hałas, wirowanie w głowie. przeniesienie się do czarnej pustki / na granicy śmierci

Listy forumowiczów i czytelników. Podziel się swoim niezwykłym przeżyciem!
itq5
Początkujący
Posty: 1
Rejestracja: ndz sie 02, 2015 12:12 pm

hałas, wirowanie w głowie. przeniesienie się do czarnej pustki / na granicy śmierci

Post autor: itq5 »

Witam.
 
Od około roku mam probem z narkotykami, konkretnie z dopalaczami a raczej z ich substancjami czynnymi (półproduktami itd) nigdy nie kupowałem gotowych mieszanek pod różnymi nazwami typu władziu, mocarz i tym podobne. wiedząc jakie mogą być konsekwencje tego w co wpadałem decydowałem się na kupno pół produktów co bychociaż zdąrzyć napisać na kartce co przyjąłem nim przyjedzie karetka. ale do rzeczy... okolo poł roku temu po jednym z dłuższych ciągów, prawie umarłem. z relacji mojej mamy i siostry (ja tego nie pamiętam) miałem atak padaczki, wiłem się jak glizda głową rozbijając panele podłogowe oraz pełzając w połamanym biurku, stłuczonym telewizorze itd. krwi była masa, jestem pewien także że poraził mnie prąd. moja świadomość była bardzo nikła w tym stanie i uratowalo mnie tylko to że sąsiad ma rodzeństwo z upośledzeniami i umiał zareagować(karetka miała 40km drogi do domu) to co pamiętam doskonale to krzyki i płacz. to co widziałem to jedna wielka ciemność i neonowo złote poświaty kontórów ludzi w wielkim rozmazaniu. nie czułem że "mam problem, padaczke, rozbitą głowę itd" jednak doskonale pamiętam że w pewnym momencie uslyszałem niewyobrażalny hałas w mojej głowie oraz doznalem uczucia jakbym obracał się milion razy na sekunde (takie śmigło w mózgu) to było straszne. minęło dość szybko rzekłbym że w trwało to około 10 sekund. i nagle budze się w ciemności. całkowitej ciemności jednak widze swoje ciało jakby ciemno nie było. slyszałem tam przeróżne głosy, śmiechy, krzyki porównałbym to do szydzenia ze mnie klaunów i demonów. że dałem się zabić. czułem także że miejsce w którym się znajduje to "jakaś druga strona" wiedziałem że przećpałem że umarłem tylko nie wiedziałem gdzie sie znajduje. zaczałem płakać, czemu mnie to zabiło, krzyczeć żeby mnie wypuszczonom skomleć i błagać o powrót do życia... w tle wciąż były krzyki szydery i dźwięki których nie jestem w stanie odtworzyć w pamięci ich treści, wiem poprostu że one były. w pewnym momencie znowu poczułem straszny hałas w uszach oraz poczułem jak wiruje z prędkością milionów obrotów na minute. później obódziłem się w szpitalu. elektrokardiogramy, cewnik, diody, tlen. myślałem że to wszystko sen. jedyne co miałem w pamięci to to co wyżej opisałem. lekarz powiedział mi że ledwo mnie odratowano, że byłem rażony tymi przepraszam za brak słowa ale tymi urządzeniami co mają poprzez elektrowstrząs pobudzić serce... generalnie ledwo przeżyłem. nie byłem nawet świadom rozbitej głowy ponieważ do łóżka byłem przywiązany paskami (chyba bezpieczeństwa...) po spotkaniu z mamą dowiedziałem się że po ktorymś z tych "elektrowstrząsów" jak leżałem w karetce podniosłem się w pół i wykrzyczałem wypuśćcie mnie stąd po czym padłem znowu... jestem pewien że jeśli nie narkotyk mnie prawie zabił to możliwe że zrobił to prąd, była około 4ta rano po 8dniach mojej "zabawy" bez snu i jedzenia -całkowicie bez snu i jedzenia. jestem przekonany że prąd miał duży w tym udział ponieważ pamiętam że chwile przed całkowicie moim zerwanym filmem gdy przyjąłem kolejna dawkę otworzyłem picie 2litrowe i tu film znika. pod nogami miałem listwe komputerową, wtedy też nie miałem żadnego obuwia na sobie. rozbite biurko i padnieta instalacja elektryczna w domu świadczy o tym że z prądem też coś się wydarzyło. potwierdza to w moim mniemaniu także to że najmniejszy dotyk mnie w ręce czy brzuch powodował moje krzyczenie i płącz z bólu na które pół oddziału się zlatywało. praktycznie rękami nie mogłem ruszać ale w szpitalu nie myślałem jeszcze ani nie brałem prądu pod uwagę. dopiero o wyjściu zauważylem że mam ręce i brzuch dziwnie fioleto blady. po 3 dniach wyszedłem. to co mnie zastanawia to czy byłem nie wiem jak to określić nie chce nadużywać pojęć, a do tej pory racjonalnie starałem sie tłumaczyć wszystko ale może "poza swiatem" w jakimś czyśću czy jak kolwiek to nazwać... nurtuje mnie to od ponad pół roku. po wyjściu ze szpitala także moje problemy nie minęły a ja raczej śmiałem się ze wszystkiego na zewnątrz chociaż w środku mnie to przerażało i spowodowało kilkakrotnie płacz. pomocy nie otrzymałem żadnej także szybko też wróciłem do starych przyjemności jednak z "jakimś umiarem".
 
 
      jednak zaczely sie pojawiać inne problemy. ilekroć zamawiałem coś i trafiało to w moje ręce w domu działy się dziwne rzeczy. postaram się je opisać, chodzi o awarie komputera (przy którym w owym czasie spędzam praktycznie cały czas) tzn. pierwszą taką przygodę miałem w czerwcu ubiegłego roku, (pierwszą z tego typu substancjami. zrobiłęm sobie samemu "maczankę" z kannabinoidów (coś ala mający parcie na szkło mocarz jednak opartą o troche inne związki i bezpieczniejszą nigdy po kanna nie miałem problemów) zapaliłem, kilka buchów, tracimy internet. zarówno ja jak i wszyscy domownicy. przyjechali panowie z neostrady po 3 dniach, awaria na lini coś padło. internet wrócił po około 5dniach. następną przygodę z dopalaczami miałem dopiero we wrześniu gdyż cały okres wakacyjny pracowałem nad morzem. gdy wróciłem miałem już paczke w skrzynce. tym razem padło na substancje zwaną alfa-pvp plus kanna. jedna kreseczka 20mg poroiła mnie na całą noc ale znowu kilkanaście minut od przyjęcia padł komputer. całkowity brak obrazu w laptopie. rano serwis diagnoza padło 8gb ramu oraz karta graficzna. koszt naprawy grafiki plus 2gb ramu żeby choćby ruszył 450zł. 3tygodnie byłem w ciągu bez komputera. gdy wyszedłem z ciągu naprawiłem. następny mój raz z dopalaczami był pod koniec października.. standardowo zacząłem wieczorkiem. prąd pada w domu. padła linia wysokiego napięcia -2dni pod świecami. nastepny raz pod koniec listopada standard wieczorowa pora... o 6tej rano pada internet. -globalna awaria. w okresie świątecznym, padło mi w kolejnym ciągu światło w pokoju (coś z instalacją do dziś go nie mam przedłużaczem lampe wstawiłem) w tym też okresie zaczałem popadać w coś jak depresja z jednoczesnymi napadami szału którego nie panuje. tzn raz płakałem całymi dniami leżąc w łóżku czując dziwne uczucie takiego puchu mnie ogarniającego i przerażającego mroku ze smutkiem wypełniającego moją przestrzeń. moje ciagi zazwyczaj zamykały się w ciągu 10-14 dni na miesiąc. 2-3tyg przerwy. chciałem się zabić, nie radziłem sobie kompletnie z niczym. przerastało mnie zmycie naczyń, zmiana piasku czy obranie ziemniaków. kończyło się to demolowaniem pomieszenia, różnych urządzeń. w ciągu pół roku dwa razy wstawiałem szyby w drzwi, rozbiłem komputer, telewizor, kilka telefonów. potrafilem wyjmując worek na śmieci wynieść go do salonu i wyrzucić na podłoge bo nie zrobił tego nikt przedmną. nie wspomne o zastawach które wytłukłem. i awanturach które jak się zaczeły w piątek z wyzywaniem od najgorszych domowników tak mijały we wtorek (trwały dniami) gdzie czuje że załacza sie we mnie coś nad czym nie panuje. ja wiem że robie krzywdy, że szkodze sobie i innym, że moje ekscesy pochłoneły mase pieniędzy. ale to sie włacza i nie panuje nad tym. od słowa do słowa i wybucham jak bomba nad którą straciłęm kontrole. potem sam nie dowierzam jakie szkody wyrabiam. chciałem zamknąć się w psychiatryku ale brak ubezpieczenia, terminów i ogólnie uznano że zamknięcie mnie tylko pogorszy sprawe bo mój problem jest nikł. tak nikły że dali mi termin na wizyte w owczesnym za 3 miesiące. po wizycie w szpitalu pojawiłem się w szkole coś pozaliczać, trafiłem na herbatkę u sekretarki szkolnej opowiedziałem jej o problemach. jest ona osobą bardzo wierzącą. zaproponowała mi żebym poszedł do kościoła (nie byłem w nim około 15lat od komunii)  co do mojej wiary, zanim wpadłem w dopalacze chodziła za mną jakaś cheć jakiś wewnętrzny głos mówiący mi że chciałbym, może powinienem sięgnąć po Biblie, ciekawiła mnie. jednak nigdy tego nie zrobiłem. w zasadzie nie wiem czy jestem wierzący czy nie, nie myślałem nigdy głębiej nad tym. w kościele nie byłem spory kawał czasu do tamtego momentu gdy raczejtak z braku laku po rozmowie z sekretarką pomyślałem a co tam, szpital nie pomógł, psychologowie mają gdzieś, może bóg pomoże. poszedłem do kościoła się wyspowiadać jak radziła sekretarka. wchodząc tam czułem wielki niepokój strach, dostałem dreszczy wręcz się telepałem i zbierało mi sie na łzy, miałem szklane oczy. znalazłem konfesjonał była kolejka 4osobowa usiadłem trzęsząc się cały czas aż trafiłem do księdza. nie wiedząc jak sie spowiadać poprosiłem o pomoc powiedziałem że nie było mnie tu z 15lat ze mam problem z narkotykami który rzutuje już na cale moje życie nawet gdy ich nie biore. w trakcie rozmowy z nim odnosiłęm odczucie jakby konfesjonał sie trząsł, albo to ja tak sie telepałem, płakałem w trakcie tej rozmowy, ksiądz mówił że to dlatego że tyle czasu nie byłem z Bogiem że Pan Bóg mnie przyjmuje spowrotem. że ten strach, moje telepanie sie i łzy świadczą o tym że wyrzekam się złego. dostałem pokute -przyjdź na msze. po wyjściu z kościoła czułem jakby przechodziła przezemnie jakaś energia jakby sie oczyszczał, jednocześnie czułem strach niepokój oraz na ciele czułem każdy jeden nerw było mi jednocześnie słabo i moja twarz całą mrowiła -nigdy nie czułem tego uczucia jakby milion mrówek poruszało moimi nerwami na skórze tylko twarzy a jednocześnie czułem sie bardzo energiczny, wciąż jednak cały czas się trząsłem. wróciłem do szkołysekretarka widząc mnie chciała wezwać karetkę. stan w którym byłem porównałbym do pobudzenia mocniejszego od prochów, plus moje trzęsienie się i mrowienie twarzy rzeczywiście i mnie w niepokój wprowadzały. wypiłem herbatę po około godzinie to minęło, udałem się do domu. pokuty niestety nie wykonałem. znalałem dobrze płatna prace, do wypłaty zostawiłem prochy. agdy ją otrzymałem nie wiedzac na coją wydać bo w zasadzie od paru lat w życiu nic nie daje mi jakiegoś szczęścia frajdy wyzbylem sie marzeń do niczego nie dążę niczego od życia nie oczekuje nie mam jakichs pragnień materialnych które bym chciał realizować. no nie chciałem sobie niczego kupić... kupiłem prochy. od tamtej pory czyli ponad 5 miesięcy do dziś byłem w takich samych ciagach jak powyżej opisane. problemy z elektroniką sie nie skończyły. od 3 miesięcy już ni naprawiam komputera. nie mam światła w pokoju poza nocną lampką. ale zaczeły się w moim domu pojawiać karaluchy. co każdy mój ciąg zabijałem ich po kilka w domu. kończyły sie prochy kończyło sie robactwo. zazwyczaj zabitego odrazu usuwałem. mówiąc o tym rodzicą słyszałem że naćpany mam zwidy. nie nie miałem ich. wkońcu pokazałem im kilkanaście martwych, tłumaczyli to brudem, syfem itd. fakt nie jestem osobą przesadnie dbjącą o porządek ale to owadztwo pojawia się do dziś tylko tam gdzie ja jestem i tylko ja je zabijam. tzn, mając jeszcze komputer trafiałem je w okolicach biurka. utraciwszy go "spedzajac czas w łóżku" wychodziły spod niego. spędzajac czas na komputerze mamy, wychodzą spod jej biurka. wielokrotnie sprzątaliśmy cały dom, nigdy ich nie znajdowaliśmy w trakcie porządków. jeśli chodzi o mnie wpadam powoli w paranoje bo obecnie skończyłem ciąg około 7sierpnia a one dalej sie pojawiają tam gdzie jestem. zabójstwo jednego kończy się dla mnie lataniem z latarka po wszystkich zakamarkach domu, płączem że mnie prześladują i panicznym lękiem. co dziwne, ja je wyłapuje na słuch ich poruszania się. dla mnie ich chód jest jakby czołg jechał pancerny. schemat jest taki słysze poruszanie się -to karaluch. i tak jest. jednak czemu inni domownicy ich nie dostrzegają. w ciagu ostatnich dni od 2dni mam spokój 2 dni temu zabilem jednego średniego w pokoju mamy gdzie tv oglądałem. oraz jednego na desce do krojenia chleba jak poszedłem zrobić kanapki. wcześniejszego dnia zabiłem 3 przy komputerze mamy. w sumie w tym miesiącu zabiłem ich kilkadziesiąt przy czym tylko raz jednego w obecności mamy. (na komputerze siedzę gdy śpi w innym pokoju) za to siostra czy mama nie widziały ani żadnego ie zabiły. tej samej nocy zabiłem także kolejnego w moim pokoju... poszedłem spać do auta bo mnie to przerastało. moja mama jest także osobą mocno wierzącą, tlumaczy to gniewem Boga i sprowadzaniem plag na mnie... ostatni mój ciąg był najgorszy. jednak o nim za chwile od około 3miesięcy raz na jakiś czas niezależnie czy jestem na prochach. czuje jakby moje ciało nie było moje. tzn zażywając kannabinoidy moja mama często mnie wybudzałą z "transu" siedziałem z otwartymi oczami zawieszony w coś, zero kontaktu. jakbym śnił na jawie. pewnego razu tak mnie wybudziła. zrobiłem jej straszną awanturę prawie doszło do rękoczynów. ale to nie byłem ja. ja widziałem siebie jak to robiłem jakbym stał obok z perspektywy osoby trzeciej. w głowie grała mi jakaś "demoniczna" muzyka a ja odnosiłęm wrażenie jakby to był jakiś rytuał, że powinienem jej krzywde zrobić, że coś mi tak każe (jakaś wyższa siła) w pewnym momencie doznałem uczucia wyrwania się z bańki i to ja byłem w swoim ciele przerazony co się stało, już spokojny. ale wiedzacy że to co się stało to nie byłem ja. tłumaczyłęm to prochami. za 2h przyjąłem podną dawkę, potem podwoiłem i potroiłem. nie stało sie nic. kilka dni później idąc do sklepu z moim psem znowu poczułem to, tzn jakbym odłaczył sięz ciała a mną kierowało coś innego. wtedy rzuciłem sie na kolege z niewiadomych mi przyczyn i w sumie gdyby nie to że posiadam amstaffa by mnie chyba jego koledzy zabili ale bali się psa który szczekał i sierzucał. wp ewnym momencie znowu poczułem to uczucie jakbym z czymś walczył w głowie (to trwa dosłownei 3 sekundy) i jakbym sie wyrwał z bańki i wrócił do ciała. tutaj zaznaczam że nie byłem na prochach. miesiąc temu mój dziadek chciał nas odwiedzić. mama prosiła żebym posprzątał, kontakt ze mną w trakcie ciągu był mizerny. podobno wstałem o 3ciej nad rane, sprzątnąłem cały pokój ipół domu jednocześnie mamie pomagając. nie pamiętam tego nie pamiętam nic do pewnego momentu jak już siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy. nie pamiętam nawet przywitania, jak usiedliśmy tam. jakbym był tam nie wiadomo skąd... paniki nie robiłem pamietałem tylko że mama mówiła wczoraj że będzie dziadek. do końca jego wizyty słowa nie wydusiłem przerażony tym co sie dzieje. po wyjściu dziadka poszedłem spać, miał wpaść rano na śniadanie do nas. z relacji mamy wynika że około 5tej rano wstałem. wyszedlem na dwór zrobiłem kilka rund wokoło domu pół nagi po czym wróciłem. wszedłem do jej pokoju stanąłem patrząc w ścianę i stałem tak dobre 10minut. nic nie docierało do mnie żadne słowa. (nie nie byłem naćpany) po czym odwróciłem się w ich strone i w moich oczach pojawił się obłed, mama i siostra myślały że się na nie rzuce, że jestem naćpany. mój pies zaczął szczekać na mnie po czym ruszył do ataku biegnąc i skoczył. jednak nie na mnie na coś obok mnie. ja stałem dalej pies stał obok mnie i szczekał na powietrze dosłownie przy mnie. po kilku minutach usiadłem na fotelu mama z siostrą uspokajały psa siedzac na kanapie. i nagle czuje to uczucie że z czymś znowu walcze w środku i wyrywam się z czegoś najbliżej mi tutaj do jakieś bańki ale nie wiem co to. za każdym razem gdy powraca moja świadomość rozciągam swoje ręce jakbym rozrywał jakąś powłokę, tym razem także tak było. nie pamiętałem nic ale byłem przerażony pytałem jaki dzień co się stało skad się tu wziąłem co robiłem. przerażony poszedłem do pokoju pamiętam tylko droge w pół korytarza. później ocknąłem się znowu siedząc na kanapie a wszyscy już byli przy stole a ja caly dzien słowa znowu nie wydusiłęm nie wiedzac nawet czy z dziadkiem sie przywitałem czy choćby jak dotarłem do pokoju czy jak wstałem i sie ubrałem. innym razem mama chciała mnie obudzić, z jej relacji wynika że nie dało się, a ja zapluty cały walczyłem z czymś majac zamkniete oczy spiac. chcieli wewac karetke jednak po 10 minutach przestałem rzucac sie na łóżku usiadłem i tu powrót mojej świadomości wyrywam się czemuś jak zawsze rozciagajac to rękoma i jeszcze nie bedac w pełni tutaj świadomy (mówie o tych 3 sekundach gdy czuje "powrót" wypowiedziałem " to coś we mnie siedzi" pamiętam jak mówiłem te słowa. odzyskałem świadomość ciało i kontrole jednak znowu byłem przerażony roztrzęsiony spocony i nie umiałem wyjaśnić co we mnie siedziało ani jaką siłą wydusiłęm z iebie te słowa (świadomie tzn ja ich nie chciałem mówić o nie wiem jak to wyjaśnić, one wypłyneły ze mnie same) innym razem też miałem jakiś atak który ustał w miare szybko po czym powidziałem mamie cytuje "mamusiu nie bój się, to nie byłem ja" po czym rzuciłem się na matke i siostre które musiały z domu uciec. tego również moja pamięć nie zapisała. gdy wróciły spałem a gdy się obudziłem nie wiedzialem nawet że to się wydarzyło...
 
      ktoś jest mi w stanie chociaż w minimalnym stopniu powiedzieć co się ze mną dzieje. to wszystko dzieje się już niezależnie czy biore czy nie. od pół roku czuje że umre, że umre bardzo szybko albo się powiesze. mećzą mnie także sny, zęby które mi wypadają. mam sny we śnie że wypadają mi zęby a ja się budze sprawdzić czy je mam -tak wciaż mam po czym znowu ide spać we śnie i znowu wypadają. aż wkońcu sie budze i sprawdzam czy jeszcze są. kolejny ze snów to moj śmierć, najczęściej zabija mnie ojcieć, starzy wrogowie albo siet topie. kolejny ten chyba najbardziej mnie przeraża to mój ślub, ale za każdym razem jestem królem/księciem/carem zawsze jest strasznie kostiumowo. bardzo często widze na tym ślubie taniec weselny takiw kółku czy ten wężyk. naprawde przeraża mnie to wzystko do psychiatry iść się boje ostatnio mamie 2h plakałem po inwazji karaluchów. za samo to mnie zamkną... ja wiem że nowy tu jestem i to co pisze może sie wydać nie prawdopodbnym bełkotem zaćpanego chłopaka. ale nie jest.
 
będę wdzięczny za każdą odpowiedź.
Awatar użytkownika
danut
Homo Infranius Alfa
Posty: 2660
Rejestracja: ndz lut 07, 2010 9:45 pm
Kontakt:

Re: hałas, wirowanie w głowie. przeniesienie się do czarnej pustki / na granicy śmierci

Post autor: danut »

To bardzo ciężki przypadek, ale może zacznę od końca.. Masz bardzo niebezpieczne sny, tak jakbyś ściągał na siebie śmierć, ten zbitek informacji jest symbolicznie bardzo wymowny - a tu trzeba walczyć o życie, a nie samemu się tam pchać..!! Wiedz, że o wielu sprawach w tym i tych najważniejszych decyduje nasza wola, nasza świadomość, wyprostuj ją. Sam widzisz, bo piszesz to na początku relacji co może cię tam spotkać  - "budzę się w ciemności. całkowitej ciemności jednak widzę swoje ciało jakby ciemno nie było. Słyszałem tam przeróżne głosy, śmiechy, krzyki porównałbym to do szydzenia ze mnie klaunów i demonów, że dałem się zabić. Czułem także, że miejsce w którym się znajduje to "jakaś druga strona" wiedziałem że przećpałem, że umarłem tylko nie wiedziałem gdzie się znajduje. Zacząłem płakać, czemu mnie to zabiło, krzyczeć żeby mnie wypuszczono skomleć i błagać o powrót do życia." - Twoja reakcja płacz i błagalna prośba została spełniona, a teraz nastąpił czas naprawy tego co cię tam wepchnęło, dlatego żyjesz i po to żył będziesz aby z tym skończyć, aby walczyć i nie pozwolić się pokonać jakimś prochom, ułudzie, złu, beznadziejności, by z tego wyjść. Stan Twój jest nieciekawy - automatyczne oddalanie się świadomości, padaczka, karaluchy( nie jestem lekarzem nie stawiam ci diagnozy, dlatego koniecznie poddaj się leczeniu i konkretnym poradom medycznym) ale przypomina mi to opowieści o  padaczkach alkoholowych, czyli tych spowodowana przez szkodliwe substancje, które przeszkadzają pracy mózgu i typowe objawy widzenia białych myszek, czy robactwa, tu karaluchów, których na sto procent tam nie ma, choć możesz je naprawdę widzieć.. Uwierz - nie ma ich tam... Podobnie urządzenia elektryczne same się nie psują, a to ty nie pamiętając tych czynności je trzaskasz, psujesz, rozbijasz.. Elektronika Ciebie nie atakuje, ani robactwo - to automatyczne rozładowania myśli, twojej złości nad którą utraciłeś kontrolę, robisz to wyłączając rozumowanie i zapamiętywanie takich zachowań, dlatego że podświadomie nawet nie chcesz tego wiedzieć, skąd one się wzięły i co nimi kieruje ? hmm Ktoś może ci tu pisać o opętaniu przez diabły, ale jak dla mnie to naszymi diabłami jest id, czyli natura zaspakajanie potrzeb, popędów u ciebie w tych chwilach bez panowania nad nimi, twoje ciało reaguje na każdy z tych impulsów zakorzenionych odzwierzęcych natychmiastowo z utratą władzy nad nimi, bo okiełzuje je dopiero świadomość, kultura, wychowanie, pohamowanie, rozpoznawanie, ale Ty nie robisz nic tylko obserwujesz - dlaczego? Dlaczego tak bez wysiłku pozwoliłeś dojść mu do głosu? Czy aż tak utraciłeś wiarę w życie i jego sens? Nie chce Ci się nawet kiwnąć palcem, aby go okiełznać? Weź przestać bo Cie do tego zmuszę, bo ktoś to musi zrobić komu na Tobie zależy, albo Ty sam zastanów się, czy nie ma obok ciebie takiej osoby, na której Tobie jeszcze choć trochę zależy..
A wiec na początek umówmy się - Twój diabeł nie jest taki mocny abyś go nie pokonał, swojego diabła dobrze znasz i jeśli tylko zechcesz on zniknie wraz z karaluchami.. Oczywiście nie stroń od ludzi pomocnych, od lekarzy bo oni mają wiedzę o tym jak wypłukać z Ciebie te szkodliwe substancje atakujące rozum, choć może być to przydługi proces, to poddaj się i walcz o siebie.. Powodzenia życzę całkiem szczerze.
Awatar użytkownika
Janek
Infrzak
Posty: 68
Rejestracja: wt gru 02, 2014 4:24 pm

Re: hałas, wirowanie w głowie. przeniesienie się do czarnej pustki / na granicy śmierci

Post autor: Janek »

Moim zdaniem masz ciężką depresje. Bez pomocy specjalisty możesz sobie nie poradzić, zatem udaj się do lekarza.
Swoją drogą ciekawe doświadczenie NDE. Również widziałem taką ciemność podczas doświadczenia bliskiej śmierci. Mnie zmobilizowało, życze zdrowia.
flectere si nequeo superos, Acheronta movebo
Ciekawski Jasiu
Infrańczyk
Posty: 195
Rejestracja: wt kwie 17, 2012 11:51 am
Kontakt:

Re: hałas, wirowanie w głowie. przeniesienie się do czarnej pustki / na granicy śmierci

Post autor: Ciekawski Jasiu »

Jeśli jeszcze kontaktujesz, to niech dojdzie do Twojej świadomości, że sam sobie nie poradzisz!!!!!!!!!!!!
 
Musisz pozwolić sobie pomóc!!
Jesteś uzależniony od narkotyków i nikt sam z tego nałogu nie wyszedł, to nie nikotyna, że można rzucić z dnia na dzień i to tylko ludzie o silnej woli. Dla narkotyków jakie zażywasz nie ma mocnych, nikt sam się od tego nie uwolnił. Musisz iść do lekarza i poddać się kuracji odwykowej.
Awatar użytkownika
Przemekkk666
Weteran Infranin
Posty: 1052
Rejestracja: wt maja 03, 2011 4:35 pm
Kontakt:

Re: hałas, wirowanie w głowie. przeniesienie się do czarnej pustki / na granicy śmierci

Post autor: Przemekkk666 »

Po co w ogóle było sięgać po takie gówno...?? Jedynie odwyk możemy Ci poradzić i walkę z tym uzależnieniem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „RELACJE I HISTORIE CZYTELNIKÓW”