Ad. Andrzej 58 (i w mniejszym stopniu do Czakrawartin i niedźwieć).Rozumiem, że pochwala Pan lata siedemdziesiąte w Polsce? Pragnę przypomnieć, że ówczesna dekada "dobrobytu" budowana była na kredyt. Na kredyt, który Polska spłaciła dopiero w 2009 czy 2010 roku, tak naprawdę zaciągając kolejne zobowiązania.Pod wpływem Pańskiego postu poszperałem w sieci i znalazłem następujące ciekawostki: dług Gierka wynosił około 60mld USD, dla porównania obecny dług zagraniczny Polski to jakieś 350mld USD, a jest jeszcze dług publiczny, który wynosi kolejne 300~350mld USD, a zobowiązania wobec emerytów i rencistów to kolejne około 600mld USD. Dla porównania roczne dochody Polski to jakieś 330mld USD, a wydatki to około 365mld USD. Oczywiście nie można wprost porównać dolarów z lat siedemdziesiątych do dzisiejszych, niemniej daje to jakiś obraz sytuacji. Wracając - na kredyt budować potrafi każdy, ale proszę mieć świadomość, że PRL skończył się, ponieważ zbankrutował. Tak samo jak bankrutem, już od jakiegoś czasu, jest obecna III RP. Bo czym innym jest kraj, który wydaje więcej niż zarabia, a swoich obietnic nie dotrzymuje (vide np. podniesienie wieku emerytalnego). W przeciwieństwie do Pana nie jestem miłośnikiem zarówno PRL, jaki i II, i III RP.Przejmowanie środków produkcji, jak Pan to określił, miało miejsce nie tylko na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, ale i znacznie później. Proponuję obejrzenie fragmentu wykładu Stanisława Michalkiewicza na ten temat:
https://www.youtube.com/watch?v=2CJ1elQH4Bg&feature=youtu.be Wiele osób, z całym szacunkiem Pan również, myli dwie, niezależne od siebie sfery - kwestię sposobu sprawowania władzy (względnie panującego ustroju) i gospodarki. Demokracja czy też tyrania, nie ma nic do kwestii prosperity lub jej braku. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że demokracja nieuchronnie prowadzi do socjalizmu i upadku. Większość jest durna i będzie głosować za taką czy inną "darmochą" (darmowa służba zdrowia, darmowe szkoły itd), a jak wiadomo nie ma darmowych obiadów. Wspomniana darmocha to redystrybucja dóbr, a jak wiadomo od samego mieszania herbata nie staje się słodsza. Proszę spojrzeć na współczesne Chiny, gdzie wciąż władzę sprawuje niepodzielnie partia komunistyczna, panuje cenzura, a mimo to jest bardzo dużo wolności gospodarczej, ma tam miejsce dynamiczny rozwój kraju, a ludzie się bogacą. Proszę sobie przypomnieć ilu było chińskich turystów w latach '90 lub wcześniej, a ilu jest ich teraz. I do zrobienia takich przemian, w nieporównywalnie większym niż Polska kraju, wystarczyły reformy, propagowane przez praktycznie jednego człowieka (Deng Xiaoping). Korwin w latach dziewięćdziesiątych krzyczał, że polska prywatyzacja to złodziejstwo, i razem z innymi z UPR gardłowali za prywatyzacją w publicznych przetargach, ale wszyscy będący u władzy, za pomocą publicznych mediów wyciszali lub ośmieszali takie głosy, względnie odwracali od nich uwagę podsuwając tematy zastępcze.A dlaczego prywatyzacja jest potrzebna? Najkrócej odpowiadając - ze względu na 4 przypadki wydawania pieniędzy. Dla niezorientowanych cztery przypadki wydawania pieniędzy wg założyciela tzw. chicagowskiej szkoły ekonomii Miltona Friedmana:
https://www.youtube.com/watch?v=Dvz871f91Sw (można włączyć napisy z tłumaczeniem). Prywatne szkolnictwo również będzie działać lepiej niż to obecne lub to z czasów PRL. W ramach uzasadnienia tej tezy polecam np.
ten artykuł. Podobnie jak lepiej będzie funkcjonować prywatna służba zdrowia czy sądy. I ostatnie - napisał Pan, że Korwin to "Mocny w pysku teoretyk fantasta.Nie zauważył ,że produkcja w Polsce odbywa się w sferze prywatnej - propaganda sukcesu też." Proszę najpierw zrozumieć, jak bardzo w Polsce krępowani przepisami i uciskani podatkami są przedsiębiorcy. Albo bardziej ogólnie, jak bardzo opodatkowana jest ludzka praca. Dodatkowo ile podatków ukrytych jest w źródłach energii, niezbędnych do wytwarzania dowolnych dóbr. Poza tym, ile dobrze prosperujących przedsiębiorstw upadło z winy urzędników. Ile dużych firm, prowadzonych przez onych "swoich", ma uprzywilejowaną pozycję na rynku? Przykro to mówić, ale Polsce niedaleko jest do republiki bananowej, w których powodzenie w biznesie zależy w dużej mierze od przynależności do sitwy. Michalkiewicz nazywa ten stan rzeczy kapitalizmem kompradorskim, który z prawdziwym wolnym rynkiem niewiele ma wspólnego.Propaganda sukcesu natomiast ma miejsce w mediach będących na służbie tej czy innej władzy. Proszę sięgnąć do innych źródeł informacji niż telewizja czy radio aby przekonać się jak liczne są środowiska zdające sobie sprawę z powagi sytuacji.