemy. Biorąc pod uwagę, zasięg religii, oraz ważność modlitwy (która jest nieodłączną jej cześcią, zaraz przy wspólnych spotkaniach w kościołach*) , można przypuszczać, iż, jest to potrzebne w dopełnieniu pewnych rytuałów. Zaś na ten przykład instytucja Kościoła Katolickiego i wszelkie jej pochodne twory, wręcz garściami, czerpią z okultyzmu (np. rytuał przemiany krwi w wino), czy też wiedzy pozwalającej sterować "umysłami" wiernych itp. itd. To dla wielu jest być może szokiem i bzdurami, ale taka jest prawda, i to ukryta w taki sposób, by zwykły zjadacz religijny, nie mógł się tym dowiedzieć. * Większość kościołów czy też budowli, które później "przejmowano" wraz z narzuceniem chrześcijaństwa "poganom", było budowanych w specyficznych miejscach. Prawdopodobnie mowa tutaj o linach energetycznych Ziemi, czy też  skupiskach energii. Co też daje do myślenia. Zastanawia mnie, czy również coś takiego ma miejsce np. w przypadku Islamu. Bo jeśli chodzi o Azję, to większość "starych" świątyń można o to podejrzewać. Oczywiście, również można gdybać, nad prawdą odkryć, czy też teorii ludzi, którzy badają całą sprawę powiązań religijno okultystycznych. Ja wiem jedno, że każdy kto choć ma otwarty i jasny umysł i myśli w miarę logicznie, dojdzie w końcu do podobnych wniosków. Ktoś tu kręci wałka i ludzie są do tego potrzebni.
Awatar użytkownika
boi
Początkujący
Posty: 13
Rejestracja: śr mar 19, 2014 6:41 pm

Re: Niebezpieczne związki...

Post autor: boi »

Hey magmeni  :kekeke: Nurtuje mnie jedna rzecz i nie daje spokoju. Jak wiadomo magia to według jej istoty sztuka rzucania klątw. Według Wikipedi  Magia, czary – ogół wierzeń i praktyk opartych na przekonaniu o istnieniu sił nadprzyrodzonych, które można opanować za pomocą odpowiednich zaklęć i określonych czynności[1].  http://pl.wikipedia.org/wiki/MagiaSkoro tak to jak wyjaśnić, że jak dotąd nikomu nie udało się skutecznie rzucić klątwy na jakiegoś polityka? Z tego co wyczytałem o magii to niezbędny jest stosunek zależności emocjonalnych pomiędzy magiem, a ofiarą jego praktyk żeby czary zadziałały. Inaczej mówiąc ofiara by uległa wpływowi maga musi mieć wobec niego nieczyste sumienie i przedtem być winna wobec niego jakiegoś złego uczynku. Tylko tak według magicznych wierzeń czary mogą zadziałać. W przeciwnym razie czary mogą wrócić do czarującego i brrr, po magu.Jak wiemy politycy zalażą wszystkim za skórę i nie jeden mag miałby powody osobiste by takiego zaczarować. jednak nigdy nie słyszałem, że premier Tusk nagle zaniemógł i był nie zdolny do pełnienia funkcji. To samo tyczy się setek innych polityków na całym świecie.Moje wnioski w oparciu o tę prostą obserwacje podpowiadają mi, że gdyby magia działała to nie raz mieli byśmy dowody jej działania własnie poprzez odnotowywanie takich przypadków. A tu nic. Dochodzę do wniosku, że ta cała magia i te wszystkie rytuały to ściema bo gdyby nie to nikt nie czuł by się bezpieczny bo ciągle ktoś rzucał by na niego uroki. Mój kumpel kiedyś zrobił pewien eksperyment magiczny według zaleceń magicznych. Miał na celu rozkochanie pewnej pięknej dziewczyny w nim. Z całego zestawu możliwych środków wybrał jeden. Odpadły środki chemiczne jak nalewki z ziół czy łapek nietoperzy i takie tam no bo kto by zbierał to wszystko biegając za jakimiś łapkami czy zębem szczura :)​Kumpel wybrał sposób na lalkę. W jednym z magicznych starych leksykonów wyczytał, że można rozkochać kobietę w ten sposób, że robi sie lalkę na jej podobieństwo i przelewa na nią cała swoją miłość. To to samo co w woodo wbijanie szpilek tylko zamiast szpilek głaskanie, przytulanie i całowanie. No to kumpel tak zrobił. Nawet zdobył tej dziewczyny włosy i przypiął tej lalce. Nawet była podobna do tej dziewczyny. Ale to szczegół. Kumpel przez siedem dni tę lalkę wszędzie nosił w kieszeni marynarki. Pewnego razu pokazał mi ja i ku memu zdziwieniu zaczął ją głaskać masować i cmokać! Ja mu mówię czyś ty zwariował, a on mi na to, że jak tak robi to tamta to czuje i zaczyna się od tego uzależniać i według niego wie, że to on. Podobno po siedmiu dniach takiego molestowania lalki dziewczyna w obliczu niego miała paść rażona głębokim uczuciem do niego. No i przyszedł dzień rozstrzygnięcia. Wiedzieliśmy obaj, że ta jego wybranka nie ma chłopaka więc byłem ciekaw sam jej reakcji. Tuż przed konfrontacją mój kumpel po cichu zaczął coś do niej gadać czego nie słyszałem. Domyślam się tylko co mógł nawijać bo mówiąc ściupiał usta mrużył oczy i mizdrzył się jakby na rękach trzymał jakiegoś małego kosmatego kota, a nie kochankę. Ale wszystko według zaleceń z księgi czarnej magii. No dobra myślę ciekawe jak to się skończy. Idziemy więc razem do niej do domu bo ten sobie tak umyślił, że ją odwiedzi u niej i przyjdzie z kwiatami zaprosić na randkę. Ja zostałem z daleka i tylko patrzyłem co będzie. Kolega stanął na ganku bo panna mieszkała w bliźniaku i zadzwonił do drzwi chowając kwiaty za siebie. Po chwili otworzyła jej chyba matka i po krótkiej rozmowie mój kolega wrócił oznajmiając, że jeszcze nie wróciła ze szkoły. Nic trza czekać uradziliśmy i zapolować na nią przed domem. Siedzimy tak i siedzimy z dobrą godzinę, aż tu nagle patrzymy, a ona idzie z jakimś grubasem i się do niego przytula! Mojego kumpla zmroziło, a ja patrząc na jego zdziwkę na twarzy klepię go po ramieniu i dodaję otuchy. Nie martw się pewnie jak ciebie zobaczy to wymięknie. Mina kumpla nieco się rozchmurzyła bo uznał, że tak pewnie będzie. Po chwili jego luba uwiesiła się na szyi grubasa i w namiętnym pocałunku pożegnała. Odczekaliśmy 10 minut i mój kolega pomaszerował niepewnym krokiem w stronę jej domu. Zadzwonił jak poprzednio do drzwi i tym razem otworzyła ona. Chwilkę pogadali i kumpel wyją zza siebie kwiatki i jej wręczył. Dziewczyna pokręciła głową chyba się wzbraniała, ale w końcu przyjęła i zamknęła drzwi. Kumpel wrócił cały uśmiechnięty, a ja pytam i co!!!??? Na to on mówi, że nic to się okaże. No dobra pytam, ale czy przyjdzie na spotkanie? On na to, że nie proponował bo tak jakoś wyszło tylko powiedział, że ma dla niej kwiaty i chce by wzięła. No dobra pytam dalej, ale czy widziałeś jakieś objawy namiętności, albo chociaż oznaki sympatii. A owszem powiedział była bardzo miła i zawstydzona. I umówiliśmy się jutro w szkole na przerwie, odparł. Chodziliśmy wszyscy do tej samej szkoły tylko różnych klas. Następnego dnia w szkole siedzimy na patio w wiosennym słoneczku na przerwie i czekamy na nią, aż będzie przechodziła. Nagle pojawia się grubas ten sam co szedł z nią chodnikiem i podchodzi do nas. Był od nas o rok starszy z wyższej klasy. Staje przed nami i chwyta mojego kupla za fraki i podnosi. Nawet nie pamiętam co powiedział bo akcja była błyskawiczna. Usłyszałem tylko ostanie dwa słowa... od Kaśki, i z główki jak go nie trzaśnie w nos, że mój kumpel usiadł z powrotem na ławce. Grubas tylko jeszcze na mnie rzucił złowrogie spojrzenie i poszedł. Na szczęście cios nie okazał się groźny choć nos kumpla potem długo bolał. Kiedy ochłonęliśmy mówię do kumpla ty, a może zrobimy lalkę na niego i podźgamy go szpilkami? Niech ma skurczybyk! Kumpel chwilkę pomyślał i odparł, ta ja go podźgam szpilkami, a tamta będzie się nim jeszcze bardziej opiekować... I tak skończyła się nasza przygoda z magią. Od tamtej pory nie wierzę w czary i zaklęcia... no może czasem w ich odwrotny skutek :)
Awatar użytkownika
Arek 1973
Homo Infranius Alfa
Posty: 2940
Rejestracja: śr paź 29, 2008 6:13 am
Kontakt:

Re: Niebezpieczne związki...

Post autor: Arek 1973 »

Boi!!!! :D  :D  :D to była ładna opowieść, prawdziwa parodia
Ostatnio zmieniony sob mar 22, 2014 12:32 am przez Arek 1973, łącznie zmieniany 1 raz.
"Jestem fanem nauki ale nie jej ślepym wyznawcą"
 
<a href="https://www.facebook.com/arek.czaja">ht ... k.czaja</a>
Awatar użytkownika
almos
Początkujący
Posty: 17
Rejestracja: pt lip 26, 2013 4:52 am

Re: Niebezpieczne związki...

Post autor: almos »

Istnieje ogromna przepaść pomiędzy tradycyjnym a współczesnym pojmowaniem magii. W tradycyjnej magii nie znajdzie się ani "wizualizacji" (z wyłączeniem praktyk indo-tybetańskich), ani "energii", ani elementów quasi-psychologii (takich jak wspomniany przez boi związek emocjonalny z celem zaklęcia) które zawdzięczamy re-interpretacji zjawiska przez Spare'a - w ich miejscu pojawią się duchy i bogowie lub Bóg. Dlatego pani z forum Frondy, która zdjęła z szyi łańcuszek z krzyżykiem i przywołała Lucyfera, a potem nawróciła się na katolicyzm, stanowi dla mnie anty-przykład czarownika. Według Agryppy źródłem magii demonicznej był Bóg - bez Boga magia była niemożliwa, gdyż to On dawał czarownikowi czasową władzę nad upadłymi duchami. W tradycyjnej magii pojawiały się też elementy magii astralnej - nie mającej zresztą nic wspólnego ze współczesną koncepcją "planu astralnego", lecz z astrologią: wierzono, że podobnie jak człowiek, który rodzi się pod określonym układem gwiazd, obdarzony jest określonymi cechami, tak samo talizman musi zostać stworzony - "urodzić się" - kiedy gwiazdy przybiorą konkretny układ, aby zadziałać. I to był jedynie początek niezwykle ścisłych wymogów formalnych dotyczących tworzenia przyborów używanych w praktykach magicznych - liczył się jeszcze metal, z którego narzędzie (talizman, pentakl etc) zostało wykonane (związki pomiędzy magią a metalurgią to osobny temat), oraz działanie duchów lub Boga - nad talizmanem należało odmówić określone modlitwy, żeby stał się aktywny. Dopiero uzbrojony w tak stworzone narzędzia czarownik mógł przystąpić do działania, czyli najczęściej do rytuału ewokacji. Współczesna "magia" - tak zawzięcie uprawiana przez część młodzieży i równie zawzięcie tępiona przez Kościół - z magią w tradycyjnym rozumieniu nie ma nic wspólnego.
Awatar użytkownika
boi
Początkujący
Posty: 13
Rejestracja: śr mar 19, 2014 6:41 pm

Re: Niebezpieczne związki...

Post autor: boi »

<blockquote class="ipsBlockquote" data-author="almos" data-cid="113385" data-time="1395476066">Współczesna "magia" - tak zawzięcie uprawiana przez część młodzieży i równie zawzięcie tępiona przez Kościół - z magią w tradycyjnym rozumieniu nie ma nic wspólnego.</blockquote>Nie zmienia to postaci, że ani jedna ani druga nie działa i nie ma na ich działanie żadnych przykładów poza leksykonowymi opowieściami o walkach dwóch magów.Również nie ma przykładów na to by jacykolwiek w historii adepci magii posiadali jakieś odpowiednie predyspozycje potrzebne do pełnienia wszystkich tych magicznych zabiegów. Żeby je mieć trzeba wpierw przejść wieloletni proces samokreacji na drodze świadomościowej, ale żeby go przejść potrzebne są dwie rzeczy. Albo mieć ku temu wrodzone predyspozycje dzięki, którym adept sam do wszystkiego dochodzi, albo mieć dobrego nauczyciela umiejącego adepta wprowadzić na drogę samokreacji i wyzwolić w nim ten potencjał. Adept poddany nauce nauczyciela niestety mimowolnie zatraca zdolność do samokreacji ponieważ nauczyciel musi wskazać mu własne kierunki rozwoju, które już z automatu ograniczają samokreację adepta. Dla tego adept wyuczony przez nauczyciela nigdy nie będzie w pełni zdolnym wykreować z siebie tego potencjału. To samo tyczy się wszelkich nauk podręcznikowych. Rolę nauczyciela zastępują wtedy podręczniki i tym samym adept staje się ich odzwierciedleniem w swych duchowych ścieżkach. Prawdziwy mag do wszystkiego dochodzi jak wspomniałem sam. Wpierw sam dzięki wrodzonym predyspozycjom i specyficznemu potencjałowi przechodzi proces samokreacji i gdy jest już wewnętrznie silny może sięgać po książki i leksykony lub czerpać metody od innych magów bez szkody dla zniszczenia własnego wykreowanego systemu rozwoju. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że magia to pewien system wewnętrznych predyspozycji osiągniętych na drodze samopoznania i samokreacji. Wtedy może dojść do nabycia zdolności oddziaływania na sferę ducha innych dzięki wewnętrznej sile zdobytej na drodze wielu lat pracy.
Awatar użytkownika
almos
Początkujący
Posty: 17
Rejestracja: pt lip 26, 2013 4:52 am

Re: Niebezpieczne związki...

Post autor: almos »

<blockquote class="ipsBlockquote" data-author="boi" data-cid="113388" data-time="1395478669">Nie zmienia to postaci, że ani jedna ani druga nie działa i nie ma na ich działanie żadnych przykładów poza leksykonowymi opowieściami o walkach dwóch magów.</blockquote> Podobnie jak Tichy w rozmowie z profesorem Corcoranem staram się unikać kategorycznych sądów na tematy nadprzyrodzone. Osoby zainteresowane tematem zapraszam natomiast na forum http://evocationmagic.com - można tam znaleźć wiele anegdot na o rzekomych skutkach praktyk magicznych. Czy są prawdziwe - nie wiem, ale nie mogę do końca takiej możliwości odrzucić.
Ostatnio zmieniony sob mar 22, 2014 11:17 pm przez almos, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Zbyszek
Homo Infranius Plus
Posty: 901
Rejestracja: wt cze 01, 2010 6:49 am
Kontakt:

Re: Niebezpieczne związki...

Post autor: Zbyszek »

<blockquote class="ipsBlockquote" data-author="ADAX" data-cid="113363" data-time="1395442589"> Możliwe, a wręcz prawdziwie, że  prawie wszystkie religie oparły się na czymś, co kiedyś było pewną wiedzą. Zostało to prawdopodobnie przeinaczone (celowo lub nie), tworząc coś tak pogiętego i poplątanego, że w zasadzie nie wiadomo czemu to służy. Stąd takie a nie inne rytuały.</blockquote> Raczej nie wiedzy a umiejetnosci. Czlowiek zrezygnowal z uzywania tego, co obecnie jest dla nas nieswiadome na korzysc chlodnego analizowania. TA rozwijana zdolnosc uczynila go sprawniejszym myslowo , odbierajac mu czarowanie. Przy zmianie stanow swiadomosci wyraznie widac roznice miedzy byciem czarujacym a myslacym czlowiekiem. Dwa odmienne stany swiadomosci. Pierwszy spontanicznie zamaszysty a ten drugi,  stanowczy, trzymajacy sie rozsadku. U drugieo czarowanie sie pojawi ponownie za grubych pare lat, gdy zwieje z tego poziomu w strone budzacej sie swiadomosci, stajac sie tym trzecim. Ale wiadomo,- gadac sobi mozna co bedzie ;)))Ciezko dyskutowac o magi, gdy ludzie opieraja sie  na wyczytanym. W ich wnioskach jest wiecej roszczen co do magi niz ona sama moze w sobie zawierac. We wszystkim tak jest, czego sie tylko tkniemy. Wazniejszy obcy swiety niz wlasne doswiadczenia, w mysl za siodma gora , to dopiero sie dzieje!!!Ten chlodny analityczny rozum wnioskuje z zaslyszanego a nie doswiadcza, stad takie to potem pokrecone. Zaleta czlowieka analitycznego jest jego odpornosc na zabiegi magiczne. On staje sie dla nich przezroczysty. Czesto stosuje ten utwardzajacy trik, gdy che sie odciac od napalonych i zlosliwych magikow.
Ostatnio zmieniony ndz mar 23, 2014 2:00 pm przez Zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „MAGIA”